Gdzie rodzić w Krakowie?
-
WIADOMOŚĆ
-
Shantelle wiadomo, ze mozna bylo to powiedziec poloznej i byly nieraz interwencje ze jest za duzy szum ze jest za duzo ludzi w sali, wszyscy mowili ze dobrze my juz wychodzimy a siedzieli nastepne 3 godziny bo polozne az tak czesto nie zagladaja. Zreszta to nie ludzie sa problemem bo wiadomo ze kazdy ma gosci po porodzie ja tez mialam swoich tylko ogolnie pokoje sa za ciasne na az 3 lozka. Byc moze mialam dostawiane, ale z tego co wiem u nich czesto musza dostawiac bo to jest jeden z najpopularniejszych szpitali w Krakowie i bardzo duzo kobiet chce tam rodzic. Nawet Panie pielegniarki mi opowiadaly na ambulatorium, ze nieraz sa awantury nocne,ze kobiety chca tam urodzic a nie ma miejsca i musza odsylac do innych szpitali, dlatego to kwestia szczescia jak sie tam komu trafi
-
Rozumiem. Liczę na to, że mnie nie odeślą.
Zdziwiona jestem, że takie oblężenie bo jak mówię że chce rodzić w Koperniku to każdy mówi : o matko, a czemu. A potem okazuje się że połowa z nich tam właśnie wylądowała...
Moja koleżanka w Narutowicza miała opłacona położną, która jeżeli nie miałaby dyżuru, to by przyjechała, więc nie sądzę, że to zabronione.
-
To może i ja się wypowiem
Trzy tygodnie temu urodziłam na Kopernika, poród SN. Moje wrażenia/przeżycia:
Do porodówki nie mam żadnych zastrzeżeń, sala jednoosobowa, z łazienką, drabinkami, piłkami i inne takie. Jedyny minus, że w sumie nie bardzo jest miejsce dla osoby towarzyszącej. Przynajmniej w sali w której ja byłam.
Położna trafiła mi się rewelacyjna, bardzo miła, empatyczna a jednocześnie kompetentna osoba. Czułam się przy niej dobrze (o ile można czuć się dobrze w tej sytuacji ) i bezpiecznie.
Dostałam gaz, który niestety na mnie nie działał, położna doradzała jak złagodzić ból (np. masaż ciepłym prysznicem), przyniosła piłkę, z której nie chciałam skorzystać ale chętnie skorzystałam z krzesełka "porodowego". Dla mnie pozycja siedząca była najwygodniejsza i przesiedziałam na tym krześle aż do samego finiszu.
Na zzo się nie załapałam bo zanim przyszły wyniki badań to moje rozwarcie miało już ponad 7 cm a to jest podobno granica, kiedy podają.
W kulminacyjnym momencie dwie położne trzymały mi nogi, jedna dociskała głowę do piersi.
Moja "główna" położna poinformowała mnie, że będzie musiała przebić pęcherz płodowy bo pomimo 10 cm rozwarcia nadal się trzymał. Następnie uprzedziła o nacięciu, które zrobiła w czasie skurczu tak więc było praktycznie bezbolesne. I minutę później na świecie była Weronika, którą od razu położono mi na piersi.
Potem mała była ważona, mierzona itd (wszystko w tej samej sali, na moich oczach) a ja w tym czasie urodziłam łożysko (bezboleśnie) i zostałam zszyta (2 malutkie szwy).
Później spędziłyśmy z córeczką ok. 2h razem, położna przystawiała mi ją do piersi, pokazywała jak itd.
Jakieś 3h po porodzie wstałam, skorzystałam z wc, wzięłam prysznic i czekałam na miejsce na sali poporodowej.
Na poporodówce już niestety nie było tak miło. Tzn. do samej "obsługi" raczej nie mam zastrzeżeń, położne całkiem sympatyczne i pomocne, szpital zapewnia wszystko od pieluch po ubranka, potrzebne są rzeczy tylko na wyjście.
Niestety sale ciasne, byłam w sali dwuosobowej przerobionej na trójkę, do tego dzieci i ich wózki (te szpitalne) są cały czas z nami + odwiedzający i robi się taka ciasnota, że czasami ciężko było się ruszyć i duszno jak w saunie.
Brakowało mi też intymności, niektórzy odwiedzający potrafią pół dnia tam spędzić a Ty w tym czasie musisz np. karmić. Ja osobiście wolałabym robić to w jakimś przynajmniej minimalnym odosobnieniu, a mając po obu stronach obcych ludzi ciężko o coś takiego. W dodatku człowiek dopiero się oswaja z tym wszystkim, z maleństwem, z karmieniem, które jeszcze nie do końca wychodzi i odwiedzający w tym wszystkim wcale nie pomagają.
Tak więc niestety muszę się zgodzić z kllw, odwiedzający to jedna wielka porażka.
Co do oświetlenia, o którym pisała Sidney to faktycznie są bardzo mocne lampy na łóżkami ale my z nich praktycznie nie korzystałyśmy. Są też nad każdym łóżkiem takie lampki wyglądające jak wywietrzniki i one się świecą całą noc. Raz jak je zgasiłyśmy to położna zaświeciła z powrotem i powiedziała, że na sali nie może być ciemno.
Nikt wbrew mojej woli nie podawał mm, z glukozą raz się spotkałam podczas badania. Wstrzyknęli małej do buzi, żeby była spokojniejsza.
Dee, moim lekarze też był dr Pietrus
Dee lubi tę wiadomość
-
Magdula Dzięki za opis wlaśnie o ile o porodach słyszałam dobre opinie to o po to co piszecie die pokrywa i mnie kurcze zniechęca ehhh. Wybredna się stalam czy co haha ale kurcze nie wyobrażam sobie dnia z obcymi babciami, ciotkami, wujkami itp przez czas pobytu, chyba bym zwracala im uwagę no...Ehhh i wybierz tu kobieto najlepszą opcję... Magdula a trafiłaś, że dr byl na dyżurze kiedy rodziłaś?
-
pleasure wrote:Rodziłam w tym roku na Simiradzkiego. Niestety mojego męża przy mnie nie było ale opieka była cudowna. Czułam się bardzo dobrze. Na sali porodowej nie miałam wanny ale miałam łazienkę z prysznicem (nie skorzystałam z tego). Miałam wykupioną opiekę położnej (pani Olimpia - genialna kobieta). Była ona cały czas przy mnie i jeszcze młodziutka pani doktor. Wzięłam zzo. Pan anestezjolog to złoty człowiek. Samym głosem i spokojem uspokajał. Każdy był bardzo delikatny i czuły wobec mnie. Byłam nacinana ale szycie bardzo ładne. Zagoiło się bardzo szybko. Malutką zabrali mi tuż po porodzie (nałykała się wód). O dzieciaczki bardzo dbają. Reagują na wszystko w sekundzie.
Schody zaczęły się jak już urodziłam i przenieśli mnie do sali. Miałam wykupioną 2 osobową. I wtedy padłam. Okno strasznie zgrzybiałe aż czuć było wilgoć. Mąż się wkurzył i na szczęście przenieśli mnie do innej. Tam miałam cieplutko, sucho i w ogóle bardzo fajnie. Leżałam na sali 3 osobowej z łazienką.
Kolejny minus jest straszne nastawienie na kp. Jestem tą pechową kobietą, która dziecka nie wykarmiłaby piersią. Ale nikt mnie nie słuchał. Cierpiałam bardzo. Jedyna pani od laktacji mi pomogła (pani Marysia, której cholernie dziękuje za pomoc). Ordynator pediatrii niefajna kobieta. Leżałam tydzień (!) w szpitalu bo malutka nie przybierała na wadzę (niby jak miała jak mleka nie miałam, a mm dawali w małych ilościach). Czy rodziłabym tam jeszcze raz? Mimo wszystko tak. Bo sam poród wspominam bardzo dobrze.
Dzięki za Twoją opowieść. Też zastanawiam się nad Siemiradzkim. A powiedź w jaki sposób dogaduje się i opłaca położną?? -
Te lampki o których wspomina Magdula nie sa w kazdej sali. Ja mialam "przyjemnosc" byc w 2 roznych salach i tam tych lampek z delikatnym swiatlem nie bylo tylko to bardzo intensywne. Jedna sala byla 3 osobowa a druga 2 osobowa. Co do odwiedzajacych. To jesli u dziewczyn byl maz czy partner to spoko, ale jesli to juz byly mamy, tesciowe, ojcowie kolezanki itp a chcialam karmic piersia to prosilam aby wyszli bo ja chce w intymnej atmosferze nakarmic dziecko. Robilam to grzecznie i z usmiechem na twarzy i wtedy wszyscy wychodzili. Bardzo przepraszam, ale to jest moj czas i mi sie nalezy swiety spokoj.
-
Dokładnie, ja też będę tak robić jak Ty.
W ogóle nie wiem po co te pielgrzymki odwiedzających. Przecież za trzy dni, cztery nie wiem pięć się idzie do domu. Osobiście uważam że poród to taki wysiłek i powiem mojej rodzinie, aby się wstrzymali z odwiedzinami, bo zwyczajnie człowiek musi ogarnąć się.. Porażka.Dee, kark lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny to jest Wasz czas i mamy z łóżek obok powinny uszanować Wasza decyzję, że nie chcecie swoich cyców pokazywać ich ojcom, kolezankom itp. Tymbardziej, że na poczatku szczególnie przy pierszym dziecku idzie nam to nieporadnie. Jesteśmy obolałe czy po cc czy sn. Czasami widac nam bielizne, krew naprawde to jest ostatnia rzecz na która miałam ochote aby oglądał to ktoś obcy.
Sama tez prosiłam, aby mnie odwiedzał tylko mąż. Pozostali juz po powrocie do domu. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMam prośbę do mam, które rodziły na Siemiradzkiego i Rydygiera w ciągu ostatniego 1-1,5 roku, czy mogłbyście odpowiedzieć na moje pytania?
1. Jak jest z pozycją do porodu, pozwalają na dowolność, czy jednak na parcie karzą się położyć?
2. Jakie jest ktg - bezprzewodowe czy przewodowe? A jeśli to drugie to można np siedzieć, chodzić czy trzeba leżeć?
3. Jakie są warunku na salach bezpłatnych? Ile się dopłaca (o ile jest taka opcja) do sal maks 3 os. z łazienką?
4. Czy ktoś nie mając położnej, szkoły rodzenia, lekarza itd. miał salę jednoosobową z min prysznicem czy jednak trzeba za takie wygody płacić?
5. Jak wygląda pytanie o nacięcie i tego typu rzeczy?
6. Rodziłybyście tam znowu ?
Narazie nie mam komu dzieci podrzucić, żeby jechać na dni otwarte, dlatego was pytam -
Kark ja rodzilam w Rydygierze 2 lata temu. Pozycja sobie można wybrać, ktg wydaje mi się że bezprzewodowe.w każdym razie ja siedziałam na piłce jak mi robili.
Wydaje mi się że nie ma opcji dopłacić do sal a nie ma tam.takich z łazienką.Łazienka jest zawsze dzielona na 2, 3 sale
Ja miałam wykupiona położna i dlatego tą najlepszą salę.nikt tego nie powiedział, ale myślę że ona jest zarezerwowana na takie porody.bo położne z pacjentkami od razu tam sie kierują, chyba że akurat jest wolna ale tego wiedzieć nie będziesz wcześniej
Nie miałam nacięcia.położna chronila krocze ale i tak popekalam.
Nie rodzilabym tak 2 raz ale bardziej ze wzgledu na warunki i atmosferę po porodzie.do samego porodu nie mam żadnych zastrzeżeń ale tak jak pisałam za położna zapłaciłam nie wiem.jakby bylo inaczejkark lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
To musisz wybrać na czym Ci zależy bardziej.Jeśli na samym porodzie to Rydygier choć warunki kiepskie.W siemiradzkim odwrotnie.poród kiepski, warunki ok.Tydzień po mnie BiB rodziła w Siemiradzkim.opisywała tu na forum wszystko.
A Kopernik i Żeromski nie dają takich możliwości? Jak oceniasz cc na ujastku bo mnie chyba właśnie to czeka