WRZEŚNIOWE DZIECI 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
86monia wrote:To jest straszne. Sama choruje nie na nowotwor ale jestem już w dużej grupie ryzyka i jak coś mi się dzieje lecę do lekarza
A najgorsze było ich podejście, trochę zbagatelizowali sprawę. Podchodzili do tego bardzo lekko, e już operacja? Oni wolą później. E usunięcie żołądka? Lekarz konowal trzeba szukać innego. Dobre rady ignorowali bo wiedzą lepiej. A teraz go otworzył lekarz i zamknął bo takie są przerzuty.
My też jesteśmy w grupie ryzyka, badam się regularnie nigdy nie czekam. Bo wiem czym to grozi. A oni, młodzi, bogaci, nieśmiertelni bez problemów... -
nick nieaktualny86monia wrote:Bardzo młody chłopak.
Czy wasze dzieci tak fatalnie znoszą katar? Jestem wykończona tym naprawdę.
Jest masakra. Chociaż u nas dochodzi zawsze kaszel od kataru w nocy i to jest okropne bo nie spi po 2-3 h w nocy bo ją męczy tak kaszel ;/ -
Kasiu, Ja podałam butelkę w szpitalu bo tak mi kazano... I niestety już do kp nie wrocilam. Część dzieci, po kontakcie z butelką odrzuca pierś.
Camilla, tak mi przykro. Znajomy z pracy ma raka. Rokowania bardzo słabe. Bardzo mnie to poruszyło, młody facet. -
veritaserum wrote:Jest masakra. Chociaż u nas dochodzi zawsze kaszel od kataru w nocy i to jest okropne bo nie spi po 2-3 h w nocy bo ją męczy tak kaszel ;/
U nas też tak jest zawsze z kaszlem od kataru. Ostatnio tak się dusiła, że w końcu lekarka nam jakiś syrop przepisała i dawał radę. Współczuję niby tylko katar a taki dokuczliwy.
To jest strasznie przykre o czym piszecie. Naprawdę tylko zdrowie się liczy. Współczuję tak młode osoby z tak powazna choroba. -
U nas jak był katar to taki wodnisty, jakoś bardzo go na szczęście nie męczył.
Pomyliłam pierś przy karmieniu, teraz kedna jest twarda jak skała i już mi cieknie . Mały zdążył się obudzić 2 razy, teraz śpi a ja się dopiero przy kąpieli skapłam. Także mam nadzieje, że nie dostanę stanu zapalnego znowu. Nie chcę go budzić, a laktatora tu nie wzięłam.wrzesień 2018 - synek -
p_tt wrote:Camilla mój szwagier ma nowotwór żołądka i też krzyżyk na nim postawili. Ma przezuty do otrzewnej. Wiem, że w Bydgoszczy jest lekarz który leczy chemia skierowana bezpośrednio do żołądka, podgrzewa się tą chemie do temp około 40 nie stopni. Hitec czy jakoś tak się to nazywa.
Jesli masz jakieś namiary na niemiecka klinikę to możesz się podzielić?
Szwagier 30 lat w tym roku skończył, od czerwca walczy.Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 października 2019, 23:18
-
Minns wrote:U nas jak był katar to taki wodnisty, jakoś bardzo go na szczęście nie męczył.
Pomyliłam pierś przy karmieniu, teraz kedna jest twarda jak skała i już mi cieknie . Mały zdążył się obudzić 2 razy, teraz śpi a ja się dopiero przy kąpieli skapłam. Także mam nadzieje, że nie dostanę stanu zapalnego znowu. Nie chcę go budzić, a laktatora tu nie wzięłam. -
Straszne sie czasy zrobiły. Wszyscy chorują. Tyle nas tu młodych, a wśród nas nowotwory skóry, pamiętam któraś miała raka piersi, choroby autoim. Mój mąż kilka lat temu miał raka, na szczęście szybko wylapany i wystarczyla tylko operacja, nawrt nie miał radio ani chemioterapii i od kilku lat jest "czysty".
Ja odkad zachorowałam staram sie chlonac każdy dzień. Nie wiem ile lat przezyje, dlatego staram sie cieszyc kazdym dniem, spędzać go z Anielka i ciesze sie, że mam możliwość nie chodzic do pracy. Brakuje mi jej nawet jak babcia zabierze ją raz na jakis czas na kilka godzin a co dopiero gdybym miala codziennie sie z nia rozstawac. Ale mam nadzieje, ze dostanie sie do przedszkola, zeby chodziła na 3-4 godziny żeby miec kontakt z dziećmi. Pamietam jak jeszcze pracowalam w przedszkolu, ktore bylo czynne 6-18 i byly dzieci, ktore juz od 5:50 czekały na otwarcie przedszkola i były odbierane o 18. Głównie dzieci lekarzy, którzy mieli po kilka etatów wszędzie. No ja bym tak nie mogla.Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 października 2019, 08:18
-
Dziewczyny ja już nie mam sił. Mały budzil się całą noc co godzina, albo częściej. Zęby nie idą, katar minął, nie mam pojęcia o co chodzi. Jestem załamana, od września sen jest coraz gorszy. Nie rozumiem tego, natura powinna dążyć do tego żebyśmy się rozmnażali, a w naszym przypadku jest na odwrót .wrzesień 2018 - synek
-
Minns wrote:Dziewczyny ja już nie mam sił. Mały budzil się całą noc co godzina, albo częściej. Zęby nie idą, katar minął, nie mam pojęcia o co chodzi. Jestem załamana, od września sen jest coraz gorszy. Nie rozumiem tego, natura powinna dążyć do tego żebyśmy się rozmnażali, a w naszym przypadku jest na odwrót .
U nas też noce coraz gorsze. Tylko że teraz nos zawalony a zęby wcześniej -
nick nieaktualny
-
Ola G pisałaś że Pola śpi w drugim pokoju i mniej się budzi. Powiedz mi, Ty ją karmisz w tym pokoju na fotelu czy jak? Zamierzam dzisiaj się ulotnić, mąż przyjeżdża po tygodniu przespanych nocy to niech walczy . Chciałabym żeby mi go przyniósł max co 3 godziny na karmienie, a resztę niech go lula.
Moi rodzice też już padnięci opieka nad wnusiem haha, mówią, że z nim to bardzo ciężko jest i że żłobek dobrze nam wszystkim zrobi .wrzesień 2018 - synek -
Paplak wrote:Ale mam nadzieje, ze dostanie sie do przedszkola, zeby chodziła na 3-4 godziny żeby miec kontakt z dziećmi. Pamietam jak jeszcze pracowalam w przedszkolu, ktore bylo czynne 6-18 i byly dzieci, ktore juz od 5:50 czekały na otwarcie przedszkola i były odbierane o 18. Głównie dzieci lekarzy, którzy mieli po kilka etatów wszędzie. No ja bym tak nie mogla.
Nie odbierz tego jako atak ale skoro i tak nie planujesz wracać do pracy, to czy nie lepiej zwolnić miejsce w przedszkolu dla rodziców, którzy pracują... a dziecko może mieć kontakt z innymi dziećmi chociażby na placu zabaw.
Wszędzie słyszę o tych biednych dzieciach co są oddawane na całe dni do żłobków/przedszkoli. Mówią to zazwyczaj Ci, co nie mają dzieci w tym wieku.
Mój żłobek pracuje w godzinach 6:00 - 17:30. Obecnie pracuję krócej bo wykorzystuję przerwę na karmienie piersią. Zaprowadzam koło 8:30-9:00, odbieram około 16:30. Okazuje się, że jak zaprowadzam to dzieci jest niewiele bo dopiero się schodzą. A jak odbieram, to często jest jedną z ostatnich.
Może wyjdę na wyrodną matkę ale nawet mając dzień wolny to posyłam moje dziecko do żłobka. Co prawda wtedy odbieram trochę szybciej ale i tak nie zostawiam jej w domu. I dobrze mi z tym.
A Ania żłobkowe ciocie bardzo lubi. Sama do nich biegnie i wyciąga rączki, posyła buziaczki na pożegnanie co upewnia mnie, że czuje się tam dobrze.Hedgehog, Camilla33, kuwejtonka lubią tę wiadomość
-
Moja też się budzi co godzinę/półtorej.
Domaga się cycusia, possie kilkanaście sekund i śpi dalej. A jak jej nie dam to płaczę. Jutro wyjeżdżamy na weekend to nic nie robię już z tym, ale od niedzieli uzbrajam się w butle z wodą i będzie dostawać wodę zamiast cyco.
Wasze dzieci też szarpia was za koszulki? Moja szarpie z taką siła, jakby chciała zerwać. -
nick nieaktualny
-
Ja też posyłam mimo, że nadal jestem na urlopie. Chodzi codziennie na 6 godzin, jeśli ktoś chciałby nazwać mnie wyrodną matką to niech posiedzi tydzień w mojej skórze.
A i w przyszłym tygodniu jadę na zakupy, dziecko do żłobka na 6 może nawet 7 godzin pójdzie.
A jak pójdę do pracy to Pola będzie po 9 godzin w żłobku. I tak musi być. Jedzenie dostaje dobre, zasypia już też, płacze coraz mniej. Po żłobku często śpiewa sobie jakąś piosenkę, jestem zadowolona z tego rozwiązania.
JustynaG, Hedgehog, Camilla33, veritaserum, kuwejtonka lubią tę wiadomość