Majóweczki 2016 :D
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Carolq wrote:Hej ,
jak tam leci ?
Czy Pasia to juz urodziła ze tak cicho siedzi?
Gratki dziewczyny , nareszcie do domku z Maluszkamija odliczam dni do srody
stara bida, nic się nie dzieje
Pasia się nie odzywa, ale mam nadzieję że wszystko dobrze poszło i odpoczywa z maluszkiem.Carolq lubi tę wiadomość
-
Hej
Znów pojawiam się na chwilę z gratulacjami dla nowych mamusiek i życzeniami zdrowia dla Was i maluszków i mnóstwem siły i cierpliwości(Przy moim niegrzeczniuchu potrzeba jej masę
)
Widzę, że porody ruszyły pełną parą i staram się czytać na bieżąco ale nie zawsze mam aż tyle czas żeby coś jeszcze napisać..
Synek dzisiaj kończy 3 tygodnieNie mam pojęcia kiedy to zleciało. Straszny łakomczuszek z niego się zrobił i rośnie jak na drożdżach. Miałam 3 pajacyki w rozmiarze 44 to powędrowały już do pudła na strych, teraz nosimy się w 50 i ewentualnie 56
Szybki i jak najmniej bolesnych porodów dla czekających na swój czas ciążóweczek
A to nas 3 tygodniowy kawaler
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3b3b09a35377.jpgEvil89, Cigaretta, i.am.chappie, Carolq, Lilik, Negra, Patrycja24, TheForfie, marzenka06, Kocia lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Klaudia piękny chłopak, wygląda na prawdziwego aniołka a nie niegrzeczniucha
To jak to jest z tymi ubrankami, najpierw wszyscy mówią żeby nie kupować za dużo 56 bo dzieci szybko wyrastają a teraz okazuje się ze te 56 jest za duże. Dobrze że mogę korzystać z waszego doświadczenia, dopakuję jeszcze te kilka mniejszych ciuszków które mamtylko niestety są wszystkie zakładane przez głowę ale zobaczymy jak będzie nam szło ubieranie.
-
Dzięki dziewczyny
Aniołek z niego prawdziwy jak śpiMoje dziecko niestety nie należy do tych, które wstaną, zjedzą i idą spać. On po jedzeniu chciałby już leżeć i żeby do niego gadać, po jakiś 20 minutach jednak się nudzi a zasnąć wtedy już mu ciężko, więc się duuużo bujamy albo wychodzimy na spacer, które świetnie go usypia
Cigaretta no właśnie co z Tobą?Biegiem na porodówkę bo już czas najwyższy!
Guem dokładnie, ja miałam tylko kilka sztuk 56 na wszelki wypadek, które okazały się dużo za duże. Na szczęście babcie szybko zorganizowały mniejsze ubranka. Co do ubierania przez głowę miałam ogromnego stracha ale wcale nie jest to takie trudne i straszne, nie możesz się bać że zrobisz dziecku krzywdę
Jak uśpię małego to poszukam zdjęć jak komicznie wyglądał w tych wielkich ubrankachCarolq, Cigaretta lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyJejku jak miło się czyta o początkach macierzyństwa i ogląda te focie brzdąców
co do ubranek ja jestem bardzo ciekawa ile ta Nasz księżniczka będzie finalnie miała , z przerażenia że jest taka duża pobrałam 62 rozmiar do szpitala i ciuszki na pierwszy ubiór tak samo
doszłam do wniosku że jak się będzie topić to najwyżej ją przebierzemy i tyle. Mam nadzieję że jak będę miała rano cesarkę i mąż będzie mógł być ze mną cały dzień , to jednak Ninka będzie z Nami leżała na sali. Właśnie czy któraś Mamusia z doświadczeniem cc może mi opisać jak to wyglądało i , później kiedy dziecko dostaliście itd. nie chce się znów źle nastawiać bo później będę przeżywać ;/
-
Dziewczyny, ale macie ładnych synów
.
Jak to wszystko jest dziwnie ułożone, że niektóre z nas rodzą szybciej, inne muszą czekać więcej niż 40 tygodni. Jedne wzięte z zaskoczenia, drugie siedzące jak na szpilkach wyszukujące najmniejszego objawu zbliżającego się porodu, bo już przecież czas. Ach...życie jest piękne -
nick nieaktualnyklaudia1534 wrote:Carolq ja kończę właśnie pisać opis swojego porodu na pamiątkę dla siebie, jest okropnie długi bo dość szczegółowy. Mogę wstawić później tylko nie wiem czy Was straszyć
Ja też miałam cc
, nie wiem co tam było strasznego ale mam nadzieję że nie było tak tragicznie. ja mam planowane cc także chyba powinno być dobrze i jeszcze będzie robił mój lekarz więc już wogóle czuję się bezpieczna . Nie wiem tylko jak to wygląda w szczegółach , i kiedy pozniej sie dziecko dostaje itd. Mam nadzieje ze opis nie jest az tak straszny
-
Klaudia jeśli dla ciebie to nie problem to wstaw nam swój opis, ja chętnie przeczytam mimo że nastawiam się na sn to nigdy nic nie wiadomo. Ja teraz właśnie wyczytuję w necie różne opisy, szukam filmików itp bo ciągle wydaje mi się że zrobię jakąś głupotę. Oczywiście staram się przygotować na nieoczekiwane ale zawsze w głowie zrodzi się jakieś głupie pytanie typu "a jak chlusnął wody to mam dzwonić po pielęgniarki czy mopa szukać"
Może macie jakieś ciekawe linki do filmików na temat porodów?Carolq lubi tę wiadomość
-
Dobra wstawiam to co naklepałam
Wiem, wiem długie ale jakoś nie umiem tego skrócić. Jakbyście miały jakieś pytania to śmiało pytać
JAK NA ŚWIAT PRZYSZEDŁ KACPEREK..
Jest 20 kwietnia. Dzień zaczął się tak samo jak przed każdą wizytą. Szybkie śniadanie, prysznic i jedziemy na wizytę do ginekologa. Byłam trochę zaniepokojona bo od wieczoru poprzedniego dnia delikatniej niż zawsze czułam ruchy synka, nie szalał tak jak codzień. Jednak wiedziałam że zaraz mam wizytę i starałam się nie przejmować i martwić na zapas. Do gabinetu weszłam z lekkim poślizgiem czasowym a po krótkiej rozmowie z panią doktor przeszliśmy do badania. Już na "samolocie" dowiedziałam się, że szyjka skrócona w 50% i wszytko idzie ładnie ku porodowi. Następnie przeszłam na kozetkę i po chwili widząc poważną minę ginekolog już czułam, że coś jest nie tak. Pani doktor bez tłumaczenia zerwała się i pobiegła do gabinetu obok, żeby jak najszybciej wzywali karetkę. Okazała się że moje wody płodowe zmniejszyły się w dość dużej ilości a Kacperek uciskał sobie pępowinę lub jakąś żyłę co doprowadzało do bardzo dużych spadków tętna u dziecka. Dzięki odpowiednim i sprawnym działaniom pani doktor tętno zaczęło wracać do normy a ja zostałam podłączona do ktg i pod pełnym nadzorem czekałam na przyjazd karetki, która o dziwo dotarła w ekspresowym tempie. Ginekolog w tym czasie wypełniła wszystkie niezbędne dokumenty do przyjęcia mnie do szpitala.
Okropnie zdziwiła mnie moja reakcja, byłam bardzo spokojna. Zaufałam swojej pani doktor, że sytuacja została ustabilizowana a w szpitalu zajmą się mną i dzieckiem jak najlepiej i nic nam nie grozi. Po około 30 minutach jazdy karetką (oczywiście na sygnale) dotarliśmy do szpitala a ja w między czasie zdążyłam zawiadomić męża i przyszłe babcie o tym co się dzieje.
W szpitalu zostałam bardzo szybko przebadana i przyjęta na oddział patologii ciąży gdzie od razu podłączyli mnie pod ktg i zrobili niezbędne wyniki i usg. Sytuacja zmieniała się bardzo szybko, niby wszystko zostało ustabilizowane ale wystarczyło że ułożyłam się delikatnie na plecach a tętno dziecka znów zaczynało wariować. Została już nawet podjęta decyzja o przeniesieniu mnie na położnictwo i o zamiarze wykonania cesarskiego cięcia ale jednak maluszek postanowił się uspokoić.
Po konsultacji z ordynatorem zadecydowano, że jest to już ciąża donoszona i najlepiej będzie wywołać poród. Zgodziłam się na założenie balonika faleya, który miałam mieć do następnego dnia rano.
W czwartek po obchodzie dostałam "zaproszenie" do gabinetu na badanie. Tam wyciągnięto mi owy balonik i zrobiono masaż szyjki, moje rozwarcie wynosiło wtedy już 4 cm. Zgodziłam się również na podanie kroplówki z oxytocyną. Po badaniu zaczął mi dość szybko odchodzić zabarwiony krwią czop. Nie kazano mi jeść śniadania, ponieważ nie wiadomo było jak rozwinie się sytuacja i czy nie będzie jednako konieczne wykonanie cc. (I całe szczęście że go nie zjadłam!)
O 10.30 trafiłam na salę porodową. Na początku pojawił się problem z założeniem wenflonu, ręce miałam skute w pięciu miejscach, gdy już się udało podłączono mi kroplówkę. Czekając na skurcze i rozwój sytuacji wypełniłam kilka papierków dotyczących szczepień dziecka, informacji na temat znieczulenia w czasie porodu czy danych do urzędu stanu cywilnego. Po chwili dołączył do mnie Piotrek i od razu było mi raźniej . Po jakiejś godzinie od podania kroplówki zaczęły pojawiać się coraz silniejsze i bardziej bolesne skurcze. Okropna dla mnie była niemożliwość zmiany pozycji na łóżku i zakaz jakiegokolwiek chodzenia w oczekiwaniu na dalszy postęp porodu. Powodem było ciągle skaczące tętno dziecko, musiałam leżeć wyłącznie na lewym boku. Były chyba z 3 sytuacje kiedy wokół mojego łóżka robił się straszny tłok z lekarzy kiedy z dzieckiem działo się coś niepokojącego.
Świadomość tego, że mojemu dziecku może coś złego grozić wcale mi niepomagała wytrzymać tego strasznego bólu podczas skurczy. Błagałam o znieczulenie, którego nie mogli mi podać bo ciągle istniało widmo cesarskiego cięcia. Dostałam jedynie gaz, który na mnie kompletnie nie działał. Około 13 podczas skurczy było mnie słychać podejrzewam na całym oddziale, ból był straszny a ja kompletnie bez sił. Rozwarcie nie postępowało, zatrzymało się na 6 cm a szyjka była baaardzo wysoko. Lekarze ręcznie jak i dzięki jakimś okropnym metalowym narzędziom próbowali ją sprowokować do obniżenia i i szybszego rozwarcia.
Niestety bez rezultatu a z ogromnym bólem mi towarzyszącym.
Zaczęłam prosić o cesarkę z którą oni się wstrzymywali bo podobno można ją wykonać po jakimś tam odpowiednim czasie od braku postępu porodowego siłami natury. Przed 14 zadecydowano na moje szczęście, że przewożą mnie na blok i nastanie koniec tych okropnych bóli. Podano mi znieczulenie w kręgosłup po którym nogi momentalnie zaczęły robić się ciepłe a skurcze przestały być odczuwalne.
O 14.02 przyszedł na świat nasz synek Kacperek z wagą 2790g i 53 cm długości. Pokazano mi go i pozwolono pogłaskać i ucałować. Byłam w tym momencie najszczęśliwszą kobietą na ziemi a ból, którego doświadczyłam jeszcze kilkadziesiąt minut temu odszedł w zapomnienie.
Zajęto się maluszkiem a ja dostałam "głupiego jasia" po którym zupełnie odpłynęłam. Powrót na salę "pocesrakową" pamiętam jak przez mgłę. Budziłam się i odpływałam po chwili. Pierwsze co pamiętam to przeraźliwe zimno i dreszcze podobno normalne po porodzie. Synek był w tej od początku obok mnie. Pierw w tym wózko-łóżeczku a jak już doszłam trochę do siebie to podano mi go do łóżka. Znieczulenie schodziło bardzo wolno, okropne uczucie nie czuć swoich własnych nóg i nie móc nimi ruszyć. Pielęgniarki co trochę zmieniały jakieś kroplówki i podkłady poporodowe. Pionizacja miała być po jakiś 10-12 godzinach od porodu, ale jako że w moim przypadku wypadał to środek nocy, pionizowano mnie około 6 rano.
Skoro świt pielęgniarka zdjęła mi cewnik i pomogła bardzo delikatnie wstać. Nie kręciło mi się w głowie ale pierwsze kroki było bardzo ciężko zrobić. Zawroty przyszły dopiero pod prysznicem pod który zostałam zaprowadzona po postawieniu do pionu. Cudowne uczucie móc się opłukać, postawiło mnie to delikatnie bardziej na nogi. Pielęgniarka pomogła mi się ubrać bo schylenie do założenia bielizny było w moim przypadku niemożliwe. Po 7 zawieziono mnie już na normalny oddział i tam musiałam już sobie sama radzić z maleństwem. O 10 dotarł mąż a moje samopoczucie ogromnie wzrosło. Ból z godziny na godzinę był mniejszy i dziś 3 tygodnie po porodzie wiem, że cesarka nie jest wcale taka zła. Na 2 dzień mogłam już delikatnie ukucnąć i o wiele sprawniej szła mi opieka nad dzieckiem. Do domu wyszliśmy w 6 dobie a ja czułam się prawie jak przed porodem.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 maja 2016, 12:56
Carolq, i.am.chappie, Lilik, Evil89, Marietta, Cigaretta lubią tę wiadomość
-
Ja juz w terminie według miesiaczki na 13 hehe u gina byłam dziś nic sie nie dzieje zero skurczy tętno dobrze młody uciekał niechciał dać sobie osłuchać tętna :]na 19 skierowanie do szpitala
jestem ciekawa czu będą wywoływać juz czy mnie trochę potrzymają
malvva, i.am.chappie, Iwa81 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyKlaudia, opis bardzo realny, ale nie strasznie drastyczny
podziwiam Cię ile przeszłaś, bo prawie dwa porody. Bardziej pamiętam Twój wpis z tego 20/21 kwietnia na belly, że jejku jak skurcze bolą i wtedy już współczułam wszystkim rodzącym. Jak ja się cieszę, że mam cc! Oby tylko żadna akcja nie zaczęła się wcześniej, chcę sobie tego oszczędzić i dla mnie to będzie "rodzić po ludzku"
Dobrze, że z Kacperkiem wszystko ok i że się dobrze chowa. Trzymajcie się cieplutko i korzystajcie z pięknej pogody!Carolq lubi tę wiadomość