W weekend trochę dumaliśmy nad imionami... wypisaliśmy na jednej kartce swoje propozycje :
dziewczynka : Karolina, Aleksandra, Emilia, Małgorzata, Izabela, Joanna, Magdalena. Nie powiem trochę się uparłam i zostało przy mojej Małgosi. Od jakiegoś czasu to imię chodziło i chodzi mi po głowie. Może się to jeszcze zmieni. Na chwilę obecną zostaje.
...ale ale jak ja się uparłam przy dziewczęcym, tak mąż nie chce popuścić w sprawie chłopięcego imienia. Wypisaliśmy takie : Piotr, Kamil, Paweł, Maciej, Krzysztof, Julian, Karol, Szymon. Od zawsze miał być Piotruś ale właśnie mały brzdąc o tym imieniu pokazał się w naszej bliskiej rodzinie. Podoba nam się Michał ale Michał to nasz Misiek, mój brat cioteczny, z którym widzimy się praktycznie na co dzień. Więc tak nam jakoś nie pasuje ani jedno, ani drugie. Hm... no i się zaczęła dyskusja i wymiana zdań... ten nie, bo mi się kojarzy z tym, ten nie bo się kojarzy z tamtym... o losie... ja chciałam Krzysia albo Maćka. Mąż w żadnym wypadku. W ogóle to chciałabym, żeby i jedno i drugie imię było już na M. I tak drogą eliminacji na chwilę obecną został Szymon. Średnio mi się widzi... ale mężowskie zdanie też muszę brać pod uwagę, a nie tylko stawiać na swoim.
Mam tylko nadzieję, że córcia zostanie córcią, a synuś synusiem. W ogóle to chciałam, żeby te imiona można było zdrabniać. Ogólnie 100 % pewności co do tych imion nie ma ale powiedziałabym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż takie zostaną.
Wielką ochotę mam już coś kupić, jakieś ubranka maleństwom ale cały czas się powstrzymuję, zdaje sobie sprawę, że nadejdzie jeszcze odpowiednia pora. Może odważę się pierwszy zakup poczynić po II USG, a ono już niedługo, w następną środę. Nie wiem kiedy wy zaczynałyście pierwsze zakupy, nawet głupie body, ja jakoś nie mam jeszcze odwagi. Mama przyniosła mi od koleżanki z pracy, pewne rzeczy po chłopcu. Nie mam problemu z przyjmowaniem takich używanych rzeczy, które de facto wyglądają jak nowe. Pewnie dostanę sporo rzeczy po małym Piotrusiu i od siostry męża, która ma roczną dziewczynkę.
Poprałam te rzeczy i poprasowałam, chłopięcych czapeczek aż nadto, naliczyłam 14 Nie wiem czy w ogóle zdążymy je założyć.
A to wszystko wygląda tak :
Jeszcze miałam coś dodać ale wyleciało mi z głowy... zaczyna się zanik pamięci
Czuję się dziś rozbita... nic mi się nie chce, leżę tylko pod kocem, trochę mi zimno, takie do niczego te moje samopoczucie. Ani nic nie poczytałam, ani tv, ani net, tak leżałam i leżałam w sumie bez sensu.
Jedyny pozytyw mojego 19 tygodnia, z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że moje dzieciaczki się ruszają. Czuję je, częściej córeczkę, rzadziej drugiego szkraba ale to może dlatego, że łożysko jest na tylnej ścianie (gdzieś o tym czytałam, nie wiem czy to prawda).
Super jest to uczucie.
Zaraz zmykam ponownie pod kocyk... Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy dzień.
Mam 35 lat, mężuś 40... to życie ucieka, przecieka przez palce, ten czas tak szybko leci, gna, pędzi. Rodzice coraz starsi, dziadkowie, ciocie, moje rodzeństwo cioteczne...
Zanim się obejrzę i mi minie 40tka. Jeszcze kilka lat temu tak nie myślałam, nie wybiegałam aż tak do przodu... Jakby tak czas zatrzymać? Czy miałoby to sens? Nie wiem...
Lada moment minie kolejna rocznica ślubu...
Minie życie...
Może nie powinnam tak myśleć, takie są koleje losu... przecież dwa nowe życie rozwijają się we mnie...
Z bardziej przyziemnych spraw wkurzyła mnie dziś jedna rzecz...
Wpadł dziś facet, zamówiony przez męża, naprawić jedną usterkę, kurna mać jakby policzyć cały czas tej pracy z godzinę by zeszło. To sobie gościu policzył za naprawę dwie stówki. No to ja po studiach na te dwie stówki muszę pracować dzień jak nie dwa... Nie ma jak to być w dzisiejszych czasach pracownikiem fizycznym różnej maści... od hydraulika, elektryka po płytkarza (a tego to się chyba nie doczekamy bo tyle ma zamówień).
Z jeszcze przyziemniejszych spraw... zgaga mnie męczy
Ostatnio znów dużo czytam, relaksuje mnie to. Muszę w końcu zacząć czytać maluchom, zbieram się zbieram i na dobre zebrać się nie mogę. Tylko czy zdążę je wychować jak już 35 lat na karku... a mi się marzy jeszcze gdzieś kiedyś jeszcze jeden maluch... ale od czego są przecież marzenia...
Kocham Was
w sobotę zapomniałam kupić masła
zapodziałam gdzieś getry, zdjęłam z suszarki i za nic nie wiem co się z nimi stało
od rana szukam zegarka na rękę
miałam przywieźć maluchom książkę do czytania, oczywiście po raz enty skleroza
To tylko kilka spraw zapomnianych, a było tego sporo więcej.
Co się dzieje??
Żeby tylko nie zapomnieć swojego imienia i nazwiska
Aha... i wskoczył dziś 20 tc.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 września 2015, 10:10
Dobrze, że jutro wizyta, mam nadzieję, że do tego czasu nic złego się nie zadzieje i do popołudnia wytrzymam. Najgorsza jest noc... Potem jakoś zleci. Ufff 17.45 to jeszcze 23 godziny.
Idę oglądać 1 z 10 dziś finał
po dzisiejszej wizycie... JEST DOBRZE. Jak się cieszę!
Obyło się bez niespodzianek... tam w środku jest córcia i synuś albo synuś i córcia jak kto woli
Wszystkie narządy na swoim miejscu, przepływy prawidłowe, wymiary w normie. Dziewczynka wagowo - 400gr, chłopiec - 360gr.
Miło jest usłyszeć od p. dr... tak się cieszę, że nam się udało i to tak szybko, i do tego bliźniaki... w pełni sobie zasłużyłaś na te dzieci za swoją determinację... etc etc...
Cała wizyta trwała ok godziny, jak zwykle w dosyć luźnej, przyjemnej atmosferze.
Widok tych dzieci fikających, kręcących się... bezcenny.
Dla mnie najważniejsze jest to, że maluszki są zdrowe.
List piętnasty (15)
Dzieciątka moje najdroższe... jak się cieszę, że jesteście zdrowe i wszystko prawidłowo ukształtowane. Czy wasza matka mogła mieć większe szczęście w życiu?? Nie! Nie dość, że jest Was dwoje, to jeszcze Bóg podarował mi synusia i córeczkę. Zdrowego synusia i zdrową córeczkę. Jesteście dla siebie bratem i siostrą. Pisząc te słowa, co jakiś czas głaskam się po brzuchu i zaczynam sobie zdawać coraz bardziej sprawę z tego, że tam naprawdę jesteście. Widziałam Was dzisiaj tak dokładnie, Wasze buzie, rączki, nóżki, całe ciałko, nawet żebra i kręgosłup. Mało tego pani doktor tak przybliżyła obraz i widziałyśmy worek mosznowy synusia. Ale za to on nam się zbuntował i wypiął później na nas swoje plecy i tyłek, nie dał zrobić zdjęcia. Oj charakterek będzie po tatusiu
Kocham Was miłością matczyną i obydwoje jednakowo.
Przed wizytą upamiętniłam dziś siebie, a raczej miejsce przebywania moich małych pociech. Zresztą same zobaczcie... raz z jednej, raz z drugiej strony.
I tym pozytywnym akcentem kończę nasz wspólny przeżyty dzień.
Nie daję się zwariować, nie dzwonię, nie jadę do lekarza, podchodzę do tego co ma być to będzie. Na środowej wizycie lekarka po raz enty mnie uświadomiła, że takie bóle brzucha są normalnością. Tłumaczę sobie... przecież wszystko się rozciąga, maluchy rosną, kalendarz ciąży na BBF pokazuje wagę dziecka w 20tc to ok 300gr, a moje już ważą więcej. Staram się nie panikować i podchodzić do tego normalnie ale taki mały lęk się wkrada. Czasem sobie myślę, oby przetrwać jakieś 5-6 tyg do granicy przeżywalności płodu ale lekarka kategorycznie zabroniła mi tak myśleć i się nakręcać. Więc nie myślę. I wszystko zostawiam Temu na Górze.
Jadzia34 napisała mi, że muszę być najszczęśliwszą osobą na świecie, dziś mogę napisać to tak, jestem szczęśliwa i to bardzo, najszczęśliwszą będę wtedy kiedy maluchy przytulę do swojej piersi. Ciekawe jak ten moment będzie wyglądał, co poczuję, jakie emocje będą we mnie. To wszystko będzie takie nowe, inne...
Ogólnie staram się jak najmniej pracować czy coś robić... wyjście do sklepu, tak jak dziś męczy mnie. Nic, a nic nie niosłam, wszystko mąż targał do domu. Wywiesiłam tylko pranie, ugotowałam zupę i ległam na łóżku czytając książkę... o tak czytanie... zaczęłam kolejną książkę, uwielbiam przenosić się w świat innych ludzi, wydarzeń, sytuacji. Nie obyło się też bez krótkiej drzemki. Jeśli wszystko będzie dobrze, to za kilka tygodni większość zakupów dla maluchów będziemy robić przez net, już widzę siebie zasapaną, zmęczoną i zero przyjemności z zakupów. Dziękuję postoję. Nie wyobrażam sobie tego np w 30tc, chyba że pospieszymy się z tymi zakupami i co nie co kupimy w normalnym sklepie. Jakby nie było to też sprawia przyjemność. Zresztą zobaczymy co tam będzie... nie ma co wybiegać w przyszłość.
Słoneczne, jesienne pozdrowienia zostawiam dla dziewcząt tu zaglądających A co... mało Was pozdrawiam A przecież tyle ciepłych słów tu zostawiacie...
ps Zapomniałam jeszcze zapytać, czy wasze brzuchy też są takie twarde, napięte? Ja mam tak prawie codziennie... czy to normalne. Oczywiście znów sobie to tłumaczę tym, że tam jest ich dwoje I pewnie ma tak być.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 października 2015, 17:22
Kończę moje nieszczęśliwe wywody, pralka pika, że pranie się wyprało.
Powinnam się cieszyć z czego innego, a takie głupoty mnie wyprowadzają z równowagi.
No taka już jestem i tego nie zmienię, nie potrafię...
Oby dotrwać do piątku, oby do piątku...
Czuję się sama nie wiem jak... pełno lęku mam w sobie, z jednej strony chciałabym, żeby był już 25 tydzień czyli odrobinę bezpieczniejsza granica, a tu nam wskoczy jutro 21. Ile to jeszcze. Jakby ten czas tak przespać, przegapić, przenieść się gdzieś aby o tym nie myśleć.
Właśnie teraz kiedy już tak intensywnie czuję ruchy dzieciątek ten lęk się spotęgował.
W piątek pomiary szyjki, twardości, zamkniętości i inne pierdoły.
Ten brzuch jakby mi miało rozsadzić, skóra jakby miała nie wytrzymać... to mnie właśnie też stresuje. Staram się jak najwięcej leżeć, odpoczywać, chociaż dziś nie do końca tak było. Od jutra zaczynam więcej leżeć, czas zajmę sobie czytaniem. Kolejną książkę zaczęłam. W takim tempie będę czytać po kilka tygodniowo Ale to dobry sposób na niemyślenie. Staram się nie denerwować, nie myśleć, na szczęście nic nie czytam o dolegliwościach ciążowych i tym samym się nie nakręcam.
Jest mi już tak ciężko z tym brzusiem, przekręcić się, wstać... Wszak wszystko zniosę oby te maluchy zostały tam jak najdłużej. A propos dziś o 4.30 urządziły sobie zabawę w ganianego albo chowanego Co tam się działo...
A teraz zaklinam... oby do piątku, oby do piątku...
W trakcie ostatnich dni imieniny męża. Czy wspominałam, że go kiedyś zabiję... no to zabiję... Niedługo kolejna rocznica naszego ślubu... a co zrobił mój mąż... bez mojej wiedzy i zgody, poszedł i zamówił mszę w intencji naszego małżeństwa. Ale z drugiej strony czy ja muszę wszystko wiedzieć i zaakceptować, nie muszę.
Dni płyną szybko i leniwie, wyleguję się na nowej kanapie i czytam książkę. Podczas tego czytania zauważyłam, że lewa strona brzucha bardziej sterczy, to Małgośka się tak rozpycha, a bidak Szymon musi nabrać masy i zacząć ją bardziej szturchać bo nam się córcia panoszy.
A to mój brzuch, jak nic, po lewej stronie większy.
Aaaa... i jeszcze coś kolejny powód do zabicia męża... dziś mi oświadczył, że z dnia na dzień jestem grubsza, nawet buzia mi przytyła, cholera jasna może i faktycznie.
Dziś planuję wyskoczyć do biblioteki po nową dostawę książek i po jedną rzecz do sklepu. A na obiad zaplanowałam sobie frytki z kurczakiem i surówką. Te frytki za mną tak chodzą
Dobra ale ja nie o tym, tysiąc wątków pobocznych zanim przejdę do konkretów.
Co nie co sobie oglądam na necie, jakieś rzeczy, ubranka, pierdoły. Zaznaczam nic nie kupuję, nadal nie mam tej odwagi w sobie Wyczaiłam pewien zestaw do łóżeczka (zaraz wkleję linka) oczywiście bez tych baldachimów, falbanek itp. To nie mój gust. Ale do czego zmierzam czy fiolet pasuje do chłopca czy to jest kolor zarezerwowany tylko dla dziewczyn ?? Myślałam o zestawie nr 1 dla dziewczynki, zestawie nr 2 dla chłopca. Ten fiolet mi się tak skojarzył z naszym pokojem na górze gdzie śpimy (teraz głównie śpię ja ) Tam właśnie będą stały łóżeczka.
http://allegro.pl/7el-haft-90x120-grochy-zygzak-ochraniacz-180-cm-i5599296449.html
do tego można np dokupić takie rożki
http://allegro.pl/rozek-becik-kropki-zygzak-roz-turkus-szary-zielony-i5103190566.html
Wybór tam mają całkiem spory.
Zresztą czego teraz nie ma. Wszystko jest.
Dobra uciekam zrobić sobie coś do przekąszenia.
ps. Miłego dnia.
Mój gałgan się odezwał
Aha i co z tym fioletem, jak myślicie ?
Ogólnie jest dobrze ale...
Jak zwykle pani doktor wita się szerokim uśmiechem i zawsze wstaje... Oooo... i patrzy na mój brzuch... No właśnie mąż mi powiedział wczoraj czy przedwczoraj, że brzuch rośnie z dnia na dzień i przytyłam na buzi... To od zatrzymania wody w organizmie... ale faktycznie się zmieniłam? Ja tego nie dostrzegam... może dlatego, że się codziennie widzę w lusterku... tak zmieniła się pani chociaż nie tak bardzo, zmiana nastąpi jeszcze w późniejszych tygodniach.
Ale fajnie będziecie mieć z tymi bliźniakami... Tak ale wie pani, że trochę tego wszystkiego to się boję. A maluchy będą mieć swój pokój? No tak ale na początku to z nami... no właśnie tak będzie najwygodniej, najlepiej mieć duży fotel z podparciami na bokach, żeby dobrze było karmić. Ten pokój jest duży więc się wszyscy pomieścimy. Jakaś rozmowa wyszła na temat mojego męża... skwitowałam, że dalej śpi na dole, ja na górze, przychodzi do mnie na 1-2 godz. Boi się, żeby mnie nie szturchnąć, kopnąć i tak to wygląda. No żeby potem angażował się, żeby na tym dole nie został, a pani sama z dziećmi. No takiej opcji to nie ma.
Opowiadam o moich dolegliwościach z tego tygodnia... sapaniu ale z tym ma być jeszcze gorzej ... ale przede wszystkim o twardniejącym brzuchu... i w momencie wzrokiem pani doktor pokazuje mi fotel... stwierdzam, że teraz to mi zejdzie z tym rozbieraniem, ubieraniem, nie to co kiedyś... tutaj wieści dobre... szyjka długa, zamknięta, 3 cm. Jest dobrze. Badanie ręczne i usg z tym pomiarem. Następnie mój brzuch został osłuchany, czy serducha biją, biły jak dzwon. Ten mój brzuch twardnieć nie powinien i tutaj zestaw leków :
- luteina 2x2, a była tylko jedna dziennie, znów trzeba jej będzie tyle upychać tu i ówdzie
- lactovaginal
- chela mag B6 2x1
- buscopan 2(3) x1
Oczywiście się nie przemęczać i dalej czytać książki
Zapytałam skąd ten twardniejący brzuch... jestem niskiego wzrostu, raczej drobna, macica się rozciąga, do tego maluchy są dwa... ba dwa ale rozwijają się książkowo i są w górnej granicy wagi. Czyli te moje są jakieś dorodne. Oczywiście dobrze, że się tak rozwijają ale z większym obciążeniem dla mnie. Było jeszcze kilka argumentów... dlaczego tak, a nie inaczej... mam nie czytać i się tym nie denerwować. Uczucie mrowienia, takich ciarek na skórze też normalna rzecz. Aha i jeszcze mam zakładać buty niesznurowane Aha... kolejna wizyta miała być na początku listopada... jednak wybłagałam pod koniec października... bo to by było dla mnie stanowczo za długo. Prawie cały miesiąc.
I co tam jeszcze... zapomniałam Aha... pani doktor jak zawsze optymistycznie do wszystkiego podchodzi i dalej mówi, że wytrzymamy do 37 tygodnia. Nie wiem. Nie czuję w sobie takiego optymizmu jeśli chodzi o ten temat. Ale wiem jedno i to w jakimś momencie powiedziałam na głos... nauczyłam się od pani doktor jednej rzeczy... nie wybiegać w przyszłość w temacie ciąży. I tego się nieustannie trzymam. Także oby do następnej wizyty.
Ogólnie jak zawsze było sympatycznie... ogólnie jak zawsze musiałam trochę pomarudzić
Ogólnie jak zawsze siedziałam z 20 min jak nie dłużej.
Czyli teraz tylko spokój mnie ratuje.
List szesnasty (16)
Dzieciaki, szyszaki... hola, hola coś tu musimy ustalić... ja wiem, że lubicie brykać, kopać, ścigać się, które z was tych kopniaków nasadzi więcej ale ale... nie ponownie po 3 w nocy. Toż dajcie się matce wyspać. Nie dość, że już nie wie jaką pozycję przyjąć, to jeszcze takie cyrki odstawiacie, a jak przyszła godzina 6, 7 rano to sen u was najlepszy... a u mnie po śnie. Aha... chcecie mnie przygotować już na takie pobudki jak się na tym świecie pojawicie. No zobaczymy czy po 3-ej będziecie jeść czy spać. Cwaniaki z was, nie ma co. A od dziś układ, wieczorem czytam wam bajkę, a wy całą noc przesypiacie i żadnych pobudek nad ranem No to jesteśmy kwita! Aha i jeszcze coś... ja wiem, najbardziej lubicie jak ja lub tata dotyka brzucha ale jak wasza babcia lub ciocia dotyka to też się zmobilizujcie i pokażcie, że tam jesteście. Niech i one się ucieszą. No dobra to w tej kwestii mamy wszystko załatwione.
Chciałabym wam już kupić jakieś nowe ubranka, chociażby drobnostki ale cały czas się boję. Nie chcę zapeszyć czy jak. Sama nie wiem, czemu we mnie jest taki lęk. Ciągle sobie mówię, że zdążę. Tata kilka dni temu wpadł do sklepu dziecięcego, pooglądał sobie łóżeczka, wózki, a jak wrócił to mi opowiedział co widział, co mu się spodobało. Potem obejrzeliśmy te rzeczy na internecie.
Jutro zacznie się 22 tc także spokojnie przez ten tydzień siedźcie, bez żadnych mi tam głupot i pomysłów.
Aha... chyba się już przyzwyczailiśmy do waszych imion, najbardziej tata, także zostajecie Małgosią i Szymkiem.
Co mam napisać??... Aha... mamy tu razem ściągnąć na tę stronę ciocię N. przecież to oczywiste, Anię, Zabajonka, Rutelkę, Lenkę...
I cieszycie się z trojaczków (pragnącej), bliźniaków (mia) i wszystkich innych...
No co jeszcze?? Bo nie skończymy dziś tego wpisu... No ten tego, pozdrawiamy wszystkich, którzy trzymają za nas kciuki i nam kibicują.
A mama i tata bardzo was kochają.
Tak wiem, jutro będzie lepszy dzień!
Koniec wpisu.
Z tego wszystkiego matka zaczęła do szyszaków rymować i wyszła taka oto krótka rymowanka, którą warto zapisać...
...Kocham Was najbardziej na świecie
jeszcze Was nie ma ale już jesteście.
W myślach, sercu i mowie...
Stuk, puk, stuk, puk
to nasz sposób komunikowania.
Od czego jest mama?
od czytania i kochania...
Humor i owszem mam lepszy, dzień minął szybko na lenistwie, czytaniu, drzemaniu... nie byłabym sobą gdyby we mnie nie było odrobiny lęku... od tamtego tygodnia w dole brzucha czuję takie bulgotania, przelewania, ciągnięcia, mało tego, któryś z maluchów tak kopie na dole... czy ta moja biedna szyjka to wytrzyma?? Cholera musi wytrzymać. Nie zawsze, ale zdarza się często, czuje taki ucisk jak wstaję np z krzesełka, łóżka. Jakby pęcherz. Nie wiem co to jest. Dziękuję Opatrzności za każdy miniony dzień i noc, prosząc o kolejną spokojną noc i kolejny spokojny dzień.
A na noc mam wałek, mama mi przyniosła, stosuję od kilku dni. Najpierw lądował między moimi nogami ale teraz podkładam sobie pod brzuch w zależności, na którym boku zasypiam. Świetna sprawa i mi wygodniej, i brzuszkowi chyba też. Oczywiście wałek wypchany jest watą czy czymś podobnym, niech żadna nie pomyśli o wałku kuchennym
15.10.2011 - 15.10.2015
To już 4 lata razem... po tej innej małżeńskiej stronie. Po stronie gdzie czasem jest pod górkę, czasem z górki, czasem zakręt, czasem droga prosta, szeroka, wyboista, kręta... ale razem.
I dobrze nam ze sobą. Kocham swojego męża, on kocha mnie.
To również rok przebywania tutaj. Kawał czasu... Czas wymiany zdań, komentarzy, informacji, dzielenia się smutkami, radościami i chyba najważniejsze wsparcia...
W początkowym moim wpisie jeszcze po tamtej stronie znalazłam takie słowa przed chwilką...
...Samo marzenie w nas, jest już cząstką nowej rzeczywistości...
Wierzę w to, że te nasze marzenia się spełnią, wtedy to już będzie zupełnie inna rzeczywistość...
Moje marzenia się urzeczywistniają i życzę aby Wasze też się urzeczywistniły i to jak najszybciej.
Po wstaniu tak mnie bolała przepona... chyba przepona albo płuca... 2-3 godziny masakra, teraz też czuję ale mniej. Miałam już coś takiego ale po porannym rozprostowaniu kości po 5 - 10 min przechodziło, a dziś nie chce puścić. Fakt, miałam dziś twardy sen może za długo spałam na prawym boku. Od mastka w prawą stronę aż mnie zatyka momentami. Cudownie więc.
Do tego jestem cały dzień sama. Mąż w pracy. Coś jeszcze net szwankuje (sprawka męża coś już kombinował, tak czuję). Pozostaje mi zaleganie na kanapie, czytanie, lukanie w tv... i przez okno Nic mi się nie chce, toteż nic dziś nie robię.
A teraz idę ugotować sobie pierogi z serem polane później śmietanką.
Aha i psa muszę nakarmić.
Ot nuda październikowa.
Jeżeli coś innego to, nie wiem co gorsze.
Leżąc na jednym boku, drugi tak się bardzo napinał, że musiałam zmienić pozycję i na odwrót. Leżąc na wznak napinanie przechodziło w dół brzucha. To tak jakby Małgośka chciała się wypchnąć, albo jakby się zapierała. Czułam jej głowę. Szymek mniej się tarmosił ale też dawał czadu. Jak usiadłam na łóżku albo wstałam, wszystko przechodziło. Czegoś takiego to ja nie miałam do tej pory.
Starałam się opanować mój lęk, bo co mi dadzą palpitacje sercowe o 12 w nocy? Większą panikę tylko. Żadnych skurczy w dole brzucha nie czułam, nic mi nie wyciekało. To plus bo wtedy już bym gnała do szpitala.
Dziś jakby nigdy nic, na chwilę obecną się nie dzieje. Brzuch nie boli. Czuję się normalnie. Tylko bulgotki i kopanie w dole brzucha ale tak mam już od tygodnia czy dwóch.
Ok, ale co robić jak się to powtórzy?? Zadaje sobie to pytanie od rana... zbagatelizować, zadzwonić do lekarki zapytać czy to normalne, a może w takiej sytuacji udać się do szpitala... myśli mi się kłębią.
Naprawdę do końca osiwieję
Tak sobie postanowiłam :
- nie siać paniki i przyjmować wszystko ze spokojem, tylko jak ten spokój u siebie wypracować?
- nie zagłębiać się we wszystkie bolączki swojego organizmu, tu mnie kuje, tam mnie strzyka, w końcu to normalne, dwie istoty noszę w sobie
- ograniczyć się ciut z jedzeniem i słodyczami, mama wczoraj powiedziała, że od tyłu się roztyłam, dostałam pleców i tyłka
- w końcu odważyć się kupić coś maluchom, także dziś mam zamiar poczynić pierwsze zakupy internetowe
A niech się dzieje wola Nieba... co ma być to będzie.
Aha i jakby ktoś chciał małego pieska, oddajemy za darmo Nasz rudzielec wstrętny poszedł w długą i przyniósł nam dobytek w postaci 5 kulek. Coś czuję, że tego rudziaszka mąż zostawi już tak przepowiada. Cała ferajna przebywa w garażu i piszczy jak szalona. Oj mamy się z nimi, mamy... ale jest fajnie Przynajmniej coś się dzieje. A tu na pamiątkę wklejam sobie fotkę :
Wczoraj imieniny u babci... jak to u babci, jedzenie jak z bajki
Plany na dzisiejszy dzień... planów brak, pogoda pochmurna, czyli zaleganie z mężem na kanapie, czytanie i nic nierobienie.
Co robi mój mąż... dostał wytyczne... kupić to, załatwić tamto, przywieźć nową dostawę książek Kochany jest!
Nie ma większej przyjemności dla matki, kiedy dziecię się porusza... a te moje to się bawią ze sobą, jak dają popalić to obydwa na raz, kuksańce, fikańce, przewroty. Co one tam wyprawiają, zachodzę w głowę, chciałabym to widzieć. Wszystko inne wtedy gdzieś odchodzi na bok, bóle brzucha i kręgosłupa, wszelkie niedogodności nie mają wtedy znaczenia.
Tak szybko mijają mi te dni... nawet nie wiem kiedy. Dziś pomyślałam sobie, że tego czasu tak dużo to wcale mi nie zostało. Nawet jak z lekarką dotrzymamy do końca stycznia to zostały nam 3 miesiące. Gorzej jeśli nie, ale tego nie zakładam. Tak więc zostały mi na kupno różnych rzeczy 3 miesiące i max 3 nasze wypłaty. Muszę to jakoś rozplanować, co, gdzie, kiedy. Więc nie ma co zostawiać wszystkiego na jeden miesiąc np grudniowy kiedy to jeszcze dojdą święta. Tym bardziej, że to zakupy podwójne
Mąż mi dostarczył nowe czytadła... ale tak opasłe, jedna nawet ponad 500 stron, taka ilość mnie zniechęca, jak mam książkę do 400tu wtedy idzie mi to zdecydowanie lżej. Może mnie tak wciągnie i szybko się z nią uporam
Rano w łóżku myślałam, nad tym co ostatnio przeczytałam, jakoś od początkowych dni września. Trochę się tego uzbierało, aż je sobie zapiszę i systematycznie listę będę uzupełniać. Zdaje sobie sprawę, że później tego czasu na czytanie to nie będzie
Czytam tylko polskich autorek, najlepiej mi podchodzą.
1. Miłość w Burzanach
2. W kolejce po życie
3. Jestem nudziarą
4. Przypadki pani Eustaszyny
5. Kobiety z odzysku
6. Podpowiedź serca
7. Wymarzony dom
8. Tajemnice sosnowego dworku
9. Klub Wrednych Matek
Oczywiście niektóre lepsze, niektóre gorsze ale jak już zacznę to czytam do końca.
Dziś zaczynam tą grubą 'Kwitnący krzew tamaryszku'.
Znam kilka Małgoś i same fajne dziewczyny :) Odważne, wyszczekane i nie dające sobie pluć w kaszę :D A co do imion męskich, to sama bym rozważała Szymona...może kiedyś będę miała taką okazję :d
Ale ten czas leci, jeszcze niedawno na usg dwie małe kropeczki a tu już niedługo usg II trymestru :) Na ciuszki będzie czas, ja chyba tez zaczęłam kupować po tym drugim usg:) Co do imion, Małgosia i Szymon bardzo mi się podobają :)
z tymi imionami... właśnie nasze rodzinne małe bliźniaki mają imiona na m: Magda i Michał i zawsze lubię o nich słuchać, bo tak słodko mówi ich matka o nich "nasze M&M" :D i zaraz mi cukiereczki pyszne przychodzą na myśl... :D chociaż rozumiem Twoją chęć nazwania synka Krzyś, ja też chciałabym, a mąż upierał się na Juliana! Dobrze, że co do córki byliśmy zgodni :) a co do córeczkowych imion jedno z wymienionych przez Ciebie jest moje :) Joanna i bardzo mi się ono podoba, a zdrobnień od niego tyle, że aż w głowie mi się czasem od nich kręci (nie wszystkie lubę :P ) :) co do ubranek... jeżeli ja bym mogła Ci coś poradzić w tej kwestii to ja bym się tym zajęła tak właśnie gdzieś 20-22 tc. Ja może zaczęłam szaleć trochę później, ale i ciąża pojedyncza. Teraz po 30 tc szybciej się męczę, bardziej marudzę, czasem gorzej czuję a to nie sprzyja zakupom, więc uważam, że ten II trymestr mlekiem i miodem płynący trzeba wykorzystywać na kompletowanie wyprawki :D
Ech te imiona. My z S. też za cholerę się zgodzić nie możemy. Ale by zadanie było utrudnione to jest jeszcze starsza córka, która swoje zdanie też musi przedstawić i ono koniecznie musi być brane pod uwagę. Jeszcze w sprawie imienia dla chłopca to jakoś może byśmy doszli do porozumienia i obyłoby się bez bójki, ale dziewczynka... Małgosia mi się podoba - fajne imię, nie aż tak bardzo popularne by pól klasy miało tak na imię i można je fajnie zdrabniać. Piotruś mi nie pasuje, ale za to Michał jak najbardziej, szkoda, że u Was już jest. Maciek też ok. No i Izabela dla dziewczynki też fajne - moja córka ma tak na imię :-)
u nas to samo - mamy z Mężusiem zupełnie inny gust jesli chodzi o imiona ale mimo to jakiś kompromis udało nam sie wypracować :) niestety on nie zgodził się na moje ukochane imię: Alicja :) a ja z kolei za nic nie zgodze się na imię Samuel, które jemu się podoba :P na szczęscie są tez imiona które podobają się nam obojgu ale jest ich baaaaaardzo mało ;) no ale najwazniejsze bym było zdrowe :)
Imiona :D to jest kontekst,który ma potencjał na małżeńską awanturkę :))) U nas jakoś poszło i się zgraliśmy. Żadne imię chłopięce mi się za bardzo nie podoba,w sensie jakoś szczególnie,więc dla chłopaków wybierał Mąż. I dla synów padło na Michał i Rafał. Rafał mi się nie widzi,więc Mąż zmienił koncepcję na Tobiasza i to mi pasuje :) Ja dla córeczki koniecznie chcę mieć imię Zosia,a że tak miała na imię też mama mojego Adriana,to nie protestuje :) Z drugą córką mieliśmy rozłam,bo honorowo stwierdziłam,że to JA muszę wymyślić. Najpierw miało być Ola,ale przestało mi pasować. Potem był etap Eli,ale też mi się odwidziało. Aż w końcu Adrian zasugerował Hanię,która bardzo mi się podoba,ale jak kiedyś ja mówiłam o Hani,to on kręcił nosem...a teraz sam wyskoczył z tym pomysłem :))) Pierwsze dziecko,które straciliśmy na wczesnym etapie ciąży,nazwaliśmy Zuzia, i tu Adi wybrał z moich propozycji wypisanych na kartce :) Uważam,że imię Gosia jest super - neutralne, z wieloma formami. I Szymon też mi się podoba. Gdyby to nie Adi decydował,to pewnie najbardziej bym się skłaniała właśnie ku Szymonowi :)
A z tymi zakupami,to zgadzam się z Feśką - nie odkładaj ich na dużo później,bo nie będziesz mieć ani ochoty,ani siły. Tylko się umęczysz,a to mają być radosne chwile :)
Szymon mi się podoba ładne imie Małgorzata też :)piękne tak na prawde możecie jeszcze wszystko przemyśleć i zmien8ć ,super ,że dużo ciuszków dostaniesz :)
Szymus jest ok :) Popieram meza :) Wszystko poza tym zalezy czy pasuja do nazwiska. Malgosia - dlugie imie, nie dalabym do dlugiego nazwiska, czyli np. u nas odpada ;) Milego dzionka!
Imiona fajne bo nasze polskie ☺☺☺☺ja zaczęłam wcześnie kupować ubranka i mnustwo szamteczek dostałam ☺☺
Gosia i Szymek :) Podoba mi się!
Gdyby nie S. to pewnie tak właśnie by było ... Z Nią jednak muszę się czasem wykazać jakąś aktywnością ;)
jak dobrze, że nie jesteśmy rodziną ... bo ja będę się upierać przy Małgosi gdy dzidzia okaże się dziewczynką :) ... czym zapewne sprawię ogromną radość teściowej Małgosi, więc ją tylko uprzedzę, że to nie na jej niechlubną cześć :P
Ale ten czas leci kochana. Niedawno się okazało, że Wam się udało, a tu już drugi trymestr. Co do imion na pewno dojdziecie do przekonania, które będą najlepsze dla waszych maluszków. :)
Na pewni dobrze wybierzecie :-) a Szymus bardzo mi sie podoba :-)
a co z innymi imionami na M dla chlopca?:) jest jeszcze Mateusz albo Marcin :) super by bylo jakby mieli oboje na m :)
Kwestia imion trudna, ja z mężem jeszcze nie doszłam do żadnego kompromisu, ale coś się wybierze po porodzie myślę ;-) wyprawkę zaczęłam kompletowac później, ale Ty będziesz miała podwójna, jednakże poczekalabym na "dary " potem dokupić to czego brakuje. Pozdrawiam :-)
Dopiero teraz doczytałam, ze będziesz miała dziewczynkę i chłopaczka :) Cudowna wiadomość :) Co do imion, to i Małgosia i Szymon bardzo mi się podobają, no i znam fajnych ludzi, którzy noszą te imiona ;)
Ale fajnie, że będzie parka :-D Imiona śliczne wybraliście :-)
Bardzo ładne imiona wybraliście :) ciekawe czy jeszcze zmienicie zdanie czy już do końca zostaną :)
U mnie z imieniem nie było problemu. Zawarliśmy układ. Mąż miał wybrać dla chłopca a ja dla dziewczynki. I został Damianek. :) Ja tymczasowo mówię mu na zmianę raz Damian a raz Bubi. :) Pozdrowionka :)
Jak będziesz kupować to rozmiar 62:) lepiej większe. Ja kupiłam 56 wszyscy mówili, że za duże bo dzieci się rodzą i mają ok. 53 cm. Mój miał 58 cm. Nie założyłam mu ani jednego pajaca:)