Fuksiary stulecia :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja tez nigdy nie używałam płatków mydlanych. Nie wiem nawet jak to wygląda. Zawsze kapsułki albo żel do prania
E.wela wiem co czujesz kochana przykro mi :-*
A ja dziewczyny czuje wielki strach w sobie. Naczytalam sie ostatnio właśnie o niepłodności idiopatycznej. Wiecie co, boje sie ze sie nigdy nie uda samo z siebie. Jeśli ktos mi powie sluchaj za rok bedziesz w ciąży to moglabym czekac jeszcze ten rok czy dwa, ale żebym miala pewność, że bede mama. Niestety nikt tej gwarancji mi nie da, a ja czuje wielki strach.
Naczytalam się również o in vitro bo wiele par sie decyduje. Ja nikogo nie potepiam i nie neguje, ale ja osobiscie nie wiem czy bym sie zdecydowala. Po pierwsze to wiara a po drugie finanse. Po prostu zwyczajnie nie jest mnie na to stać. A boje się, że to jedyne wyjście...
Cieszę się że kupilismy ten dom, bo on mnie uratował. Teraz musimy go wykańczać, więc dużo czasu zajmuje mi ogarnianie spraw, gdyby nie to, to bym już wylądowała w psychiatryku.
Z charakteru jestem osobą która ma wszystko poukładane, zaplanowane i rozpisane, więc te starania dają mi wielkie zachwianie równowagi psychicznej w życiu. I boje się też, że jak skończymy wykańczać ten dom i sie przeprowadzimy to nie będziemy szczęśliwi, bo nie będzie najważniejszego.
a do tego kolejna osoba w moim otoczeniu jest w ciąży, także coś jednak musi być ze mną nie tak...
Przepraszam. Musiałam się wygadać.Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 listopada 2017, 15:53
Dopóki walczysz nie jesteś przegranym
Październik 2017 HSG -> oba jajowody drożne
Luty 2017 morfologia 2% -> Czerwiec 2017 morfologia 8% -
Spioch nie wiem jak Was starczki pocieszać, bo ja sama nie przeżyłam takich starań, u mnie to szybko pykło, ku mojemu zaskoczeniu. Więc nie mam pojecia jak Was pocieszyć, mogłabym każdej z Was dać część mojej macicy, baaa, gdyby nie ta druga ciąża, to nawet bym została dla Was surogatką. Ten dziudziuś czeka, na Was na pewno.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 listopada 2017, 20:12
-
Spioch, ewela.... bardzo, ale to bardzo niestety Was rozumiem.
Ja wczoraj 10-11 dpo po południu zrobiłam test. Negatywny. Może za szybko, ale moja cierpliwość już jest na wykończeniu. Nie daję momentami rady, mimo, że bardzo się staram to ogarnąć. Staram się nie załamywać. Przeciwciała antyplemnikowe i przeciw antygenom jajnika (o ile nic nie pomyliłam) wyszły ujemne czyli ok. AMH wyszło lekutko podwyższone co może potwierdzać moje pcos. Resztę badań dopiero zrobię.
Wyliczyłam, że przez 16 cykli wydaliśmy prawie 3 tysiące złotych na leczenie i leki... a pójdzie jeszcze więcej.
Ja też tak jak spioch się boję, że się po prostu nie uda. Niestety tutaj najgorsza myśl to taka, że nigdy nie będę mamą. Wiem, że każda staraczka ma ciężko i ją to boli, ale jednak mimo wszystko te które mają już przynajmniej jedno dziecko są o jeden stopień wyżej od nas.
To jest tragiczne....
Jeśli chodzi o in vitro to mimo, że jestem wierząca to moja desperacja mnie do tego popchnie jeśli będzie potrzeba. Adopcja niestety mnie trochę przeraża. Mam wielką potrzebę budowania więzi z dzieckiem poprzez ciążę. Mój mąż też coś niechętnie mówi o adopcji. Może to się zmieni, nie wiem. Na szczęście moja rodzina, która jest bardzo wierząca ani razu nie negowała mojej decyzji o ewentualnym in vitro. Widzą nasze cierpienie, otwarcie rozmawiamy z bliskimi o naszych staraniach i nie wstydze się mówić o naszej niepłodności. Oczywiście wśród bliskich.
No to ja też dołożyłam "pozytywnych" emocji do forum.
Staraczki! w 2018 roku będziemy wszystkie w ciąży! Umiem czarować!
AiCha4811 lubi tę wiadomość
-
Ja też już nie wiem jak Was pocieszać kochane. Wiem co to ten strach, że się nie uda, że dziecka nigdy nie będzie, bo zaczęłam się starać mając już swoje lata.
Wierzę jednak, że Wam się uda. AiCha czy milejdi też długo się starały i pisały takie posty, a jednak się udało. Z Wami będzie podobnie tylko trzeba czasu, chociaż rozumiem, że to musi być bardzo trudne. Trzymajcie się.Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 listopada 2017, 22:15
💔Aniołek 03.03.2020 - 7 tc💔 -
Dziewczyny, tak mi przykro jak czytam Wasze słowa... My staraliśmy się 8 miesięcy, a też łapałam się na myślach o in vitro czy adopcji. Jest to całkowicie naturalne. Strach i obawy. Jestem jednak przekonana, że każda z Was będzie mamą, cudowna mamą po walce o dzidziusia. Żyjemy czasach, gdzie medycyna potrafi bardzo dużo, są różne możliwości, a na końcu czeka spełnienie Waszych marzeń. Trzymajcie się Kochane.
-
E.wela ojj takie rozterki jestem w stanie totalnie zrozumieć, też chcialo mi sie płakać ze złości i bezsilności gdy kolejne dni plodne przypadaly na środek tygodnia gdzie mąż najczęściej był na wyjeździe. Jedyne co moge Ci powiedzieć to to ze im bardziej sie tym wsciekalam tym gorzej sie czułam, a niestety i tak nie mamy na to wpływu. To cholernie wkurzajace i dolujace ale nie mamy. Można sie jedynie kochać w każdej wolnej chwili jaką macie ze sobą czyli np w weekendy i mieć nadzieje ze ten jeden zolnierzyk przetrwa do owulki. U nas w szczęśliwym cyklu owulka niespodziewaNie przesunela sie bliżej weekendu a potem wyjazd się opoznil co dalo jeszcze jeden napływ żołnierzy. Nie znamy dnia ani godziny kiedy Góra zadziała tak zeby wszystko sie zgralo. Bardzo Ciebie mocno tule w tych trudnych chwilach.
Śpiochu i Dobusiu,wiecie że moje serce tak samo przepelnial ogromny strach ze nigdy sie nie uda, in vitro nie bylo w moich planach, chciałam za wszelką cenę tego uniknąć, wolałam opcje adopcji która uszczęśliwia trzy istnienia, jednak mąż nie byl tym zachwycony m dodatkowo uważał że (tak jak Dobuska) najbardziej w tych staraniach pragnę magii stanu błogosławionego, tych kopniakow, doświadczenia tego jak to jest byc w ciąży. I przyznaję ze troche mial racji.
Śpiochu gdy czytam twoj post to tak jakby napisano o mnie. Przeciez wszystko szlo mi zawsze zgodnie z planem, przecież jesteśmy gotowi na dziecko,wszystko bylo tak jak chciałam, po kolei, a tu nagle caly moj plan sie rozjezdza, bo ciąży jak nke bylo tak nie ma. Tez był to dla mnie czas ogromnych rozterek i ciezka lekcja pokory. Bo przeciez to na dziecku zalezalo mi najbardziej na świecie, więc dlaczego wlasnie to mi nie wychodzi? Dopiero gdy pogodzilam sie z tym faktem zaczęły sie zmiany w naszym życiu, po pierwsze polepszyly sie moje stosunki z mężem, później samopoczucie, a wiadomosc o ciąży byla tą wisienką na torcie. W sylwestra 2016/2017 wrzuciłam post na fb mówiący "ten rok bedzie nasz", dokładnie rok później mam termin porodu. Dziewczyny ja wiem jak ciężko jest to zrobić ale wydaje mi się że nie ma innej drogi jak pogodzenie się z tym ze to nie my decydujemy o tym kiedy i jak to blogoslawienstwo na nas splynie, oraz szukanie szczescia w tym co jest, oddanie swojego życia Bogu i niech On działa tak jak uwaza za najlepsze, a my skupmy sie na dobru w okol nas, naprawiajmy swoje małżeństwa, swoje samopoczucie, zdrowie i przyjaźnie. Nie wiem co innego mogę wam powiedzieć bo u nas właśnie to pomogło.
Ja bardzo wam kibicuję i uważam ze tak jak ja balam sie ze nigdy sie nie uda a teraz boje sie ze bedzie bolało podczas porodu tak każda z was doczeka sie rozterek typu co kupić mojemu dziecku na święta, czy bedzie to ciąża czy adopcja, to kazda z Was ma przygotowany plan. Tak myślę i ta myśl pozwala mi żyć dalej.Annie1981 lubi tę wiadomość
-
Ej a zmieniając temat to płatki mydlane dostałam od koleżanki juz wiem czemu ! Nie no żart, ona uzywala platkow mydlanych bo sa delikatne i ponoć najlepsze dla maluszka, ja juz kupilam lovele ale stwierdziłam ze skoro te płatki mam to je wykorzystam do prania scierek bambusowych i części ubranek ktore pójdą ma wyprawkę. Nie wiem co poszlo nie tak ze ta pralka tak źle to zniosla majac ledwie 2 lata, ale wiem juz ze wolę używać lovele
Zmienilam avatar bo wcześniejszy sie skasował. Ech to OF/BBf
Mąż poprosił mnie o przygotowanie zestawienia kosztów wyprawki naszej. Nie licząc supli i kremów ktore kupowałam na czas ciąży, oraz nie licząc chusty do noszenia i stanika do karmienia bo tych rzeczy jeszcze nie mam, wyszlo ponad 4,5 tys zl. W tym wózek+fotelik+baza 3600 zl
To chyba nie najgorszy wynik ? Podejrzewam ze gdyby nie ogrom darowanych ciuszkow i elementów pozyczonych typu laktator , wyprawka wyszla by kolo 6 tys.
Pochwalicie sie ile wynosi wasza wyprawka? Jestem ciekawa zwyczajnieWiadomość wyedytowana przez autora: 17 listopada 2017, 06:31
-
Szczerze ja też nie liczyłam , ale jak i dla Laurki tak i teraz dla Tomusia dostałam ubranka od siostry , kupuję tylko to co do szpitala , więc tu już sporo pieniążków zaoszczędzone .
-
Hej staraczkowe smutaski ja głównie do Was bo jedziemy na jednym wózku a właściwe może już nie ... jestem po pierwszej wizycie w ośrodku adopcyjnym , pomimo ogromu negatywnych informacji, straszenia ja wyszlam stamtad szczęśliwa, co najmniej jakbym w ciążę zaszła
Tak masz rację Dobuska też chciałabym przeżyć ciążę ale chyba nie jest mi pisane
Czas pomaga , ja już mam za sobą 2,5 roku staran może dlatego już mi jest łatwiej .
DecyZja o adopcji jest dla mnie powaznym krokiem. Jestem człowiekiem bardzo niecierpliwym dlatego dosyć tego czekania na cud...
Mąż nie jest tak pełen entuzjazmu, nie jest z tym pogodzony tak jak ja ale staram się go zarazić moją nadzieją i wiarą na szczęśliwy finał .
Dziewczynki życzę Wam znalezienia swojej drogi do maleństwaAnnie1981, AiCha4811, Anulka0407, Lady Savage lubią tę wiadomość
Około 2,5 roku staran
Kiepskie wyniki męża/roczna suplementacja
15.11.2017 pierwsza wizyta w ośrodku adopcyjnym -
LadySavage. Gratuluję ciąży donoszonej
Figa. Jak wygląda takie pierwsze spotkanie w ośrodku? Tak z ciekawości pytam
AiCha. Ja wszystko skrupulatnie notowałam, więc mogę Ci powiedzieć, że wydałam 2500 funtów. To w przeliczeniu jakoś 11 000 zł. Tyle, że ja w to wliczałam również swoje potrzeby ciążowe jak ciuchy, suplementy, staniki, książki oraz koszt rejestracji dziecka czy bilet lotniczy dla mamy
AiCha4811 lubi tę wiadomość
💔Aniołek 03.03.2020 - 7 tc💔 -
Figa8787 wrote:Hej staraczkowe smutaski ja głównie do Was bo jedziemy na jednym wózku a właściwe może już nie ... jestem po pierwszej wizycie w ośrodku adopcyjnym , pomimo ogromu negatywnych informacji, straszenia ja wyszlam stamtad szczęśliwa, co najmniej jakbym w ciążę zaszła
Tak masz rację Dobuska też chciałabym przeżyć ciążę ale chyba nie jest mi pisane
Czas pomaga , ja już mam za sobą 2,5 roku staran może dlatego już mi jest łatwiej .
DecyZja o adopcji jest dla mnie powaznym krokiem. Jestem człowiekiem bardzo niecierpliwym dlatego dosyć tego czekania na cud...
Mąż nie jest tak pełen entuzjazmu, nie jest z tym pogodzony tak jak ja ale staram się go zarazić moją nadzieją i wiarą na szczęśliwy finał .
Dziewczynki życzę Wam znalezienia swojej drogi do maleństwa
Jak było? decydujecie sie na jakie dziecko? Takie malenkie, czy 2-3 latka?