35 +
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnymoremi wrote:a kogo to? nie znam laski.
ma takie sama nerki watrobe , płuca jak ty
i stara sie o dziecko
co jeszcze może miec znaczenie? nie wiem gdzie jezdzi na wakacje ani tez czy piecze gołabki ale wiem że jej bardzo zalezyanulka1978 lubi tę wiadomość
-
Bozia3 wrote:współczuję - ja w takim miejscu nie kupiłabym domu. Szukając swojego miejsca widzieliśmy takie perełki z 15 dzieci na wozie i w syfie..ale spieprzaliśmy stamtąd - choć cena zwykle atrakcyjna...jak kupowaliście dom - to nie widzieliście tych ludzi i bangladesz, który tam jest?
To w ogóle nie tak miało być... miał byc dom, ale w Szwecji... tyle że takie rzeczy nie dzieją się ot tak, juz teraz natychmiast... Małż przegladał oferty, szukał, wszystko trwało i trwało... podsyłał mi jakieś linki niekiedy - i z Polski i spoza...
No i ktoregos dnia podesłał mi kilka chałup... przejrzałąm, dwie byly przyzwoite i na nasza kieszeń... ok, pojechalismy obejrzec... jedziemy... godzinę... już jestem wkur*****.... potem zaczęła się droga do domu tzn z tego najblizszego nam "miasta"... o cie panie... dziury... pusto wokol... nie ma nic... gdzie ja jestem? dokąd jadę? nie chce... chce spowrotem... no ale małż uparcie twierdził ze juz taki kawal przejechal to jedziemy ogladac....
No i co... dom przepiękny... okolica super bo to nie jest taka typowa wieś z krowami (do takiej mamy 4km)... pola... zaraz las... niedaleko rzeka, jezioro...
Ludzie od domu - ok... zadbani (tak jak i dom)... ogród wygłaskany na maxa... cudnie...
Pytam jak sasiedzi? sasiedzi ok, bardzo w porzadku... ok...
Zauroczylo mnie to miejsce...
Kupujemy... 2 dni pozniej notariusz... Przeprowadzka 2 tyg potem...
Szkola extra (pozornie oczywiscie)... nie no nie mialam powodow do narzekan...
Jakies tajniki zaczęły sie odkrywac dopiero po podpisaniu umowy... były wlasciciel dopiero wtedy się "otworzył" i dopiero wtedy dowiedzielismy sie ze za sciana (bliźniak) mamy recydywę, przemytnika, konkretnego pojeba (bo inaczej nie nazwe)
Było miło przez pare miesiecy az do incydentu kiedy mnie zaatakowal na ulicy... zwyzywał... przestraszył nieziemsko... i jeszcze zagroził ze jak wezwe policje to mnie do lasu wywiezie...
Czar prysł...
Potem kilka incydentow... ogolne wkur****** .... i finał jest taki jaki jest....
Mijamy sie bez słowa...
A że reszta w tej malusiej osadzie troche zastraszona mysle to i boją się odezwac, kazdy udaje milego wobec tego skur*****
Zgniliznaale pieknie tu...
caffe, Simba lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyanulka1978 wrote:To w ogóle nie tak miało być... miał byc dom, ale w Szwecji... tyle że takie rzeczy nie dzieją się ot tak, juz teraz natychmiast... Małż przegladał oferty, szukał, wszystko trwało i trwało... podsyłał mi jakieś linki niekiedy - i z Polski i spoza...
No i ktoregos dnia podesłał mi kilka chałup... przejrzałąm, dwie byly przyzwoite i na nasza kieszeń... ok, pojechalismy obejrzec... jedziemy... godzinę... już jestem wkur*****.... potem zaczęła się droga do domu tzn z tego najblizszego nam "miasta"... o cie panie... dziury... pusto wokol... nie ma nic... gdzie ja jestem? dokąd jadę? nie chce... chce spowrotem... no ale małż uparcie twierdził ze juz taki kawal przejechal to jedziemy ogladac....
No i co... dom przepiękny... okolica super bo to nie jest taka typowa wieś z krowami (do takiej mamy 4km)... pola... zaraz las... niedaleko rzeka, jezioro...
Ludzie od domu - ok... zadbani (tak jak i dom)... ogród wygłaskany na maxa... cudnie...
Pytam jak sasiedzi? sasiedzi ok, bardzo w porzadku... ok...
Zauroczylo mnie to miejsce...
Kupujemy... 2 dni pozniej notariusz... Przeprowadzka 2 tyg potem...
Szkola extra (pozornie oczywiscie)... nie no nie mialam powodow do narzekan...
Jakies tajniki zaczęły sie odkrywac dopiero po podpisaniu umowy... były wlasciciel dopiero wtedy się "otworzył" i dopiero wtedy dowiedzielismy sie ze za sciana (bliźniak) mamy recydywę, przemytnika, konkretnego pojeba (bo inaczej nie nazwe)
Było miło przez pare miesiecy az do incydentu kiedy mnie zaatakowal na ulicy... zwyzywał... przestraszył nieziemsko... i jeszcze zagroził ze jak wezwe policje to mnie do lasu wywiezie...
Czar prysł...
Potem kilka incydentow... ogolne wkur****** .... i finał jest taki jaki jest....
Mijamy sie bez słowa...
A że reszta w tej malusiej osadzie troche zastraszona mysle to i boją się odezwac, kazdy udaje milego wobec tego skur*****
Zgniliznaale pieknie tu...
-
anulka1978 wrote:Jakies tajniki zaczęły sie odkrywac dopiero po podpisaniu umowy... były wlasciciel dopiero wtedy się "otworzył" i dopiero wtedy dowiedzielismy sie ze za sciana (bliźniak) mamy recydywę, przemytnika, konkretnego pojeba (bo inaczej nie nazwe)
Było miło przez pare miesiecy az do incydentu kiedy mnie zaatakowal na ulicy... zwyzywał... przestraszył nieziemsko... i jeszcze zagroził ze jak wezwe policje to mnie do lasu wywiezie...
Czar prysł...
Potem kilka incydentow... ogolne wkur****** .... i finał jest taki jaki jest....
Mijamy sie bez słowa...
A że reszta w tej malusiej osadzie troche zastraszona mysle to i boją się odezwac, kazdy udaje milego wobec tego skur*****
Zgniliznaale pieknie tu...
Ale w zasadzie to jaki argument przemówił mu do głowy, że sobie dał spokój?
-
anulka1978 wrote:To w ogóle nie tak miało być... miał byc dom, ale w Szwecji... tyle że takie rzeczy nie dzieją się ot tak, juz teraz natychmiast... Małż przegladał oferty, szukał, wszystko trwało i trwało... podsyłał mi jakieś linki niekiedy - i z Polski i spoza...
No i ktoregos dnia podesłał mi kilka chałup... przejrzałąm, dwie byly przyzwoite i na nasza kieszeń... ok, pojechalismy obejrzec... jedziemy... godzinę... już jestem wkur*****.... potem zaczęła się droga do domu tzn z tego najblizszego nam "miasta"... o cie panie... dziury... pusto wokol... nie ma nic... gdzie ja jestem? dokąd jadę? nie chce... chce spowrotem... no ale małż uparcie twierdził ze juz taki kawal przejechal to jedziemy ogladac....
No i co... dom przepiękny... okolica super bo to nie jest taka typowa wieś z krowami (do takiej mamy 4km)... pola... zaraz las... niedaleko rzeka, jezioro...
Ludzie od domu - ok... zadbani (tak jak i dom)... ogród wygłaskany na maxa... cudnie...
Pytam jak sasiedzi? sasiedzi ok, bardzo w porzadku... ok...
Zauroczylo mnie to miejsce...
Kupujemy... 2 dni pozniej notariusz... Przeprowadzka 2 tyg potem...
Szkola extra (pozornie oczywiscie)... nie no nie mialam powodow do narzekan...
Jakies tajniki zaczęły sie odkrywac dopiero po podpisaniu umowy... były wlasciciel dopiero wtedy się "otworzył" i dopiero wtedy dowiedzielismy sie ze za sciana (bliźniak) mamy recydywę, przemytnika, konkretnego pojeba (bo inaczej nie nazwe)
Było miło przez pare miesiecy az do incydentu kiedy mnie zaatakowal na ulicy... zwyzywał... przestraszył nieziemsko... i jeszcze zagroził ze jak wezwe policje to mnie do lasu wywiezie...
Czar prysł...
Potem kilka incydentow... ogolne wkur****** .... i finał jest taki jaki jest....
Mijamy sie bez słowa...
A że reszta w tej malusiej osadzie troche zastraszona mysle to i boją się odezwac, kazdy udaje milego wobec tego skur*****
Zgniliznaale pieknie tu...
ivf-ivf, caffe, BISCA lubią tę wiadomość
-
wiecie co no ja sie go boję, nie ukrywam... pojeb na maxa... wpadał nam do domu bez pukania, darł morde, groził.... cuda na kiju.... chcialam uciekac, nie inaczej... odwracalam sie za siebie idac na spacer... był czas ze nie wychodzilam bez męża
w koncu sie wkur**** i jak wpadł, zaczal sie drzec nam oczy wydłubie to powiedzialam krótko "wypierdalaj z mojego domu" po czym wezwalismy policje... policja wiedziala co to za jeden, byl karany, siedzial w wiezieniu... mysle ze pouczyli go ze jeszcze 2 wezwania i wyjedzie na dluzszy urlop z czarnym workiem na glowie bo nikt sie z nim cackac nie bedzie.... jest spokoj... nawet kiedy trzeba (życie... sa takie sytuacje kiedy po prostu trzeba stanac oko w oko - zanieśc list omyłkowo wrzucony do skrzynki czy cokolwiek innego) się odezwac to po prostu sucho, bezosobowo załatwia sie temat i tyle.... przykre to... ale co zrobic....
Ich dom jest na sprzedaz... cierpliwie czekam az sprzedadza...
BISCA, pierwiastka lubią tę wiadomość
-
caffe wrote:nie ma sprawy
a gdzie będziesz, tzn. w której części wawy?caffe, Reni lubią tę wiadomość
-
Bozia3 wrote:ło matko....to jeszcze macie bliźniaczy dom z nimi....ja pierdziu - może się zapiją na śmierć i kiedyś odkupicie ich część??
a dom chetnie bym wykupila... ale kasy brak... -
anulka1978 wrote:wiecie co no ja sie go boję, nie ukrywam... pojeb na maxa... wpadał nam do domu bez pukania, darł morde, groził.... cuda na kiju.... chcialam uciekac, nie inaczej... odwracalam sie za siebie idac na spacer... był czas ze nie wychodzilam bez męża
w koncu sie wkur**** i jak wpadł, zaczal sie drzec nam oczy wydłubie to powiedzialam krótko "wypierdalaj z mojego domu" po czym wezwalismy policje... policja wiedziala co to za jeden, byl karany, siedzial w wiezieniu... mysle ze pouczyli go ze jeszcze 2 wezwania i wyjedzie na dluzszy urlop z czarnym workiem na glowie bo nikt sie z nim cackac nie bedzie.... jest spokoj... nawet kiedy trzeba (życie... sa takie sytuacje kiedy po prostu trzeba stanac oko w oko - zanieśc list omyłkowo wrzucony do skrzynki czy cokolwiek innego) się odezwac to po prostu sucho, bezosobowo załatwia sie temat i tyle.... przykre to... ale co zrobic....
Ich dom jest na sprzedaz... cierpliwie czekam az sprzedadza... -
caffe wrote:Ale w zasadzie to jaki argument przemówił mu do głowy, że sobie dał spokój?
-
Bozia3 wrote:ja się na tych częściach nie znam - byłam u nich kiedys i wiem, że to nazywają Kabaty - niedaleko od och bloku jest końcowa stacja metra i tesco...
no nic poradzimy sobie jakośBozia3, BISCA, *aga*, Dziobak, Mega lubią tę wiadomość