PAŹDZIERNIK 2023
-
WIADOMOŚĆ
-
Mybtez powiedzieliśmy w niedzielę i było bardzo dużo radości, bardzo też się uiesyli ,ze bedzie wnuk 😊 dodatkowo okazało się, że jeszcze moja kuzynka ma ermin tak jak ja na 13.10 aoraz kolejny kuzyn z żoną też mają termin na październik 😆 także ogólnie było wesoło. Gorzej dla mojego brata i żony , bo wszyscy nietaktownie ich derczyli kędy u nich 😞 aż mi ich szkoda 😞
"Szczęście to nie tylko to, co los daje, ale i to, czego nie zabiera"
3 ivf, 4 transfer: ❤️wymarzona córeczka 27.01.2021r.
Starania o rodzeństwo od 07.2021 kolejne 4 procedury ivf , kolejne 7 nieudanych transferów
03.05.2022r 💔 10t.c.
2 miesiące odpoczynku i :
04.02.2023 - || naturalny cud
11+0 Nifty pro - niskie ryzyka, chłopiec 🩵
12+6 mały człowiek ma juz 6.1cm 🥰
18+0 225g akrobaty 🥹
23+0 559g połówkowe 🤩
28+6 1330g bobaska,
31+0 1620g 🥰 III prenatalne,miednicowo położony
33+6 2550g fiknął głową w dół 🫣
36+1 3060g małego gigantka🥹
37+0 3300g
39+1 cc- 3780g, 58cm pięknego chłopca 🩵 -
Hej
Ja we wtorek miałam wizytę, wszystko super wtedy było 10+3 serduszko 165, nie wiem czy nie za wysokie trochę.. okazało się w środę ze mam anginę także jestem na antybiotyku niestety co mnie trochę martwi. Prenatalne mam w poniedziałek. Mam nadzieje ze będzie wszystko ok jeszcze teraz z tym moim antybiotykiem …
Któraś pytała o ból brzucha (sorki nie pamietam która, nadrabialam kilka stron bo miałam offline święta) mnie przestał bolec od jakiegoś tygodnia. Wcześniej bolał mnie dość często jak na okres, zdażyło się ze pobolewała mnie pachwina, teraz już praktycznie nic i tez nie wiem czy to dobrze czy nie 🤦🏼♀️🤷🏼♀️
-
Kropka6 wrote:Co do przekazywania informacji. To moi rodzice szczęśliwi i oczywiście, że to będzie chłopiec. A u teściów trochę wyszło niezrecznie, bo jak powiedzieliśmy to sie okazało że siostra męża właśnie jest po 3 nieudanym invitro i sie popłakała więc atmosfera była jak w grobie. Nikt o nic nie pytał tylko było. aha.. 4 miesiac aha.. koniec i kropka. Jakby nie było tematu. Nawet jak juz sami zostaliśmy bez siostry. To nic a nic. O płeć. O jak sie czuje, kiedy ? Nic a nic. Więc trochę wyszło dziwnie. Ale z drgiej strony, skąd mogliśmy wiedzieć że akurat im nie wyszło, jak o tym nie wiedzieliśmy.. także też sie zastanawiam czy trochę teściowa sie nie obraziła, że to 4 miesiąc i ona sie dopiero dowiaduje.. a że u męża rodziny zawsze wszystko jest tematem tabu, to strach się było cokolwiek odezwać. Nawet zapytać siostrę męża i dowiedzieć się o coś.. także jestem zmieszana cała sytuacja, bo z jednej strony sie chce cieszyć sobą. A z drugiej strony czuje sie jakbym im pół rodziny wybiła..
Przykro mi Kropka, ze wyszło niezręcznie nie z Waszej winy i nie mogliście się cieszyć swoim szczęściem -
Witam Was kochane Mamusie. Podczytuje Was od kilku tygodni i postanowiłam się przedstawić. Jestem mamą 6 letniego Tymusia (moje upragnione szczęście po CP)obecnie 11tc0 z drugim maleństwem. Za tydzień badanie prenatalne. Pozdrawiam Was serdecznie. Ja zamykam październikowe terminy 31.10 😊
Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 kwietnia 2023, 22:11
MinnieMe, Umka, Praskovia, Evelina93, Kropka6 lubią tę wiadomość
-
Oficjalnie zaczęłam drugi trymestr
Wczoraj mdłości trochę męczyły przy świątecznym stole, za to dzisiaj samopoczucie super, rano żadnych wymiotów, mdłości zaledwie lekkawe, dałam radę nawet pójść na długi spacer (prawie 10 km), a nawet taki dystans przy moich wcześniejszych dolegliwościach był nie do pomyślenia. Mam nadzieję, że to magia drugiego trymestru i tak już pozostanie
Jedyne, co mi teraz dolega, to lekki ból pod prawym żebrem i lekkie ciągnięcie w lewym boku, ale uspokajam się, że to efekt świątecznego jedzenia, przed ciążą miałam problemy z jelitami i może teraz reagują w dwójnasób.
U mnie brzuszek też już widoczny, nie noszę zazwyczaj obcisłych ciuchów, więc z zewnątrz raczej nie widać, ale przy przebieraniu czy myciu wyraźnie dostrzegam brzuszek i napawa mnie to dumąUmka, Chantel1 lubią tę wiadomość
-
A ja powiem Wam, że jestem przybita od momentu kiedy powiedzieliśmy teściom o nowinie. I daje mi to spokoju, że siostra męża płakała.. wiem to nie zależne od nas, ale. Cała ta sytuacja mnie przybiła.
To mi dziś wywaliło brzuszek, jakby tylko czekał, ze wczoraj musiał sie ukrywać z nowiną, a dziś juz nie musi 😛 a z objawami, raz się cieszę, że jest ok. A raz nie wiem co ze sobą zrobić, bo tak mnie mdli.. dziś to chyba z emocji .. -
Cześć 😘
Dziś o 14 mam badania prenetalne nie miałam pojęcia że to aż taki stres bardzo się boję tak bardzo chce żeby wszystko było dobrze. -
Kropka6 wrote:A ja powiem Wam, że jestem przybita od momentu kiedy powiedzieliśmy teściom o nowinie. I daje mi to spokoju, że siostra męża płakała.. wiem to nie zależne od nas, ale. Cała ta sytuacja mnie przybiła.
To mi dziś wywaliło brzuszek, jakby tylko czekał, ze wczoraj musiał sie ukrywać z nowiną, a dziś juz nie musi 😛 a z objawami, raz się cieszę, że jest ok. A raz nie wiem co ze sobą zrobić, bo tak mnie mdli.. dziś to chyba z emocji ..
Mogę sobie tylko wyobrazić jak fatalnie się czujesz. Siostra męża pewnie tez „przegrała” z emocjami bo chyba wszystkie tutaj wiemy ile czekanie na dwie kreseczki powoduje stresu a tym bardziej jeśli wchodzi w grę kolejne już in vitro. Noe były to łatwe Święta dla Was, współczuje i przytulam mocno. Życzę żeby teściowie się trochę ogarneli, bo zapewne tez niełatwo było patrzeć im na płacząca córkę, i ze zaczną się cieszyć mimo to z Wami -
Witam po Świętach 😘
Tyle emocji tyle wydarzeń...
Kropka.. Nie możesz mieć poczucia winy😘
Wierzę że to trudny czas dla męża siostry.. Ale to nie znaczy że Wy macie być teraz smutni.
Mi w te Święta było przykro.... z powodu reakcji na płeć naszego dziecka.
My szczęśliwi.. Zadowoleni ze jestem w ciąży.. 🥰 że to dar od Boga... Bo nie planowaliśmy...
A tu każdy..
"Ooo... Szkoda że nie chłopiec"
"O kurde.. Dziewczynka znowu"
"Same dziurawce"
"O jeeeeny... Jak mój mąż ma, przerąbane.. Bo sam babiniec " itd itp.
Tak naprawdę... Nie poczułam żadnej szczerej prawdziwej radości.. A jedynie zniesmaczenie kolejną córka.
Aż się wkurzyłam..
I powiedziałam.. Czy miarą szczęścia jest płeć?
Pewnie... Że cieszylibysmy się jak byłby chłopiec... Ale tego się nie wybiera.. Jest córka i modlę się żeby zdrowo donosić i urodzić... Bo do października jeszcze daleko. I będziemy kochać ja nie mniej jak chłopca.
Nawet się nie spodziewałam takich reakcji ludzi.. Najbliższych...
Nie wiem... Nie rozumiem tego ☺
Ale przykro się tego słuchało.
❤ 2008r. - 👧
❤2016r.- 👧
❤2023r. -👧 -
Gabryśka, kropka bardzo wam współczuję tych reakcji , nie wiem jak bym się zachowała, ale pamiętajcie, że wy i wasze rodziny (maz/dzieci )jesteście najważniejsi i jeśli coś Wam teraz nie służy to może warto ograniczyć kontakt?
"Szczęście to nie tylko to, co los daje, ale i to, czego nie zabiera"
3 ivf, 4 transfer: ❤️wymarzona córeczka 27.01.2021r.
Starania o rodzeństwo od 07.2021 kolejne 4 procedury ivf , kolejne 7 nieudanych transferów
03.05.2022r 💔 10t.c.
2 miesiące odpoczynku i :
04.02.2023 - || naturalny cud
11+0 Nifty pro - niskie ryzyka, chłopiec 🩵
12+6 mały człowiek ma juz 6.1cm 🥰
18+0 225g akrobaty 🥹
23+0 559g połówkowe 🤩
28+6 1330g bobaska,
31+0 1620g 🥰 III prenatalne,miednicowo położony
33+6 2550g fiknął głową w dół 🫣
36+1 3060g małego gigantka🥹
37+0 3300g
39+1 cc- 3780g, 58cm pięknego chłopca 🩵 -
Kropka6 wrote:A ja powiem Wam, że jestem przybita od momentu kiedy powiedzieliśmy teściom o nowinie. I daje mi to spokoju, że siostra męża płakała.. wiem to nie zależne od nas, ale. Cała ta sytuacja mnie przybiła.
oj Kropka jak ja rozumiem Twoje emocje... u nas jest troszkę podobna sytuacja.
Brat mojego męża też stara się z żoną o dziecko bardzo długo, zaczynaliśmy podobnie w 2016 r. My wtedy, że tak powiem na 100%, obydwoje zdecydowani i robiąc badania szukając przyczyn itp, a szwagrostwo tak częściowo, tzn szwagier bardzo chciał już dziecko, szwagierka nie do końca była przekonana do macierzyństwa w tamtym momencie, ale przekonana przez męża uznała, że ok, może faktycznie czas najwyższy na dziecko i tak to wszystko się kręciło. Z uwagi na to, że dzieli nas ponad 500 km, to widujemy się kilka razy w roku, a poza tym to kontakty tel itp i co jakiś czas wymienialiśmy się spostrzeżeniami odnośnie starań badań itp.
Nam w końcu po 2 latach udało się i wiem, że było to trudne, głównie dla niej. Oczywiście złożyła mi gratulacje przez tel, bo akurat mąż sam przekazywał wieści o ciąży, był na szkoleniu w ich mieście i nocował u brata... Ja reakcji nie widziałam, ale mąż mówił mi, że szwagierka pogratulowała mu, uśmiechała się, ale mimo wszystko tylko chwilę po informacji posiedziała z nimi, a później delikatnie usunęła się do sypialni tłumacząc późną porą, niech brat z bratem sobie spokojnie posiedzą i pogadają itp, więc mogę się domyślać, że skończyło się ukłuciem w sercu i łzami do poduszki. Też mi było trudno, z jednej strony cieszyłam się swoją ciążą, ale z drugiej było mi strasznie przykro, bo wiedziałam, że nasza radość, to ich smutek... Wiem też, że odpuścili wtedy starania na 2 lata, chyba mieli wszystkiego dosyć... nastawili się na czas dla siebie, pracę, podróże itp nasze kontakty mimowolnie troszkę się rozjechały, nadal się widywaliśmy, co jakiś czas telefon, ale napięcie wyczuwalne.
Po roku czasu wszystko wróciło do normy, było super, nawet z naszą M. złapali kontakt i zrobiło się tak luźno przyjemnie, przetrawili temat dziecka u nas, spełniali się jako podróżnicy i było ok. Końcem 2020 r. powrócili do starań i cały czas niestety pod górkę. W 2021 r. my dołączyliśmy do nich, bo chcieliśmy rodzeństwo dla córy i znów tak przez kolejne 2 lata. Oni tym razem na 100%, pełna diagnostyka jak my kiedyś, ale nadal bez efektu, inseminacje bez efektu i chwile zwątpienia. My staraliśmy się cały czas, komplet badań odnowiony, ale wiedzieliśmy, że tym razem nie damy rady ewentualnie próbować in vitro, bo w międzyczasie budowa domu, kredyt i po prostu finansowo nie ma możliwości. Tutaj z kolei ja gorzej znosiłam starania, bo wiedziałam, że niektóre drzwi są przed nami zamknięte, szwagierka za to zdeterminowana, badania, akupunktura, suplementacja, odpowiednia dieta itp. W sierpniu byliśmy u nich na wakacjach, jednego wieczoru spiłyśmy się winemi przekonywałam ją, żeby spróbowali in vitro, bo chcą, mają na to środki, a nóż to droga do ich dzidziusia. Przegadali temat ze szwagrem i uzgodnili, ze jeżeli do końca roku nadal nie będzie upragnionych dwóch kresek, to faktycznie w styczniu będą startować do in vitro. No i na tym się skończyło. Od stycznia stymulacja, cała procedura do podejścia do in vitro, którą szwagierka znosiła dosyć ciężko. Końcem lutego mieli ustalony termin transferu, a początkiem miesiąca ja dowiedziałam się, że jestem w ciąży...
I tutaj moja ogromna radość, bo bardzo chcieliśmy, udało się, ale z drugiej strony deja vu, kilka lat wstecz i przygnębienie, ścisk w żołądku, bo ich to dobije – na zasadzie, że nam znów po kolejnych 2 latach udało się, a oni co miesiąc rozczarowanie i teraz walczą z in vitro. Z mężem ustaliliśmy, ze będziemy mówić o ciąży dopiero w marcu, to akurat oni będą po transferze, będziemy znać efekt i trzymamy mocno kciuki, żeby był udany. Niestety okazało się, ze końcem miesiąca wyniki badań były niezadowalające, więc odroczyli im transfer na drugą połowę marca. Wtedy uznaliśmy, że teraz tym bardziej nie możemy powiedzieć, bo pozytywne nastawienie i wiara w to, ze się uda, to połowa sukcesu, a wiadomość o ciąży będzie „strzałem w pysk” przed transferem. W połowie marca okazało się, że nadal muszą odroczyć, bo coś jest nie tak i ostatecznie transfer odbył się dopiero teraz w sobotę, także nie przyjechali na święta, co sprawiło, że poczułam ogromną ulgę (tak wiem, to okropne), bo czuję się strasznie – „ukrywamy” przed nimi ciążę i sram po gaciach co dalej… jestem już w 4 miesiącu. Miało być tylko chwilę, a tak to wszystko się odwlekało w czasie z transferem, że zdążyłam zacząć II trymestr… Ale naprawdę nie potrafiłam powiedzieć im o ciąży kiedy oni oczekują na transfer, który non stop jest odkładany co kosztuje ich mnóstwo emocji. Wiem jak ostatnio było trudno…
Teraz tylko trzymam kciuki, żeby transfer się udał, że u nich Kropek się wgryza i za chwilę zobaczą upragnione 2 kreski… bo nie wiem co zrobię. W końcu będziemy musieli im powiedzieć, źle się z tym czuję, że nic nie wiedzą.
Rozpisałam się strasznie, wiem, ale jak zobaczyłam post Kropki, to zrobiło mi się bardzo smutno, że kogoś też trafiła taka sytuacja, jest to cholernie trudne dla obydwu stron
-
3 ciążą wrote:Cześć 😘
Dziś o 14 mam badania prenetalne nie miałam pojęcia że to aż taki stres bardzo się boję tak bardzo chce żeby wszystko było dobrze.
Jak po badaniach? Wszystko ok? Gładko poszło?
Też miałam dziś, ale dzidziuch nie chciał współpracować 😁 Było więc dziobanie, trząchanie, miąchanie, 1h przerwy i się jakoś udało. Wymęczona jestem, ale młody ok i to najważniejsze. Mąż też wreszcie zobaczył 😊
MinnieMe, Umka lubią tę wiadomość
-
Kropka6 wrote:A ja powiem Wam, że jestem przybita od momentu kiedy powiedzieliśmy teściom o nowinie. I daje mi to spokoju, że siostra męża płakała.. wiem to nie zależne od nas, ale. Cała ta sytuacja mnie przybiła.
Nie możesz brać emocji i reakcji innych do siebie! Niech nie wpływa to na Ciebie. Pewnie jesteś wrażliwcem i bardzo empatyczną osobą, ale w tym wypadku musisz myśleć o sobie. Nie możesz odpowiadać za reakcje innych. Nie miej do siebie żalu, nic złego nie zrobiłaś. Podzieliłaś się swoim szczęściem!
Ja dzisiaj po comiesięcznej wizycie u gina. 9cm człowieka, ale jakiej płci to dalej nie wiemy, chowa się i nie chce pokazać, uparciuch. Następna szansa na poznanie płci dopiero za miesiąc 🥲Praskovia, Umka lubią tę wiadomość
-
Eskalopka wrote:Jak po badaniach? Wszystko ok? Gładko poszło?
Też miałam dziś, ale dzidziuch nie chciał współpracować 😁 Było więc dziobanie, trząchanie, miąchanie, 1h przerwy i się jakoś udało. Wymęczona jestem, ale młody ok i to najważniejsze. Mąż też wreszcie zobaczył 😊
Super ze się udało i Maleństwo zdrowe ❤️ -
Eskalopka wrote:Jak po badaniach? Wszystko ok? Gładko poszło?
Też miałam dziś, ale dzidziuch nie chciał współpracować 😁 Było więc dziobanie, trząchanie, miąchanie, 1h przerwy i się jakoś udało. Wymęczona jestem, ale młody ok i to najważniejsze. Mąż też wreszcie zobaczył 😊
Lekarz powiedział że wszystko jest w normie że nie ma się czym martwić ale jak poprosiłam o parametry to mi nie podał nie wiem dlaczego na tych zdjęciach co dostałam też nie widzę żeby była oznaczona przyziernosc karkowa jeżeli chodzi o płeć to stwierdził że mi nie powie bo to jego tajemnica. W czwartek idę do mojego lekarza to może coś więcej się dowiem.Eskalopka, Umka lubią tę wiadomość
-
3 ciążą wrote:Lekarz powiedział że wszystko jest w normie że nie ma się czym martwić ale jak poprosiłam o parametry to mi nie podał nie wiem dlaczego na tych zdjęciach co dostałam też nie widzę żeby była oznaczona przyziernosc karkowa jeżeli chodzi o płeć to stwierdził że mi nie powie bo to jego tajemnica. W czwartek idę do mojego lekarza to może coś więcej się dowiem.
Bardzo "konkretny" lekarz 🤨 Faktycznie popytaj jeszcze swojego. Jesteś spokojniejsza niż przed badaniem?
U nas lekarka bardzo fajna się trafiła. Jak zapytaliśmy czy widać płeć to za cel honoru postawiła sobie znaleźć. Oczywiście wiemy, że chłopak z nifty, ale i lekarka nie miała wątpliwości. Opowiadała cały czas co mierzy i co widać
Umka lubi tę wiadomość
-
Eskalopka wrote:Bardzo "konkretny" lekarz 🤨 Faktycznie popytaj jeszcze swojego. Jesteś spokojniejsza niż przed badaniem?
U nas lekarka bardzo fajna się trafiła. Jak zapytaliśmy czy widać płeć to za cel honoru postawiła sobie znaleźć. Oczywiście wiemy, że chłopak z nifty, ale i lekarka nie miała wątpliwości. Opowiadała cały czas co mierzy i co widać
Tak jestem spokojna. Też będę robić Nifty jutro planuje się zapisać może uda się zrobić w czwartek. -
Agnuka wrote:oj Kropka jak ja rozumiem Twoje emocje... u nas jest troszkę podobna sytuacja.
Brat mojego męża też stara się z żoną o dziecko bardzo długo, zaczynaliśmy podobnie w 2016 r. My wtedy, że tak powiem na 100%, obydwoje zdecydowani i robiąc badania szukając przyczyn itp, a szwagrostwo tak częściowo, tzn szwagier bardzo chciał już dziecko, szwagierka nie do końca była przekonana do macierzyństwa w tamtym momencie, ale przekonana przez męża uznała, że ok, może faktycznie czas najwyższy na dziecko i tak to wszystko się kręciło. Z uwagi na to, że dzieli nas ponad 500 km, to widujemy się kilka razy w roku, a poza tym to kontakty tel itp i co jakiś czas wymienialiśmy się spostrzeżeniami odnośnie starań badań itp.
Nam w końcu po 2 latach udało się i wiem, że było to trudne, głównie dla niej. Oczywiście złożyła mi gratulacje przez tel, bo akurat mąż sam przekazywał wieści o ciąży, był na szkoleniu w ich mieście i nocował u brata... Ja reakcji nie widziałam, ale mąż mówił mi, że szwagierka pogratulowała mu, uśmiechała się, ale mimo wszystko tylko chwilę po informacji posiedziała z nimi, a później delikatnie usunęła się do sypialni tłumacząc późną porą, niech brat z bratem sobie spokojnie posiedzą i pogadają itp, więc mogę się domyślać, że skończyło się ukłuciem w sercu i łzami do poduszki. Też mi było trudno, z jednej strony cieszyłam się swoją ciążą, ale z drugiej było mi strasznie przykro, bo wiedziałam, że nasza radość, to ich smutek... Wiem też, że odpuścili wtedy starania na 2 lata, chyba mieli wszystkiego dosyć... nastawili się na czas dla siebie, pracę, podróże itp nasze kontakty mimowolnie troszkę się rozjechały, nadal się widywaliśmy, co jakiś czas telefon, ale napięcie wyczuwalne.
Po roku czasu wszystko wróciło do normy, było super, nawet z naszą M. złapali kontakt i zrobiło się tak luźno przyjemnie, przetrawili temat dziecka u nas, spełniali się jako podróżnicy i było ok. Końcem 2020 r. powrócili do starań i cały czas niestety pod górkę. W 2021 r. my dołączyliśmy do nich, bo chcieliśmy rodzeństwo dla córy i znów tak przez kolejne 2 lata. Oni tym razem na 100%, pełna diagnostyka jak my kiedyś, ale nadal bez efektu, inseminacje bez efektu i chwile zwątpienia. My staraliśmy się cały czas, komplet badań odnowiony, ale wiedzieliśmy, że tym razem nie damy rady ewentualnie próbować in vitro, bo w międzyczasie budowa domu, kredyt i po prostu finansowo nie ma możliwości. Tutaj z kolei ja gorzej znosiłam starania, bo wiedziałam, że niektóre drzwi są przed nami zamknięte, szwagierka za to zdeterminowana, badania, akupunktura, suplementacja, odpowiednia dieta itp. W sierpniu byliśmy u nich na wakacjach, jednego wieczoru spiłyśmy się winemi przekonywałam ją, żeby spróbowali in vitro, bo chcą, mają na to środki, a nóż to droga do ich dzidziusia. Przegadali temat ze szwagrem i uzgodnili, ze jeżeli do końca roku nadal nie będzie upragnionych dwóch kresek, to faktycznie w styczniu będą startować do in vitro. No i na tym się skończyło. Od stycznia stymulacja, cała procedura do podejścia do in vitro, którą szwagierka znosiła dosyć ciężko. Końcem lutego mieli ustalony termin transferu, a początkiem miesiąca ja dowiedziałam się, że jestem w ciąży...
I tutaj moja ogromna radość, bo bardzo chcieliśmy, udało się, ale z drugiej strony deja vu, kilka lat wstecz i przygnębienie, ścisk w żołądku, bo ich to dobije – na zasadzie, że nam znów po kolejnych 2 latach udało się, a oni co miesiąc rozczarowanie i teraz walczą z in vitro. Z mężem ustaliliśmy, ze będziemy mówić o ciąży dopiero w marcu, to akurat oni będą po transferze, będziemy znać efekt i trzymamy mocno kciuki, żeby był udany. Niestety okazało się, ze końcem miesiąca wyniki badań były niezadowalające, więc odroczyli im transfer na drugą połowę marca. Wtedy uznaliśmy, że teraz tym bardziej nie możemy powiedzieć, bo pozytywne nastawienie i wiara w to, ze się uda, to połowa sukcesu, a wiadomość o ciąży będzie „strzałem w pysk” przed transferem. W połowie marca okazało się, że nadal muszą odroczyć, bo coś jest nie tak i ostatecznie transfer odbył się dopiero teraz w sobotę, także nie przyjechali na święta, co sprawiło, że poczułam ogromną ulgę (tak wiem, to okropne), bo czuję się strasznie – „ukrywamy” przed nimi ciążę i sram po gaciach co dalej… jestem już w 4 miesiącu. Miało być tylko chwilę, a tak to wszystko się odwlekało w czasie z transferem, że zdążyłam zacząć II trymestr… Ale naprawdę nie potrafiłam powiedzieć im o ciąży kiedy oni oczekują na transfer, który non stop jest odkładany co kosztuje ich mnóstwo emocji. Wiem jak ostatnio było trudno…
Teraz tylko trzymam kciuki, żeby transfer się udał, że u nich Kropek się wgryza i za chwilę zobaczą upragnione 2 kreski… bo nie wiem co zrobię. W końcu będziemy musieli im powiedzieć, źle się z tym czuję, że nic nie wiedzą.
Rozpisałam się strasznie, wiem, ale jak zobaczyłam post Kropki, to zrobiło mi się bardzo smutno, że kogoś też trafiła taka sytuacja, jest to cholernie trudne dla obydwu stron
Ojej, to bardzo trudna sytuacja u Was, o ile my tylko wiedzieliśmy, że oni rok temu podchodzili do invitro. A teraz kiedy co i jak nie.. nic a nic..
Jest to bardzo niezręczna sytuacja, ale w sumie zaraz sami się mogą dowiedzieć od kogoś z rodziny, czy przez przypadek ktos sie wygada.
Ja dziś pół dnia i wczoraj w nocy rozmyślałam o całej sytuacji, że kurcze nie mogę się obwiniać. Trochę teściowie przez swoją 'obojetność' wpędzili mnie w ten stan. Bo też nie mogę zrezygnować ze swoich marzeń o dziecko, bo komuś będzie przykro. Sami teraz o drugie dziecko rok się staraliśmy.
Ale tak jak Freya piszesz. Bardzoo biorę do siebie emocje innych ludzi. Niestety. I jeszcze w dodatku relacja z teściami jest skomplikowana. Więc już wizje mam, że zaraz odbije się to echem.. ale w sumie obiecałam sobie dziś, że musze myśleć teraz o sobie i maluszka, bo to najważniejsze. A co myślą inni (w tym przypadku teściowie) to już ich problem, ponieważ z siostrą męża dziś otwarcie porozmawiałam, dowiedziałam sie wielu rzeczy. Że od 6 lat się staraja, także już przeżyli nasze informacje o ciążach 3 razy. I nigdy, nie mieli żalu żadnego. Tylko teraz po prostu jakis upust emocji był. W sumie jak myślę, to nawet my z mężem moglibyśmy mieć jakies pretensje, że nikt nam nic nie mówił i że żyliśmy w nieświadomości.
-
Gabryśka, to widzę, że i Tobie niestety popsuli humor. Kurcze o ile moge zrozumieć, że sami zainteresowani moga być w jakims stopniu zawiedzeni z płci, tak nie rozumiem tych komentarzy innych. To nie oni beda wychowywać. 🤷🏻♀️ Ale brzuchy do przodu i idziemy dalej ! 😉
Jutro rano idę na krzywą cukrową 🫣 bo nawet nie wspominalama chyba, że na prenatalnych jak przyszłam z wynikami, to wyszedł lekko podwyższony cukier i lekarz kazał w międzyczasie zrobić krzywą. Bez pośpiechu, ale żebym na następną wizytę miała. Wiec jutro lecę, bo przed 25 kwietnia to chyba jedyny termin kiedy mogę wykonać.. (na mojej wsi Laboratorium raz w tygodniu). -
Strasznie Wam współczuję dziewczyny takich sytuacji, tym bardziej, że to dla tej drugiej strony też jest bardzo ciężkie, więc oczywiście nie da się tego tak po prostu olać… Ciężko jest też wyważyć kiedy mówić i jak mówić, żeby jak najmniej przykrości sprawić, a jak najwięcej radości. Ale Kropka, dobrze piszesz- brzuchy do przodu i idziemy dalej! Fajnie, że porozmawiałaś szczerze z siostrą męża. Teraz trzymam kciuki za to, żeby i teściowie poczuli tę prawdziwą niczym niezmąconą radość i dali Wam to odczuć! No i oczywiście, Agnuka, trzymam też kciuki za transfer szwagrostwa! Dla nich i dla Was! 😘
A co do tych komentarzy o płci, to nigdy nie zrozumiem jak obcy ludzie mogą mieć jakieś plany/marzenia odnośnie czyjegoś dziecka! 🤣 Gabryśka, najlepiej chyba usiąść na spokojnie i zrozumieć jak bardzo absurdalne i śmieszne to jest! Ja Wam bardzo gratuluję! ♥️
My mamy dzisiaj wizytę u hematologa, trzymajcie proszę kciuki!Umka, JaMiNi lubią tę wiadomość