Troszkę mnie nie było, bo podczas pobytu u rodziców nie korzystałam z internetu. I to jest super, bo zanim się obejrzałam prawie kończę 28smy tydzień. Powolutku, powolutku zaczynam się uspokajać, bo jeszcze chwilka i ewentualne (tfu tfu) przedwczesne urodzenie się Zwierza nie byłoby już tragiczne w skutkach. Słyszałam ostatnio o przypadku znajomej, której zrobili cc w 30tym tygodniu ciąży (miała duże problemy z nadciśnieniem). I maluch ważył już prawie 2kg i teraz (po kilku tygodniach) naprawdę wszystko jest z nim ok. Mam kuzyna też urodzonego w 30tym tygodniu. Fakt, to było prawie 30 lat temu i ciocia opowiadała mi, że ledwo do odratowali, ale wszystko skończyło się dobrze.
Ja (odpukać) czuję się nadzwyczaj dobrze (o ile pilnuję się z jedzeniem; wciąż to samo: jak zjem odrobinę za dużo to strasznie boli mnie żołądek). Wiosna w końcu przyszła i mam dużo energii na spacery. Planuję nawet kilka krótkich wyjazdów okołomajówkowych. Wczoraj, jak powiedziałam mężowi o moich (ekhm naszych) planach, to spytał, czy to trochę nie za dużo jak dla mnie (za dużo planów, za dużo jeżdżenia etc). Ale powiedziałam, że chcę na maxa wykorzystać czas, kiedy czuję się dobrze. No i mogą to być ostatnie beztroskie wyjazdy w najbliższym czasie.
Od początku ciąży przytyłam około 10kg i powoli zaczyna mi brakować ciuchów. Nie mogę całą wiosnę chodzić w tych nieszczęsnych jeansach z h&m, bo się zagotuję. Zamówiłam z zalando 3 sukienki i nie doczekam się aż przyjdą. Nie zatrzymam wszystkich trzech rzecz jasna, będą do odesłania, ale mam nadzieję, że chociaż jedna się nada, bo idziemy na ślub i wesele i coś muszę na grzbiet (i na brzuch) zarzucić.
Dziś idę do mojej lekarki, ale usg nie będzie więc nic ciekawego. Tyle, że mi szyjkę zbada. Ale zapewne da skierowanie na ostatnie usg (ok 30tego tygodnia).
Koleżanka, od której odkupiłam wózek i fotelik, zapowiedziała, że odda mi górę ciuszków. Ale już tekstylia (pieluszki bambusowe, muślinowe, otulacz, kocyk etc) kupię sobie nowiutkie i ładniutkie (motherhood lub pink no more maja fajne wzory). Ale to jeszcze chwila… myślę, że zacznę kupować po tym ostatnim usg…
Dziewczyny, tak sobie patrzę na te piękne ‘sukienki’ do porodu, a później do karmienia i kangurowania. Np. taka: http://granatovo.com/produkt/paski/ (lubię marynarskie wzory). I tak się zastanawiam: w czym się chodzi po szpitalu? Koszula i szlafrok są ok? Nie mówię o samym porodzie, tylko bardziej już ‘po’ (po umyciu się i ogarnięciu). Kurczaki, szpital to jednak dla mnie nowa/stresująca sytuacja będzie. Hmmm tak się zaklinałam, że będzie minimalistycznie ;o) a tu kiecki za 200 pln oglądam… Ale to, że oglądam i kminie nie znaczy, że kupię.
Zwierzak się śmiesznie ‘wybrzusza’ w różnych miejscach, a ja zgaduję czy to główka, czy to stopa, czy to może grzbiet.
Jeszcze update urodowy (ku pamięci): cera w ciąży=marzenie. Ani pryszczyka. Włosy rosną jak szalone (niby dobrze, ale odrost szybko widać, idę niedługo do fryzjera na kolor i podcięcie). Skóra na ciele OK; poradziłam już sobie z zimową (kaloryferową) suchością. Nie ma rozstępów, nie ma cellulitu. Póki co. Nie jest źle. Jest nawet dobrze. Jest lepiej niż myślałam.
Dzięki za porady! Wczoraj przyjaciółka, która mi da furę ciuszków powiedziała, że ma też 2 koszule do karmienia, więc o ile będą na mnie pasować to też je dostanę. Nie gardzę niczym, co darmowe :o) więc może obędzie się bez granatowo za 2 stówki (chociaż takie piękne…).
Dużo ostatnio wychodzę; spotykam się z koleżankami na mieście. A to na obiad, a to na lody. Uwielbiam wiosnę za to właśnie. Jak sobie dziś myślę o tych jesienno-zimowych dniach, które przeleżałam w domu, to jestem pełna podziwu dla samej siebie, że nie popadłam w totalną deprechę. Ale przetrwałam! Wierzę, że przetrwam też ten ostatni trymestr i poród :o) Na dniach wyciągnę męża do sklepów pooglądać mebelki (tzn łóżeczka i komody, bo na więcej i tak nie ma miejsca). Będzie ciekawie :o)
Zwariować idzie. Wg najnowszego wpisu na blogu bakusiowo: autorka do samego szpitala zaleca zabranie 10 pajacyków… Serio? Są olbrzymie różnice między minimalistycznym i ‘na bogato’ podejściem! A czapeczek do szpitala potrzeba 5 (wg bakusiowo)?!?! Nie wiem czy też śledzicie blogi parentingowe? Ja zaglądam regularnie na: srokao, mamygadzety, nasze bąbelkowo, bakusiowo, mataja, magda m i oczywiście hafija.
Rozmawiałam z przyjaciółką o monitorze oddechu. Dziewczyna była bardzo przewrażliwiona przez całą ciążę i byłam pewna, że monitor oddechu był jej pierwszym zakupem, ale (o dziwo) nie używała go. Powiedziała mi, że jej dzieć głośno oddychał, a ona spała jak czujna ważka i serio monitor był bez sensu. Ja też śpię czujnie, więc chyba ostatecznie daruję sobie ten monitor. A jakby co to: ZAWSZE mogę dokupić po wyjściu ze szpitala.
Wiosenna, a właściwie letnia pogoda. Wczoraj byliśmy na plaży i było jak w lipcu; siedziałam w samych majtkach :o) dodam, że plaża była pusta :oP Czekam czekam na przesyłkę z zalando, jest tam jedna długa sukienka, na którą bardzo liczę, byłaby idealna na ciepłe dni…
Dziś o 4 nad ranem obudziłam się na siku i potem nie mogłam już zasnąć. Grzebałam chwilę w komórce i spędziłam chwilę na BBF i OF. Uroniłam kilka łez nad smutnymi pamiętnikami (OF zwłaszcza) i znów uderzyła mnie myśl: jestem mega fuksiarą. Mam fajnego męża (nie idealnego oczywiście, ale ogólnie porządnego :o)), finansowo jestem zabezpieczona (nie jestem rokefellerem, ale nie muszę martwić się o jutro, o związanie końca z końcem), zdrowie raczej dopisuje i mi i mojej rodzinie no i w brzuszku mam tego małego Zwierza… Czego chcieć więcej? Muszę sobie częściej o tym wszystkim przypominać.
Zwierz wczoraj calutki dzień dawał mi popalić; wiercił się niemiłosiernie a wieczorem zaczął tak boksować, że oczywiście przestraszyłam się, że może dzieje mu się krzywda. Wtedy głaszczę brzuch i mówię do niego ‘bądź grzeczny, nie boksuj, zrelaksuj się, możesz się ruszać, ale delikatnie proszę’. Poprosiłam też męża, żeby go uspokoił. Śmiesznie, jak mówił mu ‘panie zwierzu, proszę iść spać, już późno’ :o)
Dzięki za rady w powyższym wpisie! Ciekawe jak to jest z ubrankami do szpitala w moim szpitalu… Hmmmm, w sumie to jeszcze nie wiem, który szpital jest MOIM szpitalem :o) w maju zaczynam szkołę rodzenia, tam może się czegoś dowiem o zwyczajach panujących w gdańskich szpitalach.
Ah opowiem Wam jeszcze mój dzisiejszy sen, bo był mega dziwny (ale na pewno wskazuje, że moje myśli krążą wokół jednego). Śniło mi się, że dostałam od przyjaciółki laktator. Był to jej używany laktator i kiedy mi go dała, to zaczęłam zastanawiać się, czy na pewno dobrze go wysterylizowała. No ale wzięłam go od niej, a działo się to wszystko na parkingu centrum handlowego (LOL). I tak jakoś od razu postanowiłam laktator wypróbować. Rozebrałam się więc na tym parkingu i zaczęłam pompować i… z kilku uciśnięć pompki (to był ręczny laktator) wycisnęłam cała butelkę mleka. Byłam w szoku, ale jednocześnie bardzo się ucieszyłam, że na takim etapie ciąży mam tyyyle mleka. A potem pomyślałam, że nie powinnam stymulować laktacji będąc jeszcze w ciąży. A tą odciągniętą butelkę zabrałam do domu, żeby się nie zmarnowała (LOL). To było baaardzo dziwne!
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 kwietnia 2018, 10:02
Dziewczyny, wazne pytanie: pobieralyscie/bedziecie pobierac krew pepowinowa?
I tak oto 3 z przodu (jeśli chodzi o ciążę, jeśli chodzi o mnie, to już od dawna hehe). Powolutku przestaję się martwić przedwczesnym porodem, bo dzieć teraz urodzony miałby duże szanse na bycie zdrowym dzieciem. Ale oczywiście nie chcę żeby już wychodził! Martwię się natomiast nadal, że coś w tym brzuszku może mu się stać… eh…
Dziś bardzo ciepły, letni wręcz dzień. Miałam kilka spraw do załatwienia na mieście, co wiązało się z przemieszczaniem się autobusami i tramwajami. Troszkę mi to dało popalić… Wróciłam zdechła. A największym błędem było to, że wychodząc z domu nie wzięłam ze sobą wody do picia. Mąż zgubił ostatnio mój bidon i muszę kupić nowy. Pomyślałam więc, że wyjdę bez wody, bo i tak miałam zamiar jechać do pracy (zawieźć zwolnienie), a tam jest dystrybutor więc się napiję. No i już po 5 minutach od wyjścia z domu biegłam do kiosku po mineralną. Jak jest tylko odrobinę cieplej to bardzo się pocę (coś, co wcześniej mi nie dokuczało). I o ile ZAWSZE cierpiałam z powodu zimnych dłoni i stóp (nawet w upały), to teraz jest odwrotnie (muszę wystawiać nogi spod kołdry, a wcześniej zawsze, nawet latem, sypiałam w skarpetkach). Ale to do przeżycia. Hmmm ale dobrze, że takich naprawdę upalnych dni w polskie lato nie ma wiele…
Miłego weekendu!
Tak sobie patrzę: Italian Fashion ma fajne koszule nocne; rozpinane i z miejscem na brzuch. Cena ok 60 pln. Obejrzę je dziś, bo idę szukać legginsów i tak.
Piękny weekend za nami! Byłam na spotkaniu z koleżankami, były lody i jakieś zakupy. Wczoraj byliśmy z mężem na dłuuugim i pięknym spacerze (kocham morze, co tu dużo gadać). Dreptaliśmy ponad 7km, cieszy mnie taka dobra forma :o) jasne, że bez brzucha przebieglibyśmy 20 kilosów, ale dobre i to :oP Idąc obmyślaliśmy jakieś fajne miejsca, gdzie będziemy łazić ze zwierzem :o) jakieś fajne nosidło będzie niezbędne! A jeszcze dodatkowo mężuś był wyjątkowo grzeczny i pomógł mi w porządkach w domu ;o) mała rzecz, a cieszy, bo czasem ciężko go zagonić do roboty…
Kończy mi się abonament premium na BBF, ale już sobie daruję wykupowanie kolejnego...
Jeśli chodzi o wyprawkę, to wciąż jestem na etapie przemyśleń i podczytywania w internecie. No i jeden wniosek: idzie zwariować. Tysiące opinii o każdym produkcie, tysiące produktów. Jestem przytłoczona, ale cały czas staram się mieć z tyłu głowy, że kiedyś rodzice dawali sobie radę bez tuzinów drogich gadżetów!
Obiecałam, że zamieszczę tu moją listę; będę to robić etapami (bo lista jest w excelu i gdybym wkleiła ją ‘na żywca’ to by się brzydko rozjechała).
Ogólnie kategorie mam 4:
*ciuchy
*wyposażenie (np. meble)
*drobnica (tu wchodzą kosmetyki etc)
*dla mnie (wkładki laktacyjne i spółka)
Dziś wkleję tylko króciutką listę rzeczy, których zdecydowanie nie będę kupować. Poniżej:
kosz na brudne pieluchy
podgrzewacz
sterylizator
pościel
kosz mojżesza/bujaczek
P.S. Idę dziś na usg. Oby wszystko było ok!
Po usg. Mam wrażenie, że sprzęt nie był najlepszy (tzn w porównaniu do poprzednch badań, które miałam robione gdzie indziej)... W każdym razie wszystko wygląda ok. Dzieć waży prawie 1,5 kg. Sporo! Lekarz zaskoczył mnie usg dopochwowym (jakoś się nie spodziewałam) celem zmierzenie szyjki. Bardzo długa (ponad 5cm). Zdziwił mnie też stwierdzeniem, że to DZIEWCZYNKA. Ale po chwili obserwacji stwierdził/potwierdził, że jednak chłopiec :o) Zwierz położony jest miednicowo… niby to 30sty tydzień i jeszcze jest (spora, wg internetów) szansa na obrót, ale już zaczęłam czytać co, jeśli się nie obróci… Hmmm…
Jeszcze taka sytuacja; jak byłam w gabinecie to do lekarza zadzwonił telefon i go odebrał. Dzwonił jakiś facet/chłopak, którego partnerce wyszedł pozytywny test, z pytaniem ‘co on ma teraz zrobić?’. Lekarz zalecił badanie krwi na beta hcg i polecił przyjść do swojego gabinetu w czwartek. Gadali jeszcze chwilę i lekarz tłumaczył ‘państwo przyjdą to ja wyjaśnię co i jak dalej, ale ostrzegam, że nie robię zabiegów’. A potem dodał jeszcze ‘na to nie tabletek, tabletkę można brać PRZED zapłodnieniem, a nie po potwierdzeniu ciąży’. Masakra!
8smy miesiąc-ładnie to wygląda! Zwierz, mam wrażenie, że wczoraj ustawił się poprzecznie w brzuchu, bo brzuch był dziwnie twardy i płaski (patrząc z góry), napięty i czułam dużą niewygodę i ciśnięcie. Co tam się wyprawia w tym brzuchu, co?
Dziś wklejam kolejny kawałek listy wyprawkowej, kategorie Ciuchy (dla Zwierza, nie dla mnie :o)):
*Pajac/5sztuk
*Body/3sztuki (długi i krótki rękaw, zapinane na kopertę)
*Spodenki/półśpiochy/3sztuki
*Kaftaniki/3sztuki
*Czapeczka/2sztuki
*Skarpetki/3pary
*Kombinezon letni/1 sztuka
*Śliniak/3 sztuki
Jak widzicie lista baaardzo skromna i na dodatek mam zamiar nic nie kupować tylko przyjąć paczkę z darami losu od koleżanki (da mi ją po majówce). Dodam, że jest to lista na absolutny początek zwierzowego bytowania wśród ludzi. Na bank w paczce z darami losu będzie więcej rzeczy. A później zobaczę co się sprawdza, co jeszcze potrzeba i zawsze można w kilka godzin zorganizować :o0 więc bez spiny.
Skończył się abonament Premium i nie widzę już, ile % za mną, buuu.
Ale póki co za mną ciężka noc; wczoraj byliśmy na weselu. Impreza jak impreza (ogólnie było miło), ale dziś jestem zrujnowana (i to nie przez alko hehe). Otóż jedzonko było pyszne, ciasta też, popijałam sobie sokiem pomarańczowym to wszystko… ALE zapomniałam, że 1) nie mogę dużo jeść (nie żebym zjadła jakoś mega dużo, w sumie normalnie, ot obiad i jakąś zakąskę spróbowałam) 2) po jedzeniu muszę pochodzić lub poleżeć (nie mogę siedzieć! Gniecie mi się żołądek wtedy) 3) nie mogę aż tak dużo kwasu spożywać (sok!). Wróciliśmy około północy (byłam już zmęczona hałasem i tym wszystkim) i dramat… Zgaga, mega wzdęcie, ból żołądka, ból brzucha ogólny. Prawie do rana siedziałam na łóżku, w końcu wypiłam wodę z sodą (na zgagę) i to przyniosło CHWILOWĄ ulgę. Poza tym odwiedzałam łazienkę, bo nie wiedziałam, czy dołem czy górą, czy co mam z tym zrobić. Gorzej niż kac? Hm… Mam nadzieję, że dzieciowi moje marne samopoczucie nie poszkodziło. Ah, on na dodatek wiercił się i wibrował w brzuchu, co nie pomagało na dolegliwości gastryczne! A mój mąż spał w najlepsze po kilku głębszych i tyle z niego pożytku :o)
Jeszcze apropo listy ciuszkowej; jest ona ‘skopiowana’ z minimalistycznego bloga i w sumie wychodzi z tego 10 outfitów dla dziecia. I tak kminie, czy to faktycznie mało? Czytałam, że niemowlaki się nie brudzą raczej, bo tylko leżą i buraczków nie jedzą :o) ale jasne, że liczę, że w tej paczce będzie więcej szmatek i tyle.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2018, 08:57
Od kilku dni nie mogę się wyspac. Nie mogę się wygodnie ułożyć, brzuch się napina przy każdej probie zmiany pozycji, zgaga i jakies dziwne odbijanie się dokucza… W ogole brzuch często się napina, tez tak macie? Za tydzień mam wizyte u gin, spytam o to. Może to zmeczenie (niedospanie) przemawia przeze mnie ale… zaczynam mieć dosc. Chce powrotu do normalności: spania na brzuchu (najlepsza pozycja!) i większej mobilności (od kilku dni czlapie wolno zamiast chodzic). Eh mam nadzieje, ze to chwilowy spadek formy. Dziec daje się we znaki o każdej porze dnia i nocy, ale staram się zachowywac cierpliwość w stosunku do niego :o) w koncu on taki malutki i calutki MÓJ!
Tak więc wczoraj miałam mały kryzys... Poszłam się kąpać i strasznie się tym zmęczyłam (również próbami wydepilowania sobie okolic intymnych-co za gimnastyka!). Nie mogłam wygramolić się z wanny. Mąż zaglądnął po coś do łazienki, a ja siedzę i dyszę na brzegu wanny. I jakoś tak mnie mocno przytłoczyła myśl, że BĘDZIE TYLKO GORZEJ. Więc jak już wytoczyłam się z tej łazienki to zażądałam seksu, mówiąc, że to może być ostatni raz zanim całkiem zaniemogę :o) trochę ciężko nam szło (mąż się bał), ale JAKOŚ daliśmy radę. No i mam nadzieję, że to nie był ostatni raz ;o)
Zgaga dokucza… Wczoraj na noc piłam siemię lniane i herbatę miętową i nie jadłam nic, mimo lekkiego głodu. No i fakt, noc całkiem spoko ale część majówki spędzimy na domku u znajomych...Będzie grillowanie i piwkowanie i te sprawy; już się boję, że gastryka popsuje mi dobre samopoczucie… Bo jak tu siedzieć o sucharach i kleiku lnianym?
Dziś w nocy śniło mi się, że dostałam pod opiekę dziecko-niemowlaka i za cholerę nie potrafiłam się nim zająć. Musiałam sprawdzić czy ma mokro i nie potrafiłam. A zamiast pieluchy chciałam mu założyć podpaskę :o) ojojojoj co to będzie… … …
Życzę Wam słonecznej majówki!
I znów ciężka noc za mną… Ciężka, bo z bezsennością. Na dodatek poszłam spać ‘na głodniaka’, bo bałam się zgagi i w nocy byłam po prostu głodna! A zjeść nie mogłam, bo rano jechałam na badanie krwi i moczu. Po pobraniu krwi nie brałam już nawet leku na tarczycę, bo po nim trzeba poł godziny odczekać z jedzeniem, a ja UMIERAŁAM Z GŁODU :o) W każdym razie przez niedospanie cały dzień będę zombie… Wkurzam się strasznie, ale wiecie co? Bardzo w moim stylu byłoby narzekanie i biadolenie i użalanie się nad sobą i złoszczenie się na wszystko i wszystkich. Ale postanowiłam, że muszę być silna dla synka w brzuszku (i dla męża) i zachować pogodę ducha mimo wszystko :o) A poza tym potraktuję to jako trening przed tym, co będzie się działo po porodzie.
Hmmm poród. Coraz częściej o nim myślę. Boję się wielogodzinnego bólu i nieprzewidywalności sytuacji. Chyba wolałabym cesarskie cięcie… W poniedziałek idę do gin, chyba jest już pora żeby z nią o porodzie porozmawiać? Wspominałam już, że kobieta jest dosyć ‘olewcza’, ale 32tc to chyba pora żeby COŚ zacząć planować w tej kwestii? I ciekawe czy zleci mi częstsze wizyty teraz (co 2 tyg)? I czy wspomni coś o ktg? I czy będę mieć jeszcze usg (żeby sprawdzić ułożenie dziecia)? Wielkie niewiadome… A co do dziecia to… czuję, że jest coraz silniejszy! Rozpycha się tak, że czasem się boję, że mi powłoki brzuszne przerwie :o)
Przeziębiłam się trochę. Katar i podrażnione gardło. Czuję się paskudnie, mam nadzieję, że szybko minie na herbatce z cytrynką i czosnku dodanym do potraw wszelakich. Piękna pogoda, a ja nie mam siły myśleć o wyjściu z domu, chyba to przeczekam…
Wróciliśmy z majówki na domku u znajomych. Niby fajnie (chętnie zostałabym dłużej), ale stwierdziłam, że to był mój ostatni wyjazd… Źle się czuję. Cokolwiek zjem, to dokucza żołądek. Jadłam grilla, ale przecież same lekkostrawne rzeczy: rybka, troszkę sera grillowanego, warzywka, nawet chleba unikałam, tylko wafle ryżowe. A i tak noc nieprzespana. Ten sen (jego brak) to moja zmora… Eh… Zauważyłam też, że trochę schudłam, a już na pewno nie przytyłam. Powiedzmy, że stoję na +10kg od jakiegoś czasu.
Dziś wklejam kolejny kawałek mojej listy zakupowej, tym razem kategoria ‘dla mnie’:
*Stanik (2 sztuki, niby 2 już kupiłam, ale nie wiem czy nie będą za małe, noszę je teraz, HM Mama do karmienia)
*wkładki laktacyjne
*podpaski duże
*majtki jednorazowe
*koszula do szpitala (ile sztuk? Liczę, że dostanę od koleżanki)
*podkłady higieniczne na łóżko
Na liście są tylko rzeczy, które muszę kupić, a nie spakować. Szlafrok, ręczniki, kosmetyki etc mam przecież w domu :o)
Pozostałe kategorie to ‘drobnica’ i ‘wyposażenie’ :o)
Czas leci, a jak… Duży krok za mną; kupiłam komodę na rzeczy dziecia! Teraz zaczynam kupować jakieś ‘rzeczy’ ;o) Komoda to ikeowski hemnes (biała bejca) (https://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/20374277/).
A oto część listy, tym razem kategoria ‘wyposażenie’ właśnie:
*Laktator (do kupienia później w razie potrzeby, Lovi lub Lansinoh???)
*aspirator (fajny artykuł: http://pantabletka.pl/aspirator-nosa-wskazowki-wybrac-analiza/)
*termometr (do ciała, nie żaden do kąpieli etc)
*wózek (mam od koleżanki!)
*fotelik samochodowy (mam od koleżanki!)
*łóżeczko (nie kupujemy, tylko ‘wypożyczamy’ póki co – więcej o tej ‘akcji’ później)
*materac do łóżka (chyba wezmę z ikea…)
*prześcieradło
*pokrowiec na materac
*wanienka (myślę nad Flexi Bath Stokke, bo mam mikro łazienkę)
*kocyk (sztuk 1, bo mam jakieś kocyki w domu…)
*przewijak (nakładany na łóżeczko)
*pokrowiec na przewijak (na gumce)
*torebki na zużyte pieluchy (do kupienia później w razie potrzeby)
*śpiwór/otulacz (motherhood.pl)
*lampka (ładowalna, ze ściemniaczem etc, np. taka: https://e-babystuff.pl/produkt/miffy-first-light-lampka/)
*komoda (mam!)
*elektroniczna niania/mata kontrolująca oddech (do kupienia później w razie potrzeby)
*półki nad łóżeczko (na jakieś drobiazgi… jeszcze się zastanowię nad nimi)
*mata (grubsza-na podłogę lub kanapę, zachwyciła mnie ta: https://mybohome.com/dzieci/tekstylia-dzieciece/duza-mata-lisc-zielona)
Z bardziej ‘ekstrawaganckich’ rzeczy mamy tu matę liść i lampkę miffy. Jeszcze nie wiem, czy się zdecyduję na nie, ale to fajny design no i będą służyć długo długo, dzieciowi i domowi :o).
Została jeszcze największa kategoria ‘drobnica’. Następnym razem. W ogóle od czapy te moje kategorie, ale cóż :oP.
Kurczę, to głupie, ale BOJĘ się zacząć te zakupy. Boję się, że coś się stanie dzieciowi… A to już 32gi tydzień, toć może tak być, że dzieć za 3 tygodnie zechce wyjść, a w domu co? Pusta komoda???
Dziś znów bezsenność, a dzieciak kopał i wiercił się niemiłosiernie. Musiałam go głaskać i uspokajać!
Byłam wczoraj u gin-jak zwykle nic ciekawego. Ewentualnie ułożenie dziecia... Lekarka chciała sprawdzić tętno i jeździ i tą głowicą po brzuchu i nie może namierzyć, a w końcu wykrzykuje ‘ten dzidek poprzecznie leży!’. Nawet mnie to rozbawiło :o) Ja wiem, że on leży jakoś dziwnie, bo czuję to. No i raz z jednej strony brzucha duża twarda gula, a raz z drugiej (głowka+plecki/tyłek). Lekarka stwierdziła, że dzieć będzie się pewnie chciał przekręcić głową w dół (‘im wcześniej tym lepiej’ – jej słowa), ale jakoś wątpię… Mi się wydaje, że on próbuje i stąd czasem takie gwałtowne ruchy i szamotanie się, ale coś mu nie pozwala… Spytałam lekarki, co będzie jak się nie przekręci (chociaż oczywiście wiem, co by było! CC!), ale ona na to, że ‘dajmy sobie/jemu jeszcze czas’. Ot i taka wizyta…
Plan na dziś: POCZYNIĆ jakiekolwiek zakupy dla ‘dzidka’! Chociażby waciki kupić, ale przełamać się i to zrobić!
Jestem zmęczona. Nie wysypiam się (dziś np wstałam o 4... a i tak dobrze, że do tej 4 spałam) i brakuje mi energii w ciągu dnia. Najchętniej ‘polegiwałabym’ na kanapie całymi dniami. A przecież to nie życie! Nawet czytać mi się nie chce. Boję się, jak sobie dam radę z dzieckiem będąc takim flakiem. Dzień zaczynam od kawy, ale kurde jedna nie wystarcza, wypiłabym z pięć, gdybym mogła!!!
Szybki update:
1)Nadal NIC nie kupiłam ‘dla dzidka’!!! (jakos zajeta bylam ostatnio)
2)Dzieciak dalej siedzi poprzecznie w brzuszku, czuje to wyraźnie.
3)Niezbyt dobrze czuje się w upaly, które obecnie panuja. Jestem zimnolubna i tyle :o)
4)Pomalutku powolutku sprzątam w mieszkaniu. Pozbywam się wielu zbędnych rzeczy (jakies sprzęty, kable etc). Ale nie jest to wicie gniazda :o) po prostu w końcu zabrałam się za to, co od dawna mnie wkurzalo. A tak, to w ogole nie widać w naszym mieszkaniu, ze niedługo pojawi się maly zwierzak :o) komody jeszcze nie zlozylismy, na ciuszki od koleżanki nadal czekam…
5)Na wadze dzisiaj 61,7 kg (ostatnio wrocil mi apetyt). Czyli +12kg od poczatk ciąży. Wrzucilabym Wam fotki, ale nie wiem jak!
Nie śpię od 4, ale to dlatego, że mam zmartwienie. Zwierzaka uznaję za stworzenie okrutnie aktywne, na ogół. Ale wczoraj miał jakiś leniwy dzień. Zero wybrzuszania się, zero przeciągania się, tylko jakieś lekkie drgania. Pukałam w ten brzuch, a on prawie nic. Pod wieczór zaczęłam się już poważnie denerwować. I poważnie rozważałam wizytę na IP. Hmmm być może wpływ na tą sytuacje miało okrutnie niskie ciśnienie wczoraj; najpierw skwar, potem burze. Ja też cały dzień chodziłam śnięta i pół dnia przespałam. Mąż utrzymuje, że to jest powód… Dziś w nocy co chwilę sprawdzałam, czy się rusza ta moja dzidzia, no i przy okazji cały internet przekopałam. Oczywiście wszędzie piszą, że może tak być, iż jednego dnia jest więcej, a drugiego mniej ruchów ALE zawsze warto takie niepokoje rozwiać na IP… Ale wiecie co? Jak myślę, że miałabym tam jechać, czekać 3h w kolejce (bo przecież niski priorytet) i zostać potraktowana jak g**** przez położną w rejestracji to mi się odechciewa… A niestety tak jest. Z jednej strony wszyscy mówią ‘jedź żeby się nie denerwować’ a z drugiej na izbie traktują cię jak panikującą gówniarę… eh… Idę dziś na szkołę rodzenia, może tam poproszę położną o zbadanie tętna.
fajnie że tak wszystko idzie pięknie :)
super że wszystko ok oby tak dalej, powodzenia :)
Ale leci, jeszcze chwila i będziecie się poznawać z maluszkiem :) Rośnijcie zdrowo !