za wszelkie komentarze dziekuje
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 maja 2014, 12:34
32+6 i weekend pod znakiem porzadkow,sprzatania, urzadzania malemu pokoju...dzis skrecamy komode, tz maz skreca ja asystuje czytajac instrukcje obslugi i podajac srubki...i ogolnie on idzie po poludniu do pracy, a ja sprzatam,bo syf jest taki jakbysmy mieli jakis grubszy remont co najmniej...gora ciuchow na stanowisku do prasowania czeka....3 prania pod pralka czekaja,naczynia w zlewie...czekaja...rozwalona komoda, za ktora sie wzielismy w nocy i nie skonczylismy....lezy...kot bryka jak po parku rozrywki w dzungli...a my jak na razie lezymy...ale juz wstaje!!! z tym pokojem mojego syna mam tak...ze dostalam ubrania od kolezanki az do 2 roku zycia...i naprawde nie mam gdzie tego upchac...wielka walizka lezy...a najgorsze,ze mam to wszystko trzymac i nie moge stopniowow wywalac,bo ona planuje drugie dziecko...i moze jeszcze jej sie przyda...wiec dopoki nie zajdzie w ciaze...chodz na razie nawet sie nie stara, i nie bedziemy wiedziec czy to chlopak czy dziewczyna...musze ta walizke trzymac...a i kupilam przewijak na lozeczko, taki z twarda mata, aby polozyc prosto na lozeczko,ale lekko sie ugina...moze i na noworodka starczy, ale roczne dziecko juz sie na tym nie polozy...trzeba bedzie jakas deske skombinowac...no nic ...to zabieram sie do roboty!! milego weekendu!
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 maja 2014, 13:04
lozeczko stoi,komoda stoi, ciuszki w polowie poprane i porasowane...troche nadgonilam z wyprawka
fizycznie ogolnie ok,ale ciezko sie robi, wrocilam wlasnie ze spaceru i ledwo sie doczlapalam do domu...nie wiem,moze to jakis spadek energii,albo syn mi ciazy, czuje ze nie moge zbyt dlugo stac, wszytko robie w ratach,zmeczenie szybko mnie dopada,brzuch rosnie i zaburza rownowage
psychicznie ok, chodz bywalo lepiej,gdy przypomne sobie swoja euforie w pierwszych 2 tygodniach IIIego trymestru...ale staram sie nie panikowac patrzac na licznik kaledarza, raczej dzialam z wiara, ze sie wyrobie, i ze wszystko sie pouklada, a nawet jesli cos zawale, to w koncu swiat sie nie skonczy...
Znowu wczoraj ryczalam...to potrafie doskonale,dzis tez od rana jakos mam mokre oczy...Matka znowu walnela tekstem,ze nie wolno mi sie denerwowac,bo dziecko....ona chyba sie lekko zapomina...chowali mnie w atmosferze niekonczacej sie awantury, a teraz upomina mnie o nerwy...dobre sobie...(chodz kase na podatkowa kare nakrecona przez glupote ksiegoweg dala,wiec dzieki jej za to...)
Przeciez ciaza to okres wzmozonej nerwowosci....nie ja jedna obgryzmam paznokcie z nerwow...sa i dziewczyny co denerwuja sie wynikami, zamartwiaja o dziecko i nie spia nocami...szpitale,wyniki, badania....do tego, w ciagu calych 9 miesiecy ciezko o to, aby wszystko ukladalo sie jak po masle...chodz bardzo bym tego chciala...Ale oczywiscie martwie sie czy bede potrafila byc wystarczajaco silna dla dziecka gdzy jakis koleny zly czas nastanie,bo w koncu miec malenstwo na rekach i stresowac sie jakas niezalatwiaona sprawa...nie wypada...Czy starczy mi sil,bo przestac plakac i udawac,ze wszystko jest ok? Otrzec oczy i z usmiechem na ustach zapytac sie synka co chce na sniadanie?? Dam rade??
Wczoraj musielismy z mezem wyjsc z domu...bo nie mialam sily siedziec i myslec...poszlismy do kina...na uwaga Godziele....bylo mi wszystko jedno, byle zajac czyms mysli...film byl okropny... balam sie chwilami...to nie ma moje nerwy te rynki i walka o zycie... Gabrys chyba tez sie wystraszyl tych dzwiekow, bo zauwazylam wzmozone ruchy nie pasujace do jego natury raczej leniwca...ewidentnie byl poruszony...a wlasnie wczoraj czytalam o snach dzieci w lonie matki...podobno snia dzwiekami,a nie obrazami....wiec az sie boje co mu sie snilo po tym filmie....
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 maja 2014, 09:59
Czy moge zawiesci swoja ciaze na jakis czas??? Az do momentu gdy wroci mi dobry nastroj? Juz 3 tygodnie stracilam...hmmm prawie 4 na te smety...Dlaczego nie ma sanatorium dla ciezarnych, w ktorych mozna przesiedziec 9 miesiecy pierdzac na rozowo i masowac sie po brzuszku, gdzie nie ma nerwow i smutkow, i czlowiek nie musi sie czuc winny, ze stresuje dziecko gdy sie denerwuje...
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2014, 12:14
Najgorsze jest, ze czlowiek juz to wszystko przerabial....na poczatku ciazy napisalam strasznie ´´madry´´(tudziez madraliñski) post o odpuszczaniu,o tym,aby niczego za bardzo nie pragnac, nie starac sie za bardzo (np zajsc w ciaze)....trele morele....jak to sie stalo,ze zapomnialam???? co ja mam za mózg, ze w kolko to samo musze walkowac!!!!
Nadszedl czas zaakceptowac fakt, ze groszem nie smierdze, ze z kasa sa ciagle problemy.. nadszedl czas aby juz nie liczyc na zmiane,na poprawe sytuacji,mam dosc tych wiecznych rozczarowan....przez 5 lat staralam sie...niczym kazda wysluzona staraczka, o poprawe sytuacji finansowej...z wysilku mam zmarszki wokol oczu...dosc!! trzeba sie pogodzic z tym co jest...bez wina, i bez wódki co prawda...ale moze zagryze batonikiem...
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2014, 23:16
moja glowe zaprzatuja teraz zupelnie inne rzeczy, sezon sie zaczyna, wiec mysli czesciej kraza wokol pracy...nie to co zimna, kiedy kazdy dzien poswiecony byl ciazy i nie moglam sie doczekac TRGO dnia, a dzis.... jakos porod mi nie na reke w najblizszym czasie ekscytacja ciaza minela...chwilami jakby ignoruje fakt, ze za chwile bede mama!!!!! a z drugiej stronych chcialaby jakos zlapac te ostatnie dni, zatrzymac je, nacieszyc sie nimi...ale one po prostu mijaja....
z dzienniczka ciezarowki...to
-milosc do czekolady od kilku dni zawladnela moim zyciem....nic na to nie poradze...
-ucisk na pecherz taki,ze moglabym praktycznie caly czas siedziec na ubikacji....
-brzuchol wielki, nie moge juz jesc przy lawie ani na sofie,bo sie nie moge schylic...
-maly kopie i maz juz wyraznie czuje i widzi jego ruchy!!!nawizauje kontakt z naszym malym kosmita
-spanie....niewygodnie....
-szybko sie mecze
-duzo spie, zycie zaczyna sie po 12 w poludnie...
-duzo sie wkurzam i placze, chodz juz mi troche przeszlo....
-czas zapierdala jak przed sejsa egazaminacyjna....dlaczego nie moze sie troche powlec...????
-rodzice staneli na wysokosci zadania i wspieraja!!! finansowo i psychicznie, dzieki im za to!!!
-wczoraj na basenie dla ciezarowek odkrylam,ze wszystkie mamy termin na lipiec (chyba tak zapisuja dziewczyny na te zajecia, w 3 trymestrze)one wszystkie maja takie wielkie brzuchy!!!! czy ja tez taki mam!!!!???? patrze w lustro i widze,ze wielki,ale za az tak!!!!
-siedzenie w domu nie jest dla mnie....za duzo mysle, a wieczorami mam przez to jakis melancholijny nastroj....
- no i mam mega lenia........czasem robie po kilka podejsc do sprzatania, a i tak syf....
-kocham mojego kota miloscia bezwarunkowa, a jak mi zle...najchetniej wyplynelabym na bezludna wyspe w towarzystkie kilku kotow.....ewentualnie pisalabym listy w butelce do meza...zycie na odleglosc zawsze podsycalo nasz zwiazek
33+6....
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 maja 2014, 18:32
dzis na brudasa...siedze prawie w tym w czym spalam, ale zabralam sie za robote!!! troche posprzatalam,nasmazylam nalesnikow!!! i zabralam sie za moj projekt,ktory koniecznie musi byc skonczony przed porodem. Pracuje ostro, dzien uwazam za produktywny mam nadzieje,ze mi wyjdzie!! to moje pierwsze tego typu zlecenie i podchodze do tego jak do szansy na przyszlosc pamietnik ma byc o ciazy,ale ja tak lubie rozpisywac sie o pierdolach...wygadac...ponarzekac,jaka to ja biedna jestem, mam tyle na glowie...o kocie poopowiadac...o mezu, o pracy i problemach...a wszystko z perspektywy brzucha....
Z wyprawka jestem juz do przodu,brakuje tylko materaca do lozeczka, i ostatnie pranie, i prasowanie zostalo...
Lubie zagladac do pokoju Gabrysia, Gabusia, Gapciusia...pachnie tam nowymi meblami...i takim dzieciecym zapachem...moze to te ubranka???
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 maja 2014, 19:19
Oczywiscie wplyw na to ma pewnie caloksztal sytuacji...nie chce narzekac i robic z siebie jakas ofiare,wiem,ze nie mam najgorzej na swiecie,ale jestem zmeczona moja praca,tym,ze nie ma od niej zadnej ucieczki,nie ma wakacji,nie ma weekendow...psychicznie jestem zmeczona....mam dosc tego survivalu...ot taki nastroj z dupy....cala ja...melancholik do kwadratu...
Ale wiecie co poprawilo mi nastroj....pudeleczko z moim pozytywnymi testami ciazowymi....przywoluja tak pozytywne emocje...Ta radosc tamtego tygodnia!!!! Az sie usmiechnelam do siebie....byly II kreski, a dzis jest wielki rozpychajacy sie chlopak....dosc mocno sie kreci, ciagle cos uciska, przestawia....a ja dysze, placze i marudze...czyli to samo co po rozowej stronie, tylko z innych powodow teraz...
35 +0 i 35 dni do porodu
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/7d533a941acf434c.html
oficjalnie wchodze w faze wieloryba...przytylo mi sie...w poniedzialek u poloznej sie okaze ile dokladnie...
No wiec,jeszcze 2 tygodnie i teoretycznie powinnam byc gotowa na TEN dzien....kwestia tylko tego, kiedy Gabrys bedzie gotowy...
z okazji 35ego tygodnia przygotowalam sobie liste rzeczy potrzebnych do szpitalnej torby...
dokupic trzeba jakas koszule nocna (bo nie mam)w szpitalu co prawda daja,taka wiazana pod szyja z odslonietym tylkiem, jak na filmach....wiec chyba wezme swoja...aby po porodzie moc sie w cos wygodnego przebrac..
W srode bylam na zwiedzaniu szpitala w ktorym bede rodzic...po tej wycieczce snilam cala noc o tym szpitalu, o swoim porodzie...Czy mam plan porodu???
Mam wyobrazenia w swojej glowie...wizualizuje...wyobrazam sobie nawet o ktorej godzinie urodze, chcialabym w nocy, bo niestety w szpitalu juz teraz jest dosc goraco,a przy noworodkach nie przesadzaja z klimatyzacja...bede sie pocic okropnie, do tego w tej lipcowej temperaturze...w myslach nastawiam sie na szybki porod, moze nie przebije dorjany...ale w tych 10h od 1 sygnalu chcialabym sie zmiescic, widze siebie radzaca na lezaco z podciagnietymi nogami,albo na siedzaco, na stolku z dziurka...
Szpital mi sie ogolnie podoba,ale sale porodowe sa zbiorowe!!! szok!!! myslalam,ze takie cuda to tylko w polsce wymyslili...a jednak sie mylilam, ale przynajmniej po porodzie bede miec sama pokoj z wlasna lazienka i fotelem dla osoby towarzyszacej...Chce aby maz byl ze mna, a jesli bedzie akurat w pracy gdy sie zacznie...dam mu skonczyc, zadzonie wtedy gdy bedzie juz mogl sie wyrwac....
No i mysle,ze pojade sama do szpitala???(maz nie ma prawka ) Da sie?? No bo co mam pogotowie wzywac??? No chyba,ze juz bede w jakis strasznych bolach i nie dam rady prowadzic....ale jesli beda to takie bole miesiaczkowe, to chyba pojade sama, swoim samochodem...w sumie mam jakies 8 km do szpitala, wiec wielka droga to nie jest....
No i co dalej....ciagle mysle, jak bedzie Gabrys wygladac? chcialabym aby mial wlosy na glowie,ale cos mam przeczucie do lysej glowki Zastanawam sie jak maz zareaguje na to wszystko,na poród, na widok syna?
Jestem juz bardzo skoncentrowana na tej mysli o porodzie, nastawiam sie pozytywnie,nie boje sie....chodz jeszcze pare miesiecy temu, w ogole sobie nie bylam w stanie tego momentu wyobrazic....a teraz...to juz moj ostatni miesiac ciazy, dlaczego ciagle mam niedosyt?? chyba wiekszosc dziewczyn ma?? to taki nieuchwytny czas...nie da sie go zatrzymac...dzieje sie tylko tu i teraz...a wbrew pozorom najtrudniej chyba zyc terazniejszoscia...przynajmniej ja, ciagle wybiegam w przyszlosc...z malym dzieckiem pewnie bedzie to samo, czas bedzie gnal, a maluszek nagle okaze sie wielkim spoconym bykiem...czy wtedy tez bede miec niedosyt mojego malego chlopca??? oj....znowu 100 lat do przodu....9 miesiac, Tu i Teraz
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 czerwca 2014, 14:35
Ogolnie wszystko ok, mam w srode ostatnie pobranie krwi i moczu do badania, w poniedzialek za tydzien mam wyzmaz na paciorkowca, a 23 czerwca ostatnia wizyte u poloznej z omowieniem planu porodu....i to by bylo na tyle z medycznego punktu widzenia....
7 kg na plusie od poczatku ciazy...Gabrys wazy podobno idealnie do wieku ciazy, brzuch wielki jak balon, sluz wodnisty w duzej ilosci....mam go juz dosc...
wyprawkowe pierdoly zostaly do kupienia...i tu wychodzi moja wada...zwalniam przed meta,juz mi sie nie chce nic kupowac, a juz na pewno nie mam serca do dopinania spraw na ostatni guzik....dalej brakuje materaca,torby do wozka...2 ostatnie prania dla Gabrysia leza pod pralka...i czekaja....chyba na moja Mame ....
No wiec dzis znowu wyzyny
Pracuje nad projektem dla mojego klienta....szukajac materialow, natkenlam sie na babke,ktora zaoferowalam mi prace...po raz kolejny zreszta,bo juz prawie rok temu z nia rozmawialam,ale nie zadzwonila...dzis mnie poznala, i przyznala sie,ze zgubila moj numer!!!! i ze po macierzynskim chce dac mi prace!!!!bo firma otwiera nowy oddzial itp....ja szok...zgubila moj numer!! co za...nie wiem...w pierwszej chwili pomyslalam co za pech pech! ale pozniej....czy ja wiem...moze tak mialo byc gdybym zaczela wczesnie,moze wycofalabym sie ze staran....a tak, mialam o jedna rozterke mniej...no i teraz mam Gabrysia...a jak widac pociag, ktory zawiezie mnie do pracy marzen nie odjechal!!!!
30 dni do porodu....30 nocy z bolem plecow...ale spoko, dam rde, synek zrobil sie bardzie aktywny,albo moze mu ciasno i stara sie troche rozepchac swoja przestrzen??? jakby byl wkurzony, ze ma mniej miejsca,bo przeciaga sie niemilosiernie...czasem jak mamie z buta wypali, to mam ochote zrobic siku po siebie...no i ogolnie caly brzuchol sie rusza i faluje...
Co do pracy, od wtorku jest ten klient,ktorym sie zajmuje...i bedzie do wtorku,dzis piatek i juz padam na pysk...jakos musze dociagnac....emocje zwiazane z projektem, plus wczorajszy upal...w samochodzie bylo 42 stopnie sprawialy,ze bylam blada ze zmeczenia...no i widzialam sie wczoraj z moja potencjalna pracodawczynia...nie lubi sie juz z moim klientem i pokazala swoje oblicze furiatki..co ostudzilo moje checi do wspolpracy z nia...to znaczy, jesli mnie wezmie to bede pracowac,bo chce sprobowac,ale patrze juz na to realnie, bo przypomnialam sobie jak to jest miec szefa, jacy ludzie potrafia byc, a hiszpanie do tego sa dosc emocjonali co mnie nie pomaga,bo sama taka jestem...chyba jednak juz wole pracowac z anglikami,moze i sa falszywie mili,ale chyba wole juz tak niz ta hiszpanska szcerosc do bólu...oj zobaczymy...dzis kolejny dzien pracy...chyba wzielam na siebie za duzo...ale aby do wtorku, a potem chce juz sie skupic na torbie do szpitala, na ostatnich wyjsciach na kawe z kolezankami bez dzieck i na porodzie....obrazki w pokoji synka trzeba powiesic, kota zaszczepic...zdaze?? juz mi wszystko jedno...i tak najwazniejsze z mojej list rzeczy do zrobienia przed porodem, jest juz wykonana, oczywiscie pare punktow przybylo,ale to nigdy nie ma konca....wiec olewam...bo zbliza sie moj czas,nie boje sie, ale chce miec chwile spokoju przed godzina 0 chwile refleksji...juz bym tak bardzo chcia zajmowac sie tylko nim i niczym innym...maz jakby bardziej nerwowy sie zrobil...pewnie to zblizajacy sie porod + wiecej obowiazkow w pracy od kiedy mnie nie ma w restauracj calymi dniami, wczoraj co prawda mu pomagalam i widze,ze to wszystko go troche przytlacza, ale musi dac rade...oj w sezonie nam sie dziecko rodzi...gorzej nie moglismy wybrac, ale po roku staran juz nam bylo wszystko jedno na jaki miesiac trafily dobra zbieram sie na basen,bo praca praca,dzis tylko popoludniu, ale obowiazki ciezarowki jeszcze trzeba pociagnac troche...
milego dnia
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 czerwca 2014, 11:00
A mialysmy razem z dziecmi na basen chodzic w wakacje...prosze niech bedzie dobrze!!!!
28 dni do porodu
jestem padnieta...odliczam do wtorku...z tego wszystkiego jakies przeziebienie mnie lapie,czuje w gardle, plus wodnisty katar,czerwone zapuchniete oczy...nie chce byc chora!!!nie teraz...chodz projekt prawie zakonczony,a przynajmniej w duzej mierze zakonczony...ale zdecydowanie na tym etapie ciazy to za duzo pracy...bo w resto tez zawsze cos wyskoczy,do tego basen, wizyta u poloznej...normalnie nie wyrabiam na zakretach...w piatek 12 h na nogach bylam..do tego upal,klima,gorac, wiaterek...no i mam swoje letnie przesilenie...
byle do wtorku, a w srode pakuje torbe do szpitala...
p.s. czemu internet torturuje mnie zdjeciami ciast z truskawkami i innymi owocami lesnymi??? to nie sprawiedliwe...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 czerwca 2014, 10:52
rany julek,syn sie tak rozpycha,ze chyba za raz pekne!!!! moj pecherz tez peka....
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2014, 00:27
Zastanawiam sie gdzie popelniam blad....jak to mozliwe,ze jedni zyja sobie w finansowym bezpieczenstwie, a inni nie....co ze mna jest nie tak???
Obiecuje,ze nie bede caly miesiac sie nad tym rozwodzic...to moj ostatni post o mojej mizerocie....ale zzera mnie zazdrosc za kazdym razem gdy slysze lub czytam o beztrosce...Chce byc silna,dam rade,ale zycie jest niesprawiedliwe....
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca 2014, 21:58
A po co wymyślać powód? Nie podoba ci sie i oddajesz i tyle :P nie musisz sie chyba tłumaczyć komuś w sklepie?
ale pech ;/
hehe niezle, nie musisz podawać powodu najczęściej masz ok 10 dni na zwrot każdej kupionej rzeczy z paragonem oczywiście :) chyba, że odsprzedasz na belly :)
Klęska urodzaju ;)
tak sie pospieszylam z ta wyprawka,ze az przedobrzylam... ;)
Podobno od przybytku głowa nie boli...ale jedna "krzycząca" niania to dużo, a przy dwóch, to aż boję się pomyśleć :) Może przyjmą bez problemu z paragonem :)
moze ja kupie od ciebie, ile kosztowalo?
kali...przesylka sie nie bedzie oplacac....ja zaplacilam 35 euro za nianie...
w tej cenie znajdziesz pewnie cos kolo siebie bez wysylki z espani