INSEMINACJA
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Mixa to teraz byś mi się zdecydowanie przydała w tej mojej batalii z lekarzami. Kurcze w życiu bym nie pomyślała, że się z lekarzami będę sądzić! Jestem lekarzem, ale uważam, że my powinniśmy jakies testy psychologiczne na studiach przechodzić, czy się nadajemy do tego zawodu, bo patrząc na tych co mnie tak załatwili to raczej by ich nie przeszli cholera jasna! Poziom empatii zerowy!
-
nick nieaktualnyanula23 wrote:o matko dziewczyny. Jedna prawnik, druga dentysta....a ja w domu na M czekam. Wy z duzych miast a ja ze wsi....chyba nie mam tu glosu.
a poza tym od dłuzszego czasy wyprowadzamy sie z M na wieśWiadomość wyedytowana przez autora: 13 maja 2014, 16:56
mandragora lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnymandragora wrote:Mixa to teraz byś mi się zdecydowanie przydała w tej mojej batalii z lekarzami. Kurcze w życiu bym nie pomyślała, że się z lekarzami będę sądzić! Jestem lekarzem, ale uważam, że my powinniśmy jakies testy psychologiczne na studiach przechodzić, czy się nadajemy do tego zawodu, bo patrząc na tych co mnie tak załatwili to raczej by ich nie przeszli cholera jasna! Poziom empatii zerowy!
oj zgodze sie z Tobą w tym, ze lekarze powinni mieć wysoki poziom empatii i kto jak kto, ale oni w pracy na olewactwo pozwolić sobie nie mogą, można tracić rózne rzeczy, ale nie zdrowie, nie mówiąc o życiu.. wiem, ze to pewnie nie jest łatwa robota, ale chyba moze dawać satysfakcje..tu waśnie jest ta cienka linia kto i po co chce zostać lekarzem-czy zeby pomagać czy kase zarabiac -
Właśnie o to chodzi, że daje mega satysfakcję! tylko odpowiedzialność też jest wielka, a niektórzy niestety nie są świadomi konsekwencji swoich decyzji. Nie są świadomi, że ludzki organizm to nie maszyna, że wciśniesz odpowiedni przycisk i będzie działało. czasami działa inaczej, bo ludzki organizm książek nie czytał i robi tak jak mu się podoba Ten lekarz, który mnie zignorował i odesłał do domu, zrobił wcześniej też tak z dwoma moimi znajomymi, tylko, że u nich przyszły silniejsze skurcze, a u mnie nie. Ich dzieci żyją a moje nie ;(
Ale zaczynam smęcić już przestaję. Mam nadzieję że nie krępuje cię to, że czasem do tych chwil wracam w rozmowach... -
nick nieaktualnymandragora wrote:Właśnie o to chodzi, że daje mega satysfakcję! tylko odpowiedzialność też jest wielka, a niektórzy niestety nie są świadomi konsekwencji swoich decyzji. Nie są świadomi, że ludzki organizm to nie maszyna, że wciśniesz odpowiedni przycisk i będzie działało. czasami działa inaczej, bo ludzki organizm książek nie czytał i robi tak jak mu się podoba Ten lekarz, który mnie zignorował i odesłał do domu, zrobił wcześniej też tak z dwoma moimi znajomymi, tylko, że u nich przyszły silniejsze skurcze, a u mnie nie. Ich dzieci żyją a moje nie ;(
Ale zaczynam smęcić już przestaję. Mam nadzieję że nie krępuje cię to, że czasem do tych chwil wracam w rozmowach...
wiesz co, ja teraz to mam taki problem, zeby wogóle zajść i na tym się skupiam i byłabym mega happy gdyby się udałó, ale potem ciąza i poród też pewnie wprawią mnie w kolejne migreny, moze teraz za wszelką cenę chce być w ciązy, ale też mam z tyłu głowy to myślenie o przebiegu ciązy- zwłaszcza takiej z in vitro, o porodzie, odkąd kiedyś mnie zagadnełas nt bliźniaczej ciązy-ze jest bardziej ryzykowna... tak sie czasem zastanawiam,że jakbym sie doczekała tego cudu, to w czyje ręce bym się oddała???komu bym zaufała??? -
to chyba jest najtrudniejsza decyzja. Ja wielu rzeczy nie byłam świadoma będąc w ciąży z Hanią. Między innymi tego, że są dwa rodzaje ginekologów- ginekolodzy i położnicy. Jedni wprowadzają w ciążę, a drudzy ja prowadzą. Bocian należy do tych wprowadzających w nią, ale co dalej? nie mam pomysłu. Wiem na pewno, że nie będę jej prowadzić u jednego lekarza! i rodzi będę w placówce publicznej, nie tak jak wcześniej- zdecydowałam się na prywatną klinikę nie będąc świadoma zagrożeń płynących z tej decyzji. Faktem jest, że sprawy przybrały najgorszy z możliwych scenariuszy niestety.
Myślę, że jakimś rozwiązaniem jest prowadzić ciążę prywatnie u ordynatora oddziału położniczego. -
Mandragora Ty i tak jestes silna...rozmawiasz tu z nami, udzielasz sie...ja mysle wpadlabym po tym wszystkim w wielka odchłań i niebyloby ze mna zadnego kontaktu. Moja kolezanka przezyla to samo, prawie, urodzila synka, a po 9 dniach byl koniec.Ja nie wiem jak ona wrocila do swiata zywych, ale jak ją teraz widze to nie moge lez powstrzymac, tak mi jest jej bardzo szkoda...i Ciebie tez..Starania od 2012 - 5iui, 4ivf - 8tc[*], 8tc[*]
7 FET 01.06.17 - 27.02.18 córka
8 FET 08.02.19 - 23.10.19 syn -
nick nieaktualnymandragora wrote:to chyba jest najtrudniejsza decyzja. Ja wielu rzeczy nie byłam świadoma będąc w ciąży z Hanią. Między innymi tego, że są dwa rodzaje ginekologów- ginekolodzy i położnicy. Jedni wprowadzają w ciążę, a drudzy ja prowadzą. Bocian należy do tych wprowadzających w nią, ale co dalej? nie mam pomysłu. Wiem na pewno, że nie będę jej prowadzić u jednego lekarza! i rodzi będę w placówce publicznej, nie tak jak wcześniej- zdecydowałam się na prywatną klinikę nie będąc świadoma zagrożeń płynących z tej decyzji. Faktem jest, że sprawy przybrały najgorszy z możliwych scenariuszy niestety.
Myślę, że jakimś rozwiązaniem jest prowadzić ciążę prywatnie u ordynatora oddziału położniczego. -
lena nie da się tego wytłumaczyć i nie da się tego zrozumieć. Obyście nigdy nie musiały tego zrozumieć co czuje osierocona matka...tata mi miesiąc po pogrzebie Hani powiedział, że człowiek jest jak skała i że wszystko wytrzyma...i zaczęłam tak żyć. I ze nieszczęścia nie chodzą po drzewach tylko po ludziach, i że w zasadzie nie ma żadnego powodu dlaczego miałoby mnie to nie spotkać, skoro tragedie dotykają też innych. Przecież nie jestem od nich lepsza...Czas powoli zabliźnia rany, ale wiem , że nigdy nie wyleczy strachu, żalu i tęsknoty. Ja się czuję tak jakbym 23. 10 2013 umarła razem z nią i narodziła się na nowo. Chociaż narodziła to chyba zbyt dużo powiedziane, bo raczej często wegetuję... Lena bardzo ważni są ludzie, którzy są obok. Pozwalaj swojej koleżance mówić o dziecku, które odeszło. To jest to dla nas bardzo ważne, a zauważyłam, że ludzie maja problem z tym, żeby o nich słuchać. Tak jakby tragedie były zaraźliwe, a nie są
-
Mixa z tego co wiem to klinika leczenia niepłodności prowadzi ciążę do końca I trymestru. Później już nie. Mixa to są ciąże normalne. Nie ma w nich nic innego niż w fizjologicznych ciążach. Jak ma się wikłać to i przy poczęciu naturalnym się powikła...jak zresztą widzisz na załączonym obrazku
-
nick nieaktualnywogóle to osdsumwamy tragedie od siebie, jakby mialy sie nam nie zdarzyc, a tak jak piszesz- zdarzaja sie
ja też nigdy bym nie pomyślała, ze nie bedę mogła miec dziecka, że to bedzie moja tragedią - jak na razie największą, a dotknęło mnie i musze sobie z ty radzić, choć nie zawsze rozsadek bierze górę nad emocjami -
nick nieaktualnymandragora wrote:Mixa z tego co wiem to klinika leczenia niepłodności prowadzi ciążę do końca I trymestru. Później już nie. Mixa to są ciąże normalne. Nie ma w nich nic innego niż w fizjologicznych ciążach. Jak ma się wikłać to i przy poczęciu naturalnym się powikła...jak zresztą widzisz na załączonym obrazku
Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 maja 2014, 17:44
-
mandragora wrote:lena nie da się tego wytłumaczyć i nie da się tego zrozumieć. Obyście nigdy nie musiały tego zrozumieć co czuje osierocona matka...tata mi miesiąc po pogrzebie Hani powiedział, że człowiek jest jak skała i że wszystko wytrzyma...i zaczęłam tak żyć. I ze nieszczęścia nie chodzą po drzewach tylko po ludziach, i że w zasadzie nie ma żadnego powodu dlaczego miałoby mnie to nie spotkać, skoro tragedie dotykają też innych. Przecież nie jestem od nich lepsza...Czas powoli zabliźnia rany, ale wiem , że nigdy nie wyleczy strachu, żalu i tęsknoty. Ja się czuję tak jakbym 23. 10 2013 umarła razem z nią i narodziła się na nowo. Chociaż narodziła to chyba zbyt dużo powiedziane, bo raczej często wegetuję... Lena bardzo ważni są ludzie, którzy są obok. Pozwalaj swojej koleżance mówić o dziecku, które odeszło. To jest to dla nas bardzo ważne, a zauważyłam, że ludzie maja problem z tym, żeby o nich słuchać. Tak jakby tragedie były zaraźliwe, a nie są
Wiesz,moja kolezanka (czuje to), nie chce o tym mowic, widze to po niej, ze ucieka od tego, a ja nie nalegam, nawet jak rozmawiamy w pracy o blachych sprawch, to widze jak jej warga zadrży i zaraz przezrzucamy sie na inne tematy, widze ja zreszta tylko w pracy, bo nie jest to moja az tak bardzo bliska przyjaciolka, jednak bardzo ja lubie ..Starania od 2012 - 5iui, 4ivf - 8tc[*], 8tc[*]
7 FET 01.06.17 - 27.02.18 córka
8 FET 08.02.19 - 23.10.19 syn -
Mixa wrote:kurcze, czytałam, ze in vitrowe ciąże to są ciąże zwiększonego ryzyka, też tak sobie myśle,że jak juz ten zarodek sie zagnieździ i rozwija prawidłowo, to ciąża jak inne, ale widziałam gdzies statystyki które mówia o tym, ze z in vitro jest wiecej wcześniaczych porodów na przykład
Bo się mamy bardziej denerwująMixa lubi tę wiadomość
-
lena ja pamiętam jak moja pzyjaciólka bezpośrednio po pogrzebie dzwoniła do mnie i opowiadała o swojej dwójce małych dzieci i o tym z którym była w ciąży. Jak bardzo mnie wkurzało, że nie chce ze mną gadać o MOJEJ córce, choć tak bardzo tego potrzebowałam. Nawet mi powiedziała, że możemy się przyjaźnić nie rozmawiając o TYM. Dla mnie to był szok. Wykreśliłam ją z mojego życia.
-
nick nieaktualnyja chyba zdecydowałabym sie na cesarskie cięcie, ze wszystkimi jego konsekwencjami, jakie znam od moich koleżanek, które je przeszły,
ale póki co trzeba sie skupić na robieniu,
ja nie rozumiem mandragora jak można z Tobą na ten temat nie rozamawiać, nie można udawać, ze czegoś co było nie ma, to część Twojego życia, to Twoje emoje i jak ktos chce Cie zrozumiec, to musi ich wysłuchać...łatwiej jest sie odwrócić od problemu, niż o nim mówić, mój mąż tak troche ma- czasami mnie denerwuje, bo jak coś gadam o tych klinikach, inseminacjach, próbach, o tym co Wy piszecie, to mi pepla, ze nie chce o tym słuchać, z jednej strony mnie wspiera, jeździ i nic nie gada, kase daje, a z drugiej to jakby nie chciał z duzo o tym słyszeć, jaki to jest dla mnie problem, jak mówie, ze cierpie, to milknie....też taki skryty typ, bo zna moje zdanie na ten temat, wie,ze lubie sie wygadac
-
Faceci chyba tak mają. Ważne, że się poddaje zabiegom. Ja w swoim mam ogromne wsparcie. I nie chodzi tylko o starania, ale o to jak bardzo się mną opiekuje przy moich obecnych problemach zdrowotnych. Bardzo krępujące dla mnie rzeczy potrafi obrócić w żart
Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 maja 2014, 18:12
-
mandragora wrote:lena ja pamiętam jak moja pzyjaciólka bezpośrednio po pogrzebie dzwoniła do mnie i opowiadała o swojej dwójce małych dzieci i o tym z którym była w ciąży. Jak bardzo mnie wkurzało, że nie chce ze mną gadać o MOJEJ córce, choć tak bardzo tego potrzebowałam. Nawet mi powiedziała, że możemy się przyjaźnić nie rozmawiając o TYM. Dla mnie to był szok. Wykreśliłam ją z mojego życia.Starania od 2012 - 5iui, 4ivf - 8tc[*], 8tc[*]
7 FET 01.06.17 - 27.02.18 córka
8 FET 08.02.19 - 23.10.19 syn