jutro przylot mamy...nie sadzilam,ze doczekamy,ale oto jestesmy...w jednym kawalku z moim malym pasozytem...zasiedzial sie,nie lubi zmian...caly tata....(oj to chya okropne tak wczesnie szufladkowac wlasnie dziecko) dam mu jeszcze szanse z tymi porownaniami....
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2014, 20:04
Mama przyleciala wczoraj,juz jest, i nawet spoko nam sie spedza czas...obiadki,kawusia na tarasie...tz ja soczek...nawet wspolnie film obejrzalysmy wczoraj wieczorem,ale dzis od rana mam jakies mega sprzatanie w domu....a ja glupia myslalam,ze posprzatalama ledwo oko otworzylam na siku o 6.30 a ta juz koce pierze, w szafach przestawia, za pralka wymiata....i ja len smierdzacy musialam chociaz mowic gdzie co lezy...plan jest taki,ze jak nie urodze do konca tygodnia to mam w niedziele podlogi myc na kolanach....
Jesli o mnie chodzi to jestem wielkie zombi...zaraza bezsennosci trwa....I dzieki za pamiec dziewczyny,na pewno jak zaczne rodzic zrobie wpis,ze to juz...nie zostawie was tak bez wiesci
A jak sie czuje?? brak mi slow...jak przenosze ta ciaze 2 tygodnie, to chyba padne z wyczerpania...dzis tylko 3,5 h snu zaliczylam....dobrze,ze w domu nic nie musze robic....tylko zakup jeszcze sa moim obowiazkiem...i to wszystko..
no i 2 dni do porodu...
kalendarz pokazuje TO JUZ TERAZ!!!
ale cisza u nas....
Mama juz wszystko posprzatala,kotlety nasmazyla i namrozila na zas....teraz zaczytuje sie w ksiazce nad basenem, wczoraj nawet zrobilysmy maly wypada na plaze...jednym slowem Gabrys zorganizowal Buni wakacje...a ja sie kulam,dysze i poce...przyjmuje ciosy syna z pokora i modle sie, aby urodzil sie w tym tygodniu....
No i moja szwagierka, z terminem na 15 ego...pojechala wlasnie rodzic...super...nie dosc,ze wszystkie dziewczyny na belly mnie wyprzedzily(jeszcze AnqelQa zostala) to na dodatek i w rodzinie tez wyprzedzaja...Gabrys bedzie tym najmlodszym....
Dzis zakupilam mleko w proszku dla malego, tak w razie W, aby nie latac po sklepach gdyby maly byl glodny, a ja bylabym bez pokarmu, bo nawet siary u mnie nie widac jak na razie...piersi tylko zwiekszyly rozmiar o jeden...ale moze to bardziej przez samo przytycie niz przez pokarm,moja mama stwierdzila, ze jej tez nie urosly za bardzo, a ona nie miala pokarmu i ciaze przechodzila podobnie do mnie,bezobjawowo,zero wymiotow,dobre samopoczucie,tylko puchniecie...to sama co u mnie, wiec bardzo prawdopodobne ze moze sie skonczyc na butelce,chodz nie jest to dla mnie jakis powodod do placzu...
Jeszcze raz poukladalam ciuchy w szafce syna, bo juz niepoamietalam co gdzie lezy...jeszcze raz zajrzalam do szpitalnej walizki...i co....czekam...maz czeka, rodzina czeka, w restauracji codziennie sie ktos pyta,tesciu z Indii wydzwania....tylko mlody ma wszystko w nosie...
Strasznie dlugo mnie trzymali,bo maly spal i nie chcial sie ruszac, dopiero dali mi soku,ponagniatali brzuch i zaczol sie popisywac...Ogolnie wszystko ok, po KTG mialam usg i badania ginekologiczne...moje pierwsze w hiszpanii....z usg jednak wielkosc dziecka pokrywa sie bardziej z data z owulacji niz z OM, czyli to jednak bardzie 39 tc niz 40...ale zonk jest taki ze wyhodowalam niemala kluske...bo mlody wazy juz 3,8 kg...w zwiazku z czym zaczynam sie troche bac porodu....jak posiedzi jeszcze z tydzien to bedzie 4 kg....jak to mozliwe ze 13 maja wazyl 1,8 kg i w niecale 2 miechy przywali 2 kg!! to wiecej niz ja!!!
no i wszystkie moje obstawiane daty niewypalily...teraz obstawiam szerzej....do konca tygodnia??? nastepne ktg za rowny tydzien....
ps....moja szagierka ciagle rodzi...chyba sie pospieszyla wczoraj z tym szpitalem...i teraz juz ponad dobe tam siedzi...
tak dlugo czekam na malego,ze zaczynam sie bac...porodu,wychowania....caly swiat chce ogarnac tak, jakby mialo mnie nie byc po porodzie,ale przeciez nie da sie wszystkiego podomykac na 100% zawsze cos zostanie, chodzy telefon do wykonania...a ja karmie sie strachami...
Mama stanela na wysokosci zadania,pomaga jak moze, gotuje zdrowe obiadki,sprzata i motywuje...dzieki jej obecnosci nawet nasze relacje z mezem sie poprawily,bo oboje mamy mniej obowiazkow przez co jestesmy bardziej wypoczeci i zrelaksowani(maz nawet chce aby z nami zamieszkala na dobre) a mnie sie wydaje, ze jestesmy po prostu para dzieciaków,ktore odetchnely z ulga, bo mama przyjechala i sie zajmie wszystkim...
no ale nie urodzi za mnie...wyjedzie, a ja zostane....pytanie tylko z czym????
niech ja juz urodze!!!! bo za duzo mysle........
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca 2014, 01:27
Porod trwal bardzo dlugo,zwlekali z cesarka, wyciagali dziecko prozniowo, a i tak sie nie udalo, w koncu zrobili cesarke...mala jest na intensywnej terapii, nie wiemy dokladnie co sie stalo,czy zostala niedotleniona,czy co??? nic nie wiemy, oni sami nie widzieli jeszcze dziecka...Szwagierka jakos sie trzyma, ale podobno prawie tam zeszla w czasie tego porodu. Dodam,ze to dzieje sie we Wloszech...
Jestem zalamana,nie tylko dlatego,ze to dzieje sie przed samym moim porodem,ale dlatego,ze bardzo mi ich szkoda, wspolczuje tesciom, ile oni mieli w zyciu problemow....ach....nawet nie bede wymieniac...Ta rodzina juz swoje przeszla...prosze Panie Boze niech bedzie dobrze!!! Prosze,prosze!!!!!!!!!!! Za rok mamy sie kapac z naszymi dzieciaczkami razem w basenie latem...i zrobimy wspolna roczkowa impreze urodzinowa....prosze niech bedzie dobrze....
A tak sie cieszylam,ze jestesmy razem w ciazy...wszystko fajnie,jak wszystko jest ok.
Tymczasem moja przyjaciolka Ola urodzila wczesniaka, druga Ola w ciazy zagrozonej, najpierw lozysko sie odklejalo, potem przywarlo...ulga, to wyszla jakas bakteria, ktora powodu skracanie sie szyjki macicy, tylko jeden antybiotyk mozna brac w czasie ciazy na ta bakterie,ale nie jest on dostepny w polsce,na szczescie ja kupilam te leki tutaj i wysylalam do krakowa...i jakby tego wszystkiego bylo malo,teraz Olka dostal pulpasca....A na dokladke szwagierka z tym porode, no jasna cholera!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wole wylac te zale i podusmowania tutaj niz rozmawiac z mezem,bo jego to stresuje, on woli stresy przemilczec...moja mama...kochana jak juz pisalam,ale w chwilach grozy jest do niczego...jak jej opowiedzialam co sie stalo,zaczela plakac...ja sie trzymam i staram funkcjonowac normalnie, oczy mi sie szkla,ale za chwile pojade do cerfoura, zakupie nowa mikrofale do resto, zycie jakos musi sie toczyc dalej,nie mamy na to wplywu...Pomodlilam sie i zostawiam ta sprawe w rekach Boga....i lekarzy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca 2014, 15:20
Jednak trzymam sie dobrze, az sama siebie zaskakuje, nie placze,nie dramatyzuje, dalej mam dobre przeczucia co do siebie i swojej ciazy,zawsze je mialam i tu sie nic nie zmienilo....chodz entuzjazm zanikl, w rodzinie pojawil sie strach i to sie czuje....ja juz tez nie czekam na ten porod z ekscytacja,po prostu chce miec to juz za soba,chce aby wszyscy odetchneli z ulga,ale jak na razie nic sie nie dzieje....do kolejnego poniedzialku(41tc) co raz blizej....zaczelam nawet normalnie spac, juz bez nerwa oczekiwania,bo w koncu ile mozna czekac...zachowuje sie jakby ten porod znowu byl odlegly w czasie...
Mama jest dobrym towarzystwem,dzieki jej obecnosci prowadze normalne zycie, idziemy na basen,po zakupy,trzymam sie,bo ciagle mnie obserwuje,a to nie pozwala mi sie rozlozyc,przy mezu mam mniej hamulcow....
Wczoraj na plazy bylo mnustwo dzieciakow, tyle kobiet w ciazy przechodzilo...jakby to byla najbardziej naturalna rzecz na swiecie, zwykla biologia,fizjologia...dzis narodziny wydaja mi wszystkim poza naturalnoscia....sa cudem, i tak na to bede patrzec...kazde zdrowe dziecko,ktore sie rodzi jest cudem.....
Pomimo moich dobrych przeczuc, zastanawiam sie nad sensem kolejnej ciazy....bede miec drugi raz tyle szczescia??? Chce miec drugie dziecko,ale nagle zaczelam sie bac...moze musi minac troche czasu,moze musze zaliczyc swoje szczesliwe rozwiazanie i byc swiadkiem szczesliwych ciaz.....ale to temat na kiedys....Dobrze,ze jest belly i tyle happy endow....bo akurat w moim otoczeniu jest jakas mega selekcja....
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2014, 10:01
Szwagier poszedl ze sprawa do mediów, i do sadu....bedzie sprawa....
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2014, 13:29
Mama czyta juz trzecia ksiazke, wciagnela sie nawet w jeden serial,ale o nasze obiady tez dba...wypracowalismy nawet jakas rutyne dnia, bardzo mi sie to podoba,nie mialam czegos takiego chyba od liceum...podoba mi sie to nasze wspolne mieszkanie, obawialam sie tego, tymczasem jestem mega pozytywnie zaskoczona, w domu w Polsce chyba nigdy nie bylo nam tak dobrze jak teraz tutaj...oczywiscie w tle jest tez melancholia i smutek, ale...wystawiamy twarze do slonca i jakos jest lepiej...
Jutro wybija 41 tydzien ciazy...od 38 tygodnia czekam na porod,zaczynam watpic,ze akcja sie kiedykolwiek zacznie, w poniedzialek mam kolejne ktg i nastawiam sie,ze zostanie mi wyznaczony dzien i godzina na wywolanie, tudziez cc, bo maly juz nie jest taki maly, to calkiem spory i odchowany bobas...
No wiec do poniedzialku...
41+0 z OM
40+0 z O owulacji
Jutro wizyta...licze,ze zostanie podjeta jakas decyzja,ktora posunie sprawe do przodu...
Fizycznie i psychicznie srednio...
Zdjecie z serii bardziej dokumentalnej,niz fejsbukowej...wygladam jak w ciazy blizniaczej moim zdaniem...
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/f4f62a2476d85957.html
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2014, 11:03
Bylam dzis na KTG, maly siedzi w najlepsze,nie mam zadnych skurczy, ani nic....nastepna wizyta w czwartek...
Zaczyna robic sie nierwowo, napieta atmosfera...Tesciu wydzwania abysmy JUZ,TERAZ!! jechali na cesarke,nie czekali....naciskaja nas po porodzie ich córki...no ale kurcze,juz maz dzis na tescia nakrzyczal,ja ufam lekarzom...bo komu innemu mam zaufac?? Zreszta jej przypadek to nie moj...caly czas niby sie trzymam, i nie daje sie pograzyc w rozmyslaniu o siostrze meza,ale ta sprawa tli sie gdzie z tylu glowy....a czasmi rozpala czache do czerwonosci...ja wiem,ze prawdopodobienstwo,ze i mi sie cos takiego przytafi jest male...ale w koncu nieszczesc nie brakuje, zawsze cos innego moze zawalic....
Wczoraj nawiedzila mnie panika,ze w rodzinie mojego meza grasuje jakis pech....ja wiem,ze to glupio brzmi, ogolnie nie lubie okreslenia ; pech i szczescie,uwazam,ze to wymowki dla ludzi,ktorzy nie chca wziasc odpowiedzialnosci za wlasnie zycie....ale ...3 lata temu zmarl brat mojego meza(28 lat), nagla smiercia,niewyjasniona, nie chorowal, ani nic,a wziol i umarl...cala rodzina byla w rozpaczy...moze dlatego tak sie trzeslam nad mezem gdy ten zaczol kaszlec,a my nie moglismy znalesc przyczyny...A jak zaszlysmy z Sonu(sisostra meza) w ciaze w tym samym czasie,pomyslalam,ze jest zadoscuczynienie!! ze rodzina powita dwie nowe osoby...tymczasem dziecko Sonu zmarlo...wiem,nie powinnam o tym myslec,bo jak powiedzialam mezowi o tym wczoraj, to sie mega wkurzyl,zreszta nie dziwie sie,bo co mial zrobic z wiadomoscia,ze uwazam,ze w jego rodzinie panuje jakies nieszczescie, przeprosic??? szlak trafil,cale radosne oczekiwania i ekscytacje....chce mi sie plakac....czemu moje dziecko nie chce sie urodzic????
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lipca 2014, 16:02
Do kolejnego ktg juz niedaleko....bo to juz w czwartek....
Dzis siostra meza zadzwonila do nas na skypie....glos miala taki jakby dzwonila za grobu....lezy w lozku, dopiero zaczyna chodzic po tej cesarce...Strasznie jej wspolczuje, teraz przyjdzie najgorsze moim zdaniem,samotnosc, rozmyslanie...jej maz cale dnie w pracy,ona w domu, tam we Wloszech nie ma zadnej kolezanki,nie zna jezyka...hinduskie kobiety przy mezu na zachodzie, zazwyczaj nie pracuja...bo...nie znaja wlasnie jezyka,siedza z dziecmi...samotnosc im doskwiera,bo w indiach zyje sie w domach z tesciami, z rodzenstwem...dom jest gwarny, 5 osob to jakies absolutne minimum....potem trafiaja zagranice, szczy hinduskich marzen, i okazuje sie,ze tv jest ich jedynym towarzystwem.....
Mam nadziej,ze nie wpadnie w depresje, ze za rok zajdzie w ciaze bez problemu....a za 2 lata bedziemy juz mieli kolejnego malucha w rodzinie...plan dlugoterminowy....ach...to planowanie rodziny to nie takie hop siup....a pamietam swoj test ciazowy....naiwnie wierzylam,ze to juz koniec drogi....dzis patrze,ze to tak naprawde poczatek...
-powiedz mu aby juz wyszedl,a nie tylko...synku, teraz jemy rybke, a na desres lody tiramisu....nic dziwnego,ze mu sie nic nie chce....
hmmm...postanowilam potraktowac syna ostrzej, i dodalam tabasco do obiadu,ale niezbyt duzo,bo nie lubie az takiego ognia w gebie...
potem masaz piersi...
pozniej bedzie basen,spacer,moze jakis trucht zalicze....trzeba zrobic cos innego.
jutro ktg...dobrze,ze to juz jutro...boje sie masazu szyjki,chodz nie wiem czy w ogole mi go zrobia..
daje sobie czas do soboty,jak nic sie nie zacznie do tego czasu, to boje sie o moja rownowage psychiczna....czekam juz od 30 czerwca...juz nawet nic nie mowie,ze podoba mi sie ta lub inna data, ten a nie inny dzien...moge rodzic nawet w srodku dnia, w najwiekszy upal...niech sie juz tylko zacznie....
nie wiem,czy sie cieszyc,czy co..w kazdym razie cos juz wiadomo.....
zabieram ze soba meza,mama ma czekac w domu,bo bez sensu siedziec na korytarzu caly bozy dzien...jak i nie noc...
no nie zapytalam lekarki,czy moge jesc w czasie indukcji??? moge wziasc sobie kanapke?? mam byc po sniadaniu,czy bez?? mezowi przygotuje walowke...
i w co ja mam sie ubrac??? moge siedziec w swoich ciuchach,czy w szpitalna kiece mam wskakiwac od razu....
i nie wiem tez czy czytac w necie na temat wywolywania,czy lepiej sobie odpuscic....
w koncu juz w czasie staran przekonalam sie jak mocne ma znaczenie nasze psychiczne nastawienie do tematu,teraz w koncu stresy tez mnie nawiedzaja, w pracy ciagle cos...w srode zamknelam trymestr podatkowy,jeszcze do meza sie smialam,ze jeszcze tylko zus zaplace i moge rodzic,ale od 3 tygodni ksiegowy zapomina wyciagnac rachunek...(znowu ten moj nieszczesny ksiegowy, po porodzie zmieniam dziada,moja mama mowi,ze w polsce takie zachowanie ksiegowego byloby nie do pomyslenia) no i nie moge urodzic!!! no i cala ta sprawa z meza siostra siadla mi na lep....zmienila moje nastawienie do porodu i ciazy...
nie wiem nawet jaka lekcje mam z tego wszystkiego wyniesc??? czego ma mnie wlasciwie to nauczyc??
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lipca 2014, 19:12
kurcze myślałam że to już :)
ja też myślałam, ze już się zaczęło ;)
Moze to juz zapowiedz ze za chwile wyskoczy? ;) Oby!
Hej, ja tez zobaczylam dzis drugi raz wpis i od razu mowie " oho, zaczelo sie " a tu dupa :P
mi sie tak maly ruszal i kopal przez 2 dni przed porodem, jutro gora pojutzre urodzisz.
ja już sie nie mogę doczekać twojego brzdąca, to co powiedzieć Ty :) bądź dzielna!
myslalam ze wybila godzina :) czekam z niecierpliwoscia