Jesienią stosujemy pozycje różnorodne 🧘🏼♀️ by Staremu lulok dygnął w dni płodne 🙋🏼♂️
-
WIADOMOŚĆ
-
Anett93 wrote:Hej dziewczyny. Ja Was podczytuję, kibicuję, ale jakoś nie mam okazji żeby każdej coś odpisać. W każdym razie jestem i u Nas wszystko dobrze, w sobotę byliśmy na sesji, ale To męczarnia dla maluszka!
Pokaże Nasze Cudo 💙 na razie mamy tylko 2 zdjęcia, a wybraliśmy aż 23!! Także cena wysoka, ale warto
Pozdrawiamy Was bardzo i w miarę możliwości będę się więcej odzywać Miłego tygodnia!
Co za.paczek w lukrze 💙🤤🤤🤤Anett93 lubi tę wiadomość
33♀️33 ♂️
27.08.2019 👫
27.08.2020 💍
27.08.2021 💒
27.08.2023 termin 🍼
_______
2014 💗 M. 👧
________________
starania od 05.2022
odpuszczenie starań 12.2022
__________
20.12 ⏸️😲🙈
21.12 beta 1242🩸
21.12 - perzyk 3,8mm
03.01 0,43mm🍤
31.01 wizyta
06.02 badania 🩸 Pappa
15.02 niskie ryzyka 🍀 💙?
21.02 8 cm 🍼 100g
21.03 220g 🥚🥚
12.04 411g 👕
18.04 491 g 🐻
16.05(25+2) 908 g 🐻
06.06(28+2)1662 g 🐻
20.06(30+2) 2080 g 🐻
28.06 (31+3) 2138 g 🐻
11.07 (33+3) 2760g 🐻
31.07 (36+2) 3652g 🐻
21.08 Bruno 3920/59cm 🐻 CC.
-
Vivico wtrącę się- masz racje, to pytanie powinno być zakazane, bo nie dość, że jest irytujące to jeszcze chyba najgłupsze jakie można zadać 🙈
Leżę na oddziale z dziewczynami, które są w okolicy terminu i widzę, jak je to męczy i wcale nie pomaga!
ChocoMonster, ANGELIKA, Vivico, Cotakoza, Anett93 lubią tę wiadomość
Hashimoto, z.Sjögrena
ANA3 dodatnie
Pai homo 4G
10.2022- puste jajo 8tc.
25.01- beta:80, prog: 31
03.02-pęcherzyk 0,69cm w macicy
11.02- mamy zarodek i serduszko❤️
17.02- IP, krwiak, bobo 1,05 cm
28.02- 2,16 cm bobasa, krwiak zniknął ❤️
18.03- NIFTY: niskie ryzyka, dziewczynka 🌸
21.03- prenatalne, 5,5 cm fikającej panienki 💖
11.04- 9,9 cm i 130 gramów obrażonej princessy👑
09.05- 284 gramy małej damy
22.05- 21+0, 405 gramów akrobatki
23.06-25+4, 880 gramów Myszki 🌸
04.07-27+1, jest 1 kilogram💪
21.07-29+4, III prenatalne, 1425g💖
04.08-31+4, 2kg bobasa 🙈
29.08-35+1, 2,7kg dużej panny 🤩
18.09-38+0, ok.3kg, przyjęcie na oddział i czekamy 🍀
28.09- 39+3, 2890g-Iga na świecie💝 -
Vivico, dlatego ja zrobiłam eksperyment. Kiedy wylądowałam na patologii pod indukcje, swoim rodzicom dałam znać, a teściom nie (akurat byli na urlopie). Myślisz, ze było lepiej? Nie 😆 Ci pierwsze pisali, dzwonili, telefon ciagle wibrował z tym samym pytaniem. Doprowadzali mnie do szału. Za to ci drudzy obrazili się, kiedy dowiedzieli się już po fakcie (daliśmy im znać dopiero zdjęciem Janka z narodzi). Tak zle i tak niedobrze 😂
Update brzuszkowy: jesteśmy po wizycie u pediatry. Ataki sklasyfikowane jako kolka niemowlęca. Podobno niektóre dzieciaczki mają ją już od narodzenia i książkowe 3 miesiące to żadna wyrocznia. Vigantolu i Biogai mamy na razie nie odstawiać, bo podobno i tak minęło za mało czasu, żeby Mały się do nich przyzwyczaił, trzeba czekać i obserwować. A na ten moment mamy kupić rurki windi i czeka nas nauka grzebania w… 🍑🙈 Ciekawe, czy to przyniesie jakakolwiek ulgę. Spróbuje wszystkiego 💔
Ach, i dziś przekroczyliśmy magiczne 3kg! Waga urodzeniowa 2820, wiec jestem z Niego dumna 🥰 Od teraz za dnia mamy się karmić już tylko na żądanie. W nocy nadal konsekwentnie wybudzać.
My zrezygnowaliśmy z profesjonalnej sesji noworodkowej, bo mimo wcześniejszej chęci teraz nie czułam się na siłach. Psychiczny zgon. Ale wiecie co? Szwagierka wpadła ze swoim pro aparatem i cyknęła nam pare noworodkowych ujęć w domu. Tez jestem zachwycona 🥰
Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 sierpnia 2023, 11:22
ChocoMonster, Kasiaaa.97, Andelulla, Livka, Emka06, Vivico, Idawoll, Cotakoza, Namisa, ANGELIKA, Anett93, .aś., dracaena lubią tę wiadomość
-
Vivico wrote:U mnie bez zmian. Wtedy ten (jak mi się wydawało) czop to jednorazowa akcja 🤔 wczoraj miałam kilka „zakłuć” w podbrzuszu,ale to było na tyle.
Dzisiaj już mam 100% ciąży za sobą 🙈 i telefon pod poduszką wibruje z zapytaniami „czy to już?” niby miło,że się ludzie interesują,ale halooo, jakby coś się wykluło to byśmy dali znać 🤷🏼♀️
A jak u Ciebie Choco po weekendzie? 🥰
U mnie również bez zmian. Czopu już chyba nie widzę, a jeśli odchodzi to w jakichś mikro kawałkach. W nocy trochę pobolewał mnie brzuch jak na okres, ale to chyba było związane z długotrwałym brakiem zmiany pozycji, bo jak tylko przewróciłam się na drugi bok, to ustawało. No i to tyle… 🤷🏼♀️ Mam wrażenie, że ten 9 miesiąc straaaasznie się ciągnie, nie mogę sobie znaleźć miejsca w domu. Gdyby tylko można było wyspać się i wypocząć na zapas. 👀✨ 08.23 Stasieńko 🩵 -
U nas tez problemy z brzuszkiem ☹️ mała ma problem ze zrobieniem kupki, pręży się nawet przy pruknięciu. Biogaie podaje od tamtego tygodnia dopiero ale tak mi się coś kojarzy ze od wtedy zaczął się problem z kupka właśnie. 🤷♀️
W czwartek wizyta u pediatry wiec zobaczymy co i jak ale już dzisiaj zamówiłam rurki Windii
Haloooo przypominam o podzieleniu się waszymi historiami porodowymi😊 kto na siłach niech opowiada 😁❤️ -
Anett93 wrote:Hej dziewczyny. Ja Was podczytuję, kibicuję, ale jakoś nie mam okazji żeby każdej coś odpisać. W każdym razie jestem i u Nas wszystko dobrze, w sobotę byliśmy na sesji, ale To męczarnia dla maluszka!
Pokaże Nasze Cudo 💙 na razie mamy tylko 2 zdjęcia, a wybraliśmy aż 23!! Także cena wysoka, ale warto
Pozdrawiamy Was bardzo i w miarę możliwości będę się więcej odzywać Miłego tygodnia!
Anett93 lubi tę wiadomość
Starania o pierwsze 👶 od 08.21.
17.09.22- poronienie zatrzymane, puste jajo płodowe 8tc 💔
10.22- starania od nowa 🍀
17.11- ⏸️ 🥺🙏
21.11 - beta hCG 306,8 ❤️
23.11- beta hCG 802
10.12 - (6+4) Dzidzia z bijącym serduszkiem ♥️
30.12- (9+4) 2.7 cm Skarbu 😻
19.01- (12+3) USG I trym: 6 cm 👶
pomiary w normie, niskie ryzyka trisomii! 🥳
28.01- (13+4) 7 cm śpiącego Maluszka 😴
04.03 - (18+5) 270 g Córeczki 💓
20.03- USG II trym: 362 g Kruszynki 💜
31.03- (22+3) 451 g Rozalki 🌸
28.04- (25+3) 900 g⭐
26.05 - (30+3) 1550g🧚♀️
29.05 USG III trym- Zdrowa Królewna 👸
23.06 (34+3) 2400g🌷
15.07 (37+4) 3100g 🧁
26.07.23r.--- Rozalia 3010g 51 cm SN 🩷
-
Wiara Nadzieja Miłość wrote:Vivico, dlatego ja zrobiłam eksperyment. Kiedy wylądowałam na patologii pod indukcje, swoim rodzicom dałam znać, a teściom nie (akurat byli na urlopie). Myślisz, ze było lepiej? Nie 😆 Ci pierwsze pisali, dzwonili, telefon ciagle wibrował z tym samym pytaniem. Doprowadzali mnie do szału. Za to ci drudzy obrazili się, kiedy dowiedzieli się już po fakcie (daliśmy im znać dopiero zdjęciem Janka z narodzi). Tak zle i tak niedobrze 😂
Update brzuszkowy: jesteśmy po wizycie u pediatry. Ataki sklasyfikowane jako kolka niemowlęca. Podobno niektóre dzieciaczki mają ją już od narodzenia i książkowe 3 miesiące to żadna wyrocznia. Vigantolu i Biogai mamy na razie nie odstawiać, bo podobno i tak minęło za mało czasu, żeby Mały się do nich przyzwyczaił, trzeba czekać i obserwować. A na ten moment mamy kupić rurki windi i czeka nas nauka grzebania w… 🍑🙈 Ciekawe, czy to przyniesie jakakolwiek ulgę. Spróbuje wszystkiego 💔
Ach, i dziś przekroczyliśmy magiczne 3kg! Waga urodzeniowa 2820, wiec jestem z Niego dumna 🥰 Od teraz za dnia mamy się karmić już tylko na żądanie. W nocy nadal konsekwentnie wybudzać.
My zrezygnowaliśmy z profesjonalnej sesji noworodkowej, bo mimo wcześniejszej chęci teraz nie czułam się na siłach. Psychiczny zgon. Ale wiecie co? Szwagierka wpadła ze swoim pro aparatem i cyknęła nam pare noworodkowych ujęć w domu. Tez jestem zachwycona 🥰
Starania o pierwsze 👶 od 08.21.
17.09.22- poronienie zatrzymane, puste jajo płodowe 8tc 💔
10.22- starania od nowa 🍀
17.11- ⏸️ 🥺🙏
21.11 - beta hCG 306,8 ❤️
23.11- beta hCG 802
10.12 - (6+4) Dzidzia z bijącym serduszkiem ♥️
30.12- (9+4) 2.7 cm Skarbu 😻
19.01- (12+3) USG I trym: 6 cm 👶
pomiary w normie, niskie ryzyka trisomii! 🥳
28.01- (13+4) 7 cm śpiącego Maluszka 😴
04.03 - (18+5) 270 g Córeczki 💓
20.03- USG II trym: 362 g Kruszynki 💜
31.03- (22+3) 451 g Rozalki 🌸
28.04- (25+3) 900 g⭐
26.05 - (30+3) 1550g🧚♀️
29.05 USG III trym- Zdrowa Królewna 👸
23.06 (34+3) 2400g🌷
15.07 (37+4) 3100g 🧁
26.07.23r.--- Rozalia 3010g 51 cm SN 🩷
-
Ja podczytuje na raty i też tak odpsuje bo u nas permanentny brak czasu. U nas też problemy z brzuszkiem , podajemy delicol i biogaie. Wit D odstawiliśmy na próbę bo jest w mm i może to potęguje te bóle. Rozi nie wybudza się na jedzenie wiec budzimy bo 2 h w dzień i co 3 w nocy, w między czasie masujemy brzuszek i układamy na nim. Ja jestem tak wykończona a nie potrafię zasnąć w dzień 😪 Nikt nie mówił że będzie łatwo ale nie sądziłam że aż tak. Mimo wszystko jest to przepiękny okres w życiu i ciągle się wzruszam 🥹 Całujemy wszystkie forumowe ciocie i trzymamy kciuki za ciotki w dwupaku 🫶
Vivico, Andelulla, Wiara Nadzieja Miłość, Namisa, ChocoMonster, Kasiaaa.97, Anett93, Idawoll lubią tę wiadomość
Starania o pierwsze 👶 od 08.21.
17.09.22- poronienie zatrzymane, puste jajo płodowe 8tc 💔
10.22- starania od nowa 🍀
17.11- ⏸️ 🥺🙏
21.11 - beta hCG 306,8 ❤️
23.11- beta hCG 802
10.12 - (6+4) Dzidzia z bijącym serduszkiem ♥️
30.12- (9+4) 2.7 cm Skarbu 😻
19.01- (12+3) USG I trym: 6 cm 👶
pomiary w normie, niskie ryzyka trisomii! 🥳
28.01- (13+4) 7 cm śpiącego Maluszka 😴
04.03 - (18+5) 270 g Córeczki 💓
20.03- USG II trym: 362 g Kruszynki 💜
31.03- (22+3) 451 g Rozalki 🌸
28.04- (25+3) 900 g⭐
26.05 - (30+3) 1550g🧚♀️
29.05 USG III trym- Zdrowa Królewna 👸
23.06 (34+3) 2400g🌷
15.07 (37+4) 3100g 🧁
26.07.23r.--- Rozalia 3010g 51 cm SN 🩷
-
Anetka, Wojtuś to słodziak na maxa 💙 długo trwała taka sesja?
WNM, wychodzi na to,że nikomu nie dogodzisz 🤷🏼♀️ nawet sąsiedzi potrafią zaczepić i skomentować… „myślałam,że Pani to już po” 🥲 wiem,że nikt nie ma na celu nikogo urazić,ale to frustrujace.
PS. A ja patrząc pierwsze co na fotki, to myślałam,że to jakaś profesjonalna sesja 🫣👍🏼 rośnie ten Jasiu 💪🏼👶🏼
Widzę,że panuje plaga boleści z brzuszkami 😢 oby szybko odeszła w zapomnienie. Jak robicie taki masaż brzuszka?Anett93 lubi tę wiadomość
👩🏼27 🧔🏻♂️30
11 lat razem 👩🏼❤️👨🏻 + 🐶
Starania o pierwszego 👶🏼
09.2022 cp w lewym jajowodzie 2x mtx
11.2022 HSG- drożne jajowody ✅
Powrót do starań 💚
🗓️ długie cykle
23.11🩸Progesteron 22,680ng/ml
25.11 ⏸️ 🤞🏼🥹🍀
28.11 beta 135,07 mIU/ml
30.11 beta 360,25 mIU/ml
06.12 usg pęcherzyk ciążowy
20.12 dzidziutek z bijącym ❤️
10.01 Rośnie 3.31 💪🏼
31.01 Prenatalne-niskie ryzyka, girl?🌸
01.03 It’s a girl 💕 200g 💪🏼 12.5
22.03 397g zdrowego 👶🏼
25.04 831g szkraba 🎀
23.05 1653g 💪🏼
21.06 2,5 kg Pyzuni 🍭
14.07 3,1 kg Dzidzi 💖
01.08 3,6 słodkiej Niuni
13.08 Cześć Rozi! 👶🏼 3835g 57cm 💕 -
Anett93 wrote:Hej dziewczyny. Ja Was podczytuję, kibicuję, ale jakoś nie mam okazji żeby każdej coś odpisać. W każdym razie jestem i u Nas wszystko dobrze, w sobotę byliśmy na sesji, ale To męczarnia dla maluszka!
Pokaże Nasze Cudo 💙 na razie mamy tylko 2 zdjęcia, a wybraliśmy aż 23!! Także cena wysoka, ale warto
Pozdrawiamy Was bardzo i w miarę możliwości będę się więcej odzywać Miłego tygodnia!
Jaki cudny okruszek ❤️Anett93 lubi tę wiadomość
07.23 Misia 🩷👶 -
Wiara Nadzieja Miłość wrote:Vivico, dlatego ja zrobiłam eksperyment. Kiedy wylądowałam na patologii pod indukcje, swoim rodzicom dałam znać, a teściom nie (akurat byli na urlopie). Myślisz, ze było lepiej? Nie 😆 Ci pierwsze pisali, dzwonili, telefon ciagle wibrował z tym samym pytaniem. Doprowadzali mnie do szału. Za to ci drudzy obrazili się, kiedy dowiedzieli się już po fakcie (daliśmy im znać dopiero zdjęciem Janka z narodzi). Tak zle i tak niedobrze 😂
Update brzuszkowy: jesteśmy po wizycie u pediatry. Ataki sklasyfikowane jako kolka niemowlęca. Podobno niektóre dzieciaczki mają ją już od narodzenia i książkowe 3 miesiące to żadna wyrocznia. Vigantolu i Biogai mamy na razie nie odstawiać, bo podobno i tak minęło za mało czasu, żeby Mały się do nich przyzwyczaił, trzeba czekać i obserwować. A na ten moment mamy kupić rurki windi i czeka nas nauka grzebania w… 🍑🙈 Ciekawe, czy to przyniesie jakakolwiek ulgę. Spróbuje wszystkiego 💔
Ach, i dziś przekroczyliśmy magiczne 3kg! Waga urodzeniowa 2820, wiec jestem z Niego dumna 🥰 Od teraz za dnia mamy się karmić już tylko na żądanie. W nocy nadal konsekwentnie wybudzać.
My zrezygnowaliśmy z profesjonalnej sesji noworodkowej, bo mimo wcześniejszej chęci teraz nie czułam się na siłach. Psychiczny zgon. Ale wiecie co? Szwagierka wpadła ze swoim pro aparatem i cyknęła nam pare noworodkowych ujęć w domu. Tez jestem zachwycona 🥰
Jaki słodziak ❤️ tak czytam o Waszych przebojach z brzuszkami I zaczynam się dygać jak będzie u nas, bo od wczoraj też dajemy Biogaie. No nic, trzeba będzie obserwować 😉07.23 Misia 🩷👶 -
To może ja zacznę? 🙂
Mój poród zaliczam do wymarzonych. I bynajmniej nie dlatego, że był taki, jak sobie zaplanowałam (nie dopuszczałam nawet możliwości indukcji przed terminem), ale dlatego, że jak przyszło co do czego, to byłam spokojna, gotowa, zaopiekowana i pełna motywacji.
Jak wiecie, na ostatniej wizycie w przychodni perinatologicznej dostaliśmy nagle skierowanie na indukcję. Idealnie 38 tc. Ta informacja nas zaskoczyła, ale ucieszylam się, kiedy okazało się, ze nie ma dla mnie miejsca na oddziale i mam wrócić kolejnego dnia, w sobotę. Zdążyłam wrócić do domu, dopakować się, zadbać o dom, nagrać ostatniego vloga we dwoje z mężem, wyspać się i przygotować psychicznie na to, że kolejnym razem wrócę do domu już z Janem po drugiej stronie brzuszka.
Sobota rano, IP. Najpierw KTG. Potem szybka kwalifikacja lekarska. Rozwarcie na 1 palec, ale szyjka w kierunku miękkiej. Przyjęcie na oddział. W moim pokoju fantastyczna dziewczyna z niemal bliźniacza sytuacją - również indukcja ze względu na FGR.
Sobota wieczór, pojawiają się pierwsze nerwy. Zostałam przyjęta w oddział, straciłam już tyle czasu, a tu nawet nie ma lekarza, który by mnie zbadał. Weekend rządzi się swoimi prawami. Na szczęście po godz. 21 pojawia się lekarz i proponuje założenie cewnika Foleya. Co ważne, mojej koleżance z pokoju założyli go już po południu i niewiarygodnie cierpiała. Miała ogromne skurcze, nie dawała rady. Nie ukrywam, że mocno mnie to przeraziło… ale zgodziłam się, chciałam zacząć działać. Balon założony, automatycznie podłączona pod KTG na godzinę. Nawet nie miałam kiedy dać znać Mężowi telefonem, ze zaczęliśmy preindukcję. Konkretnie się zdziwił, kiedy dałam mu znać w skurczach, nosząc balonik już od 2h. W sumie balonik nosiłam 12h. Skurcze były silne, ale do przeżycia. Znosiłam je raczej na leżąco, nie potrafiłam chodzić. Nad ranem wypadł przy codziennej toalecie.
Dzień drugi, niedziela. W południe decyzja o 1 próbie oksytocyny, bo szyjka ładnie już zmiękła pod wpływem balonika. 6h leżenia plackiem, okropność. Odpinali mi ją tylko na chwilę, jak potrzebowałam do toalety. Efekty? Myslałam, że żadne. W każdym razie ja nic nie czułam, zero skurczy. Koło godz. 16 moja koleżanka z sali pojechała na porodówkę po przebitym pęcherzu. Po 5h usłyszałam od położnej, że urodziła ekspresem. W mojej głowie narastający chaos - trochę zazdrosci, ze u koleżanki juz po wszystkim, a dodatkowo totalne wymeczenie nocą z balonikiem i odleżynami od całodniowego podawania oksytocyny.
Niedziela godz. 21, wieczorny obchód. Mój mąż chowa się po katach, bo skończyła się juz godzina odwiedził, a lekarz zapowiedział, ze chce mnie zbadać i „ocenic, czy rodzimy”. Do domu 60km, wiec wracanie było totalnie bez sensu. Doktor stwierdził rozwarcie na 2 palce, juz gładko i zaproponował przebicie pęcherza. Ja zgłupiałam… oczywiście, ze chciałam być juz po wszystkim, ale czułam taka totalna niemoc. Medycy/położne? Wywierały mega presję. Zacznijmy, bo „teraz jest miejsce na porodówce, a jutro może nie być; teraz jest juz mąż, a jutro musiałby na nowo przyjechać; teraz jest już Pani na adrenalinie balonika i oksytocyny, a jutro będziemy musieli obowiązkowo zrobić druga próbę oksy i proces będzie się dalej przedłużać”. Coś okropnego, mętlik w naszych głowach. Decyzja? Dzwonimy skonsultować się z nasza prywatna położna. Na szczęście ona wyraźnie podkreśliła, by się nie godzić, ze to bez sensu i zdecydowanie lepiej jest się wyspać i odpocząć. Trafiło to w moje serce. Nie zgodziłam się na amniopunkcję.
Noc: BA-JE-CZNA. Spałam bite 8h. Wstałam w cudownym humorze, zwarta i gotowa. A nowa zmiana położnych i lekarza na obchodzie? Wymarzona. Wszyscy weseli, z poczuciem humoru, empatyczni. Nowy dzień, nowy klimat.
Poniedziałek rano: obchód. Sytuacja z szyjka niezmienna. Nadal rozwarcie na 2 palce, nadal miekko. Lekarz wcale nie chciał kolejnej próby oksy. Wręcz przeciwnie: z uśmiechem obiecał mi, ze to będzie najpięknieszy dzień mojego życia i zaproponował, czy pozwolę mu maksymalnie bezbolesnie przekłuć pęcherz. Byłam zachwycona tym podejście. Amniopunkcja udana, odeszły zielone wody. Efekt? Po pierwsze to znak, ze super, ze już wywołujemy, nie było co czekać. A po drugie czas na poród będzie ograniczony, startujemy od razu z duża dawka oksy. Poród w wodzie niestety będzie niemożliwy (zielone wody go wykluczyły).
Szybkie KTG, jeszcze bez oksy. Potem podłączenie oksy i przeprowadzka na porodówkę. Sala porodowa? Jak z amerykańskich filmów. Piękna, schludna, czysta, w pełni wyposażona. Nasza położna? Anioł. Mój mąż? Niesamowicie dzielny, współpracujący, mimo bólu i emocji była miedzy nami empatia i miłość.
Godz. 11/12: akcja porodowa. Duża dawka oksytocyny sprawiła, ze juz 3 skurcz na porodówce był dla mnie najsilniejszym skurcze menstruacyjnym w historii. Odezwałam się wtedy do męża: „o, teraz juz rozdrażniona łyknęłabym przeciwbólowe przy okresie”. Kolejne przerosły okres. Silne, bolesne. Ale wiecie co? Było super 😁 Ja wiem, to absurdalne. Spociłam się jak mops, ale byłam w takiej adrenalinie. Mega się cieszyłam, ze się dzieje. Mąż zadbał o uspokajająca playliste z głośnika - bardzo mi pomogła, muza ogolnie dla mnie na duży plus. Za to na aromaterapię się nie zdecydowałam, mimo zakupionych olejków. Czułam, ze przy bólach będą mnie wnerwiać. Najpierw walczyłam ze skurczami na stojąco, bujałam się. Po jakiejś 1.5h nie byłam juz w stanie utrzymać się na moich słabych kolanach, wiec wtedy przeskoczyłam na piłkę. Wtedy położna umocowała mi te gorący termofor z pestek wiśni, który nawet troche pomógł, fajne! Przez cały czas mąż masował mnie miedzy skurczami. O właśnie, miedzy skurczami - osobiście nie potwierdze tezy, że na oksy skurcze są nieustanne. Ja do takiego etapu nie doszłam. Mialam chwile, w szczytowym momencie pół minutki do minutki na zaczernienie powietrza. Ja przede wszystkim bardzo walczyłam o oddech w skurczach. O ile na początku szło mi chyba niezle, o tyle później katastrofa. Byłam ultra spięta. Nie wiem, jak to się stało, ale w emocjach całkowicie zapomniałam spytać o TENS i gaz. Zupełnie te możliwości uciekły mi z głowy.
Koło godz. 14 położna zasugerowała, ze to dobry moment na ZZO. Mówiła, ze jesteśmy jeszcze przed połową, jakiś 4cm, ale mimo walki o oddech jestem zbyt spięta. Nie umiem puścić dołu. Zgodziłam sie, zaufałam. Wkłucie na totalnym chillu - nie bolało w porównaniu ze skurczami. Jedynie Pani anestezjolog była typową babką z serii „babka bez bolca dostaje pie**olca” - była bardzo nieprzyjemna dla mojego męża i go wygoniła na korytarz. Po podaniu ZZO kazali sie położyć, nogi zaczęły robić sie wiotkie. Ona i położna usiadły obok i kazały meldować, jak odczuwam kolejne skurcze, juz na znieczuleniu.
I tu największy śmiech całej mojej akcji porodowej. One pytały o skurcze, ale MATULO ŚWIĘTA - nie potrafiłam skupić sie na skurczach, bo nagle zaczęłam czuć takie parcie na odbyt, jakbym miała zrobić nawiększa 💩 świata 😂 To było straszne. Nigdy w życiu nie czułam aż takiego parcia. Ach, a lewatywy nie miałam robionej. W tych nerwach wstydziłam sie odezwac. Ale po 3-4 skurczu nie mogłam, powiedziałam wprost, co mi jest i o czym tylko mysle. Ich miny? Niezapomniane. Zdziwiły sie przeogromnie i od razu mnie zbadały. W tym momencie mąż wszedł z powrotem do sali, a one krzyknęly w jego kierunku: „pełne rozwarcie, mamy 10cm, rodzimy!”. Warto zaznaczyć, ze moj mąż spędził na korytarzu maksymalnie 10 min. Wychodził bylismy przed polowa, wrócił i hasło rodzimy. Było przezabawnie 😅
Skurcze parte były dla mnie o stokroć lepsze. Mąż pomagał mi uciskając bezpiecznie na brzuch, a położna instruowała kiedy i jak napierać. Czułam mega energię, mega motywacje 🔥 W pewnym momencie położna powiedziała: „chcesz dotknąć jego główki?”. Nie chciałam, zapierałam sie przez cała ciąże, ze to dla mnie zbyt dużo, ze mnie to jakoś przytłacza. Ale wiecie co? Nie zdążyłam zareagować. Położna wzięła moja dłoń i bez mojej odpowiedzi od razu dotknęła. Dziewczyny, to był jednej najpiękniejszych momentów mojego życia. Właśnie ten. Dokładnie ta chwila. Rozbeczałam sie niewiarygodnie 🥹🥹🥹 To było tak niepodrabialne, tak cudowne. Bardzo wszystkim polecam, nawet jak nie czujecie sie na siłach (look at me 🙈). Coś pięknego 😍
To dodało mi oczywiście jeszcze większego poweru! 💪🏻 Nigdy nie zapomnę ulgi, która poczułam, jak główka była juz na zewnątrz. I w ogóle to zabawne uczucie, jak główka juz jest na zewnątrz, ja ją czuję, mąż ją widzi, ale nadal czekamy, aż urodzę resztę. Przekomiczna sytuacja - ja z główka miedzy nogami i stos ludzi patrzących na te sytuacje (wtedy oczywiście zbiegł sie juz lekarz, pielęgniarki i cały ten konieczny personel) 😂 Reszta cialka to była juz formalność. Wyszła ze mnie niczym klasyczna, bezbolesna dwójeczka 😅 Łożyska nie czułam już w ogóle. Ale okazało się mocno podstarzałe - kolejny powód, dlaczego warto było już wywoływać i dlaczego później (jak się okazało) Mały był taki słaby i angażujący.
Później od razu kontakt skóra do skóry. Cudownie ciepły Malec ❤️ Calowalam go w czółko, a mąż robił zdjęcia. Położna zaczęła sprzątać dookoła mnie i mnie zszywać. Samoistne pęknięcie, ale tylko 1 stopnia, 3 szwy. Niestety w trakcie zszywania dostałam krwotoku, przez co błyskawicznie kangurowanie zostało przeniesione na tatę, a do mnie zbiegł się znów tłum medyków, żeby szybko mnie uśpić i wyłyżeczkować. O, i może wspomnę w tym momencie na marginesie, że pani anestezjolog znowu bardzo niesympatycznie odezwała się o moim mężu w eter: „tego pana należy stad wyrzucić” 😡 Na szczęście nasza położna stanęła wówczas w naszej obronie i odpowiedziała jej wprost, że to wykluczone, bo nie będzie wyrzucać kangurujacego taty z noworodkiem na korytarz. A dodam, ze mąż i tak został posadzony w kacie sali, tyłem do nas. Wiec nie mam pojecia, z czym pani miała problem 😂 Straciłam łącznie 600ml krwi, co tez odbiło się później na mojej laktacji (nie miałam siary, piersi były praktycznie puste do 3 doby).
Po wybudzeniu mnie szybkie przystawienie do piersi. Położna mówił, ze ładnie sie przyssal, ale ja czułam, ze nie mówi mi prawdy. Ogolnie czułam, ze to było słabe przystawienie. Nie czułam, żeby realnie ciągnął, w ogóle nie czułam łączności w tym przystawieniu. Wtedy załączyła mi sie panika, byłam chwilowo rozzłoszczona, no ale co mogłam zrobić? Przystawialam tak długo, jak tylko mogłam. A ze nieefektywnie, to już głos mojej intuicji 🙄
Na koniec Mały trafił pod lampe. Zmierzony, zważony. 2820, 52cm, okruszek ❤️ Ponieważ na osi była godzina 18, wiec właśnie kończyła sie pora odwiedzin, to nasza położna zrobiła wszystko co w jej mocy, żeby ten czas nam wydłużyć. Wykąpała mnie, przyniosła nam odgrzany obiad, zrobiła dodatkowe zdjęcia. To było kochane 🥰 Udało nam się pobyć razem prawie do godz. 20.
I oto koniec naszej historii. Wspominam ten dzień z łezka wzruszenia w oku. Bolało, było emocjonująco, ale było pięknie. Naprawdę pięknie 🥹❤️
Kolejne doby, te już na oddziale poporodowym, to był koszmar. Wiec w naturze musi być równowaga, wszystko musi się zgadzać 😅 Ale i tak jestem mega wdzięczna za ekspresowy poród, za super opiekę, za czujność lekarzy ws. FGR, za indukcję (o ironio!), za wspaniale warunki na porodówce, za wsparcie męża, za to, jak szybko moje ciało doszło do siebie. Wielka łaska, której nigdy nie zapomnę, bez względu na to co mnie później czekało 🙂Namisa, Kluska95, Kasiaaa.97, Andelulla, WonderWoman, .aś., Anett93, Kania_czubajka, Livka, ChocoMonster, Idawoll, Anati lubią tę wiadomość
-
Wiara Nadzieja Miłość wrote:To może ja zacznę? 🙂
Mój poród zaliczam do wymarzonych. I bynajmniej nie dlatego, że był taki, jak sobie zaplanowałam (nie dopuszczałam nawet możliwości indukcji przed terminem), ale dlatego, że jak przyszło co do czego, to byłam spokojna, gotowa, zaopiekowana i pełna motywacji.
Jak wiecie, na ostatniej wizycie w przychodni perinatologicznej dostaliśmy nagle skierowanie na indukcję. Idealnie 38 tc. Ta informacja nas zaskoczyła, ale ucieszylam się, kiedy okazało się, ze nie ma dla mnie miejsca na oddziale i mam wrócić kolejnego dnia, w sobotę. Zdążyłam wrócić do domu, dopakować się, zadbać o dom, nagrać ostatniego vloga we dwoje z mężem, wyspać się i przygotować psychicznie na to, że kolejnym razem wrócę do domu już z Janem po drugiej stronie brzuszka.
Sobota rano, IP. Najpierw KTG. Potem szybka kwalifikacja lekarska. Rozwarcie na 1 palec, ale szyjka w kierunku miękkiej. Przyjęcie na oddział. W moim pokoju fantastyczna dziewczyna z niemal bliźniacza sytuacją - również indukcja ze względu na FGR.
Sobota wieczór, pojawiają się pierwsze nerwy. Zostałam przyjęta w oddział, straciłam już tyle czasu, a tu nawet nie ma lekarza, który by mnie zbadał. Weekend rządzi się swoimi prawami. Na szczęście po godz. 21 pojawia się lekarz i proponuje założenie cewnika Foleya. Co ważne, mojej koleżance z pokoju założyli go już po południu i niewiarygodnie cierpiała. Miała ogromne skurcze, nie dawała rady. Nie ukrywam, że mocno mnie to przeraziło… ale zgodziłam się, chciałam zacząć działać. Balon założony, automatycznie podłączona pod KTG na godzinę. Nawet nie miałam kiedy dać znać Mężowi telefonem, ze zaczęliśmy preindukcję. Konkretnie się zdziwił, kiedy dałam mu znać w skurczach, nosząc balonik już od 2h. W sumie balonik nosiłam 12h. Skurcze były silne, ale do przeżycia. Znosiłam je raczej na leżąco, nie potrafiłam chodzić. Nad ranem wypadł przy codziennej toalecie.
Dzień drugi, niedziela. W południe decyzja o 1 próbie oksytocyny, bo szyjka ładnie już zmiękła pod wpływem balonika. 6h leżenia plackiem, okropność. Odpinali mi ją tylko na chwilę, jak potrzebowałam do toalety. Efekty? Myslałam, że żadne. W każdym razie ja nic nie czułam, zero skurczy. Koło godz. 16 moja koleżanka z sali pojechała na porodówkę po przebitym pęcherzu. Po 5h usłyszałam od położnej, że urodziła ekspresem. W mojej głowie narastający chaos - trochę zazdrosci, ze u koleżanki juz po wszystkim, a dodatkowo totalne wymeczenie nocą z balonikiem i odleżynami od całodniowego podawania oksytocyny.
Niedziela godz. 21, wieczorny obchód. Mój mąż chowa się po katach, bo skończyła się juz godzina odwiedził, a lekarz zapowiedział, ze chce mnie zbadać i „ocenic, czy rodzimy”. Do domu 60km, wiec wracanie było totalnie bez sensu. Doktor stwierdził rozwarcie na 2 palce, juz gładko i zaproponował przebicie pęcherza. Ja zgłupiałam… oczywiście, ze chciałam być juz po wszystkim, ale czułam taka totalna niemoc. Medycy/położne? Wywierały mega presję. Zacznijmy, bo „teraz jest miejsce na porodówce, a jutro może nie być; teraz jest juz mąż, a jutro musiałby na nowo przyjechać; teraz jest już Pani na adrenalinie balonika i oksytocyny, a jutro będziemy musieli obowiązkowo zrobić druga próbę oksy i proces będzie się dalej przedłużać”. Coś okropnego, mętlik w naszych głowach. Decyzja? Dzwonimy skonsultować się z nasza prywatna położna. Na szczęście ona wyraźnie podkreśliła, by się nie godzić, ze to bez sensu i zdecydowanie lepiej jest się wyspać i odpocząć. Trafiło to w moje serce. Nie zgodziłam się na amniopunkcję.
Noc: BA-JE-CZNA. Spałam bite 8h. Wstałam w cudownym humorze, zwarta i gotowa. A nowa zmiana położnych i lekarza na obchodzie? Wymarzona. Wszyscy weseli, z poczuciem humoru, empatyczni. Nowy dzień, nowy klimat.
Poniedziałek rano: obchód. Sytuacja z szyjka niezmienna. Nadal rozwarcie na 2 palce, nadal miekko. Lekarz wcale nie chciał kolejnej próby oksy. Wręcz przeciwnie: z uśmiechem obiecał mi, ze to będzie najpięknieszy dzień mojego życia i zaproponował, czy pozwolę mu maksymalnie bezbolesnie przekłuć pęcherz. Byłam zachwycona tym podejście. Amniopunkcja udana, odeszły zielone wody. Efekt? Po pierwsze to znak, ze super, ze już wywołujemy, nie było co czekać. A po drugie czas na poród będzie ograniczony, startujemy od razu z duża dawka oksy. Poród w wodzie niestety będzie niemożliwy (zielone wody go wykluczyły).
Szybkie KTG, jeszcze bez oksy. Potem podłączenie oksy i przeprowadzka na porodówkę. Sala porodowa? Jak z amerykańskich filmów. Piękna, schludna, czysta, w pełni wyposażona. Nasza położna? Anioł. Mój mąż? Niesamowicie dzielny, współpracujący, mimo bólu i emocji była miedzy nami empatia i miłość.
Godz. 11/12: akcja porodowa. Duża dawka oksytocyny sprawiła, ze juz 3 skurcz na porodówce był dla mnie najsilniejszym skurcze menstruacyjnym w historii. Odezwałam się wtedy do męża: „o, teraz juz rozdrażniona łyknęłabym przeciwbólowe przy okresie”. Kolejne przerosły okres. Silne, bolesne. Ale wiecie co? Było super 😁 Ja wiem, to absurdalne. Spociłam się jak mops, ale byłam w takiej adrenalinie. Mega się cieszyłam, ze się dzieje. Mąż zadbał o uspokajająca playliste z głośnika - bardzo mi pomogła, muza ogolnie dla mnie na duży plus. Za to na aromaterapię się nie zdecydowałam, mimo zakupionych olejków. Czułam, ze przy bólach będą mnie wnerwiać. Najpierw walczyłam ze skurczami na stojąco, bujałam się. Po jakiejś 1.5h nie byłam juz w stanie utrzymać się na moich słabych kolanach, wiec wtedy przeskoczyłam na piłkę. Wtedy położna umocowała mi te gorący termofor z pestek wiśni, który nawet troche pomógł, fajne! Przez cały czas mąż masował mnie miedzy skurczami. O właśnie, miedzy skurczami - osobiście nie potwierdze tezy, że na oksy skurcze są nieustanne. Ja do takiego etapu nie doszłam. Mialam chwile, w szczytowym momencie pół minutki do minutki na zaczernienie powietrza. Ja przede wszystkim bardzo walczyłam o oddech w skurczach. O ile na początku szło mi chyba niezle, o tyle później katastrofa. Byłam ultra spięta. Nie wiem, jak to się stało, ale w emocjach całkowicie zapomniałam spytać o TENS i gaz. Zupełnie te możliwości uciekły mi z głowy.
Koło godz. 14 położna zasugerowała, ze to dobry moment na ZZO. Mówiła, ze jesteśmy jeszcze przed połową, jakiś 4cm, ale mimo walki o oddech jestem zbyt spięta. Nie umiem puścić dołu. Zgodziłam sie, zaufałam. Wkłucie na totalnym chillu - nie bolało w porównaniu ze skurczami. Jedynie Pani anestezjolog była typową babką z serii „babka bez bolca dostaje pie**olca” - była bardzo nieprzyjemna dla mojego męża i go wygoniła na korytarz. Po podaniu ZZO kazali sie położyć, nogi zaczęły robić sie wiotkie. Ona i położna usiadły obok i kazały meldować, jak odczuwam kolejne skurcze, juz na znieczuleniu.
I tu największy śmiech całej mojej akcji porodowej. One pytały o skurcze, ale MATULO ŚWIĘTA - nie potrafiłam skupić sie na skurczach, bo nagle zaczęłam czuć takie parcie na odbyt, jakbym miała zrobić nawiększa 💩 świata 😂 To było straszne. Nigdy w życiu nie czułam aż takiego parcia. Ach, a lewatywy nie miałam robionej. W tych nerwach wstydziłam sie odezwac. Ale po 3-4 skurczu nie mogłam, powiedziałam wprost, co mi jest i o czym tylko mysle. Ich miny? Niezapomniane. Zdziwiły sie przeogromnie i od razu mnie zbadały. W tym momencie mąż wszedł z powrotem do sali, a one krzyknęly w jego kierunku: „pełne rozwarcie, mamy 10cm, rodzimy!”. Warto zaznaczyć, ze moj mąż spędził na korytarzu maksymalnie 10 min. Wychodził bylismy przed polowa, wrócił i hasło rodzimy. Było przezabawnie 😅
Skurcze parte były dla mnie o stokroć lepsze. Mąż pomagał mi uciskając bezpiecznie na brzuch, a położna instruowała kiedy i jak napierać. Czułam mega energię, mega motywacje 🔥 W pewnym momencie położna powiedziała: „chcesz dotknąć jego główki?”. Nie chciałam, zapierałam sie przez cała ciąże, ze to dla mnie zbyt dużo, ze mnie to jakoś przytłacza. Ale wiecie co? Nie zdążyłam zareagować. Położna wzięła moja dłoń i bez mojej odpowiedzi od razu dotknęła. Dziewczyny, to był jednej najpiękniejszych momentów mojego życia. Właśnie ten. Dokładnie ta chwila. Rozbeczałam sie niewiarygodnie 🥹🥹🥹 To było tak niepodrabialne, tak cudowne. Bardzo wszystkim polecam, nawet jak nie czujecie sie na siłach (look at me 🙈). Coś pięknego 😍
To dodało mi oczywiście jeszcze większego poweru! 💪🏻 Nigdy nie zapomnę ulgi, która poczułam, jak główka była juz na zewnątrz. I w ogóle to zabawne uczucie, jak główka juz jest na zewnątrz, ja ją czuję, mąż ją widzi, ale nadal czekamy, aż urodzę resztę. Przekomiczna sytuacja - ja z główka miedzy nogami i stos ludzi patrzących na te sytuacje (wtedy oczywiście zbiegł sie juz lekarz, pielęgniarki i cały ten konieczny personel) 😂 Reszta cialka to była juz formalność. Wyszła ze mnie niczym klasyczna, bezbolesna dwójeczka 😅 Łożyska nie czułam już w ogóle. Ale okazało się mocno podstarzałe - kolejny powód, dlaczego warto było już wywoływać i dlaczego później (jak się okazało) Mały był taki słaby i angażujący.
Później od razu kontakt skóra do skóry. Cudownie ciepły Malec ❤️ Calowalam go w czółko, a mąż robił zdjęcia. Położna zaczęła sprzątać dookoła mnie i mnie zszywać. Samoistne pęknięcie, ale tylko 1 stopnia, 3 szwy. Niestety w trakcie zszywania dostałam krwotoku, przez co błyskawicznie kangurowanie zostało przeniesione na tatę, a do mnie zbiegł się znów tłum medyków, żeby szybko mnie uśpić i wyłyżeczkować. O, i może wspomnę w tym momencie na marginesie, że pani anestezjolog znowu bardzo niesympatycznie odezwała się o moim mężu w eter: „tego pana należy stad wyrzucić” 😡 Na szczęście nasza położna stanęła wówczas w naszej obronie i odpowiedziała jej wprost, że to wykluczone, bo nie będzie wyrzucać kangurujacego taty z noworodkiem na korytarz. A dodam, ze mąż i tak został posadzony w kacie sali, tyłem do nas. Wiec nie mam pojecia, z czym pani miała problem 😂 Straciłam łącznie 600ml krwi, co tez odbiło się później na mojej laktacji (nie miałam siary, piersi były praktycznie puste do 3 doby).
Po wybudzeniu mnie szybkie przystawienie do piersi. Położna mówił, ze ładnie sie przyssal, ale ja czułam, ze nie mówi mi prawdy. Ogolnie czułam, ze to było słabe przystawienie. Nie czułam, żeby realnie ciągnął, w ogóle nie czułam łączności w tym przystawieniu. Wtedy załączyła mi sie panika, byłam chwilowo rozzłoszczona, no ale co mogłam zrobić? Przystawialam tak długo, jak tylko mogłam. A ze nieefektywnie, to już głos mojej intuicji 🙄
Na koniec Mały trafił pod lampe. Zmierzony, zważony. 2820, 52cm, okruszek ❤️ Ponieważ na osi była godzina 18, wiec właśnie kończyła sie pora odwiedzin, to nasza położna zrobiła wszystko co w jej mocy, żeby ten czas nam wydłużyć. Wykąpała mnie, przyniosła nam odgrzany obiad, zrobiła dodatkowe zdjęcia. To było kochane 🥰 Udało nam się pobyć razem prawie do godz. 20.
I oto koniec naszej historii. Wspominam ten dzień z łezka wzruszenia w oku. Bolało, było emocjonująco, ale było pięknie. Naprawdę pięknie 🥹❤️
Kolejne doby, te już na oddziale poporodowym, to był koszmar. Wiec w naturze musi być równowaga, wszystko musi się zgadzać 😅 Ale i tak jestem mega wdzięczna za ekspresowy poród, za super opiekę, za czujność lekarzy ws. FGR, za indukcję (o ironio!), za wspaniale warunki na porodówce, za wsparcie męża, za to, jak szybko moje ciało doszło do siebie. Wielka łaska, której nigdy nie zapomnę, bez względu na to co mnie później czekało 🙂
Piękna historia porodowa 😍 totalny wzrusz ❤️07.23 Misia 🩷👶 -
WNM wspaniała historia! Ależ sie ciesze jak kobieta mówi że poród był dla niej pieknym doświadczeniem 💗 Odnosnie skurczów na oksie to fakt ze na początku te przerwy między skurczami sa - przynajmniej u mnie były. Dopiero jak rozwarcie bylo tak 7-8 cm to sie zrobił ciągły skurcz, max 4 sekundy względnej przerwy. No i właśnie to jest dla mnie najgorsze w oxy, że stosunkowo szybko te skurcze sie zagęszczają - w "normalnej" akcji raczej rzadko się zdarza żeby takie mega silne, regularne skurcze co minute miały miejsce na 3-4 cm. Dla mnie autentyczną ulga były parte, kiedy odpięli mi już oksytocyne i te przerwy były dluzsze, moglam w końcu odstawić wtedy gaz.
A, no i też polecam dotknięcie główki dziecka przyszłym rodzącym 🥰 Oczywiscie nic na siłę, ale dla mnie to była maaagia 💗 We mnie na zawsze pewnie nieuleczony pozostanie brak kontaktu skóra do skóry z synkiem, ale ten moment dotkniecia glowki trochę to łagodzi, bo czulam wtedy mocno ze jesteśmy razem w tym porodzie - i zalała mnie taka ekscytacja, że dosłownie dwa pchnięcia i było już po wszystkim 💖
Dzięki za Twoja historie, zrobilas świetną robotę 😊 -
Cotakoza wrote:Matko Bosko Kochano.
Co za.paczek w lukrze 💙🤤🤤🤤
❤️❤️❤️
Jak się czujesz?👩30 🧔29
👩🧔2016
👰🤵♂️2020
Starania o pierwszą dzidzię od 12.2021 💙
07.11.2022 - 12dpo ⏸️ - beta 17.7 🤰
24.11.2022 - (6+2) 0.3cm widocznego zarodka 🥰
08.12.2022 - (8+2) 1.5cm Dzidzi z bijącym ❤️
29.12.2022 - (11+2) 4.5cm Małego Cuda ❤️
12.01.2023 - (13+2) I prenatalne,
6.7cm prawdopodobnie chłopiec 💙🧑
16.02.2023 - (18+2) 244g szczęścia 💙
02.03.2023 - (20+2) II prenatalne, 340g zdrowego chłopca 💙
16.03.2023 - (22+2) 475g 💙
13.04.2023 - (26+2) Wojtuś 770g 💙
11.05.2023 - (30+2) 1607g 💙
15.05.2023 - (30+6) III prenatalne, 1645g 💙 zdrowy🧑
01.06.2023 - (33+2) Klocuś 2446g 💙🙈😅
29.06.2023 - (37+2) 3190g 💙
14.07.2023 - (39+3) Wojtusiowi się nie spieszy 🤷♀️
18.07.2023 - (40+0) wizyta, wychodź synku 💙💚
25.07.2023 - (41+0) Wojtuś na świecie 💙🧑 -
WNM piękna historia 🥰❤️ aż łezka w oku się zakręciła 🥹
Dziewczyny piękne zdjęcia noworodków 😍 aż żałuje trochę ze nie pomyśleliśmy o zrobieniu fajniejszych zdjęć naszej malutkiej… teraz nasz bobasek już nie przypomina tego maluszka którym był trzy tygodnie temu 🥹🥲 na dodatek całą bródkę ma czerwona od krostekAnett93 lubi tę wiadomość
-
Wiara Nadzieja Miłość wrote:Vivico, dlatego ja zrobiłam eksperyment. Kiedy wylądowałam na patologii pod indukcje, swoim rodzicom dałam znać, a teściom nie (akurat byli na urlopie). Myślisz, ze było lepiej? Nie 😆 Ci pierwsze pisali, dzwonili, telefon ciagle wibrował z tym samym pytaniem. Doprowadzali mnie do szału. Za to ci drudzy obrazili się, kiedy dowiedzieli się już po fakcie (daliśmy im znać dopiero zdjęciem Janka z narodzi). Tak zle i tak niedobrze 😂
Update brzuszkowy: jesteśmy po wizycie u pediatry. Ataki sklasyfikowane jako kolka niemowlęca. Podobno niektóre dzieciaczki mają ją już od narodzenia i książkowe 3 miesiące to żadna wyrocznia. Vigantolu i Biogai mamy na razie nie odstawiać, bo podobno i tak minęło za mało czasu, żeby Mały się do nich przyzwyczaił, trzeba czekać i obserwować. A na ten moment mamy kupić rurki windi i czeka nas nauka grzebania w… 🍑🙈 Ciekawe, czy to przyniesie jakakolwiek ulgę. Spróbuje wszystkiego 💔
Ach, i dziś przekroczyliśmy magiczne 3kg! Waga urodzeniowa 2820, wiec jestem z Niego dumna 🥰 Od teraz za dnia mamy się karmić już tylko na żądanie. W nocy nadal konsekwentnie wybudzać.
My zrezygnowaliśmy z profesjonalnej sesji noworodkowej, bo mimo wcześniejszej chęci teraz nie czułam się na siłach. Psychiczny zgon. Ale wiecie co? Szwagierka wpadła ze swoim pro aparatem i cyknęła nam pare noworodkowych ujęć w domu. Tez jestem zachwycona 🥰
Dzisiaj u Nas ciągle płaczki jak chcę Wojtusia odłożyć, przy cycu cisza, leżę z nim i mnie czuje to też cisza, chyba po prostu potrzebuje mnie 🤷♀️ ale już też w głowie mam że to od vigantolu lub po biogaia...
Jasiu to kruszynka 💙 piękne zdjęcia 💙 i gratuluję magicznych 3kg!👩30 🧔29
👩🧔2016
👰🤵♂️2020
Starania o pierwszą dzidzię od 12.2021 💙
07.11.2022 - 12dpo ⏸️ - beta 17.7 🤰
24.11.2022 - (6+2) 0.3cm widocznego zarodka 🥰
08.12.2022 - (8+2) 1.5cm Dzidzi z bijącym ❤️
29.12.2022 - (11+2) 4.5cm Małego Cuda ❤️
12.01.2023 - (13+2) I prenatalne,
6.7cm prawdopodobnie chłopiec 💙🧑
16.02.2023 - (18+2) 244g szczęścia 💙
02.03.2023 - (20+2) II prenatalne, 340g zdrowego chłopca 💙
16.03.2023 - (22+2) 475g 💙
13.04.2023 - (26+2) Wojtuś 770g 💙
11.05.2023 - (30+2) 1607g 💙
15.05.2023 - (30+6) III prenatalne, 1645g 💙 zdrowy🧑
01.06.2023 - (33+2) Klocuś 2446g 💙🙈😅
29.06.2023 - (37+2) 3190g 💙
14.07.2023 - (39+3) Wojtusiowi się nie spieszy 🤷♀️
18.07.2023 - (40+0) wizyta, wychodź synku 💙💚
25.07.2023 - (41+0) Wojtuś na świecie 💙🧑 -
Anett93 wrote:❤️❤️❤️
Jak się czujesz?
Jeszcze troszkę....33♀️33 ♂️
27.08.2019 👫
27.08.2020 💍
27.08.2021 💒
27.08.2023 termin 🍼
_______
2014 💗 M. 👧
________________
starania od 05.2022
odpuszczenie starań 12.2022
__________
20.12 ⏸️😲🙈
21.12 beta 1242🩸
21.12 - perzyk 3,8mm
03.01 0,43mm🍤
31.01 wizyta
06.02 badania 🩸 Pappa
15.02 niskie ryzyka 🍀 💙?
21.02 8 cm 🍼 100g
21.03 220g 🥚🥚
12.04 411g 👕
18.04 491 g 🐻
16.05(25+2) 908 g 🐻
06.06(28+2)1662 g 🐻
20.06(30+2) 2080 g 🐻
28.06 (31+3) 2138 g 🐻
11.07 (33+3) 2760g 🐻
31.07 (36+2) 3652g 🐻
21.08 Bruno 3920/59cm 🐻 CC.
-
Kasiaaa.97 wrote:U nas tez problemy z brzuszkiem ☹️ mała ma problem ze zrobieniem kupki, pręży się nawet przy pruknięciu. Biogaie podaje od tamtego tygodnia dopiero ale tak mi się coś kojarzy ze od wtedy zaczął się problem z kupka właśnie. 🤷♀️
W czwartek wizyta u pediatry wiec zobaczymy co i jak ale już dzisiaj zamówiłam rurki Windii
Haloooo przypominam o podzieleniu się waszymi historiami porodowymi😊 kto na siłach niech opowiada 😁❤️
Ja bardzo bym chciała opisać swoją historię, ale jak tylko o tym myślę, to lecą mi łzy, więc nie wiem czy na moją hiatorie jest co czekać. Ale spokojnie, wszystko dobrze, to pewnie hormonyKasiaaa.97 lubi tę wiadomość
👩30 🧔29
👩🧔2016
👰🤵♂️2020
Starania o pierwszą dzidzię od 12.2021 💙
07.11.2022 - 12dpo ⏸️ - beta 17.7 🤰
24.11.2022 - (6+2) 0.3cm widocznego zarodka 🥰
08.12.2022 - (8+2) 1.5cm Dzidzi z bijącym ❤️
29.12.2022 - (11+2) 4.5cm Małego Cuda ❤️
12.01.2023 - (13+2) I prenatalne,
6.7cm prawdopodobnie chłopiec 💙🧑
16.02.2023 - (18+2) 244g szczęścia 💙
02.03.2023 - (20+2) II prenatalne, 340g zdrowego chłopca 💙
16.03.2023 - (22+2) 475g 💙
13.04.2023 - (26+2) Wojtuś 770g 💙
11.05.2023 - (30+2) 1607g 💙
15.05.2023 - (30+6) III prenatalne, 1645g 💙 zdrowy🧑
01.06.2023 - (33+2) Klocuś 2446g 💙🙈😅
29.06.2023 - (37+2) 3190g 💙
14.07.2023 - (39+3) Wojtusiowi się nie spieszy 🤷♀️
18.07.2023 - (40+0) wizyta, wychodź synku 💙💚
25.07.2023 - (41+0) Wojtuś na świecie 💙🧑 -
Vivico wrote:Anetka, Wojtuś to słodziak na maxa 💙 długo trwała taka sesja?
WNM, wychodzi na to,że nikomu nie dogodzisz 🤷🏼♀️ nawet sąsiedzi potrafią zaczepić i skomentować… „myślałam,że Pani to już po” 🥲 wiem,że nikt nie ma na celu nikogo urazić,ale to frustrujace.
PS. A ja patrząc pierwsze co na fotki, to myślałam,że to jakaś profesjonalna sesja 🫣👍🏼 rośnie ten Jasiu 💪🏼👶🏼
Widzę,że panuje plaga boleści z brzuszkami 😢 oby szybko odeszła w zapomnienie. Jak robicie taki masaż brzuszka?
Nasza sesja trwała 3.5h, ale chyba 5 razy albo więcej się karmiliśmy 😅👩30 🧔29
👩🧔2016
👰🤵♂️2020
Starania o pierwszą dzidzię od 12.2021 💙
07.11.2022 - 12dpo ⏸️ - beta 17.7 🤰
24.11.2022 - (6+2) 0.3cm widocznego zarodka 🥰
08.12.2022 - (8+2) 1.5cm Dzidzi z bijącym ❤️
29.12.2022 - (11+2) 4.5cm Małego Cuda ❤️
12.01.2023 - (13+2) I prenatalne,
6.7cm prawdopodobnie chłopiec 💙🧑
16.02.2023 - (18+2) 244g szczęścia 💙
02.03.2023 - (20+2) II prenatalne, 340g zdrowego chłopca 💙
16.03.2023 - (22+2) 475g 💙
13.04.2023 - (26+2) Wojtuś 770g 💙
11.05.2023 - (30+2) 1607g 💙
15.05.2023 - (30+6) III prenatalne, 1645g 💙 zdrowy🧑
01.06.2023 - (33+2) Klocuś 2446g 💙🙈😅
29.06.2023 - (37+2) 3190g 💙
14.07.2023 - (39+3) Wojtusiowi się nie spieszy 🤷♀️
18.07.2023 - (40+0) wizyta, wychodź synku 💙💚
25.07.2023 - (41+0) Wojtuś na świecie 💙🧑