Mamusie CZERWCOWE 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
Meluśka wrote:Mother tak bardzo mi przykro to jest takie nie sprawiedliwe..
Ja mam wizytę za tydzień w poniedziałek i też stresa mam, ehh
to wizytujemy razem. Na która masz?
edit. teraz doczytałam.. Ja mam na 13:45Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 listopada 2018, 11:44
Meluśka lubi tę wiadomość
11dpt - 490, 13dpt-1124, 18dpt-8210, 22dpt-35444, 25dpt - 4mm i ❤️ -
Dziewczyny 3mam za Was dziś kciuki. Ja mam wizytę jutro to Wy trzymajcie wtedy za mnie . Że mną jedzie mama i wejdzie też na wizytę bo ja chyba sama nie dam rady tym razem... boję się co usłyszę i wolę żeby mama była przy mnie bo ona bardziej przytomna wtedy będzie A mąż akurat w delegacji
Pismak lubi tę wiadomość
Aniołek [*] 6 tc 2018,
Julia [*] 14 tc 2018
MTHFR, PAI-1, Czynnik V (trombofilia): clexane, acard, prolutex, metyle : (B12 i kwas foliowy) , duphaston .
Endometrioza
-
U mnie może być tak ze na badaniach prenatalnych nie będzie meza.. smutno mi z tego powodu. No ale pierw trzeba przezyc poniedzialkowa wizyte, oby wszystko było dobrze!. Potem się będę martwic dalej
11dpt - 490, 13dpt-1124, 18dpt-8210, 22dpt-35444, 25dpt - 4mm i ❤️ -
Hej dziewczyny,
Piszę bo czuje że muszę to gdzieś wyrzucić, a wiem że tu wiele z was ma to za sobą i mnie zrozumie . Miałam napisać zaraz po zabiegu . Czułam się świetnie , pojechałam do swojego miasta i byłam pod opieka znanego mi lekarza . W środę o 17 weszłam na oddział o 12 wyszłam. Zabieg szybki narkoza nie straszna potem jeszcze rozmowa o wysłaniu płodu na histopatologie. Byłam optymistyczna pozytywna , mówiłam to statystyka, trudno mnie to spotykało, mam nowy doświadczenie jako psycholog , dam radę wiem jak to działa nie pozwolę sobie wychodować traumy itp. Już mój lekarz powiedział ze wyparcie cudowna rzecz. Zignorowałam to bo ja byłam lepsza , inna pogodzona i świadoma. Wróciłam do rodziców , obdzwoniłam siostry ,odwiedziłam przyjaciółkę wszystko w najlepszym porządku . „Zdarza się i trafiło na mnie „ „ nic nie mogłam zrobić i nikt nie będzie szukał przyczyny „ „ przecież czułam że objawy zniknęły może dlatego tak sobie radzę . W sobotę wyparcie zniknęło i zaczęło się .... a właściwie zaczęła żałoba . Ze wszystkimi fazami złością , smutkiem, lekiem . Wczoraj pierwszy dzień , gdzie mąż wrócił do pracy , wróciła rutyna i normalńość i się rozsypałam. Zabrano mi przyszłość , płacze nad dzieckiem którego nigdy nie będzie , nad chwilami które nie nadejdą . 34 ciąże tyle naliczyłam wśród bliskich mi ludzi w ostatnich latach , wszystkie zakończone urodzeniem i moja jedna .... . Jestem wściekła bo dopiero teraz czytam o badaniach genetycznych , nie po to by ustalać cholerna płeć tylko po to by wiedzieć czy to była wada czy jednak moje ciało . Wczoraj powiedziałam mężowi, że bardzo mnie boli to że już zawsze będę kobietą po stracie . A on na to że tak myśląc każdy coś ma . I wtedy do mnie dotarło , że mimo tego że bardzo mnie kocha i wspiera ... to nic nie rozumie i jestem w tym sama jak tysiące innych kobiet ale sama. Pacjentom z PTSD po traumie , zadaje się pytanie czy gdyby wiedzieli postąpili by inaczej ... ma to ich oczyścić z poczucia winy które maja, mimo braku wpływu na to co miało miejsce. Od początku zadaje to pytanie od początku wiem że tak.. że zrobiła bym inaczej gdybym tylko wiedziała .. ale nie wiedziałam nie mogłam nic zrobić i to ńie daje ukojenia. Nie mam Boga , wiary w karmę ,nie mogę na nikogo nakrzyczeć i zwalić winy, wierze w przypadkowość zdarzeń i w to ze nasze decyzje i myślenie kształtuje nasze życie . Jak to mówią ciężko nie wierzyć w nic ... z drugiej strony jak to przepracuje to tylko dzięki sobie to będą Ja , żadna niewidzialna ręka tyle dobrego. Wiem że są tu dziewczyny które to przechodziły kilka razy , jesteście bohaterkami , tytanami . Niestety nie mam codzienności która przykryła by ból jestem na urlopie wychowawczym właśnie po to by starać się o dziecko . A teraz mimo planów , muszę czekać do stycznia bo w grudniu nikt nie ma czasu i środków na szkolenia itp i jeszcze te pieprzone święta w około .Wiec sobie płacze nad paluszkami , nad uśmiechem którego nie zobaczę , nad datą porodu której nie będzie , nad sobą i cholernym poczuciem winy , że nie ochroniłam swojego dziecka , że we mnie umarło , że nigdy go nie będzie . Moje dziecko nie wybrało innej daty to konkretne umarło zanim zaczęło żyć, ono nie miało świadomości istnienia ale ja miałam i to ja będę płakać nad chwilami których nigdy nie będzie . Jestem empirykiem jedno mnie trzyma na powierzchni po jednym poronieniu mam 87% szans na odnoszona ciaze , raptem 5-8 procent mniej niż przed . Wiem jedno wszystko się szybko zmienia ale pragnę w czerwcu być w ciąży po 12 tygodniu . Przetrwać przetrwam , żałoba minie , ja się podniosę , ale już zawsze będę matka dziecka , które się nie urodziło. Mam synka i to wielkie szczęście . Nie chce was dołować nie taki mam cel , ale muszę gdzieś to wyrzucić i wiem ze tu dostanę zrozumienie . Widziałam wpis mother ;( mam nadzieje ze to ostatni z tej serii, będę tu zaglądać sprawdzać czy wszystkie obecne trzymam za was kciuki , celebrujcie te ciąże , lęk nic nie da nie zmieni tylko wasze samopoczucie . Statystyka poronień została wyczerpana teraz przy mother już napewno . Ja tydzień przed chciałam napisać ze odpadam ze za dużo to lęku i smutnych historii... pamiętacie że takich forach jest garstka ludzi i to taka która już ma historie za sobą a większość ciąż kończy się dobrze .
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 listopada 2018, 11:48
-
Samsaramsa wrote:W poprzedniej ciąży wiedziałam że jak już jest serduszko to już jest wszystko super i nic się nie może zmienić a teraz cały czas mam jakieś obawy. Staram się tego głośno nie mówić tylko cały czas mi w głowie siedzieć że jeszcze może coś pójść nie tak. Boję się komukolwiek powiedzieć o ciąży. W następną środę prenatalne i mam nadzieję że po nich się już uspokoje. A ta wiadomość od Mother strasznie mnie zwaliła. Mam nadzieję że znajdzie siłę na kolejną walkę i że wszystko dobrze się potoczy. Trzymam mocno za nią kciuki!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 listopada 2018, 11:52
-
Oleśka11 wrote:Ja nikomu jeszcze nie powiedziałam tylko mężowi i jednej przyjaciółce ze studiów. Czekam na wynik badań prenatalnych, usg i sanco
ja powiedziałam przyjaciółce, mojej kierowcznice i rodzicom. Reszta dowie się później.
11dpt - 490, 13dpt-1124, 18dpt-8210, 22dpt-35444, 25dpt - 4mm i ❤️ -
Miuczek... cudownie , że napisałaś. Myślałam o Tobie ... wiem doskonale co czujesz ... najgorszy będzie dzień, w którym dziecko powinno być na świecie... czyli czerwiec ... było ciężko, ale walczyłam dalej ... Ty już zaczęłaś nowy rozdział, masz już to za sobą. Nie miałaś na to wpływu- to tylko cholerna statystyka . I obyś już nigdy więcej nie musiała przez to przejść... po burzy zawsze wychodzi słońce . 3maj się i oby z każdym dniem było Ci łatwiej...
Miuczek lubi tę wiadomość
Aniołek [*] 6 tc 2018,
Julia [*] 14 tc 2018
MTHFR, PAI-1, Czynnik V (trombofilia): clexane, acard, prolutex, metyle : (B12 i kwas foliowy) , duphaston .
Endometrioza
-
Miuczek (Igo-dobrze pamiętam?), ja takiej straty nie doświadczyłam więc nie powiem Ci na ten temat praktycznie nic. Mogę za to wypowiedzieć się na temat przeżywania straty bliskiej osoby nie podpierając się żadną wiarą. Ja jestem do bólu racjonalistką, nie wierzę w Boga, reinkarnację etc, dokładnie tak jak Ty. Pożegnałam już zaś trzy bliskie mi osoby, które były dla mnie niezwykle ważne, w tym siostrę w bardzo gwałtownych okolicznościach. Nie chcę się tu o tym rozpisywać bo to dla mnie za trudne, chcę jedynie powiedzieć że wiem co to znaczy gdy wszyscy wokół podpierają się pocieszeniami w stylu "gdzieś tam jest w lepszym świecie", "teraz jest naszym aniołem stróżem", a Ty tego nie masz i musisz sama, za pomocą własnego rozumu pogodzić się z tym, co się stało. Nie, nie powiem Ci jak to zrobić bo odpowiedź na to, co łagodzi ból jest banalnie prosta- to czas. Tylko czas sprawi, że w Twojej głowie wszystko się ułoży; że cicho pogodzisz się z faktem, że nigdy tej osoby nie zobaczysz. Jestem całym sercem przy Tobie i tym bardziej teraz, po tym co napisałaś, mam wrażenie, że jesteś taką moją pokrewną duszą trochę. Na pewno jesteś mądra i silną kobietą. Trzymam kciuki za Twoje kolejne dziecko, oby tym razem wszystko poszło dobrze.
Miuczek lubi tę wiadomość
-
Mother, przykro mi bardzo, dużo sił życzę :*
Miuczek, to będzie bolało, chyba zawsze, nawet jak już się wszystko ułoży i uda Ci się z kolejną ciążą (uda się, nie poddawaj się) i będzie się wydawało, że wszystko ok, to pewnego dnia przypomnisz sobie i znów zaboli, na chwilę, ale zaboli. Ból będzie z czasem mniejszy, rzadziej będziesz o tym myśleć, ale rana w sercu zostanie. U mnie w sierpniu minęły 3 lata, a ja pisząc to płaczę, bo znowu wszystko wraca, mimo że mam cudowną córeczkę. Jedna psycholog powiedziała, że żałoba matki nigdy nie mija i to mi pomogło, bo wiem, że wszystko ze mną w porządku, wiem że nawet po latach mogę płakać i to jest ok. W tamtej chwili mój świat się rozsypał i codziennie dziwiłam się, że ten pozostały świat nie, przecież też powinien runąć, bo wszystko straciło sens. I jak to się dzieje, że ten ból nie zabija? To wydaje się niemożliwe do przetrwania... Ale kobiety są tak silne, że dają radę, jakimś cudem, i idą dalej. Niestety mężczyźni tego nie rozumieją, oni nie nosili maleństwa pod sercem, oni, chcąc nie chcąc są trochę z boku, bo tego co my czujemy nie da się poczuć, nie będąc kobietą. Mój płakał razem ze mną, ale szybko mu przeszło, nawet miałam pretensje, że za szybko. Teraz rozumiem, że dla niego to była nieco inna strata, niż dla mnie. Duże ukojenie dało mi poznanie miejsca, gdzie prawdopodobnie chowają takie maleństwa, jeździmy tam czasem, świecimy znicze, zostawiamy maskotki, wiatraczki, rozmawiamy. Pomaga mi to. Może i Ty znajdziesz coś, co Ci pomoże. A teraz płacz, nie zatrzymuj tego, przyjdzie czas na otarcie łez, to mogę Ci obiecać.
No i ja też bardzo chciałam być w ciąży w terminie planowanego porodu, nie udało się niestety (po badaniach gin kazała się wstrzymać jeszcze jeden miesiąc). Za to zaszłam w ciążę niecały miesiąc później, z radosnym zakończeniem.
Mój aniołek Lenka [*] 13.08.2015 (13tc) -
Miauczek, bardzo się cieszę, że się odezwałaś :*
Każdy przeżywa taką stratę, na swój własny sposób. Ja też jestem niewierząca, więc podejście „Bóg tak chciał” działa na mnie jak płachta na byka.
Sama przeżyłam stratę w kwietniu, były chwilę załamania, ale generalnie podeszłam do tego jak do do kolejnego doświadczenia – chociażby takiego, które pokazuje, że nie na wszystko mamy wpływ. Że życie toczy się dalej. Postanowiłam obrać tor, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jasne, że gdyby to była któraś z kolei strata, albo bardziej zaawansowana ciąża, to tej przyczyny bym szukała, a ból myślę, że byłby większy.
Mam jednak nadzieję, że natura wie co robi i w dużej części tych ‘początkowych’ strat gdzie właśnie wady genetyczne są przyczyną, a jeśli mam wybierać to wolę cierpieć z powodu straty sama, niż miałoby cierpieć moje dziecko (i ja razem z nim) całe życie, żyjąc np. z nieuleczalną chorobą.
Pamiętać będę zawsze, ale staram się by to wspomnienie nie zawsze było w towarzystwie smutku na twarzy.
Patrząc też na moje najbliższe otoczenie to skala strat i trudnych sytuacji jest ogromna – liczyłam kiedyś to wśród koleżanek to 1/3 ciąża zakończyła się niepowodzeniem. W tym kilka poronień u jednej osoby czy strata dzieciątka chyba w 27 tygodniu – takiego koszmaru sobie nawet nie chcę wyobrażać. -
Miauczek ja przeszłam przez statę, poronienie zatrzymane i zabieg w maju. Gdyby to się nie wydarzyło odliczałabym już dni do porodu. Pierwsze tygodnie były ciężkie - załowałam że nie umarłam z moim synem. Mój partner nie rozumiał mojego bólu.
W szpitalu gdzie przechodziłam zabieg rozmawiałam z młodą anestozjolog, która straciła ciąże kilka tygodni wcześniej i Ona dużo mi podpowiedziała na temat badań genetycznych. Po rozmowie z nią nie zdecydowałam się na badanie genetyczne synka tylko na badania genetyczne dla siebie. Dlaczego? Badanie genetyczne dziecka Ci powie tylko czy dziecko było zdrowe czy chore. I tak jeżeli było chore nie znaczy to, że następne też będzie chore. A jak zdrowe to tym bardziej nic to nie da poza braniem jeszcze większej winy na siebie. Zrobiłam pakiet 'po poronieniu' z testdna i wyszły mi mutacje więc ciąza u mnie musi być prowadzona na żelaznym zestawie acard i heparyna, a oprócz tego muszę zażywać metylowane formy witamin. Po moich wynikach wysłałam na badania siostrę, która pierwsze dziecko urodziła z roszczepem podniebienia a drugiego mimo 2 lat starań nie potrafi się doczekać. Też wyszły jej mutacje a jak poszła tym propem to i wyszły inne rzeczy. Ale już jest pod dobrą opieką.
Ja też nie wierzę w Boga, więc nie miałam do kogo się zwrócić w trudnych chwilach czy kogo obwiniać. Teraz znalazłam sens śmierci mojego syna - wiem, że trudne doświadczenie skierowało na badania mnie i moją siostrę co daje nam dużą większą szansę na szczęśliwie donoszoną ciąże i urodzenie zdrowego dziecka.
Łącze się z Tobą w bólu, życzę siły na przetrwanie tych trudnych chwil. Tulę mocno.asylia lubi tę wiadomość
-
Mother, Miauczek - nawet nie potrafię wyrazić jak strasznie i ogromnie jest mi przykro... Słów pocieszenia nie znajdę - mogę Wam tylko życzyć dużo sił i pełnego przejścia żałoby po której uda Wam się odzyskać spokój ducha i wewnętrzną równowagę... I co najważniejsze, żeby upragnione, zdrowe dziecko zjawiło się odpowiednim czasie, gdy będziecie gotowe na jego przyjęcie...
Myślami jesteśmy z Wami i wspieramy Was duchowo!Madamee92 lubi tę wiadomość
-
Ja z kolei mam dobre wieści - cudowne i najlepsze jakie mogą być! Tym bardziej doceniam nasze szczęście w obliczu strat, których doświadczyły dziewczyny...
Wczoraj byłam na usg prenatalnym - czekam tylko jeszcze na wyniku krwi z testu pappa - ale to za tydzień.
Póki co z usg lekarka powiedziała że nie ma się do czego przyczepić i wygląda ok więc raczej byłaby dobrej myśli co do zdrowia maluszka.
Na 99% będzie to chłopiec! To ogromna radość dla nas, bo jak wszystko dobrze się skończy to będziemy mieli parkę Aż mi łezka poleciała, gdy mi to powiedziała
Okazało się że maluch jakoś szybko rośnie - bo na pierwszym usg wychodził termin na 2 czerwca (zgodnie z OM) a teraz się przesunął na 27 maja... no ciekawa jestem jak ostatecznie wyjdzie - ale lekarka była pewna tego terminu - tak więc stałam się majóweczką - ale oczywiście zostaję z Wami
Cudownie było go zobaczyć - ten niesamowity stres na początku - czy żyje, czy dalej bije serduszko - i ta ulga gdy go zobaczyłam pięknego w całej krasie - już tak łatwo rozpoznawalnego mini dzidziusia... no to jedna z najpiękniejszych chwil w życiu... Zwłaszcza że od ostatniego usg upłynęło 5 tygodni więc zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać...
Był ze mną mąż i nasza córeczka - w ten sposób się oficjalnie dowiedziała o braciszku. Wcześniej mówiła że wolałaby siostrę (gdy tak ogólnie rozmawialiśmy - bo zasadniczo to się upominała o rodzeństwo) - ale wczoraj stwierdziła że lepiej że brat bo nie będzie jej zabierał sukienek
Jechałam na badania strasznie pokłócona z mężem - nagromadziło się nam różnych spraw - ale po pękał z dumy i był tak szczęśliwy że mu większość złości przeszła
Kochane trzymam kciuki za wszystkie kolejne wizyty i za każdą z Was- życzę Wam tak samo dobrych wieści jak u nas!Hiszpaneczka, Izieth, czarnulka24, Madamee92, Lusi91, Blanka85, Samsaramsa, Oleśka11, Nadinka83, miazmija, Shirley, Mama Wojtka, Lorella, bratfrandu lubią tę wiadomość
-
Witam was po weekendzie, jednak widzę, że smutne wieści... Przykro mi mother
Samsaramsa, u mnie też nikt nie wie, tylko mąż i moi rodzice. Nikt z rodzeństwa ani przyjaciół, mam obawy, że tym razem coś nie tak... -
Dziękuję Wam Wszystkim za słowa wsparcia. Ja zdecydowałam się na zabieg, nie mam sił czekać aż ewentualnie samo coś się zacznie dziać. Dwa tygodnie noszę pod serduszkiem martwe dziecko, dla mnie to za długo. Jestem w świetnym szpitalu, opiekę mam ok,mniej póki co płaczę. Nie wiem czy zabieg będę miała dziś czy jutro ale chciałam już tu być, mieć to za sobą, nie siedzieć w domu inie płakać, żeby synek nie widział. Będę robiła tylko badania histopatologiczne i na płeć, żeby móc zarejestrować w usc i moc mieć coś z ubezpieczenia i ewentualnie 8 tyg macierzyńskiego, ale nie wiem czy będę tyle chciała siedzieć w domu, czy po prostu nie wezmę chorobowego na jakieś 2 tyg i nie wrócę do pracy, bo siedzieć w domu to będę się tylko zadręczała. Ew.sobie zrobię badania jak Nadinka pisze tylko czy przy jakiś wadach u mnie miałabym już jedno dziecko?
Trzymam za Was Wszystkie kciuki, proszę, aby złych wieści już tu więcej nie było powodzenia dziewczynyWiadomość wyedytowana przez autora: 20 listopada 2018, 13:59
Po 6 cs I ciąża (synek 2014 r.)
Starania o drugie dziecko od maja 2017 roku
II ciąża 10tc/8tc [*] (20.11.2018)
cb [*] - grudzień 2019
mąż: teratozoospermia, ŻPN - styczeń 2020 operacja i po niej poprawa w badaniach nasienia
Ja: Hashimoto i mutacje: MTHFR C677T i A1298C heterozygota oraz PAI-1 (4G/5G) homozygota
08.09.2020 test ciążowy +
29.09.2020 ♥️ -
Ariette super wieści mamy oficjalnie pierwszego chłopca Moje usg genetyczne w sobotę... A dzis u endo względnie szybko poszło... Tarczyca póki co względnie ok kolejna wizyta 3 stycznia...
Ariette1983 lubi tę wiadomość
3 aniołki 💔💔💔
Upragniona córcia : 23.05.2019😍😍
Jaś w drodze 😍💓
-
Mother.... wspieram myślami! Chyba wszystkie wczoraj miałyśmy gorszy wieczór... powodzenia przy kolejnych staraniach ! Jesteśmy z Tobą.
Aniołek [*] 6 tc 2018,
Julia [*] 14 tc 2018
MTHFR, PAI-1, Czynnik V (trombofilia): clexane, acard, prolutex, metyle : (B12 i kwas foliowy) , duphaston .
Endometrioza