Co mnie uratowało? Preparat femaltiker oraz wyluzowanie sie. Poszłam za radą koleżanki, która jest totalnie niezgodna z tym co pisze np Hafija. W weekend pogodzona z losem, ze to koniec laktacji, zrobiliśmy sobie kolację z winem. Sporo tego wypiłam. Oczywiście zachowała odstęp czasowy przed ściąganiem itd itp . Następnego dnia ból piersi, twarde sie znowu zrobiły i mleko rzeka poplynelo. Nie wiem czy to zasługa alkoholu, czy totalnego odstresowania. Ale zadziałało. Wlasnie ściągam mleko. Idzie druga butelka.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2018, 07:03
Ale hit dnia jest inny. Wchodzimy do zabiegowego, a pielęgniarka widząc 8 tygodniowe dziecko (bez 1 dnia) pyta:"ktory to rocznik?". Az mialam ochotę odpowiedzieć, ze 1984... pielęgniarka co z 60 lat miala powinna chyba umiec rozpoznać niemowlę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lipca 2018, 21:06
Na koniec 8 tygodnia, Ola wazy 5.345 kg i mierzy 60.5 cm czyli 1.5 kg oraz 2.5 cm do przodu
Szczepienie bylo wieczorem. Ola.poszla spac. W nocy zaczęła łapać ja gorączka. O 8 rano podałam paracetamol. Tempa zabita do 10. Byly nawet już 2 spacery. Jest śpiąca bardziej niż zawsze. Ale temp max 36.6. Jest ok. Bałam sie, ze gorzej to zniesie.
bylysmy juz na badaniach bioderek. wszystko ok. nastepne badanie w pazdzierniku.
uwielbiam relacje z moja corenka. jest kochanym dzieckiem. w ciagu tygodnia jak sie rozplacze raz to jest maksimum. dobrze czytam jej potrzeby, a i ona komunikuje sie ze swiatem inaczej niz placzem. np jak wychodze z pokoju i zostaje sama zbyt dlugo, to zamiast plakac, to pokrzykuje takie glosne i krotkie "E" co jakis czas. oczywiscie czestotliwosc dzwieku pokazuje poziom zniecierpliwienia im czesciej - tym wieksze prawdopodobienstwo placzu.
a np gdy chodzi o pieluszke, to tak smiesznie przebiera nozkami jak pajacyk. w nocy z ato rzuca sie po lozeczku i przewraca ciagle glowke z jednej storny na druga.
mamy sporo takich roznych sygnalow od niej. a gdy nadal widzimy, ze o cos chodzi, a wsyztskie potrzeby sa juz spelnione, to zostaje jedna ostatnia rzecz : nuda! i wtedy trzeba zmienic zabawe, albo otoczenie, bo miejsce tez jej sie czasem nudzi.
z nowosci Ola zaczela juz chwytac w raczke. jeszcze nie do konca swiadomie, ale potrafi zabawke polozyc sobie na klatce piersiowej i sie przypatrywac lub sporadycznie wlazyc ja do buzi
trzyma tez juz mocno glowke lezac na brzuszku. staramy sie cwiczyc, ale problem w upalach. Oli chce sie czesciej pic, wiec ma pelny brzuszek i nie moge klasc jej tak czesto jakbym chciala.
przez upaly tez po raz pierwszy przed wczoraj usypialam ja w jej wlasnym pokoju, bo tam najchlodniej. w kazdym innym pomieszczeniu byla tak bliska placzu, i sie wiecila i widac bylo, ze jej zle, ze az mi sie serce kroilo. wczoraj natomiast byla nie do utulenia. wzielam ja w ramiona i na fotel bujany, ktory odziedziczylam po mojej kolezance, gdy wyjezdzala z Polski. normalnie usypiam ja, gdy lezy samodzielnie w dostawce obok naszego lozka, czasem tlyko musze polozyc reke na jej klatce piersiowej, by czula, ze jestem blisko. najczesciej po prostu patrzy sie na mnie i usmiecha.
co do smiechu: jest bardzo pogodna, bardzo czesto sie smieje, wystarczy ja zagadac, czasem dotknac noska, a ona od razu smieje sie pelna buzia. uwielbiam z nia gaworzyc. normalnie jak dialogi to wyglada. czasem podkladamy pod nia glos. mamy ubaw po pachy. a wcozaj po raz pierwszy zamsiala sie "z glosem". zrobila takie "Ha HA". no piekne to bylo. z mezem jednoczesnie spojrzelismy na sebie, bo dobrze wiedzielismy, ze to ten pierwszy smiech. ten jedyny i chwila, ktora trzeba zapamietac. pozniej smiala sie juz bezglosnie, ale powtorzyla jeszcze dzis rano. wiec chyba sie zaczyna
za chwile wyedytuje post i wrzuce foty
a my postanowilismy zatrudnic Pania do sprzatania. przychodzi raz w tygodniu i robi wszystko. nawet piekarnik mi wyszorowala. wiem, ze to wydatek, nie kazdego stac. ale mozemy sobie na to pozwolic, a prawda jest taka, ze w ten sposob kupujemy czas, jaki moj maz moze spedzic z corka. w tygodniu widzi ja ok godziny dziennie (w sensie interakcji, jak nie spi), wiec w weekend nie chce by tracil czas na sprzatanie i zakupy. i tym sposobem sprzatnie robi sie samo, zakupy przywozi tesco i nam zostaje wylegiwanie sie z corka ipsiakiem na kanapie, gadanie, zabawy rozwojowe, spacery, ktorych u nas jest mnostwo i wspolne gotowanie. niestety z rodziny nikt nam nie pomaga, doslownie nikt. po wizycie jednej ani moi rodzice, ani meza nie zpaytali sie czy moga nam pomoc, wiec musimy sobie radzic inaczej.
ostatnio stwierdizlismy, ze zostalismy obdarowani tak radosnym i spokojnym dzieckiem, by zbilansowac "smutek" w zyciu wynikajacy z wielu trudnosci zyciowych, osamotnienia itp.... no i niech tak bedzie. dla mnie i tak corka jest teraz najwazniejsza i jej szczescie.
ide gotowac szczawiowa mam jakas faze, niczym w ciazy ale spokojna glowa, to na pewno nie ciaza
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/935c986f7126.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/644c4b14a18f.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/2b8289c3ed94.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2018, 12:53
Zdjęcie z kuchni, jak obie dziewczyny mi towarzyszą.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/60335c9086d3.jpg
A ja dziś sama caly dzien . Wręcz słomiana wdowa, bo mąż na wyjściu firmowym.... Ola właśnie próbuje zasnąć, ale jest tak okropnie duszno i goraco, ze to może potrwać zapewne...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2018, 21:12
czas wziac sie za siebie. boje sie po CC cwiczyc, ale musze cos znalezc. Dziewczyny, czy mozecie mi doradzic jak/z kim cwiczyc po CC? macie jakies gotowe plany treningowe/ treningi na youtube? boje sie takiej Chodakowskiej....
do tego postanowienie o bardziej restrykcyjnej diecie. zero slodyczy itp.
zastanawiam sie czy sa jakies aplikacje przydatne do spisywania posilkow itd, zeby pozniej moc jakis raport dzienny spozytych kcal obejrzec itp...
spaczenie zawodowe nakazuje mi wyznaczyc ramy czasowe zaczynam w poniedzialek, ta restrykcyjnie, od jutra lekka eliminacja i wieksze zwracanie uwagi, co wchodzi mi miedzy palce i usta, a nie powinno
http://treningdlamam.com/10-bledow-treningowych-po-porodzie/
dzis wizyta kontrolna u lekarza.
jutro moj maz zaczyna w koncu pierwszy tydzien tacierzynskiego i z tej okazji ja ide do fryzjera ;p a co! pierwszy raz zostanie z malutka tak dlugo. plan jest taki, ze wezmie ja na spacer. tam najwieksze prawdopodobienstwo snu. a w razie czego podejdzie do fryzjera gdzie bede. zaleta karmienia butelka przyda sie bankowo
w czwartek jedziemy do mnie do pracy. musze w koncu oryginaly dokumentow zaniesc. i tego samego dnia przyjdzie do nas pani uczaca motania chusty. mam nadzieje, ze sie naucze, bo w piatek jedziemy na dzialke i marzy mi sie pojscie do lasu w chuscie, zeby nazbierac kurek na sniadanie do jajecznicy
planujemy wrocic w poniedzialek. natomiast w sobote, zupelnie niechcacy wypadl nam griull, ktorego bedziemy robic i wyszlo nam 12 osob!! - sama rodzina. ehhh. no nic trzeba nakupic miesiwa i warzyw (ps. uwielbiam kukurydze z grilla, banany grillowane serwowane z czekolada zawierajaca grube ziarna soli - dostalismy kiedys sloik w prezencie - pyyyycha ).
w przyszly czwartek czeka nas szczepienie rotawirusa, ale to chyba jest doustne. dowiem sie dzisiaj
Ola niezmiennie jest na szczescie grzeczna, przesypia noce. ja niezmiennie jestem na mieszanym karmieniu w proporcjach 60 moje : 40 mm.
i tak sobie rosniemy. ciekawa jestem ile wazy i mierzy, bo odnosimy wrazenie ze urosla bardzo niektore ubranka z 62 sa przyciasnawe!!! rosnie nam ta nasza dziewczynka
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e93f0ecfc046.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 sierpnia 2018, 13:36
Rozwija się bardzo szybko jak na 2.5 miesiaca. Ponoc osiąga to co powinna za 2 tyg. Mamusia jest dumna. Mamy skierowanie do poradni rehabilitacyjnej. Podejrzenie wzmożonego napięcia mięśniowego... ehhh
Wykupilismy rotawirusa. Dzizas jakie to drogie! Myslalam, ze 6 w 1 jest droga, ale ta przeszła moje wyobrażenie. 394 zeta. Szok! Na dziecku nigdy oszczędzać nie będę, kupilabym jakby było i drożej. Ale jestem zaskoczona
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 sierpnia 2018, 19:18
Ola od urodzenia miala dosyc napinajace sie raczki. objawialo sie to tym, ze walczylam z nia zeby przystawic ja do piersi i odgonic raczki. po kapieli widac ze sie tak "napina" jak jest przenoszona z wanienki na przewijak i sciska piastki az lekko sinieja. no moze nie az tak mocno, ale widac, ze sie wtedy stresuje. na codzien nie dzieje sie tak,tylko kiedy ona czuje sie niepewnie. czyli stres, za czym idzie spinanie sie. i gdy jestesmy u lekarza jest to samo, stad podejrzenie wzmozonego napiecia miesniowego, ktore jest wrodzone, nie nabyte. Peggie przeczytalam u Ciebie, ze sie za to obwiniasz. wzmozonego lub odwrotnie tego oslabionego napiecia nie mozna "zrobic" dzicku. ono sie z tym rodzi. i czasem trzeba mu pomoc przez dostymulowanie, cwiczenie miesni. u nas pewnie beda to cwiczenia rozluzniajace. co wydaje mi sie latwiejsze niz przy oslabionym napieciu miesniowym. a mowie tak, bo latwiej pojsc na masaz relaksacyjny niz na silownie, zeby zmobilizowac miesnie do pracy.
to podpieranie sie na lokciach nie jest objawem wzmozonego napiecia, jest to normalny element rozwoju motorycznego dziecka, zalaczam zdjecie z segregatora mamy ginekolog. to nic innego jak laczenie raczek w linii srodkowej. pytalam wczoraj o to pediatre. po prostu szybciej sie rozwija. i jest to przedwstep do czolgania sie i dalej raczkowania. Wiec Peggie, jesli twoje malenstow tak robi, to cieszyc sie nie martwic trzeba! a jesli napina sie jak moja, to cwiczenia rozluzniajace beda tez pewna forma zabawy z dzieckiem. ja to traktuje jak wypelnianie czasu.
a jesli zapytacie dlaczego teraz nas kierowali, nie wczesniej, to dlatego, ze lekarz 2 tyg temu tro zasugerowal i powiedzial, zeby z nia samemu cwiczyc. ja przyznaje ze nie bardzo wiedzialam jak to robic i troche odpuszczalam, stad skierowanie by nam pokazali jak ja rozluzniac.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/7ce8dae3fe54.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 sierpnia 2018, 17:21
Tak więc zostaliśmy w domu i zastanawiamy się jak spędzić czas w ten okropny dzień. Plus jest taki, że w końcu się ochlodzi.
Goziku, meza angażuje. W sensie musze mówić co ma zrobić i wtedy zrobi. Ale rozwala mnie jego brak proaktywnosci. Czasem meczy mnie proszenie o oczywistości. To o co mam pretensje do niego bardziej wiąże się z niezmienieniem swojego sposobu spędzania wolnego czasu. Zachowuje się jak studencka. Zimny browarek i Play stadion... o 14. Wieczorem bym mu wybaczyla moze bardziej dla facetów to życie nie zmienia się tak bardzo. Moze maja wiecej obowiązków. Ale nadal są wolnymi ludźmi. A my, matki zawsze najpierw zastanowimy się co jest dobre dla dziecka. I dla mnie to jest ok. Tylko chcialabym, aby mąż tez tak mial.
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2018, 10:44
Ola: rozwija sie niezmennie. juz dwa tygodnie temu odwrocila sie z 7 razy po rzad z brzuszka na plecki. nawet nagralam kilka filmikow. w kolejnych dniach naliczylam takich przewrotek moze z 5 w sumie. wiec ewidentnie jest to dla niej spory wysilek. zdecydowanie lubi lezec na brzuszku, podparta na lokciach i rozgladac sie dookola. kiedy jest juz lekko zmeczona glwoka troche opada, a ona dalej probuje. i efekt jest taki, ze nazywamy ja pijanym zajczkiem no slodko to wyglada. lezac na brzuszku spiewam jej i czasem miziam po budzi, dzieki temu nawet sie usmiecha, tylko nie przelyka wtedy sliny i trzeba lapac wszystko co leci z buzi boska jest. do zjedzenia. zrobiona z curky chyba.
czasem z pleckow na boczek sie odwroci, kiedy ma ochote poogladac swoje raczki, albo to co akurat sciska w piastkach.
jest bardzo bystra. wodzi wzrokiem za przemieszczajacymi sie rodzicami po pokoju. usmiecha sie czasem do naszego psa. gdy ja karmie i akurat wraca tata, to bardzo czesto odchyla glowke do tylu i probuje juz znalezc go wzorkiem. gdy sie budzi i sie nad nia nachylam ZAWSZE wita mnie usmiechem. dni sa rozne, czasem ma dni przemyslen, czasem smiechowe, a czasem zbawowe mocno. czasem jest mega powazna i jakas rozdrazniona, ale usmiech z rana dla mamy jest codziennie. dzieki temu uwielbiam nasze poranki. ona jest przeslodka
wydaje mi sie, ze jest calkiem niezle kumata. plakala od urodzenia moze z 10 razy w sumie, ale w tym tygodniu mialam dwie takie sytuacje, kiedy zaczela zanosic sie placzem, poleciala juz lezka, i ja zaczelam mowic do niej glsoniej "Ola, Ola juz mama daje butle",, a ona nie widzac jeszcze buteli po prostu przestala. maz byl przy tym, az sie oboje spojrzelismy na siebie. niesamowite to bylo, jakby zrozumiala. i to nie raz a dwa, w dwa rozne dni....
smieje sie duzo i czesto, juz zdarzylo sie z dzwiekiem. takie podwojne i pojedyncze "HAHA" i "HA". urocze i przeslodkie!
jest bardzo cierpliwa. ostatnio spedzila 5 h w gondoli, bo musialam wyjsc z psem, potem zakupy, potem do lekarza, po drodze lunch w naszej ulubionej knajpie (maz mial tydzien tacierzynskiego i codziennie gdzies gdzies stolowalismy sie poza domem, zeby poczuc troche "wakacji"), u lekarza wygibasy stawow, bo bylismy u ortopedy. a moje dzicko ANI RAZU nie pokazalo, ze ma dosyc. widac bylo, ze sobie wzdycha czasem, tak jakby ze zmeczenia, ze wierci sie itd, ale dala rade. bylam z niej tak dumna wieczorem, ze az sie poplakalam ze wzruszenia... mam nadzieje, ze baby blues juz dawno odszedl
dzis mialysmy isc na szczepienie rota, ale nie ma pielegniarki, idziemy zatem jutro.
co jeszcze u Oli. chwyta ksiazeczki z materialu i obraca w raczkach. chwyta grzechotki i naparza nimi ile wlezie. zaczyna juz kumac ze raczki sa od lapania i trzymania, ale nie umie jeszcze jednoczesnie jednego przedmiotu obiema raczkami zlapac. no chyba, ze jest to moja reka. uwielbia lezec na brzuszku i moja reka w zwisie nad nia. lapie mnie za rozne palce, gladzi itp. jest to tak mile, ze inaczej moglabym sie z nia nie bawic
uwielbia patrzec jak jemy. najlepiej arbuza, bo czerwony. jest wtedy ja zahipnotyzowana. to samo z patrzeniem na mnie jak myje zeby (to odkrycie z dzisiaj). robi wtedy oczy jak 5 zl i ma zamyslona mine. smiac mi sie z niej chce.
co do wzmozonego napiecia, umowilam na NFZ zgodnie ze skierownaiem rehabilitacje... termin za 6 miesiecy. ale bylismy z nia u ortopedy w medicoverze (w koncu uruchomili moj pakiet na dziecko z pracy) i stwierdzil, ze mamy zdrowe rozwijajace sie dziecko i on zadnego napiecia wzmozonego tu nie widzi. jak mowilam mu o odpychaniu raczkami piersi, butelki i walki ogolnej, to powiedzial, ze kazde dzicko moze tak miec, ze on nie raz walczy z dzieckiem zeby USG bioder zrobic, bo tak sie spinaja i nie ma to nic wspolnego ze schorzeniem. wg MEdicover kolejna wizyta u ortopedy na bilansie dwulatka (dwa rozne badania w jednym sie zrobi). WG NFZ (tam gdzie bioderka badalismy) za 3 miesiace. a wiec nasza decyzja jest chodzic i tu i tu niezaleznie. wole miec czesciej przebadane dziecko i chuchac na zimne. ale daje to do myslenia. publiczna sluzba zdrowia za kazda wizyte dostaje kase, zatem umawiaja wiecej wizyt, co moze nie jest konieczne, a prowadzi pozniej do zatorow kolejkowych... nadal zboczenie zawodowe podpowiada mi, ze tam nalezaloby usprawnic proce w kazdej dziezinie. no ale nie wazne. nie o tym dzis. chodzi o to, ze Ola zdrowa. za 6 miesiecy w poradni rehab sprawdza i zobacza czy sie kwalifkuje na jakiekolwiek cwiczneia, jesli nie, to znaczy ze lekarz z medicover mial racje. oby. a jak nie, to ni bede miala sobie za zle ze korzystam ze wsyztskich mozliwych opcji dla corki.
maz skonczyl tydzien tacierzynskiego. dzis pierwszy dzien do pracy, a ja wchodze na obiecana sobie ditete (z opoznieniem przez jego urlop) oraz zaczynam cwiczyc. dzis Ola obchodzi ukonczenie 12 tygodnia, zatem ja koncze pocesarkowy okres pologowy. cwiczylam juz dzis i wniosek jest jeden. masakra. miesnie wymagaja ogolnej mobilizacji. sa slabe.uwazam na miesnie brzucha, staram sie pomijac cwiczenia w desce itp. zreszta sprowowalam i na chwile obecna nie jestem w stanie sie utrzymac. powoli powoli. chce miec system cwiczenia w pon/wt i czw/pt - czyli 4 razy w tygodniu. nie wiecej.
ciekawe kiedy beda efekty.
milego dnia. ja ide zaraz z psem i gotowac brokula na obiad
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 sierpnia 2018, 11:48
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 sierpnia 2018, 17:16
ja dzis po porannym spacerze z dziewczynami (Ola i pies) poszlam za ciosem i zrobilam trening kardio. troche lepiej niz wczoraj, ale zakwasy dokuczaja, wiec nie bylo latwiej
odpowiadajac na pytania dlaczego Ola ma byc jedynaczka, zaznacze, ze nie chce byc tu linczowana. wiem jak cudowne jest mnozenie milosci i posiadanie kolejnyc slodziakow, ale nie w naszym przypadku. mozecie nas nazwac egoistami, ale prawda jest taka, ze musimy myslec tez o swoje wygodzie. wiedzialam, ze posiadanie dziecka wiaze sie z wyrzeczeniami. i nie mam z tym prblemu, ale z jednym dzieckiem jest po prostu docelowo mega latwiej. to powiedza wszyscy posiadacze wiecej niz jednego dziecka. bo od nich te informacje zreszta mam. jestesmy w Warszawie zupelnie sami, nasza cala rodzina jest w Lodzi. do tej pory NIKT mi nie pomogl przy dziecku, wiec zakladam ze przy drugim sytuacja sie powtorzy. mielismy tylko odwiedziny zapoznajace. i tyle. nikt nawet nie zapyta czy moze nam zdalnie pomoc. jak sie ma dwoje dzieci w wieku przedszkolno/zlobkowym nie jest latwiej, bo dochodza choroby. najpierw jedno, potem drugie. racowac trzeba, zlobek odmawia opieky, rodziny do pomocy brak.... przy jednym jest latwiej.Ola jest przekochanym, nieplaczacym i smiejacym sie dzieckiem, tylko, ze nie licze na powtorke z wygranej w totka, zaloze sie, ze nasze drugie dziecko byloby hajnidem. do tego mam psa. juz teraz widze sytuacje, w ktorcyh byloby mi latwiej gdyby psa nie bylo. to samo bedzie z drugim dzieckiem na bank.
do tego mamy zle doswiadczenia oboje z mezem i rodzenstwem. on ma brata starszego 7 lat, ja mam brata mlodszego 7 lat. w zadnym z tych ukladow nie utrzymujemy kontaktow poza skladaniem sobie zyczen na swieta. a tak non stop odczuwalna rywalizacja, ktorej nienawidzimy i udowadnianie kto jest lepszy. rodzice tez dobrego przykladu nam nie daja z rodzenstwem. moja mama z bratem sie nienawidza (to ja utrzymuje z wujkiem kontakt i traktuje go jak brata, bo starszy ode mnie o 10 lat tylko), to samo u mojego taty. brcia wbijajacy sobie noze w plecy. u mojego meza ojciec ma 5cioro rodzenstwa, z czego polowa ze soba nie gada. tylko jego mama ma siostre blizniaczke, z ktora sie trzymaja ponad swiat.
ja nie chce takiego zycia dla swoich dzieci. moze jakies spaczone nienawiscia geny mamy. lepiej, zeby bylo jedno, a szczesliwe.
logistycznie latwiej, mentalnie, obowiazkowo... moze i jestesmy egoistami, ale szczesliwi rodzice to szczesliwe dzieci. moze kazdy swoje szczescie zaspokaja i tworzy inaczej. dla nas wydaje sie taka decyzja optymalnym rozwiazaniem. i prosze mnie nie linczowac tutaj. to moj pamietnik
Wczoraj Ola skonczyla 12 tygodni.
dzis wazy 6320
mierzy 62
wow! no idzie dziewucha w gore
ale ja nie o tym.
mialam dzis jeden z piekniejszych momentow macierzynstwa.
Gdy Pani doktor ja mierzyla itd, Ola sie sie stresowala i napinala. wystarczylo ze zaczelam do niej mowic, a ona w smiech. u pielegniarek na rekach po szczepieniu zaczela sie lekko denerwowac. wiec wzielam ja na swoje rece, a Ola zmiana o 180 stopni. spokoj ducha.
Ona wie, ze ja jestem jej.. ona juz wie. Ola jest moja, tylko moja, a ja jej. cale dla siebie jestesmy. i tylko dla siebie. ona nie da sie "sprzedac za cukierka" ... ona juz wie!!!!!! cos pieknego
od samego rana dzis bylo inaczej niz zawsze. Ola sie obudzila o 5.30 nie jak zawsze o 7, wiec odciaganie mleka przy niej, niewygodnie, bo trzeba zabawiac. potem polozylam sie obok niej. bylam jakas zmeczona i zasnelam. o dziwo, moje kochane dziecko tez odplynelo. jak wstawalismy z mezem o 8 (on do pracy), to na palcach, zeby malej nie zbudzic. pozniej przewaznie jemy sniadanie, szeykujemy sie, Ola ma mini higiene poranna, karmienie kolejne i wychodzimy z psem na ok 5 km spaceru. dzis przed spacerem stwierdzilam, ze pocwicze, bo pozniej bedzie za cieplo. potem prysznic i spacer. jestem szczesliwa, ze udalo mi sie wcisnac ta gimnastyke przed psa (choc jej smutne oczy, ze musi czekac mowily same za siebie ). potem wybralam sie z Ola do Rossmana, o ile nie lubie Pampersow Pampers, o tyle rozmiar 2 jest dla nas idealny teraz. DADA 2 jest za mala, a DADA 3 za duza. pampers jest pomiedzy. wiec chwile na tym pojedziemy. potem zakupy w biedrze szybciutkie. wrocilam to maly odpoczonyek i na 13 do laryngologa do Medicoveru po skierowanie na badanie sluchu (przez antybiotykoterapie w szpitalu mamy zolty certyfikat sluchu i badnaie do powtorzenia profilaktycznie). dostalam skierowanie na NFZ w zwyklej przychodni, ale czas oczekiwania do ok marca 2019..... a pakiet w MEdicover juz aktywny. wiec dzis wizyta, a badanie sluchu...uwaga .... jutro.... no jets roznica w miesiacach na czas oczekiwnaia... NFZ to jest padaka. serdecznie wspolczuje jesli ktos nie ma mozliwosci czasem prywatnie zorbic badania.
po medicoverze poszlysmy do apteki zamowic szczepionke 6w1. druga dawka 29 sierpnia. weszlam jeszcze do PEPCO pierwszy raz w zyciu! kurde, jaki to fajny sklep z mega tanimi rzeczami. kupilam kosz metalowy z materialowym woreczkiem na brudne pranie Oli do skladowania (piore ja osobno, do tej pory zbieralam brudy w reklamowce, bo nie mialam jak kupic kosza), szkatulke drewniana dla Oli (zaczelam sprzedawac jej ciuszki i chce te pieniazki uzbierac na jakas konkretna sume), 3 pary majtasow dla siebie i butelke na oliwe iii zaplacilam 26 zeta. no kurde. prawie jak darmo
po powrocie znowu wyprowadzic psa i jak wrocilysmy po wszytskim to byla jakas 14.
tak wic moje dziecko od 9 do 14 w wozku. bez zadnego grymasu. tylko 3 razy zmiana pieluchy i czasem postoj na piciu z butli (jeju jak ja sie ciesze, ze nie jest na piersi, nie zalatwilabym tego co bym chciala na bank).
a teraz biore sie za pranie. przez poranna gimnastyke mam takiego powera, ze az bym cos przemeblowala
Wszystko dobrze. Uffffff
W drodze powrotnej ogarnelismy ulubionego kebsa. Mąż wziął urlop na żądanie.
Za to dzis ma po pracy służbową kolacje, więc cały dzień sama. Nie wiem jak ogarnę wieczor. 9la chodzi spac ok 19. Musze ja dzis wykąpać i do tego pies do wyprowadzenia. Czasem ta logistyka nie jest wcale łatwa. A niestety mam dziś gorszy dzien ehhh.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/48c2b3215548.jpg
Ola zaczyna łapać dwiema rączkami jeden przedmiot. Powoli tez zaczyna pchać wszystko do buzi
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2018, 11:58
Tymczasem Ola zasnela. I ja postanowiłam zrobić coś dla siebie. Juz 5 raz ćwiczę od tygodnia. Coś tam czuje, że brzuch lekko się spia i mięśnie odnajdują się powoli. Ale długa droga przede mna. Postanowiłam raz na 2 tyg wkleić tu zdjecie postępów. Inaczej moge stracić motywację. Wiecie. To jak z rzucanie fajek. Trzeba głośno wszystkim powiedziec, bo będzie wstyd zapalić. Wiec ja publicznie zobowiązuje się do treningów:) milego dnia!
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/315a7789e226.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/29d48b1e93cd.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/226fb3e46de5.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 sierpnia 2018, 11:38
ja musze zawiesic treningi. cos pobolewa/ nie pobolewa mnie miejsce ciecia... moze to od cwiczen. musze sie poobserwowac.
no i niestety boli mnie gardlo. wczoraj 1.5 h spaceru w deszczu i zmarzniete stopy niestety daja efekty.... mam nadzieje, ze sie nie rozkreci choroba.... ehhh
w nastepna sobote jedziemy do Lodzi oddac psa tesciom na tydzien, a my wyjezdzamy na 4 dni do Juraty. troche sie boje tak dlugiej podrozy , no ale kiedys trzeba sprobowac
Wygląda na to, że laktacja to na prawdę ciężki kawałek chleba... Podziwiam za wytrwałość. Ciekawi mnie, z czym nie zgadza się koleżanka co do Hafiji, bo z jednej strony słyszy się że przy kp można wszystko, a z drugiej doświadczone położne zalecają ostrożność przez co najmniej 4 tygodnie i zdania są mocno podzielone.
Wino:) super patent:) i like it. Mysle, ze chodzi o to, ze hafija zaleca uparta i cierpliwa stymulacje, a "na pewno sie uda". A przeciez juz wiemy, ze kazdy jest inny i niektórym pomaga np wino. Ahhh ale bym sie napila...
Ahhh zazdroszcze-super:) moze jeszcze raz sprobuje ten femaltiker- ile pilas dziennie i ktory smak?:)
Aaa i napisz mi jeszcze ile razy dziennie sciagasz i czy metoda 7-5-3 czy tak na oko:) u mnie masakra, jakby koniec laktacji:/