Starania 35+
-
WIADOMOŚĆ
-
KasiaKP wrote:Tez mieszkałam za granicą kopę lat wiec wiem jak ciężko jest przełożyć te różniece systemowe na pl.. ja o kolejne dziecko podjęlam starania po powrocie do polski i zbadanie amh mnie wtedy tylko dobiło ( 0.11). Założyłam wtedy wręcz błagalny o pomoc wątek „alternatywy dla in vitro” bo nie było nas stać ( i tak dawano mi w klinice góra 5% szans przy invitro) i nie było to już pierwsze dziecko wiec inna sytuacja niż u wielu dziewczyn tj bez tej samej presji. Co ja bym ci proponowała to poczytać tu sporo wątków jak się wspierać, co badać itp Są różnice i tu chyba każdy doradzi i tej diagnostyki i wsparcia organizmu w większym zakresie niż za granica. Przykładowo za granicą AMH nie jest tak chętnie badane jak tutaj, jest traktowane bardziej jako wyznacznik sukcesu stymulacji w in vitro a nie wyznacznik szans na zdrowe dziecko. Mi pomogło ogromnie psychicznie wsparcie tu na forum i rady dziewczyn ( na moim wątku Mas w szczególności ) jak i zagraniczne źródła np. „It starts with an egg”, poza książką jest tez forum gdzie jest sporo dziewczyn z choćby Skandynawii czy Holandii, kosztuje w cholerę ale ja przynajmniej skorzystałam z okresu próbnego i choć to pomogło! Ja jestem obecnie w 27 tygodniu zdrowej ciąży, już po poddaniu się w staraniach zaszłam i wg mojej czysto subiektywnej opinii tak naprawdę to pomógł koenzym q10 w końskiej dawcę 600mg dziennie o którym to dawkowaniu dowiedziałam się z tamtej właśnie książki. Bo przez jakieś dwa miesiące przed zajściem był to jedyny suplement jaki mi został żeby zurzyć i ocalić przed wyrzuceniem.
Dzięki wielkie za odpowiedz i słowa otuchy. Gratuluję zdrowej ciąży i oby kolejne 11 tygodni odbyło się bez żadnych komplikacji.
Już trochę wątków na forum poczytałam i dalej będę czytać, wspierać i dzielić się przemyśleniami.
No i nie zaszkodzi koenzym Q, tego akurat nie biorę za to uważam że mi pomagał mio-inozitol w wersji popularnego polskiego suplementu. Więc to też będę dalej brała.
Na razie czuję się pokonana przez system, pech i moje ciało. No ale czasu nie mam jakoś dużo, więc muszę się pozbierać.
Forum i książkę sprawdzę.
I masz rację, przynajmniej w krajach o których trochę wiem czyli UK, Niderlandy i Dania podejście jest totalnie różne od polskiego. Badań to prawie żadnych nie robią, leki które w Polsce dają prawie każdej, to być może w jakiś szczególnych przypadkach np. po nawracających poronieniach.
Pozdrawiam serdecznie
-
osiecka89 wrote:No jest beta 64,5... Umówiłam się na jutro do ginekologa. Niestety 'moja' lekarka jest na macierzyńskim;) więc idę do kolesia, który ma po prostu wolny termin.
Dalej to wszystko wydaje się bardzo nierzeczywiste. Najchętniej bym zapaliła papierosa (nie palę od 2 lat) i napiła się pysznego porto
Super wiadomość, trzymam kciuki ✊️✊️❤️❤️❤️🤱🍀osiecka89 lubi tę wiadomość
-
MMKL wrote:Dzięki wielkie za odpowiedz i słowa otuchy. Gratuluję zdrowej ciąży i oby kolejne 11 tygodni odbyło się bez żadnych komplikacji.
Już trochę wątków na forum poczytałam i dalej będę czytać, wspierać i dzielić się przemyśleniami.
No i nie zaszkodzi koenzym Q, tego akurat nie biorę za to uważam że mi pomagał mio-inozitol w wersji popularnego polskiego suplementu. Więc to też będę dalej brała.
Na razie czuję się pokonana przez system, pech i moje ciało. No ale czasu nie mam jakoś dużo, więc muszę się pozbierać.
Forum i książkę sprawdzę.
I masz rację, przynajmniej w krajach o których trochę wiem czyli UK, Niderlandy i Dania podejście jest totalnie różne od polskiego. Badań to prawie żadnych nie robią, leki które w Polsce dają prawie każdej, to być może w jakiś szczególnych przypadkach np. po nawracających poronieniach.
Pozdrawiam serdecznieMMKL lubi tę wiadomość
-
KasiaKP wrote:Jest inaczej przynajmniej w UK. Tam jak i np w Australii zdają sobie sprawę z tego jaką krzywdę psychiczną robi kobiecie zrobienie AMH często bez żadnego wsparcia i omówienia wyniku z lekarzem. Badanie które mialo być wyznacznikiem sukcesu przy in vitro robi w Polsce ktos jak ja i szloch, będąc przekonanym ze to jednoznaczny wyznacznik mojej płodności czy właściwie jej braku. Ja miałam po tym takiego dola ze płakałam przez tydzień, więc jestem żywym przykładem dlaczego tam się podchodzi z większym skeptycyzmem do takich właśnie badań. Podobnie z progesteronem. Mi na początku obecnej ciąży jeden ginekolog „na wszelki” wypadek w Polsce przepisała luteinę choć w mojej historii był tylko biochem plus zdrowe ciąże. Coś co za granicą właśnie nigdy by nie miało miejsca. Inny lekarz w Polsce ten już prowadzący kazał mi to odstawić, co akurat wspominam z radością bo po luteinie mogłabym spać i spać i spać! Tylko ze tam z tego forum o którym wspominałam wyczytałam ze dziewczyny np w Uk maja straszne batalie aby dostać progesteron nawet z historią poronień. Tam większość lekarzy patrzy na statystki i po prostu dochodzi do wniosku ze to nie progesteron a głównie uszkodzenia chromosomalne powodują poronienia stad ich niechęć do wypisania recepty na wszelki wypadek. Jest cała masa tych różnic, stad nieraz warto poczytać takie wątki w różnych krajach i znaleźć ten złoty środek. Tak czy tak, bądź dobrej myśli a ja trzymam kciuki i ściskam
To prawda, można się mega zafiksować na AMH a prawda jest taka, że póki są komórki jajowe to może być i ciąża. No i taka jak piszesz w wielu miejscach na forum, nie liczy się tylko ilość a jakośc a tą można spróbować nieco podwyższyć przez styl życia i suplementy. Stres zresztą nigdy nie pomaga. Ja zachodziłam te kilka razy w ciąży zawsze na wakacjach i nie jestem odosobnionym przypadkiem:)
Przykro mi że tak płakałaś po wynikach i że nie dostałaś odpowiedniego wsparcia. Cieszę się bardzo, że mimo wszystko udało Ci się!
Faktycznie, gdzie ja teraz jestem nikt sie nawet nie zająka na temat sprawdzania AMH ani innych hormonów. A jak czytam posty dziewczyn czy też czytam polskie strony, to ilość badań jest przeogromna. Ja bym osobiście chciała trochę taki złoty środek, trochę badań, które mają znaczenie. No bo oznaczenie FSH razem z AMH może być indykacją jak się mamy z owulacją. Albo sprawdzenie poziomiu d3 lub ferrytyny, to są istotne rzeczy a ja zawsze to tylko badam w Polsce na własną rękę.
W Holandii też nie dają żadnych leków w pierwszym trymestrze, nie dają luteiny ani heparyny etc. Dopiero przy nawykowych poronieniach podają progesteron, ale ogólnie uważają że to nie pomaga, właśnie statystycznie.
Niestety, moim zdaniem to podejscie statystyczne oznacza - być może uratowalibyśmy 1% ciąż, ale ponieważ to jest 1% to nie będziemy próbować. A jak się już walczy z czasem i ma się za sobą różne niepowodzenia to nie chce się być w tym 1%.
Ja ogólnie jestem w tym małym odsetku, bo miałam póżne poronienie ciąży bez wad (II trymestr) po ciąży pozamacicznej. Kombinacja rzadka, procentowa szansa na każde z tych dwóch wydarzeń bardzo niska, okoliczności tego późnego poronienia takie że w szpitalu gdzie rodzi się 3500 dzieci rocznie, widzą taki przypadek jak mój może raz w roku.
No i w takiej sytuacji, to ja bym wolała żeby ktoś o ten 1% szans zawalczył, że może jednak ten antybiotyk by pomógł etc. A statystycznie nie warto, więc nikt nie próbuje.
Dzięki za Twoje dzielenie się wiedzą, uściski i dobrą energię. Pozdrawiam serdecznie.osiecka89 lubi tę wiadomość
-
MMKL wrote:To prawda, można się mega zafiksować na AMH a prawda jest taka, że póki są komórki jajowe to może być i ciąża. No i taka jak piszesz w wielu miejscach na forum, nie liczy się tylko ilość a jakośc a tą można spróbować nieco podwyższyć przez styl życia i suplementy. Stres zresztą nigdy nie pomaga. Ja zachodziłam te kilka razy w ciąży zawsze na wakacjach i nie jestem odosobnionym przypadkiem:)
Przykro mi że tak płakałaś po wynikach i że nie dostałaś odpowiedniego wsparcia. Cieszę się bardzo, że mimo wszystko udało Ci się!
Faktycznie, gdzie ja teraz jestem nikt sie nawet nie zająka na temat sprawdzania AMH ani innych hormonów. A jak czytam posty dziewczyn czy też czytam polskie strony, to ilość badań jest przeogromna. Ja bym osobiście chciała trochę taki złoty środek, trochę badań, które mają znaczenie. No bo oznaczenie FSH razem z AMH może być indykacją jak się mamy z owulacją. Albo sprawdzenie poziomiu d3 lub ferrytyny, to są istotne rzeczy a ja zawsze to tylko badam w Polsce na własną rękę.
W Holandii też nie dają żadnych leków w pierwszym trymestrze, nie dają luteiny ani heparyny etc. Dopiero przy nawykowych poronieniach podają progesteron, ale ogólnie uważają że to nie pomaga, właśnie statystycznie.
Niestety, moim zdaniem to podejscie statystyczne oznacza - być może uratowalibyśmy 1% ciąż, ale ponieważ to jest 1% to nie będziemy próbować. A jak się już walczy z czasem i ma się za sobą różne niepowodzenia to nie chce się być w tym 1%.
Ja ogólnie jestem w tym małym odsetku, bo miałam póżne poronienie ciąży bez wad (II trymestr) po ciąży pozamacicznej. Kombinacja rzadka, procentowa szansa na każde z tych dwóch wydarzeń bardzo niska, okoliczności tego późnego poronienia takie że w szpitalu gdzie rodzi się 3500 dzieci rocznie, widzą taki przypadek jak mój może raz w roku.
No i w takiej sytuacji, to ja bym wolała żeby ktoś o ten 1% szans zawalczył, że może jednak ten antybiotyk by pomógł etc. A statystycznie nie warto, więc nikt nie próbuje.
Dzięki za Twoje dzielenie się wiedzą, uściski i dobrą energię. Pozdrawiam serdecznie.
Ja właśnie też sama dla siebie zbadałam poziom ferrytyny. Z półtora roku temu miałam anemię, ale tylko jedną lekarkę to
Zainteresowało. Teraz ma może nie anemię ale niski poziom. Będę ją uzupełniać.
Brakuje mi
Kogoś takiego, kto by spojrzał holistycznie na to wszystko…
Nie wiem, do kogo się zwrócić? -