Nadchodzi wiosna 🌼, ptaszki świergolą 🕊️, że będą maluszki zimową porą ❄️
-
WIADOMOŚĆ
-
MummyYummy wrote:Ojeju! No mnie właśnie do tych badań skłoniło to, że często było mi zimno, ale aż tak to nie 😅
Ja siedziałam w bluzie i dresach przy kominku. Było 33 stopnie w pokoju, mąż w samych bokserkach a ja się jeszcze nagrywałam kocemPrezesoowa lubi tę wiadomość
-
Nusia28 wrote:Dziewczyny oszaleję🙉
Od wczoraj cały czas mnie tak dziwnie mdli i już zaczęłam się nakręcać że może się udało.
Niby wczoraj zrobiłam test ale było biało tylko że to dopiero był 9dpo i jeszcze na pinku🙄
A dziś z ciekawości sikłam na owulaka i wyszła kreska i chyba oszaleje nie chce sobie robić nadziei żeby nie było załamki ale kiedyś też sikłam na owulaka i nic nie było 😔
Kochana, ja wczoraj sikałam na owulaka i wyszła porządna krecha, a kilka dni wcześniej nic na nim nie było. Później, za namową Dziewczyn, zrobiłam ciążowy i ujrzałam ⏸️ 🥺
Mocne kciuki ✊✊✊
Dawaj znać! Niech się dzieje ♥️Fermina, Prezesoowa, Zbuntowana, Pati2804 lubią tę wiadomość
-
Nomeolvides wrote:Lh i fsh w 3-5 dc
Androgeny (testosteron, androstendion, SHBG, DHEAS)
Insulina i glukoza
AMH
Obraz jajników w usg
Obraz kliniczny - monitoring owulacji (czy jest, czy pecherzyki pękają) + twoje objawy jak np nadmierne owłosienie, problemy z waga, przetłuszczające się włosy, problemy skórne
Glukoze i insulinę robiłam na koniec stycznia. Będą się zaliczać te badania?
Objawów nie mam, kostek szczupła a cera i skóra głowy zawsze mi się przetłuszczała
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 marca 2024, 17:41
♀️29 ♂️34
- styczeń 2024- odstawienie AH po 8 latach, brak owulacji 6msc, PCOS, stymulacja, drożność sono-hsg,
❌️10 nieudanych cykli - w tym 4 z lamettą
🍀 11cs i 5 cykl z lamettą+ovitrelle ⏸️🌱🤰
• 1.03 betaHCG 222,70 - prog 19,38(13dpo)
• 3.03 betaHCG 664,10 - prog 21,24
• 5.03 betaHCG 1873,70 - prog 29,00
• 18.03 - z usg 6+5 CRL 0,75cm jest serduszko ❤️
• 16.04 - z usg 11+0 CRL 4,15cm ❤️
• 28.04 (I prenatalne) - z usg 12+2 CRL 5,82cm
niskie ryzyka 🥹 na 90% dziewczynka 🩷
• 02.06 - 18cm długości i 200 gramów 🐻
• 26.06 - II prenatalne wzorowo, 405g zdrowej dziewczynki 🩷
○ cytologia i USG piersi ✅️
🗓
30.06 - wizyta ginekolog
- badania: krew, mocz, krzywa cukrowa
✨️2025 jest nasz!✨️ -
Fermina wrote:Ja siedziałam w bluzie i dresach przy kominku. Było 33 stopnie w pokoju, mąż w samych bokserkach a ja się jeszcze nagrywałam kocem
Rany, 33 stopnie 🤯 Szaleństwo, że aż takie objawy daje tarczycą. Dobrze, że macie już ją pod kontrolą 💪Fermina lubi tę wiadomość
-
MummyYummy wrote:Kochana, ja wczoraj sikałam na owulaka i wyszła porządna krecha, a kilka dni wcześniej nic na nim nie było. Później, za namową Dziewczyn, zrobiłam ciążowy i ujrzałam ⏸️ 🥺
Mocne kciuki ✊✊✊
Dawaj znać! Niech się dzieje ♥️
Dziękuję za kciuki i wsparcie 😘Fermina, Prezesoowa, MummyYummy, Pati2804 lubią tę wiadomość
👩28
👨31
💒2018
🤱🧑🍼2019 Amelia
Starania wrzesień 2023 -
Prezesoowa wrote:Jak najbardziej rozumiem.. Musisz się jakoś do tych badań przygotować? Jakieś badania po drodze, czy coś? Jeśli tylko czujesz się na siłach to bądź z nami, może szybciej Ci upłynie czas :*
A dobra, pożalę się, może mi trochę ulży, bo wciąż mnie bolą (mentalnie) te dwie wizyty, które miałam w zeszłym tygodniu.
Także uwaga, będzie długo. (jak ktoś nie ma ochoty na taką ścianę tekstu to niech przeskoczy)
Zaczęło się od środowej wizyty u specjalistki od endometriozy. Przyszłam, opowiedziałam o swoich miesiączkach, że bolesne, że długie, że krwawe fest, no i bobo wciąż brak. Pokazałam dotychczasowe badania. Zaczęła badanie USG, ogląda i mówi - ojojoj, a Pani nikt nie mówił, że ma PCOS? Ja zdębiałam. Mówię - Jakie PCOS, przecież ja mam regularne okresy, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy miałam 2 razy monitoring u dwóch różnych lekarzy i potwierdzili mi owulację. A ona - niemożliwe, ja tu widzę mnóstwo pęcherzyków, żaden nie dominuje, a Pani ma przecież kosmicznie wysokie AMH. (mam 4) Oooo, i to endometrium takie cieniutkie, no ma Pani PCOS jak byk. Ona dalej mi robi to USG i w tym momencie do gabinetu wchodzi drugi lekarz z tego ośrodka, a ona z uśmiechem do mnie - to mój mąż. W T F. Poczułam się jak krowa w stodole, gość totalnie wyjebane, że ja jestem w rozkroku z usg między nogami, ani dzień dobry, ani przepraszam, tylko do tej lekarki, że on po świeczkę przyszedł 🤯 ja oczywiście zdębiałam, mnie takie sytuacje mrożą, więc zamiast mu cokolwiek powiedzieć, to ja oczywiście oczy w sufit i udaje, że to nie ja i to nie mi się to właśnie dzieje. Po badaniu rozmawiam z tą lekarką już normalnie w ubraniu przy biurku, i mimo że pokazuję jej zdjęcia z poprzednich usg z potwierdzoną owulacją, to ona dalej w zaparte, że zepsuty zegar i dwa razy poprawną godzinę pokazuje. I że co do endometriozy to możliwe, ale w sumie to usg zbyt dużo nie powie. A dziecka nie ma bo pewnie nie mam owulacji, więc muszę się stymulować lekami, dobrze byłoby też drożność zrobić, a ogólnie to ona poleca dr z ich kliniki itd itd i wtedy znowu wchodzi jej mąż (!!) Znowu bez żadnego przywitania, jakbym była przezroczysta. Tym razem po jakieś darmowe próbki leków. Ja pierdole 2 razy w ciągu wizyty. A trwała pół godziny chyba. Cała ta przyjemność kosztowała oczywiście z 4 stówy
No dobra jeden fail za mną, ale w piątek idę przecież do kliniki, tam na pewno już będzie full profeska, no nie? (spoiler: nie)
Nasza sytuacja jest taka, że partner ma przewlekle zapalenie prostaty, co wpływa na morfologie i ruchliwość, ale ma bardzo dobrą liczebność.
U mnie natomiast jest nadwaga,która już łapie się w widełki otyłości 1 stopnia, wysoka leptyna, wysoki testosteron, niski progesteron w krótkiej fazie lutealnej i podejrzenie endometriozy.
Na wizycie u MNR głównie skupiła się na mojej wadze i pół spotkania tłumaczyła mi jak powinnam jeść (w dosyć nie delikatny i autorytarny sposób) oraz że podejrzewa u mnie insulinoporność, choć wyniki w normie. I że przepisalaby mi metformine, ale według niej nie mam wystarczająco dobrych nawyków żywieniowych by taką receptę dostać. Powiedziałam, że mam duży problem ze schudnięciem ze względu na leptynooporność, którą mam wywaloną w kosmos i że zarówno obesitolog jak i endokrynolog powiedziały mi, że to się kwalifikuje pod leczenie farmakologiczne, ale nie mogę tego brać jeśli staram się o dziecko, bo to może być niebezpieczne dla płodu. Usłyszałam, że mam "sobie nie wmawiać chorób!" i wystarczy lepiej jeść i się więcej ruszać i samo spadnie. (że też na to wcześniej nie wpadłam!)
Następnie stwierdziła, że najlepszą dla nas opcja jest zrobienie mi laparoskopii wraz z histeroskopia i sprawdzenie czy na pewno nie ma tej endometriozy gdzieś jeszcze, a zanim będzie termin to podejście do IUI. Dopytywałam, czy na pewno warto robić to IUI bez badania drożności i usłyszałam, że przecież nie zaszkodzi. No im na pewno nie, przecież to kosztuje kafla.
Potem mnie zbadała na USG i mówi - o widzę, że jest Pani po owulacji. O PCOS nie ma mowy. LOL.
Przez całą wizytę pani doktor nie wczytywala się w nasze wyniki badań, głównie mówiła żeby porzucić mierzenie temperatury, badania owulacji, po prostu uprawiać ❤️ I po co ja w ogóle mierzę temperaturę czy robię testy owulacyjne, przecież to tylko mnie stresuje, a trzeba się wyluzować.
Dała nam listę supli, które powinniśmy brać, nawet nie pytając co obecnie bierzemy (pokrywała się praktycznie cała lista).
I mam zrobić krzywą cukrową, bo ona uważa, że ja tak naprawdę mam insulinooporność - i kto to komu wymyśla choroby?
Wyszłam od niej w sumie bez recepty (bo przecież nie zasługuję na metforminę), bez skierowania (bo w końcu nie wypisała) i skołowana co do IUI i laparo. Za to zjechana z błotem i rozjechana emocjonalnym walcem. Miałam wrażenie, że ona mnie w ogóle nie słuchała, miała swoją wizję i ją wyłuszczyła. W sumie to przepłakałam dwa dni po tej wizycie. Również mnie kosztowała 400 zł.
W sumie wydałam 800 zł żeby się poczuć gorzej niż do tej pory.
Wszyscy odradzają IUI zanim się zrobi drożność bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto. W sumie to nie rozumiałam, dlaczego od razu mnie nie skieruje na drożność, tylko od razu wielkie działa i histerolaparoskopia.
Myślałam nad tym przez weekend i w końcu zadzwoniłam w poniedziałek do kliniki mówiąc, że chcę innego lekarza. Do najlepszej babki terminy dopiero na wrzesień, więc zapisałam się do innej, ale znowu muszę zapłacić jak za pierwszą wizytę. Powiedziałam, że więcej do MNR nie pójdę. 2 godziny później dostałam powiadomienie, że jednak mi wypisała skierowanie, mogą mnie zapisać na termin w maju, ale zabieg może wykonać tylko ten lekarz, który wypisał skierowanie czyli MNR.
Nie wiem czy faktycznie tak jest.
Także zapisałam się, no bo niech ten czas leci, a ja mam czas by się zastanowić, czy faktycznie chcę być operowana i czy przez nią.
W międzyczasie czekam na wizytę u tej drugiej lekarki i zobaczymy co ona powie.
Uff, wylałam z siebie to wszystko. Jakby serio - po tych dwóch wizytach to mi się wręcz odechciało starać o dziecko.KsiążkowaEmilka, Rachelka23 lubią tę wiadomość
Starania od 07.23
👩🏻 '88 👨🏻'89 -
Mikea wrote:A dobra, pożalę się, może mi trochę ulży, bo wciąż mnie bolą (mentalnie) te dwie wizyty, które miałam w zeszłym tygodniu.
Także uwaga, będzie długo. (jak ktoś nie ma ochoty na taką ścianę tekstu to niech przeskoczy)
Zaczęło się od środowej wizyty u specjalistki od endometriozy. Przyszłam, opowiedziałam o swoich miesiączkach, że bolesne, że długie, że krwawe fest, no i bobo wciąż brak. Pokazałam dotychczasowe badania. Zaczęła badanie USG, ogląda i mówi - ojojoj, a Pani nikt nie mówił, że ma PCOS? Ja zdębiałam. Mówię - Jakie PCOS, przecież ja mam regularne okresy, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy miałam 2 razy monitoring u dwóch różnych lekarzy i potwierdzili mi owulację. A ona - niemożliwe, ja tu widzę mnóstwo pęcherzyków, żaden nie dominuje, a Pani ma przecież kosmicznie wysokie AMH. (mam 4) Oooo, i to endometrium takie cieniutkie, no ma Pani PCOS jak byk. Ona dalej mi robi to USG i w tym momencie do gabinetu wchodzi drugi lekarz z tego ośrodka, a ona z uśmiechem do mnie - to mój mąż. W T F. Poczułam się jak krowa w stodole, gość totalnie wyjebane, że ja jestem w rozkroku z usg między nogami, ani dzień dobry, ani przepraszam, tylko do tej lekarki, że on po świeczkę przyszedł 🤯 ja oczywiście zdębiałam, mnie takie sytuacje mrożą, więc zamiast mu cokolwiek powiedzieć, to ja oczywiście oczy w sufit i udaje, że to nie ja i to nie mi się to właśnie dzieje. Po badaniu rozmawiam z tą lekarką już normalnie w ubraniu przy biurku, i mimo że pokazuję jej zdjęcia z poprzednich usg z potwierdzoną owulacją, to ona dalej w zaparte, że zepsuty zegar i dwa razy poprawną godzinę pokazuje. I że co do endometriozy to możliwe, ale w sumie to usg zbyt dużo nie powie. A dziecka nie ma bo pewnie nie mam owulacji, więc muszę się stymulować lekami, dobrze byłoby też drożność zrobić, a ogólnie to ona poleca dr z ich kliniki itd itd i wtedy znowu wchodzi jej mąż (!!) Znowu bez żadnego przywitania, jakbym była przezroczysta. Tym razem po jakieś darmowe próbki leków. Ja pierdole 2 razy w ciągu wizyty. A trwała pół godziny chyba. Cała ta przyjemność kosztowała oczywiście z 4 stówy
No dobra jeden fail za mną, ale w piątek idę przecież do kliniki, tam na pewno już będzie full profeska, no nie? (spoiler: nie)
Nasza sytuacja jest taka, że partner ma przewlekle zapalenie prostaty, co wpływa na morfologie i ruchliwość, ale ma bardzo dobrą liczebność.
U mnie natomiast jest nadwaga,która już łapie się w widełki otyłości 1 stopnia, wysoka leptyna, wysoki testosteron, niski progesteron w krótkiej fazie lutealnej i podejrzenie endometriozy.
Na wizycie u MNR głównie skupiła się na mojej wadze i pół spotkania tłumaczyła mi jak powinnam jeść (w dosyć nie delikatny i autorytarny sposób) oraz że podejrzewa u mnie insulinoporność, choć wyniki w normie. I że przepisalaby mi metformine, ale według niej nie mam wystarczająco dobrych nawyków żywieniowych by taką receptę dostać. Powiedziałam, że mam duży problem ze schudnięciem ze względu na leptynooporność, którą mam wywaloną w kosmos i że zarówno obesitolog jak i endokrynolog powiedziały mi, że to się kwalifikuje pod leczenie farmakologiczne, ale nie mogę tego brać jeśli staram się o dziecko, bo to może być niebezpieczne dla płodu. Usłyszałam, że mam "sobie nie wmawiać chorób!" i wystarczy lepiej jeść i się więcej ruszać i samo spadnie. (że też na to wcześniej nie wpadłam!)
Następnie stwierdziła, że najlepszą dla nas opcja jest zrobienie mi laparoskopii wraz z histeroskopia i sprawdzenie czy na pewno nie ma tej endometriozy gdzieś jeszcze, a zanim będzie termin to podejście do IUI. Dopytywałam, czy na pewno warto robić to IUI bez badania drożności i usłyszałam, że przecież nie zaszkodzi. No im na pewno nie, przecież to kosztuje kafla.
Potem mnie zbadała na USG i mówi - o widzę, że jest Pani po owulacji. O PCOS nie ma mowy. LOL.
Przez całą wizytę pani doktor nie wczytywala się w nasze wyniki badań, głównie mówiła żeby porzucić mierzenie temperatury, badania owulacji, po prostu uprawiać ❤️ I po co ja w ogóle mierzę temperaturę czy robię testy owulacyjne, przecież to tylko mnie stresuje, a trzeba się wyluzować.
Dała nam listę supli, które powinniśmy brać, nawet nie pytając co obecnie bierzemy (pokrywała się praktycznie cała lista).
I mam zrobić krzywą cukrową, bo ona uważa, że ja tak naprawdę mam insulinooporność - i kto to komu wymyśla choroby?
Wyszłam od niej w sumie bez recepty (bo przecież nie zasługuję na metforminę), bez skierowania (bo w końcu nie wypisała) i skołowana co do IUI i laparo. Za to zjechana z błotem i rozjechana emocjonalnym walcem. Miałam wrażenie, że ona mnie w ogóle nie słuchała, miała swoją wizję i ją wyłuszczyła. W sumie to przepłakałam dwa dni po tej wizycie. Również mnie kosztowała 400 zł.
W sumie wydałam 800 zł żeby się poczuć gorzej niż do tej pory.
Wszyscy odradzają IUI zanim się zrobi drożność bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto. W sumie to nie rozumiałam, dlaczego od razu mnie nie skieruje na drożność, tylko od razu wielkie działa i histerolaparoskopia.
Myślałam nad tym przez weekend i w końcu zadzwoniłam w poniedziałek do kliniki mówiąc, że chcę innego lekarza. Do najlepszej babki terminy dopiero na wrzesień, więc zapisałam się do innej, ale znowu muszę zapłacić jak za pierwszą wizytę. Powiedziałam, że więcej do MNR nie pójdę. 2 godziny później dostałam powiadomienie, że jednak mi wypisała skierowanie, mogą mnie zapisać na termin w maju, ale zabieg może wykonać tylko ten lekarz, który wypisał skierowanie czyli MNR.
Nie wiem czy faktycznie tak jest.
Także zapisałam się, no bo niech ten czas leci, a ja mam czas by się zastanowić, czy faktycznie chcę być operowana i czy przez nią.
W międzyczasie czekam na wizytę u tej drugiej lekarki i zobaczymy co ona powie.
Uff, wylałam z siebie to wszystko. Jakby serio - po tych dwóch wizytach to mi się wręcz odechciało starać o dziecko.
Dobrze zrobiłaś od razu zmieniając lekarza. Ja do tego dojrzałam dopiero po kilku wizytach (za które też płaciłam 400zł) . I też po wizytach czułam się gorzej. Lekarz mnie nie słuchał, miał swoją wizję i ogólnie nawet ani razu mnie nie zbadał, tylko przepisywał badania na które potem nawet nie spoglądał.
Niemożliwe żeby ten lekarz co dostałaś skierowanie mógł tylko zrobić zabieg. Może skonsultuj to jeszcze z kimś innym.Starania o pierwsze 👶🏻od 2018 r.
nasz Cud 👼💔
Starania o kolejne👶🏻od 2023 r.
12/2024 8 tc. 👼💔 -
Mikea wrote:A dobra, pożalę się, może mi trochę ulży, bo wciąż mnie bolą (mentalnie) te dwie wizyty, które miałam w zeszłym tygodniu.
Także uwaga, będzie długo. (jak ktoś nie ma ochoty na taką ścianę tekstu to niech przeskoczy)
Zaczęło się od środowej wizyty u specjalistki od endometriozy. Przyszłam, opowiedziałam o swoich miesiączkach, że bolesne, że długie, że krwawe fest, no i bobo wciąż brak. Pokazałam dotychczasowe badania. Zaczęła badanie USG, ogląda i mówi - ojojoj, a Pani nikt nie mówił, że ma PCOS? Ja zdębiałam. Mówię - Jakie PCOS, przecież ja mam regularne okresy, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy miałam 2 razy monitoring u dwóch różnych lekarzy i potwierdzili mi owulację. A ona - niemożliwe, ja tu widzę mnóstwo pęcherzyków, żaden nie dominuje, a Pani ma przecież kosmicznie wysokie AMH. (mam 4) Oooo, i to endometrium takie cieniutkie, no ma Pani PCOS jak byk. Ona dalej mi robi to USG i w tym momencie do gabinetu wchodzi drugi lekarz z tego ośrodka, a ona z uśmiechem do mnie - to mój mąż. W T F. Poczułam się jak krowa w stodole, gość totalnie wyjebane, że ja jestem w rozkroku z usg między nogami, ani dzień dobry, ani przepraszam, tylko do tej lekarki, że on po świeczkę przyszedł 🤯 ja oczywiście zdębiałam, mnie takie sytuacje mrożą, więc zamiast mu cokolwiek powiedzieć, to ja oczywiście oczy w sufit i udaje, że to nie ja i to nie mi się to właśnie dzieje. Po badaniu rozmawiam z tą lekarką już normalnie w ubraniu przy biurku, i mimo że pokazuję jej zdjęcia z poprzednich usg z potwierdzoną owulacją, to ona dalej w zaparte, że zepsuty zegar i dwa razy poprawną godzinę pokazuje. I że co do endometriozy to możliwe, ale w sumie to usg zbyt dużo nie powie. A dziecka nie ma bo pewnie nie mam owulacji, więc muszę się stymulować lekami, dobrze byłoby też drożność zrobić, a ogólnie to ona poleca dr z ich kliniki itd itd i wtedy znowu wchodzi jej mąż (!!) Znowu bez żadnego przywitania, jakbym była przezroczysta. Tym razem po jakieś darmowe próbki leków. Ja pierdole 2 razy w ciągu wizyty. A trwała pół godziny chyba. Cała ta przyjemność kosztowała oczywiście z 4 stówy
No dobra jeden fail za mną, ale w piątek idę przecież do kliniki, tam na pewno już będzie full profeska, no nie? (spoiler: nie)
Nasza sytuacja jest taka, że partner ma przewlekle zapalenie prostaty, co wpływa na morfologie i ruchliwość, ale ma bardzo dobrą liczebność.
U mnie natomiast jest nadwaga,która już łapie się w widełki otyłości 1 stopnia, wysoka leptyna, wysoki testosteron, niski progesteron w krótkiej fazie lutealnej i podejrzenie endometriozy.
Na wizycie u MNR głównie skupiła się na mojej wadze i pół spotkania tłumaczyła mi jak powinnam jeść (w dosyć nie delikatny i autorytarny sposób) oraz że podejrzewa u mnie insulinoporność, choć wyniki w normie. I że przepisalaby mi metformine, ale według niej nie mam wystarczająco dobrych nawyków żywieniowych by taką receptę dostać. Powiedziałam, że mam duży problem ze schudnięciem ze względu na leptynooporność, którą mam wywaloną w kosmos i że zarówno obesitolog jak i endokrynolog powiedziały mi, że to się kwalifikuje pod leczenie farmakologiczne, ale nie mogę tego brać jeśli staram się o dziecko, bo to może być niebezpieczne dla płodu. Usłyszałam, że mam "sobie nie wmawiać chorób!" i wystarczy lepiej jeść i się więcej ruszać i samo spadnie. (że też na to wcześniej nie wpadłam!)
Następnie stwierdziła, że najlepszą dla nas opcja jest zrobienie mi laparoskopii wraz z histeroskopia i sprawdzenie czy na pewno nie ma tej endometriozy gdzieś jeszcze, a zanim będzie termin to podejście do IUI. Dopytywałam, czy na pewno warto robić to IUI bez badania drożności i usłyszałam, że przecież nie zaszkodzi. No im na pewno nie, przecież to kosztuje kafla.
Potem mnie zbadała na USG i mówi - o widzę, że jest Pani po owulacji. O PCOS nie ma mowy. LOL.
Przez całą wizytę pani doktor nie wczytywala się w nasze wyniki badań, głównie mówiła żeby porzucić mierzenie temperatury, badania owulacji, po prostu uprawiać ❤️ I po co ja w ogóle mierzę temperaturę czy robię testy owulacyjne, przecież to tylko mnie stresuje, a trzeba się wyluzować.
Dała nam listę supli, które powinniśmy brać, nawet nie pytając co obecnie bierzemy (pokrywała się praktycznie cała lista).
I mam zrobić krzywą cukrową, bo ona uważa, że ja tak naprawdę mam insulinooporność - i kto to komu wymyśla choroby?
Wyszłam od niej w sumie bez recepty (bo przecież nie zasługuję na metforminę), bez skierowania (bo w końcu nie wypisała) i skołowana co do IUI i laparo. Za to zjechana z błotem i rozjechana emocjonalnym walcem. Miałam wrażenie, że ona mnie w ogóle nie słuchała, miała swoją wizję i ją wyłuszczyła. W sumie to przepłakałam dwa dni po tej wizycie. Również mnie kosztowała 400 zł.
W sumie wydałam 800 zł żeby się poczuć gorzej niż do tej pory.
Wszyscy odradzają IUI zanim się zrobi drożność bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto. W sumie to nie rozumiałam, dlaczego od razu mnie nie skieruje na drożność, tylko od razu wielkie działa i histerolaparoskopia.
Myślałam nad tym przez weekend i w końcu zadzwoniłam w poniedziałek do kliniki mówiąc, że chcę innego lekarza. Do najlepszej babki terminy dopiero na wrzesień, więc zapisałam się do innej, ale znowu muszę zapłacić jak za pierwszą wizytę. Powiedziałam, że więcej do MNR nie pójdę. 2 godziny później dostałam powiadomienie, że jednak mi wypisała skierowanie, mogą mnie zapisać na termin w maju, ale zabieg może wykonać tylko ten lekarz, który wypisał skierowanie czyli MNR.
Nie wiem czy faktycznie tak jest.
Także zapisałam się, no bo niech ten czas leci, a ja mam czas by się zastanowić, czy faktycznie chcę być operowana i czy przez nią.
W międzyczasie czekam na wizytę u tej drugiej lekarki i zobaczymy co ona powie.
Uff, wylałam z siebie to wszystko. Jakby serio - po tych dwóch wizytach to mi się wręcz odechciało starać o dziecko.
Dziś byliśmy w centrum naturopatii i tylu mądrych słów to ja nie usłyszałam od żadnego lekarza i oczywiście działamy ziołami nic nie wycinamy.
Już sobie powiedziałam że jak się nie będzie udawać dalej to idę do tej kobiety niech ona bierze sprawy w swoje ręce 🙂👩28
👨31
💒2018
🤱🧑🍼2019 Amelia
Starania wrzesień 2023 -
Majlen wrote:W obrazie jajników nic nie wskazało, wszystko ok.
Glukoze i insulinę robiłam na koniec stycznia. Będą się zaliczać te badania?
Według mnie wyglądają dobrze, insulinooprność jest wtedy, gdy krzywa insuliny bardzo rośnie np z 7 do 26.Starania od 07.23
👩🏻 '88 👨🏻'89 -
I jak tu ufać lekarzowi? A z drugiej komu jak nie jemu?
Szok ze tacy się trafiają😡 dobrze ze zdecydowałaś się na zmianę. Ja bym chyba zaczęła od drożności, trochę starań, żeby zobaczyć czy cos pomogło a jak nie, tk wtwdy umawiać się na IUI...
Nie poddawaj się! W koncu trafisz na fajnego lekarza, który Ci pomoże!Mikea, CoffeeDream, MummyYummy lubią tę wiadomość
👧🏼 29l.
* wszystko w normie a krótka faza lutealna - 10 dni🤷🏼♀️
🧔🏻♂️ 33l.
*zdrowy 🐎
💒 07.2023r.
Starania od 09.2023r.
❤️❤️❤️ -
Mikea, w głowie mi się to wszystko nie mieści, serio…
W dzisiejszych czasach trafić na prawdziwego lekarza z powołania, który wysłucha pacjenta i rzeczowo doradzi, to niezły wyczyn…
Przytulam Cię… Nie dziwię się, że poczułaś się tym wszystkim przybita…Mikea lubi tę wiadomość
34 cs
💁🏽♀️ badania hormonalne ✅ USG piersi ✅ HSG ✅ cytologia ✅ MTHFR A1298 homo ❌
💁🏽 Oligoteratozoospermia
Kochane Serduszko, biegniemy z Tatusiem po Ciebie… 🥺
___________________
„Dobry Bóg obdarzył mnie skrzydłami,
Więc lecę do światełka tak jak ćma.” 🦋 -
Mikea wrote:Według mnie wyglądają dobrze, insulinooprność jest wtedy, gdy krzywa insuliny bardzo rośnie np z 7 do 26.
Tylko nie było plynu w zatoce Douglasa, a prawdopodobnie miałam owulację we wtorek .
No ale jestem 2 miesiące po odstawieniu AH, to mogę mieć narazie przyblokowaną owulke, ale znowu miałam pozytywny test owulacyjny w niedzielę miałam PIK
To takie skomplikowaneWiadomość wyedytowana przez autora: 21 marca 2024, 18:20
♀️29 ♂️34
- styczeń 2024- odstawienie AH po 8 latach, brak owulacji 6msc, PCOS, stymulacja, drożność sono-hsg,
❌️10 nieudanych cykli - w tym 4 z lamettą
🍀 11cs i 5 cykl z lamettą+ovitrelle ⏸️🌱🤰
• 1.03 betaHCG 222,70 - prog 19,38(13dpo)
• 3.03 betaHCG 664,10 - prog 21,24
• 5.03 betaHCG 1873,70 - prog 29,00
• 18.03 - z usg 6+5 CRL 0,75cm jest serduszko ❤️
• 16.04 - z usg 11+0 CRL 4,15cm ❤️
• 28.04 (I prenatalne) - z usg 12+2 CRL 5,82cm
niskie ryzyka 🥹 na 90% dziewczynka 🩷
• 02.06 - 18cm długości i 200 gramów 🐻
• 26.06 - II prenatalne wzorowo, 405g zdrowej dziewczynki 🩷
○ cytologia i USG piersi ✅️
🗓
30.06 - wizyta ginekolog
- badania: krew, mocz, krzywa cukrowa
✨️2025 jest nasz!✨️ -
Majuna wrote:W którym dniu cyklu miałaś u niej to badanie? Nie wiem serio, co powiedzieć. Racja, że przed IUI warto zbadać drożność. Po drożności warto też dać sobie chwilę na naturalne starania. Dobrze, że idziesz jeszcze do kogoś innego. Nie poddawaj się przez nieudane wizyty. Rozumiem żal za wydany hajs. Też pośrednio ostatnio to zaliczyłam, zaproponowano nam IUI bez dalszej diagnostyki. Jedyne co to dzięki tej wizycie idę na badanie drożności. Tak się poczułam zmuszona i już nie mam odwrotu. 🤣
Trzymam kciuki za drożność!
Normalnie mam owulację między 15 a 17 dniem cyklu. U specjalistki, która stwierdziła, że mam PCOS byłam w 14 dniu, u drugiej w 16. Pierwsza mówi, że nie ma mowy o owulacji, druga, że widać, że jestem już po.
Także tak 🤷♀️
Starania od 07.23
👩🏻 '88 👨🏻'89 -
Prezesoowa wrote:Progesteron piękny
stosunek progesteron do estradiolu powinien być 1:10, a estradiol nie powinien przekraczać na tym etapie 200-220 max, więc polecam surowe marchewki i wzmocnienie wątroby
Dziękuje kochana ❤️Prezesoowa lubi tę wiadomość
Nadzieja to początek wszystkiego✨
11cs 🍀
19.04 12dpo ⏸️ beta 122,90/22.04 beta 578,60 🤞🏻
09.05 0,58 cm bobo z bijącym 💗
28.05 nasz maluszek ma 2,46 cm 🐣
17.06 bobuś ma 6 cm 😍 🩷
26.06 prenatalne, zdrowe bobo ma już 7,24 cm 🥹 🩷
24.07 mała akrobatka waży 212g 😍
06.08 córeczka waży 317g 🥰
21.08 II prenatalne, malutka waży 481g i wszystko ok 🥹
03.09 nasza kuleczka waży 639g 🥰
01.10 gwiazdeczka waży 1140g ♥️
16.10 III prenatalne- wszystko dobrze, córcia waży 1654 g 🤩
29.10 córeczka waży 1919g, stópka 6,2 cm
19.11 KTG, nasza myszka waży 2499 g 💗
03.12 KTG, córcia waży 3100g, jej włoski mają ponad 1 cm długości 🥹
17.12 KTG, ostatnia wizyta, nasz dzidziuś waży 3500 g 💗
-
Mikea wrote:A dobra, pożalę się, może mi trochę ulży, bo wciąż mnie bolą (mentalnie) te dwie wizyty, które miałam w zeszłym tygodniu.
Także uwaga, będzie długo. (jak ktoś nie ma ochoty na taką ścianę tekstu to niech przeskoczy)
Zaczęło się od środowej wizyty u specjalistki od endometriozy. Przyszłam, opowiedziałam o swoich miesiączkach, że bolesne, że długie, że krwawe fest, no i bobo wciąż brak. Pokazałam dotychczasowe badania. Zaczęła badanie USG, ogląda i mówi - ojojoj, a Pani nikt nie mówił, że ma PCOS? Ja zdębiałam. Mówię - Jakie PCOS, przecież ja mam regularne okresy, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy miałam 2 razy monitoring u dwóch różnych lekarzy i potwierdzili mi owulację. A ona - niemożliwe, ja tu widzę mnóstwo pęcherzyków, żaden nie dominuje, a Pani ma przecież kosmicznie wysokie AMH. (mam 4) Oooo, i to endometrium takie cieniutkie, no ma Pani PCOS jak byk. Ona dalej mi robi to USG i w tym momencie do gabinetu wchodzi drugi lekarz z tego ośrodka, a ona z uśmiechem do mnie - to mój mąż. W T F. Poczułam się jak krowa w stodole, gość totalnie wyjebane, że ja jestem w rozkroku z usg między nogami, ani dzień dobry, ani przepraszam, tylko do tej lekarki, że on po świeczkę przyszedł 🤯 ja oczywiście zdębiałam, mnie takie sytuacje mrożą, więc zamiast mu cokolwiek powiedzieć, to ja oczywiście oczy w sufit i udaje, że to nie ja i to nie mi się to właśnie dzieje. Po badaniu rozmawiam z tą lekarką już normalnie w ubraniu przy biurku, i mimo że pokazuję jej zdjęcia z poprzednich usg z potwierdzoną owulacją, to ona dalej w zaparte, że zepsuty zegar i dwa razy poprawną godzinę pokazuje. I że co do endometriozy to możliwe, ale w sumie to usg zbyt dużo nie powie. A dziecka nie ma bo pewnie nie mam owulacji, więc muszę się stymulować lekami, dobrze byłoby też drożność zrobić, a ogólnie to ona poleca dr z ich kliniki itd itd i wtedy znowu wchodzi jej mąż (!!) Znowu bez żadnego przywitania, jakbym była przezroczysta. Tym razem po jakieś darmowe próbki leków. Ja pierdole 2 razy w ciągu wizyty. A trwała pół godziny chyba. Cała ta przyjemność kosztowała oczywiście z 4 stówy
No dobra jeden fail za mną, ale w piątek idę przecież do kliniki, tam na pewno już będzie full profeska, no nie? (spoiler: nie)
Nasza sytuacja jest taka, że partner ma przewlekle zapalenie prostaty, co wpływa na morfologie i ruchliwość, ale ma bardzo dobrą liczebność.
U mnie natomiast jest nadwaga,która już łapie się w widełki otyłości 1 stopnia, wysoka leptyna, wysoki testosteron, niski progesteron w krótkiej fazie lutealnej i podejrzenie endometriozy.
Na wizycie u MNR głównie skupiła się na mojej wadze i pół spotkania tłumaczyła mi jak powinnam jeść (w dosyć nie delikatny i autorytarny sposób) oraz że podejrzewa u mnie insulinoporność, choć wyniki w normie. I że przepisalaby mi metformine, ale według niej nie mam wystarczająco dobrych nawyków żywieniowych by taką receptę dostać. Powiedziałam, że mam duży problem ze schudnięciem ze względu na leptynooporność, którą mam wywaloną w kosmos i że zarówno obesitolog jak i endokrynolog powiedziały mi, że to się kwalifikuje pod leczenie farmakologiczne, ale nie mogę tego brać jeśli staram się o dziecko, bo to może być niebezpieczne dla płodu. Usłyszałam, że mam "sobie nie wmawiać chorób!" i wystarczy lepiej jeść i się więcej ruszać i samo spadnie. (że też na to wcześniej nie wpadłam!)
Następnie stwierdziła, że najlepszą dla nas opcja jest zrobienie mi laparoskopii wraz z histeroskopia i sprawdzenie czy na pewno nie ma tej endometriozy gdzieś jeszcze, a zanim będzie termin to podejście do IUI. Dopytywałam, czy na pewno warto robić to IUI bez badania drożności i usłyszałam, że przecież nie zaszkodzi. No im na pewno nie, przecież to kosztuje kafla.
Potem mnie zbadała na USG i mówi - o widzę, że jest Pani po owulacji. O PCOS nie ma mowy. LOL.
Przez całą wizytę pani doktor nie wczytywala się w nasze wyniki badań, głównie mówiła żeby porzucić mierzenie temperatury, badania owulacji, po prostu uprawiać ❤️ I po co ja w ogóle mierzę temperaturę czy robię testy owulacyjne, przecież to tylko mnie stresuje, a trzeba się wyluzować.
Dała nam listę supli, które powinniśmy brać, nawet nie pytając co obecnie bierzemy (pokrywała się praktycznie cała lista).
I mam zrobić krzywą cukrową, bo ona uważa, że ja tak naprawdę mam insulinooporność - i kto to komu wymyśla choroby?
Wyszłam od niej w sumie bez recepty (bo przecież nie zasługuję na metforminę), bez skierowania (bo w końcu nie wypisała) i skołowana co do IUI i laparo. Za to zjechana z błotem i rozjechana emocjonalnym walcem. Miałam wrażenie, że ona mnie w ogóle nie słuchała, miała swoją wizję i ją wyłuszczyła. W sumie to przepłakałam dwa dni po tej wizycie. Również mnie kosztowała 400 zł.
W sumie wydałam 800 zł żeby się poczuć gorzej niż do tej pory.
Wszyscy odradzają IUI zanim się zrobi drożność bo to wyrzucanie pieniędzy w błoto. W sumie to nie rozumiałam, dlaczego od razu mnie nie skieruje na drożność, tylko od razu wielkie działa i histerolaparoskopia.
Myślałam nad tym przez weekend i w końcu zadzwoniłam w poniedziałek do kliniki mówiąc, że chcę innego lekarza. Do najlepszej babki terminy dopiero na wrzesień, więc zapisałam się do innej, ale znowu muszę zapłacić jak za pierwszą wizytę. Powiedziałam, że więcej do MNR nie pójdę. 2 godziny później dostałam powiadomienie, że jednak mi wypisała skierowanie, mogą mnie zapisać na termin w maju, ale zabieg może wykonać tylko ten lekarz, który wypisał skierowanie czyli MNR.
Nie wiem czy faktycznie tak jest.
Także zapisałam się, no bo niech ten czas leci, a ja mam czas by się zastanowić, czy faktycznie chcę być operowana i czy przez nią.
W międzyczasie czekam na wizytę u tej drugiej lekarki i zobaczymy co ona powie.
Uff, wylałam z siebie to wszystko. Jakby serio - po tych dwóch wizytach to mi się wręcz odechciało starać o dziecko.
Brak słów... Dobrze że zmieniasz lekarza.👩29👨30
👶starania od 01/2024, kwiecień-sierpień cykle bezowulacyjne, starania „na poważnie” z pomocą medyczną od 08/2024
✅ustabilizowana niedoczynność tarczycy
❌ PCOS oraz bezowulacyjne cykle
❌ hiperinsulinizm
✅ brak cukrzycy ciążowej
✅ jajowody drożne
✅ badania nasienia
❌IO u męża
🍀9cs, 5cs z Lamettą+Ovitrelle
⏸️05/01 🥰
05/01 beta 16dpo 952 mIU/ml, prog 24,40 ng/ml
07/01 beta 18dpo 1509 mIU/ml, prog 19,00 ng/ml
22/01 6+5, CRL 0,8cm i ♥️
10/02 9+4, CRL 2,76cm 😍
03/03 12+4, CRL 6,17cm, niskie ryzyka 🥹
10/03 13+4, prawdopodobnie chłopiec 👦
07/04 17+4, 223g 🐻
28/04 20+4, 397g potwierdzonego chłopaka 💙
05/05 21+4, 493g 😱
26/05 24+4, 791g gościa 🤗
23/06 28+4, 1223g kawalera 🕺
📆 Kalendarz wizyt
7/7 - USG III
8/7 - endo
28/7 - gin
29/7 - urofizjo
-
Mikea współczuje takich doświadczeń.. ciężko trafić na dobrego lekarza 😪Nadzieja to początek wszystkiego✨
11cs 🍀
19.04 12dpo ⏸️ beta 122,90/22.04 beta 578,60 🤞🏻
09.05 0,58 cm bobo z bijącym 💗
28.05 nasz maluszek ma 2,46 cm 🐣
17.06 bobuś ma 6 cm 😍 🩷
26.06 prenatalne, zdrowe bobo ma już 7,24 cm 🥹 🩷
24.07 mała akrobatka waży 212g 😍
06.08 córeczka waży 317g 🥰
21.08 II prenatalne, malutka waży 481g i wszystko ok 🥹
03.09 nasza kuleczka waży 639g 🥰
01.10 gwiazdeczka waży 1140g ♥️
16.10 III prenatalne- wszystko dobrze, córcia waży 1654 g 🤩
29.10 córeczka waży 1919g, stópka 6,2 cm
19.11 KTG, nasza myszka waży 2499 g 💗
03.12 KTG, córcia waży 3100g, jej włoski mają ponad 1 cm długości 🥹
17.12 KTG, ostatnia wizyta, nasz dzidziuś waży 3500 g 💗
-
https://vm.tiktok.com/ZGePEqhm8/
Apropo pozytywnego myślenia 🥰🥰🥰CoffeeDream, elektro96, Prezesoowa, Pati2804 lubią tę wiadomość
🇮🇪
IO, niedoczynność tarczycy, arytmia, cukrzyca.
28cs - 05.2018 👱♂️Nikodem 3090g 51 cm 40+0
1 cs - 09.2019👱♀️🥰 Lenka 3730g 56cm 41+4
6cs - 19.02.2025 👩🥰 Lilianna 2530g 46cm 37+2