X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Jak nie My to kto???
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5
WSTĘP
Jak nie My to kto???
O mnie: Mam 36 lat, mam cudownego męża i najwspanialszy skarb jaki dostaliśmy od życia- synka poczętego po 5 latach walki metodą IUI. Teraz od 1,5 roku walka o rodzeństwo i czas na invitro.
Czas starania się o dziecko: o pierwszego syna 5 lat, teraz zaczynamy walczyć o rodzeństwo
Moja historia: Od czego zacząć… to wszystko nie jest takie proste :( Decyzję o powiększeniu rodziny podjęliśmy niebawem po ślubie, to będzie już ponad 4 lata. Ja jako okaz zdrowia, znająca swoje cykle od deski do deski byłam przekonana, że za pierwszym razem zostanę mamą, a jak nie za pierwszym to za 2-3 już na pewno! Jakie było rozczarowanie gdy pierwszy cykl okazał się kolejnym cyklem zakończonym miesiączką… Miesiąc później moje nadzieje rozbudziło spóźnienie @ aż o 6 dni- ja która @ dostaje jak w zegarku co do godziny teraz jej nie mam, za to mam mam WSZYSTKIE możliwe objawy wczesnej ciąży, wszystko się zgadza poza testem… Dzień za dniem i @ przychodzi, miesiąc za miesiącem a ona nadal jest! W ciągu roku co miesiąc przed terminem @ robiłam testy i za każdym razem naiwnie dopatrywałam się drugiej kreski którą widziałam chyba w podświadomości, bo nikt inny nic tam nie widział. Tak minął rok, dwa, trzy, nadzieja umierała z każdym miesiącem, przestałam liczyć, sprawdzać, czekać, oglądać i kupować ciuszki dla maluszków, biegać do lekarza, na monitoring… Aż nadszedł ten dzień, kiedy zupełnie niespodziewanie dostałam dziwnego plamienia- pierwsza myśl,że to @ która za moment się rozkręci ale nie! Dzień, drugi trzeci a tam cisza więc z ogromnym strachem pobiegłam po test-na którym zobaczyłam upragnioną- meeega bladą II kreskę, święcie przekonana, że tylko ja ją widzę zrobiłam bHCG- oczekiwanie to były najdłuższe 24 godz w moim życiu. Jaka była radość gdy wynik potwierdził ciążę, w prawdzie był niski ale w granicach normy się mieścił. Radość nie do opisania, łzy, zakup bucików, przekazanie tej cudownej wiadomości mężowi, noc i znowu łzy!- tym razem rozpaczy!! Badanie krwi powtórzone i wynik >1. Badanie u mojego gin i potwierdzenie ciąży biochemicznej- puste jajo. Wskazania- Luteina, monitoring i starania od kolejnego cyklu, lekarz dał nam 3 miesiące i w przypadku porażki kazał wrócić na ustalenie leczenia... ale jak tu się starać po takiej porażce… Kiedy setki myśli krążą po głowie… a co jeżeli te testy "urojone" też były pozytywne tylko mój organizm je odrzucał? Natomiast na duchu podtrzymywała jedna myśl- może dojść do zapłodnienia! Jednak przez strach, problemy zdrowotne i różne sytuacje losowe postanowiliśmy odpuścić. Owszem, przestaliśmy się starać ale nie zabezpieczaliśmy się i tak minęło 9 miesięcy… I teraz gdy nasz Kropek od niedawna byłby na świecie znowu coś się obudziło. Stwierdziliśmy, że czas zacząć się starać bo niestety młodsi już nie będziemy. I w ten sposób zaczynamy 1 cs po przerwie i stracie, tym razem z mierzeniem temperatury, testami i uważną obserwacją swojego ciała- które niejednokrotnie mnie zaskakuje w ciągu ostatnich dni i z luteiną -ale już czuję, że zaczynam świrować :( znowu ta myśl zawładnęła mną doszczętnie :( Cykle z 28 wydłużyły mi się do 29-31 w związku z czym z określeniem owulacji już nie jest tak łatwo jak kiedyś. W listopadzie podjęłam decyzję, że wrócę do luteiny. Moje nadziej były ogromne ale tradycyjnie nic z tego nie wyszło….. i wtedy we mnie pękło wszystko co zbierałam przez 5 lat! Powiedziałam M, że nie zrobię nic dopóki nie przyniesie mi swoich wyników!!!! Podziałało, 23 grudnia dostałam w łeb jego wynikami… Koncentracja jakieś 2 mln, wszystkie wyniki duuuuużo poniżej normy a do tego 0% plemników o prawidłowej budowie :( Załamaliśmy się oboje ale decyzja mogła być tylko jedna- wizyta w klinice leczenia niepłodności. Na wizycie lekarz stwierdził, że gdyby nie ciąża rok temu to z miejsca zaleciłby invitro- załamka kolejna, zlecił hormony i usg i powrót z nowymi wynikami po skończeniu leczenia. Więc zaczęły się badania…. hormony, posiew, usg- wszystko ok. Na poniedziałkowej wizycie androlog stwierdził, że nie wyklucza to Nas z bycia rodzicami jednak na chwilę obecną nawet cuda się nie zdarzają przy takich wynikach i trzeba dużo czasu tym bardziej, że przyczyna tak fatalnych wyników nie była znana więc nie było co leczyć, zalecił suplementy i powtórkę wyników za 3 miesiące. Po powrocie po długiej rozmowie podjęliśmy decyzję o invitro- nie widzieliśmy innej drogi. Wyobraźcie sobie jakie przeżyła SZOK kiedy we wtorek- na drugi dzień o wizycie u androloga zobaczyłam dwie II !!! Niestety radość nie trwała krótko, w 6 tyg brak zarodka, w 7 tyg to samo a na koniec 8 poronienie samoistne. Teraz cała sterta badań i znowu czekanie... Po suplementacji męża i przepłakanych nocach zapadła decyzja-IUI- nasz ostatnia nadzieja i nasz sukces dzięki któremu 16.03.2016 na świat przyszedł nasz ukochany syn. Teraz czas wrócić go gry i zawalczyć o siostrzyczkę (no dobra brat też może być :D) dla Filipa :) na razie jestem bardzo bojowo nastawiona do walki i mocno wierzę że tym razem też się uda!!!! EDIT: niestety kolejne 1,5 roku walki o rodzeństwo bez sukcesu.... pod drodze 1 nieudane IUI, 2 IUI odwołane, ICSI zakończone porażką :(
Moje emocje: siła i wiara że tym razem się uda!!!

9 grudnia 2014, 21:14

Dziś 21 dc, najprawdopodobniej 4 dp, temperatura zaskakująco wysoka jak na mnie (37,2-37,5) ale może o miesiąc tak miałam tylko o tym nie wiedziałam…
Uczę się siebie na nowo. Zobaczymy co z tego będzie. Nawet Jeśli ten cykl będzie stracony to może obserwacje co się dzieją ze mną przez cały miesiąc nasuną jakieś sugestie...

10 grudnia 2014, 21:15

Dlaczego ja?? Dlaczego właśnie teraz?? Czy mało nieszczęść na mnie spadło w tym roku?? :(
Dzisiaj w drodze do pracy skasowałam swoje auto :( Ze stresu dopadły mnie chyba wszystkie możliwe dolegliwości… nudności niemiłosierne, zawroty głowy, ból brzucha, pleców a do tego na papierze blado różowy śluz… Najmniej z tego wszystkiego dobił mnie skręcony kręgosłup :(
Boże ile jeszcze można?????

12 grudnia 2014, 08:38

Nadzieje prysły zaraz po przebudzeniu… :( Ból brzucha rozkręcił się dokładnie tak samo jak zawsze kilka dnia przed @, do tego uczucie wilgoci, ból pleców…. No cóż, comiesięczna powtórka z rozrywki :( ale szczerze to na co ja liczyłam??? ;(

13 grudnia 2014, 10:49

Ten cykl jest dla mnie wyjątkowo ważny jednak z każdym dniem mój entuzjazm opada :( Jeżeli by się udało to termin miałabym w swoje 32 urodziny a dokładnie tym samym dniu- 32 urodzin mojej mamy ja przyszłam na świat… Jakby pięknie historia zatoczyła koło… ale jakoś wszystkie znaki na ziemi pokazują, że tak nie będzie…
Gdzie podział się mój optymizm?? A M to tego nie pomaga, pewnie nie chcę żebym się po raz kolejny rozczarowała ale chyba bym wolała, żeby mówił, że jednak się udało nawet jakby miało być inaczej.
Najgorsze jest to, że my o tym szczerze nie rozmawiamy od dłuższego czasu, za każdym razem kiedy rozpoczynam temat on żartem skutecznie z niego schodzi a ja nie chcę naciskać ale sama długo z tym nie pociągnę :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 grudnia 2014, 10:50

13 grudnia 2014, 14:37

Porada
Porada dnia
Jeśli po owulacji zażywasz progesteron (pamiętaj nigdy nie bierz żadnych lekarstw na własną rękę, bez konsultacji z lekarzem) nie ufaj oznakom Twojego ciała przewidującym ciążę. Progesteron w lekarstwie daje podobne obajwy, które towarzyszą ciąży.



Właśnie zostałam obdarta z resztek nadziei ;(

14 grudnia 2014, 10:13

Kolejny dzień, kolejne nadzieje, kolejna marzenia, kolejny strach przed kolejną porażka… jak długo tak można? ;(

14 grudnia 2014, 10:16

Oczywiście nie wytrzymałam i zrobiłam ten durny test… zobaczyłam jak zwykle to samo czyli nic… wiem, że jeszcze wcześnie bo to dopiero 9 dpo ale i tak powoli zaczynam wracać na ziemię :( Jutro planowałam betę b muszę wiedzieć czy odstawić luteinę ale strach przed ostateczną porażką mnie paraliżuje…

Gdzieś w głębi coś każe mi wierzyć, że się udało ale po tylu porażkach rozum zupełnie zagłusza ten głos… Może to dobrze, może kolejna porażka będzie chociaż odrobinę mniej bolesna…

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2014, 10:18

15 grudnia 2014, 16:16

no niestety nie tym razem… beta nie pozostawia złudzeń :( na pocieszenie chociaż wyniki z tarczycy wyszło ok… teraz pozostaje czekać na @ i całkowicie odciąć się od wszystkiego

23 grudnia 2014, 11:48

potrzebowałam kilku dni, żeby się pozbierać…

Już nie pamiętam kiedy byłam tak spokojna jak po zrobieniu bety. Owszem był smutek, żal, łzy ale zaraz po tym stałam się oazą spokoju. Po skończeniu luteiny wszystkie dolegliwości ustąpiły, przestałam mierzyć temp i zaczęłam przesypiać całe noce i ogólnie udało się wiele spraw poukładać.
Po pierwsze mój M zrobił badanie, ja zrobiłam kilka hormonów- teraz czekamy na wyniki. Po wylaniu z siebie całego żalu na M postanowił, że zrobi badania i pójdziemy razem do lekarza- to jest Świąteczny Cud!!! oby kolejnym był owoc starań :) Ja też postanowiłam skontrolować hormony mimo, że nigdy tego nikt nie sugerował przez ogromną przewidywalność i powtarzalność moich cykli jednak od kilku miesięcy coś się poprzesuwało więc wolę się upewnić zanim pójdziemy do kliniki, żeby mieć co ze sobą zabrać :)

23 grudnia 2014, 21:28

Już wiem, że to nie będą fajne święta…. :( ani te i może nawet kolejne :(

Odebraliśmy dziś wyniki i najpierw szok po mojej prolaktynie która wyskoczyła w górę jak Filip z konopi (bez żadnych objawów- ten wynik to miała być formalność- żeby idąc do lekarza mieć podkładkę, że jest ok bo nawet lekarz nie brał pod uwagę tego, że może być inaczej)
a później wyniki M które krótko mówiąc są do d***.

Ale mimo wszystko nadal przepełnia mnie dziwny spokój, żadnego załamania, żadnych łez, żadnych wymówek tylko spokój i wsparcie dla M który bardzo przeżywa swoje wyniki. Może to dobrze, że ze mnie zeszło całe napięcie to muszę być teraz dla niego wsparciem, dawać mu nadzieję, powtarzać że będzie dobrze. Bo będzie!!!! Musi!!!! A jak nie pozostanie Nam adopcja :)

6 stycznia 2015, 21:15

Trochę minęło zanim się z tym wszystkim oswoiłam…

Milion myśli przeszło przez głowę i stwierdziłam, że jedynym wyjściem jest wizyta w klinice bezpłodności i w ten oto sposób w piątek mamy wizytę u doktora Ż. Ja powoli już się przyzwyczajam do myśli, że być może jedyną szansą będzie in vitro , natomiast mój M nadal uważa, że będzie dobrze… I właśnie głównie po to ta wizyta, żeby ktoś mu powiedział, że nie jest dobrze!! Bo na tę chwilę nawet do in vitro jego nasienie się nie klasyfikuje bo ma 0% plemników o prawidłowej budowie :( On twierdzi, że po suplementach będzie super a ja się modlę, żeby się poprawiło na chociaż inseminację albo in vitro. Dobrze, że chociaż suplementy łyka bez gadania.

Cholernie boję się piątkowej wizyty bo co jeżeli lekarz powie, że nie da się Nam pomóc??? Jedno co daje mi nadzieję, to weekend z programem In vitro- czekając na dziecko, muszę M puścić przypadkiem, może wtedy będzie mu łatwiej zacząć o tym rozmawiać bo na razie nie bierze tego pod uwagę.

8 stycznia 2015, 10:16

Wizyta już jutro… miałam obawy czy jej nie odwołać, czy to ma sens, czy może nie poczekać do powtórki wyników M ale wczoraj zadzwonił tel z kliniki w celu potwierdzenia wizyty i bez zastanowienia powiedziałam, że aktualne więc już nie mamy wyjścia ;)

Wczoraj zrobiłam powtórkę prolaktyny i o dziwo bez żadnego leczenia z 45 spadła na 19… Mąż skomentował tylko, że ma nadzieję, że jego też się tak poprawią a jak zapytała co jeśli nie? to zapytał czy to się jakoś leczy…. jak dla mnie to kolejny (po wykonaniu badań) krok milowy w dobrą stronę.

Ciekawe co jutro powie lekarz… czy da odrobinę nadziei? czy pogrąży nas do końca?

Na chwilę obecną jestem bardzo spokojna, wyniki badań przygotowane i pozostaje czekać do naszej godziny "zero".

9 stycznia 2015, 15:29

No i po krzyku…

Lekarz powiedział jasno, że gdybym nie była rok temu w ciąży to od razu zakwalifikowałby nas do in vitro bo patrząc na wyniki nie daje szans na nic innego… ale niczego innego w sumie się nie spodziewałam…
Potwierdził, że u mnie ok a M wysłał na badania hormonalne, usg i do androloga, żeby podjął ewentualnie leczenie. Za 3 miesiące mamy wrócić z aktualnymi wynikami i wtedy podejmiemy decyzje co dalej. Ale gdzieś głęboko czuję, że decyzja nie będzie mogła być inna nić in vitro. M ma cichą nadzieję, że badania coś wykażą i da się to wyleczyć jednak 5 lat to zdecydowanie za dużo, chociaż sam lekarz powiedział, że ciąża daje odrobinę nadziei, że coś zaskoczyło tylko się nie utrzymało i tylko i wyłącznie dlatego kieruje go na powtórkę badań bo aktualne mówią same za siebie.

No cóż, czekaliśmy 5 lat to poczekamy jeszcze 3 miesiące...

10 stycznia 2015, 21:13

Dzisiaj znalazłam piękny fragment wypowiedzi jednej z dziewczyn… "Też wolelibyśmy przyjemny "akt małżeński" - ale nasza droga jest inna. Nie jest gorsza, nie jest grzeszna - po prostu inna".
Jeżeli jedyną drogą dla nas jest zapłodnienie pozaustrojowe to będę walczyć na tej drodze ile starczy tchu!

11 stycznia 2015, 16:45

Ogromna prośa o polubienie mojego posta
http://ovufriend.pl/forum/pytania-do-eksperta-starania-ze-wspomaganiem/0-prawidlowych-plemnikow-oligoasthenoteratozoosperia-poszukujemy-dobrego-androloga-we-wroclawiu,5885.html

12 stycznia 2015, 19:27

No i M już po badaniach hormonalnych. Nie wiem czy się cieszyć czy nie bo wszystkie są w normie ale w związku z tym dalej nie wiemy gdzie może być przyczyna… Do tego załamka bo w klinice wizyta u ANDROLOGA DOPIERO NA 20 LUTEGO :( Zwariuję do tego czasu :(

20 stycznia 2015, 15:07

Ciąża rozpoczęta 20 grudnia 2014[/b

to jest chyba sen!!!!!!!!!!!!!!

jeszcze wczoraj androlog powiedział, że z takimi wynikami nie mamy ŻADNYCH szans na zapłodnienie a dzisiaj na dwch testach dwie tłuste kreski!!!!!!

nie wierzę!!!!!!!!!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 stycznia 2015, 15:09

Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii

13 lutego 2015, 08:57

no niestety 13 w piątek wróciłam na różową stronę mocy… :(

17 lutego 2015, 18:09

Jestem po wizycie kontrolnej, wszystko oczyściło się prawidłowo!!!! chociaż tyle dobrego.

Dostałam całą listę badań i skierowanie do poradni genetycznej także czas zacząć szukać "głębiej". Bardzo miło mnie zaskoczył lekarz bo z ogromnym zaangażowaniem i przejęciem sam zaproponował rozszerzoną diagnostykę, gdzie dla wielu jeszcze przy takim stanie rzeczy (ciąża biochemiczna i poronienie w 8 tyg) nie ma jeszcze podstaw a ten powiedział, że nie ma na co czekać!

Naładowana energią zaczynam nową walkę :)

23 lutego 2015, 22:23

proszę kochane o polubienie, decyzja nie jest jeszcze podjęta ale bardzo jestem ciekawa jakie wymagania ma klinika
http://ovufriend.pl/forum/pytania-do-eksperta-starania-ze-wspomaganiem/badanie-przed-kwalifikacja-do-programu-rzadowego,6592.html
1 2 3 4 5