PODKARPACIE
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyleżałam ostatnio w szpitalu, ale nie w profamilii, i położna której przyjaciółka- też położna- pracuje właśnie w profamilii i odradzała,podobno przereklamowany szpital i mało chętne do pomocy położne, zostawią Ci dziecko po urodzeniu i radz sobie sama. ale ile w tym jest prawdy to nie wiem.
-
Minęły dwa tygodnie i 3 dni i dopiero teraz mam chwilę żeby wszystko opowiedzieć. Zaczęło się od tego, że poszłam w 37/38 tyg na wizytę do swojego lekarza i miałam odebrać ostatnie wyniki badań krwi, moczu. Dodam, że od tygodnia miałam strasznie spuchnięte kostki. Położna wydała mi wyniki i zmierzyła ciśnienie. I tu już mnie coś zaniepokoiło: wysokie ciśnienie 140/90 i wyszło białko w moczu. Do 38 tygodnia wszystkie wyniki miałam wzorowe i ciśnienie również. Lekarz uspokoił mnie, że ilość białka nie jest duża i czasami się to zdarza, ale kazał kontrolować ciśnienie w domu i jeśli będzie większe niż 140/90 mam natychmiast zgłosić się do niego z powrotem.
Na drugi dzień ciśnienie było już 180/140. Jak najszybciej udałam się do lekarza, zostałam przyjęta bez kolejki. Lekarz natychmiast wypisał skierowanie do szpitala w Nowej Dębie (Odział położniczy w Tarnobrzegu był nieczynny, a tu właśnie chciałam rodzić). Od razu zadzwonił do lekarza który miał tam dyżur i poinformował o zaistniałej sytuacji, mówiąc mi, że prawdopodobnie będę miała dzisiaj cesarskie cięcie, ponieważ ciąża jest donoszona, dzidziuś wg USG waży 3350 i mogę rodzić. Oczywiście miałam już ze sobą torby na wszelki wypadek i razem z mężem pojechaliśmy do Nowej Dęby. Bałam się okropnie, cała się trzęsłam i mówiłam mężowi, że nie jestem jeszcze gotowa, żeby zobaczyć naszą córeczkę.
Po przyjęciu wieczorem na oddział zostałam poproszona na badanie ginekologiczne które wykonywał lekarz będący tam na dyżurze. Powiedział, że na razie żadnego cesarskiego cięcia nie będzie bo oni muszą zrobić badania i obserwować co będzie dalej. Dodam, że powiedziałam lekarzowi, że chcę rodzić siłami natury jeśli to możliwe. Zrobił mi taki masaż szyjki macicy, że nie zapomne tego do końca życia. Trwało to krótko, ale ból był nie do opisania. Jak wyszłam z gabinetu to byłam blada jak ściana i w szoku. Lekarz powiedział, że obruszał mi tam i może to spowoduje, że dostanę skurczy i zacznę rodzić w nocy. Niestety nic takiego się nie stało. Rano poproszono mnie znowu do gabinetu, tym razem była już lekarka i była bardziej delikatna przy badaniu. Powiedzieli mi,że tak czy inaczej musimy ciążę zakończyć bo białko w moczu wzrasta, ciśnienie mimo podawanych leków jest nadal wysokie i spróbujemy jeszcze założyć cewnik Foleya, który ma za zadanie rozwierać szyjkę. Bardzo sugerowali się tym, że powiedziałam, że chce rodzić naturalnie. Zakładanie tego gówna tez bolało jak nie wiem co i do tego wisiała mi taka rurka między nogami jak siusiak. Chodziłam z tym cały dzień i noc. Rano znowu badanie i balonik zrobił robotę, rozwarcie na 7 palców, więc decyzja o podłączeniu oksytocyny i miały wystapic tylko skurcze i rodzimy. Przygotowano mnie do porodu, zrobiono lewatywę, podłączono do kroplówki i KTG. Po 45 minutach przyszedł lekarz i powiedział, że zapis jest zawężony i nie będą dłużej ryzykować bo może sie cos stać maleństwu. W 5 minut byłam już na sali operacyjnej. Podano mi znieczulenie w kręgosłup i zaczęła się operacja. Ola urodziła się owinięta cała pępowiną, jeszcze chwila i groziła mi rzucawka i a dziecku obumarcie. Na całe szczęście wszytko dobrze się skonczyło. Mała urodziła się zdrowa jak ryba, dostała 10 pkt i ważyła 2700. Może gdyby zrobili mi USG w szpitalu po przyjęciu to by to widzieli, tego nie wiem.
Po tym jak przestało działać znieczulenie to był jakiś koszmar. Ból nie do zniesienia mimo silnych leków przeciwbólowych. Pierwsze wstanie z łóżka z położna, myslałam, że umrę z bólu. Musiała mnie zaprowadzić do łazienki, umyć i pomóc mi się ubrać. Nie miałam siły zajmować się maluszkiem bo rana strasznie mnie bolała. Przez to teraz muszę odciągać mleko bo mała pierwszą dobę zajmowały się położne które karmiły ją z butelki, a potem juz za pierona nie chciała złapać cyca i tak jest do dziś. Teraz minęły dwa tygodnie i czuje się dobrze, choć mam kłopoty z ypróżnianiem się, kichnięciem i kaszlnięciem, ale jak patrze na mojego aniołka to przetrwałabym to jeszcze raz. Jak wieczorem zamykam oczy widzę stół operacyjny i pamiętam każdy szczegół z tego dnia.
A teraz o personelu. Lekarze naprawdę w porządku. Położne super, sympatyczne i bardzo miłe. Ogólnie robią wszystko lekarze na tym oddziale żeby kobieta rodziła naturalnie, ja chciałam, ale uważam, że z moimi dolegliowsciami i grożącym niebezpieczeństwie powinni zrobić mi CC zaraz po przybyciu do szpitala bo ryzyko było duże, mimo to 3 dni próbowali wywołać poród naturalnie. Słyszałam też jak rodziły dwie Panie naturalnie bo leżałam obok porodówki. Takiego krzyku nie słyszałam nigdy w życiu. Jakby obdzierali ją ze skóry na żywca, więc juz sama nie wiem czy ta cesarka nie była lepsza, chociaż chciałam spróbować naturalnie, chociaż dlatego, żeby po porodzie móc zająć się dzieckiem, czego nie mogłam. Panie z noworodków też bardzo fajne, tylko jedna była taka niemiła. Jedzenie też bardzo dobre. Czyste sale, schludne łazienki. Z czystym sumieniem mogę polecić ten szpital. Wiem jednak, że jesli trafiłabym do szpitala w Tarnobrzegu nikt nie sugerowałby się tym, że chce rodzic naturalnie tylko widząc moje wyniki od razu skierowano by mnie na CC. Także mój poród nie należał do łatwych z racji tego, że najadłam sie strachu, że mojemu dzieck coś zagraża. Nikomu nie życze takiego porodu. Wiem już, że to jest moje pierwsze i ostatnie dziecko, bo nigdy nie przeżyłabym tego raz jeszcze. Tą perełkę będę kochała najbardziej na świecie i będzie miała wszystko Także pozdrawiam przyszłe mamy. W razie jakichkolwiek jeszcze pytań, jesli będę miała czas odpowiem. -
nick nieaktualnyEwelcia, ja nie nie wiem czy my nie leżałyśmy na jednej sali na ginekologii, ja przyszłam w czwartek wieczorem a Ty w piątek rano poszłaś rodzić. a później z Justyną odwiedzałyśmy Ciebie i małą na oddziale!
i dzięki za szczegółowy opis, aj po pobycie co do personelu też nie mam żądnych zastrzeżeń
a strachu przy porodzie współczuje i mam nadzieję ze mnie to nie spotka.
-
nick nieaktualnyMały, mały:) taki zbieg okolicznosci..
Czuje się dobrze, Ty wyszłaś wtedy w niedziele a nas do środy trzymali i jeszcze się zastanawiali czy mnie wypuścić bo szyjka dosyć krótka.Ale tydzień po wyjściu bylam na wizycie i się poprawiło, tyle że większość czasu leżę. Wczoraj znowu miałam skurcze, ale po no spie, magnezie i prysznicu przeszły, także pewnie takie straszaki, chociaż gdyby mąż w pracy nie był to byśmy pojechali do Deby, bo był okres że były nawet co 5 minut ale mało bolesne.
a jak malutka? jak sobie radzicie? zazdroszczę Ci że masz już małą przy sobie i poród za Tobą -
nick nieaktualnyMy już po 17.09 na świat przyszła Helenka:) 3300 g i 57 cm, rodziłąm w Tarnobrzegu.porod wspominam bardzo dobrze,na szczescie szybki i bez komplikacji. gorzej z połogiem. podczas porodu rozeszło mi się spojenie i pierwsze 2-3 dni leżałam jak kłoda. w sumie spedziliśmy tydzień w szpitalu.ale mała kruszynka rekompensuje ten ból który przeszłam.
ogólnie mimo różnych opinii na temat porodówki w Tarnobrzegu ja jak najbardziej polecam! personel bardzo miły a położna która odbierała poród- cudowna, odwiedzała nas jeszcze chyba 2 razy na oddziale po porodzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 września 2015, 08:37