Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Marijanu wrote:100noga nie wiem czy takie rzucanie się, machanie okropne nogami i rękami to klasyczny objaw obnizonego napięcia ale u nas jest to właśnie tym spowodowane. Jak powiedziała rehabilitantka mały ma straszny haos, bo nie ma świadomości ciała, przez co tak bez ładu i składu się rzuca. On nie może przez to zasnąć biedak. Jak już mu się uda, to śpi spokojnie, ale póki nie wejdzie w fazę głębokiego snu, to mało z wózka nie wyskoczy przez to rzucanie. Biedak bardzo się męczy
A gdybys spróbowała otulacza do spania? -
Szaron wrote:Oby oby Fakt faktem że mam ciągłego stresa, po prostu o wszystko. Nie umiem wyluzować a najgorzej że zaczynam nie móc spać gdy już jest okazja. I tak koło się nakręca.
A wiesz kiedy dokładnie popłynęła rzeka mleka? Jak podwozie mi się na tyle zagoiło, że wyszłam na godzinę przejechać się po lesie na rowerze. Tak mnie to zrelaksowało i wytrzęsło, że pierwszy raz użyłam wkładek laktacyjnych, bo wróciłam z mokrą bluzką.
Dlatego tak ważne jest, żeby zadbać o siebie. A w tym najbardziej może pomóc mąż lub inni bliscy.
To może być cokolwiek co sprawi przyjemność - relaksujące kąpiel w wannie, z pianką i świeczkami, wyjście do kosmetyczki na manicure, spacer, rower, co kto lubi, byle zminimalizować stres i zmęczenie psychiczne.Szaron lubi tę wiadomość
-
hej hej jestem
caroline29 wrote:Albo piszą na fb a ktos z nas pisze tam??? Sporo osób sie udziela?
ja mam FB ale nie jestem tam na żadnej grupie, jak się już udzielam to tylko tu na forum.
Jeśli chodzi o karmienie to ja nie uważam że mama karmiąca mm jest gorsza od tej co karmi kp. Ja na chwilę obecną karmię swoim mleczkiem ale zdarza się że mm podam ale to maksymalnie raz na dzień. Starszego syna karmiłam więcej mm niż kp i nie uważam tego za coś złego.
I też mnie wkurzają teksty innych typu "karmisz piersią? no bo wiesz te modyfikowane to świństwa nie wiadomo co w nich jest".
Co do wkładek laktacyjnych to używam te z johnson. Jak dla mnie super.
pingui wrote:A gdybys spróbowała otulacza do spania?
Mój też energicznie macha rączkami i nóżkami, próbowałam go kiedyś otulić pieluszką flanelową ale strasznie się złościł.
Jeśli chodzi o harmonogram dnia to nie mamy takiego na 100% zgranego. Mycie między 20.00 a 21.00. Jak są upały to kąpiemy a jak nie ma to obmywam go wacikami, buźka, szyja, rączki, pupcia, cycuś.
Tfu tfu tfu co by nie zapeszyć ale mogę powiedzieć że mam spokojne dziecko. Da mamusi zjeść, umyć się. Kolek nie ma (tfu tfu tfu). Potrafi się już sam sobą zająć w sensie że interesują go zabawki. Leżąc w łóżeczku obserwuje karuzelę, jak motylki kręcą się. Ma też w łóżeczku dwie inne zabaweczki i potrafi już do nich rączki wyciągać i tarmosić je. Noc przesypia super, np. przedwczoraj zjadł o 20.30 ok. 22ej zasnął i dopiero o 5.30 obudził się na jedzonko. Zjadł po czym z godzinkę w łóżeczku pohasał i zasnął, po czym obudził się przed 10.00. Wczoraj karmienie o 20.00 a kolejne dopiero o 5.00 także jest dobrze. Teraz też sobie smacznie śpi. Sam zasypia po odłożeniu do łóżeczka. Spokojnie mogę obiad ugotować. W momencie jak gotuję a on nie śpi to zabieram go z sobą do kuchni, kładę do huśtaweczki , nastawiam delikatne bujanie i melodyjkę. Leży grzeczniutko a ja mogę w kuchni podziałać.
Za to problem mam ze starszakiem. Co prawda nie jest zazdrosny o brata wręcz przeciwnie, widać że go kocha bo często słyszę jak mówi „bracie kocham Cię” albo ostatnio rozczuliło mnie jak powiedział do niego „Tymek jak urośniesz to będziemy się wzajemnie bronić, ja Ciebie a Ty mnie”. Idąc na spacer to nie pozwala innym dotykać wózka w obawie że ktoś może Tymka zabrać. Problem jest w tym że straszak zrobił się strasznie złośliwy, od zawsze lubił psocić ale teraz to już przegina. Na podwórku zniszczył mi krzew, ułamał odnogę jeżyny która owocowałaby w przyszłym roku, część kostki brukowej rozebrał, oderwał kabel który był przyczepiony do elewacji domu, obciął kabel od anteny sibiradia, mąż zabrał go na ryby to przepalił dziurę w pontonie znajomego … no powiem Wam że takich psot jest masa. On wie że źle robi ale mimo to robi to, a na pytanie dlaczego tak się zachowuje odpowiada „nie wiem co się ze mną dzieje” aaa i zaczął dużo kłamać. Normalnie ręce mi do niego opadają. Staramy się z nim dużo rozmawiać, tłumaczyć itd. on mówi że wie, że rozumie ale i tak swoje robi. Najgorsze jest to że od września idzie do pierwszej klasy, jakoś ciężko mi sobie to wyobrazić jak to będzie. Przecież on jest taki uparty i pięciu minut w spokoju nie usiedzi, a jak czegoś nie zbroi to jest normalnie chory. Chodzę z nim do psychologa i nawet psychiatrę dziecięcego mieliśmy ale to nic nie daje. Chłopcem jest bardzo czułym i mądrym, powiedziałabym że jak na swój wiek jest aż za nadto inteligentny no ale cóż jak dokucznik i boję się że tym na siebie ściągnie jakieś poważniejsze problemy. Strasznie obawiam się szkoły, z nauką da sobie radę ale z zachowaniem będzie ciężko.
Mam pytanie do dziewczyn po CC czy Wy jeszcze odczuwacie obkurczanie macicy? kurcze w środę minie 10 tygodni od CC a ja po każdym karmieniu dostaję silnych bóli jak na @ czasem to troszkę rozcieńczonej krwi wypłynie. Jutro mam wizytę kontrolną u ginka to zapytam czy to normalne że aż tak długo to trwa.
-
Szatynka ja po cc jakoś szybko doszłam do siebie, bo skurcze macicy minęły po 3-4tyg od cc, tak samo plemienia. Od ok 3 tyg nie muszę nawet wkładek nosić, ale wiadomo że każdy ma inaczej.
Matka Rocku dzięki za słowa otuchy Staram się luzowac, właśnie mieć czas dla siebie, wrócić troszkę do dawnej siebie i rozerwać się jakoś. Kulawo to jeszcze wychodzi i z przymusu momentami (gdy wiem ze obok jest mąż z dzidziem, który zaraz pewnie ryknie to nie pozwala na odprężenie, ale wiem ze powinnam to olac, a nie nasluchiwac). -
O jak ja się nie mogę doczekać jak Leo będzie tam długo spał! Na 9,5 tygodni życia 2x zdążyło mu się przespać 7 i 8h. Tak to budzi się 1-3, a potem 5-7.
Co do bólu to ja chyba nigdy nie czułam oprócz 1 doby jak dali mi oksytocyne w kroplowce. Za to dziś bardzo boli mnie prawa strona rany jakby... I nie wiem czy dlatego, że wczoraj troche z mężem poszalelismy czy może dlatego, że rano synek skopal mnie po brzuchu przez sen. A nawiązując do współżycia po porodzie... Plamicie na czerwono jak już jest po? Bo ja tak, za każdym razem i nie wiem czy tak ma być? Krwawieniem raczej tego nie można nazwać.Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
nick nieaktualnyCześć dziewczyny, baaaardzo dawno się tu nie odzywałam, ale to dlatego, że zupełnie nie miałam czasu na wysikanie się a co dopiero na siedzenie na forum od urodzenia się córki jest jazda bez trzymanki, ale pewnie też to znacie (szczególnie te z Was, które mają pierwsze dziecko)
dziś rano weszłam na forum i zobaczyłam, że niektóre z Was piszą, że mają problemy z kp i gdy podają mm to czują się jakby robiły coś zakazanego - postanowiłam więc napisać coś od siebie w tym temacie
moja mała od początku jeść z piersi nie bardzo chciała, mimo że urodziłam sn, od razu po porodzie była przystawiona... w szpitalu, gdy trzeba było karmić, moje dziecko słyszeli prawdopodobnie pacjenci 2 piętra wyżej ciągle przy przystawianiu był wrzask, ja jako młoda mama nie umiałam jeszcze tego robić w 100% dobrze, dziecko nie do końca ogarniało jak chwycić i była straszna złość, krzyk, ryk i hałas (dzień i noc to samo). Położne przychodziły, pomagały, pokazywały, przystawiały ją do mojej piersi (jedne milsze, inne z wielką "łaską"). Nasłuchałam się, że "muszę sama to robić", "muszę próbować" i czułam się okropnie, bo zupełnie mi nie szło. Do tego moje dziecko było z tych, które nie dały się odłożyć ani na chwilę, w szpitalu spała ze mną w łóżku, pomiędzy karmieniami spokój był tylko wtedy gdy leżała brzuchem na moim brzucho i słyszała bicie serca. Przez to w szpitalu nie miałam czasu zjeść, wykąpać się, czy iść do toalety, idąc zmienić podkład (pokoje na szczęście z łazienką) gdy zamykałam za sobą drzwi już słyszałam wrzask i musiałam "działać" w biegu . Na szczęście mój facet przychodził codziennie po pracy na 2-3h i wtedy szłam się ogarnąć. Byłam wykończona, bo nie spałam prawie wcale, do tego te problemy z karmieniem i niezbyt przyjemne komentarze położnych - wyczekiwałam wyjścia. Gdy w drugiej dobie wieczorem poprosiłam o butelke dla małej żeby chociaż na chwilę zmrużyć oko w nocy, to spojrzeli na mniej jak na zbrodniarza i usłyszałam, że "nie mam prawa podać butelki dopóki mała nie zje z piersi i dopiero jak będzie jeszcze chciała a w piersi będzie pusto to można podać mm". Znowu poczułam się jak wyrodna matka i wróciłam walczyć i słuchać wrzasku kolejną noc, oczywiście znowu nie spałam. Mała na trzecią dobę, tuż przed wypisem załapała jak się je - nawet przed wyjściem udało mi się ją w 100% sama przystawić, nakarmić i uśpić co wcześniej nie zdarzyło się ani razu i zawsze kończyło się na asyście położnej przy karmieniu. Po powrocie do domu zaczęły się znowu problemy - jadła kilka minut (dopóki szybko leciało mleko) a później puszczała pierś i był wrzask - KAŻDE karmienie trwało 1,5h i nie, nie jadła tyle czasu - piła 1 minutę, kilka minut wrzasku, noszenia/uspokajania i tak w kółko. czułam się jak najgorsza matka, momentami ryczałam z nią. Przychodziła położna środowiskowa i twierdziła, że wszystko ok, mała ładnie przybiera, dobrze łapie pierś i ma silny odruch ssania ale widocznie trafiło mi się "leniwe dziecko" i nie chce jej się ssać. Usłyszałam, że mam być silna i przystawiać (w żadnym wypadku nie podawać butelki bo mam dużo mleka), po kilku dniach mała zacznie "normalnie" jeść. No więc przystawiałam i ryczałam z nią, każde karmienie to był horror, wieczny wrzask dzień i noc. Mój facet wyprowadził się z sypialni bo musiał wyspać się do pracy a ja miałam takiego doła, że nie umiem nakarmić swojego dziecka ale "musiałam być silna". Miałam ochotę zamknąć się w 4 ścianach i ryczeć albo strzelić sobie w głowę... "Byłam silna" przez 3,5 tygodnia i stwierdziłam, że dosyć bo ja tak nie ujadę do 6mc (a efektu tej walki nie było żadnego, miałam nawet wrażenie, że jest coraz gorzej), wzięłam ręczny laktator, ściągnęłam sporo mleka i podałam w butelce - mała zjadła w 15 minut (nawet trochę na dnie zostało bo już nie wcisnęła) i poszła spać na 3h! Spała tak twardo w naszym łóżku, że poszłam wymyć i wyparzyć laktator i butelke, wzięłam prysznic, zjadłam coś i odpoczęłam. Ściągałam mleko, karmiłam z butelki, czasami próbowałam przystawiać ale nadal darła się jak opętana i bardzo wyraźnie pokazywała, że nie ma ochoty jeść z piersi. Gdy położna środowiskowa usłyszała, że ściągam mleko to powiedziała, że za góra miesiąc nie będę miała pokarmu i że mam ją przystawiać do piersi "bo tak jest lepiej"i że "ona musi jeść z piersi" (super pomoc). Ciągle czułam straszną presję, miałam wrażenie, że w tym kraju panuje jakiś terror laktacyjny. Niestety mała przestała tak ładnie spać po najedzeniu się (między innymi przez kolki) i znowu zaczęło się wieczne noszenie na rękach, przez to nie bardzo miałam czas ściągać pokarm bo facet w pracy a na miejscu nikogo kto by małą nosił zamiast mnie (żeby karmić tylko swoim mlekiem musiałam ściągać 9 razy na dobę, każde ściąganie to 30minut + mycie i wyparzanie). Ściągałam ile się dało, gdy tylko młoda zamykała oczy to ja ściągałam mleko albo wyparzałam butelki, znowu nie miałam czasu jeść/iść pod prysznic czy do kibelka, ale przynajmniej dziecko było zadowolone Niestety nie udawało mi się ściągnąć aż tyle ile młoda jadła i musiała dostać dodatkowo mm. Została ostatnia wizyta położnej i nawet jej się nie przyznałam, że młoda dostaje mm raz dziennie, bo nie miałam siły i ochoty po raz kolejny słuchać o wyższości kp nad mm i czuć się jak przestępca. W internecie też ciężko coś znaleźć o karmieniu mieszanym, wszędzie czyta się o tym jakie to kp jest wspaniałe, proste i że to najlepsze co kobieta może dać dziecku. Przez ten brak czasu na ściąganie mleka coraz więcej podawałam mm aż w końcu całkowicie przeszłyśmy na mm, bo mleko w piersiach się skończyło (stres pewnie też nie był bez znaczenia). Od miesiąca karmię wyłącznie mm i teraz, gdy emocje i hormony opadły, stwierdzam że to była najlepsza decyzja w tej sytuacji - gdybym wiedziała jak ta sytuacja się rozwinie i jak będzie wyglądał ten pierwszy miesiąc macierzyństwa to już w szpitalu pewnie bym przyniosła swoją butelkę i swoje mm a położnym powiedziała żeby się odwaliły. Przez terror laktacyjny zepsułam sobie pierwszy miesiąc macierzyństwa, miałam wiecznego doła i wyrzuty sumienia, chodziłam zmęczona i ryczałam po nocach. Teraz mała wreszcie się najada, nauczyła się spać w swoim łóżeczku i mam dużo więcej czasu. karmienie mm wymusiło też jako taki harmonogram dnia (bo już nie karmię na żądanie) i przez to młoda ładnie śpi w nocy - o 21 jest ostatnie karmienie, później o 3 i o 6, każde karmienie trwa 15minut i mała zasypia, odkładam ją i również idę dalej spać. Wreszcie cieszę się z tego, że mam dziecko a dziecko zamiast ciągle wrzeszczeć może cieszyć się uśmiechniętą i wyspaną mamą. Zdecydowanym plusem jest również to, że mogę dziecko zostawić ze swoim narzeczonym i on po kilku takich zostawieniach na 2-3h zobaczył jak to jest zajmować się niemowlakiem i wykazuje większe zrozumienie, gdy widzi po powrocie z pracy w domu syf, mnie w dresie ale za to uśmiechniętą córkę oczywiście nadal widzę krzywe spojrzenia gdy ludzie dowiadują się, że nie karmię piersią, ale widząc też dobre efekty swojej decyzji czuję się pewniej i umiem olewać nieprzychylne komentarze
uff trochę się rozpisałam ale do czego zmierzam, dziewczyny, które karmicie piersią jesteście bardzo dzielne a te które karmicie mm, też jesteście dzielne nie dajcie się terroryzować i wmówić sobie, że jesteście złymi matkami bo karmicie piersią, mieszane albo tylko mm - każdy karmi tak jak może i chce, ważne że wam i dziecku jest z tym dobrze a opinie otoczenia olewajcie, bo to nie te "życzliwe" osoby zajmują się tym małym człowiekiem tylko Wy!Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 sierpnia 2017, 14:57
AgaSY, Szaron, ahisma lubią tę wiadomość
-
Kropka super wpis jakbym czytała o sobie w 1 miesiącu życia mojego syna.
Ja tez karmie mm syn ma się dobrze ładnie przybiera nie ma alergii kupkę robi codziennie a nocy ładnie śpi.
W dzień daje mu maksimum siebie nosze usypiam i zabawiam ale to wszystko to duży wysiłek wiec jak mam wolna chwile poświęcam ja sobie..kropka. lubi tę wiadomość
21.09.16 Beta 87- 8dpt
21.01.16 Aniołek 9 tc
-
nick nieaktualnyNika i tak trzymaj u nas pojawiła się niestety alergia na mleko krowie, musieliśmy przejść na bebilon pepti, ale nadal uważam decyzję przejścia na butelkę za słuszną. Póki moja córka jest zadowolona i pogodna to jest ok a z alergii mam nadzieję wyrośnie
nie wiem kto i w jakim celu nakręca w naszym kraju tę nagonkę na karmienie piersią za wszelką cenę, ale moim zdaniem jest to szkodliwe. Taka młoda przyszła mama naczyta się jakie to karmienie piersią jest wspaniałe, naturalne i intuicyjne a później depresja murowana, bo nie umie lub nie może wykarmić swojego dziecka. Dla mnie to nie było ani proste ani intuicyjne, dla mojego dziecka również. -
Cześć dziewczyny, podpisuje sie pod tym co napisala kropka pierwszy m-c bylam wykonczona fizycznie i psychicznie, zwlaszcza ze mialam ciezki porod i przez 2 tyg praktycznie nie moglam chodzic czy tez nawet obrocic sie na lozku. W szpitalu i pozniej polozna srodowiskowa naciskaly na kp. W szpitalu zamiast mi pomoc to ciagle mieli do mnie jakies wyrzuty, pretensje tak jak by to byla moja wina, ze nie moglam zajac sie wlasnym dzieckiem. Prawie codziennie ryczalam, ze nie nadaje sie na matke. mleka mialam calkiem sporo, ale maly karmiony w szpitalu butelka szybko nudzil sie piersia, bo samo nie lecialo. Nie mialam sil, bylam zdolowana, ze nie moge normalnie, bez bolu funkcjonowac, ze nie radze sobie z dzieckiem. Na poczatku karmilam mieszanie odciagalam mleko i dawalam mm. Od mca karmie tylko mm, okazalo sie ze maly ma skaze bialkowa. Tez mialam wyrzuty sumienia zwlaszcza, ze wszedzie sie slyszy jakie to kp wspaniale itd,
Teraz troche wyluzowalam, odpoczelam psychicznie. Maly je co 3 h czasem dluzsze ma przerwy, mozna go juz czyms zajac, chociaz czasami nawet 5 min sam nie polezy, ale nie denerwuje sie juz tym tak ani nie stresuje. Podziwiam wytrwalosc w kp ale uwazam, ze nic za wszelka cene i na siłę, Kazda z nas ma prawo karmic swoje dziecko tak jak moze i uwaza za stosowne i nikomu nic do tego -
Dziewczyny najważniejsze ze maluszki rosną i sa zadowolone a przede wszystkim brzuszki maja pelne probowalyscie, chcialyscie jak najlepiej no niestety nie wszystkim się udaje karmić tylko piersią, ale cos musi w tym byc ze dziecko sie nie najadą wizszac godzinami przy piersi.
ahisma lubi tę wiadomość
Staś ur.29.04.17 (21.40) 1900,46cm ❤❤❤
Nasz synek - nasza mala wielka miłość -
Kropka dzięki za ten wpis. Mnie też doprowadza do furii terror laktacyjny, ta wyższość, to ocenianie czyjegoś życia i wyborów w najwrazliwszym dla kobiety momencie życia. Naprawdę- dziecko ma być najedzone i zdrowe. Jeśli owe legendarne przeciwciala z mleka matki kobieta ma przepłacać zdrowiem psychicznym i fizycznym to chyba komuś się popie*dolilo w głowie i znalazł nowy front walki kobiet przeciwko kobietom. Nikt tak nie dowali, nie dopiecze jak babka babce.
Ja jestem obecnie na bebilon pepti poprzedzonym moim pokarmem, ale Młody ssie pierś coraz bardziej wściekle, ze tak wolno i mało leci. Jestem sfrustrowana, zła, smutna i dochodzę do decyzji że koniec drugiego miesiąca życia Alka bedzie końcem kp. Mam dość, także tłumaczeń przed innymi dlaczego jest tak a nie inaczej. Skoro kp jest piękne, naturalne i dzieje się "samo". Czy jestem leniwa, wybrakowana, czy po prostu zła matka, a nie Matka Polka - symbol poświęcenia i cierpień.Adry, ahisma lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyhehe widzę, że nie tylko ja mam takie przemyślenia odnośnie terroru laktacyjnego - czyli coś w tym musi być i nic mi się nie uroiło No i fajnie przeczytać, że nie tylko ja jestem taka "zła matka" i nie karmi piersią.
tak mi się jeszcze przypomniało jak na początku walczyłyśmy z tym karmieniem i chodziłam ciągle na przemian zdołowana i podminowana - zaczepiła mnie sąsiadka, super-eko-matka polka, matka 3 dzieci i zapytała "czy karmię" a ja jej na to "nie, głodzę" haha więcej nie zadawała głupich pytańSzaron, AgaSY, ahisma lubią tę wiadomość
-
hej
Szaron wrote:Szatynka ja po cc jakoś szybko doszłam do siebie, bo skurcze macicy minęły po 3-4tyg od cc, tak samo plemienia. Od ok 3 tyg nie muszę nawet wkładek nosić, ale wiadomo że każdy ma inaczej.
ja wkładki jeszcze stosuję, bo albo delikatnie jasną krwią pobrudzę albo żółtawymi upławami. Czasem czysto na wkładce a czasem nie. Wczoraj wieczorem po ściągnięciu laktatorem pokarmu dostałam silnych skurczy jak na @ dziś rano też.
Dziś byłam na kontroli u ginka mówi, że skoro karmię piersią to macica może tak reagować. -
Moje przemyślenia Czy kp jest piękne? Na początku nie, z perspektywy czasu dla mnie tak. Czy byłam uwiązana z dzieckiem? Tak a nawet jeśli zostawiłam mleko odciągnięte, to bez odciągacza ani rusz. Czy kp jest łatwe? Na początku nie, zwłaszcza przy pierwszym dziecku, potem tak. Czy jest wygodne? Na początku nie, potem tak, bo np. mogłam bez problemu nakarmić dziecko na lotnisku kiedy samolot miał opóźnienie 7 godzin a byliśmy już po odprawie. Ile u mnie trwał ten początek? Przy pierwszym dziecku 4 miesiące, przy drugim 2, przy trzecim 1 miesiąc. Czy każdemu kp się udaje? Stanowczo nie. Średnio 1-2 na 5 moich koleżanek. Wszystkie dzieci żyją i są zdrowe. Nie zauważyłam żeby dzieci moich koleżanek karmione mm mialy częściej infekcje, ale wczesne alergie tak. Koniec końców moja córka alergii tez dostała tyle ze w wieku szkolnym, nie niemowlęcym. Ja byłam karmiona butelka i alergii dostałam na studiach dopiero. Czy się wysypiałam? Nie, bo najpierw był ten poczatek, potem brzuszek, potem ząbkowanie itd. Czy moje koleżanki karmiące mm się wysypiały? Na początku bardziej, potem tez nie, bo kolki i ząbkowanie. Jak widać plusy i minusy są w obu przypadkach. Czy dbałość matki o siebie jest wyrazem egoizmu? Nie, raczej mądrości. Tyle ze dla każdej z nas może to co innego oznaczać. Nie rozmyslajcie tyle o karmieniu bo to nie jedyne czego dziecko potrzebuje. Jak będzie szło do przedszkola nikogo nie będzie interesowało czy było karmione kp czy mm
Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 sierpnia 2017, 19:56
Szaron, .kropka., AgaSY, Adry, ahisma lubią tę wiadomość
-
Kropka dzięki za ten wpis. Mogę się pod nim podpisać rękami i nogami. Też karmię mm, przerabiałam płacz, żal, pretensje do samej siebie, że jestem beznadziejną matką, bo nie umiem wykarmic dziecka...miesiąc się szarpalam. Po 40 minut z każdej piersi, potem butelka z mm, bo mały wisiał na piersi ale nie ssal, a potem ściąganie. Ledwo skończyłam mały wstawał i od nowa schemat. Z każdej strony bombardowanie że muszę kp, bo to najlepsze dla dziecka... Po dwóch miesiącach pytam...najlepsze jest płakanie z głodu? Najlepsze są moje łzy na buźce dziecka, które po 7!!!! GodZinach trzymania przy piersi wrzeszczy z głodu? Jakim prawem ktoś (położna w szpitalu)kto doradza mi odstawienie dZiecka od piersi na 3 karmienia aby krwawiące sutki się podgoily i podaje małemu butelkę, na 4 karmienie gdy mały rozleniwiony po butelce nie chce ssać grozi mi palcem, że mm już nie dostanę, bo mam pokarm i muszę karmić. Dlaczego ani w szpitalu ani położna w domu poza mówieniem, że muszę!!! Nie starały się znaleźć przyczyny dlaczego nie mogę? Teraz, po 2 miesiącach od porodu od rehabilitantki synka dowiaduje się, że mały prawdopodobnie mały nie umiał ssać przez problemy z napięciem miesniowym. Że z racji słabych mięśni brzuszka i żuchwy nie umiał wyssac mleka, są podobno specjalne sposoby przystawiania takich dzieci i nie jest to ugniatanie pod brodą czy szczypanie po stopkach jak mnie uczyły "te", które twierdzily że muszę... jestem na mm, wielka szkoda. Krew mnie zalewa jak słyszę, że to z wygody. Że się nie postaralam. Że poszłam na łatwiznę. Zapraszam więc z wygody ciągać się wszędzie z termosem, butelkami, mlekiem. Wygoda i latwizna jak... aaaa...zapomniałabym.my karmiace mm mniej kochamy swoje dzieci i nie jesteśmy w stanie nawiązać z nimi takiej więzi jak matki kp. Tego nawet nie będę komentować
Adry, ahisma lubią tę wiadomość
Marijanu -
Dobrze Was poczytać. Serio. Lepiej mi jest od razu.
Adry z tymi doradcami co zachwalaja kp a same karmiły miesiąc-dwa to szczera prawda też jak popytuje te ciotki/siostry/koleżanki to się zwykle stropione przyznają, że u niej to nie wyszło bo coś-tam Także trzeba faktycznie się wyczilować, nabrać dystansu, wziąć głęboki oddech i naprzód. Z butelką albo cyckiem - whatever.Adry, ahisma lubią tę wiadomość
-
Adry wrote:dziękuję Kochana, to tak żeby nie przeginać ze słodkościamiStaś ur.29.04.17 (21.40) 1900,46cm ❤❤❤
Nasz synek - nasza mala wielka miłość -
Ja teraz nie mam wagi, ale gdy wrócimy do Krakowa muszę sie zważyć choć szału chyba nie będzie. zostaly mi boczki i trochę na brzuszku ale za solidne ćwiczenia się jeszcze nie wzięłam. Ja niestety wiem ze bez ćwiczeń a samymi spacerami u mnie płaskiego brzucha nie będzie.