X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe BABY BOOM-synek :)
Dodaj do ulubionych
‹‹ 4 5 6 7 8 ››

27 kwietnia 2014, 17:11

dziewczy, dzis wlasnie dopadly mnie bole jakby miesiaczkowe....nie jest za wczesnie na takie skurcze niby przpowiadajace??? czasem mi sie zdarza,ze twardnieje mi brzuch...ale to nie trwa dlugo,przechodzi...teraz sie polozylam,ale ewidentnie jest inaczej,w piatek mam wizyte u poloznej...o wszystkim jej powiem....mysle powaznie o zwolnieniu lekarskiem,w koncu maz tez bedzie lepiej sie czul w pracy majac kogos innego niz ciezarna, ktora moze w kazdej chwili odpasc...
chyba wezme magnez....

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2014, 17:11

28 kwietnia 2014, 15:35

Jakos opuscil mnie dobry nastroj, a pojawil sie stres...zaczynam sie martwic wczesnym porodem...gdzies w srodku czuje,ze bedzie ok,i ze dotrwamy do tego lipca..albo przynajmniej do 30 czerwca(podoba mi sie ta data, i jeszcze 7 lipca sobie upatrzylam) ale jakos..nie wiem...niepokoj kielkuje...chce juz aby byl piatek i chce miec wizyte u poloznej za soba, i zwolnienie w reku!!!! zaczynam tez sie denerwowac praca, wydatkami, ludzie mnie wkurzaja,bo ciagle czegos ode mnie chca ....A ja chce juz miec swiety spokoj!!!!!!mam nadzieje,ze minie mi szybko ten nastroj, ze w weekend juz bede znowu super szczesliwa...

29 kwietnia 2014, 13:10

dzis bylam u rodzinnej z mezem,bo pokaszluje juz od dawna.......ten kaszel zwiazany jest z katarem i nie wiem, czy to nie zatoki . Jak byl w indiach to sie leczyl u swoich,niby wyleczyli,ale jak wroci i przyplatala sie ta grypa, infekcja czy cokolwiek to bylo...to kaszel znowu wrocil na dobre...No i dzis, nasza okropna lekarka Svietlana,ktorej nie cierpie...bo ma typowo wschodnio-medyczne podejscie do pacjenta czyli ´´ jestem bogiem, a ty milcz gowniarzu gdy do ciebie mowie´´ na poczatek dostalismy zjebke (bo pomylilam godziny wizyty i przyszlismy pol h pozniej) zjebka za to,ze zmarnowala cale 10 minut i teraz musi swoj prywatny czas poswietac na pacjenta i nawet nie ma czasu na siku...powstrzymywalam sie aby jej czegos nie powiedziec poza przepraszam, ktore i tak jej nie udobruchalo tylko gledzila dalej...chyba zmienie ta lekarke wredna, ruda, ruska pinda...
Maz dostal skierowanie na badanie moczu i krwi...cale spektrum,aby sprawdzic czy nie ma zakazenia, badz infekcji...wyniki za cale 2 tygodnie....jak juz pisalam na wyniki krwi w hiszpanii trzba sie naczeka...te wyniki pokrywaja sie z moim usg III trymestru...czyli 13 maja bedziemy miec dzien wizyt lekarskich...troche sie boje,strasznie wpadam w panike jesli chodzi o zdrowie meza...dawno nie byl u lekarza wiec mam nadzieje,ze nie bedzie zadnych niespodzianek...moze czlowiek sie za duzo dr. housa naogladal gdzie ludzie prawie umieraja od kichniecia badz kaszelku...Taka sie zrobilam panikara i placzek...boje sie,ze cos mu sie stanie, ze na cos zachoruje...wiem, wiem, bedzie dobrze...jakos stres mnie dopada...a meza tez...wlosy mu zaczely siwiec od kiedy jestem w ciazy....a ma dopiero niecale 30 lat.... :( boje sie,ze to wszystko go przytlacza...firma, ciaza...ja i moje wymagania.... :/

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2014, 13:13

29 kwietnia 2014, 18:55

nastroj wpisuje dzis zmienny...nie dosc,ze ubzduralam sobie,ze mojemu mezowi moze cos sie stac i zostane sama z kotem, dzieckiem i restauracja na glowie...tylko dlatego,ze dostal skierowanie na krew i mocz...a panika teraz poczworna!!! to po moim malym spacerku 30 minutowym zaczelam odczuwac jakby bol...chodz niezbyt bolesny ...ale jednak bol krocza...wiec mysle,ze to juz kolejny sygnal do zwolnienia lekarskiego...nie ogladam sie juz na nic.. ide lezakowac...chodz wczoraj nasz klient zaproponowal mi fajne zlecenie, poza restauracyjne, ktore moglo by byc fajnym wstepem do tego co chce robic w przyszlosci....mam nadzieje,ze starczy mi sil aby sie z tym wyrobic do porodu....prosze, prosze please...ja chce to zrobic!!! oczywiscie nie kosztem swojego zdrowia....tak po godzinach lezakowania... ;) jak juz bede znudzona fejsem, pamietnikami, ogladaniem porodowki i nic nie robieniem....(chyba zaczynam miec bardzo ciazowe podejscie do pracy.... a moze to hiszpanskie podejscie???? takie poludniowe wplywy... w kazdym razie praca na koncu ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 kwietnia 2014, 18:58

30 kwietnia 2014, 15:24

kurwa kurwa tragiczny dzien...rycze...a malzonek wpaja we mnie poczucie winy za zly nastroj,bo w koncu jestem w ciazy...nie wolno mi plakac,nie wolno mi sie wkurwiac bo szkodze dziecku....tak wiem, jestem w ciazy...ale to nie wypralo mnie z moich wlasnych emocji...
jak urodze znerwicowane dziecko to bedzie moja wina.........

1 maja 2014, 11:28

dzis juz nie jest tak tragicznie, jest srednio...wyspalam sie i mam nadzieje,ze doda mi to sil. Jutro mam znowu ciezki dzien do poludnia, mam nadzieje,ze wszystko pozalatwiam,bo brakuje mi cierpliwosci do spraw biezacych, stresuje sie kazdym niepowodzeniem, wczoraj wlasnie takie zwykle sprawy rozlozyly mnie na lopatki...przeryczalam caly dzien...oczywiscie w tle jest sprawa ze zdrowiem mojego meza...wierze,ze bedzie ok,ale wczoraj moja klientka opoweidziala mi,ze jej znajomy tak pokaslywal...niby takie chrzakniecia bardziej niz kaszel i okazalo sie, ze mial raka gardla...jak to uslyszalam, myslalam,ze zemdleje....nawet nie opowiedzialam tego mezowi...bo on juz wczoraj mi wykrzyczal,ze nie chce o tym myslec a ja mu co chwile przypominam. Jestem zla,ze zwlekalismy tak dlugo z lekarzem,maz mial w nosie uwazala ze to nic takiego,a teraz w stresie czekaj do 13 maja na wyniki...ale dobra...chyba bez sensu nastawiac sie na najgorsze....nie wiem czemu...w koncu ten kaszel to moga byc zatoki, alergiczny...niedoleczony po przeziebieniu,jakas infekcja...a ja mysle o najgorszym...na pewno bedzie dobrze!!! ja potrafie panikowac...strasznie sie nakrecam...sama kiedys sobie wkrecilam,ze na bank mam raka albo hiv..i pamietam cale ferie jedne nie spalam,az zrobilam badanie,bo normalnie mialam sraczke...oczywiscie wszystko bylo ok,a ja sie nakrecilam przez kampanie telewizyjna i przeczytana hiostorie z gazety...teraz sie nakrecam przez ciaze, bo boje sie,ze cos mi sie przytrafi i nie bede mogla w spokoju dotrwac do konca...
musze sie teraz ogarnac...idziemy dzis na garden party do znajomego na obiad/lancz...
jutro polozna...licze,ze zalatwie zwolnienie...mam nadzieje,ze nie odesle mnie po nie do svietlany :/ i tak juz wczoraj przyszedl nowy chlopak do pracy, wiec juz nie bylam... po poloznej ksiegowy i bank...bo znowu cos namieszane, a ja tak nie znosze zalatwiac teraz takich spraw...po prostu chce aby wszystko ukladalo sie pieknie jak po masle,w koncu jestem w ciazy i zasluguje na spokoj!!!
Czy po 2 tygodniach radosci i niewymuszonego optymizmu zawsze musi przyjsc deszcz i panika???

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 maja 2014, 11:46

2 maja 2014, 13:25

Oki!!! dzis wracam na zdrowo rozsadkowe tory...bylam u ksiegowego, rozwiazalam tragedie ze srody...o 17.30 mam lekarza rodzinnego-ta ruska pinda, od ktorej dostane zwolnienie i przyzwolenie na bycie swieta ciezarna krowa, czyli bede sie byczyc :D
Bylam z rana u poloznej :) przytylam przez miesiac tylko 800 gram :D pochwalila mnie :D(ale musze sie przyznac,ze sniadania nie jadlam przed wizyta, tylko na glodniaka poszlam...)
czyli od poczatku ciazy +5 kg....daje sobie maksymalnie 1 kg wiecej do rozwiazania...cisnienie ok,serduszko ladnie bije :) no i uwga, zapisala mnie do szkoly rodzenia!!! no bo skoro ide na zwolnienie z pracy to mam czas...bede chodzic na basen dla ciezarnych i pogawedki o porodzie i laktacji :D i wszystko za free!!! ciesze sie....pierwsze spotkanie mam we wtroek po poludniu :)
a teraz lece na zakupy...bo wczoraj bylo wolne, a ja w srode mialam tak zly dzien,ze nie pomyslalam o zakupach...w lodowce mam tylko ogórka, a kot nie dostal puszki od 2 dni z rana, tylko suche je ciagle, i ewnidentnie juz ze mna nie gada....normalnie az mi jej szkoda...ten zawód w jej oczach....

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2014, 13:27

3 maja 2014, 18:16

64 dni do pordu....
dzis zero energii...wczoraj mialam zabiegany dzien, i musze go dzis odlezec...nawet na spacer mi sie nie chce wyjsc, ani naczyn pozmywac...ogladam juz drugi film....i lezymy z kotem na sofie...
nerwowosc chwilami ustepuje,ale i chwilami nawraca...oczywiscie w zwiazku z tym pokolocilam sie z mama na skypie...miedzy nami jest ok,gdy ja jestem na dobrym stabilnym torze...ale gdy zaczynam byc znerwicowana...ona wysiada...puszczaja jej nerwy...zaczyna sie klotnia, i obwinianie mnie...bo ja jestem zla jak ojciec!!!...i znowu pytanie,czy to byl dobry pomysl aby tu przyjezdzala??? ustapilam jej, a teraz zaluje...juz sama nie wiem...chce aby tu byla,to moja mama!!! ale jak ma byc tak jak dzis to ja dziekuje....bosze ...co tu robic????? naprawde wolalabym dzis aby nie przyjezdzalam...w koncu jak juz tu bedzie,to jej nie rozlacze jak na skypie.......wrrrrrrrrr
moj maz jest najlepszy...jak to mozliwe,ze w kilku prostych slowach umie mnie postawic do pionu...i jest taki mily i slodki...

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 maja 2014, 18:35

4 maja 2014, 12:18

4 maja!!! to juz 4 maja!!! II trymestr wlókol sie tak wolno...z utesknieniem wypatrywalam Maj w kaledarzu....no i mamy maj...tylko 2 miesiace zostaly!! a tu jeszcze tyle trzeba przygotowac...nic nie poprane,w pokoju balagan... moze ta nerwowosc, ktora sie mnie trzyma, to panika przed koncem...tfu...przed poczatkiem...
Co do mamy do pewnie bedzie tak jak napisala miiriam...bedzie i tak,i tak...z jednej strony pomoze...a z drugiej pewnie i sie obrazi...i uslysze znienawidzone ´´nic ci sie nie podoba, nic ci nie mozna powiedziec,uwazasz,ze jestes najmadrzejsza´´ moja mama sama jest nerwos...ale w taki sensie,ze bardzo sie wszystkim przejmuje,jest przewrazliwona, i nawet jak powiem cos,co wedlug mnie nie powinno nikogo zranic...ona juz sie czuje dotknieta...strasznie mnie to meczy i denerwuje..Boje sie tej wizyty, bo na moim slubie mi sie poplakala, gdy dzien przed poklocilam sie z mezem o wentylator(bo obudzilam sie z katarem) a ta...zrobila drame...placz i ryk, ze my sie klocimy,a przeciez jutro slub!!! ze maz z innej kultury nie szanuje mojego zdrowia skoro nie wylaczyl wentylatora!!! normalnie bylam w szoku i nie wiedzilam czy dobrze slysze...nie dosc,ze sama bylam zdenrwowana slubem ,bo mialam gosci z polski na glowie, rodzicow w domu, praktycznie sama caly slub organizowalam, nie mialam nikogo wtedy na kogo moglabym zwalic czesc obowiazkow nawet w dzien slubu ani przed...a ta mi tu ze swoim placzem jeszcze wyjechala,bo nie mogla zniesc tego,ze sie poklocilismy!!! ja wiem,ze to z milosci,ze ona jest przewrazliwona na moim punkcie bo jej na mnie zalezy, chce abym byla szczesliwa,ale ta jej troska doprowadza mnie chwilami do szalu,co oczywiscie nie lagodzi atmosfery. Fakt,ze ojciec jest nieczulym barbarzyncom tez nie ulatwia,bo nie ma w nim oparcia i wpatruje sie we mnie jak w swiety obrazek....a Maryja z obrazka jej odburkuje tylko....Bosze...mam nadzieje,ze jakos sie pouklada...Oczywiscie Mama ma tez wiele zalet, o ktorych pisalam...jest raczej ugodowa osoba...ale jest tak zaslepiona w swojej milosci do swojej jedynaczki, a to bywa irytujace...np...chciala spac z dzieckiem w jednym pokoju po porodzie!!! normalnie szkoda,ze jej sie nie spytalam,czy piersia tez planuje go karmic??? ona chcialaby mnie we wszystkim wyreczyc!!! dobrze,ze mialam instynk samozachowawczy i wyjechalam daleko od mamy w wieku 19 lat....gdybym zostala w miescie przy mamusi.. to bylam bym taka kluska slaska...do niczego niezdatna...i chodz w liceum kolezanki zazdroscil mi mamy, ktora do wszystkich mowila robaczku i kochanie, glaska po glowkach i wpychala sie do pokoju z ciastem to ja warczalam na nia...bo nadmiar milosci tez nie jest wskazany...dla mnie to bylo krepujace...
Dobra koniec biadolenia...sama jestem przerwazliwona jak matka,inaczej bym tego nie analizowala...i pewnie sama bede mowic do Gabrysia ...robaczku...i bede za nim krzyczec ´´nie biegnij bo sie wywrocisz!!!!´´

5 maja 2014, 16:14

znowu okropny dzien...i juz nie mam sily....po prostu brak mi sil...mam zerowa odpornosc na stres i na problemy....zawsze bylam mieka...ale teraz chcialabym aby wszystko ukladalo sie jak po masle...bardziej wszystko przezywam,bo jestem w ciazy i chcialabym aby byl to czas radosnego oczekiwania...ale codziennosc ma w nosie moja ciaze i moje oczekiwania....a zycie jest dalej po prostu zyciem...hiszpanka biurokracja dala dzis popis jak nigdy...nie bede sie rozpisywac o co poszlo,bo nie ma sensu...w kazdym razie,czuje sie jakbym byla zamieszana w jakis absurdalny spisek...nerwy mi puszczaja,nie chce mi sie, nie mam ochcoty za tym latac...maz przestal do mnie mowic ...ok honey...tylko drze ryja,ze mam sie uspokic,bo jak nie to chyba skoczy z mostu...a ja...trzesa mi sie rece,nie moge powstrzymac placzu...a najgorsze jest to,ze nie moge sie zalac w trupa ani fajki zapalic....caly ostatni tydzien z dupyyyyyyyy... chce wrocic do tamtych dni( z przed tygodnia) kiedy zycie wydawalo mi sie najcudowniejsze na swiecie....same gory i doliny, entuzjazm,dol, radosc,smutek....kto wytrzyma taki roller coaster???? bylyscie na takim ??? ja bylam i juz nigdy wiecej!!! chodz podobno jak ma sie dzieci znowu trzeba wsiadac na karuzele.... :O

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2014, 16:31

5 maja 2014, 17:22

musze jakos wziasc sie w garsc!!!!!! bo inaczej moj maz zwariuje przeze mnie, a ja dostane zawalu w wieku 50 lat jak matka,ktora wszystko przezywa i wszystkim sie przejumuje...
trzeba jakos sie uodpornic na zycie...na problemy, zwiekszyc wydajnosc na stres...chce byc twarda!!! przec do przodu...chce byc jak bohaterowie na filmach...zakrwawieni, wymeczeni czolgaja sie po ratunek...wielokrotnie ogladajac takie sceny wiedzialam,ze ja po prostu czekalabym na smierc i juz, nic bym nie robila,bo nie widzialabym nadzieji na ratunek...Maz czesto mi powtarza,ze bardzo szybko sie poddaje, zaczynam plakac zanim cos zlego naprawde sie wydarzy. Chce to zmienic... chce przetrwac, musze znalesc w sobie sile!!! chodzbym miala ja sobie narysowac i wsadzic w swoja glowe !!!

6 maja 2014, 09:49

I jak to w sobie zmienic??? jak sie uodpornic na problemy??? Jestem zestresowana bo dolozyli mi kare...kilka tysiecy...bo moj ksiegowy jest idota, i zle mi naliczyl podatek(jeszcze z pierwszych miesiecy dzialanosci, wiec sprawa sie ciagnie) a potem zaniedbal odkrecenie sprawy, a ja druga glupia(bo poczatkujaca) nie zorientowalam sie, ze namieszal i ze to jego wina!!!!! No wiec rycze,bo to kupa kasy...mam juz dosc tych niekonczacych sie problemow finansowych, do tego maz kaszle,co mi ciagle przypomina historie z rakiem gardla i siadaja mi nerwy...maz natomiast robi jazdy,ze nie powinnam plakac bo jestem w ciazy!!!! I tutaj jest kolejna sprawa....piszac to na pewno wszystkie rozumiecie moje nerwy...nikt mi nie wyrzuci,ze sie denerwuje,placze, ze jestem wkurwiona, jednym slowem kazdy normalny zrozumie, ze stracic kilka tysiecy i byc w ciazy to jest powod do dramy przynajmniej jednodniowej i jednonocnej...ale nie moj maz...dla niekogo pieniadze to abstrakcja i nie powod do nerwow...jego jedynym zmartwieniem jestem ja i to,ze jestem nieszczesliwa...ja sie denerwuje problemami, a on tym,ze ja sie denerwuje...ja placze,a ten sie martwi...no wiec,kolejny bagaz na moje ramiona spada ...nie dosc,ze stracilam kilka tysi to jeszcze powinnam byc twarda jak skala bo jestem w ciazy, nie wolno mi denerwowac dziecka i jeszcz musze miec na uwadze meza, ktory siwieje z mojego powodwu,bo ja ciagle w stresie jestem...kaszle tez pewnie ze stresu...przeze mnie...tak dzis uslyszalam...Z jednej strony mysle, ze zajebiscie sie wkopalam...jestem w ciazy...myslalam,ze to mna sie wszyscy beda zajmowac, a tymczasem to ja mam byc ostoja dla mojej rodziny i z usmiechem witac meza w drzwiach nawet jak mam rewolucje w zoladku gdy widze na ekranie telefonu KSIEGOWY. Z drugiej strony, rozumiem meza...ma za soba historie emigranta jak z filmu....mial naprawde wiele ciezkich chwil..wiec moje placze o kilka tysi sa dla niego...troche...rykiem rozpieszczonej dziewczynki, ktorej nie potrafi uszczesliwic, takie podejscie wywoluje oczywiscie u mnie poczucie winy...bo w koncu nikt nie umarl,nie zyje w kraju ogarnietym wojna,mam co jesc,dach nad glowa, powinnam tryska szczesciem i radoscia, ale jednak nie moge...chwilami po prostu nie umiem, a jedyne co umiem to wyplakac oczy...W moim swiecie...i podejrzewam,ze w wiekszosci w waszym tez, spotkam sie ze zrozumieniem,ale nie w swiecie mojego meza...dla niego nie ma powodu do wkurwu i placzu.....on placze tylko jak ktos umiera i to jest jedyne rozsadne uzasadnienie!!! (co za koszmar) A!! i powiedzial,ze w biznesie trzeba byc twardym!!! A ja i przed ciaza plakalam nawet na serialach!!! To wina podwyzszonej prolaktyny!!! To jak ja mam byc twarda??' Nie chce byc twarda...chce ukladac ubranka Gabrysia i ogladac porodwke, a nie myslec o biznesie...w koncu jestem na zwolnieniu!!!! Tylko zastanawiam sie od czego??? Nie moge beztrosko spedzic ostatnich 2 miesicecy ciazy!!!??? Te pretensje do swiata oczywiscie wyprowadzaja mojego meza z rownowagi,bo uwaza,ze kaprysze,nie mam nic do roboty i moge zajac sie ksiegowym...a jego zdaniem zachowuje sie jakbym co najmniej stracila dom w porzaze.... :/ ja wiem, ze ma racje, ze w koncu nie potniemy sie za ta kare...ze zycie toczy sie dalej...ze jakos trzeba stawic czolo problemom, ale na Boga!! z usmiechem??? nie za duzo???
ps...dzis mi sie snilo,ze palilam papierosa.......boze jak ja za tym tesknie!!!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 maja 2014, 10:00

8 maja 2014, 17:31

U mnie dzis lepiej, sprawa podatkowa nabrala pewnej nadziej...wszystko mam udokumentowane i poplacone(niestety z opoznieniem) i tu sie okazalo,ze jakas juz machina dlugowa ruszyla...niezauwazona przez nikogo rosla w sile, az mnie wystraszyla nie na zarty...ale, nie ma sytuacji bez wyjscia!!!
Z nadzieja, ze sie pouklada, kupilam sobie bardzo faja wakacyjna torbe plazowo/miastowa i jestem happy!
Jako,ze zostaly juz tylko 2 miesiace do godziny 0!!!!! zrobilam plan,co chce zrobic do tego czasu...wydaje mi sie tego bardzo duzo...ale...w koncu to 2 miesiace,nie? wiem,ze to zlatuje jak z bicza strzelil,ale nadzieje warto miec,ze sie wyrobie :)

Cele wyprawkowe:
-pojechac do Ikeii!!!!!!!!!! kupic lozeczko,komode,materac,przescieradla
-pokoj gabrysia!!! czyli zlozyc meble, poukladac wszystko,poprzybijac obrazki na scianach
-poprac ciuchy i poupychac w komodzie i gdzie sie da!!!
-dokonczyc zakupy...pierdoly, typu elektoniczna niania i inne...

Cele zawodowe:
-dokonczyc sprawe podatkowa
-przejrzec inne dokumenty i ogarnac wszystko z ksiegowym...np hiszpanski zus....aby nie bylo innych niespodzianek, ladnie wszystko poukladac w teczuszki, i podpisac, porzedzielac szlaczkiem niczym w szkole...
- zajac sie projektem dla klienta (moja przepustka do nowego zycia!!!)

Cele Towarzyskie:
-przed porodem spotkac sie z Kaska!! z Baska i Ricardem, Z Marta zjesc jakies dobre ciacho!!! umowic sie do fryzjera z Christin!! moze jak starczy czasu spotkac sie z moja hinduska (tez ciezrana) kolezanka na jakas kawe...

No i oczywiscie moje cele przygototwawacze do porodu:
dalej spacerowac i chodzic na basen,zadzwonic do babki,ktora uczy metod oddychania i umowic sie na spotkanie, i dowiedziec sie o co chcodzi z tym masazem krocza!!!???? brzmi groznie i mnie przeraza....

i inne...
-zaszczepic kota
-przeglad samochodu!!!
-zalatwic nam zameldowanie
-urzadzic taras na wakcje, kupic parasol i lezak!!! co bysmy mieli z Gabisiem gdzie siedziec

To chyba wszystko...mam nadzieje,ze do 1 lipca wszystko z tej listy bedzie gotowe na tip top!!!
A w ogole, to co to za lista??? Plan byl taki ,ze ostatnie 2 miesiace niczym sie nie przejmuje tylko grzeje tylek na sloncu,mocze go w basenie i lenie sie niczym leniwiec w ameryce poludniowej!!!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 maja 2014, 19:59

9 maja 2014, 18:16

jakos dzis wstalam z lozka...wygrzebalam sie z pidzamy o godz 15( do godz 15 obejrzalam 3 odcinki porodowki) ciezko bylo wstac ,bo wczoraj pracowalam do pozna, mimo zwolnienia, teraz zostalam zapasowym pracowniekiem w razie ´´W´´ i wczoraj byl ten nagly tlok w resto...
Myslam,ze umycie zebow bedzie dzis moja jedyna czynnoscia...bo energii bylo zero,stopy spuchniete...ale jakos sie ubralam, zmylam naczynia,ktore od 3 dni lezaly w zlewie, wywiesilam pranie...lezace w pralce ze 2 dni(podatek oderwal mnie od czynnosci domowych) pojechalam nawet na zakupy do marketu!!! i do drukarni po wizytowki dla meza!!! wiem,ze to co opisuje to jakies pierdoly i zwykle codzienne sprawy...zaden z moich podpunktow na liscie nie zostal skreslony, ale jestem z siebie jakos szczegolnie dumna!!! i mam potrzebe spisania tego co zrobilam i pochwalenia sie...nawet za ta miernote...przed mna jeszcze zrobienie kolacji bo obiecalam mezowi,ze cos w koncu ugotuje...i tak tez jakos od 3 dni maz czeka...ale zawsze kolo godz 20 pisalam...´´wez cos na wynos,bo mi sie nie chcialo!!!´´ widzicie co nerwy robia z czlowieka...nawet naczyn nie moglam zmyc,podejrzewam, ze jeszcze do srody bedzie mnie trzymac lekki nerw...we wtorek mamy nasze usg III trymestru...a po tym juz sie chyba odpreze....

10 maja 2014, 19:59

Oczywiscie,ze chce karmic piersia!! poczytalam o laktacji w necie,obejrzalam nawet jakis filmik instruktazowy na you tubie, zakupilam nakladki na brodawki,i masc w razie jakis niespodzianek, biustonosz do karmienia mam,wkladki do biustonasza tez juz mam i pozyczylam laktator od kolezanki....wiec jednym slowem.. Tak! chce karmic...ale....cisnienia nie mam...lubie sie wyspac, jakbym miala jesc bulki z maslem to dziekuje bardzo....do tego kolki, marudzenia,alergie...wybaczcie,ale ja nie jestem chyba tego typu osoba, ktora umialaby to znosci, wygoda jest dla mnie bardzo wazna, oczywiscie dobro dziecka tez!! ale dopoki nie robie mu krzywdy...inne rzeczy tez sa wazne...tylko...jak dzis zobaczyla ceny tego mleka modyfikowanego!!!! to chyba sie postaram bardziej z ta laktacja!!! nie oszukujmy sie...cycek wychodzi taniej!!!!

12 maja 2014, 11:30

troche sie zmobilizowalam....pierwsza partia najmniejszych ubranek poprana,dzis prasowanko wieczorne, elektroniczna nianian zamowiona, do obidoru w przyszlym tygodniu, podgrzewacz do butelek zamowiony, z drugiej reki,jade w czwartek go odebrac, czarnobiale obrazki do lozeczka sa...lista do ikeii wydrukowana,jedziemy w paiatek...a teraz lece do urzedu, zaplacici za samochod,u nas obowiazuje podatek drogowy!!! czyli za to,ze uzywam dróg...badz za to,ze mam samochod..
Jednym slowem mam stresa jak przed sejsa, dawno to bylo,ale pamietam....i jakos wiecj energii we mnie wstapilo, a raczej to adrenalina..i kolezanka Panika ktora przyjechala z wizyta!!!!! Niech ktos zatrzyma ten zegar !!!!! 55 dni!!!!! ze co!!!???? czyli jeszcze miesiac i wszystko sie moze wydarzyc!!!!!!!! ja sie czuje nie gotowa...tyle jeszcze zostalo do zrobienia.....moge jakas przerwe?? chodzby jeden dzien..
Tymczasem jutro USG.....jestem tak bardzo ciekawa ile wazy,czy juz sie obrocil...czy wszystko ok...????

12 maja 2014, 18:27

Nie ukrywam, mam nerwa przed jutrzejszym usg i przed wiyzta meza u lekarza,bo jutro tez odbieramy jego wyniki....mam nerwa przez ta afere podatkowa,przez to,ze matka sie na mnie obrazila,bo bylam opryskilwa, przez to,ze zapominaialm zaplacic za telefon, a chyba dzis byl ostatni dzien...jak sie okazalo...nie wiem,czy mi jutro telefonu nie utna...z rana musze pedzic na poczte zaplacic, mam nerwa bo zapominalam,ze w hiszpanskich urzedach nie da sie zalatwic wszystkiego w czasie 1 wizyty, a potrzebne sa przynajmniej 3!! z czego odsylaja cie z miejsca do miejsca....mam nerwa,bo lista rzeczy do zrobienia jest dluga na metr, a ja zamiast wziasc sie ze spokojem po malu do pracy, wszystko robie z nerwem i sie denerwuje, wkurza mnie,ze wiekszosc rzeczy z mojej listy jest pozaczynana,ale nic nie pokonczone i NIE MOGE SOBIE POSKRESLAC NIC :/.....jeszcze w zyciu nie marzylam o tak zwanym swietym spokoju!!!!!!!! w koncu nadszedl ten dzien....... marze aby sie zrelaksowac...ostatnie 2 tygodnie sa dla mnie ciezkie...

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 maja 2014, 18:28

13 maja 2014, 13:45

odebralismy wyniki meza, z kaszlem podobno to nic powaznego, alergia zwiazana z tym,ze pracuje w restauracji, ze duzo przypraw itp...dostal tabsy na alergie,ja tam dalej obstawiam zatoki,ale jak te tabsy od Svietlany nie pomoga,powiem mamie aby cos przywiozla na zatoki...ale ale...wyszla sprawa z cholesterolem...to ma kazdy kto pracuje w kuchni,plus wiadomo cholesterol wychodzi tez w stresie wiekszy, norma...i ciut z watroba...jako,ze maz nie naduzywa alkoholu specjalnie...ot okazjonalnie, nie je tlustych mies,jako hindus co najwyzej kurczak i ryba, zadnej wieprzowiny ani wolowiny bron boze...wiec maly zonk...wyniki nie sa bardzo zle,ciut ponad norme, jedyny niepokojacy objaw to taki,ze jest troche na to za mlody... ;/ dostal leki...na pol roku!!! na obnizenie cholesterolu i na ta watrobe(chyba) i mamy powtorzyc badanie za pol roku, w listopadzie...wierze,ze wszystko wroci do normy, a maz ma zalecenia zdrowszego trubu zycia...
Dobrze,ze juz wiemy, w sumie poszlismy z kaszlem, a wyszla watroba...wiec jakis plus tego,ze pogonilam lenia do lekarza...troche tez odetchnelam...ze to nie rak,bo strasznie sie nakrecilam jak katarynka i juz panikowalam i mialam rano stresa...a teraz...wiem,ze bedzie bral tabsy i wroci do normy i bedzie ciut bardziej dbal o sibie :) mam taka nadzieje,bo tyle jazd co mu narobilam o zdrowie...i nie lekcewazenie objawow...chyba trafi do tego lba!!! chodz nie wiem...maz jest takim dzieckiem troche w tych sprawach...jak nie umowie go do lekarza, to nie pojdzie, jak nie podam tablektek ze szklanka wody to nie wezmie...bosze...ale teraz moge spokojniej isc do lekarza z drugim dzieckiem....
do wieczora :)

13 maja 2014, 20:04

Maly czuje sie dobrze :)
Wazy 1,830 (32tc +2d )
Glowka w dole....gotowy...
To bylo juz nasze ostatnie usg wedlug Pani doktor, w razie jakiegos ´´W´´ jechac na pogotowie, konsultowac z polozna. KTG mam dopiero na 7 lipca czyli na dzien po wyzaczonym terminie porodu...
No to co...zaczyna sie odliczanie do konca :)
Pokazalamby wam zdjecia z usg, ale dostalam tylko jedno...bezndziejne...tak jak na poczatku, tylko polska pani doktor (na ktora dzis nie trafilam) wydrukowala mi cala klisze na polowkowym...po tym co dostalam dzis zaczynam watpic w urode mojego synka...ale pocieszam sie,ze to w koncu niewyrazne jakies...same kosci tam widac, nie to co wypas na 3D ktorego nie mielismy....
No coz...rosnij maly zdrowo a Mama dzis juz pada na pysk,po tylu emocjach, plus basen z ciezarnymi...ledwo widze na oczy...
Ps. trzymam w kciuki za Magde i jej groszka!!! kurcze...jak to nigdy nic nie wiadomo....cala ciaza wszystko super, a tu taka niespodzianka, mam nadzieje,ze to byl tylko jakis falszywy alrm i ze wszystko u was dziewczyny dobrze !

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 maja 2014, 20:35

14 maja 2014, 22:54

Dzis dopadlo mnie zmeczenie, to chyba te emocje za ostatnie 2 tygodnie...ledwo ledwo wypelnialam swoje obowiazki dzis...rano praca...niestety, zakupy, centrum handlowe,bo zadzwonili,ze niania elektoroniczna do odbioru...jakos sie doczlapalam...ale o godz 17 kima na 2 h...za to teraz bede siedziec do nocy pewnie,pogadalam tez z mama, dalej byla obrazona,ale dowalilam jej moja afera podatkowa, cholesterolem meza...na co powiedziala ´´O moj Boze!!!!´´ (jak to slysze to mnie skreca) na co ja sie lekko poplakalam,bo emocje ciagle maja nade mna wladze....i tak leci dzien za dniem...energia, dol, DAM RADE, nie dam rady, smiech,placz...eee tam hormony....cala ja!!!!!!
no i piore, i prasuje na raty...stanowisko do prasowania przygotowane...moze do konca tygodnia sie wyrobie...najgorsze,ze jak segregowalam te ciuchy...to potem to wszystko lezalo i kocurzysko sie w tym wyspalo, a teraz koty gubia siersc....wiec Gabrys mial wszystkie ciuchy w siersci :/ szczotkowanie, pranie,prasowanie.....
zdjecie z serii...znajdz kota...
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c6fb303fcf87850d.html
i te nerwy to pewnie tez wina tego licznika ktory codziennie odlicza dni....ludzie sie pytaja,ze juz pewnie nie moge sie doczekac, ze pewnie chce juz rodzic....RODZIC!!! wcale mi sie nie spieszy...jak dla mnie moge rodzic w przyszlym roku...rodzicic to chcialam w lutym, a teraz mi przeszla ochota...

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2014, 23:16

‹‹ 4 5 6 7 8 ››