Anyway, Mąż dziś w domu, powinno być super, ale nie jest… Wczoraj zjadłam wege kotleta z kalafiora. Tak myslalam, ze może nie powinnam, no ale to był maly kotlet. W nocy pobudka co godzina: Emil niespokojny, 2 razy pociagnal piers i puszczal straszne bąki. Widocznie to go meczylo. Nigdy więcej kalafiora (dopóki kp). Wiec wiedział, ze miałam ciezka noc i nawet powiedział, ze ma wyrzuty sumienia, ze mi tego kotleta kupi (w pracowniczej kantynie). Rano Emil pobudka o 7, wiec musiałam z nim wstać. Maz spac sobie do 8, bo o 8 wparowalam do sypialni polozyc synka na mini-drzemke, bo widziałam, ze zmeczony (hehe, nie dospał do tej 7). Mąz lekko niezadowolony, niby nic nie powiedział, ale wiadomo, ze w wolny dzień wolalby dluzej postac (jak za ‘starych’ czasów). Nic nie powiedział, ale się wyczuwa kwasotę… Same rozumiecie. Potem poszliśmy na spacer cala rodzina. Zarzekal się, ze pojdzie z Emilem sam, zebym ja mogla odpocząć, ale dzień był ladny, chciałam zebysmy spędzili czas cala rodzina, no i i tak nie potrafie zasnąć w dzień… Poszlismy i ok. Obiad mielismy zamowic z knajpy, ale się okazało, ze dziś zamknięte. Wiec maz chodzi i truje ‘co na obiad?’, bo sam nie potrafi zaproponować ‘zamowmy z innego miejsca’, a mi serio wszystko jedno, i tak ostatnio zyje kanapkami polykanymi w biegu. W końcu on sobie zamowil pizze, a ja zjadłam byle co… Jutro jedziemy do tesciow. Trzeba spakować siebie i Emila. Mowie mu ‘zajmij się malym, bo będę nas pakowac’. A on się pochyla nad nim i mu ‘kuka’ glosno i wydaje dziwne dzwieki, niby żeby go rozbawić, ale ja widze, ze Emila to drazni i nie ma ochoty na takie ‘glosne’ rozrywki. Maz tego nie wyczuwa. Mowie mu ‘nie strasz dziecka’, a on na to ‘bawie się z nim’. Emilek lubi być na rekach kołysany do spokojnej muzyki kiedy marudzi. Wiem, ze to trudne, jasne. Czasem 2h go tak bujam. A maz nie potrafi przez 15min kiedy ja pakuje. W pieluszke mu nie zajrzy, jak nie przypomne. Najadl się ta pizza i widze, ze zamula, ze najchętniej to by sie zdrzemnal. A tu trzeba z malym a spacerek, żeby jeszcze się przespal i do 7 (do kapieli) wytrzymal. I widze jak bez entuzjazmu idzie z nim… I jeszcze mu się zdaje, ze mi tym wielka przysluge wyswiadcza… Serio dziewczyny, pomijając kp, mój maz nie bylby w stanie zajac się Emilkiem przez caly dzień… On chętnie się z nim bawi jak Emil w swietnym humorze smieje się i gaworzy. A jak marudzi to już jest beee. Bo ciężko. Ehhh, mogłabym bez końca tak pisać, to tylko pobieżny obraz sytuacji… Ehhh…
Żeby zakonczyc temat weekendu u tesciow na szybko: tesciowa zajarala się naszym przyjazdem i tak Emila ‘zabawiala’, ze potem nie mogłam go uspokoić. Rozumiem, ze się cieszyla, ale dzidziusie cenia sobie cisze i spokoj. Nie lubia być ciagle podrzucane, hustane, nie lubia mieć wokół siebie kilku na raz nowych twarzy, z których kazda robi dziwne miny, kuka i huka („żeby go rozbawić”). Nie lubia halasu. A przynajmniej mój dzidziuś tego nie lubi. No i masakra, ze zaczela go sobie „sadzac” na kolanie. Ja jestem z tych, co nic nie powiedzą, ale potem mezowi uswiadomilam, ze nie można sadzac takich małych dzieci. Dobra. Było, minelo.
W pon byliśmy na szczepieniu. Emil dzielny! Potem miał lekka temperaturę i dużo spal. Tak jak zeszłym razem. Byliśmy tez na kontroli u audiologa. Wszystko ok.
Ah, pediatra dala nam skierowanie do alergologa z ta skora. Termin na czerwiec 2019. Dzwonie prywatnie rzecz jasna. Biedny maly drapaczek…
Wczoraj przyjaciolka robila porządek u siebie. Dostalam 3 siaty ciuszków. Takich do roku. Extra, mega się ucieszyłam. Spodnie, spodenki, bodziaki, pajacyki, bluzy, longsleevy, skarpetki, czapeczki. Emil jest ubrany! Ja sama zrobiłam porządek w swoich rzeczach (tzn Emila…). Oddalam 2 siaty za małych ciuszków potrzebującej rodzinie (+napoj na laktacje, jakies smoczki, grzechotki etc – za dużo tego sama dostałam). Zostawilam te najladniejsze, które sama dostałam jako nowe. Będą dla jakiegoś dzidziusia z rodziny, jeśli się pojawi. Hehe, no bo raczej nie u mnie. Uwaga: trzeba takie porządki robic systematycznie, żeby się nie zagrzebać jak owa przyjaciolka. Ona 3 siaty oddala mi, a 3 siaty oddala innym (mi dala te najładniejsze ciuchy hehe). Już nie miała gdzie tego trzymać. Liczyla, ze sprzeda, ale rynek jest tak olbrzymi, ze ciężko sprzedać jeśli się chce cokolwiek na tym ‘zarobic’. Szkoda zachodu z wysylka, chodzeniem na poczte etc. Musze sobie to posegregować i wywioze do tesciow poki co (bo tez nie mam gdzie trzymać) i na bierzaco będę sobie przywozić. Mama kupila Emilowi w Lidlu kombinezon na zime (i rzecz jasna czapeczke i buciki do kompletu) – nie mogla się powstrzymać ta moja mamuska…
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 listopada 2018, 10:02
Ona: To teraz będziesz Emilowi rozszerzać dietę? Zupki i te sprawy?
Ja: Nie. Czekam aż skończy 6 miesięcy i będzie siedział. I nie będzie papek tylko jedzenie w kawałkach.
Ona: Oj, im później zaczynasz, tym trudniej przekonać dziecko do jedzenia. I dłużej karmisz cyckiem, tym mniejsza szansa na powodzenie w rozszerzaniu, bo dzieciak ciągle będzie chciał ssać.
Mówiła to próbując wcisnąć do buźki chociażby łyżeczkę barszczu swojemu prawie 2letniemu synkowi… I jeszcze powiedziała mi, że zdarzało się jej krępować mu rączki do jedzenie, żeby cokolwiek z łyżeczki przełknął. Ah, dodam jeszcze, że jak karmiła to stół zastawiony zabawkami grającymi, świecącymi, ruszającymi się – byle tylko dzieciaka czymś zająć, żeby nie zauważył, że je…
Oj, zdecydowanie ciągnie mnie do blw…
Na szybko: mamy z Emilem 'zlote dni’. Humor mu dopisuje niesamowity. Budzi się z uśmiechem, ciagle chce się ‘kulgac’, podejmuje proby czołgania/pełzania. Dzis lezac na brzuchu ‘doczlapal’ kilkanaście cm do zabawki i zaczal ją żuć. Wydaje smieszne dzwieki, nauczyl się takiego wargowego ‘prrrrrr’, czasem do tego jezorek wystawia. Pluje przy tym niemiłosiernie :o) Mi się podoba, ze kupki robi rzadziej, w nocy zazwyczaj raz. Zaczyna odwracac glowke w strone dzwiekow albo jak się go wola. Wczoraj maz był w domu (dlugi weekend) i Emil obudzil się miedzy nami w lozku. Patrzyl na mnie. Potem obrocil się do meza (który spal). Potem znow na mnie. Znow na meza. Jeszcze tak kilka razy. W końcu obrocil się do niego i okrzyczał go takim smiesznym ‘Eeeeee’. Nie podobalo mu się, ze ciagle jeszcze spi hahaha. Chyba tez ustawia nam się rytm drzemania w ciągu dnia. Zaczyna się domagać regularnie kładzenia do lozeczka ‘po sniadaniu’ (ok 10). Wczoraj mi tak spal 2 godziny. Teraz tez spi. A tak w ogole to dziś do 8.30 spalismy. To mi pozwala odespać nocne pobudki, których wciąż jest kilka…
SKAZĄ w tej cudownej codzienności mojej i dzidziusia to skora i drapanie się… Emil nie może na SEKUNDE zostać sam. W dalszym ciągu, jak ide sobie zalac herbate wrzątkiem, to musze mu zalozyc skarpetki/lapki na raczki. Takie zestawy małego drapacza leza w kilku miejscach w domu, żeby zawsze można było mu zalozyc jakby co. Inaczej momentalnie drapando po tej biednej glowce. Skora ogolnie nie wygląda az tak zle po maściach, które teraz stosuje, ale ewidentnie cos jest na rzeczy. W badaniu morfologii krwi wyszedł pewien rodzaj leukocytów baaaardzo wysoki (norma jest do 3, a Emil ma np. 25) co (wg googla) swiadczy o alergii lub azs… Dzis lekarz! Dam znac!
I jeszcze duzy minus w tym naszym słodkim bytowaniu to relacja ja-mąż. Jest slabo… Maz wraca z pracy klapnięty. Ja ide spac zaraz po dziecku. Zero czasu tylko dla siebie. Rozmowy zdawkowe. „Co w pracy?” i jego krotka relacja. Moja relacja jak spedzilismy z Emilem dzień (ile pieluch, ile ssania etc). I tyle. Może gdybym dluzej wieczorami siedziała to mielibysmy chwile dla siebie. Na serial albo co. A nawet w ten dlugi weekend jak maz był w domu, to chciałam jego obecność wykorzystać, bo miałam trochę do zrobienia… Kartki swiateczne, prezenty pozamawiać z neta, ugotować cos, zrobić porządek w ciuchach dziecięcych, liste zakupow zrobić, bo wszystko sie w domu pokonczylo etc etc. No i planowac przeprowadzke musze. Tak, pod koniec roku przeprowadzamy się na troszkę większe mieszkanie. Tez 2 pokoje, ale większe o 10 metrow. Będzie miejsce dla Emila do zabawy. I lokalizacja fajna, bo pod lasem. Bede miala gdzie spacerowac. Troche mnie przeraza wizja wszystkich rzeczy w kartonach, rozpakowywania, układania… Wszystko na mojej glowie… I nie ma co pisać ‘angazuj meza wiecej’, bo mi już dawno rece opadly, dziewczyny…
Jeszcze szybciutka lista prezentow, których sobie z Emilem zażyczyliśmy od Mikolaja:
Doidy cup
termoforek z pestkami wiśni
Księga Dźwięków, Księga Ryków
AlaantkoweBLW
mata do jedzenia EZPZ
miseczka EZPZ
mufka do wózka
Pan Pierdziołka spadł ze stołka lub inne książeczki z wierszykami i super obrazkami
Emil chetnie przyjmie tez $$$, bo zbiera na wozek-przyczepke rowerowa Thule :o)
Zalecenia:
-Fenistil 3x dziennie po 7 kropli (duza dawka)
-kąpiele w octenisanie
-dezynfekcja miejscowa po kąpieli octaniseptem
-2xdziennie przez 7 dni pimafucort (steryd), potem 2xdziennie przez 7 dni advantan, potem 2x w tygodniu advantan przez 2 tygodnie
-po załagodzeniu najgorszych objawow: demsa 3x dziennie przez 7 dni lub cytelium 2x dziennie
-dla mnie dieta niklowa (tudzież bezniklowa) – guglalam, bez sensu, nikiel jest wszędzie…
-probiotyk vivomixx
-mąż ma sobie zrobić testy alergiczne, bo wygląda na podejrzanego…
-zaprosila nas na spotkania rodzin z problemami ‘szkola atopii’
Za miesiąc kontrola. Jak nie będzie poprawy to oddzial…
Oby była poprawa. Emil tak się meczy. Serce mi peka.
Wczoraj padliśmy wszyscy tuz po 20. Nawet maz. Dzis ogarniam te leki/kosmetyki i jazda dalej…
Zaczelam wczoraj emilową kuracje. Szok. Mam wrazenie, ze już po jednym posmarowaniu sterydem jest lepiej. Mniej szorstko, mniej czerwono, mniej swedzaco.
Eh, jestem strasznie zestresowana. Nerwy napięte, melise pije wiadrami. Co do przeprowadzki to: zanim kupimy sobie cos większego wprowadzamy się do mieszkania mojego brata, który wyjechal za granice. A swoje wynajmiemy. A ze jakies 2 (max 3) lata chcemy kupic 4 pokoje… Albo domek-blizniak… Się zobaczy…
Wpis Lentilki o weekendzie w hotelu – brzmi super, zazdroszcze. Ssssss tez pisala swego czasu, ze chce dziecko częściej zabierać ‘w swiat’. A ja już od jakiegoś czasu zbieram się do napisania wpisu o zabieraniu dziecka wszędzie. Zanim Emil się pojawil, to myslalam, ze wlasnie będę go zabierać WSZEDZIE. Bo co za problem? Dziec jest kompaktowy wiec pod pache i jazda do sklepu, do knajpy etc. Ale jak już dziec się pojawil to zauwazylam, ze on najbardziej lubi cisze i spokoj. I te dni, kiedy jesteśmy sami w domu, tylko ja i on. Mialam już kilka przypadkow przebodzcowania (chociaz one akurat miały miejsce w domu, jak się za dużo gości nazjezdzalo). W każdym razie staram się chronić Emila przed zbombardowaniem bodźcami. Mąż mowi, ze przesadzam, ze dziecko trzeba przyzwyczajac do ludzi i swiata. Tak, zgadzam się, ale trzeba tez wyczuć kiedy dziecko ma dosyć. Raz mnie pokusilo zebysmy wszyscy troje (ja, maz, Emil) poszli na zakupy do hipermarketu. Nigdy więcej. Widzialam, ze Emilek był wystraszony, ze nie wiedział co się dzieje. Może to dlatego, ze on jeszcze taki maly? Jutro konczy 4 miesiace. Kurde, albo ja przewrazliwiona (haha, na bank jestem przerwazliwiona)? ALE wczoraj bratowa namowila mnie na obiad w centrum handlowym, w strefie gastro. Poszlysmy. Zajelysmy stolik z brzegu, wozek postawilysmy ‘tylem do swiata’. Emil troszkę bawil się w wozku, troszkę trzymalysmy go na rekach na zmiane, by kazda mogla zjeść. Nie było tak zle, ale poki co takie wyjścia tylko od swieta. Jakis fajny weekend w hotelu planujemy na wiosne. Wtedy może wlasnie Emil pobryka już w baseniku. A tak w ogole to ciagle mysle, ze jak skończy mi ten dzieciak 6 m-cy, to będzie mniej dziudziusiowaty i wtedy bardziej go zaczne eksponować :o) może na ten basen się zapiszemy? Nie zrozumcie mnie zle, nie potępiam, ze ludzie jezdza do spa i na wycieczki i chodza do knajp. Ba! Zazdraszczam! Tez chcem! Ale wydaje mi się, ze mój dziec to wrażliwiec (po mnie…) i musze go chronić…
-skok-nic nie poradze
-pelnia-u mnie dzis wielki łysy na niebie, wiec zaraz sie polepszy
-za duza dawka fenistilu zalecona przez lekarke-jako skutek uboczny jest wymieniona nerwowosc... Przestaje mu dzis podawac...
A najgorsze, ze mam wrazenie, ze on sam sie meczy tym ciaglym napieciem. Pieluchy nie moge mu zmienic, bo tak sie wije. Ale nie dolega mu nic konkretnego typu bol brzuszka tylko wlasnie ten nerw...
Rozumiem cię w pełni. Cholera mnie brała jak mały marudził bo śpiący, ja musiałam coś w tym czasie zrobić i zajmował się nim mąż i słyszałam jak właśnie go rozśmiesza i zabawia zamiast wyciszyć, no i zaraz był ryk. I wtedy obrażony, ze mały tylko do mnie chce, a u niego nawet 10 minut nie wytrzyma. Nie miałam ochoty robić awantur, bo mój mąż jest strasznie narcystyczny i często nie pojmuje, ze coś robi złe. Na szczęście teraz jest już super, synek większy to i łatwiej się z nim „dogadać” i mniej marudzi. Nawet zastanie z nim na zmianę po pare godzin z babcia jak jadę na studia. Także po tym Długim wywodzie pocieszam cię - w relacjach tata- dziecko czasem po prostu musisz poczekać, żeby było fajnie. Są oczywiście ideały tatusiów, którzy noworodka utula i ogarną jak mama, nam się widać tacy nie trafili ;)