W pon mamy szczepienie... Oby nic się nie dzialo... W środę wyjazd: maz wywozi nas do mojej mamy na MIESIAC! Boje sie tylko podrozy, bo z 8h nam zejdzie... A potem miesiac rozpieszczania przez mame.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 września 2018, 16:18
A jeszcze co do paznokci, o które pytacie, to się wkurzyłam. Chciałam kogoś, kto mi przyjedzie do domu, ale nie miałam nikogo z polecenia, więc wzięłam z olx. Na sms umówiłam się z dziewczyną dziś na 9 rano. I jeszcze się jej przez sms pytałam, czy nie ma żadnej infekcji, bo mam malucha szczepionego świeżo. Odpisała, że jest ‘czysta’ i sama rozumie jak to jest, bo też ma dzieci. Więc ok. Dziś rano poszłam przestawić swój samochód, żeby zrobić jej miejsce w hali garażowej i dzwonię do niej gdzie jest (już prawie 9ta była). A laska zakręcona, że nie ogarnęła, że na dziś się umówiłyśmy, ona myślała, że na przyszły wtorek. No ok, pomerdanie dat mogło się zdarzyć każdemu, to wybaczam. Ale zszokowało mnie, co powiedziała przepraszając mnie: że w tym tygodniu nie jeździ do klientek, bo ma w domu wysyp jelitówki i musi się swoją rodziną zająć. No kurde, jeszcze by mi brakowało, żeby mi przyjechała dziś mając w domu chore osobniki… Kumacie? Czyli w sumie dobrze wyszło. Ale paznokcie jak straszyły, tak straszą :oP
Podroz? Super. Emilski spal. Mielismy tylko 2 postoje na ssanie i przewijanie (i rzecz jasna na maka przy autostradzie, ktory-jak wiadomo-smakuje najlepiej). Na pewno pomoglo tez to, ze w sporej czesci jechaliśmy po zmroku. Tak wiec mąż mnie "porzucil" (i pojechal sobie w góry na kilka dni) i zostalismy sami. Tylko, ze nie do konca sami, bo jest moja mama i babcia i ciocia i zawsze ktos wpada z wizyta. Sa koty (w tym jeden mini mikro koteczek:o)) i psy. I kroliki i sarny, i lisy na polach. I maliny z ogródka, i jablka z sadu, i cisza i spokój...
... Pol butelki wina
... Pol dnia z książką
... Kino
... Rower
... Jogging
... Siłownia
... Pilates
... Przespana noc
Jest ok. Mama pysznie gotuje. Kurde, a mialam troszke dietowac tzn zdrowo sie odzywiac (czyli bez slodyczy, bez ciast). Ale nie da sie! Dzis tarte z owocami robimy:o) Ostatnio po polozeniu malego spac wypilam mala szklaneczke piwa... Taka patologia;-) Kurde, nie powinnam narzekac na noce, a troszke jednak narzekam.. . Emil zasypia po kapieli o 19 i spi 4h. Potem karminie i kolejne 4h snu (dzis tak bylo np). Ja ide spac zaraz po nim. Czyli ok 20. Chwilkę poczytam w lozku i w kime. Inaczej bylabym bardzo niewyspana. Wstajemy na dobre ok 7. W czasach bezdzietnych lubilam wczesnie isc spac (no ale nie az tak wcześnie); ok 21-22 (ale sporo jeszcze w łóżku czytalam) i wstawac o 5... Jestem typowym skowronkiem. Bardzo dbalam o ta higiene snu, wiedzialam ile potrzebuje i ranne wstawanie nie bylo nigdy problemem. Teraz niby godzin snu mam tyle samo, ale z przerwani... A to juz nie to samo. No i nie ma szans, zeby wieczorem cos obejrzec, posiedziec. Eh.
Czuje się tu jak paczek w masle... A pociążowy brzuszek jak byl, tak jest. Ehh, chyba dop jak skoncze karmić to wezme sie za ćwiczenia... Kiedy cycki nie beda dokuczac i bede mogła Emila zostawic z mężem. Ha, odliczam tygodnie do konca kp (pol roku minie 15.01.2019) ale przeciez odstawienie tez trwa... Ehhh... Co ze mnie za matka;-)
Spostrzezenie: do domu rodzicow czesto ktos wpada, wszyscy lubia dzidziusia i kazdy chce pomoc. Definicja pomocy wg nich to "wezme go na spacer". Niestety dlatakiego malucha spacer w gondoli=spanie... No bo niewiele widzi itp. A ile mozna spac? No i sztuką jest zabawienie dziecka aktywnie, a nie lulanie go. No ale checi sa dobre:o)
Dzis zacna noc. Emil usnal zaraz po kapieli (19.30). Ja godzinke po nim. Karmienie o 23.30, o 2.30, ok 5. A pobudka chwile po 7. I co najwazniejsze: tylko jedna kupa w nocy! Bo to nie karmienie jest problemem, tylko przewijanie, jak wiadomo. Teraz moge smialo stwierdzic, ze po 8tyg zycia ilosc kupek sie zmniejszyła. Alleluja. Za to rano jak zasadzil to spiworek do prania od razu;-)
Emil z zapałem ssie kciuk. Nauczyl są e celowac do buzki i ma swietna rozrywkę.
U mnie koniec krwawienia. Mam tylko zolte uplawy, czyli ksiazkowo. W koncu moge spac bez majtek.
Jeszcze o seksie chcialam napisac... To jest ostatnia rzecz, na ktora mam ochote. Chyba już nigdy... Serio... Dziewczyny z forum "lipcowki" wrocily juz do wspolzycia, chyba jestem jedyna, ktora nie wrocila (i nie wroci, hahaha).
Seksu brak, bo:
1) brak sił (tak jak pisalam, ide lulu zaraz po dziecku)
2) ochoty nie mam zupelnie... No aseksualnosc sie wlaczyla i juz
3) nie czuje sie "sexy" - brzuszek mi zwisa, mleko sie leje... Nie mogłabym sie wyluzowac
4) mąż jakby "wyczuwa" ten klimat i nic nie mowi poki co... On tez nie jest z tych, ktorzy maja wielkie potrzeby, no alr jakies tam ma jednak... Wiec jak wrócę do domu to bedziemy musieli o tym pogadac.
Ciazy sie nie boje, bo przeciez sa zabezpieczenia, wiec luz. W naszym przypadku gumki, chociaz inne lipcowki juz sa na pigulkach, albo planuja spiralki. Ja planuje abstynencje hehe. A tak serio to czuje, ze poki karmie to na bank nic z tego...
Wieczorem polozylam sie od razu po dziecku ale nie mogłam zasnac. Zaczely naplywac zle mysli... One nie odchodzą, zawsze sa gdzies z tyłu glowy...
Ostatecznie poszlam do lazienki, zadzwonilam do meza i rozryczalam sie. Powiedzialam mu, ze przez kp czuje, jakby moje cialo nie nalezalo do mnie. Ze jestem zmeczona ciaglym czuwaniem, 24 h/dobe, ale nie chodzi o zmeczenie fizyczne tylko psychiczne. Ze zazdroszcze mu "wolnosci". Itp... Stara spiewka...
Maz wysluchal, powiedzial, ze mnie rozumie. Ze zdaje sobie sprawe, ze ciagle bycie z dzieckiem meczy. Ze super sobie radze. Tu sie akurat nie zgodze... No bo sluchajcie; jestem u mamy, mam all inclusive (kto ma lepiej, no kto?), a jeszcze śmiem narzekac... Zaproponował zebym wrocila do domu ale nie chce, bo jednak tu mam wygodnie. Mąż mnie uspokajal, ze bedzie coraz lepiej, ze jak skoncze kp, to odsapne. Ale wczoraj czytalam na blogu hafija o odstawianiu od piersi i... Sama nie wiem. Podobno bez sensu jest po pol roku odstawiac cycka na rzecz butelki, bo potem trzeba odstawiac butelke i jest podwojna robota. Ze lepiej kp przez rok a potem juz kubki niekapki i słomki... Ale kurde... Rok? To brzmi jak wyrok. Chociaz wiem, ze szybko zleci i za rok o tej porze bede sie smiala z samej siebie. Umartwiam sie niepotrzebnymi rozmyslaniami i ciaglym rozkminianiem dawnego zycia... Po rozmowie z mezem poszlam jeszcze do sypialni mamy po kolejna dawke wsparcia. Ona jest taka kochana. Wspiera mnie bardzo. I bardzo kocha Emila. Potem poszlam do lozka ale dalej nie moglam spac. A Emil jak na zlosc robil kupke ze 100 razy... Ciezka ciezka noc. Dzis juz lepiej. Ide dalej. Synek od rana w swietnym humorze. Wydaje mu sie, ze z dnia na dzien jest coraz bystrzejszy, coraz bardziej obserwuje swiat. Dzis smiesznie sie gapil na merdajacy ogon psa:o) albo jak przechodzimy obok bialej szafki kuchennej, gdzie mama zawiesila czerwonego konika, to nie może wzroku od niego oderwac. Cieszy sie tez, ale na jego usmiech trzeba sobie zasluzyc;-)
Ostatnie tchnienie lata...
Co do figury: nie narzekam az tak bardzo ale jednak +5kg wciaz jest. Zrobie i wrzucę Wam jakąś fotkę gdzie widac moj still-pregnant-belly. W szafie mam niestety sporo spódnic wąskich/z wysokim stanem i chyba już nic z nich nie bedzie... Wydaje mi się, ze kształt bioder zmienil mi sie nieodwracalnie... No i strasznie duzo jem! Masakra normalnie!
Emil cwiczy krecenie glowa. Lezy na plecach i macha glowa w lewo i w prawo. Przyda mu sie przy obracaniu sie;-)
Wstajemy chwile po 7, na noc opuszczam rolety i spimy w totalnej ciemnosci. Ubieram Emila i sama robie szybką toalete (zeby, twarz). Schodzimy na dol i mama parzy juz kawe. Pijemy, gadamy. Szykujemy sniadanie; Emil w foteliku z nami w kuchni. Jemy i delektujemy sie. Ja jem duzo i dlugo, ale spoko, mama ponianczy Emila jesli zacznie marudzic (chociaz z rana humorek ma najlepszy). Ide spokojnie pod prysznic, Emil "zaopiekowany". Potem sie "jakos bujamy". Turlamy sie, ogladamy kontrasty, czytamy wierszyki. Okolo poludnia wpada ciocia na kawe, pijemy i jemy ciasto albo cos innego. Emil rozpieszczony i zabawiony na calego. Potem mama nalewa zupe, jemy, hehe. Potem turlanie, wierszyki, ksiazeczki. Spacerek, najczesciej z mama, bo samej mi nudno hehe. Potem drugie danie mniam mniam domowe obiadki. Potem kawka/herbatka. Turlanie, ksiazeczki etc. O 19 mama i ja kapiemy Emila i klade go do lozka. Pora na moja kapiel i tez sie klade. W ciagu dnia Emil tez drzemie. Wtedy pomagam mamie cos w kuchni (zeby nie byc totalnym darmozjadem) lub czytam gazety, siedze na necie.
Please don't hate me wiem, ze jestem najleniwsza swinka na swiecie
A jutro jedziemy do miasta na zakupy!
Widzisz. Powoli układa się Emil z nowym życiem na tej planecie:) super!