X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Czekając na... ten dzień...
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6

22 października 2015, 17:13

Zaczęłam tą wspomnianą ostatnio książkę ale jak mąż jest w domu to idzie wolno, dopiero 90 strona.

Dziecięcia coś mało aktywne dziś. Niby coś zapukają ale słabo. Wczoraj też takie niemrawe. Nie martwię się ale przyzwyczaiłam się do ich aktywności.

Jutro robię pierwsze i mam nadzieję ostatnie podejście z glukozą. Ciekawa też jestem wyniku.

Tak jak wspominałam ostatnio, poczyniłam pierwsze zakupy, typowo moje nowe :)

Dla Małgosi :

742aa2442cf6c74amed.jpg

Dla Szymka :

dbb793403cfcfbf3med.jpg

Kupiłam też specjalną poduchę do spania, ciekawa jestem czy się sprawdzi. Zdam relację czy warto kupić. Ewentualnie wrzucę fotkę.

Poza tym spokojnie, tylko te napięcia brzucha mnie męczą. Pojawiają się dobrych kilka razy w ciągu dnia. Może to taki urok. Grunt to nie panikować. Wiadomo jak u mnie z tym jest.

23 października 2015, 19:30

Wieści z dzisiaj :) Krótkie...

Wyspałam się z nowa podusią, dla mnie pomocna, wspomniany wcześniej wałek już mi pomógł. Przebudziłam się tylko raz na sikanie ;) Także po jednym razie jestem zadowolona, myślę, że dalej też tak będzie. Wstawię linka, gdyby któraś z was się kiedyś zastanawiała nad kupnem. Ja mam konkretnie taką :

http://www.supermami.pl/Poduszka_Typu_C__bawelna_z_wypustka/139/

Glukoza poszła gładko, kilka kropel cytryny pomogło, piłam z letnią ale przegotowaną wodą. Gorszy posmak po samym wypiciu. Wyniki właśnie odczytałam :
Na czczo - 70
Po 1h - 190
Po 2h- 169
Z tymże te po godzinie było ciut dłużej niż po godzinie bo ktoś wszedł i się zasiedział. Nie za bardzo wiem czy to dobry wynik, czy nie i nie chce mi się też szukać.

Gorzej z moczem, wyszło mi dużo leukocytów, a to na pewno nie jest za dobrze, bardzo liczne nabłonki płaskie, więc pewnie też niedobrze, do tego liczne bakterie. :/ Zdziwiona jestem tylko tym, że trzy tygodnie temu nic z tych rzeczy nie było, a teraz bu.... :(

Poza tym chyba ok, a brzuch to już standard.

27 października 2015, 19:23

Do mojej wcześniejszej listy mogę dopisać kolejną książkę...

10. Kwitnący krzew tamaryszku

Przebrnęłam pomimo ponad 500 stron ale warto było. Czasem przeniosłabym się w ten świat opisywany, poznała bohaterów, zobaczyła na własne oczy tych ludzi, miejsce, okolicę. Jako że jestem sama, pewnie zaraz zacznę kolejną.

Pomalowałam włosy... kolor ten sam... cynamon złocisty jasny blond.

Brzuch się napina, dobrze, że jutro wizyta. Denerwuję się tym trochę... tyle razy w ciągu dnia, to i samemu Panu Bogu by się znudziło.

Mężuś wybrał wózek ale oczywiście nie będzie jeszcze kupiony. Zdążymy.

W ciągu dnia nie robię praktycznie nic, odpoczywam, lenię się, jakieś tylko drobiazgi. Dmucham na zimne przynajmniej na chwilę obecną.

Święcące dziś słoneczko i liście na naszej jabłonce od strony kuchni nastroiły mnie pozytywnie. Taką pogodę to ja lubię. Tylko te długie, ciemne wieczory...

Maluchy wręcz falują w moim brzuchu. Cieszę się tym, kiedyś tego na pewno będzie mi brakować.

Wczoraj mąż powiedział, że on żadnych zmian się nie boi... no ciekawe... wiem, że nie może się już doczekać. Lubię, jak leżymy razem, a on mówi do dzieciaków, dotyka je przez brzuch, żegna się z nimi jak jedzie do pracy.

Oby jutro wszystko było dobrze, wizyta prawdę powie... albo inaczej pani doktor prawdę powie... Będzie dobrze, będzie dobrze :)

7 listopada 2015, 15:06

Kochane... wzruszyłam się i rozwyłam czytając tyle komentarzy pod ostatnim wpisem, wykresami i prywatnych wiadomości. To bardzo miłe. :)

Dziś napiszę tylko tyle... od zeszłego piątku jestem w szpitalu w Wawie, wcześniej dwa dni byłam w swoim powiatowym szpitalu od środowej wizyty. Muszę tylko leżeć więc nawet pisać jest mi tu średnio wygodnie.
Krótkie wieści z frontu szyszakowego : maleństwa mają się dobrze, za to szyjka w opłakanym stanie, waha się od 0,4 do 0,6mm. Jestem pozytywnie zaskoczona opieką i podejściem do pacjenta.

Pozdrawiam Was wszystkie bardzo serdecznie. Pomódlcie się za nas abyśmy w takim stanie poleżeli jeszcze długo, a szyszaki nie chciały wyjść na świat. Dziś 24t 4d. Trzymajcie kciuki.

Niedługo się odezwę!

Przesyłam moc buziaków i uścisków.

9 listopada 2015, 16:58

Rozpoczęliśmy 26t. I mało, i dużo. Teraz cieszę się z każdego dnia i każdej nocy. Każda godzina jest na korzyść maluchów.
Czas mija od posiłku do posiłku, od badania cukru do kolejnego badania cukru. Czytam książki, rozwiązuję krzyżówki, modlę się, chwilkę na necie coś poczytam i czas mija. W ciągu dnia mogę wstać tylko raz na krótki prysznic. Czyli 23g45min jestem w łóżku. :) Czasem mi jest ciężko, wtedy wyobrażam sobie dzień kiedy z moim mężem i dzieciakami wracamy do domu, a nasz piesio skacze jak szalony. Tak bardzo za mną tęskni :( Ja też tęsknię za mężem, bliskimi, domem, wszystkim... ale wiem i zdaję sobie sprawę, że to dla dobra dzieciaków.

Po raz kolejny zadzwoniła do mnie moja pani doktor... jakie to miłe, gdy człowiek przez telefon słyszy, że dalej będzie dzwonić, a ja jestem jej szczególną pacjentką. Takie słowa podnoszą na duchu.

ps Czytam Wasze wpisy, nie każdy jestem w stanie skomentować ale wiedzcie, że również o Was pamiętam :)

10 listopada 2015, 21:21

I jak mam się nie rozwyć czytając takiego smsa od męża :

Znowu siedzę w pustym domu,
nie mogąc porozmawiać i pobrudzić nikomu.
W domu porządki i inna robota,
a za oknem deszcz i słota.
W garażu brudzą i wyją psiaki -
niezłe rozrabiaki.
Tęsknię za moją kochaną żoną
z dziećmi na długo uziemioną.
Leży w Warszawie w szpitalu u św. Zosi
i to odważnie i cierpliwie znosi.
Jutro zagoszczą u niej mąż i rodzice,
aby świętować niepodległości kolejną rocznicę.
Bardzo ją jutro uściskają
i otuchy dodają.
Kończę ten wierszyk już Kochana
bo muszę jutro wstać z rana.
Ps. Pozdrów nasze dziatki,
żeby pobyły jeszcze trochę w brzuchu matki :D

Ja chcę do domu! Boże dlaczego mnie to spotkało??? Powiedz mi!!!

16 listopada 2015, 15:14

Lila zmotywowała mnie do wpisu :)

A u nas... no właśnie co u nas... zauważyłam, że od początku pobytu w szpitalu powiększył mi się brzuch. Wyglądam jak kobieta w ciąży pojedynczej przed porodem. Dziś się rozpoczął 27t. Lekarz w piątek powiedział mi, że jeśli tyle wytrzymaliśmy to istnieje duże prawdopodobieństwo przetrzymania dwóch tygodni do końca 28t, a to takie minimum. Pożyjemy zobaczymy. Nie gmyramy tak często na dole, żeby nie pogarszać sytuacji. Czeka mnie w tym tyg posiew, a od jutra raz na trzy dni ktg, bo dzieciaki są jeszcze małe. 2-3 razy dziennie i tak są osłuchiwane. Serducha biją jak dzwon. :)

Mam fajne dziewczyny w pokoju i na chwilę obecną pewnie się nie zmienią.

Mimo wszystko chcę tu jeszcze poleżeć! :) I ja, i bobasy nie jesteśmy jeszcze gotowi przyjścia maluszków na ten świat. Nie wychodzić mi tam! :)

18 listopada 2015, 09:04

Wieści z wczoraj...

2cm rozwarcia, widać pęcherz płodowy, kwestia godzin, dnia, dni, tygodnia... Nie boli mnie brzuch, skurczów brak.

Nie mam siły, żyje jak na bombie, wczoraj przeryczałam pół dnia. Z jednej strony (egoistycznej) chciałabym, żeby ten koszmar się skończył. Nie mogę już wstawać w ogóle.

Jest mi niedobrze, jeść nie mogę, wszystko w mojej głowie się zablokowało i poprzestawiało. :/

Jeszcze nowsze wieści... oprócz cukrzycy mam CHOLESTAZĘ! Co jeszcze?

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2015, 11:06

19 listopada 2015, 09:51

Ku pamięci... ilość przyjmowanych tu leków :

- 4 luteiny
- 2 magnezy
- 6 nosp
- 3 trilacki
- 3 uroseptale (bodajże taka nazwa)
- 6 esencjale forte
- 3 razy po 15 ml laktulozy
- 1 raz zastrzyk z clexanu
- 2 szt swoich witamin femibion

Co razem daje zawrotną sumę :)

3 tygodnie leżenia wyciągnęło mnie z sił. Męczę się nawet przy jedzeniu. Jest git! :)

22 listopada 2015, 10:45

Tylko za jedną jedyną rzeczą będę tęsknić z okresu ciąży... za tymi cudownymi ruchami maleństw w brzuchu, kopniakami, pełzaniem. Coś niesamowitego <3 Muszę napawać się tym uczuciem bo nie wiem kiedy się skończy. A pewnie nigdy więcej już go nie doświadczę...

Szyszaki, pełzaki kocham Was. Posiedźcie chociaż jeszcze tydzień, a najlepiej do początku grudnia. <3 <3 <3

24 listopada 2015, 19:01

Wzloty, upadki, wzloty, upadki...
Lepiej, gorzej, lepiej, gorzej...
Wesoło, smutno, wesoło, smutno...
Tęsknota, tęsknota, tęsknota i tak będzie do końca...
Czyli nic nowego... nawet nie ma co tu komentować... psychicznie myślałam, że jestem silniejsza, a tu taka dupa wołowa.
Wszystkie dziewczyny opuszczają mój pokój tylko ja tu zalegam.
Jak lekarz wspomniał na obchodzie o cesarce, to nawet tego się boję.
Dydol i panikarz, a 35 lat na karku, wstyd!

26 listopada 2015, 17:53

Był u mnie dziś mój mąż... sam... spędziliśmy kilka godzin. Umył mnie, wysuszył włosy... to wszystko się docenia jak człowiek znajdzie się w takiej sytuacji. Teraz to czuję jeszcze bardziej... jak bardzo go kocham... byłam twarda nic się nie rozkleiłam.

Pisała dziś ponownie moja pani doktor z zapytaniem co u naszej trójki :)
A trójka jakoś się trzyma... przed 5tą rano położna pochwaliła dzieciaki, poranny zapis bardzo prawidłowy.

1 grudnia 2015, 14:18

1 grudnia... już chciałam żeby ten miesiąc się zaczął, nie lubię listopada.
Zalegam tu już 5ty tydzień, raz lepiej, raz gorzej wiadomo...

Ale ja nie o tym... Dziś miałam USG i... szyszaki ważą już ponad 1300gram :D Równiutko w tej siatce mieszczą się po środku.
Przepływy prawidłowe, rozwarcie takie samo, jak poprzednio, chociaż powiedziałam tej pani doktor, że jak większe to ja nie chcę wiedzieć. :) Więc albo faktycznie wynosi tyle samo albo nie usłyszałam prawdy.

Aha i nadal nie wiem jak oni tu liczą wg mnie 29 tydzień trwa, wg nich to już koniec. Bądź co bądź najważniejsze, że wszystko ok :)

Aha i zaraz będzie mężuś u mnie. <3

<3 Szyszaki, łobuziaki siedzieć mi tam <3

5 grudnia 2015, 11:09

<3 <3 <3

List siedemnasty (17)

Kocham Was najbardziej na świecie... jeszcze Was nie ma ale już jesteście... w moich myślach, sercu, mowie... jesteście i zawsze będziecie.

Dzieciaki już nie mogę... czy wytrzymam jeszcze? Ile? Wiem... to wszystko dla waszego dobra... Wczoraj minęło 5 tyg jak tu razem leżymy. Czasem jest mi tak ciężko... na tą obrzydliwą kaszę i całą dietę cukrzycową nie mogę patrzeć. Wstać i umyć się normalnie nie mogę... Zaczynam przypominać kobietę z czasów średniowiecza. ;)
Teraz narzekam ale prawdziwy hard core zacznie się od momentu cesarki. Oj będzie się działo. :)
Aha i weźcie się nie kręćcie podczas ktg, z 20 min robi się 1,5 godziny... i po co nam to... i wy nie śpicie od 4 rano ani ja... a tak toby było hop siup szybki zapis i dalej idziemy w kimę. Trzy takie poranki pod rząd to za dużo. Jutro w Mikołajki cyrków mi nie robić proszę przez cały dzień być grzecznym i się nie rozpakowywać.

<3 <3 <3

8 grudnia 2015, 16:20

8 grudnia... wg Usg i obliczeń tutejszych lekarzy 29+6 czyli koniec 30 tygodnia. :)
Najgorsze za nami...
Dziś byłam na posiewie i okazało się, że jest efekt leżenia, rozwarcie się zmniejszyło. A ostatnio nawet ciut więcej wychodzę do wc, nawet 2-3 razy, a nie raz :) Niestety, toaleta nadal łóżkowa. Czyli mycie głowy na łóżku ale można dojść do wprawy. Taborecik, miska, szampon, a spłukanie włosów butelką po wodzie mineralnej. Reszta na łóżku z ręcznikiem wielgachnym pod 'dupą' i całym ciałem, i lecimy. Codzienne mycie zębów też na łóżku.
Stresują mnie te badania i rozkładanie nóg, oprócz lekarza lowelasa lampi się jeszcze położna, a dziś to dobitnie, nawet głowę schyliła.

Aha i ponownie przed chwilką dostałam smsa od mojej pani doktor. Kurczę jednak ona jest inna niż inni lekarze. Nie spodziewałam się, że dalej będzie interesować się naszymi losami. To miłe.

Teraz wyznaczam sobie kolejny cel dotrwać do piątku, wtedy wskoczy nam kolejny tydzień polegiwania tutaj... 6ty :) Ale póki co, nie ma co wybiegać w przyszłość. Tego nie lubię.

15 grudnia 2015, 01:45

Ciąża zakończona 10 grudnia 2015

Właśnie tego pięknego dnia przyszły na świat największe dwa nasze cuda :

<3 Małgosia i Szymon <3

Dzieci od tamtego dnia stały się moim całym światem.

Nasze dzieci, mój mąż i ja...

ps. W wolnym czasie, jak już mnie znacie, rozpisze się bardziej ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 grudnia 2015, 01:55

24 października 2017, 01:20

Kontynuacja pamiętnika w KidzFriend - zapraszamy

24 sierpnia 2018, 13:28

Dziewczyny... Pomóżcie! Jak przenieść tyle wpisów z tego calego Kidzfriend tutaj. Kiedyś samo mnie tam przenioslo.
Chcialabym wszystkie wpusy tutaj. Powiedzcie, ze da radę to zrobić. :(

31 sierpnia 2018, 23:05

To ostatni moment, żeby coś sklecić. Od poniedziałku do pracy, a więc i z czasem będzie ciężko. Tylko czy dam radę coś napisać, tyle miesięcy przerwy.
Moje pisanie skończyłam w dniu 2 ur moich bąbelków, czyli od grudnia ileś miesięcy już minęło... Nie mniej jednak zaglądałam na ovu, bbf, zdecydowanie rzadziej na ten beznadziejny kf.

Nadszedł styczeń, zaczęły się ferie zimowe, a dzieci poszły do żłobka. Początki były ciężkie, nie potrafiły się tak szybko zaadaptować jak inne dzieci, mała radziła sobie lepiej, Szymon buczał po kątach. Dałam im miesiąc czasu na zaklimatzowanie. Wyłam i ja ale bylam twarda. Udało się, po 8 mcach śmiało mogę powiedzieć to była mądra decyzja. Dziś dzieciaki ze żłobka nie chcą wychodzić, na pewno posuneły się w rozwoju, idą swoim tempem bo od rówieśników chyba jeszcze odstają. A ja wyleczylam się już z tych chorych ambicji, to chyba przez zawód jaki wykonuję. Dziś wiem, że nie to jest najważniejsze, a zdrowie i szczęśliwe dzieci. W lutym byliśmy na diagnozie Si. W maju badanie w Poradni Psych. - Ped., zalecenie neurolog.
Pierwsze choroby chyba też zaczeły się w lutym. Zaliczyłam nawet szpital, zapalenie krtani u Szymka, pierwszy raz się spotkałam z taką infekcją, dziś wiem jak już sobie z tym radzić. Od maja dzieciaki nie chorują. Ostatnia infekcja u Gosi, bardzo boląca, zapalenie jamy ustnej. Ale jak to bywa, wszystko do przejścia. :) Dziś już przy infekcjach tak nie panikuję jak na początku.
Wracając do żłobka, panie zaangażowane w pracę, razem z dzieciakami wykonują dużo prac, wychodzą b.często na świeże piwietrze, wymyślają różne zabawy, a maluchom w to graj. Słuchają piosenek, tańczą przy muzyce, oglądają książki, przychodzi do nich pani z biblioteki. Także super. Do tego żadnych problemów z jedzeniem, Szymek dziś przeszedl sam siebie i zjadl 3 porcje makaronu z truskawkami. Dzieciaki uwielbiają owoce. W domu też nie muszę wymyślać cudów bo jedzą praktycznie wszystko.
Także żłobek na wielki plus. Cały rok będą tam jeszcze chodzić. Na siłę ich nie pcham do przedszkola.

Praca, nie bardzo lubię o niej mówić. Musiałam iść na kolejny kierunek studiów podyplomowych. Życie. Etat goły na ten rok szk. Pewnie marna pensja, plus wychowawstwo. Ale trzeba się cieszyć, że praca jest. Z wiekiem, stażem pracy człowiek się wypala w tym zawodzie, a jak się widzi do tego niesprawiedliwość to tymbardziej.

Dom. Relacje z mężem różne, czasem lepsze, czasem gorsze. Wkurza mnie to, że przyjeżdża po pracy i wielce zmęczony. Z dzieciakami jak ja to mowię bawi się zdalnie czyli z łóżka albo przyjmuje iście pozycję horyzontalną. Oczywiście chodzi z małym na Orlik, chodzi na spacery. I jego ulubione zajęcie koszenie i podlewanie trawy. :) Może to ja za dużo od niego wymagam... Nie wiem. Ogólnie wszystko zależy od dnia, tragedii nie ma ale szału też nie. :)
W wakacje poczynilam też remonty, oczywiście mój mąż był przeciwny, nie nawidzi zmian. Z jednego pokoju na dole zrobiłam maluchom taką a'la bawialnie. Ale stoją też łóżeczka. Wcześniej facet wymalował pokój, są też nowe meble. Zrobiło się bardzo przytulnie, jak nie ten pokój.

I kilka słów na koniec o samych dzieciach, chociaż piwinno to być na początku ale jakoś tak wyszło. :)

Małgosia - odważna, spryciula, szybka, opanowała wszelkie jeździki, rower biegowy, hulajnogę, trampolinę, wspina się po wysokościach. Szarpidrut taki :) Wszędzie jej pełno. Niestety, wszelkie układanki, coś nad czym trzeba pomyśleć ma gdzieś. Mowa hmmm... Kiepska. Rozumie wszystko. Ogólnie grzeczna, choć ostatnio zaczęła mi uciekać. :)

Szymon - leń mi rośnie, on aż tak dużo ruchu nie lubi. Ma swoje ulubione zajęcia, puzzle, książki, układanki, czasem jakieś zabawki. Lubi coś prowadzać np wózek, rower. Uwielbia bawić się bramką na dworze, otwierać, zamykać, przeprowadzać jakieś swoje pojazdy. Rower biegowy nie, hulajnoga nie, zjeżdżalnia tak, trampolina czasem, piaskownica czasem, bujaczki tak. Mowa lepsza zdecydowanie niż u siostry.
Różnią się od siebie bardzo. Czasem się capną o coś ale potrafią się do siebie przytulić i dać buziaka.
Szymek zdecydowanie bardziej przytulaśny, całuśny, Gosia nie. Są inni.
Codziennie im powtarzam, jak bardzo je kocham, jak jestem z nich dumna i jak są dzielni.

Szkoda tylko, że ten czas tak ucieka. Za szybko.
Małgosia waży 15kg, Szymon 16. Obydwoje zaczynają nosić ubrania w rozm 98. Buty 24 i 25.

Co więcej... A ja? Szczęśliwa, zadowolona ale często zmęczona. Nie narzekam bo tego nie lubię. Nie mniej jednak ciąża, matkowanie dało mi w kość, a i wiek robi swoje. :)

Wakacje... Tydz nad morzem w pięknej słonecznej wręcz upalnej pogodzie.

Może uda mi się teraz częściej coś napisać.

Dziewczyny, te które mnie pamiętają, pozdrawiam Was bardzo gorąco. Bardzo się cieszę z ciąży Zabayonka, pamiętam Twój pierwszy komentarz jeszcze na różu ;) i z drugiej ciąży Zelmy. Trzymajcie się dziewczyny!



Wiadomość wyedytowana przez autora 31 sierpnia 2018, 23:14

2 września 2018, 22:28

To ja się pytam... Skąd moje dzieci mają tyle siły i energii? Wstały rano ok 7.30 i o godz 21 są pełne wigoru i energii mając całkiem aktywny dzień.
21.30 pada Małgolcia :) uff...
22.00 dogorywa chłopak i w końcu zasypia.
A jak znam życie, jutro o 7 nie będzie można ich dobudzić.
Jutro zaczynam kolejny rok pracy... Kurczę albo 12 albo 13ty, pogubiłam się. :)
I kolejne zadanie do wykonania... Wychowawstwo.
‹‹ 2 3 4 5 6