III trymestr
-
WIADOMOŚĆ
-
иιєиσямαℓиα wrote:justa powodzenia!
Dziewczyny ja mam ostatnio tyle stresów że nie urodzę na pewno bo zahamuje mi to akcje porodową
Z moim mężem jest nie za dobrze. Wysłałam go do lekarza właśnie. W sobotę temp.38 dziś 37,5...rano wymiotował. Nie wiem co się dzieje. Całą noc przez niego nie spałam.... Nie wiem co mu dolega. Dziś rano robił badania krwi jutro mam mieć usg brzucha.... jestem załamana nie wiem co mam robić , przeraża mnie wizja porodu bez męża. Ale narozrabiał. Niby brzuch go nie boli, ale ma nudności i mdłości, praktycznie nic nie je bo jest na diecie, tzn. je kanapki z dżemem ileż tak można. Siedzę jak na szpilkach w oczekiwaniu na jego powrót od lekarza....Nie mam pojęcia co mu ugotować na obiad bo ani warzyw ani owoców ani mięsa nie może.....
za co mnie to wszystko spotyka
Dziś dostałam jakiś bóli w sklepie myślałam że to może coś już się rusza, ale jakoś przeszło nie mam ani czasu ani siły mierzyć i kontrolować zegarkiem co ile się to dzieje.
Idę wysterelizować laktator i poukładać swoje wyniki do szpitala ..... nie mam do niczego głowy i chce mi się płakać. Jestem bezsilna. Nie możemy posprzątać mieszkania, bo mąż chory i nie chcę go forsować. Sama muszę się zebrać w sobie i dokończyć porządki....
Ana piękny kącik synusia. Justa szybkiego i bez problemowgo porodu ci życzę. Chciałabym sie już znaleźć na porodówce bo się boję strasznie, ta cała sytuacja mnie przerasta jużKobiety w takich momentach znajdują w sobie wiele siły... Spróbuj sie wyciszyć, uspokoić. Zobaczysz poukłada sie wszystko. Męża przebadają dadza leki, będzie ok:)
U mnie mama z wizytą, jestm w 100 procentach przekonana że po porodzie chce byc sama - to fajna osoba, ale ja widze jaka chodzę rozdrażniona kiedy gorzej się czuję - nic dobrego z jej obecności nie przyjdzie - mama nie potrafi nie sugerować, nie prestawiać - tak z dobrego serca. Może poprosze ciątkę żeby zasugerowała jej jakoś, od siebie, tak żeby sie już mama nie domyśliła ze to ja proszę, żeby wizytę zaplanowała na święta albo chwilę póżniej. Inaczej wiem że skończ się to nerwaim a może i kłótnią.Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 października 2013, 14:30
иιєиσямαℓиα lubi tę wiadomość
-
michaela wrote:Nienormalna a u niego to nie czasem na tle nerwowym? NIe martw sie i bez niego urodzisz jak będzie taka konieczność
Kobiety w takich momentach znajdują w sobie wiele siły... Spróbuj sie wyciszyć, uspokoić. Zobaczysz poukłada sie wszystko.
U mnie mama z wizytą, jestm w 100 procentach przekonana że po porodzie chce byc sama - to fajna osoba, ale ja widze jaka chodzę rozdrażniona kiedy gorzej się czuję - nic dobrego z jej obecności nie przyjdzie - mama nie potrafi nie sugerować, nie prestawiać - tak z dobrego serca. Może poprosze ciątkę żeby zasugerowała jej jakoś, od siebie, tak żeby sie już mama nie domyśliła ze to ja proszę, żeby wizytę zaplanowała na święta albo chwilę póżniej. Inaczej wiem że skończ się to nerwaim a może i kłótnią.
u mnie teściowa zaproponowała pomoc. Nie odmawiałam ani nie mówiłam tak, bo powiedziałam że zobaczymy jak to będzie, możliwe że będzie nam potrzebna pomoc w pierwszych dniach i chętnie skorzystam, nie będę się wzbraniać. Moja mama pracuje i może być kiepsko z urlopem. Może przydadzą się jakieś ręce do pomocy.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 października 2013, 14:31
-
Coraz bardziej jestem przekonana, że to wina tych krzywych podłóg:P Masakrycznie kiedyś budowali, chyba nieźle musieli %%%% budowlańcy jak tak krzywo wszystko im wychodziło:P
Nienormalna, zobaczysz, dasz radę! Mężowi się poprawi zdrówko po antybiotyku.
Michaela, zazdroszczę, że mieszkacie sami, a mama będzie tylko na chwilę! Ile bym dała żeby mieszkać z mamą nawet po sąsiedzku ale nie w jednym mieszkaniu:P Jednak nie ma co, samemu na swoim najelpiej, robisz wszystko po swojemu nawet jesli Ci nie wychodzi. Moja mama chcialaby wszystko za mnie robić, wyręcza mnie we wszystkim a ja nie chcę tak i przez to częste kłótnie. Ale cóż poradzić. Musimy jeszcze tak pójść na kompromisy przez najbliższe 1,5roku, potem każda z nas będzie Panią na swoim:Pиιєиσямαℓиα, michaela lubią tę wiadomość
-
Witajcie kochane
justa zaciskam kciukolce za szybkie rozwiązanie
nienormalna nie martw się na zapas maluszek pewnie wie co robi i poczeka az tata bedzie w wyśmienitej formie a TY się troszkę wyciszysz
ana kącik super
kobitki w którym tygodniu pakować torbę ?? ahh i najważniejsze napiszcie proszę co kupiłyście do noska ?? gruszke ? fride? czy aspirator elekt. bo nie mam pojęcia na co się zdecydować -
My dalej na porodowce ,rozwarcie postapilo do przodu jest 6 cm. Skacze na piłce i chodze jest ze mna maż,dużo mi to daje ale mam juz maly kryzys
marzycielka29, Nina82, juicca, aiwlys, MamaMadzia, Blondi22, michaela, ;oniqa, m_f, pasia27, xcarolinex, Suzy Lee, Kropka, anilorak, Amicizia lubią tę wiadomość
-
welurka wrote:Witajcie kochane
justa zaciskam kciukolce za szybkie rozwiązanie
nienormalna nie martw się na zapas maluszek pewnie wie co robi i poczeka az tata bedzie w wyśmienitej formie a TY się troszkę wyciszysz
ana kącik super
kobitki w którym tygodniu pakować torbę ?? ahh i najważniejsze napiszcie proszę co kupiłyście do noska ?? gruszke ? fride? czy aspirator elekt. bo nie mam pojęcia na co się zdecydować
A co do noska kupiłam Fridę. Choć póki co nie wiem jak tego używac, muszę zobaczyć na YT moze jest jakis filmik na zywo jak to odsysać bo nie wiem:P -
Ja powoli też kompletuje wyprawkę do szpitala i myślę że pod koniec listopada tak na tip top spakuję torbę.
Justa trzymaj się oby akcja była szybka i mało bolesna kochana!!!!
Dzisiejszy dzień to kryzys ani się nie wyspałam ani w ciągu dnia nie wypoczęłam żylaki mi dokuczają na maxa szkoda gadać.pasia27 lubi tę wiadomość
-
Witam dziewczynki
Polska dziewczyno, serdeczne gratulacje
justa szybkiego porodu
Dziś mam troszkę czasu i siły więc postanowiłam zajrzeć a tu takie niusy
Chciałam Wam napisać jak to u mnie wyglądało z tą cesarką.
Tak jak pisałam na forum wcześniej od 12.10 (sobota) miałam wysokie ciśnienie tak w granicach 150-160/90-96 czasem spadało wieczorem gino kazał jechać do szpitala ponieważ ciśnienie nie spadało, zadzwoniłam do położnej ta z kolei powiedziała żeby się położyć i uspokoić wtulić w męża bo w szpitalu dyżur ma lekarz który nie przejmie się ciśnieniem i nic nie zrobią. Ciśnienie spadło tak do ok 140-90. Do szpitala nie pojechaliśmy. W niedzielę zadzwoniła,że we wtorek 15.10 ona ma dyżur razem z moim ginem i jeżeli ciśnienie nie będzie skakało i wytrzymam to mamy się zastanowić nad przyjazdem do szpitala co wiąże się z zakończeniem ciąży przez cc. Ciśnienie nadal było wysokie ale nie skakało tak samo w poniedziałek choć tu już wieczorem znowu wzrost. Decyzje podjęliśmy dziecko najważniejsze niech się dzieje co chce we wtorek jedziemy do szpitala. We wtorek o 11 zgłosiliśmy się na IP G-P licząc na szczęście, że skierują nas na porodówkę położna powiedziała co mam mówić itp. Niestety pech chciał, że skierowali mnie na patologie myślałam że zwariuję jak usłyszałam patologia wiedziałam że nic z tego nie będzie bo położna dyżur miała na porodówce. Zmierzyli mi ciśnienie 171/104 po info że patologia tak mi skoczyło. Napisałam do położnej ta odpisała "no to klops" no a ja że chyba ucieknę bo wiedziałam, że mnie położą do rozwiązania i będą czekali aż ciśnienie spadnie. Na patologii napisałam smsa do gina, że się tam znajduję. Po jakimś czasie wezwali mnie na badanie w czasie którego wszedł mój gino, porozmawiał z lekarką zapytał co u mnie jak to ciśnienie i poszedł do ordynatora. Pani ginekolog zbadała mnie no i szyjka zamknięta, twarda, wysoko 3 cm. Dostałam tabletki na zbicie ciśnienia jednak nie pomogły, co 15 min sprawdzano mi ciśnienie które nie spadało. Dostałam silniejsze leki ciśnienie rosło. Podłączono mnie do ktg z małym było wszystko ok. Po jakimś czasie znowu pojawił się mój gino powiedział że ciśnienie jest wysokie, nie spada zagraża mi rzucawka, wskazał na brzuch cięcie, kiwnęłam głową że się zgadzam. Za chwilę przyszła położna zmierzyć ciśnienie i mówi " cięta Pani będzie" a ja szok myślałam że trochę czasu minie, zmierzyła ciśnienie 171/113 a ona do mnie "jak na zamówienie" uśmiechnęła się i kazała spakować. Pięć min później już byłam na porodówce nawet nie zdążyłam mężowi dać znać ze cc będzie już teraz. Na porodówce przejęła mnie moja położna była 16 :26 dostałam jakieś zastrzyki, cewnik i zanim zaczęłam wyrywać włosy z głowy już siedziałam na stole operacyjnym. Zrobiono mi wkłucie niestety nerwy nie chciały puścić i nie mogłam się rozluźnić więc zrobiono drugie wkłucie na szczęście się udało bo nie było to przyjemne. Jak już leżałam zobaczyłam że do soli wchodzi mój gino, i to on zrobił cięcie. O 16:52 mój synek się urodził usłyszałam bulgotanie i płacz cudowny moment, łzy zaczęły płynąć nie wytrzymałam i się odwróciłam do tyłu żeby go zobaczyć. Ujrzałam tylko czarną główkę potem masakryczny ból głowy - nie wolno się ruszać ale nie wytrzymałam. Po chwili pokazano mi synka cudny dotknęłam go i ucałowałam po czym go zabrano. Łzy nadal ciekły ze szczęścia, niedowierzania że to już. Uczucie nie do opisania, najgorsze, że go zabrali. Usłyszałam jak położna mówi, że trafna decyzja gino przytaknął okazało się, że wody już były zielone. Jak mi później położna powiedziała nie byliby w stanie tego wykryć z powodu zamkniętej szyjki, dopiero jakby z małym zaczęło się coś dziać to by ruszyli. Ponad to miałam krwiaka i mięśniaka małego -usunięto.
Później sala pooperacyjna, czekanie kazali spać nie mogłam czekałam, płakałam chciałam zobaczyć synka.Wiedziałam, że leży gdzieś tam. Zadzwoniłam do męża, że synek już jest nie uwierzył, chwila ciszy głos mu się załamał, w szoku był, ze to już niestety nie pozwolono mu przyjść a jak się później okazało mógł zobaczyć małego. Zadzwoniłam do mamy też nie uwierzyła dopiero jak podałam wagę małego. O 21 przynieśli małego przystawili do piersi i zabrali po 10 min, oczywiście ryczałam. O 23 zaczęto mnie uruchamiać wiedziałam, że muszę wstać dałam radę chociaż nie powiem słabo mi było zalałam łóżko i podłogę ale wstałam, prysznic. Położna czekała z wózkiem - chyba zauważyła że słabo się czuję, oczywiście powiedziałam że nie siadam na żaden wózek - bałam się że jak pokażę że mi słabo to mi małego nie dadzą sama dotarłam do sali i po chwili miałam synka przy sobie. Napatrzyć się nie mogłam po prostu Cudo, oczywiście ryczałam i dziękowałam Bogu za Niego. I tak przez całą noc nie mogłam się nadziękować, napatrzeć ach po prostu takie emocje. Rano na chwilkę wpuszczono męża zobaczył małego widok ich razem bezcenny.
Podsumowując gdyby nie położna i gino nie wiadomo co by było jestem im wdzięczna że byli i nam pomogli bo dzięki temu mamy zdrowego synka.
Obecnie synek rośnie, apetyt mu dopisuje a my jesteśmy niesamowicie szczęśliwi i aż trudno uwierzyć, że jutro już skończy 2 tygodnie. Niestety nie dane mi było karmienie piersią mały zasypiał przy niej nie mógł złapać, nie pomogły kapturki, mały nie miał odruchu ssania. Położne zastanawiały się co zrobić, zrobiły mu jakiś masaż w buźce co pomogło i załapał że trzeba ssać no ale synek zassał pierś i zasypiał za chwilkę położne nie widziały żeby dziecko zamiast ssać pierś po dwóch pociągnięciach zasypiało. No i zaczęto go dokarmiać po 12 godzinach płaczu dostał strzykawkę z mlekiem. Niestety mimo prób, mojego ciągłego odciągania, wyciągania sutków i różnych zbiegów nic nie pomogło pokarm zaczął mi zanikać niestety. Dokarmiałam go moim mlekiem ale to tylko 2 tyg no i niestety na tym koniec.
Ale najważniejsze, że jest zdrowy i cudny i apetyt mu dopisuje. Dwie pierwsze noce były ciężkie ale uczymy się siebie i dobrze nam idzie. A ja już zgubiłam 14 kg, opuchnięcia zaczęły schodzić i znowu widzę kolana hehe
No ja to się rozpisałam hehe
aiwlys, Lalita2710, Kleopatra, MamaMadzia, Blondi22, Blondi22, Tinka85, ;oniqa, Lilka, Nina, Ana27, xcarolinex, Perełka, Nina82, Kropka, anilorak, Amicizia, Asiulka83, yennefer lubią tę wiadomość
-
Czesc dziewczyny, nie moge WAS czytac, uklad strony kompletnie mi oszalal; od jakiegos miesiaca po srodku mam same awatary a po prawej stronie wasze wpisy, tu gdzie zawsze sa reklamy ktorych nie da sie wylaczyc ;( A mam do WAS tyle pytan, masakra!!!!!
pasia27 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyAna27 wrote:Ja też nie zauwzylam, dopiero moja mama coś tam kiedyś zmywała po złożeniu i otworzyła wszystkie szuflady a tu leci jej do przodu!!! Tak przy zzasunietych szufladach jest ok. Możesz sama przetestować. Nawet się zastanwialam przy składaniu jej, po co dali te uchwyty do kompletu, przecież nie bede komody wieszać na scianie hehehe ale już wiem po co:P
To nie kwestia felernosci czy podłogi. Mialam ten sam model w poprzednim mieszkaniu i jak Jasiek wysunal wszystkie szuflady na raz to poleciała na niego, ale na zsczescie oparła się o dolną szufladę.