-
WIADOMOŚĆ
-
luthienn wrote:Poważnie? 🤔to daje małą nadzieję, ale w marcu mieliśmy 1% także pod tym względem raczej stroimy w miejscu a wcześniej nie było leukocytów..
Pamiętasz Nonę ?
ja zapamiętałam, że jej stary miał 0%, nie brał żadnych supli ani nic a za miesiąc (?) zrobił znowu i miał już 5%
co do leukocytów to u mojego ostatnio nie wyszły w nasieniu (2x) ale posiew już wykazał bakterię w obu badaniach
a jak u Was ilości ?
on bierze jakieś suple ?
Edit: Sylwucha też zaszła w ciążę z morfologią 0% a ma piękne i zdrowe bliźniaczkiWiadomość wyedytowana przez autora: 25 listopada 2020, 20:22
-
ZielonaHerbata wrote:Joan a jak stary zareagował,że jest poprawa w wynikach ? Ucieszony ? 😊
ucieszony, ale jak zobaczył na wyniku nasienia ile brakuje mu do normy to był szczerze zaskoczony....
jak usłyszał, że ma testosteron przy górnej granicy znowu to mu od razu libido wzrosło i stwierdził, że będziemy codziennie.
Hola hola stary, bo się wypstrykasz z żołnierzy.
To się obraził, że się nie chciałam wczoraj bzykać tylko powiedziałam, że następnego dnia -
madziulix3 wrote:Joan, u mnie kobieta w pracy opowiadała ze w domu była duża rodzina i zmarł ktoś, okazało się ze wszyscy mieli COVID prócz jednej osoby, pogrzeb się odbył normalnie a tylko ta jedna osoba była na pogrzebie....
No ale to w sumie rodzina planuje pogrzeb a nie jest termin narzucany odgórnie.
Kwestia tylko kosztów, bo w takim przypadku trzeba opłacić przechowanie ciała w chłodni. A to są podobno spore koszty i nie każdy może sobie pozwolić na to ( bo przecież dochodzą jeszcze koszty pogrzebu, a nie wszystko zwraca ZUS) -
madziulix3 wrote:Oby, bo innego wytłumaczenia nie będą miały
A u Ciebie który dzień cyklu?
Ja 12dc
i dobrze, że sono miałam tydzień temu, bo wczoraj prawdopodobnie miałam owu :p
wczoraj ból brzucha, test owu pozytywny (wcześniej oczywiście zapomniałam robić a możliwe, że wcześniej byłby też pozytyw) a dziś skok temperatury.
Także Bożenka była łaskawa, że płakała czerwonymi łzami tylko 3 dnibo inaczej sono musiałabym przekładać na grudzień
-
Jesteśmy po wizycie.
Trochę mnie lekarz zaskoczył, bo się nas pyta co robimy dalej. Nas się pyta ?
Kompletnie mnie zatkało, nie wiedziałam o co mu chodzi. Czy w ogóle próbujemy jeszcze ? Czy wyniki są źle wg niego i nie warto się już leczyć. Czy tylko in vitro wchodzi w grę ?
Ja powiedziałam lekarzowi, że kontynuujemy bo czy mamy inne wyjście ? Nie mamy.
I że ja rozumiem, że te wyniki teraz nie dają pełnego obrazu sytuacji po stymulacji bo dopiero połowa spermatogenezy na tym leczeniu.
Lekarz potwierdził.
Skomentował morfologię ale bardziej sobie pod nosem. Nam nic nie powiedział.
powiedział, że hormony lepsze niż ostatnio zdecydowanie. Wyniki w porównaniu do października super, że się poprawiły.
Ale miałam wrażenie, że raczej nie był zadowolony. Ja się wtedy wtrąciłam, że to jest piąte badanie nasienia i PIERWSZA jakakolwiek poprawa. Nie wiem co myśleć. Spodziewał się lepszych wyników ?
Zastanawia go tylko, że w 2018 roku miał 19 mln w ml i czemu nastąpiła ta drastyczna obniżka.
Mówił, że możliwe, że zwapnienie w prostacie blokuje jeden nasieniowód.
Stary już w samochodzie mówił, że może chodziło lekarzowi o operację ? W sumie mówił o tym ostatnio ale raczej w sytuacji gdyby wyniki się nie poprawiły po kolejnej stymulacji.
Dostał te same leki, ma brać tą samą suplementację i za 3 miesiące powtórka wszystkich badań (badanie nasienia, posiew, lh, FSH i testosteron)
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 listopada 2020, 10:05
-
LILKA wrote:Joan, czyli potwierdził ze skoro leczenie ruszyło to idziecie w dobrym kierunku? Bonie do końca z Twojej wiadomości to wynika, ale rozumiem, że skoro powtarza leczenie to sam liczy na efekt ostateczny jeśli upłynie te 3 miesiące!!!!
Może brak jego totalnego entuzjazmu wynika z jego obycia z tematem...nie wiem
To zwapnienie to taki jego strzał rozumiem i tak nic nie widać w usg ani badaniach więc to ewentualne gdybanie tak?
no właśnie tak jak Ty nie zrozumiałaś z mojego postu to tak ja nie zrozumiałam z tej wizyty.
Mam wrażenie, że dał leczenie, bo to zasugerowałam.
A to zwapnienie ma faktycznie, w prostacie. To już wiedzieliśmy w czerwcu. Jednak zarówno urolog który robił badanie usg (a był z polecenia Wolskiego) jak i sam Wolski wtedy mieli stanowisko, że jest na tyle małe, że nie powinno mieć wpływu.
Jednak na ostatniej wizycie wspomniał o operacji chyba na zasadzie "tonący brzytwy się chwyta", bo już nie miał pomysłu czemu te wyniki się tak bardzo i drastycznie pogorszyły. -
Kitka_87 wrote:Jona spodziewałabym się tak samo czegoś więcej jak Wy po wizycie... 😐
Kiedy teraz kolejna?
Czy Stary zgodzi się na operację jeśli tego będzie trzeba się chwycić?
Wiadomo, że nie chce operacji. Tym bardziej prostaty, bo to w sumie w tyłku operacja. Nie dziwię mu się. Zresztą gdyby było wiadomo, że to zwapnienie jest spore i to na pewno to blokuje. A tak naprawdę dwóch lekarzy powiedziało, że nie.
Teraz badania i wizyta w drugiej połowie lutego. -
Kitka_87 wrote:Też się Staremu nie dziwię, że nie chce. Wiem, że to kasa, ale może jeszcze z kimś to skonsultować, żeby mieć trzecią opinię?
Czekasz do lutego na wdrożenie zaleceń Paśnika czy jaki masz plan?
Trzymam się na razie tego co mamy zlecone. Stary już nigdzie nie będzie chodzić. Dziw, że do Wawy jeszcze chce jeździć i na badania i na wizyty. Jest opcja że po tych trzech miesiącach coś się wyhoduje. Jak nie, to się chyba będę powoli wycofywać z tematu.
Czekam do lutego. Jak wyniki się poprawią to wtedy moje leczenie. Chociaż się zastanawiam czy mi Paśnik wypisze receptę czy będzie kazał powtarzać badania i zapisać się znów na konsultację bo od ostatniej minie sporo czasu jednak. -
Kitka, chyba każdy kto długo się stara dochodzi do takiego momentu, że się zastanawia czy dalej chce brnąć w te wyniszczające starania.
Ja Cię rozumiem.
Ja bardzo chcę mieć dziecko ale nie takim kosztem psychiki.
Ten ostatni rok dosłownie mnie przeorał.
Posłuchałam ostatnio kilka podcastów z Akademii Płodności. Są to rozmowy ze staraczkami i z byłymi staraczkami. Są trzy rozmowy (może więcej, trzy przesluchałam) gdzie dziewczyny zakończyły starania bez efektu w dzieciach. Jedna całkowicie przy jednoczesnym odrzuceniu adopcji, jedna jest na początku adopcyjnej drogi (oczywiście przez pandemie nie ma szkoleń) a jedna która przesluchałam dzisiaj w podróży jest już zakwalifikowana do bycia rodzicem adopcyjnym.
I tu nie chodzi nawet o temat adopcji jako taki, bo nie każdy bierze taką opcję pod uwagę ale mówią wiele mądrych rzeczy, czego doświadczyły i jak wyglądała ich decyzja o zaprzestaniu starań. Do czego same doszły, jak to przepracowały. Przy jednym podcaście się poryczałam jak bóbr.
Jakoś dało mi to inne spojrzenie na sprawę, że zakończenie starań to nie jest koniec świata. -
tylko dziewczyny sęk cały jest w tym, kiedy powiedzieć "STOP, dzieje się źle, tak dłużej nie wytrzymam"
bo my kobiety walczące ciągniemy czasem ostatkiem sił
poczytajcie sobie o projekcie "żyćko" Akademii Płodności
taki temat niejednokrotnie się tu przewijał
aby żyć/myśleć o sobie/spełniać marzenia a nie poświęcać 100% życia dla starań. Poświęcać w kontekście nie tylko czasu czy pieniędzy a swojego zdrowia psychicznego, relacji małżeńskich itp
Czasem niestety dochodzi się do tego za późno. Jak się np. zepsują relacje w małżeństwie
dziewczyny z Akademii często swoim rozmówcom zadają pytanie "a gdzie w tym wszystkim jest/była (i tu imię)?"
i często pada odpowiedź "no właśnie nie ma"
cytat z jednego podcastu:
"Nie zakładajmy niemożliwego, skupmy się na tym, żeby niemyślenie o niej to były wyrywki, oddechy, wypłynięcia spod wody i zaczerpnięcie tlenu, żeby trochę pożyć. Chodzi o to, żeby nie być ciągle w dole. Bo dług tlenowy może trwać.
Przepraszam, że to powiem, ale muszę być takim głosem rozsądku, chociaż moje serce każdemu z Was życzy, żeby koniec tej drogi był tuż za zakrętem i żeby się okazało, że to, gdzie teraz jesteście, to ostatni oddech, na którym osiągacie największy sukces. Ale może tak być, że tych zakrętów macie przed sobą do pokonania jeszcze kilka, kilkanaście. Bardzo nie chcę, żeby tak u Was było, ale musicie to założyć. Musicie sobie zdawać sprawę, że tak jest. Im dłużej będziecie cisnąć życie na długu tlenowym, tym bardziej się wyeksploatujecie. Wiecie, to te ostatnie oddechy. Wierzymy w to, że za chwilę koniec, bo kurczę, to miały być dwa tygodnie, jeszcze ten jeden cykl, no bo już podchodzimy do in vitro i ma zaraz wyjść, a nie wychodzi… Budzimy się po czymś takim i okazuje się: „Matko kochana, gdzie są ostatnie dwa, trzy lata mojego życia? Co ja robiłam w życiu oprócz starań? Gdzie są moi przyjaciele? Kiedy ostatnio byłam u fryzjera? Kiedy pojechałam na wycieczkę, o której marzę od lat? Matko, chciałam zrobić kurs fotografii – a tu nie ma nic, tylko starania”. To jest właśnie zachłanność niepłodności. Trzeba jej to wyrwać. Chciałabym, żebyście to mieli koniecznie na uwadze. Koniecznie."
cytat z dzisiejszego słuchanego podcastu:
"Z: Z jednej strony szarpanina, z drugiej strony widzę taką Kinię, która jest po prostu tak maksymalnie skupiona na osiągnięciu celu i na zrobieniu wszystkiego. Na złożeniu nawet tych takich najmniejszych puzelków, które mogą, a może ten pół procent szansy powiększyć. Ja widzę tutaj zaangażowaną kobietę, która od strony takiej fizyczno-wszelakiej jest w stanie zrobić dużo. Tak to widzę. Tak było? Trzymałaś dietę, zaczełaś uprawiać sport?
K: Tak. Ja robiłam po prostu wszystko co mogłam. Joga, dieta, zioła. Po prostu spektrum, wszystko.
Z: A Twoje serduszko wtedy?
K: Co?
Z: Twoje serduszko.. no właśnie. Twoje serduszko na ostatnim oddechu.
K: No właśnie.. Tak moje serduszko było na ostatnim oddechu. Ja te starania po prostu odchorowałam i też ten czas, który upłynął. Bo ja po prostu… No ja się po prostu zajechałam. Także doszłam już do takiego momentu, że już była wyciśnięta jak ta cytrynka do ostatniej kropli. Musiałam się zatrzymać i odpowiedzieć sobie na pytanie, ile jeszcze jestem w stanie z siebie wykrzesać. Czy moim celem jest ciąża – tak jak tego środkowego Pana doktora. Czy moim celem jest bycie mamą. Czy jak ja się zajadę dla tej ciąży, całą swoją energią i całe swoje życie temu podporządkuje, to czy starczy mnie jeszcze dla tego dziecka, które by się ewentualnie urodziło. Czy po prostu ja się już tak do cna wypalę i już nic nie zostanie. Musiałam się też mocno zastanowić nad tym co ja chcę przekazać temu mojemu dziecku."