PCO
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyTak wiem, że oba leki są podobne, prosiłam siostrę, która mieszka we Włoszech aby "zaciągnęła języka" i od swojej gin usłyszała, że lepiej jest stosować inofert (ale dlaczego, tego nie wiem:-/)...tyle się dowiedziałam, chciałam przekazać dalej...
sama nie mogę jeszcze podjąć decyzji, bo mój gin oprócz metforminy nie przepisał mi żadnych leków (czekamy na kolejne wyniki badań)...
13,8 to D-chiro-inozytol pomaga w leczeniu zespołu wielotorbielowatych jajników. Uważa się, że suplement ten czyni to poprzez poprawę wrażliwości na insulinę.
samodzielnie dostępny
http://us.vital-wm.com/discover-nutrition-chiro-d-chiro-inositol-300-mg-60-kaps.html
Teraz głównie spędzam wolną chwilę na wyszukiwaniu w necie informacji...
Pozdrawiam -
nick nieaktualny
-
weronika86 wrote:Zgadza sie ciałko żółte produkuje więcej estrogenów niż progesteronu, stąd też śladowe ilości śluzu wysoce płodnego w II fazie cyklu albo implantacja rowniez w chodzi w gre ale skoro sie nie staracie i nie ma mozliwosci ciazy to raczej to pierwsze!
Weroniko, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź! O implantacji rzeczywiście nie może być mowy, pozostaje więc pierwsza możliwość. Jeśli sytuacja będzie się powtarzać z cyklu na cykl, to chyba zapytam lekarki, co to dokładnie oznacza. Dziękuję jeszcze raz!Obserwuję - nie planuję (jeszcze).
*** Zdiagnozowane PCOS z tendencją do powstawania torbieli czynnościowych. -
nick nieaktualny
-
Dziewczyny jedna rzecz nie daje mi spokoju, wszystkie macie porobione szczegółowe badania, znacie swoje wyniki, wiecie co jest nie tak, a ja? Badania hormonalne zrobiłam sobie prywatnie, na własną rękę i wyniki zaniosłam lekarzowi. On zrobił mi USG, zrobił szczegółowy wywiad (to była moja pierwsza wizyta u niego) i on zdiagnozował PCOS. Jedyne co mi zapisał to tabletki anty. Teraz gdy byłam u niego, powiedziałam że za trzy miesiące będziemy się starać o dzidziusia, a on powiedział że jak przez pół roku nam się nie uda to będziemy działać lekami. Nie zlecił żadnych badań, nawet badania krwi, nic. Zrobił tylko cytologię i to na moją wyraźną prośbę. W sumie to nawet nie wiem jakie mam wyniki, tylko nadal łykam anty, żeby przez ten czas wyregulować cykl (sama przetestowałam - dwa pierwsze cykle po anty mam regularne, trzeci już się "rozjeżdża"). Z tego co czytam to powinnam mieć zrobione szczegółowe badania, żebym wiedziała na czym stoję i co jest nie tak. A tu taka zlewka. Masakra. Postanowiłam że teraz pójdę do innego gina, zobaczymy co on na to powie, ale najpierw pójdę jutro rano na badania o których tu piszecie, trudno - zapłacę, zaniosę całą listę i porobię badania i z tymi wynikami już pójdę do gina, zobaczymy co on na to powie.
Tak na dobrą sprawę to przecież nawet nie wiem jakie suplementy mam łykać, bo jedna rzecz się u mnie nie zgadza z "książkowym" PCOS, a mianowicie nigdy nie miałam problemów z otyłością, jestem bardzo szczupła, ważę 54kg przy 171cm wzrostu, a naprawdę się nie ograniczam z jedzeniem a słodycze pochłaniam w szczególności, dzień bez czekolady jest dla mnie dniem straconym, a wcale po tym nie tyję. Więc w sumie chyba warto zbadać cukier? Może mam za niski a nie za wysoki? Ale nie mam o tym pojęcia, skoro nikt mi nawet nie zasugerował takich badań. (Reszta objawów PCOS jest u mnie wręcz książkowa).
Aha i jeszcze jedno, dotarłam kiedyś w internecie do pamiętnika dziewczyny z PCOS, ona zaszła w ciąże, i z tego co pamiętam dotarła do jakiś zapisków z medycyny chińskiej, i tak dokładnie nie napiszę o co chodzi, ale ogólnie o to, że my dziewczyny z PCOS mamy jakby "mniej krwi" w organizmie co skutkuje brakiem miesiączki. Aby to regulować należy wyeliminować z diety cytrusy a wcinać więcej warzyw typu buraczki. Na mój babski rozum coś w tym jest - raz w życiu byłam w punkcie krwiodawstwa, miałam bardzo dobre wyniki, ale jak Pani pobrała ode mnie 450ml krwi to zemdlałam a później przez cały tydzień nie mogłam w domu wstać z łóżka - dosłownie, nie miałam siły podnieść ręki.
Dość mocno się rozpisałam ale naprawdę od 15 lat chodzę do różnych ginekologów i każdy mówił "wszystko jest ok" a jak mówiłam że mam okres co 2 - 3 miesiące to robili cytologię, usg i mówili że jest ok. Dopiero 2 lata temu trafiłam do lekarza który zdiagnozował co mi jest, ale jak widać nie bardzo się tym przejął, stwierdził tylko że bardzo trudno będzie mi zajść w ciążę a czas działa na moją niekorzyść. To co ja mam sobie dzieciaka robić na już, z byle kim, bo potem może być ciężko? Nie rozumiem tego.
Od Was dowiedziałam się więcej niż od tych wszystkich lekarzy. Pozdrawiam serdecznie te z Was, które przeczytały cały ten długi post. -
nick nieaktualnyKrokodylica- możemy podać sobie wirtualną rękę bo moja sytuacja jest praktycznie identyczna.
Mnie niestety też lekarz faszerował latami tabletkami anty obiecując po niech idealne cykle.... i co? jajco... cykle po 60-90 dni...
Też oddawałam krew jako dawca i odlatywałam po tym na 3-4 h dobrego spania [ale tym bym się nie martwiła bo to może być po prostu sposób w jaki nasz organizm się regeneruje]
Również bardzo dużo przydatnych rzeczy dowiedziałam się od naszych dziewczyn na forum za co jestem bardzo wdzięczna!
No i taka moja puenta na koniec... Niestety wiele z nas nie ma aż tyle szczęścia żeby trafić na lekarza, który się nami przejmie i porządnie poprowadzi... Dopóki się to nie stanie nasza w tym głowa żeby się dokształcać i przychodzić do lekarza przygotowane z listą pytań i być może sugestii... ehh głupie to ale co zrobić. -
Niestety, to mnie najbardziej wkurza, prowadzę swoją działalność, co miesiąc odprowadzam absurdalne składki do zusu, a do lekarza i tak trzeba iść prywatnie. Tak więc idę, płacę za wizytę kolejne absurdalne pieniądze i nic z tego nie wynika, bo lekarz inkasuje 100zł i nie zleci nawet podstawowych badań tylko chowa stówkę do kieszeni i zadowolony prosi następną pacjentkę. W ogóle odnoszę wrażenie że my, pacjentki, jesteśmy dla lekarzy jakimś przykrym obowiązkiem.
Tak jakoś pesymistycznie na noc.
Jutro rano odbieram wyniki badań, zobaczymy co będzie.Annabelle lubi tę wiadomość
-
Cześć dziewczyny. Jestem tu nowa i u mnie też lekarz zdiagnozował PCO. Jesli można to nazwać diagnozą bo stwierdził to tylko po 1 badaniu usg. odstawiłam tabsy w maju i pierwsze krwawienie przyszło w sierpniu, drugie dopiero w grudniu wywołane duphastonem ( wtedy dowiedziałam się o PCO). Lekarz zalecił inofolic 2x dziennie po miesiącu powiedział , że mogę zejść do jednej saszetki dziennie chociaż nie zrobił mi żadnych badań.Obniżając dawkowanie poczułam spadek nastroju i ogromne nerwy przed terminem miesiączki. dziewczyny czy któraś z Was zaszła w ciążę biorąc ten suplement? powoli popadam w depresję...
-
Ja odebrałam wyniki i się mocno podłamałam, hormony jak zwykle beznadziejne a do tego morfologia do d*py.
Tyle dobrego że cukier, żelazo i tarczyca w normie.
Dziś byłam u lekarza rodzinnego, akurat mam całkiem ogarniętego, dostałam jedynie syrop z czarnego bzu na podniesienie odporności i skierowanie na powtórzenie morfologii za dwa tygodnie. Ponoć z morfologią nie jest tak źle, tylko oznacza ona że mam jakąś infekcję (fakt, bolało mnie gardło wieczór przed pobieraniem krwi).
Na razie działam nad poprawieniem morfologii a potem będę pracować nad hormonami. Byłam dziś w aptece po inozytol, który sobie wcześniej zamówiłam, i zapytałam panią farmaceutkę czy można w jakiś inny sposób niż lekami wyregulować hormony / obniżyć testosteron. Pani poleciła mi izoflawony sojowe czyli to o czym pisałyście!
Wzięłam z solgaru, zarąbiście drogie, ale ponoć dobre, dużo składników się wchłania do organizmu. -
Kochana akurat tutaj się nie zgodzę z hipotezą dotyczącą jakoby kobietki z PCOS miały mniej krwi.
Krokodyliczko u mnie jest tak, że mam nadmiar ferrytyny i mega super wyniki z krwi i objętościowo i jakościowo.
A, że od kilku lat mam do czynienie z hematologami, to myślę że to nie o to raczej chodziło.
Co innego jest zagęszczenie krwi z braku wody, z braku uzupełniania płynów....można by zapytać dziewczyny z PCOS czy maja problem z odczuwaniem pragnienia i ile normalnie wypijają płynów z ciągu dnia.
Pozdrawiam serdecznie...fajnie, że wszystkie tu szukacie nowych rozwiązań.
Sama doświadczyłam pierwszego od lat około 13-tu porządnego krwawienie miesięcznego z całym wachlarzem dolegliwości. Czekam na to co będzie za miesiąc, dwa, trzy....pierwszy raz zużyłam już całe opakowanie wkładek a to dopiero początek...do tej pory bywało, że mogłam nosić jedną wkładkę przez cały czas ( oczywiście wymieniam z potrzeby zachowania higieny co trzy godzinki) od początku do końca, bywało, że wcale nic się nie wydostawało na zewnątrz
Co tu dużo mówić...tak jak piszecie co dziewczyna, to inne podłoże PCOS może być, u jednej może to być kłopot z PRL u drugiej z powodu nadmiaru androgenów, a jeszcze innej z powodu insulinooporności...szkoda, że faktycznie tak długo trwa diagnozowanie i leczenie metoda prób i błędów.
U mnie najpierw bromergon poszedł w ruch, bo PRL po obciążeniu metoclopramidem była powyżej 45000. W miedzyczasie czasami luteina na wywołanie @.
Później dostałam tabsy na 3 miesiące oczywiście antykoncepcyjne.
Za rok dostałam OC-35 (zamiennik Diane).
Później było Hsg i mąż miał zrobić badanie. Podejrzewam, że dostałabym clo. Za namową jednaj fajnej laseczki z ovu od tego cyklu dokładam jeszcze dong quaia, ze swej strony dla nas obojga maca i olej z siemienia lnianego. -
nick nieaktualnyHej dziewczyny.... powiem wam, że spróbowałam inositolu + wiesiołek + k.foliowy przez co prawda tylko dwa miesiące, niestety żadnych efektów nie było, tylko mi się cykle rozregulowały;/ miałam 32-34 dni a ostatni 45!!! Zrobiłam nawet test. Eh no ale oczywiście nic. Dlatego odstawiłam to (można mi zarzucić brak cierpliwości;)) Zakupiłam sobie w między czasie Jod, Chrom i k.Foliowy, który bierzemy od miesiąca i pierwszy raz od niepamiętnych czasów w 22 dc miałam mega przejżysty, mokry, rozciągliwy śluz, na drugi dzień również i staranko się odbyło. W kolejnym dniu było już zupełnie sucho. Ale teraz jest 34 dc i już sama nie wiem. Po siedmiu dniach od stosunku zrobiłam test, wyszedł negatywny. Nie miałam żadnego plamienia więc obawiam się, że zagnieżdżenia nie było. Teraz czekam na okres. Mam typowe objawy przed okresowe - bolące i wrażliwe piersi, pobolewanie brzucha itp. Wyjeżdżam za tydzień do Londynu, potem w góry. Chcemy od tego wariactwa odpocząć Myślę, że wezmę ze sobą test;) i jak nie będzie @ to zrobię jeszcze raz. Ale nie łudzę się. Choć zastanawia mnie ten śluz. Czytałam, że to pewniak jeśli chodzi o występowanie owulacji. Wiecie jaki to byłby progres! Zrobiłam też miesiąc temu wymaz bo miałam problemy z infekcjami i wyszło czyściutko... Ale co myślicie?? Czy śluz typowy dla owulki jest potwierdzeniem jej w 100%????
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 lutego 2014, 11:56
-
pomarańcze89 pozwolę sobie zacytować fragment artykułu z ovu:
"Samo występowanie śluzu płodnego i pozytywne testy owulacyjne nie są dowodem na to, że owulacja wystąpiła. Informują one jedynie o tym, że ciało przygotowuje się do owulacji. Potwierdzeniem wystąpienia owulacji może być wzrost temperatury ciała spowodowany podwyższonym poziomem progesteronu we krwi, który podwyższa ogólną temperaturę ciała. Podwyższona temperatura ciała utrzymuje się aż do końca cyklu." Niestety bez monitoringu nic nie wiemy na pewno... Trzymam za Ciebie kciuki -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny