X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe A gdyby tak... Jeszcze raz?
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

13 maja 2018, 10:01

32tyg+2dni

A więc stało się! Poczyniłam PIERWSZE zakupy w interecie! Wczoraj mąż złożył komodę Hemnes, więc mam już gdzie przechowywać ewentualne zakupy.

No i kupiłam z motherhood.com co następuje:

*2 bambusowe otulacze (chyba 100x120cm)
*9 pieluszek (bambus, flanela)
*oddychającą ‘podkładkę’ na materacyk (w razie zalania ;o))

Dziewczyny z forum o lipcówkach mają np. po 15 pieluch wielorazowych (do wycierania, osłonięcia etc), ale wydaje mi się, że 9 starczy na początek.

Byliśmy wczoraj na szkole rodzenia. Było miło, ale niczego ciekawego się nie dowiedziałam. Za dużo się naczytałam interetów, żeby coś mnie mogło zaskoczyć teraz hehe. Położna prowadząca przekazywała nam bardzo ogólną widzę, a nie mówiła o najbardziej interesujących mnie ‘drobiazgach’ (np. jak to jest z tą lewatywą w poszczególnych szpitalach w naszym mieście etc). Pytałam męża o wrażenia, a on na to ‘było ok’. Cały on… Ale co mnie jeszcze troszkę ‘wkurzyło’ w całym wykładzie położnej, to jej opowieść vs rzeczywistość. Mówiła np. o znieczuleniu (zzo), które możemy dostać i brzmiało to jak oczywistość. A dobrze wiadomo, że cudem jest faktyczne uzyskanie znieczulenia (bo nie ma anestezjologa, bo nikomu się nie chciało podejść i już za duże rozwarcie itp. itd.). Albo jak mówiła o tym, jak położne i lekarze ‘dopingują’ kobietę do rodzenia. A ja i tak wiem swoje, że na porodówce (jak i wszędzie w państwowej służbie zdrowia) personel ma pacjenta w d**** i ja osobiście nastawiam się na jak najgorsze traktowanie… Na nic nie liczę, chcę urodzić jak najszybciej i wyjść do domu. I tyle.

17 maja 2018, 09:21

32tyg+6dni

Wczoraj dostałam kilka siat rzeczy dla dziecka. W większości widać, że to używki, ale w stanie dobrym i myślę, że mi wystarczy. Dziś to wypiorę. Jak wyschnie i poskładam, to dam Wam znać ile tego mam :o) Póki co skupiam się na rzeczach 0-3 m-ce. Reszty teraz nie ogarniam, schowałam do szuflady i będę wyciągać w miarę potrzeby. Dostałam też trochę ‘drobnicy’; jakieś butelki, smoczki, kilka grzechotek, 2 rożki (hmmm, sama nie planowałam kupować) etc.

Na lokalnym portalu internetowym artykuł o porodówkach w rejonie. Wniosek? Lipa, brak miejsc, odsyłanie do innych placówek… Gdyby była w trójmieście prywatna porodówka, to bym się zdecydowała.

Jeszcze słówko o tekstyliach z motherhood – bambusowy otulacz – CUDOWNY! Przykrywam się nim podczas oglądania serialu; leciutki i taki jakiś ‘chłodzący’.

Ogólnie jestem jakaś zmęczona, nie wiem kto pierwszy stwierdził, że przygotowywanie wyprawki to czysta przyjemność. Mi jakoś nie chce się o tym myśleć i kombinować…

17 maja 2018, 13:04

update: robiąc drobne zakupy spożywcze weszłam do Rossmanna i zakupiłam 2 paczki chusteczek nawilżanych :o) Oczywiście posiłkowałam się blogiem srokao..., żeby nie kupić jakiejś zbędnej chemii. Kupiłam Bebydream extra sensitive i tami ultraSensitive (bawełniane i biodegradowalne). Nie mam pojęcia, czy dużo tego schodzi czy jak... Głupio trochę, że piszę o takich nawet pierdołach, ale w moim przypadku każdy zakup to sukces :-)

22 maja 2018, 18:55

33tyg+4dni

Jestem ostatnio strasznie leniwa. Zrobienie obiadu to wszystko na co mnie stać. Wstyd się przyznać, ale nie mam sił/ochoty szykować niczego dla malucha. Nie chce mi się przeglądać tych wszystkich sklepów, aptek w poszukiwaniu najlepszych nożyczek do paznokci i odciągaczy do kataru. Serio. Chciałabym, żeby ktoś przyszedł i zrobił to wszystko za mnie. Nawet wybór siateczkowych majtek mnie przeraża; mają być o kroju szortów, ale nie z flizeliny, o rozmiar większe niż normalnie się nosi, ale też żeby nie spadały. Idzie zwariować. Dziś odebrałam paczkę z apteki Gemini i mówię mojej mamie, że kupiłam m.in. podkłady na łóżko Tena. A mama się pyta ‘po co ci to?’. Ano nie wiem :oD haha, tzn wszędzie podaje się, że trzeba takowe posiadać, więc mam i ja! W ostateczności można na nich dziecko przewijać…

Ale mimo tego, że wkurza mnie moje własne rozciapanie, to humor mam dobry. Jestem dość spokojna. Dzieciak fajnie się kręci w środku, mam wrażenie, że czuje się dobrze i jest wesolutki. Nie wiem skąd, ale tak mi się zdaje :o) Zajadam się truskawkami i szparagami i botwinką. Sezon trwa tak krótko, trzeba korzystać. Dziś jedząc makaron z truskawkami i twarożkiem (taki przedszkolny przysmak) uświadomiłam sobie, że za rok o tej porze będę ten sam makaron jeść z synkiem :o)

23 maja 2018, 09:31

33tyg+5dni

Dość gnicia! Ruszam się, jadę do sklepu kupić sobie plastykowe/gumowe japonki do szpitala :o) Kupię też truskawki, a co :o)

Na długi weekend wybieramy się nad jezioro (nawet przedłużamy ten weekend, mąż bierze kilka dni wolnego) i mąż upiera się, że powinnam już mieć spakowaną torbę (i że powinniśmy wozić torbę wszędzie ze sobą – może i ma rację). Tak więc chcę się dziś/jutro spakować na wszelki niewielki :o)

24 maja 2018, 16:31

33tyg+6dni

Chyba pomieszały mi się trymestry ciąży, bo senność typowa dla pierwszego okresu dopadła mnie w trzecim! Wstaję o 8 rano, około 11 udaje mi się zwykle wygramolić z domu. Idę po jakieś zakupy drobne czy inne sprawunki, potem wracam do domu (ok 13/14) i uderzam w kimę! I śpie ze 2 albo 3 godziny… A ostatecznie spać kładę się ok 22/23. No nic, widocznie tak musi być. Na pewno ciepłota panująca na zewnątrz sprzyja senności.

A teraz pytania do mam już doświadczonych i tych, które są bardziej zaawansowane w kompletowaniu wyprawki niż ja:

1)Która z Was ma przewijak zakładany na łóżeczko? Czy on ma jakieś mocowania, żeby się z tego łóżeczka nie zsuwał? Bo jak oglądałam w sklepie, to wygląda na to, że to zwykła ‘deska’, a chyba powinny być jakieś kołeczki/ograniczniki? Czy ja źle patrzę?
2)Kupowałyście dla maluchów szczotkę do włosów? Zamówiłam nożyczki do pazurków, ale się zastanawiam czy w pierwszych dniach życia ta szczotka potrzebna :o)
3)Ile pieluch w rozmiarze 1 na początek? Zamówiłam 1 małą paczkę (22 szt, do szpitala) i drugą dużą (88 sztuk) na start. Chyba da radę na pierwsze dni? Nie żyjemy w dziczy, Rossmann i apteki zawsze pod ręką…

24 maja 2018, 18:23

Kopnęłam sama siebie w d*** i zabrałam się za prasowanie :o) Będę sobie dzielić na raty to niewdzięczne zajęcie, bo za ciepło, ale ślęczeć nad żelazkiem. Przy okazji policzyłam ciuszki, które dostałam w spadku. Ciuszków najmniejszych (bo te większe schowałam i póki co się nimi nie zajmuję) mam jak poniżej:

14x pajac bawełniany
2x pajac welur/polar (ciepłe)
9x body z długim rękawem
9x body z krótkim rękawem
2x rampers z krótkim rękawem/krótkimi nogawkami
6x spodenki
7x koszulka/kaftanik
2x rajstopki
1x niedrapki
1x cienka czapeczka

Poprasowałam pieluszki tetrowe/flanelowe/bambusowe i bodziaki. Kolejna transza jutro :o)

28 maja 2018, 08:57

34tyg+3dni

W weekend odwiedziliśmy teściów (również z okazji Dnia Matki). Teściowa pracuje w szpitalu i była akurat na dyżurze i właśnie do jej miejsca pracy pojechaliśmy z kwiatami. Tam zaciągnęła mnie do swojego kolegi ginekologa, który akurat miał dyżur i zrobił mi szybkie usg, żeby zobaczyć położenie dziecia. Bo moja lekarka nagadała mi o poprzecznym i tak też sama czułam po ruchach jakby Zwierz skośnie siedział; kopniaki zawsze mocno w lewą stronę brzucha, nigdy w te słynne żebra etc). No i już sobie w głowie ułożyłam cały plan działania z planowanym cesarskim cięciem i cieszyłam się z tego. A tu psikus, główka jest w dole! No i… to oznacza, że nie mam wymówki od sn. Nie powiem, trochę (ekhm bardzo) się zdenerwowałam… Wracaliśmy do domu i zapowiedziałam mężowi, że nie jest dobrze, bo ja wiem, że nie urodzę drogami natury. Bo to trzeba przede wszystkim chcieć, a ja ewidentnie nie chcę :o(. I już ułożyłam sobie najczarniejszy scenariusz; 20h bólu non-stop zakończone i tak cc, bo ja po prostu tego dzieciaka nie wycisnę. Tak czuję. Wiem, że to nieładnie z mojej strony. Powinnam być silna dla dziecka, a ja się właściwie poddaję bez walki. Macica coraz częściej daje o sobie znać dosyć bolesnymi skurczami i twardnieniami. I jak sobie myślę, ze to jeszcze NIC w porównaniu ze skurczami typowo porodowymi, to mi się słabo robi. Albo chwycił mnie ostatnio w nocy tragiczny skurcz podudzia; bolało jak sam szatan. I znów w głowie ta myśl, że przy porodzie ból będzie milion razy większy. To się nazywa pozytywne nastawienie, nie ma co…

29 maja 2018, 14:48

34tyg+4dni

Dziś tzw ‘sądny dzień’. Czyli humor do d*** i atak paniki. Ryczę i ryczę i nie mogę się uspokoić. Do tej pory jakoś się trzymałam i nawet cieszyłam. Ale wizja porodu, która mi towarzyszy od kilku dni wisi nade mną jak czarna chmura. Dzięki dziewczyny za słowa pociechy, ale każdy z nas jest inny. Ja jestem pesymistką i to okropną. Widzę wszystko w najczarniejszych barwach. Rozmawiałam dziś z mamą i gadałyśmy o służbie zdrowia (że nie jest kolorowo) i o porodach itp. I mama starała się mnie ‘ugłaskać’ mówiąc ‘dasz radę, tyle dziewczyn daję, ja też dałam’ ale ja oczywiście szłam w zaparte mówiąc, że nie dam rady, że nie chcę dać rady. I wtedy mama wypaliła z tekstem, że po co się decydowałam na dziecko, skoro teraz ze wszystkim jestem na NIE. I jeszcze powiedział, że jak dziecko ma się wkrótce urodzić to trzeba się tym bardziej cieszyć. Zrobiło mi się mega przykro i smutno i po skończonej rozmowie przeprosiłam Zwierza, że znów wątpię w nas (tak samo chu**** było przez mniej/więcej pierwszą połowę ciąży, kiedy nie wierzyłam, że ciąża się w ogóle utrzyma). Wstyd mi przed samą sobą, naprawdę. Co ze mnie za matka :o(

30 maja 2018, 19:34

34tyg+5dni

Lato... wypoczywam z mezem (i Zwierzem). Grill. Piwko (bezalko). Truskawki i arbuz. Poce sie jak cholera ale takie uroki skwaru :o) Humor lepszy. Cudownie wyrwac sie z ciasnych 4 scian.

1 czerwca 2018, 02:13

35tyg+0dni czyli zaczynam 36ty tydzien...

Nie moge spac. Jest goraco i musialam wziac rennie na zgage. Siedze z komorka i czytam o porodach. Maluch kreci sie w brzuszku. Jestem mega ciekawa kiedy sie zobaczymy... jaki on bedzie? Jaka ja bede jako jego mama? Jaki bedzie moj maz jako tata? Tyle niewiadomych :o) no coz, zobaczymy za kilka tygodni...

Edit: Dzien Dziecka!!! Za rok do swietowania ze Zwierzem!!! A Wam dziewczyny, i Waszym dzieciom obecnym i przyszlym i wymarzonym zycze jak zwykle optymizmu i milosci i wiary i sily i radosci z dnia codziennego. I pysznych lodów z tej zacnej okazji; -)

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2018, 02:32

7 czerwca 2018, 09:59

35tyg+6dni (do porodu zostało 30 dni)

Jest spoko. Kupiłam wczoraj kilka rzeczy dla malucha: wanienkę (taką najzwyklejszą, i tak będziemy ją stawiać na kuchennym stole, nie możemy wygospodarować żadnego profesjonalnego miejsca do kąpieli), materacyk (z IKEA), prześcieradełka. Czekam na kuriera z przewijakiem. Moja mama kupiła kilka ciuszków (nie mogła się powstrzymać, chociaż mówiłam, że mam sporo używek i że mi wystarczy – ale fakt, że miło, że maluszek dostanie coś naprawdę ślicznego). Z grubszych rzeczy muszę kupić jeszcze termometr i aspirator. I jakiś śliczny kocyk chcę koniecznie :o) Nie kupowałam żadnych zabawek (kilka sztuk dostałam od koleżanki, ale dosłownie 3), nie kupowałam bujaczka-leżaczka, naprawdę mam tylko minimum.

Upały chwilowo zelżały i to mi pasuje. Ogólnie czuję się dobrze. Serio myślałam, że ten ostatni okres ciąży będzie gorszy. Nie czuję się aż TAK grubo, chociaż waga wskazuje (w zależności od dnia) od +13,5 do +15kg! To przecież sporo. Mąż twierdzi, że nie zamieniłam się w typowego ‘grubaska’, bo np. ramiona mam nadal szczupłe. Czuję, że nogi mam troszkę słoniowate, ale też nie tak tragicznie. Czasem łapią mnie skurcze np. w udach/podudziach (wczoraj miałam lekki wkręt, że mi się zakrzepica robi) ale do przeżycia.

Wiem, że teraz poród może się zacząć w każdej chwili i nie byłoby to dziwne, ale nie nastawiam się na nic wcześniejszego niż za te 30 dni. Mam wrażenie, że większość dziewczyn i tak ma ciąże lekko przenoszone, mimo że od 38tyg siedziały jak na szpilkach. No ale muszę PORZĄDNIE dopakować moją szpitalną torbę.

Jeśli chodzi o lęk przed porodem to… jest różnie. W lepszych momentach myślę sobie ‘ok, będzie bolało w huk, ale przeżyję te kilka(naście) godzin’. A w gorszych myślę, że wolę umrzeć niż rodzić i tyle :o)

9 czerwca 2018, 06:38

6tyg+1dzień

Znów jest źle. Nie śpię od 3. Atak paniki. Aż oddychać nie mogę. Wygrzebałam gdzieś z czeluści stary wątek na bbf o dobrych porodach (https://bellybestfriend.pl/forum/porod/dobre-porody,1244.html). Poczytałam i SORRY, ale dla mnie żadna z tych opowieści nie brzmi dobrze. Że też ja ze swoją słabą odpornością na stres i ból zdecydowałam się na takie coś :o( Boję się porodu, boję się, że dziecko umrze w brzuchu jeszcze przed terminem, boję się, że będzie chore. Boję się jak skurwysyn. Boję się, że coś się zacznie dziać, a mąż powie, że jest zmęczony i idzie spać, albo, że ma w pracy coś pilnego. Mało prawdopodobne, ale ja naprawdę mam takie myśli. Jest źle. Nie wysypiam się w nocy i bez sensu marnuję czas na dosypianie w ciągu dnia. To ponad moje siły… Nie chce mi się z nikim gadać, ani wychodzić z domu, ani ogarniać się. Chcę tylko leżeć w ciemnej sypialni z słuchawkami na uszach i odpłynąć.

11 czerwca 2018, 18:23

36tyg+3dni (26dni do porodu… mniej niż 4 tygodnie! nie wiem ile %, bo nie mam premium :oP)

Góry i doliny… Raz lepiej, raz gorzej. Ale oczywiście macie racje dziewczyny, że porodu nie da się zaplanować… Eh… CC na życzenie - nie mam takiej możliwości, tzn nie mam pojęcia jak się takie rzeczy załatwia. Chodzę od gabinetu do gabinetu i szukam kogoś, kto coś mi wpisze w papiery? Poza tym słyszałam, że trójmiejskie szpitale zaczynają poważnie przyglądać się 'wskazankom' do cc (mówiła o tym położna na szkole rodzenia).

Póki co mam problem ze spakowaniem torby nawet :o) wstępnie mam już spakowaną, ale jakoś tak nie czuję, że jest na tip-top. W teorii nie ma się czym przejmować, bo jak czegoś zabraknie, to mąż dowiezie z domu lub kupi, ale fajnie by było mieć komfort, że wszystko jest idealnie. Dziś jeszcze skoczę do italian fashion i może kupię sobie jakąś koszulę nocną, przyda się na pobyt w szpitalu. Nie są drogie, no i strojów nocnych nigdy nie za dużo ;o) (pidżama to dla mnie najlepszy prezent na każdą okazję). Nie celuję w typowo ciążową/dla karmiących koszulę, ale taką ‘dla normalnych’ tylko na ramiączkach, żeby można było cyca wyciągnąć łatwo w razie czego. Ahhh wczoraj kupiłam przez neta 2 kocyki dla Zwierza: Poofi i Jollein. Bawełniane, z czego ten Jollein jest niby cieplejszy, a Poofi jest kwadratowy i można w nim ‘rożkować’. Nie były to najtańsze zakupy, ale dobre kocyki to inwestycja na lata i sama uwielbiam. Zarówno ja, jak i mąż sami mamy swoje ulubione, którymi lubimy się przykrywać (różne w zależności od pory roku).

Noce są ciężkie. Duszno, pocę się, brakuje mi tchu, ciężko się oddycha. Łapią skurcze nóg (i rąk) i brzuch pobolewa. I coś mi się dzieje z lewym udem; prawdopodobnie coś gdzieś uciska na jakiś nerw i lewe udo jest takie trochę ‘bez czucia’, jakby odrętwiałe; uczucie to nasila się to po całym dniu wieczorową porą. Nogi puchną też, wczoraj poczułam to po całości jak ledwo wcisnęłam się w sportowe sandały. Ale i tak myślałam, że będzie gorzej i w miarę dzielnie niedogodności fizyczne znoszę; mąż też mnie chwali :o) Dzień najchętniej spędzam w domu krzątając się i drzemiąc (bo gorąco), ale późnym popołudniem i wieczorem lubię wyjść na dłuższy spacer; nad morze lub do lasu. I kilka kilometrów spokojnie mi się udaję przedreptać :o)

Muszę jeszcze ogarnąć kilka rzeczy, np. zrobić listę formalności do załatwienia po porodzie. Muszę wybrać przychodnię dla Zwierza. Muszę poczytać o zapisach do żłobka :o) bo trzeba to koniecznie zrobić zaraz po urodzeniu, żeby mieć pewność, że po rocznym macierzyńskim będzie dla niego miejsce w ‘przechowalni’ :o) (haha, pewności i tak nigdy nie ma).

A w ogóle to chciałabym żeby Zwierz już był :o) żeby go przytulić i zobaczyć jaki jest. Zwierzu, bardzo się boję ale czekam na Ciebie!

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 czerwca 2018, 18:26

12 czerwca 2018, 15:40

36tyg+4dni

Pisałam dziś do szpitala (bo nikt nie podnosi telefonu), czy muszę mieć dla męża fartuch jałowy i ochraniacze na obuwie i czy mąż musi mieć ciuchy na zmianę (czy musi założyć coś innego, niż to w czym przyjechał). Wolę być gotowa, niż jakby mieli go cofnąć przez takie pierdoły.

Zgaga… zgaga mi dokucza po czekoladzie… a nie potrafię sobie jej odmówić. Dzięki niebiosom za Rennie!

Byłam dziś u endokrynologa. Po porodzie kazał zmniejszyć dawkę euthyroxu i „będziemy się przyglądać wynikom i temu jak się czuję i może uda się odstawić lek”. A ja na to, że „może będę chciała jeszcze jedno dziecko…” (tak trochę nieśmiało to powiedziałam). Lekarz się uśmiechnął i powiedział, że dopiero co miał pacjentkę, która nawet okresu nie dostała po pierwszym porodzie i hop! Od razu kolejna ciąża… Ale na spokojnie, nie chcę kozaczyć. Zobaczymy co i jak.

Dużo śpię (w ciągu dnia). Szkoda, że nie można się wyspać na zapas…

Wczoraj przyszedł przewijak na łóżeczko, taki najzwyklejszy. I szczotka do włosków :o)

Zwierzak pozdrawia Was z brzucha :o)

12 czerwca 2018, 21:15

Poryczałam się:

http://www.migawkim.com/2018/03/matki-bezdzietne-wypowiedz-ich-imie.html

13 czerwca 2018, 12:18

36tyg+5dni

Sorry dziewczyny za tego linka z wczoraj. Natknęłam się przypadkiem i tak jakoś wyszło, że przeczytałam, chociaż powinnam tak jak Wy – przestać po pierwszym zdaniu. Już kiedyś pisałam, że jestem prawdziwą masochistką jeśli chodzi o wynajdywanie takich ‘kwiatków’ i potem zamartwianie się.

Upał zelżał i to jest dobre. Chciałam dziś wybrać się do miasta (do biblioteki i po jakieś drobiazgi; nawet make up sobie zrobiłam z tej okazji) autobusem, ale jakoś mnie brzuch pobolewa i twardnieje co chwila, więc podrepczę tylko do osiedlowego sklepiku. Niby nic się nie dzieje, ale jakoś mnie te twardnienia i takie uczucie jakby ‘kłucia’ w środku (jakby taka kolka w okolicy szyjki) zdenerwowały. No i 2 razy byłam dziś na ‘dwójce’, ale takiej ‘zwyczajnej’, bez efektu biegunki. Sorka za takie opisy ;o) ale mimowolnie dopatruję się objawów akcji… … … Tak jak kiedy byłam staraczką i non stop dopatrywałam się objawów zaciążenia :o) a dobrze wiecie, że człowiek jest w stanie wszystko sobie wmówić, jak się postara…

Chciałam Wam jeszcze wspomnieć o świetnej książce, którą teraz czytam: Call the Midwife: A True Story of the East End in the 1950s autorstwa Jennifer Worth. Podobno mega popularny serial BBC wyprodukowano na podstawie wspomnień Jennifer, ale nie widziałam. Książka ma 3 części, czytam dopiero pierwszą. Mega ciekawe :o) położna/pielęgniarka wspomina swoją pracę/służbę głownie ubogim mieszkańcom Londynu. Lata 50te to nie tak dawno temu, a jednak jakby lata świetlne. Większość porodów położne przyjmowały w domach, normalką było, że kobiety rodziły 15 dzieci (rekordzistka z pewnego rozdziału miała ich 25), działy się różne śmieszne mezalianse, no i same opisy porodów, gdzie 22letnia Jennifer odbierała porody wcześniacze, porody pośladkowe etc. Chciałabym, żeby takie położne pracowały w naszej służbie zdrowia: oddane, z niesamowitymi umiejętnościami, nieustraszone :o) Polecam.

14 czerwca 2018, 10:59

36tyg+6dni

Ostatnio piszę coś codziennie, ale to dobrze :o)

Co do doszukiwania się objawów rozwiązania to (uwaga, kolejne kibelkowe historie!) dziś z rana pierwsze co (zanim jeszcze wstałam z łóżka), to pogoniło mnie na dwójkę… Ale znów: żadna biegunka (ale coś czuję, że to jeszcze nie koniec na dziś jeśli chodzi o wizyty w kibelku). Więc nie wiem, czy to przypadek, czy powoli powolutku coś rusza? Nie jestem gotowa :o) chciałabym jeszcze przed porodem pofarbować włosy, ale planowałam umówić się do fryzjera gdzieś na początku lipca dopiero (czyli tuż przed godziną zero), żeby farbowanie ‘starczyło na dłużej’, bo wiadomo, że szybko po porodzie do fryzjera się nie wybiorę…

Dzieciaczek rusza się baaardzo dużo, rozpycha się i ‘drażni’ mi dół brzucha. Sam brzuch też baaardzo często twardnieje, co jest troszkę bolesne. Apetyt mi dopisuje niesamowity, jadłabym wszystko i cały czas. Nie wspominam już o ciągocie do słodyczy (zaraz zacznę cukier łyżeczkami jeść…). Z tym jedzeniem to śmiesznie, bo większe problemy z pojemnością żołądka miałam w połowie ciąży niż teraz pod koniec. Teraz wsuwam normalne porcje bez większych sensacji…

Idę dziś do paczkomatu odebrać kocyki :o) i martwię się, bo mam tylko jedną cienką bawełnianą czapeczkę… i nie wiem czy dokupić? No i kupiłam sobie 2 śliczne koszule nocne z ItalianFashion. Nie do samego porodu, ale na 'po porodzie'. W takich ładnych, to nawet wizja spędzenia całego dnia 'w pidżamie' nie jest mi straszna.

15 czerwca 2018, 19:16

37tyg+0dni (początek 38mego tygodnia, 22 dni do porodu… … … robi się gorąco)

Mężowi to dobrze; poszedł sobie na festiwal piwa. Browar, food trucki. Żyć nie umierac :o) Oczywiście mogłam też iść, ale… browca się nie napiję, no i ten tłum ludzi… darowałam sobie…

Macie rację, dokupię jeszcze w H&M jakiś czepiec na głowę dla dziecia. I może apaszkę/chusteczkę pod szyję? Bo poradniki tak radzą...

Hedgehogu, kocyki są takie (linki przypadkowe) (wczoraj przed wypraniem je ‘wypróbowałam’ na sobie hehe i są spoko) (założyłam profil na fotosik.pl, żeby móc wklejać fotki, ale nie ogarnęłam jeszcze tego serwisu):
https://www.calydlamamy.pl/-sen/5952-kocyk-bawelniany-z-granatowa-lamowka-poofi.html?search_query=kocyk+poofi&results=37
https://www.fabrykawafelkow.pl/kocyki/25731-jollein-cieply-koc-bawelniany-75x100cm-graphic-szary.html

Aaa jeśli chodzi o poradniki to przeczytałam Wielką Księgę Dziecka (Gebauer-Sesterhenn Birgit i Praun Manfred) – ot taki sobie poradnik, widać, że made in Germany ;o). A dziś w bibliotece dorwałam Dzieciozmagania (Kaz Cooke) i jestem zauroczona :o) niby też zwykły poradnik (made in Australia tym razem, ale zedytowany na potrzeby polskich realiów ), ale troszkę z jajem. Polecam!

Jeszcze podsumowując: do tej pory zwierzowa wyprawka kosztowała nas 3 250 PLN (z czego 1 500 PLN kosztował wózek i fotelik, a 650 PLN komoda). Resztę nabiły ‘drobiazgi’. Troszkę wydałam na ‘tekstylia’ (te bambusy z motherhood etc). Pamiętajcie, że nie kupowałam łóżeczka (tylko materacyk za 250 PLN), ani ciuszków. Nie kupiłam jeszcze aspiratora i termometru. Totalnie nie wiem co wybrać! No i laktatora nie kupowałam (jeszcze).

Pochwalę się jeszcze, że ani wczoraj, ani dzisiaj nie jadłam słodyczy :o) Wow!

Pozdrawiam weekendowo!

18 czerwca 2018, 14:21

37tyg+3dni

Głupia jestem. Poszłam do sklepu TYLKO po kawałek arbuza, ale skusił mnie ładny kalafior. I przypomniało mi się jeszcze o kilku drobiazgach, których zbrakło w domu. I tak oto wylądowałam z 2 ciężkimi siatami. Ledwo doszłam do domu…

Wczoraj odbyłam kolejną ‘poważną’ rozmowę z mężem. Znów go pouczałam jak ma się zachowywać w przypadku rozpoczęcia AKCJI (‘bądź ciągle przy mnie’, ‘opieprzaj niemiły personel’, ‘nie pozwól by zabrali dziecko nie mówiąc ci dokładnie co i jak’). Po raz kolejny mówiłam mu co jest w której torbie (mam w sumie 3: na sam poród, na kilka dni w szpitalu dla mnie, na kilka dni dla małego-te 2 ostatnie do zostawienia w samochodzie i doniesienia później). Powiedziałam mu też, że gdyby COŚ się działo i musiał wybierać między mną a Zwierzem, to niech ratują Zwierza (not funny at all). A poza tym wszystko toczy się swoimi torami. Umawiam się z koleżankami na najbliższe dni, planuję weekendy, sprawdzam repertuary kin jak gdyby nigdy nic… A przecież może się zacząć w KAŻDEJ chwili!

Ale wiecie co? Mam nadzieję, że jak przyjdzie co do czego, to adrenalina zrobi swoje i da mi solidnego kopa. Bo jak teraz budzę się w nocy (np. na siku), to myślę sobie ‘taka jestem śpiąca i sflaczała, dobrze, że jeszcze nie rodzę i mogę spokojnie wrócić do łóżka’. Ale w końcu kiedyś się zacznie… i nie będzie litości!

W dalszym ciągu czytam ‘Call the midwife’ (jestem już na 3ciej części) i zmusza mnie to do pewnych (w sumie pozytywnych) refleksji. Głupio mi, że trzęsę portkami na myśl o porodzie w komfortowych przecież warunkach, bo i szpital, i sterylność, i wykształcony personel, i sprzęty wszelkiego rodzaju. Kiedyś kobiety nie miały niczego, a rodziły! Albo, że martwię się, czy mi ciuszków dla dziecka wystarczy, a może powinnam dokupić jeszcze większych/mniejszych rozmiarów, no i ile tych czapeczek/skarpeteczek/rękawiczek. A kiedyś było dobrze jak był (w miarę) czysty ręcznik/kawałek prześcieradła do owinięcia noworodka! Albo czy pampersy premium nie podrażnią dziecku pośladków? Ludzie kochani, kiedyś kobiety większość dnia spędzały na praniu, bo jednorazówek (ani pralek) nie było (ba! Nawet ciepłej bieżącej wody nie było!), a podrażnienie skóry było akurat ich najmniejszym problemem (większym była np. panująca wszędzie gruźlica). Tak więc mam pełen wypas, a jeszcze biadolę :o)
‹‹ 4 5 6 7 8 ››