X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Dogoniłam czas
Dodaj do ulubionych
‹‹ 3 4 5 6 7 ››

21 maja 2018, 15:00

Nadal czekam na przeniesienie na przedporodowt z patologii.takze nawet cewnika jeszcze nie zalozyli

21 maja 2018, 18:26

Cewnik założony. Jesli chodzi o uczucie, to nie jest tak zle. 100 razy mniej bolalo niz badanie gonekologiczne na izbie przyjec.

Teraz max 24 h z cewnikiem zanim podadza OXY.

Lentilka. Mowilam, ze mnie wyprzedzisz jeszcze? ;)

22 maja 2018, 03:00

Nadal na cewniku. Latwo nie jest. Uczucie boli miwsiaczkowych i rozpieranie podbrzusza. Idzienwytrzymac. Ale jeszcze tyle godz :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2018, 03:00

22 maja 2018, 10:57

40tc plus 7 dni

Cewnik z balonikiem cos chyba dziala na rozwarcie, z którym byl problem. Dzis krwawilam. Mam godz poczekac i pochodzi dookola ktg, zeby spr czy faktycznie to to.

O 18 zdjecie cewnika, badanie i podanie oxy

22 maja 2018, 18:18

Cewnik wyjety..szyjka spulchniona. Rozwarcie ok 1.5 cm szalu nie ma, ale chca dalej indukowac. Niestety nie dzis, ale jutro. Wiec kolejny dzien czekania.

Ja naprawde mam juz dosycl

23 maja 2018, 10:14

Jestem w bardzo zlym stanie psychicznym
. Anakin. Pytalas o meza. Wzial juz 6 dni urlopu. Dzis jest ostatni. Ptzyjezdzal. Czekal. Dzis juz sie poklocilismy. Moze w tym tyg urodze, ale on od jutra musi byc w pracy. Nikt mi w domu nie pomoze. Bede sama musiala dac sobie rade. Dlatego tak boje sie, zeby po indukcji nie bylo cc. Bo nie wiem jak sobie poradze. Mial byc przy porodzie. Nie bedzie. Nie chce go. Nir z takim nastawieniem. Odbiera mi sily w najgorszym momencie. Dzis jest bardzo zle. W nocy ciagle rodzace przywozili. Nie ma miejsc na porodowce. Dalej mam czekać. Dziewczynie odeszły wody. Czekala dobe zeby zaczac indukcje. Mnie nie dzieje sie nic. Wiec moge czekac wg klasyfikacji

24 maja 2018, 06:46

3850. Urodzona 5.22. Skala 10/10 ale porod z przebojami. Musze odpoczac po operacji.


Mam zal do szpitala. Zaczelo sie ladnie o 18 wczoraj. Skonczylo sie cc. Zielone wody. Pepowona na szyi. Ale skończyło sie dobrze. Pozniej szczegoly

4 czerwca 2018, 15:35

mialam nieco inne plany. chcialam opisac w szczegole co i jak sie dzialo. ale czas goi rany i gorycz. wiec chyba Wam zaoszczedze :)

z calej sytuacji ciesze sie z tych 11 godzin naturalnego porodu. wbrew temu jak to sobie wyobrazalam, jak da sobie rade moj maz... bardzo nas polaczyly te chwile. nigdy nie zapomne z jaka miloscia i troska na mnie patrzyl podajac mi gas rozweselajacy, gdy lekko skrepowany ale pelen podziwu patrzyl na mnie pod prysznicem gdy kolysalam biodrami pod prysznicem by ukoic bol... i kilka innych. to byly przepiekne chwile. a potem przyszly chwile grozy, ktorych nie chce pamietac.
w ciagu 15 minut decyzja o cieciu. po operacji dziecko zabrano nam na obserwacje. o kangurowaniu nie bylo mowy. przez 7 godzin nie wiedzialam co sie dzieje z malutka. potem wydluzony pobyt w szpitalu, antybiotykoterapia dla Oli i dla mnie... szpitalne rutyny, zmienne czasowo, ciagle wybudzanie ze snu gdy uda sie zasnac itd itp spowodowaly, ze wlasciwie zlamano mnie psychicznie. w smaochodzie do domu nie moglam uwierzyc, ze to juz koniec.... pierwsze dwa ndi byly trudne. nie moglam sie odnalezc. potrzebowalam odespac. teraz wszystko sie stabilizuje. wypracowujemy rutyny. ja jestem bardziej wypoczeta.

Ola od powrotu ze szpitala nie plakala ani razu. owszem jest kaprysna, pokazuje swoje potrzeby, czasem pol dnia trzeba sie tulic, ale o ile spelniam te zachcianki, to nawet nie widze grymasu u niej. jest podobna do mnie wizualnie (o dziwo!! bo bylam przekonana, ze pierworodne to jednak bardziej do ojcow sa zblizone)... cieszymy sie kazda chwila. szkoda tylko, ze jest tak cieplo, bo ledwo zyjemy. widze, ze malutka tez meczy sie w taka pogode... no i tak wlasnie.

to prwada, ze zmienia sie zycie, perspektywa... wszystko. w ulamku jednej sekundy. nie wierzylam, ze az tak bardzo :) zaczynamy nowe zycie. pelne przygod i niewiadomych. musze na pewno pracowac nad soba, by z tego mojego poukladania, planowania, logistyki pojsc w zywiol, jaki przynosi Olenka. i nie zapomniec o celebrowaniu zycia. ten porod bardzo umocnil moj zwiazek z mezem... w chwilach grozy widzialam ile dla niego znacze. to jest bezcenne. mamy wspaniala rodzine. czekam tylko az uda mu sie wziac kilka dni wolnych,aysmy mogli pospedzac troche czasu razem. poki co jestesmy zdane na siebie :)

4 czerwca 2018, 15:35

mialam nieco inne plany. chcialam opisac w szczegole co i jak sie dzialo. ale czas goi rany i gorycz. wiec chyba Wam zaoszczedze :)

z calej sytuacji ciesze sie z tych 11 godzin naturalnego porodu. wbrew temu jak to sobie wyobrazalam, jak da sobie rade moj maz... bardzo nas polaczyly te chwile. nigdy nie zapomne z jaka miloscia i troska na mnie patrzyl podajac mi gas rozweselajacy, gdy lekko skrepowany ale pelen podziwu patrzyl na mnie pod prysznicem gdy kolysalam biodrami pod prysznicem by ukoic bol... i kilka innych. to byly przepiekne chwile. a potem przyszly chwile grozy, ktorych nie chce pamietac.
w ciagu 15 minut decyzja o cieciu. po operacji dziecko zabrano nam na obserwacje. o kangurowaniu nie bylo mowy. przez 7 godzin nie wiedzialam co sie dzieje z malutka. potem wydluzony pobyt w szpitalu, antybiotykoterapia dla Oli i dla mnie... szpitalne rutyny, zmienne czasowo, ciagle wybudzanie ze snu gdy uda sie zasnac itd itp spowodowaly, ze wlasciwie zlamano mnie psychicznie. w smaochodzie do domu nie moglam uwierzyc, ze to juz koniec.... pierwsze dwa ndi byly trudne. nie moglam sie odnalezc. potrzebowalam odespac. teraz wszystko sie stabilizuje. wypracowujemy rutyny. ja jestem bardziej wypoczeta.

Ola od powrotu ze szpitala nie plakala ani razu. owszem jest kaprysna, pokazuje swoje potrzeby, czasem pol dnia trzeba sie tulic, ale o ile spelniam te zachcianki, to nawet nie widze grymasu u niej. jest podobna do mnie wizualnie (o dziwo!! bo bylam przekonana, ze pierworodne to jednak bardziej do ojcow sa zblizone)... cieszymy sie kazda chwila. szkoda tylko, ze jest tak cieplo, bo ledwo zyjemy. widze, ze malutka tez meczy sie w taka pogode... no i tak wlasnie.

to prwada, ze zmienia sie zycie, perspektywa... wszystko. w ulamku jednej sekundy. nie wierzylam, ze az tak bardzo :) zaczynamy nowe zycie. pelne przygod i niewiadomych. musze na pewno pracowac nad soba, by z tego mojego poukladania, planowania, logistyki pojsc w zywiol, jaki przynosi Olenka. i nie zapomniec o celebrowaniu zycia. ten porod bardzo umocnil moj zwiazek z mezem... w chwilach grozy widzialam ile dla niego znacze. to jest bezcenne. mamy wspaniala rodzine. czekam tylko az uda mu sie wziac kilka dni wolnych,aysmy mogli pospedzac troche czasu razem. poki co jestesmy zdane na siebie :)

4 czerwca 2018, 15:42

Ciąża zakończona 24 maja 2018

Aleksandra: waga 3855, 58 cm wzrostu

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 czerwca 2018, 15:44

5 czerwca 2018, 16:55

Odpowiadajac anakin :)

kwestia bolu porodowego: mysle, ze to bardzo indywidualna sprawa. jedno co uwazam sie sprawdza, to to ze skurcze porodowe przypominaja bole miesiaczkowe. ja na lezaco ledwo je znosilam na poczatku (miala podana oksytocyne na wywolanie porodu, ktora na szczescie zadzialala po 10 minutach, w neiktorych przypadkach podaje sie ja przez 6 h bez skutku i powtarza na nastepny dzien). ale zmiana pozycji i przejscie na [pilke bardzo mi pomoglo. zupelnie inne odczuwanie bolu. gdy sie nasilily bole dostalam gaz rozweselajacy, z ktorego korzystal tez moj maz :) i powiem tak. o ile na mnie nie dzialal rozweselajaco, ale bardziej stymulowal glebokie i wolne oddychanie, ktore pozwalalo uwolnic sie od bolu, o tyle moj moza kilka razy zasmial sie sam z siebie, przyznajac ze faktycznie rozwesela ;)

11 h naturalnego doprowadzilo mnie do 5cm rozwarcia. a wiec polowa drogi. niestety rozwarcie sie zatrzymalo. i jest to tez niestety jeden z minusow oksytocyny. w niektorych przypadkach tak ona dziala. plus trachykardia Oli, zagrozenie zamartwica, podwyzszone leukocyty (krew mialam badana co 2-3 h ze wzgeldu na dodatni wynik GBS), potem sie okazalo ze zmiana pozycji glowki malej w drogach rodnych, moje spadajace tetno i przy przenoszeniu na wozek na cesarke zielone wody... plus pepowina wokol szyi jak sie na stole okazalo, zakonczyky akcje porodwa cesarka. Bogu dziekuje, ze wynajelismy polozna, ktroa interweniowala blyskawicznie, gdy wszystkie spomniane okolicznosci zlozyly sie doslownie w jednej chwili.


aa jesli chodzi o znieczulenie. poporsilam o nie w okolicach 4 cm rozwarcia. mialam dwa wklocia w kregoslup : nie polecam, nieprzyjemne :) ale gdy zaczelo dzialac przestalam czuc jakiekolwiek skurcze! wtdy pozwolono mi na godzine odpoczynku (sen) i obserwacje czy rozwarcie sie zwiekszy. no ale jak juz wiecie, stanelo na 5 cm i koniec.

czy karmie piersia. pol na pol. niestety ilosc mleka nie wystarcza. moja laktacje uratowal sprzet Medeli i mowie o tym z pelna swiadomoscia. Ola calkiem ladnie przystawiala sie do piersi, ale po 7 godzinach jej niepokoju i podaniu przez polozna MM okazalo sie, ze dziecko zasnelo jak reka odjal, bo byla najzwyczajniej glodna. na poczatku byla padaka laktacyjna u nas. troche siary... w drugiej dobie moze pol lyzeczki od herbaty : taka ilosc. wiec zaczelam stymulacje laktatorem, maz kupil mi preparat na rozkrecenie laktacji (a ostrzegali mnie, ze bedzie nawal, zapalenie piersi itd - nic takiego sie nie stalo przy zbyt malej ilosci pokarmu) i doszlo do tego ze teraz jestem w stanie sciagnac jednorazowo ok 90 ml x4 dziennie. reszte posilkow je MM. trudno. dla mnie najwazniejsze, aby dziecko glodne nie bylo.robie wszystko co moge, ale jestem tylko czlowiekiem :) odciagam pokarm. mala w ten upal absolutnie nie chce sie przystawiac. poza tym czuje, ze ja sie poce, ona sie poci. nic przyjemnego. poza tym ciesze sie, ze tak ladnie je z butelki. kiedys nie bedzie problemu zeby zostawic ja z tata :) apetyt ma taki, ze smiejemy sie, ze sie rzuca na smoczek jak krokodyl na surowe mieso :)

co do wrazliwosci sutkow przy karmieniu. pierwsza doba i druga : non stop przystawialam. i faktycznie w drugiej dobie dzicko bardzo potrzebowalo bliskosci i byla totalnie nieodkladalna. sutki bolaly bardzo, ale znosnie. potem doszedl laktator. zaczelam smarowac sutki lanolina i to pomoglo. nie mam treaz zadnych ran (zeszla "pierwsza skora" z sutkow jednej nocy) i teraz jest naprawde ok.

mala przesypia prawie cale noce! musze ja wybudzac na jedzenie. w ciagu dnia pozwala sie poki co odlozyc, stad moge tu zajrzec. mam nadzieje, ze to sie nie zmieni :)

10 czerwca 2018, 15:04

Upal. Ola maruda w taka pogodę. Staramy się chodzic mieszkanie. Wychodzimy na spacery... Ale i tak ciężko jest.

Ja dziś na wagę weszłam z ciekawości. Mąż mowi ciagle, ze schudłam. No trochę czuje. A tu mile zaskoczenie. W okolicach porodu waga 88 kg dzis 73. Jestem zadowolona. Jeszcze 10 i będę w domu ;) choc I tak juz jest 4 kg mniej niż przed zajściem w ciążę. Jest ok. Oby tak dalej. Poki co nie stosuje zadnej diety. Lody waniliowe codziennie na upal ;)

Psiak wrocil od tesciow do domu. Pięknie zdała egzamin. Jest bardzo czula. Delikatna dla Oli. Lize ja pi stopach. Wacha. Jak idę przewinąć to w trójkę. A pierwsza noc psiak zasnął trzymając pyszczek w dostawce do lozka Oli. Jutro pierwszy raz wyjde sama z psem i wozkiem. Boje sie ciągnięcia na smyczy przez ulicę. No ale zobaczymy.

Wkurw na tesciow. Ola ma 2 tyg A znowu chcieli przyjechać. Nie ważne, ze nie ma jeszcze odporności. Przeciez teść sie dobrze czuje. Niczym jej nie zarazi. Ja pierdziele. Nie ważne jest co my myślimy.co jest najlepsze. Wazne zeby ktos mogl pare fotek cyknac. Mimo ze wysyłam im codziennie....

21 czerwca 2018, 14:00

dawno nie pisalam, ale juz nie jest tak latwo.

gdy Ola zasnie w ciagu dnia, to staram sie ogarnac jak najwiecej rzeczy. i niestety tego czasu na przyjemnosci czasem nie ma.
osiagnelam level MASTER w niektorych aktywnosciach moim skromnym zdnaiem. na przyklad:
(1) gdy Ola rano ok 7 wybudzi sie, przewijamy sie, zakladamy swieze ubranka, karmienie, odbijanie, wyciszanie, potem odkladam ja do wozka i wjezdzamy do lazienki (dzwiek prysznica ja uspokaja. i to nie to samo co szumis, z ktorego tez korzystamy ;) ) albo odkladam ja do jej lozeczka w jej pokoju (w nocy spi z nami w sypialni w dostawce do lozka) i wlaczam subtelna drewniana karuzele z 4 ptaszkami. poniewaz Ola jest juz dosyc "bystra" potrafi tak przelezec ok 20 minut. i teraz poziom master matki: w te 20 minut potrafie ogarnac sypialnie, pos[rzatac stanowisko do przewijania, orpoznic kosz na brydne pieluchy, wymienic zmywanie w zmywarce i zetrzec blaty kuchenne, zrobic sobie drugie sniadanie, zlozyc wysuszone pranie. moze ktos potrafil tak normalnie, aleja biegam po mieszkaniu niczym diabel tasmanski. serio. dla mnie te 20 min to mega sprawa :) a potem Ola jest znudzona, wiec z karuzeli zabieram ja do lazienki w gondoli, gdzie ja wchodze pod prysznic i jestem w stanie sie ogolic, umyc i wysuszyc glowe. potem przewijanie, bo zaczyna sie wiercic (moje dziecko moze w kupie nawet zasnac, ale w sikach nawet 5 minut nie spedzi :D ) i karmienie. gdy znowu sie wyciszy, to idziemy na godzinny spacer z psem. (spacerow mamy 3 dziennie po okolo godzinie).

(2) przyklad 2 to level master w przewijaniu. te z Was ktore maja juz zswoje pociechy na swiecie, [pewnie mnie zrozumiecie. przewijanie w wozku w parku ... : KUPY :D normalnie 1.5 minuty :) wychodze z zalozenia, ze grunt to dobra organizacja. podklad w torbie, mokre chusteczki (uzywam tylko tych z woda Waterwipes), pieluchy. troche ciasno w gondoli, ale da sie :)


(3) moze nie nalezy do najmil;szych, ale bylam zmuszona isc do toalety z mala ne rakach, bo walsnie trwalo karmienie i nie moglam przestac... tak wiec juz jestem odarta z wszelakiej "niewinnosci".. no ale da sie. czlowiek, gdy musi dostosuje sie do kazdej sytuacji

a ja ogolnie czuje sie roznie. niestety moj maz tacierzynskiego nadal nie mogl wziac. nikt mi nie pomaga. czasem czuje sie jak samotna matka. i naprawde podziwiam te kobiety. szczegolnie te, ktore maja wiecej dzieci niz jedno. gdy moj maz rano wstaje, to nie zajmuje sie Ola. wyprowadza psa i przygotowuje sie do wyjscia do pracy (wstaje po nas ok 7.30). w pracy siedzi czasem do 18. wiec w domu jest miedzy 18 (normalnie) lub 19 (gdy robi nadgodzine). potem wyprowadza psa. wiec jest juz 30 min pozniej. potem prysznic, kolacja. wiec juz kolejne 30 min. ok 20 prosze go o przejecie malej. abym mogla na spokojnie cos zrobic (COKOLWIEK danego dnia). a 0 20.30 wychodzi na ostatni spacer z psem. wiadomo. wroci, to pobuja mala itp. ale nie poszukujmy sie. ja z Ola chodze o 22 spac. wiec jak tak podsumuje czas jaki moj maz poswieca dziecku to bedzie moze 1.5 h dziennie. tak wiec cala reszta na mojej glowie. jest mi czasem ciezko. krzyczalam juz do poduszki i plakalam bujajac mala... ale staram sie byc silna. staram sie opanowac emocje. nie jest latwo. czasem robiac cos w domu, gdy mala spi, musze NA?TYCHMIAST wszystko rzucac, bo slysze ze sie obudzila. wiec takie rozkladanie czynnosci jest dla mnie meczace tez. wiem, ze gdyby ktos byl ze mna, to bysmy sie pewnie wymieniali.... a tak. zycie "rozwleczone" no ale trudno. najwazniejsze ze jest dobrze wszystko z Ola.

Ola usmiechcnela sie w miniona sobote pierwszy raz w ciagu dnia (nie spaic, bo jak zasypia czesto sie smieje). przewijalam ja, bo kupa, a tata mowil do niej "ale zwalilas kupsko" a ona w tym momencie meeeeega wielki usmiech. w niedziele smiala sie do mnie dokladnie 5 razy. niestety od poniedzialku mimo prob wywolania usmiechu, nie udalo sie :D ale widze, ze sie rozwija. i widze, ze nas poznaje. i to jest piekne. nie moge doczekac sie, gdy bedzie bardziej "kontaktowa" :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 czerwca 2018, 14:10

2 lipca 2018, 12:52

Ola zaczela byc juz calkiem "reaktywna" :)

uwielbiam, gdy pochylam sie nad nia, ona sie usmiecha pelna buzia, a potem zaczynamy sobie gaworzyc. otwiera buzie, wydaje dzwieki, jakby spiewala :) jest urocza!!

miewamy tez gorsze dni. skok 5tego tyg mmay za soba. u nas w takie dni jest calkiem nieodkladalna. ale nadal rzadko placze. od wyjscia ze szpitala moze z razy wlaczyla "syrene".

rozumiemy sie juz dobrze :) kocham ja nad zycie. jest cudna!

9 lipca 2018, 16:29

Kurczę. Martwię się.

Przez 5 tygodni od szczepienia na gruźlicę Ola miala tylko mały ślad po ukluciu, lekko zaczerwieniony.

Od 2 dni zaczyna się powiększać i upchnąć. Wygląda jak solidne ukąszenie komara. Ja wiem, ze ma prawo nawet wyglądać jak przy ospie wietrznej. Ale tyle czasu po szczepieniu???? Nie od razu?

Za tydzien idziemy na szczepienia 6 w 1. Troche sie boje, jeśli gruźlica zaczęła się objawiać w tym momencie. Zeby sie nie zbiegło nic.

Poza tym mam zagwostke. Lekarz powiedział, ze penumokoki powinno się szczepu jakos przed zlobkiem, nie teraz... A czytam sporo opinii, ze powinno się wcześniej. Mniej więcej jak rotawirus.... A co Wy wiecie Dziewczyny? Jak Wam radzono?

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2018, 16:32

11 lipca 2018, 13:36

dzieki Dziewczyny za komentarze i rady :)
dobrze jest miec mozliwosc podzielenia sie doswiadczeniami :)

u nas dzis slaby dzien na maksa.
Ola jakas kaprysna. pies na spacerze wlecze lapy tak, ze musze ja ciagle wolac.... a ja mam dosyc. najchetniej poszlabym spac.


aby sobie ten dzien troszke rozweselic testuje wskazowki Julity :) w koncu moze uda sie wstawic zdjecie !! :D

ponizej moja "czytajaca" Ola oraz Ola z nieodstepujacym ja psiakiem :) (mozecie podejrzec tez mojej roboty kocyk i poduszke do karmienia :D )

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/701ee1fad1b0.jpg


https://naforum.zapodaj.net/thumbs/0bc411066455.jpg

12 lipca 2018, 03:24

Właśnie siedzę i odciagam pokarm....

Z nowości. Przechodzimy na kolejny etap rozwoju. Od 2 dni Ola wciska namiętnie piastki do buzi. Nie chce, zeby mi uciekła ta informacja.

Na brzuszku kładę ja rzadko, bo ona ciągle je. No może nie ciągle, ale po 2h potrafi jej się ulec mleko? Wiec odnoszę wrażenie, ze ma pełny brzuszek i nie chce jej meczyc. Ale 10 sęk juz wstrzymuje z podniesioną glowka. Ćwiczy będąc noszoną czasem na ramieniu. Wtedy to nawet z 30 sęk trzyma głowę w pionie.

Wczoraj sie wystraszylam. Miala chyba zapchany nosek. Bałam sie, ze bedzie katar. Poki co nic sie nie dzieje. A już myslalam, ze nocne wietrzenie pokoju ja zalatwilo....

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 06:04

12 lipca 2018, 15:06

Dziiiieeen dobry :)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/a1b92e6d172b.jpg

tak wlasnie konczy sie u nas usypianie w ciagu dnia :)
dobrze, ze w nocy to ja budze Olenke na karmienie :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lipca 2018, 15:07

13 lipca 2018, 20:54

Nie wiem co się dzieje z moim pokarmem. Siedzę już od godziny i sciagnelam raptem 30 ml.... gdzie normalnie o tej porze, po całym dniu spokojnie te 60 bylo.... I takie 30 to cały dzień ściągam.... myslalam, ze wieczorem cos sie rozbuja. Jestem przerażona, zeby laktacja nie zanikla.... pije 3 litry wody itd.... nie wiem o co chodzi

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2018, 20:54

14 lipca 2018, 01:15

Zaczęłam znowu pić femaltiker. Trzeba sobie pomoc z laktacja. Probuje znalezc info o Krzyżacy kaktacyjnychm, ale wszedzie tylko kp kp kp. Nic o mieszanym sposobie... Jeśli ktoś coś wie, czytał, to proszę o linki.. musze jakos z tego wyjsc :(
‹‹ 3 4 5 6 7 ››