w oczekiwaniu na... spadająca beta.
-
WIADOMOŚĆ
-
po prawie roku starań doczekałam sie dwóch kreseczek, ale testowa nie ciemniała, a beta pokazała poziom mizerny i do tego spadający (72 pierwsza, 69 druga). dziś 33 dc przy cyklach 24-26 dni, czekam sobie na krwawienie.
jak było u was z oczekiwaniem między nieprawidłowym wynikiem bety a krwawieniem, ile musiałyście czekać?
mi lekarz powiedział, że w ciągu dwóch tygodni się zakończy. -
Sytuacja podobna, jednak u mnie to już 3 ciąża biochemiczna. Pierwsza beta z zeszłego miesiąca 61 ,po 48 godz wynosiła 24 . Krwawienia dostałam 3 dni później. Podobno wysokość poziomu beta hcg nie ma wpływu na to czy ciąża będzie zdrowa jednak wszystkie 3 ciąże zakończone tak wcześnie miały ten pierwszy wynik taki niziutki ,natomiast ciąża która dotrwała do 10 tygodnia startowała z betą 300 . Ciekawe jak wygląda to u innych dziewczyn .3maj się ciepło.Napewno nam się uda.Ja się nie poddaję
Mamanaobcasach lubi tę wiadomość
11 ciąż biochemicznych
2 ciążę obumarłe
Allo-mlr 0%
Brak kirow implatacyjnych -
Lolkaa bardzo mi przykro czy wiadomo, jaka jest u was przyczyna, że ciąża się nie utrzymuje? mam nadzieję, że następny raz będzie tym szczęśliwym...
a ja wciąż czekam, nawet nie plamię, do tego zrobiłam test ciążowy i jest całkiem niezła krecha. nie wiem, czy mnie to cieszy, bo naczytałam się, że w ciąży pozamacicznej czasami beta spada i rośnie na zmianę... z kolei na innym wątku dziewczyny podpowiadały, że może były bliźniaki i jeden się nie utrzymał, stąd spadek bety na początku...
nie wiem, ale nie czuję się szczęśliwa. nie potrafię uwierzyć w pozytywne zakończenie tej ciąży po takich wynikach bety. -
Frufru,
zakończyło się w 7 tc ciążą pozamaciczną i laparoskopią. po początkowym spadku był prawidłowy przyrost bety ok. 2x co dwa dni aż do ponad 9000, kiedy to znaleziono ciążę w jajowodzie... żeby było bardziej skomplikowanie - przeciwnym, niż była owulacja (ciałko żółte). jajowód zachowany, stan nieznany, kiedyś to sprawdzę. teraz pół roku przerwy po laparoskopii.Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 listopada 2018, 01:03
-
nick nieaktualnyU mnie tak: przy cyklach 31:
37 dc- beta 72, prog. 11
39 dc- beta 92, prog. 5,8
41 dc- beta 158, prog. 14
45 dc- beta 117, prog. 8
Podejrzenie pozamacicznej, bez widocznego pecherzyka. Dziś przyjęta do szpitala na obserwacje z planem laparoskopii diagnostycznej i w razie znalezienia zarodka w jajowodzie- usunięciem go.
Dzisiejsza beta 97, powiedzieli że jest szansa że obejdzie się bez laparoskopii!!!
Nigdy nie sądziłam że to powiem, ani że o tym pomyśle, ale teraz moim największym marzeniem jest poronienie samoistne...
Edit:
48 DC beta urosła do 128 i dostałam silnego krwawienia. Na USG nic nie widać. Ból zwyczajny, jak przy okresie. Ponoć endumetrium cieniutkie ( a było grube), więc wygląda jak zwykły obfity okres.
51 dc- czekam na wynik bety...Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 stycznia 2019, 09:54
-
Postanowiłam napisać, bo sama szukałam takich wpisów. Pierwsze poronienie samoistne miałam trzy miesiące temu. Było tak wcześnie, że nic nie było na usg widać, więc wiadomo - tak się zdarza, natura, itd. Zaczęło się od plamienia, 7 dni od daty miesiączki (bardzo regularne, co 26 dni). Wtedy hcg wyniosło 100, na drugi dzień już 40 i za dwa, trzy dni zaczęło się krwawienie z bólami trwające 3-4 dni, potem kilka dni plamienie. To był niepełny 5ty tydzień.
Wszyscy mówili, że to "normalne", że tak bywa. Ok.
Po poronieniu samoistnym miałam okres w oczekiwanym terminie. I po tej miesiączce znowu zaszłam w ciążę, z drugiego jajnika. Plamienie pojawiło się dokładnie tego samego dnia, co poprzednim razem. Tym razem byłam od początku na luteinie (za zaleceniem lekarza, gdyż poprzednio progesteron był dość niski). Robiłam hcg - rosło dobrze, aż do pewnego momentu.Spadek normy nie był drastyczny (do 60%), więc nadzieja dalej była, choć czułam, co się stanie. Po kilku dniach od tego wyniku, plamienia w dalszym ciągu spore ciemnobrązowe nonstop. Poszłam na wizytę. Usg - pęcherzyk bez zarodka 0.5 cm, a zarodek już powinien być widoczny, płyn w zatoce Douglasa - jest krwawienie. Dobę od tego badania wydaliłam pęknięty pęcherz płodowy (wczoraj) - ból bardzo intensywny, po tym mniejszy. Krwawienie trwa dalej, bóle są, ale do przeżycia. Tutaj był niepełny 7ty tydzień.
Nie zabezpieczaliśmy się nieco ponad rok (od jesieni 2017), ale w owulacje kochamy się od kwietnia 2018.
W maju była podejrzanie lekko spóźniona/kilka dni miesiączka poprzedzona plamieniem (takim samym jakie miałam przy wspomnianych dwóch "nieudanych" ciążach - przy implantacji), plamienie wtedy miałam trzy dni, przerwa i krwawienie ciut intensywniejsze, dłuższe i ciut bardziej bolesne niż zwykle. Nie wliczam tego w moje "niepowodzenia", choć wiem, że to to, gdyż nie było to potwierdzone badaniami.
Przede mną i mężem diagnostyka. Mam chorobę autoimmunologiczną - łuszczycę, i tutaj coś może być na rzeczy.
Mam teraz bardzo dobra gin i naprawdę jestem, paradoksalnie, dobrej myśli.
Wpis mam wrażenie, że jest oschły, ale chciałam na bieżąco zamieścić, bo sama szukałam takich informacji i ciężko było je znaleźć.fiorella82 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnygagatto wrote:Postanowiłam napisać, bo sama szukałam takich wpisów. Pierwsze poronienie samoistne miałam trzy miesiące temu. Było tak wcześnie, że nic nie było na usg widać, więc wiadomo - tak się zdarza, natura, itd. Zaczęło się od plamienia, 7 dni od daty miesiączki (bardzo regularne, co 26 dni). Wtedy hcg wyniosło 100, na drugi dzień już 40 i za dwa, trzy dni zaczęło się krwawienie z bólami trwające 3-4 dni, potem kilka dni plamienie. To był niepełny 5ty tydzień.
Wszyscy mówili, że to "normalne", że tak bywa. Ok.
Po poronieniu samoistnym miałam okres w oczekiwanym terminie. I po tej miesiączce znowu zaszłam w ciążę, z drugiego jajnika. Plamienie pojawiło się dokładnie tego samego dnia, co poprzednim razem. Tym razem byłam od początku na luteinie (za zaleceniem lekarza, gdyż poprzednio progesteron był dość niski). Robiłam hcg - rosło dobrze, aż do pewnego momentu.Spadek normy nie był drastyczny (do 60%), więc nadzieja dalej była, choć czułam, co się stanie. Po kilku dniach od tego wyniku, plamienia w dalszym ciągu spore ciemnobrązowe nonstop. Poszłam na wizytę. Usg - pęcherzyk bez zarodka 0.5 cm, a zarodek już powinien być widoczny, płyn w zatoce Douglasa - jest krwawienie. Dobę od tego badania wydaliłam pęknięty pęcherz płodowy (wczoraj) - ból bardzo intensywny, po tym mniejszy. Krwawienie trwa dalej, bóle są, ale do przeżycia. Tutaj był niepełny 7ty tydzień.
Nie zabezpieczaliśmy się nieco ponad rok (od jesieni 2017), ale w owulacje kochamy się od kwietnia 2018.
W maju była podejrzanie lekko spóźniona/kilka dni miesiączka poprzedzona plamieniem (takim samym jakie miałam przy wspomnianych dwóch "nieudanych" ciążach - przy implantacji), plamienie wtedy miałam trzy dni, przerwa i krwawienie ciut intensywniejsze, dłuższe i ciut bardziej bolesne niż zwykle. Nie wliczam tego w moje "niepowodzenia", choć wiem, że to to, gdyż nie było to potwierdzone badaniami.
Przede mną i mężem diagnostyka. Mam chorobę autoimmunologiczną - łuszczycę, i tutaj coś może być na rzeczy.
Mam teraz bardzo dobra gin i naprawdę jestem, paradoksalnie, dobrej myśli.
Wpis mam wrażenie, że jest oschły, ale chciałam na bieżąco zamieścić, bo sama szukałam takich informacji i ciężko było je znaleźć. -
Nie zrozumiałam źle Twojego polubienia:) każda historia jest inna. Wczoraj powiedziałam o wszystkim mojej teściowej, odebrała to tak jak tego potrzebowałam. Przy okazji opowiedziała mi kilka historii ze swojego otoczenia, w tym o kobiecie, która po ponad 10 latach leczenia niepłodności (nie znam szczegółów) w wieku 46 lat naturalnie zaszła w ciążę i urodziła zdrowe dziecko.
Dzisiaj zrobiłam badanie krwi(dwa dni od wydalenia pęcherza płodowego) po tygodniu od ostatniego: tydzień temu hcg - 526, dzisiaj 146; tydzień temu progesteron 34, dzisiaj 2,4.
Jak skończy się proces poronienia zaczniemy pełną diagnostykę.
Z pewnością napiszę tutaj co się dowiedziałam.
@fiorella82 mam nadzieję, że lekarze jak najszybciej rozwiążą Twoją zagadkę.. Niepewność i czekanie to ostatnie czego nam potrzeba, a nadzieja jest i będzie, współczesna medycyna również, ale czasami trzeba lekarzom się troszkę narzucać oraz ufać swojej intuicji.Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 stycznia 2019, 21:18
-
Dwa dni po poprzednim poście, we środę wieczorem, po wysłaniu sms do mojej gin (niepokojący dość silny ból brzucha jak przy ostrym zapaleniu pęcherza i pobolewanie z prawej strony, przez który momentami nie mogłam się wyprostować) kazała mi się zgłosić na izbę przyjęć, akurat miała dyżur. Usg - podejrzenie ciąży pozamacicznej, przyszedł drugi gin i potwierdził. Miałam już krwotok, więc w trybie pilnym na stół operacyjny. Hcg mi podskoczyło od poprzedniego badania do 200. Musiałam kilka godzin odczekać, bo zjadłam kolację. Zoperowali. Prawy jajowód rozerwany przez krwiak "wielkości piłki do tenisa", który narósł w miejscu ciąży plus pół litra wolnej krwi. Podobno gdybym się nie zgłosiła mogłam się już nie obudzić. Jajowód uratowany, ale mnie to nie cieszy. Póki co z badań wyszły mi jakieś przeciwciała przeciwjądrowe. Biorąc powyższe pod uwagę muszę sobie znaleźć inny wątek.
-
nick nieaktualnygagatto wrote:Dwa dni po poprzednim poście, we środę wieczorem, po wysłaniu sms do mojej gin (niepokojący dość silny ból brzucha jak przy ostrym zapaleniu pęcherza i pobolewanie z prawej strony, przez który momentami nie mogłam się wyprostować) kazała mi się zgłosić na izbę przyjęć, akurat miała dyżur. Usg - podejrzenie ciąży pozamacicznej, przyszedł drugi gin i potwierdził. Miałam już krwotok, więc w trybie pilnym na stół operacyjny. Hcg mi podskoczyło od poprzedniego badania do 200. Musiałam kilka godzin odczekać, bo zjadłam kolację. Zoperowali. Prawy jajowód rozerwany przez krwiak "wielkości piłki do tenisa", który narósł w miejscu ciąży plus pół litra wolnej krwi. Podobno gdybym się nie zgłosiła mogłam się już nie obudzić. Jajowód uratowany, ale mnie to nie cieszy. Póki co z badań wyszły mi jakieś przeciwciała przeciwjądrowe. Biorąc powyższe pod uwagę muszę sobie znaleźć inny wątek.
Mogę zapytać jakie badania miałaś robione? Mnie póki co powiedzieli że nie ma co badać... -
Robię badania ze względu na dwa udokumentowane poronienia, bo to co mogło mieć wpływ na poronienia raczej nie mogło podobno mieć wpływu na cp. Znając siebie i tak bym zrobiła badania, może mniej. Wszystko robię prywatnie, do tego co zaleciła mi gin dodałam jeszcze kilka badań. Ale jedno co mi poleciła sprawdzić po cp to drożność jajowodów dwa trzy miesiące po laparoskopii. A inne badania to kilka parametrów tarczycowych, przeciwciała przeciwjądrowe, przeciwciała antykardiolipinowe, antygeny łożyska, antykoagulant toczniowy, kariotyp, toksoplazmoza (dwa lata temu nie miałam na nią odporności i w dalszym ciągu nie mam), dodatkowo robię protrombinę, pakiet na trombofilię, sprawdzę też w następnym cyklu hormony. Pewnie o czymś zapomniałam, mam zamiar sprawdzić wszystko co tylko możliwe.
fiorella82, paradoxus lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDzięki, ja się na razie plątam stojąc w miejscu i czekajac na zielone światło. Poza hormonami i HSG nic nie robiłam do tej pory. O dziwo CP miałam cykl po HSG, taki niefart. Zapytałam o te badania, bo zrozumiałam że dostałaś jakieś wytyczne odnośnie badań po Cp. Szukam jakichś info czy mogę jakoś wykorzystać ten czas "dochodzenia do siebie" żeby się trochę polepszyć
-
Moja gin powiedziała, że dwa trzy cykle powinnam zaczekać, zrobić hsg i po tym (jeśli będzie wszystko ok) wznowić starania, no i oczywiście zależnie od wyników badań wdrożyć ewentualnie stosowne leczenie. Inny lekarz w szpitalu mówił cztery sześć miesięcy.
Narazie o tym nie myślę, zobaczymy co będzie po wszystkich badaniach.
Na sama cp podobno może mieć wpływ ogólny stan organizmu, np palenie papierosów upośledza krążenie i ruchy rzęsek w jajowodach, alkohol też, złe/nieodpowiednie odżywianie, brak ruchu, infekcja w organizmie...
U mnie sprawę może łuszczyca komplikować, stąd przeciwciała przeciwjądrowe najprawdopodobniej. Mam stwierdzone nietolerancje pokarmowe (spotkałam się z opiniami, że same nietolerancje mogą stanowić problem, z łuszczycą u mnie napewno są powiązane) i jest mi bardzo ciężko zrezygnować z tych produktów. Podobno również i to może być przyczyną/mieć jakiś wpływ i na cp i na poronienie. Ilu lekarzy tyle opinii niestety. -
Cześć Wam. Ja właśnie leżę w szpitalu, bo prawdopodobnie jestem w ciąży biochemicznej. 23.04.20 ost. miesiączka, 03.06.20 dostałam nad ranem krwawienia, pojechałam na pogotowie. Dodam, że betę robiłam dopiero 02.06.20, bo byłam u gina i nadal nie było pęcherzyka, stwierdziła że może doszło później do zapłodnienia, bo mam cykle 28-35 dni, więc w miarę nieregularne. Beta wynosiła 122, więc wskazywała na wczesną ciążę, następnego dnia była już 112, kolejnego 91 a teraz czekam do niedzieli na kolejne badanie bety. Wczoraj niby plamiłam, wyleciały dwie krople dosłownie i bolał mnie trochę brzuch, dziś znów się pojawiła krew, ale tylko na papierze, nic nie wylatuje. Krew jest jasnoczerwona, a piersi mnie bolą jak nigdy, nawet nie mogę na brzuchu się położyć. Już nie wiem co myśleć.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 czerwca 2020, 10:35
-
Hej dziewczyny, czy ktoras z Was była w podobnej sytuacji? Jestem obecnie w 33 cyklu. Dzień przed spodziewana miesiączka zrobiłam test ciążowy (28 dc) i wyszła druga leciutka kreska. Następnego dnia beta wyniosła 29.2). 31 dc zrobiłam powtórkę bety w innej placówce diagnostyki bo do tamtej nie mogłam się dostać i beta wyniosła 32,1 czyli wzrost o ledwo 10%. Testy ciążowe wychodzą mi nadal pozytywne ale kreseczki ledwo widoczne, nie ciemnieją . Ptc tez wysoko ponad 37 stopni. Do ginekologa najwcześniej mogę iść za 3 dni. Nie mam złudzeń ze utrzyma się ta ciąża czy ktoras z Was miała podobnie? Jak długo czekaliście na okres? Czy potrzebne były leki przy tak niskiej becie?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 stycznia 2021, 15:09
Mama 35 l, 2 urwisów czeka na 3 😉
2014 córka 41 tc 3750 gr SN
2016 syn 38 tc 3210 gr SN
💔 ciąża biochemiczna 02.02.2021
3 ciąża rozpoczęta OM 11.06 długie cykle przewidywana owu 24 dc
30.07 zarodek 3 mm z widocznym ❤️
11.08 7 tc zarodek 1,13 cm 😍
26.08 10 tc 2,76 cm człowieka 🥰 -
Futuremama, dziekuje Ci Kochana za odpowiedz i wsparcie. Ogromnie to doceniam, bo naprawdę wśród znajomych nie mam nikogo z takim doświadczeniem. Niestety nie mogłam iść do tej samem placówki diagnostyki, ale widzę w opisie badania ze obydwie próbki były opracowane na maszynie tego samego typu. Zastanawiam się czy robic dalej testy aż będzie na nich biało i wtedy moc się spodziewać okresu? I czy jest w ogóle sens iść do gina w środę?Mama 35 l, 2 urwisów czeka na 3 😉
2014 córka 41 tc 3750 gr SN
2016 syn 38 tc 3210 gr SN
💔 ciąża biochemiczna 02.02.2021
3 ciąża rozpoczęta OM 11.06 długie cykle przewidywana owu 24 dc
30.07 zarodek 3 mm z widocznym ❤️
11.08 7 tc zarodek 1,13 cm 😍
26.08 10 tc 2,76 cm człowieka 🥰 -
Dziś u mnie nadal temperatura wysoko, testu nie robię. Jeśli nie dostanę 🐒 do środy to pójdę do mojej ginki, bo boje się ciąży pozamacicznej 😞Mama 35 l, 2 urwisów czeka na 3 😉
2014 córka 41 tc 3750 gr SN
2016 syn 38 tc 3210 gr SN
💔 ciąża biochemiczna 02.02.2021
3 ciąża rozpoczęta OM 11.06 długie cykle przewidywana owu 24 dc
30.07 zarodek 3 mm z widocznym ❤️
11.08 7 tc zarodek 1,13 cm 😍
26.08 10 tc 2,76 cm człowieka 🥰