Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Gdy dowiedziałam się że Blanka nie żyje popadlam w rozpacz a tu jeszcze trzeba urodzić. Moja mama wtedy powiedziała do mojej siostry że jak ja sobie poradzę przecież ja taka krucha warazliwa? I wtedy moja siostra powiedziała "mama ona z nas wszystkich jest bardzo silna psychicznie i sobie poradzi " i coś w tym Dziewczyny jest... nie spodziewalam się że ja taka silna jestem i poradziłam sobie z tym wszystkim sama. Miałam wsparcie rodziny ale sama sobie wszystko poukladalam w głowie. Blanka umarła to jest fakt i musiałam nauczyć się żyć bez niej nie miałam innego wyboru. Jest w moim sercu i zawsze będzie jednak szłam do przodu bo tylko tak mogłam coś osiągnąć...Mama Blanusi
Blanka 19.04.2017 [*] 40tc
Nikodem 15.01.2019 ❤ -
McBeal, chcialabym odniesc sie do Twojego wczorajszego wpisu i podzielic sie moimi przemysleniami.
Ja Cie rozumiem, probuje wcielic sie w Twoje polozenie i naprawde ciezko jest mi sobie wyobrazic, ile musisz miec w sobie rozpaczy, zalu, rezygnacji, a zarazem ile sily i wytrwalosci, zeby sie nie poddac i walczyc dalej. Mysle, ze latwiej jest sie kobiecie pogodzic z tym, ze prawdopodobnie juz nie zostanie mama, bo pomimo wielu prob, lat nie moze zajsc w ciaze, jezeli nigdy nie przezyla ciazy, nie urodzila, nie miala na rekach dziecka (umarlego czy tez zywego), niz kobiecie po stracie dziecka, ktora na dodatek nie ma jeszcze zywych dzieci tu na ziemi. Jesli ktos tego doswiadczyl, to uwazam, ze niczym innym nie da sie zastapic pragnienia posiadania dziecka i ukoic instyktu macierzynskiego, ktory tak naprawde umocnil sie w tym momencie, kiedy przyszlo na swiat dziecko (zywe czy tez martwe).
Ja tak mialam. Musze przyznac, ze kiedys nie chcialam miec dzieci a co najwyzej jedno. Nie wiem, czemu tak mialam, moze dlatego, ze tata umarl, jak bylam dzieckiem i widzialam, jak bylo mamie ciezko, chociaz bardzo sie starala, zeby nam niczego nie brakowalo, ale ona poswiecila swoje zycie dla nas. Po mojej stracie, moglabym sobie teraz wyobrazic nawet trojke dzieci a kiedys z trudnoscia jedno. Ja to nazywam ironia losu.
Uwazam, ze teczowa ciaza i teczowe macierzynstwo jest w duzej mierze lekarstwem, nie jest co prawda lekartswem na to "cale zlo" jak napisala Mama Malwininki, ale jest w duzej czesci lekiem na ukojenie bolu, rozpaczy, jakie pozostawilo po sobie dziecko, ktore odeszlo. Ale oczywiscie nie jest lekiem, zeby zapomniec o dziecku, ktore umarlo i zastapic go nowym. Bo tego nie da sie zrobic. Ale powiedzcie dziewczyny, czy jezeli teczowa ciaza nie bylaby forma terapii po stracie, to czy ktoras z aniolkowych mam tak szybko po porodzie (zaledwie kilka miesiecy po) zdecydowalaby sie na kolejna ciaze i macierzynstwo, jezeli jej poprzednie dziecko by zylo. Ja na pewno nie.
Podkreslam, ze to jest tylko moje zdanie i moje odczucia.
MCBeal, zycze Ci naprawde, zebys sie nie poddala i walczyla o swoje szczescie. Ja Ci kibicuje. Czytalam kiedys artykul o kobiecie, ktora w wieku 40 lat stracila pierwsze dziecko podczas porodu. O kolejne dziecko walczyla piec lat, miala ponad 15 sztucznych zaplodnien. Udalo jej sie w koncu, w wieku 46 lat urodzila drugie teczowe dziecko. Powiedziala, ze nigdy by sie nie poddala, bo jesli by to zrobila i nie urodzila drugiego zywego dziecka, to nigdy by sie w miare nie pozbierala po smierci pierwszego.K.k.92 lubi tę wiadomość
(*) 07.2018 córeczka aniołek, 41 tc. -
Mamo Blanusi masz święta rację. Nie poddałaś się i masz tego efekt. Syna. Chociaż w sercu zawsze będę nasze Aniołki musimy przejść tą trudną drogę. Dla nich. Dla siebie. Dla naszych ziemskich dzieci.Mama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015
-
Dziewczyny, gdyby ktoś kiedyś (wcześniej, przed śmiercią mojego syna) powiedział mi, że tak się stanie, a ja dam radę z tym żyć, odpowiedzialabym, że nigdy w życiu! Że prędzej bym że sobą skończyła , bo nie udzwignęłabym takiej straty. A dziś po tym co mnie spotkało, żyje i "jakos" funkcjonuje. Staram się, jak mogę by nauczyć się z tym żyć! Wcześniej miałam się za osobę bardzo słaba psychicznie i fizycznie. Uważałam, że pewnych "rzeczy", czy "sytuacji" nie potrafiłabym udźwignąć na swoich barkach. Dzisiaj wiem, że jestem o wiele silniejsza kobieta niż mi się wydawało! Wiem, Że w życiu już nic gorszego mnie spotkać nie może. Przeżyłam najgorsze co mogłam, pochowałam własne dziecko, które tak bardzo pragnęłam mieć przy sobie. Dlatego wiem, że nic nie jest w stanie mnie już złamać. A może jedno.. kolejna taka strata, której mam nadzieję nigdy więcej nie doświadcze. Wiem też, że mój mąż jest najwspanialszym człowiekiem na świecie, na którego zawsze mogę liczyć. Dzięki niemu i dla niego powoli podnoszę się z tego wszystkiego, odbijam się od dna , by móc walczyć dalej z tym parszywym życiem. Fakt, że gdyby nie mąż, być może ja odpuściłam bym kolejna ciążę, ale kocham Go i wiem, że on bardzo pragnie dziecka, dlatego zrobię wszystko byśmy mogli być jeszcze szczęśliwi!
PM, bardzo mi się podoba Twój wpis i absolutnie się z nim zgadzam.Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
nick nieaktualnyCześć dziewczyny,
Ja również zanim przyszła na świat Ala praktycznie nie myślałam o dzieciach. Mówiłam: jak będzie to będzie, ale bez nich też jest spoko. Nie mówiąc o tym, że z roku na rok odkładaliśmy rodzicielstwo na potem. Tak się złożyło, że zaszłam w ciążę. I większość jej czasu dłużyło mi się niemiłosiernie. Ciąża była bezproblemowa i miałam wrażenie, że jestem w niej wieki i nie mogę robić tego co lubię. Dopiero pod koniec poczułam, że jest tam mała istotka, którą tak bardzo chciałabym poznać. I wszystko się spier... Świat legł w gruzach. Po porodzie wiedziałam, że muszę jakoś zapełnić tą ogromną wyrwę w sercu. I że koniecznie chcę zostać mamą żywego dziecka. I w tym kontekście tęczowa ciąża nie jest lekarstwem. Przynajmniej dla mnie. Bo jak zobaczyłam 2 kreski na teście, to oprócz radości i strachu dopadło mnie jeszcze jedno uczucie: że przecież nic się nie zmieniło, dalej nie ma mojej córki, dalej za nią tęsknię, dalej jestem matką dziecka na cmentarzu. I to wszystko dalej tak samo boli.
Po takich przeżyciach jak nasze, dla większości chyba tęczowe macierzyństwo staje się priorytetem. Ja cały czas zadawałam sobie pytania, czy będę mogła mieć dzieci? Czy nie będziemy mieć teraz problemu? I pod tym kątem rzeczywiście tęczowa ciąża jest lekiem. Bo nie muszę się już o to martwić, bo zobaczyłam kolejny cel na horyzoncie i pomalutku spełniam swoje największe marzenie.
Pozdrawiam was serdecznie i życzę dużo siły
-
PM ja tak bo bardzo długo starałam się o pierwszą ciążę i to było moje marzenie i będąc w pierwszej ciąży mówiłam do męża że za niedługo chce starać się o drugie. No może ja jestem inna. Ale wiem jak boli każdy miesiąc niepowodzeń bardzo boli. I tak samo druga ciąża jest spełnieniem marzeń choć inna bo boje się o każdy dzień w tamtej każdy dzień był beztroski.
Dziewczyny ja pomału rozważam usunięcie konta wogole bo mam dziwne wrażenie że zaczyna się jakoś robić nie fajnie jakbym zaczynała się tu czuć winna, że jestem w ciąży i rozpoczął się sąd nad całym tęczowym macierzyństwem. Jakbym nie miała do tego prawa. I zastanawiam z czego to wynikło. Dla mnie to jest ciężki czas napewno nie terapia bo na terapię chodzę co tydzień żeby poradzić sobie z lękiem i żeby ten nowy etap w życiu zacząć silniejszą i nie obciążyć moją traumą dziecka które ma przyjść.
Z jednym się zgodzę ze każda kobietą jednak rządzi instynkt macierzyński w mniejszym lub większym stopniu prędzej czy później chce zostać matką. Ale ja to rozgraniczam dla mnie pierwsze dziecko było pierwszym drugie jest drugim.
Narazie się jeszcze wytrzymam bo jest też tu dużo miłych wpisów i dużo dało mi to forum ale zaczynam mieć mieszane odczucia i chce teraz się wyciszyć i uspokoić bo muszę teraz dbać nie tylko o siebie a staje się to dla mnie trochę przykre i zaczynam żałować że się przyznałam do ciąży. Nie wiem może to tylko moje odczucia albo hormony.
I znów podkreślę ze to moje zadanie i nie chcę nikogo urazić.Mama Malwinki lubi tę wiadomość
-
No co Ty Ewelin przecież jesteśmy tu wszystkie razem.. Może faktycznie w ostatnich dniach było tu trochę nerwowo, też to odczulam, ale nikt nie może się czuć winny że jest w ciąży.. Nie mamy wpływu kto na jakim jest etapie czy w żałobie czy w staraniach..
My o pierwszą ciążę zaczęliśmy starać się 1,5roku po ślubie wcześniej obawiałam się że dziecko zabierze mi meza(wiem głupie myślenie) ale nie chciałam się nim dzielic nawet z dzieckiem.. Staraliśmy się 7 msc, już miałam schizy że czemu się nie udaje.. Potem się udało i nawet nie pomyślałam że coś może być nie tak.. Po zrobieniu testu chciałam wszystkim powiedzieć z radości.. W tej już było zupełnie inaczej, najchętniej bym to zataiła na 9 mscyAntoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :* -
Ewelin234, wydaje mi sie, ze to wszystko zle odebralas, moj wpis zawieral tylko i wylacznie moje zdanie i moje odczucia i jesli masz inne zdanie na ten temat, to ja je szanuje i na pewno nie obwiniam Cie, ze jestes w ciazy. Wrecz przeciwnie fajnie, ze Ci sie szybko udalo zajsc w druga ciaze.
Ja tez od miesiecy chodze co tydzien na terapie do psychologa, chodze do psychiatry, na ergoterapie, ale uwazam, ze mi osobiscie nic tak by nie pomoglo, jak teczowa ciaza i teczowe macierzynstwo. Tym bardziej, ze moj wiek niestety nie jest moim sprzymierzencem ale to tylko moje zdanie.Miśka_11 lubi tę wiadomość
(*) 07.2018 córeczka aniołek, 41 tc. -
Ewelin to chyba jednak w dużej mierze hormony. Przecież każda z nas jest inna, mamy różne doświadczenia, różne wsparcie, inna drogę do macierzyństwa i jesteśmy na różnych etapach stąd na pewno różnice w poglądach. Myślę, że może warto wypowiadać się właśnie w swoim imieniu i mówić o swoich odczuciach, bo czasami padają ogólne stwierdzenia do wszystkich, które chyba były przyczyną tej sytuacji. Na pewno wszystkie nas tutaj łączy ta sama olbrzymia strata i marzenie o tęczowych dziecku, więc chyba nie ma co się gniewać. Dla jednych ciąża będzie lekarstwem a dla innych tylko plastrem na złamane serce, chyba nie ma co tego rozważać, bo to juz kwestia osobista.
A jeśli chodzi o Wasz błogosławiony stan to wręcz trochę zazdroszczę i szczerze gratuluję. Szczerze Wam powiedziałam, że pewne tematy były dla mnie bolesne, ale sama informacja o ciąży po stracie to coś co dało mi właśnie nadzieję i wierzę, że i ja niebawem będę mogła zacząć nowy rozdział.11.2018 - poród przedwczesny 25 tc - ❤️Marcelinka [*] ❤️- niewydolność szyjki macicy
05.2020 - badania immunologiczne: KIR AA, HLA-C C2C2 -> IVF + Accofil, encorton, heparyna, acard
09.2020 - start IVF Invicta - krótki protokół - >1 BL->ET 4.1.1😢
02.2020 - 2IVF - krótki protokół -> 1BL-> ET BL 3.2.2😥
07.2021-3IVF Novum-> ET + ❄️❄️❄️❄️, 10dpt -0,15 mlU/ml😔
01.09.2021-scratching endometrium
06.10.2021 - crio blastki 5.1.2 - 8 dpt beta 171,3 mlU/l, 12 dpt - 1343,00 mlU/l, 20 dpt - 25352,00 mlU/l, 27dpt - ❤️
16tc - 160 g szczęścia
19 tc - 340g naszego Kubusia 🥰
24 tc - 780g szczęścia
29 tc - 1330g szczęścia
32tc - 1780g ❤️❤️❤️
36tc - 2800g naszego syneczka
38 tc - Kubuś jest z nami ❤️ 3500g, 54 cm -
marzusiax wrote:Dziewczyny Któraś z was pisała że u dziecka wyszedł parwowirus. To badanie było robione na NFZ?
Ja pisałam. U mojego Michałka wyszedł parwowirus. Badanie było na NFZ, robione w czasie mojego pobytu w szpitalu. Krew dziecka była pobrana przy okazji transfuzji doplodowej.Robert - 20.04.2012
Filip - 27.08.2013
Michałek - Aniołek 10.07.2015 [*] (31tc)
Aniołek 26.07.2017 [*] (10tc)
Szymonek - Aniołek 05.12.2018 [*] (26tc) -
Mysle, ze powinnismy zostawic ten temat, "czy teczowe macierzynstwo jest lekarstwem". Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Bo zapewne ile mam, tyle roznych opinii. Kazda z nas jest inna, kazda inaczej to odbiera i kazda z nas wie najlepiej, co jej pomaga, kazda ma inny sposob, rytual, metode, forme terapii, zeby przetrwac ten ciezki czas i jakos sie pozbierac i dalej zyc, po tym co nas spotkalo. W sumie to wszystkie mamy tutaj ten sam cel, poradzic sobie po stracie, wzajemnie sie wspierajac, zeby powoli znowu stanac na nogi i moc dalej zyc. I niech kazda mama sama zdecyduje, co jest dla niej najlepsze i czego potrzebuje.
aZg, Miśka_11, K.k.92 lubią tę wiadomość
(*) 07.2018 córeczka aniołek, 41 tc. -
Przepraszam, że tak z innej beczki. Ale czy badnie na zespół antyfosfolipidowy robi się tylko raz (Tak jak badanie kariotypu) czy należy je za jakiś czas powtórzyć?
Ja mam tego hematologa dopiero w maju i nie wiem czy mogę to badnie już teraz zrobić czy poczekać. Długo czeka się na wynik?Wiadomość wyedytowana przez autora: 1 lutego 2019, 21:58
Mama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015 -
Wiecie, jak jechałam windą na oddział urodzić mojego Synka wiedząc już, że nie żyje, czułam się taka samotna. Miałam wrażenie, że jestem jedyną osobą na świecie, której zmarło w brzuchu dziecko. Już po porodzie na sali zaczęłam szukać wszystkiego w internecie i znalazłam ten wątek. Nic mi tak wtedy nie pomogło. To poczucie, że są inne Mamy, i one żyją po tym dalej, walczą. Przez 3 tygodnie ciągle czytałam. Gdy napisałam dostałam takie wsparcie, jakiego nikt nie potrafił mi dać. Ich słowa, uczucia, miałam wrażenie, że siedzą mi w głowie. I to jest siła tego wątku. To poczucie, że choć żadna nie chciała tu być to jesteśmy razem i razem zmagamy się z tym naszym losem.
PM, Mildred, Agnieszka90, Agnieszka90, Agnieszka90 lubią tę wiadomość
Córeczka - 2015
Synek - [*] 37tc - 2017
Synek - 2018 -
Do pewnego czasu wszystkie byłyśmy tutaj dla siebie wsparciem, a zarazem nadzieja na lepsze jutro. Nigdy od nikogo nie otrzymałam takiego wsparcia, jak od Was! Tylko matka, która straciła swoje dziecko zrozumie druga matkę w takiej samej sytuacji. Dlatego "lubiłam" tutaj zaglądać i dzielić się z Wami swoimi obawami, przemyśleniami, wiedziałam że zawsze mogę Was o wszystko zapytać, że nie zostanę "wyśmiana" i uznana za "wariatkę" zadając choćby i "najgłupsze" pytania.
Mega źle odebrałam tutaj pewien wpis od którego wydaje mi się (podkreślam MI!) wszystko zaczęło się tutaj dziwnie "psuć". Nagle pojawiły się pretensje Bóg wie o co, jakieś podświadome wbijanie szpileczek jedna drugiej. Od razu dało się zauważyć, że coś jest nie tak. Nie chce nikomu narzucać swoje zdania, nie chce też aby ktoś próbował narzucać mi swoje. I jakoś do "tej" pory się to udawało. Każda mogła bez żadnego osadzania swobodnie się tutaj wypowiadać, aż nagle nastąpiło BACH i wszystko się zmieniło. Naprawdę szczerze dziewczyny nie wyobrażam sobie mieć do którejś z Was pretensji o to, że jesteście w ciąży! A wiecie dlaczego ? Bo żadna wiadomość o ciąży i szczęśliwym rozwiązaniu serio żadna!nie sprawia mi tyle radości co te obwieszczane tutaj. Gdyby nie Wasze tęczowe ciążę i rodzicielstwo już dawno przestała bym wierzyć, że po czymś takim może zaświecić jeszcze słońce . Dlatego podobnie, jak Ewelin234 przemknęło mi przez głowę, żeby się stąd ulotnić, bo odnoszę wrażenie, że tutaj powinnam się czuć winna nawet za to, że jestem już na innym etapie żałoby. Przed każdym postem muszę się zastanawiać, czy to albo tamto napisać, czy może ktoś będzie miał inne zdanie, inny etap żałoby inne poglądy i odbierze to jako atak i wynikną z tego jakieś nieporozumienia. "Wcześniej" wchodziłam tutaj i bez żadnych przemyśleń mogłam napisać to co w danym momencie czuje, myślę itd. teraz jest mi trudno tak zrobic, bo nie wiem, jak ktoś zareaguje na mój wpis.
Przepraszam dziewczyny, ale musiałam to z siebie wyrzucić, bo już od kilku dni nie dawało mi to spokoju... Napięcie idzie tutaj naprawdę szybko wyczuć.
Życzę Wam wszystkim, jak i samej sobie wszystkiego dobrego!PM, Ewelin234, Mama Malwinki, K.k.92, Agnieszka90 lubią tę wiadomość
Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
nick nieaktualnyAnia33, mi lekarz powiedział, że te badania najwcześniej należy zrobić po min 8 tygodniach od porodu. Jeżeli któreś przeciwciała wyszłyby ponad normę powinno się powtórzyć badanie po kolejnych 2 miesiącach. Tak więc z badaniami powinnaś się wyrobić do maja.
Dziewczyny, co do żalu wylanego tutaj, może odpuścmy sobie. Pisząc i czytając tylko suche posty, nie widząc drugiego człowieka, czasem łatwo odebrać coś negatywnie. A nie wierzę, że ktokolwiek tutaj miał złe intencje. -
Makakus, A właśnie żaden lekarz mi nic nie powiedział. Tak bym je zrobiła 8 tyg po porodzie. Ale powiedz mi jak np zrobię je teraz i powtórzę w maju to da to coś czy nie ma sensu teraz tego robić. Sorry że pytam ale jestem zielona w tych sprawach, A lekarze mi mówią że należy to zbadać i koniec. I tyle co wiemMama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015
-
nick nieaktualnyWiesz co, ja też żadnym ekspertem nie jestem, ale swoje badania robiłam jakoś na początku grudnia, czyli ponad 3 miesiące po porodzie. I lekarz nic nie mowil, że to za późno. Tak więc wydaje mi się, że jest tylko ta minimalna granica - 8 tyg od porodu/ poronienia.
Co do lekarzy, to w sumie wg dwóch nie miałam przeciwwskazań, ale jak się zapytałam o te badania, to dostałam wskazówki co i jak. A trzeci sam z siebie mi je zlecił. Tak więc nie trafiłam najgorzej.
Ja do tych badań mam trochę dystansu. W sensie dobrze jest je zrobić, ale z nich nie dostaniesz bezpośredniej przyczyny naszej tragedii. Np te nasze mutacje, to są tylko czynniki ryzyka, tak jak np wysoki cholesterol. I im więcej takich czynników, tym większe prawdopodobieństwo problemu z zakrzepica. I wtedy podejmuje się odpowiednią profilaktykę. -
Ania33, mi lekarz powiedzial, ze te wyniki mozna zrobic najwczesniej 3 miesiace po porodzie. Bo najpierw musi organizm wrocic do stanu przed ciaza. Ja robilam je 3,5 miesiaca po porodzie. Takze ja to tak zrozumialam, ze im dluzej sie poczeka, tym lepiej, ale ja nie mialam tyle cierpliwosci. Takze w Twoim przypadku na pewno nie jest za pozno. Jesli zrobisz je teraz i cos wyjdzie nie tak, to masz jeszcze czas do maja, zeby je po 2-3 miesiacach znowu powtorzyc. Jesli wyjdzie wszystko ok, to nie musisz ich znowu robic.(*) 07.2018 córeczka aniołek, 41 tc.
-
Dzięki PM. Mam nadzieję, że nic nie wyjdzie ale z drugiej strony jeżeli to nie będzie ten zespół cały to tak naprawdę już nigdy się nie dowiem co zabiło mojego synka. I to jest smutne. Ta niewiedza, brak jakiegoś punktu zaczepienia. Nic. Moze tak jak lekarze mi powiedzieli był to poprostu pecha. Trudno się z tym pogodzić ale muszę. Ehh.
A jak u Was? U mnie za oknem pogoda jakby wiosna miała przyjść. Słońce świeci, ptaki śpiewają, a ja sprzątam chociaż mi się nie chce . Pozdrawiam WasMama Aniołka Szymonka 33tc ur. 9.08.2018 zm.12.08.2018(*) i ziemskiej Juleczki ur.25.06.2015