Nadzieja umiera ostatnia:)...
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć dziewczyny...Jestem tu nowa i pełna nadziei.Znowu.Że mimo przeciwności losu doczekamy się z mężem dzidziusia...W tym cyklu moje temperatury układają się jak nigdy wcześniej... Trzymajcie mocno kciuki bo jeśli się rzeczywiście udało to znaczyłoby...że mimo stwierdzenia od 2,5 roku przez lekarzy,że mój mąż nie ma plemników coś jednak się zmieniło... Bardzo bym chciała aby nam się udało...dlatego boję się niedzieli...
Od 2,5 roku borykamy się z niepłodnością męża.To bardzo go zabolało gdyż cała jego LICZNA rodzina posiada dzieci a u niego stwierdzono hipogonadyzm hipogonadotropowy + chorobę Hashimoto...Leczono go testosteronem i innymi lekami-bezskutecznie bo plemników nie stwierdzono ani przez szczegółowy test ani w wyniku biopsji...6 miesięcy temu mąż powiedział "dość faszerowania mnie koksami przez androloga bo mi wątroba siądzie", trudno-nie mogę mieć dzieci.2 miesiące temu zdecydowaliśmy się na inseminację nasieniem dawcy.Mimo książkowych wyników mojego organizmu niestety nie doszło do ciąży.Ale byliśmy tego świadomi...W tym miesiącu nie mówiąc nic mężowi postarałam się znów zawalczyć.Nadal podawałam mu witaminy dla mężczyzn i dodatkowo tabletki "Longavit" zawierające bardzo dużo przeciwutleniaczy bo przeczytałam gdzieś w necie,że substancja w nich zawarta (resweratol) bardzo chroni komórki płciowe mężczyzny.Zaryzykowałam...Obiady z dużą zawartością warzyw,odrzuciłam makarony, jemy kasze i ryż, czerwone mięso.Nie wiem czy to pomoże.Ale choć wszyscy lekarze mówią,że musiałby być cud.Ja staram się w to mocno uwierzyć...
Nona, alka89, nicelady lubią tę wiadomość
Nadzieja umiera ostatnia... -
crashanka
dobrze cie rozumiem
ja tez mam nadzieje ze i nam sie wkoncu powiedzie
my staramy sie od dokladnie dwoch lat i momo hormonow i innych lekow wspomagajjacych jeszcze sie nic nie zmieniolo
jednak mysle ze wkoncu kiedys sie uda
miewam dni gdzie plakac nie przestaje bo smutno mi ze nas to spotkalo
wiesz mialam w glowie plan
studia praca odpowiedni facet i rodzina
wszytsko zrealizowalam
studia praca odpowiedni facet i Problem z poczeciem
ponoc jestesmy oboje zdrowi
a jednak od dwoch lat nic sie nie dziejecrashanka lubi tę wiadomość
-
Alicja moi znajomi tez nie mogli mieć dziecka,badania obydwoje mieli idealne,okazało się że winą był za słaby wytrysk i zrobiono dziewczynie inseminację i w sierpniu córka będzie miała roczek
-
nick nieaktualny
-
Ja miałam wykonywaną inseminację w zeszłym cyklu w klinice niepłodności Invimed w Poznaniu.Ponieważ potrafię wyczuć swój organizm i wiedziałam kiedy zaczynały mi się dni płodne to tamtejszy ginekolog wykonał monitoring na jakim etapie był mój pęcherzyk i na 24 godziny przed zabiegiem kazał mi podać sobie podskórnie Ovitrelle (jeśli nie skopałam nazwy) na pęknięcie pęcherzyka w odpowiednim momencie.Ponieważ mieliśmy nasienie dawcy (koszt rezerwacji: 700 zł) inseminacja (koszt 750 zł) byłą wykonana we wskazanym momencie.15 dnia cyklu miałam brać dhupaston jako wspomogę progesteronu i czekaliśmy.Niestety nie udało się...Ale może tak miało być?...Może teraz coś się uda NAM...
Dziś miałam plamienie chwilowe i przeszło.Ale nie nakręcam się bo było koloru brązowego a czasem to zwiastowało miesiączkę na następny dzień...A czytałam,że gdyby to była implantacja wówczas jest różowe lub czerwone:(
Nie wiem...Raczej nie wypali w tym cyklu...Nadzieja umiera ostatnia... -
crashanka wrote:Ja miałam wykonywaną inseminację w zeszłym cyklu w klinice niepłodności Invimed w Poznaniu.Ponieważ potrafię wyczuć swój organizm i wiedziałam kiedy zaczynały mi się dni płodne to tamtejszy ginekolog wykonał monitoring na jakim etapie był mój pęcherzyk i na 24 godziny przed zabiegiem kazał mi podać sobie podskórnie Ovitrelle (jeśli nie skopałam nazwy) na pęknięcie pęcherzyka w odpowiednim momencie.Ponieważ mieliśmy nasienie dawcy (koszt rezerwacji: 700 zł) inseminacja (koszt 750 zł) byłą wykonana we wskazanym momencie.15 dnia cyklu miałam brać dhupaston jako wspomogę progesteronu i czekaliśmy.Niestety nie udało się...Ale może tak miało być?...Może teraz coś się uda NAM...
Dziś miałam plamienie chwilowe i przeszło.Ale nie nakręcam się bo było koloru brązowego a czasem to zwiastowało miesiączkę na następny dzień...A czytałam,że gdyby to była implantacja wówczas jest różowe lub czerwone:(
Nie wiem...Raczej nie wypali w tym cyklu...Nadzieja umiera ostatnia... -
Myszka-Minnie wrote:3mam kciuki za udany final i przede wszystkim nie testowac za szybko. Najlepiej 2 dni po spodziewanej @
Ciężko czekać...Ale poczekam do terminu miesiączki.Jakoś dam radę.Oby mi tylko jutro tempka nie spadła...Nadzieja umiera ostatnia... -
nick nieaktualnyhej dziewczynki widze duzo takich watkow ja stracilam jjedna ciaze nie staram sie jakos długo ale hmm mam tylko jeden jajowod wyniku pekniecia drugiego oj dziewcyny dlaczego to zycie nas tak okrutnie doswiadcza czy zrobilysmy cos zle ze tak nas los kaze juz nie wiem myslam ze mi troche przeszlo ale jak widac nie dalej sie rozklejam czasami
-
Crashanka,wierze,ze Ci sie uda. Ja jestem najlepszym przykładem na to. Moj mnie zalewał ponad 5 lat i nic,mowili nam,ze to leczy sie latami itd,ale sie udało. Wiara czyni cuda. Bede trzymac kciuki,tez zawsze mowiłam,ze Nadzieja umiera ostatnia.
Powodzenia i nie poddawajcie siecrashanka, ewcia21k lubią tę wiadomość
Tobiaszek- nasz cud ur.27.10.2014 r . Cc
Zośka /28.06.2015 **Aniołek **10 tydz. -
nick nieaktualny
-
alka89 wrote:Crashanka,wierze,ze Ci sie uda. Ja jestem najlepszym przykładem na to. Moj mnie zalewał ponad 5 lat i nic,mowili nam,ze to leczy sie latami itd,ale sie udało. Wiara czyni cuda. Bede trzymac kciuki,tez zawsze mowiłam,ze Nadzieja umiera ostatnia.
Powodzenia i nie poddawajcie sie
Alka89 dziękuję za słowa wsparcia;)...A czy mogę spytać jak to było u Ciebie,u was? Wiesz u nas jest (patrząc z boku)nieciekawie...2,5 roku temu trafiliśmy z mężem do androloga w Invimedzie.Że chyba jest coś nie tak.Dał skierowanie na test nasienia i się zaczęło....Najpierw wyszło,że mąż nie ma...nic.Przyznaję-mój mąż poczuł się jakby mu ktoś nóż wbił w plecy...Mówimy-ale jak NIC? Kompletnie? Lekarz że niestety.Ale możemy spróbować leczyć.No i był testosteron w tabletkach (bo miał zbyt dolną granicę normy),witaminy,potem zastrzyki obniżające estradiol bo był za wysoki.Usg jąder,że są małe (??) ale wygląd i echo w normie.Właściwie co 2 m-ce badanie hormonów i dół...Ogólnie wciąż albo estardiolu za dużo a testosteronu, fsh i lh skoki raz w górę,raz w dół Pocieszałam męża,że zdarza się.Że wychodzi na to,że wielu facetów ma takie kłopoty.
Ja miałam porobione badanie hormonów,potem drożność jajowodów sprawdzaną (na szczęście ok).A mąż nadal nic...Badania genetyczne nas obu,kariotyp itp.I wszystko tam ok.Pytali,czy mąż się nie uderzył,czy chorował na świnkę i różyczkę.Owszem,ale w okresie 7-8 lat co nie ma wpływu na płodność.Lekarze stwierdzili po wynikach hormonów,że ma hipogonadyzm hipogonadotropowy.
Zaś ja -sama- wpadłam na to,że coś nie tak jest chyba z tarczycą bo tsh niby norma ale coś mnie tknęło i namówiłam męża,aby sprawdził anty tg i anty-tpo. I wyszło,że ma ...chorobę Haszimoto!Ale była,m zła na adnrologa:(Że leczy 1,5 roku i nie wpadł na to?? Byliśmy źli...
W końcu po 2 latach leczenia i 4 testach płodności,które wykazały brak plemników zrobiono biopsję jąder...Niestety mimo obiecującego miąższu plemników nie stwierdzono...NIE WIADOMO DLACZEGO.Nawet nie powiedzieli czy ma w końcu komórki odpowiedzialne za produkcję plemników czy nie.Dr raczej przystał za tym,że...mąż ma prawdopodobnie...zwłóknienie jąder i stąd brak.
Mąż od tego momentu powiedział "dość"...Dość testosteronu i innych wg niego gówien.
Chodzi regularnie do endokrynolog, która dopasowała mu lek na chorobę Hashimoto.A ja zainwestowałam w witaminy łatwo przyswajalne Multi Cod + LongaVit. To pierwsze ma bardzo dużo kwasu foliowego,cynku,selenu,wit c itp (ponad 100% dawki dziennej) a drugie resweratrol - bardzo silny przeciwutleniacz pomagający jądrom i zapobiegający ich starzeniu. Poza tym staram się 1-2x w tygodniu podawać rybę smażoną lub na parze, ryż brązowy, makaron pełnoziarnisty, czerwone mięso a nie pierś z indyka czy kurczaka,używam oleju z siemienia lnianego.No kombinuję.Nawet już mężowi nie mówię,że to dla niego zmieniłam tryb życia.Bo go bardzo kocham...
Mieliśmy nawet w zeszłym cyklu inseminację.Od dawcy z banku bo chcemy stworzyć rodzinę.Prawdziwą.Nie wyszło.Widocznie mój organizm chce tylko potomka naszego, od ukochanego faceta a nie "bankowego"...
Zobaczymy co będzie.Staram się wierzyć,że lekarze z Invimedu się mylą i w końcu nam wyjdzie...Nona lubi tę wiadomość
Nadzieja umiera ostatnia... -
Kasia * wrote:skąd bierzecie tyle siły dziewczyny mnie sie juz odechciewa czegokolwiek
Trzeba walczyć.Zawsze.
Mi też nie raz się odechciewa...uwierz mi.Doszło do tego,że choć staram się brać całą sytuację na luzie -nie wychodzi.Co się zbliża koniec cyklu-mam pietra.Choć teraz jestem naprawdę w napięciu bo może teraz wyjdzie?...Boję się jak cholera.Nadzieja umiera ostatnia... -
nick nieaktualny
-
Na szczęście moje Słońce nie lubi nosić telefonu po kieszeniach a laptopa nie posiada (stacjonarny;)
W tym cyklu nie wyszło.Prawdopodobnie te wyższe tempki (37,4 itd) miałam od nieregularnego snu.Nie wiem dlaczego...Chyba z przejęcia.Wczoraj rozmawialiśmy prawie 2 godziny o wszystkim.O nas.O życiu...Nawet nie wiecie jaki to cios: przed mężem miałam faceta, który może i był płodny ale okropny z charakteru (tak mi potem mówili wszyscy tylko ja byłam zaślepiona) a teraz-jak mam najukochańszego faceta pod słońcem to nie jest nam dane mieć swoich dzieci...Mąż mówi,że jak będzie od dawcy to będzie i tak widział z dziecku mnie ale to takie trudne...Wiem jak to zabrzmi ale już wolałabym być bezpłodna...Wtedy byłoby jasne: oboje nie możemy mieć i koniec.A tak?...Mąż mówi,że nie mam się łudzić,że będzie miał żołnierzy...Ale ja nie potrafię...Nadzieja umiera ostatnia... -
OvuFriend