MAMUSIE CZERWIEC 2014 !
-
WIADOMOŚĆ
-
Tusia, mam baardzo podobne wspomnienia z okresu dzieciństwa, często dostawałam w tyłek i często niestety "na zapas", gdy mama nie była pewna mojej winy.
Mało tego, co, uważam, że było najgorsze w tej sytuacji, przeważnie nie rozumiałam dlaczego mama mnie uderzyła, nie wspominając tutaj o jakimkolwiek poczuciu winy, czy wynikającym z niego postanowieniu poprawy. Stawiałam siebie w pozycji poszkodowanego, czułam się niesprawiedliwie, miałam gdzieś sytuację, z której to wszystko tak naprawdę wynikło.
Więc nie dość, że kara mało pedagogiczna, to jeszcze taka, za którą nic nie szło poza łzami, dawała efekt odwrotny od zamierzonego.
Nie wiem, jak jest u Ciebie w przedszkolu, ale u nas doskonale zdawał egzamin tzw. "time out", czyli mówiąc w skrócie karny jeżyk super niani. Dziecko zachowuje się źle, tłumaczysz, czemu to jest złe, prosisz o poprawę i uprzedzasz, że jeśli tego nie zrobi, to będzie miało "time out" (u nas przedszkole było anglojęzyczne). Zachowanie się powtarza, dziecko jest sadzane w odosobnieniu na krzesełku z uzasadnieniem za co. Nie zwracamy na nie uwagi, nie może się bawić, rozmawiać z rówieśnikami. Uspokaja się - dorosły idzie do malucha, rozmawia, oczekuje przeprosin.
Niemalże każdorazowy sukces. To przecież nie była drastyczna kara, a dzieciaki tak nie lubiły określenia "time out" i siedzenia na tym głupim krzesełku, że w pewnym momencie nie trzeba im było powtarzać.Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 grudnia 2013, 16:01
-
Rozmawianie o uczuciach też dużo daje. Na zasadzie "co twoje zachowanie robi koledze, co robi mi?". Chociaż zależy na jakim etapie, u małych dzieci może być jeszcze zbyt abstrakcyjne, ale uważam, że zawsze warto rozmawiać o emocjach, uczyć empatii.
-
No to przeżyłyśmy to samo ja też uważam, że dostawałam niesprawiedliwie... dla mnie to okropne doświadczenia.. chociaż kocham moich rodziców jak nie wiem co.. i super ze sobą żyjemy
a u nas w przedszkolu jest tak samo, ja miałam starsze dzieci więc jest krzesełko... ale niestety na te starsze dzieci czasami przynosi krótkotrwały efekt -
a najgorsze jest to, że odmawiasz czasem swojemu dziecku i ciężko jest wytłumaczyć dlaczego on nie może a ten drugi może wszystko...
kiedyś byłam w takiej sytuacji /mały miał może rok i 2 miechy/ poszłam na plac zabaw ten taki co w galeriach jest. jakaś dziewczynka podeszła i coś tam od niego chciała, a że on mały to się wystraszył trochę i ją odepchnął. na to ona w płacz a matka na cały głos krzyczy: oddaj mu skoro matka z ojcem nie nauczyli, że nie można bić... a ja jeszcze nie miałam okazji żeby go nauczyć bo on taki mały pierwszy raz na placu wśród obcych dzieci... tego też przecież musi się nauczyć ale już zaetykietowano go i nas rodziców przede wszystkim -
Ja też kocham rodziców i dobrze z nimi żyję, chociaż kiedyś, już jako dorosła osoba, zwróciłam uwagę mamie na to, że za często mnie karała w ten sposób oraz że było to bez sensu i zszokowało mnie to, że mama się tego wyparła... nie mogłam uwierzyć, że z taką łatwością przyszło jej zanegowanie czegoś, co było (dla mnie) cholernie istotną składową mojego dzieciństwa.
Tak sobie teraz myślę, że może wstydziła się swojej bezsilności (bo dla mnie kary cielesne z niej właśnie wynikają), może miała nadzieję, że nie będę pamiętać. Postanowiłam do tego nie wracać i po prostu wyciągnąć wnioski z tej sytuacji, które będą użyteczne w przyszłości dla mnie samej i moich dzieci. -
Martynika wrote:Byłam na tym punkcie wyczulona już wcześniej, bo pracowałam w przedszkolu i wiem, że naprawdę da się wypracować odpowiednie metody, żeby dziecko się tak nie zachowało, nawet dwulatek. Miałam taką dziewczynkę w grupie, która była w przedszkolu prawdziwym aniołkiem, po prostu dziecko idealne. Nie mogłam uwierzyć, gdy matka opowiadała, że w domu to prawdziwy szatan, do czasu aż zobaczyłam to na własne oczy. Kopara mi opadła. Odile (tak miała na imię, Francuzka, przedszkole było międzynarodowe) podporządkowywała sobie matkę jak chciała, była wredna, agresywna, pyskata i rozkrzyczana. Zawstydziła się, gdy zobaczyła, że ją obserwuję.
Dziecko od najmłodszych lat wie, z kim sobie może pozwolić, a z kim nie. Miłość rodzicielska nie wyklucza dyscypliny i braku akceptacji dla niektórych zachowań. Wszyscy mi mówią "zobaczysz jak będziesz miała swoje, że to nie takie proste". Zobaczę tylko tyle, że to, o czym mówię wymaga wiele pracy i samozaparcia, ale na pewno nie będę chowała w domu rozwrzeszczanego pasożyta.
To się jeszcze okaże:) Najłatwej tak mówić, gdy nie ma się swoich dzieci. Po porodzie nagle okazuje się, że nasze dziecko to też nie jest żaden aniołek a my o dziwo nie mamy tyle samozaparcia ani SIŁY na to, żeby coś z tym zrobić...
Gdy po nieprzespanej np nocy, bo dziecko jest chore, trzeba rano wstać, umyć siebie i dziecko, zrobić śniadanie dla całej rodziny, posprzątać z dzieckiem na plecach, bo przecież ono za żadne skarby nie chce siedzieć samo w pokoju i się bawić, trzeba lecieć po zakupy(z dzieckiem- szykowanie dziecka na spacer zimą to min 20 minut- zanim ubierzesz siebie to dziecko z nudów już się w połowie rozbierze albo zamoczy rękę w wodzie, która stoi dla psa lub zacznie jeść jego karmę), trzeba zacząć robić obiad, w międzyczasie nakarmić znów dziecko, bo od rana zgłodniało- wtedy chwila na kawę. Już chcesz usiąść, gdy dziecko pokazuje, że akurat zrobiło kupkę. Odkładasz kawę, biegniesz umyć pupę małemu, ubierasz go, chcesz usiąść gdy okazuje się, ze dziecko porysowało ściany. Idziesz po szmatę- czyścisz, siadasz do zimnej kawy- ale co to- przecież zostawiłaś kawę na widoku dziecka i ją oczywiście rozlał na siebie i dywan. Szmata, przebieranie dziecka- w biegu bo nagle przypominasz sobie, że obiad chyba się już zjarał. Zaglądasz do kuchni- rzeczywiście. Nie masz czasu nic więcej zrobić- masz wizytę u lekarza. Oczywiście nie ma chetnych, żeby zająć się Twoim dzieckiem więc ciągniesz go ze sobą, głodna i wykończona. W poczekalni dziecko marudzi, bo jest zmęczone czekaniem w kolejce. Zaczyna więc biegać, denerwując tym inne, nie mające jeszcze zobowiązań pacjentki. Masz wybór- gonić je uspokajać, czym jeszcze bardziej je wkurzysz, bo przecież jest zmęczone i zaraz zacznie jeszcze bardziej broić czy posiedzieć i skorzystać z chwili odpoczynku, bo od 2 lat miałach ich....3. Wybierasz to drugie. Po wizycie wracasz do domu z wykończonym dzieckiem pod pachą i zjedlibyście coś, ale przecież obiadu nie ma...A do wieczora tyle czasu...
Więc dziewczyny- przyszłe mamy, nie bądźcie takie zadziorne i tak nastawione do dzieci, bo same zobaczycie jak to jest. Najłatwiej jak oceniać i krytykować kogoś, nie mając pojęcia jak to jest...
nutka, ivv lubią tę wiadomość
-
Judi, opiekowałam się dziećmi przez wiele lat, w różnych rodzinach, w różnym wieku, łącznie z nocowaniem, mieszkaniem z tymi dziećmi, wyjeżdżaniem z nimi bez rodziców na wakacje, znam siebie i wiem, że potrafię przewidzieć pewne rzeczy. I tak jak pisałam na poprzedniej stronie - mam wysoką samoświadomość, wiem, co się okaże, choć często wiele osób za mnie lepiej wiedziało, co się okaże, gdy brałam ślub, kredyt na mieszkanie, gdy się usamodzielniałam. Pisałam też o tym, że krytycznie podchodzę zarówno do siebie, jak i osób, które kocham, sądzę, że to jest dobry punkt wyjścia.
Przytoczyłaś dość katastroficzną wizję "matczynego dnia", mogę tylko powiedzieć, że nawet w takim wydaniu mnie nie przeraża, a Ty możesz zadecydować, czy mi wierzysz lub nie.
-
Welonisia wrote:Myśle ze kazda z nas dostawala klapsy, mniejsze lub wieksze, czasem reką czasem pasem
Ja nie wspominam tego zle, pamietam ze byla to kara za to ze cos zbroiłam i to wszystko. Tak sie kiedys wychowywalo dzieci!
Welonisia, każdy może pamiętać to inaczej, mój mąż też nie odbiera tego szczególnie źle, ale potrafi powiedzieć, że dostawał klapsy np. za kłamstwo, więc wiedział, że kłamstwo jest złe. Jeżeli dziecko nie wie, za co dostaje, to nadal ciężko odróżnić dobro od zła i zrozumieć powód kary. Jest ona po prostu bez sensu. -
A jeżeli okaże się, że mamy czas i jesteśmy na tyle opanowani, żeby wytłumaczyć dziecku powód kary, to nagle okaże się, że kara cielesna wcale nie będzie potrzebna i można ją zastąpić czymś, co nie będzie polegało na rozładowaniu NASZYCH emocji
.
-
moim zdaniem czasem klapsa kazda z nas da lub dala dziecku
na skaraju wyczerpania emocjonalnego to jest odruch bezwarunkowy i po chwili dopiero myslisz co zrobilas
przynajmniej ja tak mam
ale potrafie sie do tego przyznac takl samo jak do tego ze nie chce i nie moge karmic piersia
wszytsko zalezy od tego jak jestesmy uksztaltowani i jakie mamyn przkonania
i nie nalezy nikogo osadzac lub potepiac za to jakie decyzje podejmuje
Agusia2312, Welonisia lubią tę wiadomość
-
Margotka, wiem, o czym mówisz, miałam takie sytuacje w chwilach, gdy opiekowałam się cudzymi dziećmi, gdy faktycznie byłam na skraju i gdyby to było moje dziecko, to możliwe, że bym dała klapsa. Ale miałam z tyłu głowy, że absolutnie nie wolno mi tego zrobić, bo to nie jest moje dziecko. Istniał czynnik, który mnie hamował, chociaż w środku wrzałam jak nigdy. Było wiele takich sytuacji. Wówczas zrozumiałam, że klaps nie jest odruchem bezwarunkowym i można nad tym zapanować (choć bywa cholernie trudno).
Traktuję to doświadczenie jako naukę na całe życie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 grudnia 2013, 17:32
Margotka87 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnywychowanie to jest bardzo ciężka praca, decydując się na dziecko powinno się mieć tego świadomość.. kara cielesna to nie umiejętność wychowania dziecka, pójście na łatwiznę, wyładowanie swojej bezradności.
Byłam bardzo bita przez całe dzieciństwo, bez powodu, matka wyładowywała na mnie swoje rozgoryczenie życiowe. Poza tym jestem psychologiem więc wiem co mówię.
Znam fantastycznych rodziców którzy nigdy nie uderzyli swoich dzieci, ciężką pracą wychowali wspaniałych młodych ludzi. Wierzę w to że mi i Mężowi uda się być równie wspaniałymi rodzicami.Martynika, Judi2014 lubią tę wiadomość
-
weronikabp ale Ty opisujesz sklrajna sytuacje gdzie mama Cie bila bez powodu wyladowywala sie na Tobie a ja pisze o klapsie i mimo tego rowniez mam sie za wspanialego rodzica
a jak bedzie to w sumie nie Nam ani mi oceniac tylko moim dzieciom
a tak na prawde wszytsko wyjdzie jak juz dzieciaczki beda z NamiWiadomość wyedytowana przez autora: 20 grudnia 2013, 17:33
-
Margota widzisz ja nie potrafię..albo inaczej każdy potrafi ale ja nie chcę dać klapsa i nie ściemniam tu po prostu na mnie lanie w dzieciństwie tak podziałało.. moja siostra też dostawała i ona czasem swoim klapsy daje.. ale ja nie uważam, że każde dziecko inaczej to odbiera jedno uzna to za karę i przyjmie to, a inne ma z tym problem..
Pamiętam jedną sytuację moja siostra i ja poszłyśmy z naszym dziećmi do kościoła i faktycznie że było ich tyle i wtedy pierwszy raz razem to się źle zachowywały.. kiedy wracałyśmy do domu każda swoim samochodem ja tłumaczyłam moim co zrobił źle co mi się nie podobało itd. później razem weszłyśmy do domu siostry na obiad i patrzę a moja siostra bierze swoje córki dwie wtedy i pyta pierwszej ile masz lat.. ta odpowiada i dostaje tyle klapsów ile ma lat.. druga to samo.. Moje dzieci są starsze od jej dzieci.. więc zrobiło mi się głupio ja uznałam, że moje zrozumiały to co im powiedziałam.. ale że tamte czuły że dostały karę to nie mogłam tak tego zostawić i wtedy tez zrobiłam tak jak siostra.. ale to był wbrew temu co czułam i już nigdy więcej tego nie zrobiłam nawet jeśli inne dzieci dostają.. to była dla mnie najgorsza chwila bo nie dzieci.. ale ja nie mogłam sobie z tym poradzić.. to była jedna.. jedyna sytuacja...Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 grudnia 2013, 17:35
Margotka87 lubi tę wiadomość
-
Tusia ja Cie doskonale rozumiem ze nie potrafisz
kazdy jest inny ale tez kazde dziecko jest inne
Moja Mloda nic kompletnie nie robi sobie z pogadanek siedzenia na krzeselku czy innych kar niecielesnych ale z klapsa tez nic
ona wszytsko olewa ale ten charakterek ma po mnie
ja nie pisze ze ja ja bije za wszytsko i jak leci ale uwazam ze jak dostanie klapsa od swieta to nic sie jej nie dzieje:) znam przypadek gdzie dzieci pasem po dupie dostaja i tego nie popieram i nigdy nie bede
co do rodzicow to tez nie raz dostalam od Mamy ale wiem ze zle robilam i ja np nie mam jej tego za zlea uwazam ze wychowala mnie na dobra i madra kobiete a przede wszytskim szczesliwa a ponoc wychowac szczesliwe dziecko to jest polowa sukcesu
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 grudnia 2013, 17:38
-
Jednak mam wrażenie, że to moje dzieci tak działają na mnie, one nie robią nic takiego żebym miała ochotę dać im klapsa naprawdę.. mam anioły..
Za to w pracy spotykam takie dzieci.. że czasem też taka myśl przeleci gdyby było moje ale by dostało..
więc tak jak mówię może to wynika z tego jakie są moje dzieci.. jak ja im coś powiem że było mi przykro kiedy w kościele źle się zachowują że Pan Jezus na nie też patrzy.. i czeka na nie..itd. to ja wiem.. że one po prostu już więcej się tak nie zachowają.. i to dotyczy nie tylko kościoła..
Szliśmy na pogrzeb cioci i wiedziałam, że będzie dużo dzieci bo dużo w rodzinie ich jest, a że obiad po pogrzebie był w jednej części sali gdzie dzieci te same bawiły się kilka miesięcy wcześniej na weselu.. wiedziałam, że może być problem z zachowaniem bo one kojarzyły to miejsce z zabawą radością i tańcami.. więc przed pogrzebem wytłumaczyłam moim, że to będzie ta sala, ale że to zupełnie inna sytuacja.. i powiedziałam czego oczekuję.. możecie nie wierzyć po obiedzie wszystkie dzieci biegały po sali.. a moje siedziały przy stole i tylko Hania moja pyta: mamo dlaczego my nie możemy biegać skoro inne dzieci biegają.. wytłumaczyłam jej i ona zrozumiała nie wymuszała.. -
Margotka rozumiem i Ciebie,moja siostra daje klapsy i nie uważam jej że jest złą mamą.. czy gorszą.. widocznie uważa klapsa za słuszną karę dla swoich dzieci.. moja mam też nam dawała lanie i co dzisiaj po latach jak się spotkamy całym rodzeństwem i wspominamy to mamy niezły ubaw.. fakt mamie nie jest do śmiechu widać to po jej minie.. ze wolałaby tego nie pamiętać.. podobnie jak mama Martyniki
Nasz mama nam dawała klapsy na raty heheh była nas wtedy 3 i ona nie miała siły jak już bylismy trochę starsi więc dostalismy i ona że teraz przerwa i za chwilę 2 turapóźniej urodził się jeszcze nasz 4 brat i on juz praktycznie nie dostawał nigdy..