Zabieg łyżeczkowania - jak wygląda?
-
WIADOMOŚĆ
-
ja jestem ponad tydzień po zabiegu więc w sumie też na świeżo, zabieg miałam 26-go maja (o ironio!) 2-3 dni w sumie było takich że miałam mocne bóle, jak miesiączkowe, lekarka mi powiedziała, ze to normalne. Poza tym pierwszego dnia mocno krwawiłam, potem jakbym miała okres, Teraz praktycznie nie krwawię, wydalam coś w rodzaju śluzu, skrzepów? ciężko powiedzieć co to jest, a 2krotnie "grudkę" o średnicy ok. 2cm (nie wiem czy ma to związek z orgazmem bo juz możemy współżyć i jakoś po paru godzinach po stosunku "wyleciało" toto ze mnie...
sam zabieg miałam robiony w znieczuleniu ogólnym.
A te bóle to się chyba biorą z tego że macica kurczy się do poprzednich rozmiarów...
-
nick nieaktualnySerdecznie witam .Nie jestem od razu piszę trollem itp ja też jestem świeżo po zabiegu , w tą sobotę miałam zabieg to była moja czwarta ciąża , mam w domu trzy szczęścia nie wiadomo co było powodem poronienia , mam przepisany antybiotyk i proszki .
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 czerwca 2016, 13:14
-
Jestem 12 dni po łyżeczkowaniu (ciąża obumarła w 8tc). Krwawienie miałam tylko kilka godzin po zabiegu, potem już tylko minimalne plamienie. W piątek byłam u lekarza, powiedział, że w macicy mam skrzep, który się nie oczyścił. Całkiem spory niestety. Mam wrócić na kontrolę za tydzień. Czy któraś z Was miała taką sytuację? U mnie podobno ujście macicy bardzo szybko się zamknęło i dlatego skrzep nadal tam jest. Mam nadzieję, że nie będę miała powtórnego zabiegu...
-
Junioer - ja krwawiłam i plamiłam bardzo długo po zabiegu, bo aż 11 dni, a 21 dnia od zabiegu ni z tego ni z owego czuje, że coś mi chlup w majtki zrobiło. Lecę do łazienki, wielka plama mocno czerwonej krwi na majtkach, tego dnia zużyłam prawie 3 podpaski, wieczorem przy kąpieli wyleciał taki brązowy dość duży skrzep i na drugi dzień już na brązowo tylko plamiłam. Sądzę, że musiała to być jakaś pozostałość po zabiegu. Normalny okres dostałam 35 dnia od zabiegu.12.12.2017 - jestem Izabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Jacqueline - mam nadzieję, że u mnie też takie "chlup" będzie i skrzep sam się oczyści. Nie uśmiecha mi się kolejny zabieg. U mnie jutro będzie dopiero 14 dni po zabiegu, więc mam jeszcze trochę czasu.
-
Mój lekarz chciał mi wywołać krwawienie , więc po przyjeździe do szpital i badaniu zaaplikował mi jakiś lek do pochwy nie wiem jak się nazywał ale po około 4 godzinach zaczęłam mieć straszne bóle i zaczęło się krwawienie potem jeszcze mnie monitorował ale ostatecznie podjął decyzję że będzie zabieg, oczywiście w narkozie. jedyne czego się nie spodziewałam i byłam bardzo zaskoczona bo uważam że powinnam być o tym poinformowana wcześniej to chwile przed uśpieniem kazali mi podpisywać papiery i zapytali co mają zrobić ze zwłokami myślałam że nikt mnie o to nie zapyta w tak wczesnej ciąży ale pytanie padło a ja zupełnie zbita z tropu poprosiłam o to co mi zasugerowali czyli oddanie do badania. Po badaniu nie czułam żadnego bólu tylko krwawiłam przez około miesiąc, następna miesiączka pojawiła się jak w zegarku.Mój Aniołek [*]9 tc 24.02.2016
-
Junioer wrote:Jestem 12 dni po łyżeczkowaniu (ciąża obumarła w 8tc). Krwawienie miałam tylko kilka godzin po zabiegu, potem już tylko minimalne plamienie. W piątek byłam u lekarza, powiedział, że w macicy mam skrzep, który się nie oczyścił. Całkiem spory niestety. Mam wrócić na kontrolę za tydzień. Czy któraś z Was miała taką sytuację? U mnie podobno ujście macicy bardzo szybko się zamknęło i dlatego skrzep nadal tam jest. Mam nadzieję, że nie będę miała powtórnego zabiegu...
tez miałam jeszcze jakieś pozostałości po zabiegu, 2 razy "wypadł" mi skrzep tak jak Jacqueline, za pierwszym razem naprawdę spory. Wydaje mi się, że miało to związek ze stosunkiem niedługo przed "wypadnięciem", w sensie skurcze macicy podczas ograzmu...
-
2 dni temu dowiedziałam się na kontrolnej wizycie że ciąża nie rozwija od 3 tygodni (rozpoczęty 10 tydzień a dzieciątko wedle usg 7 i brak akcji serca) najgorsze ze monitor od USG miałam tuż nad głową i wszystko to widziałam od początku badania a lekarz milczał. Od początku 6 tygodnia do 7 właśnie leżała w szpitalu że względu na to że bolał mnie brzuch a poprzednia ciąża była zagrożona od początku. Dzień przed wypisem miałam robione usg na którym wszystko było książkowo, beta rosła. 2 tygodnie później byłam na kontroli poszpitalnej na NFZ, a lekarz nawet mnie nie zbadał zapewniając że wszystko jest ok. Nic mnie nie bolało, nie krwawilam, jedyne co to dwu dniowa biegunka zaraz po szpitalu ( ale przepisałam to zmiana jedzenia). Do szpitala na zabieg zgodnie z poleceniem lekarza przyszłam wczoraj rano, dopochwowo dostałam jakąś tabletkę na rozwarcie po której miałam zacząć w szybkim czasie krwawic. Krwawic zaczęłam delikatnie dopiero po 9 godzinach, lekarz zbadał mnie i podczas badania coś ze mnie wyciągnął. Dostałam 2 antybiotyki w kroplowkach i o 22 wzięli mnie na zabieg. Maska 2 zastrzyki i zasnelam, obudziłam się na sali już po wszystkim. Nikt że mną nie rozmawiał, żadnego psychologa, lekarza który wyjaśnił co i jak, dali mi do wypełnienia ankiety odnośnie ciałka czy zabieram ze sobą czy zostawiam w szpitalu. dobrze ze mój narzeczony postawił się i powiedział że nie wyjdzie jeśli nie załatwia jakiegoś psychologa (a że szpital chyba nie ma to pozwolili mu zostać aż usne)Nadia 2008
* 7tc 2016
*10tc 2017
*15tc 2017
WOJTUŚ 2018
STAŚ 2019 -
Witajcie ja straxilam drugiego maluszka w 14 tc wedlog OM ale wedlog usg byl to 11 tc przez trzy tyg nie wiedzialm ze maluszek juz nie zyje 19 kwietnia poszlam na kontrolna wizyte to byl wtorek okazalo sie ze nie ma tetna maluszka zoatalam skierowana na oddzial w czwartek zostalam przyjeta nic nie krwawilam nie plamilam nie bolal mnie brzuch rano w czwartek 21 kwietnia dostalam tabletke dopochwowa na wywolanie poronienia nic sie nie dzialo w piatek rano dalo mi druga tabl i kolo 13 zaczelam krwawic dostalam skurcze jak do porodu to byla masakra o 15 zostalam zabrana na badanie czy juz mam rozwarcie okazalo sie ze jeszcze nie ale kekarz widzac moj bol podal mi oksytocyne i postanowil zeobic zabieg uslipi mnie o 15 a pol godz pozniej juz bylam na sali delikatnie krwawilam na deugi dzien zostalam wypisana ale musialam wrocic w niedziele po zastrzyk bo mam ujemna gr krwi krwawilam delikatnie tylko jeden dzien w dniu zabiegu potem delikatne plamienia .mialam przez 4 tyg unikac seksu po okresie ktory dostalam po 39 dnich poszlam do gina wszytko bylo ok zaczelismy starania dostalam nastepny okres po 35 dniach w tym cyklu juz mialam nadzieje ze sie udalo niestety okres dostalam po 29 dniach zobaczymy jak bedzie teraz mam jedna cicha nadzieje ze nie bedzie go i w maju ur drugie malenstwo
-
Cześć dziewczyny. Ja jestem po dwóch poronieniach, dwa zabiegi łyżeczkowania...
Pierwszy- listopad 2015. Krwawiłam, położono mnie na obserwacji w szpitalu. Po potwierdzeniu że z tego nic już nie będzie... podpisałam zgodę na zabieg, i kilka innych papierów. Podali mi jakąś tabletkę, nie wiem co dokładnie, i kazali leżeć w łóżku. Po krótkim czasie przyszła pielęgniarka która zaprowadziła mnie do sali zabiegowej. Usiadłam na fotelu, kręciło mi się już lekko w głowie. Przypięli mi nogi... Wstrzyknęli mi w wenflon znieczulenie i prawie natychmiast odleciałam. Pamiętam tylko zawrót głowy, czułam się jakbym bardzo szybko zjeżdżała z kolorowych zjeżdżalni. "Ocknęłam się" jakoś gdy próbowali przenieść mnie z wózka na łóżko w mojej sali. Był tam mój mąż, nie widziałam nic, tak bardzo kręciło mi się w głowie, obraz latał, położylam się na bok, bardzo chciało mi się wymiotować. Pamiętam jeszcze że płakałam bardzo ,nie mogłam się uspokoić, ciągle pytałam "czy już po wszystkim". Mąż siedział przy mnie, trzymał za rękę, płakał razem ze mną. Kiedy obraz się "uspokoił" i ustąpiło to kręcenie w głowie, chciałam tylko spać. Fizycznie czułam się super, nic kompletnie nie czułam, po zabiegu praktycznie nie krwawiłam ani nie plamiłam. Wyszłam następnego dnia rano, nie przepisano mi antybiotyku.
Drugi- wrzesień 2016. Leżałam na obserwacji w szpitalu, ponieważ nie było widać jeszcze serduszka, które już powinno być. Nagle odnotowano spadek bety. Kolejne badanie to potwierdziło. Znowu podpisywanie papierków, itd. Technicznie wyglądało to trochę inaczej niż za pierwszym razem... nie krwawiłam wcale, więc dostałam jakieś tabletki dopochwowo, na rozwarcie szyjki macicy. Po 8 godzinach leciutkich bóli zaczęłam krwawić, "coś" ze mnie wyszło, pielęgniarka to zabrała. Po chwili przyszła z tabletką, spytałam czy to już czas na zabieg, chciałam to mieć za sobą. Odpowiedziała, że to tabletka na uspokojenie. Męża ze mną nie było, chciałam być sama. Za jakiś czas przyszła po mnie pielęgniarka i zabrała na zabiegówkę. Usiadłam na fotel, przypięli mi nogi pasami. Zapytałam, czy ocknę się tutaj czy na sali. Mówiła że będą wybudzać mnie na zabiegówce. Poinformowali mnie że za chwilę po podaniu czegoś dożylnie, bardzo zaschnie mi w gardle, a następnie zacznie kręcić w głowie. I tak było. Tylko że nie było takiego odlotu jak za pierwszym razem, nie mogłam usnąć, kręciło mi się w głowie ale nie mogłam zasnąć. Później chyba zasnęłam, ale tak jakbym w pewnym momencie odzyskała jakąś przytomność, bo poczułam jakiś ból i szarpanie, do dziś nie wiem czy mi się to przyśniło, zajęczałam z bólu, tak to pamiętam. Pamiętam jeszcze jakieś strzępki rozmów osób na sali zabiegowej, nie pamiętam dokładnie, próbowałam coś mówić do pielęgniarki, chyba nie wyraźnie, bo pytała mnie po dwa razy co mówię. Później przenosili mnie na fotel i wieźli prawie nieprzytomną na salę. Kręciło mi się w głowie, chciało wymiotować. Był już wieczór, położyli mnie na łóżku na boku, podłożyli nerkę na wypadek gdybym chciała zwymiotować. Później co chwilę do mnie zaglądały, a ja z zamkniętymi oczami czekałam aż przestanie kręcić mi się w głowie. Podali mi antybiotyk, a na następny dzień rano wyszłam do domu.
Fizycznie po tym drugim zabiegu czułam się bardzo źle. Miałam bóle w macicy przez kilka dni, parę dni lekko plamiłam, ale miałam zawroty głowy, byłam słaba. Dziś mija dokładnie drugi tydzień od zabiegu, czuję się już dobrze, zarówno fizycznie, jak i o dziwo, psychicznie. Czekam na pierwszą @.
-
Wróciłam na różowe forum...
17.09 (sobota) po tym, gdy zauważyłam późnym wieczorem plamienie pojechałam z mężem na IP. Tam usłyszałam najgorsze... Serduszko przestało bić... Byłam w 9tc, ale maleństwo przestało się rozwijać już w 6tc... Najgorsze jest to, że 3 dni wcześniej w środę serduszko jeszcze biło, więc miałam nadzieję...
Miałam zgłosić się do lekarza prowadzącego 20.09. Ten potwierdził "diagnozę"...
Od razu następnego dnia czyli 21.09 pojechałam do szpitala, pobrali mi krew na badania,badanie ginekologiczne (bolesne, trafiłam na bardzo niedelikatnego lekarza), wieczorem miałam spotkanie z anestezjologiem.
Następnego dnia 22.09 od rana założono mi wenflon, znów pobrano krew, ostatnie badanie ginekologiczne, papiery, podpisy, zgoda na badanie histopatologiczne dzieciątka, zabieg o 10:30. Nie dostałam żadnych tabletek poronnych z czego się cieszę, oszczędziło mi to bólu... Zawołano mnie na salę, położyłam się, podłączyli pod aparaturę, podali coś we wenflon, maskę na twarz, usłyszałam, że powolutku zasnę i tak się stało...Obudziłam się na sali z dwoma kroplówkami, momentalnie się popłakałam...Wiedziałam, że juz nie mam mojego maleństwa.Na szczęście mąż był przy mnie. Ból? Tylko taki delikatny miesiączkowy no i psychiczny trwający nadal... Krwawiłam trochę pierwszego dnia, a do teram delikatnie plamię. Ale naprawdę bardzo delikatnie.
4 godziny po zabiegu chciałam siku, co przykre żadna piguła ze mną nie poszła mimo, że nie mogę narzekać że były niemiłe bo były bardzo miłe no i zrobiło mi się bardzo ciemno przed oczami i zemdlałam. Troszkę bardziej wtedy ze mnie poleciało, ale szybko się unormowało.
23.09 w południe wyszłam do domu z pocieszeniem mojego lekarza prowadzącego, że jeszcze będę mamą, że następnym razem się uda...
Aniołek [*] 17.09.2016 9tc
Aniołek [*] 02.2018 5/6tc
01.12.2018 - Nasz Wielki Cud Czarek ❤
Starania o drugie bobo od 10.2019 -
Nawet nie macie pojęcia jaką ja byłam optymistką gdy zaszłam w ciążę... Nie dopuszczałam żadnej złej myśli, że akurat mi się coś stanie, przecież na pewno ja moje dzieciątko donoszę, na pewno jest zdrowe i rozwija się prawidłowo... Tak własnie myślałam. Tym bardziej, że nic mnie nie bolało, tylko odczuwałam rozciąganie macicy, ale to normalne, prawda? Uważałam, że muszę myśleć pozytywnie przy mojej padaczce, bo inaczej, gdy będę się zamartwiać tym, że jakoś ta choroba może wpłynąć na dzieciątko to dostanę na głowę...
Z każdym nowo rozpoczęty tygodniem ciąży (czytając informacje ze suwaczka babyboom.pl) mówiłam do męża: "Kochanie, nasza kruszyna ma już 6mm!", następnym razem w 8tyg. "Kochanie, a teraz ma już 15mm!" A mąż z zadowoleniem odpowiadał, że już duży dzieciaczek...
A na początku 9tc poszłam na wizytę i nasz maluszek nigdy nie miał nawet tych 6mm...
Nadmierny optymizm nie popłaca...
Aniołek [*] 17.09.2016 9tc
Aniołek [*] 02.2018 5/6tc
01.12.2018 - Nasz Wielki Cud Czarek ❤
Starania o drugie bobo od 10.2019 -
Dziewczyny, przepraszam, ale to znowu ja.
Wczoraj minął 10-ty dzień od mojego zabiegu. Wieczorem dopadły mnie okropne skurcze, łapały i puszczały, nie wiedziałam jak mam leżeć, siedzieć, wzięłam tabletkę przeciwbólową i w końcu po pewnym czasie gdy wstałam poczułam, że dosłownie coś ze mnie "wyleciało". Biegiem do toalety.
Okazało się, że to dość duży skrzep, albo powiedziałabym nawet, że taka (przepraszam za dosłowność) klucha...No i zaczęło się mega krwawienie... Ale w sumie ten skrzep był mały w porównaniu z tym jaki wyleciał ze mnie gdy wstałam do toalety w nocy... Naprawdę, nie przesadzam... Jak lekko zbita zawartość jajka...Aż się przeraziłam, nigdy nic tak dużego ze mnie nie wyleciało. Nigdy tez nie miałam tak obfitego krwawienia, miałam problem aby przejść spod prysznica do toalety (jakieś 0,5m)... To był po prostu jakiś horror... A dziś... Dziś prawie zerowe krwawienie.
Ale moje pytanie jest takie czy to zdarzenie było normalne? Czyżbym nie została dokładnie wyczyszczona? Łyżeczkowanie miałam pierwszy raz, nie wiem czego mogę się spodziewać...
Aniołek [*] 17.09.2016 9tc
Aniołek [*] 02.2018 5/6tc
01.12.2018 - Nasz Wielki Cud Czarek ❤
Starania o drugie bobo od 10.2019 -
Moze wbierz sie na usg do lekarza? hmm moze nie sprawdzi, ja miala m2 razy lyzeczkowanie, nigdy nie mialam czegos takiego, ale byc moze to krew sie zbierala i ... wylecialo wszytsko;/
-
Zośka - ja miałam coś podobnego, za pierwszym razem po 3 tygodniach od zabiegu poleciało mi trochę krwi, wieczorem jakiś skrzep przy prysznicu i potem już znikome plamienie. Za drugim razem na 5 dzień chyba od zabiegu wyleciał mi wprost ogromny skrzep, brzydko to wyglądało, ale krwawiłam wtedy długo jeszcze. Za trzecim razem też na 4 dzień gdzieś od zabiegu również wyleciał skrzep, ale mniejszy niż poprzednim razem. Wygląda to pozostałości po zabiegu, jakieś resztki tkanki plus z krwi i zrobił się skrzep który musiał kiedyś zlecieć. Jeśli jednak cokolwiek Cię niepokoi to chociaż zadzwoń do lekarza się poradzić.12.12.2017 - jestem Izabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Dziękuję Wam za odpowiedzi.
Nie mam gorączki, dziś od rana też nie bolał mnie brzuch, jednak teraz czuje pobolewanie, ale jest inne niż wczoraj. Bardziej przypisałabym ten ból takim bólom jak na okres, przy oddawaniu moczu zauważyłam tylko malutkie skrzepy jak niteczki dosłownie, więc jeszcze jakieś resztki lecą. Mam nadzieję tylko, że pobolewanie brzucha nie zapowiada kolejnego horroru wieczorem.
Jacqueline uspokoiłaś mnie. Poobserwuję sytuację, mój gin przyjmuje we wtorki, środy i czwartki, jeśli coś się pogorszy (mam nadzieję, że nie) to na pewno się do niego wybiorę.
Aniołek [*] 17.09.2016 9tc
Aniołek [*] 02.2018 5/6tc
01.12.2018 - Nasz Wielki Cud Czarek ❤
Starania o drugie bobo od 10.2019