NOWENNA STRACZEK
-
WIADOMOŚĆ
-
Gratulacje, Gama!
Jak się czujesz Summerko??
U nas wspaniale. Janek rośnie jak na drożdżach. Właśnie się zważyliśmy i ma 6,5 kg I zrobił mi dzisiaj niespodziankę: leżąc na macie obrócił się o 90 stopni.
Summerka lubi tę wiadomość
"Zamienię pustynię na pojezierze,
a wyschniętą ziemię na wodotryski." Iz 41,18
-
witam, pewnie już mnie tutaj nikt albo mało kto pamięta:)
zaszłam w ciążę modląc się przez rok Tajemnicą Szczęścia i teraz znów jestem w ciąży
życzę dużo wiary dziewczynykattalinna, Ania89, Kocia, Gianna, Macierzanka:), Summerka lubią tę wiadomość
-
Cześć! Trzymam kciuki za każdą z Was i życzę pięknych ciąż!! ja sama zaczynam 3 Nowenne Pompejanską i powiem Wam, że coraz bardziej tracę nadzieję . Mam wrażenie, że wszyscy są wysłuchiwani, a my mamy coraz więcej kłód pod nogami
Ania89 lubi tę wiadomość
25cs -12.10.16 8t4dc >tęsknię< co dzień bardziej
-
Lili87 wrote:Cześć! Trzymam kciuki za każdą z Was i życzę pięknych ciąż!! ja sama zaczynam 3 Nowenne Pompejanską i powiem Wam, że coraz bardziej tracę nadzieję . Mam wrażenie, że wszyscy są wysłuchiwani, a my mamy coraz więcej kłód pod nogami
Lili87 lubi tę wiadomość
"I jaśniejsze niż południe wzejdzie ci życie,
a choćby ciemność zapadła, będzie ona jak poranek.
Możesz ufać, bo jeszcze jest nadzieja..."
Księga Hioba -
Pamiętam o Was wszystkich w modlitwach.
Niech ten wspaniały plan się realizuje. Yousee, dużo sił ci życzę i doświadczenia cudu
Gama, tak mi przykro... jak się czujesz??? Obejmuję Cię modlitwą!"Zamienię pustynię na pojezierze,
a wyschniętą ziemię na wodotryski." Iz 41,18
-
Witam Was dziewczyny!
Nie poddawajcie się i trwajcie w ufności i wierze a Pan Was wyslucha. Codziennie przed snem modle się za Was wszystkie. Gratuluje kolejnych ciąż i rozwiązań. Dla każdej z nas Pan Bóg ma swój plan a my musimy "tylko" sie z nim pogodzić, trwać w modlitwie i nie przegapiac Bożych znaków na drodze własnych pragnień.AgaL, Ania89, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
-
ewwiel wrote:Witam Was dziewczyny!
Nie poddawajcie się i trwajcie w ufności i wierze a Pan Was wyslucha. Codziennie przed snem modle się za Was wszystkie. Gratuluje kolejnych ciąż i rozwiązań. Dla każdej z nas Pan Bóg ma swój plan a my musimy "tylko" sie z nim pogodzić, trwać w modlitwie i nie przegapiac Bożych znaków na drodze własnych pragnień.
no własnie,..... co ten P Bóg tam sobie zaplanował? ku czemu to ma śłużyć?
z pokorą musimy przyjąć, nie zdążyłam sie nawet do Maluszka przyzwyczaić, ale Nadzieja rosła
a z drugiej stony, teraz w beznadzieji okazuje sie, ze wiele spraw juz sobie w myslach poprzestawiałam, dla Kruszynki, i ciągle sie łapie w myślach STOP!!!! to juz nieaktualne.....Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 stycznia 2016, 14:21
08.01.2016 [*] 6 tc "Pan dał, Pan zabrał "(Hb)
-
Gama, bardzo mi przykro... Może z perspektywy czasu kiedys dostrzeżesz w tym co teraz przechodzisz jakiś sens. Kiedy u nas w rodzinie Pan Bóg zabrał takie dzieciątko, tez ciężko było sie z tym pogodzić. A teraz po 2 latach, ta mama, ktora doswiadczyla straty, wie, ze byl w tym sens. Po pierwsze ma w Niebie Aniolka, który oreduje u Boga w ich intencjach i który czeka na spotkanie z nimi juz tam po drugiej stronie, po drugie - od czasu śmierci Malenstwa matka skupila sie na modlitwie za dzieci nienarodzone. Do dzis organizuje w każdy pierwszy czwartek miesiąca u siebie w domu spotkania modlitewne, na które to przychodzą przyjaciele, znajomi, aby modlic się wspólnie za dusze dzieci poczętych a nienarodzonych.
Kiedy ja zachorowałam na raka tarczycy, tlumaczylam sobie tamta sytuacje tym, ze najwidoczniej moje cierpienie jest mi albo komuś innemu potrzebne. Z perspektywy czasu wodze, ze nauczyla mnie ta choroba pokory i jeszcze większej ufności.
Gama, pomodlę się również i ja za Ciebie, żebyś wszystkie fazy bólu i pustki przeżyła nie tracąc wiary w milosc Bożą dla każdego z nas. Mam nadzieje, ze znajdziesz kiedyś sens obecnych doświadczeń a Pan Bóg pozwoli Ci po raz kolejny nosić pod sercem kolejne Maleństwo.Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 stycznia 2016, 00:28
-
A ja tego nie umiem zrozumieć. Jestem wierząca, uważam się za dobrego człowieka (wiadomo, jak każdy mam chwile słabości), modlę się o cud poczęcia naturalnego itd, i poza nerwami, i coraz większą ilością kłótni z mężem niczego nie dostaję... A w mojej rodzinie jest małżeństwo - bez ślubu kościelnego, bez bierzmowań, nie wierzące, które na pstryknięcie palcem zachodzi w ciąże i teraz oczekuje drugiego maleństwa. Za co Pan Bóg nas tak doświadcza?? Nie rozumiem tego.25cs -12.10.16 8t4dc >tęsknię< co dzień bardziej
-
Lili87 wrote:A ja tego nie umiem zrozumieć. Jestem wierząca, uważam się za dobrego człowieka (wiadomo, jak każdy mam chwile słabości), modlę się o cud poczęcia naturalnego itd, i poza nerwami, i coraz większą ilością kłótni z mężem niczego nie dostaję... A w mojej rodzinie jest małżeństwo - bez ślubu kościelnego, bez bierzmowań, nie wierzące, które na pstryknięcie palcem zachodzi w ciąże i teraz oczekuje drugiego maleństwa. Za co Pan Bóg nas tak doświadcza?? Nie rozumiem tego.
Lili87 lubi tę wiadomość
"I jaśniejsze niż południe wzejdzie ci życie,
a choćby ciemność zapadła, będzie ona jak poranek.
Możesz ufać, bo jeszcze jest nadzieja..."
Księga Hioba -
Witam, skończyłam NP o poczęcie 24 grudnia i czekam... 1 stycznia zaczęłam kolejną Nowennę, tym razem w intencji dobrej pracy dla męża i 23 stycznia o łaski i błogosławieństwa potrzebne w naszej rodzinie. Czyli teraz odmawiam już 2 NP
Lili, powiem ci na moim własnym przykładzie o doświadczeniu przez Pana.
Po pół roku (hahaha ) starań załamałam się że nie będziemy mieli dzieci. Z tym że wiedziałam że mam pcos i tak łatwo nie będzie. I pogrążałam się co raz bardziej w rozpaczy, nie miałam ochoty na spotkania towarzyskie, ciągle tylko się obwiniałam. Nic mi się nie chciało, skupiałam się głównie na swoich temperaturach, wyszukiwałam "objawy"- same rozumiecie. Co raz gorzej dogadywałam się z mężem, oskarżałam go o to że mnie nie rozumie, że ma w nosie starania itd.
Nadszedł marzec 2015 i coś się zaczęło zmieniać...
Dochodziłam do siebie po ciężkim przeziębieniu (w które wpakowałam się poniekąd na własne życzenie- nie brałam leków po byłam w drugiej fazie cyklu-głupia ja) i czytałam artykuły o zbliżającym się Zwiastowaniu i Dniu Świętości Życia. Bardzo mną to wtedy wstrząsnęło, poczułam się współwinna aborcji tych niewinnych dzieci, bo nie robiąc nic by je obronić czułam że przykładam do tego rękę...
26 marca poczułam się na tyle dobrze, że mogłam o własnych siłach wyjść z łóżka (!) i pomalutku poszłam do kościoła, czyli jakieś 800 m. Tam poprosiłam kapłana o błogosławieństwo i przed Najświętszym Sakramentem przyrzekłam przez następne 9 miesięcy modlić się za dziecko zagrożone aborcją, czyli "Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego Zagrożonego Zagładą".
Od tego czasu stałam się bardziej pogodna, nie nurzałam się w swojej rozpaczy bo byłam skupiona na kimś innym... Zaczęłam w tym wszystkim dostrzegać męża, to że zaniedbałam naszą relację myśląc tylko o dziecku...
Modląc się za to nieznane mi dziecko otrzymałam też łaski dla siebie.
Ale nie było tak różowo... Bywało ciężko odmówić mi tą dziesiątkę różańca i miewałam różne kryzysy. Nadeszło lato, ciąży dalej brak. Pewnej lipcowej soboty stwierdziłam że nie będę już się modlić, że ta Duchowa Adopcja to jakaś bujda i w ogóle tego nie czuję, to nie działa, chociaż modlitwę odmówiłam. W niedzielę odwiedziłam rodzinę, wyszłam na spacer z moją kuzynką i wtedy dostałam jakby cegłą w głowę... Tak, powiedziała mi że jest w 20 tygodniu ciąży, ale nie to mnie najbardziej uderzyło... Otóż miała bardzo trudną sytuację- ojcem dziecka nie był jej mąż. Jej kochanek zaproponował jej aborcję- miał znajomości i fundusze by wszystko zorganizować. Zgadzając się pozbyłaby się "kłopotu", mąż o niczym by się nie dowiedział i w ogóle wszystko było by super. Na początku była jak najbardziej ZA, później, jak sama mówiła, zaczęły ogarniać ją wątpliwości, miała straszliwe koszmary. W tym jeden o jej pierworodnym dziecku- śniło jej się przez kilka dni śmierć jej córeczki.
Po tym nie zgodziła się na aborcję. Dziecko urodziło się niedługo przed końcem mojej modlitwy...
Wiem że gdyby nie to, że zmagam się z niepłodnością, nie byłabym tak wrażliwa na punkcie dzieci, szczególnie tych nienarodzonych. Jestem pewna tego, że gdyby nie to, że Bóg mnie doświadcza w ten sposób nigdy nie podjęłabym się DA.
Nigdy się nie dowiem czy to dziecko za które się modliłam było tym dzieckiem kuzynki. Nie dowiem się też czy się szczęśliwie narodziło. Ale cieszę się że mogłam ofiarować swoje 9 miesięcy za jego życie.
Bóg ma zawsze plan i napewno nie robi niczego bo chce żeby ludzie cierpieli... Przecież np dwulatek zakładając szorty na wyjście na sanki też jest święcie przekonany że to jest dokładnie to, co jest dla niego najlepsze
PS. 23 stycznia również mój mąż zaczął odmawiać Nowennę. Dla mnie to coś szokującego, zawsze był taki "antyróżańcowy". Kolejny cud...
Modli się w intencji poczęcia...Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 stycznia 2016, 08:36
kirys, ewelinka2210, ktosik, Anulkaa, Asiak, MOI, Lili87, ewwiel, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
5 lat starań, IO, pcos, niedoczynność tarczycy, hashimoto, hiperprolaktynemia + ALLOmlr 48%(z20), kir AA + oligosperma/azoospermia męża = cztery ciąże biochem.
Starania od czerwca 2014. -
arturowa piękne świadectwo Będę się za Was szczególnie modlić, żeby Pan Bóg pozwolił Wam zostać rodzicami
Ja skończyłam Nowennę już dawno, później zaczynałam znowu w innej intencji, ale jakoś tak nie miałam do tego sił - muszę znowu ją znleźć i Nowennę znowu odmawiać, bo to piękna modlitwa
Pamiętam o Was w modlitwie Oby pan Bóg pozwolił się nam dzielić łaską macieżyństwa, jeżeli taki jest jego plan dla nas.Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 stycznia 2016, 14:55
arturowa, Lili87 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnykochane wszystko dzieje się z jakiegoś powodu, tylko my jesteśmy zwykłymi ludzmi więc jak możemy zrozumieć plan Boży? my mamy w to wierzyc a nie rozumieć, pomimo wszystko wierzyć. bardzo polecam książkę "moc uwielbienia"
codziennie modlę się o dziecko, mąż też. co miesiąc gdy dostaję okresu jest płacz, chwila załamania ale trzeba wierzyć. nie wyobrażam sobie że mogłabym za to "obrazić" się na Boga, On wie co robi. dzięki tym staraniom, właściwie dzięki tym problemom z poczęciem, tak, dzięki temu bardziej zbliżyliśmy się z mężem do siebie, do Boga, bardziej się rozmiemy, nie kłócimy się tak bardzo, czasem tylko delikatne spięcia ale nie ma krzyków, płaczu a niestety tak czasem bywało ;( Nie ma tego wszystkiego od roku, bo rok temu pierwszy raz wspólnie odmówiliśmy nowennę pompejanską w intencji dziecka. co wieczór przed snem klekamy razem i odmawiamy dziesiątkę różańca, modlimy się do św Doominika bo nosze pasek sw Dominika.
kochane trzeba wierzyć bo Bóg naprawdę ma dla nas plan. wcale nie jest mi łatwo w to uwierzyć bo też bardzo cierpię z powodu moich problemów z płodnością. nie uważam się za dobrego człowieka, daleko mi do tego, modlę się, chodze do kościoła ale ciagle grzesze, czasami się buntuję. czytam teraz właśnie tę książkę "moc uwielbienia" i zaczynam pewne rzeczy rozumieć. przede wszystkim powinnam dziekowac Bogu za to wszystko co mi się do tej pory przydarzyło. stracilismy maleństwo ale Bóg miał w tym plan, może było mi to potrzebne bym się zastanowila co jest w zyciu ważniejsze. i trzeba wierzyc nawet jeśli rozum mówi ci ze to nierealne, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, jest wiele przykładów w Piśmie Św gdzie Bóg zesłał potomstwo tam gdzie wydawało się że to niemożliwe, chociażby św Elżbieta, św Anna. dlatego nie można tracić nadziei. oczywiście zdarza się ze czasami małzenstwo nie doczeka się potomstwa ale trzeba wierzyć że taki jest zamysł Bozy, wcale nie jest mi to łatwo mówić bo nie wiem, a może Bóg ma taki plan wobec mnie i mojego męża? będę musiala się z tym pogodzić...Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 stycznia 2016, 11:32
Anulkaa, Basia90, ewelinka2210, Asiak, Lili87, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyLili, Yousee bardzo dobrze Was rozumiem, przechodze przez to samo. Chwile zwatpienia i zalamania dopadaja mnie czesto. Odmowilam juz dwie Nowenny Pompejanskie i wiele innych modlitw w intencji szczesliwego poczecia. I choc rozumiem, ze to nie jest transakcja z Panem Bogiem - ja odmowie to i to, a Ty mnie Boze wysluchasz, to z drugiej strony jest bol, ze te modlitwy nie przyniosly jeszcze tego poczecia.
Rozmawialam o tym z ksiedzem. Powiedzialam mu otwarcie: jestem zla na Boga, ze to na mnie zeslal, nie potrafie zaakceptowac tej sytuacji, bo tak bardzo pragne miec rodzine, dzieci. I jestem zla na siebie, bo kocham Boga, jak moge byc na Niego zla?
Wiecie, co powiedzial? Ze jestem dla siebie zbyt surowa. Ze mam prawo do tego zalu, zlosci, bo dzwigam ogromny krzyz. I choc Bog i tak zna wszystkie moje mysli i uczucia, to nie ma w tym nic zlego, ze czasem Mu powiem o swoim rozczarowaniu, zlosci, zwatpieniu.
Wiem, ze to nie jest zadna kara zeslana na mnie. Bardzo trudno mi dostrzec cokolwiek dobrego w tym, przez co przechodze, ale wierze, ze cos takiego jest i moze to w koncu odnajde.
Chwile zwatpienia beda zawsze, ale o dziwo, wlasnie wtedy czuje Boga najblizej, jak mam juz dosc, jak nie mam sily, wtedy czuje, ze On mi pomaga przez to przejsc.
arturowa, ewelinka2210, Asiak, ktosik, Lili87, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
-
.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 marca 2016, 22:46
ewelinka2210, Lili87, Anulkaa lubią tę wiadomość
5 lat starań, IO, pcos, niedoczynność tarczycy, hashimoto, hiperprolaktynemia + ALLOmlr 48%(z20), kir AA + oligosperma/azoospermia męża = cztery ciąże biochem.
Starania od czerwca 2014. -
Dziewczyny pięknie piszecie i wierzę, że Bóg w końcu wysłucha naszych modlitw. Arturowa Twoje świadectwo jest niesamowite i faktycznie skłania do przemyśleń. Na pewno warto zastanowić Ci co Bóg chce mi powiedzieć poprzez tą niemożność posiadania dzieci. Ale ja nie umiem pogodzić się z tym, że wokół mnie wszyscy zachodzą jakby to była bułka z masłem. Jedna koleżanka mi powiedziała, że oni chcieli, żeby ich dziecko było z maja więc poczęli ją we wrześniu. To skoro są osoby, które sobie nawet miesiąc wybierają... to mi już ręce opadają. Wiem, że te negatywne emocje są spowodowane moją zazdrością, ale jak tu nie zazdrościć skoro macierzyństwo to po prostu instynkt i nie da się powiedzieć mu stop. Zresztą co innego jeśli mamy nadzieję, że przyczynę niepłodności można wyleczyć, albo chociaż, że można próbować wyleczyć. U nas nie ma na to szans, wszyscy gadają tylko o in vitro, nawet naprotechnolodzy umywają od nas ręce... Może jestem człowiekiem małej wiary, ale kiedy wszyscy odbierają Ci ostatnią nadzieję, to można dostać do głowy.25cs -12.10.16 8t4dc >tęsknię< co dzień bardziej