Marcowe Mamusie 2016 :-)
-
WIADOMOŚĆ
-
edyś wrote:To ja wam powiem, że wpadłam w pułapkę wiecznych pretensji. Jak zaszłam w ciążę to zaczęły się kłótnie. Hormony szalały, życie mi się wywróciło do góry nogami a jego właściwie pozostało bez zmian. Coraz częściej wychodził z domu uciekając od mojego niezadowolenia, płaczu o byle co. Myślałam, że po urodzeniu Uli coś się zmieni. Ale jego spotkania z kumplami zaczęły się jak tylko wróciłyśmy do domu ze szpitala. Nie ma dnia żeby gdzieś nie wyszedł (a pracuje od 10 do 18 więc i tak cały dzień go nie ma). Moje niezadowolenie narasta, kłócimy się a on ucieka. Błędne koło. Ja cały czas powtarzam to samo, on cały czas robi to samo. Zero zmian.
Kochana nie chce byś zrozumiała mnie źle. Mężczyźni nie chcą słuchać narzekania. Wbrew pozorom chcą mieć skrzyżowanie sieroty Marysi z Transformerem i Dzikiem.
Hormony to straszna sprawa. Po porodzie Oliego czepiałam się nawet psiej dupy na tyle że pewnego dnia z złości z trzeciego piętra wyrzuciłam 1,5 litrową butelkę... pełną. Szczyt debilizmu. I to mnie otrzeźwiło. Postanowiłam się wyciszać. Postanowiłam by nie narzekać bo przecież chcieliśmy dziecka i wiedziałam z czym to się wiąże. Postanowiłam mówić proszę do znudzenia i dziękuję oraz wspaniale. Uśmiechałam się jak te głupie kolorowe kucyki z jednej bajki. Kiedy ja zauważyłam zmianę w sobie zauważyłam też pozytywy. Mój mąż pracuje od 5 rano do 17 codziennie. Teraz od 3 miechów ma sobotę wolną i poniedziałek. Też mi jest ciężko ale nie myślę o tym bo to tylko może pogłębić frustrację.
Usiądź i jak jesteś wściekła i chcesz powiedzieć cokolwiek .. usiądź zamknij oczy i uśmiechaj się do siebie. Przywołuj piękne obrazy. Załóż słoik szczęścia. Codziennie z datą i godziną na każdej nowej kartce pisz co się wydarzyło dobrego w twoim życiu. Po miesiącu przeczytaj i zobaczysz że może wcale nie jest tak źle.
Jeśli czujesz potrzebę to skorzystaj z specjalisty to nie jest wstyd. Najważniejsze byś odnalazła harmonię w sobie. Mama szczęśliwa dziecko szczęśliwe. :-* A z mężem rozmawiaj ale bez hormonów,.... przykro mi że aż tak ci źle i smutno. Przepraszam jeśli cię uraziłam. -
Ojej to ja mam cudownego męża! Jest 6 lat ode mnie starszy ma 35 lat. Po wyjściu ze szpitala dostałam bransoletke z Lilou z data urodzin i napisem Lusia do tego bukiet kwiatów a w domu byly porozwieszane balony
na dzien matki z kolei suszylam wlosy a on wparowal z Lusia a ona w raczce trzymala prezent-kolczyki
poza tym bardzo pomaga,wspiera i w domu bardzo duzo robi
klocic to sie prawie nie klocimy a jak sie zdarzy to zaraz sie godzimy bo nie lubimy tego
muminka83, A.Kasia, She86, Kate84 lubią tę wiadomość
-
Ja z moim mężem mieszkamy już 8 lat i przez ten czas baaardzo się dotarliśmy. Jakbym miała dziecko z nim wcześniej to byśmy się pozabijali i wiecznie kłócili, teraz poprostu staramy się zrozumieć. Ale to wypływa z obydwóch stron. Jeśli mi źle, mówię mu o tym i mówię co od niego oczekuję i widzę że np następnego dnia to wprowadza w życie, czasem przesadnie, ale wtedy go hamuję. Ale oboje musieliśmy do tego dojrzeć. Ja jestem straszną zołzą, ale nawet w natłoku hormonów staram się spojrzeć jak ja bym się czuła na jego miejscu. Na dzień matki dostałam chabra z łąki i tyle mi wystarczy
Chociaż i tak codziennie bym go zabiła tysiące razy
w końcu to facet
a ja ciągle mam pretensje o błahostki a on je ciągle robi... (typu granie na komórce
)
-
nick nieaktualny
-
http://femaltiker.pl/wp-content/uploads/2015/06/Centyle.pdf
Muminko, absolutnie mnie nie uraziłaś. Tak jak napisałam na początku mojej poprzedniej wypowiedzi - wpadłam w pułapkę, z której ciężko mi się wydostać. Jak nie ma M w domu a złoszczę się, że zmieniam pampersa za pampersem to potrafię wziąć głęboki oddech, ciężko westchnąć i tego pampersa zmienić. Jak tylko się pojawia to mi automatycznie ciśnienie skacze i czepiam się najdrobniejszego szczegółu. Jestem bardzo sfrustrowana i sama to zauważam, nawet mi to już przeszkadza. Tak jak piszesz potrzebuję wyciszenia. Ale bardzo bym też chciała, żeby M mi w tym pomógł i nie uciekał. Spróbuję ze słoikiem
skowroneczka87 lubi tę wiadomość
-
dziewczyny dzisiaj stało się coś strasznego,najgorsza chwila w moim życiu
nigdy prze nigdy się tak nie bałam , ciotka huśtała Emilie na hamaku ,nie wiem jak nie wiem kiedy Emilia spadła z hamaka ,boże dziewczyny co ja przeżyłam , Emilia zaczęła strasznie płakać , ja razem z nią .. nogi miałam jak z waty ,prawie zemdlałam ze strachu , to były sekundy , boże nie mogłam dojść dosiebie po tymnic się nie stało , wszytsko jest ok, ale nie życzę największemu wrogowi takiej sytuacji, a ciotka szybko Emi nie dostanie ,
-
Dziewczyny przykro mi, że macie takie nerwy! Nie ukrywam, też mam. Ale myślę, ze duży wpływ na to ma zmęczenie i ta monotonia. Nie ukrywajmy, że fajnie jest spędzać czas z maluchem ale jest też póki co nudno, wstajesz cycek/butla- pampers, aktywność na macie, jakaś zabawka pamperek gaworzenie rozmowy, drzemka i tak w kółko! Plus spacerek.
Może jestem okropna, ale ja np jak są deszczowe dni jestem znużona własnym dzieckiem!
Rano mam chęci zapał i cieszę się z każdego baczka Basi, a przychodzi godzina, że oddała bym ją na parę godzin mamie/siostrze, zaczyna marudzić i nie wiadomo co zrobić.
Mam niestety mało cierpliwości i wiem, ze będę się jej uczyć razem z nią. Zawsze mnie się wydaje, ze jak Baśka leży godzinę na macie, a nie płacze to że jestem okropna bo bawi się sama i pewnie się nudzi i nie rozwija, ze powinnam wymyślić coś ciekawszego.
Niestety jestem z tych w gorącej wodzie kąpanych.
Jak piszecie o tych wszystkich masażach przygotowaniach do snu to też mnie zastanawia czy to że tego nie robię jest prawidłowe, ale zasypia ładnie więc myślę, że nie jest tak źle -
alinalii wrote:dziewczyny dzisiaj stało się coś strasznego,najgorsza chwila w moim życiu
nigdy prze nigdy się tak nie bałam , ciotka huśtała Emilie na hamaku ,nie wiem jak nie wiem kiedy Emilia spadła z hamaka ,boże dziewczyny co ja przeżyłam , Emilia zaczęła strasznie płakać , ja razem z nią .. nogi miałam jak z waty ,prawie zemdlałam ze strachu , to były sekundy , boże nie mogłam dojść dosiebie po tymnic się nie stało , wszytsko jest ok, ale nie życzę największemu wrogowi takiej sytuacji, a ciotka szybko Emi nie dostanie ,
najważniejsze że jest okey. Czasem to jest chwila kiedy dochodzi do wypadku, czasem nie mamy na to większego wpływu. Myślę że ciocia też jest przerażona i też to przeżywa.
Bardzo Ci współczuję jednak bo kurcze sama bym nie chciała przeżyć czegoś takiego. BiedactwoWiadomość wyedytowana przez autora: 17 czerwca 2016, 20:31
-
Renka, mam podobnie do Ciebie. To znaczy też wstaję rano, widzę ten piękny uśmiech na twarzy i aż mi się chce wziąć córkę w ramiona. Ale jak próbuję się trzecią godzinę wyszykować na spacer, a Ula zje, uleje 3 razy, 3 razy ją przebiorę, to znowu pampers ze 2 razy do zmiany, to aż się gotuje we mnie. Jak jeszcze zaczyna marudzić lub rzucać się przy cycu to mówię jej, że ją sprzedam na targu
Na początku miałam więcej zapału do zabaw z Ulą. Teraz ograniczam się do zabawy na kolanach lub na przewijaku. Więcej też ją kładę na brzuch ale to kosztem jednego spaceru mniej w ciągu dnia. Czasami się zastanawiam jak wam starcza czasu na zabawy z dzieckiem, karmienie co 2-3h, dwa trzygodzinne spacery, gotowanie i ogarnięcie siebie -
Madness! wrote:Na wizycie lekarka mierzyła centymetrem
alinalii, współczuję nerwów
No tyle się domyślam, ale czy od środka głowy do pupy a później na odcinki od pupy do kolanka i od kolanka do stopy? Bo takiemu dzieciątku nie powinno się prostować nóżek!