a ja wczoraj ryczałam... pojechałam na usg sprawdzić czy ten pęcherzyk pękł... wchodzę do gabinetu, samolocik, usg i widzę że doktorka dziwne miny strzela, więc pytam co się dzieje, a ona mi na to że coś niespodziewanego, pęcherza nie ma, ale za to w macicy coś jest... ja na nią oczy wywalam, pytam gdzie??? obróciła do mnie monitor a tam piękna okrąglutka plama- co to??? Lekarka do mnie" Pani Olu Pani leci do domu zrobić test bo to według mnie to Pani jest w ciąży!!! No i poryczałam się.Tylko jakim cudem, temperatury niskie, cykl normalny, wszystko zapisywałam jak trzeba, nigdzie się nie pomyliłam... jadę do tego domu z nadzieją. Lekarka prosiła o esa co wyszło..więc jadę, test mam w domu, wątpię- nic mi się nie zgadza, zero objawów, temperatury, normalny cykl i coś w macicy.. jezu zwariuje.dotarłam do tego domu robię ten test i NEGATYWNY znów się poryczałam, ale liczyłam się z tym mocno. Pisze do lekarki że negatyw więc co ze mną, jakim cudem 4 dni po owulacji w macicy jest pseudo pęcherzyk płodowy..... kontrola, znów monitoring.. tylko wiecie co wam powiem, ja co miesiąc czułam ze coś mnie w tej macicy rozpiera, ja wiem abstrakcja bo jak można czuć milimetry, ale podbrzusze inne i tak dalej, zawsze tak mam w pierwszym tygodniu po owulacji więc ze mną cos nie tak. tylko co to jest w tej macicy?? i czemu znika, bo na bank jak pójdę na początku cyklu do niej, to tego w macicy już nie będzie... postawiłam na Wigilijnym stole nakrycie dla niespodziewanego gościa myśląc o moim straconym bobasku i o tej nadzieji którą miałam jadąc do domu że może zdarzył się cud, w myślach powiedziałam sobie " Leoś- to dla Ciebie kochane moje serduszko, kiedyś będziesz tu siedział z nami" Mąż życzył spełnienia marzeń szczególnie tego związanego z nim.... hmm czyżby podejrzewał? zresztą to nie ma znaczenia... pięknie było, zapamiętam to usg, tak się cieszyłam, mimo niedowierzania uczucie fantastyczne, serce bije jak szalone.. szkoda że to tylko moje jebnięte ciało coś wyczynia a nie faktycznie nowy człowiek.
Daleka droga do raju!