MARZEC 2017 :)
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyJejku następna . Chloet gratulacje !!!. Z ciekawości zapytam jak karmienie piersią? Bo jeśli dobrze pamiętam, jak pisałam o laktatorach, czy będzie mnie to boleć, pisałaś o wrażliwych piersiach.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 lutego 2017, 05:52
chloet lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnychloet wrote:Dziewczyny, urodziłam w piątek 17.02 córeczkę 3 kg, 52 cm poród siłami natury.
Jutro postaram się napisać trochę więcej o samym porodzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 lutego 2017, 08:52
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Ok, więc tak jak pisałam Wam często na forum - absolutnie nic nie zapowiadało porodu. Nie miałam specjalnych objawów dzień przed, choć mój chłopak uznał, że obniżył mi się bardzo brzuch. Od kilku dni miałam też bardzo duże ciśnienie na pęcherz i tyle. Spodziewałam się, że dotrwam do terminu albo i dłużej.
Wtem o 3;30 nad ranem w pt poszłam do toalety i zobaczyłam na bieliźnie różowo-przezroczysty śluz, bardzo gęsty i ciągnący. Pomyślałam, że to albo wody się sączą, albo to czop odchodzi (okazuje się, że to wody). Chwilę potem zaczęły się skurcze (od razu w miarę regularne co 5 minut) - ból zupełnie przyzwoity, jak na mocniejszą miesiączkę. Spokojnie zjadłam w nocy śniadanie (byłam mega głodna) i kontrolowałam skurcze. Gdyby nie te wody, pewnie na nic bym się nie nastawiała, ale wypływały cały czas.
Dotrwałam do 6. rano i zadzwoniłam do umówionej położnej. Kazała zbierać się do szpitala. W szpitalu byliśmy ok. 7.00 - skurcze dalej co 5 minut, jeszcze się nie nasilały. W izbie przyjęć spędziłam ze 2h, zanim mnie przyjęli i zbadali - okazało się, że mam już ok. 3-4 cm rozwarcia i jedziemy na trakt porodowy
Od 9.00 byłam na porodówce. Skurcze nasilały się - przeszły w krzyżowo lędźwiowe (kurewsko bolesne, ale mam to przy miesiączkach, więc nie było to dla mnie aż tak ogromne zaskoczenie). Cały czas "rodziłam" aktywnie - spacerowałam, skakałam chwilę na piłce, a rozwarcie sobie naturalnie postępowało (nie czuć tego w kroczu, ani nic). Ok. 12 weszłam na pół godziny pod prysznic i kiedy stamtąd wyszłam położna zbadała mnie i okazało się, że mam 10 cm rozwarcia! Tak szybko!
Ułożono mnie pod ktg, żeby monitorować puls dziecka, położna ułożyła mi też jakoś dziwnie nogi na boku, żeby dziecko schodziło do kanału rodnego i czekałyśmy na skurcze parte. I tu okazało się, że ta II faza porodu była dla mnie najgorsza.
Skurcze parte przyszły, ale były niewystarczająco silne, w związku z czym nie parłam tak mocno, jak trzeba. Poza tym nie zrobiono mi lewatywy i to mnie też jakoś blokowało - dziewczyny, naprawdę upomnijcie się o nią same, bo przy II fazie porodu cały czas jest "ciśnienie" na stolec i ja się jakoś wewnętrznie /naturalnie blokowałam, żeby przeć na maksa.
II faza porodu zajęła mi aż 1,5h. Byłam wykończona, zrezygnowana - oczywiście z moich ust padały już teksty - zróbcie mi cesarkę, nie urodzę, nie dam rady itd. Ale położna mocno motywowała, pomagała - naprawdę gdybym robiła dokładnie wszystko, co mówi, poszłoby lżej.
W końcu podłączono mi oksytocynę, żeby zwiększyć skurcze (wtedy zaczęło boleć bardzo), jakiś zjebany lekarz postraszył, że jak zaraz nie urodzę, to użyją vacuum... (naprawdę świetna motywacja). W końcu jakimś cudem (do dziś nie wiem jakim) wypchnęłam główkę, a potem za kolejnym skurczem całe ciałko) - przy tym wszystkim naprawdę nie czułam już bólu przy wychodzeniu dziecka. Nacięto mnie (zostałam uprzedzona) - nacięcia w ogóle nie czułam, więc spokojnie, nie bójcie się tego
Łożysko wypchnęłam za jednym parciem. Najgorsze okazało się szycie krocza Dostałam 2 znieczulenia, ale dalej wszystko czułam i trwało to ze 30 minut. No ale - do przeżycia.
No więc tak to mniej więcej wyglądało. Poród trwał od ok 9-13.30 więc jak na pierworódkę dałam radę
Jeśli chodzi o ból - nie jest aż tak ogromny, jak sobie wyobrażałam. Na pewno skurcze parte były dla mnie czymś nieznanym i takim hmmm trochę obezwładniającym, ale naprawdę - ból był do przeżycia. I zdecydowanie to prawda, że po chwili już się o tym zapomina. Rana na kroczu boooli, cieżko usiąść, ale teraz w 3 dobie widzę lekką poprawę.
Jeśli chodzi o karmienie, na razie słabo u mnie z pokarmem - przystawiam małą, tak często jak się da i dokarmiam na razie mlekiem modyfikowanym, jak jest głodna. Mam nadzieję, że jednak laktacja się rozkręci. Brodawki bolą przy karmieniu, ale idzie zacisnąć zęby
Ok, na razie tyle, jak będziecie mieć jakieś pytania, postaram się odpisać.
Trzymam za Was kciuki. NIE TAKI DIABEŁ STRASZNY! Obiecuję
klaudia.29, ewa81, m@rtynka, Rubineye, maggdax, Magdzia88, milagro, Malwinka, taka_ja, Anita12, M&Ms lubią tę wiadomość
-
Chloet super ze tak szybko poszlo;* i ze masz juz coreczke na swiecie;) bol trzeba przezyc i zapomni sie w mgnieniu oka;) dzieki naszym sliczniusim malenstwom Jeszcze raz ogromne gratulacje;* wracaj do sil ;* a dla malutkiej duuuzo zdrowia i szczescia;)
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 lutego 2017, 09:11
chloet lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyChloet byłaś dzielna , brawo! Czyli rozumiem, że w szpitalu maleństwo od razu dostało mleko modyfikowane? Czy trzeba je już kupić przed pójściem do szpitala? Miałaś ze sobą butelkę do karmienia?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 lutego 2017, 09:16
chloet lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnychloet jak się cieszę i bardzo Ci gratuluję, życzę zdrówka i sił dla Was obu
mam termin oddalony od Cieie tylko 6 dni i tak bym chciała też jż urodzić , bo już nie mogę się doczekać, tylko martwię się bo moja malutka ma między 2 a 2,5 kg a różnica między Twoją jest tak jak piszę 6 dni, przeraża mnie to no i jeszcze ta cesarka wisząca nade mną....
-
nick nieaktualnyNina kiedy masz cesarkę? Wagą dziecka nie przejmuj się, kruszynką będzie, ale w pełni rozwiniętą . Nie takie maluszki dają radę
Zobaczyłam na naszą listę, to już 5 marcówek w lutym się rozpakowało, a gdzie tam do końca lutegoWiadomość wyedytowana przez autora: 20 lutego 2017, 09:29
-
nick nieaktualny
-
ewa81 wrote:Chloet byłaś dzielna , brawo! Czyli rozumiem, że w szpitalu maleństwo od razu dostało mleko modyfikowane? Czy trzeba je już kupić przed pójściem do szpitala? Miałaś ze sobą butelkę do karmienia?
Poprosiłam i mi dali - mają w szpitalach takie miniaturki butelek od razu ze smoczkami itp. nic nie brałam z domu. Decyzja o podaniu mm wyszła ode mnie - dziecko w końcu przestało tak dramatycznie płakać, jak trochę podjadło, a zdecydowanie nie chciałabym, żeby traciła na masie (i tak straciła już 200g).
malotka - kamienskiegoewa81 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyewa ja mam nadzieję ze jeszcze uniknę tej cesarki, dziś o 12 mam okulistę a w piątek gina i wtedy na podstawie tego co dziś powie okulista gin zdecyduje, z tym że jeśli moje łożysko jest już niewystarczające to i tak poród trzeba będzie przyspieszyć więc albo oksy albo i tak cc- I NIE WIEM CO LEPSZE
mój gin ma dyżury we wtorek więc najprawdopodobniej jeśli będzie trzeba to załapę się na 28 lutego...