Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
edwarda20 wrote:Totoro aha, nie pomyslalam o tak prostej metodzie jak filmiki. Pocwiczycie i powoli, powoli bedzie lepiej. Za jakis czas będzie wcinala jak Henio
-
Kala daje mu wieksze porcje, je tyle ile chce, jak juz nie chce to mowi nie, albo kiwa glowa nie, albo rzuca sliniakiem albo zaczyna sie paprac.
Mleko niezmiennie rano i wieczorem 240 ml wody + 8 miarek. Na 2 sniadanie kaszka na wodzie 210 ml, 6 lyzek kaszki i owoce lub tubka. Potem obiad, tutaj zawsze porcja warzyw, mieso lub jajko, do tego ryz, makaron, kasza itp. Dzis np wyjatkowo byly kopytka z sosem i marchewka. Potem popoludniowy posilek, najczęściej jogurt z owocami, twarozek z owocami, serek typu bieluch, jakies placki, nalesniki czy gofry, kanapki. Jesli wola to max o 18 dostaje kanapke. I przed snem mleko. W miedzyczasie jak wola to chrupki, ewentualnie owoc lub tubka. Probuje ograniczyc tubki bo to jednak cukier, ale dziad potrafi w sklepie zobaczyc i sie drzec "tupka! tupka! tupka". Ogólnie je duzo. Smieje sie ze na jedzenie dla niego i fryzjera zbankrutujemy.Kala, Totoro lubią tę wiadomość
-
Mialam rozejscie sie spojenia lonowego. Dowiedzialam sie w 33 tyg jak trafilam do szpitala ze skracajaca sie szyjka. Jak powiedzialam ze ledwo chodze bo tak mnie boli, kazali mi isc do ortopedy, okazalo sie ze mialam juz 1,5 cm rozejscia. A tyle tygodni jeszcze bylo do porodu. Dostalam skierowanie na cc, lezec i tak mialam bo szyjka, więc przy okazji łono.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 13 lipca 2019, 22:24
-
Edwarada marzę, żeby Lila jadła chociaż część tego co je Henio
Jupik dzięki:) mam ogromną nadzieję, że to pomoże.
Kala u mnie zaczęło się od odejścia wód ok. 23.30, 2 tygodnie przed terminem. Pojechaliśmy do szpitala, bo nie miałam pobranego gbsa i miałam schizy, że nie zdążą mi podać antybiotyku. Zanim mnie przyjęli to było koło 2 i zaczęły się regularne skurcze, co 5 min. Zbadali mnie a tu rozwarcie na opuszek palca 🤦♀️ położyli mnie na patologię ciąży i leżałam tam jakoś do 6 już z mega skurczami, koło 7 mnie zbadali a tam 1 cm rozwarcia 😐 do 10 chodziłam po ścianach z bolu i płakałam przy każdym skurczu, a rozwarcie było na 2-3 cm, więc powiedzieli, że o 11 wchodzi oxy i jakoś pójdzie. No i o 11 mi podłączyli, poleciało kilka kropel i dostałam jednego ciągłego tak okropnego skurczu, że darłam się jakby mnie ze skóry obdzierali. Od razu mi ją odlaczyli i dopiero skurcz puścił. Dopiero koło 12 zaczęły się parte. Parlam aż miałam naczynka na twarzy popękane, płakałam i darłam się na cały szpital, przysięgam, że nigdy w życiu tak nie darłam ryja 😐 no i co ciekawe było już widać główkę a ja nie mogłam dalej Lili urodzić. Wreszcie chyba zaczęło tętno spadać, bo lekarz mi ją wypchnal. Lila urodziła się niedotleniona, siniutka, ze załamanym obojczykiem i krwiakiem na nadnerczua ja popekalam w środku dość głęboko...
teraz już wiem, że prawdopodobnie zaklinowala się barkami..
może dlatego, że rozwarcie tak opornie szło, że wody wcześniej odeszły.. Nie wiem
-
Ech, faktycznie nieciekawie
u mnie jeśli chodzi o ból, darcie, popękanie (szyjka mi poszla) to podobnie. Skurcze bolesne jak ch..a dziecko wyjść nie mogło. Tyle że mi pęcherz przebijali, wody zielone. Oksy myślałam, że mnie rozerwie i umrę. Partych skurczy miałam 2 godz., Kinga mimo rozwarcia i skurczy nic w dół zejść nie chciała..no serio ja już się z tym światem żegnałam. No ale u mnie dobrze się skończyło- z dzieckiem wszystko ok, jak już łaskawie wyszła..
Totoro, współczuję. -
To ja bardzo dobrze wspominam porody, takie raczej filmowe .... „szybko rodzi”. W pierwszej ciąży stwierdziłam, ze absolutnie nie rodzę SN i umówiłam się z moim lekarzem na cc odpłatne ... i wyszło SN. Przy drugim już się tylko bałam ze nie zdążę dojechać do szpitala. No całą ciążę miałam schize na tym tle. I co jest dziwne nie wiem jak wyglądają takie zwykle skurcze, bo mnie od razu po krzyżu waliło. Przy pierwszym niby były ale ich nie czułam, przy drugim nic nie wychodziło na ktg, a krzyżowe co 3 min.
-
Kala tak, jak reka odjal wszystko wrocilo do normy.
Ja przyjechalam do szpitala z akcja porodowa, od mniej wiecej poludnia czulam spinanie sie brzucha ale zupelnie bezbolesne wiec nie wiedzialam czy to to czy nie, bylam dokładnie w 38t1d. Okolo 20 zdecydowalam ze jedziemy do szpitala. Jechalismy taxi jakies 20 minut a w tym czasie mialam juz skurcze co okolo 5 minut ale nadal praktycznie wcale nie bolaly, raczej byly meczace. Jak mnie przyjeli to mialam 1 cm rozwarcia, podczas badania chyva mi cos babka naruszyla bo jak wstalam z fotela i wypelnialam papiery to zaczely sie robic coraz czestsze i coraz bardziej bolesne. Podlaczyli mnie pod ktg i mialam czekac na wolna sale operacyjna. Skurcz byl za skurczem, co minute, okropnie bolesne ale nie krzyzowe na szczęście. Juz nie moglam wytrzymac, mowie do meza zeby poszedl i zapytał kiedy to cc bo juz nie moge. Najpierw ktos zajrzał no muszę czekac, za chwile ktos zajrzał no tak ma pani skurcze, po chwili przyszedl lekarz, bada mnie a tu 9 cm rozwarcia :o Jak się zerwali to biegli z tym moim lozkiem, znieczulenie na skurczu itp. Takze cc na bardzo bardzo goraco
-
Ja pierwszy miałam taki z zaskoczenia. W ogóle się nie stresowałam, bo dzień wcześniej byłam u lekarza i zero objawów porodu, termin miałam na 7 września i byłam umówiona z lekarzem, ze jak wróci z wczasów to 1-2 września robimy cięcie. A tu 2 tyg przed terminem wody mi odeszły, pamiętam, ze mąż wrócił z pracy, zjadł obiad, poszedł po prysznic i mieliśmy jechać na spacer. Wstałam, żeby się ubrać, a tu chlup. Jeszcze relacja męża najlepsza: „ A nie można tego jakoś cofnąć?”😂 no to zamiast na spacer pojechaliśmy do szpitala. Mój lekarz na wczasach wiec cc nie będzie 🤨 inny mnie zbadał i powiedział, ze spokojnie do rana potrwa, a jak nie ruszy to pod oxy. No to siedziałam jak sierota pod ktg skurcze były jakieś ale nie czułam. W szpitalu fabryka, więc mnie olewali. No to poszłam się wykąpać i stwierdziłam, ze idę spać, a mąż miał pojechać do domu i rano wrócić. Ale jednak został po po tej kąpieli zaczęło już mnie tak konkret boleć, ale właśnie krzyżowo. Zbadali mnie i coś tam się ruszyło trochę, lekarz stwierdził, ze jakieś znieczulenie mi dadzą, żebym się do rana nie męczyła. Wyszedł a tu nagle akcja tak przyspieszyła, pamietam, ze zaczęłam się drzeć, a położna mówi ze rodzę ... i w biegu łóżko rozkładali. Lekarz wrócił z tym znieczuleniem a tu już było po wszystkim 🙂 3 parte i wyskoczył 😀 dlatego tak się stresowałam przed drugim, ze nie zdążę, skoro lekarz mówił ze długo nic a tu nagle ... potem opiszę drugi
-
A z Kalinką to było tak. Jako, ze pchała się już od grudnia i leżałam zaszyta, to byłam pewna, ze jak tylko zdejmą szew to urodzę. 22 marca w 38 tyg. pojechałam na ściągnięcie taksówką, żeby w razie czego od razu na porodówkę jechać i nie mieć problemu z samochodem. Rzeczy w domu przygotowane miała w razie czego dowieźć mi mama, bo mąż jeszcze był za granicą. Lekarz kazał się na wszelki wypadek na 5 kwietnia się na wizytę umówić, to go wyśmiałam. No przecież ja zaraz jadę rodzić 😉 nie urodziłam ... to stwierdziłam, ze jeszcze kilka dni poleżę do powrotu męża. Wrócił.. to się zaczęło sex, schody, spacery po plaży, sprzątanie, skakanie na piłce i nic.....masakra już miałam dość. W końcu wylądowałam jednak na tej wizycie 5 kwietnia, zrobili mi ktg i zero skurczów, główka nisko, szyjkajak papier, ale du... tylko coś ciśnienie podwyższone wyszło, potem w drugim pomiarze wyszło już ok, więc doktorek mówi żeby przyjść za kilka dni zmierzyć i jak będzie wysokie to skierowanie do szpitala wypisze. To ja mówię, ze najchętniej to już bym dzisiaj pojechała. On, ze ok tylko mam nie chwalić się tym drugim wynikiem poprawnym. Prosto z gabinetu pojechaliśmy na izbę przyjęć, tam na szczęście znowu coś z ciśnieniem jednak wyszło i że było już po terminie więc bez gadania skierowali na patologię. Mąż pojechał po rzeczy, a ja czekałam na badanie. I tak mnie jakiś student skutecznie przebadał 😂 ze jak tylko położyłam się na tej patologi to ruszyło .... tylko od razu walnęło z krzyża na ktg zero, wiec położne mnie olewały i za jakoś panikarę miały jak mówiłam, ze coś się dzieje. To sobie chodziłam po korytarzu na tej patologi, bo wtedy mi lepiej było. Mąż przyjechał po 19 i razem łazilismy. W końcu kazały chyba na odwal mierzyć te skurcze wyszły co 3 min. To pod ktg - tam zero i znowu komentarz: „tu się nic nie dzieje proszę się nie denerwować”. Starego do domu odesłali. Na szczęście zmieniły się położne i starsza taka przyszła coś się zainteresowała. Mówię jej, ze tak to mnie bolało na 15 min przed końcem pierwszego porodu. Okazało się ze miałam już parte ale bez rozwarcia, szyjka nie chciała puścić po tym szwie 😕 dała mi relanium i nospę, powiedziała, ze powinna puścić i mam przyjść jak zacznie się chcieć kupę. Oj szybciutko wróciłam ... i potem już biegiem wózek, na porodówkę i też błyskawicznie poszło. Mąż nawet wrócić nie zdążył i sama przecinałam pępowinę ...🙂