Nie wiem co zrobic z karmieniem. Ola je male porcje, a czesto. W sensie pije ok 100-120 ml max. Tylko to sie riwna z karmieniem nocnym 2 lub 3 razy. Niby na spicha, ale ponoc powinna spac ciagiem bez karmienia z 7h.... i ze niby pozniej na zeby niezdrowo.... a jak ja napoje wiecej, to i tak uleje nadmiar po 30 min. Musze chyba z lekarzem pogadac. Dziewczyny, a.moze.mialyscie podobne problemy z karmieniem nocnym? Wcoraj widzialam sie z kolezanka. Syn 2.5 miesiaca, na kp, spi bite 8h nieprzerwane.... a to mm jest przecieskazaniem do nocnych karmien. Kp niby ok nawet jak sa zeby.... jestem zagubiona w natloku informacj wyczytanych w roznych miejscach
25go idziemy na kontrole bioderek. (nic sie nie dzialo, ale rutynowo tam zapraszaja po 3 miesiacach od pierwszego badania - w sumie spoko).
w ten weekend bylismy w odiwedzinach w Lodzi u tesciow i mojej babci. Ola dala popis oczywiscie w samochodzie. wszystkie normalne dzieci zasypiaja w autach, znam nawet historie, ze ktos specjalnie zima jezdzil do pobliskich miast po kawe/ciastko, zeby tylko dziecko sie wyspalo w ta i z powrotem, a nasze jak oparzone. nie cierpi fotelika. po okolo 40 - 50 minutach mimo zabawek itd nudzi jej sie. nie lubi byc skrepowana, nie chce tam byc i koniec. to widac, bo jak tylko ja wyciagam z fotelika to sie smiac zaczyna babsztyl jeden kochana jest, ale w drodze powrotnej musialam skazac ja na 20 minut placzu... zatrzymalismy sie na ostatniej stacji przed zjazdem z autostrady, przewinelam ja, jesc nie chciala, na rekach tez placz. wiedzielismy, ze pokazuje nam, ze ma dosyc dzisiejszego podrozowania. wiec lekko placzaca wsadzilam ja w fotelik i musielismy przeczekac... niestety... nie jestem zwolennikiem uspokajania dzieci prez pozwolenie im sie wyplakac, wrecz odwrotnie, wiec serce mi sie kroilo, ze ona tam placze. ale nie bylo rady. musielismy jak najszybciej dojechac do domu. a w domu, dziewczynka odzyskala dobry humorek i "impreza" do 20.
zauwazylam, ze wydluzyla ciut drzemiki w ciagu dnia z 10-20 minut do 1,5 h wczoraj ... dzis 2x po godzinie (szok!). moze to zasluga ukonczenia 5tego miesiaca i koniec jakiegos tam skoku rozwojowego... nie wiem.
co nowego... Ola obraca sie wokol wlasnej osi tak, ze az mnie zaskakuje .zostawiam ja na chwile w lozeczku jej w jedna strone, ja wracam, a ona lezy o 180 stopni odworcona. gaworzy tez nowymi dzwiekami. smieszny ma jeden "tekst" : "dziśśś". brzmi doslownie jak "dziś" i podkladamy jej pod to slowa. np. pytamy sie" Ola, kiedy chcesz sie kapac?", a ona robi swoje "dziśśśś". no to kapiemy dzis glowki nie podnosi, ale jak lapie ja za raczki i pomagam usiasc na chwilke, to cala sztywna i jak juz usiadzie to od razu rozglada sie dookola takze juz jest inaczej niz bylo, ale nadal czerep ciezko samej podniesc
zaczelam kupowac ubranka na 74 (ide w wiekszosc uzywanych. naprawde swietne mozna dostac na OLX, troche ciuchow mam od kolezanki po jej corce. niwych kupilam na razie 3 pajace do spania) ... bo 68 juz za male. pajace 68 ze stopkami to juz od miesiaca za male sa. body bez nogawek do zeszlego tyg w miare ok. ona ma bardzo dlugie nogi z tego co obserwuje inne dzieci. no. takze kombinezon okropny rozowy na zime od mojej tesciowej bedzie na szczescie (o VIVAT krolowie!!!) za maly. mam od kolezanki jeden i mam nadzieje, ze wystarczy. oczywiescie koce i inne spiworki pewnie musowo, szczegolnie, ze deszcz czy wiatr, to my wychodzimy z psem do parku, bo mamy park po drugiej stronie ulicy. wiec nawet jakbym chciala czworolapka na szybkie siku, to i tak musze do parku .... ehhhh. a tam nigdy 5 min nie schodzi.
24 pazdziernika konczymy 5 miesiecy
25 pazdziernika- bioderka
30 pazdziernika - kolejne szczepienie. nie moge doczekac sie pomiarow
Dzisiejszej nocy spalam 4h....
Co ze szczepieniem.... mialo byc 30. Zapewne sie podleczymy i po tych 4 dniach bedzie duzo lepiej. Ale czy powinnam odczekac?
Masakra. Szkoda mi dziecka
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2018, 07:55
a co u nas. jestem prawie pewna, ze za chorobe Oli znowu wine ponosi niewinna wizyta w przychodni. poszlysmy badac bioderka, a nastepnego dnia katar itp.... tylko tym razem wszyscy troje jestesmy chorzy. moj maz byl z nami tego dnia i oboje jednoczesnie dzien po zaczelismy smarkac, bol gardla i tak ciagnie sie do teraz. no zesz w morde! my tak rzadko chorujemy... tzn chorowalismy ... Ola nadal zakatrzona. ten katar jest jakis inny niz poprzedni, nie gesteniej tak szybko i jakby dluzje to trwa wszystko, ale Ola fizycznie lepiej to znosi, jakby bardziej odporna byla. nie bylo lzawienia oczu i takiego dnia, ze widac, ze dziecko chore. Slychac, bo chrobocze jej w nosku i sapie itd, ale po budzi ine widac choroby na szczepienie jutro nie idziemy.
mialam problem z podjeciem decyzji. bo na nfz gdzie chodzimu (rzut beretem, dlatego), najblizszy wolny termin to.... 27 listopada.! czyli miesiac po terminie!.... niestety w Medicover nie jest lepiej. mamy wizyte 14 listopada. i dobrze, ze nie wykupilam szczepionki 6 w 1, bo do medicover nie mozna swojej przyniesc. niby rozumiem, ale bylabym 200 zeta w plecy.... no i niestety w Medicover szczepienie kosztuje 290... wiec tak to wyglada. no ale trudno. cyba przeniesiemy tam szczepienia, bo przynajmniej z terminami lepiej i nie musze sie marwtic czy dostane szcsepionke w aptece. mam tylko nadzieje, ze takie 2 tyg opoznienie szczepienia jest ok, bo jak sprawdzam rozpiske, to niestety bedzie pozniej niz powinno.
no, takze tak u nas.
zmiana czasu nie pomogla. Ola trzyma sie wlasnego garfiku, wiec zamiast o 7 wstajemy teraz o 6.... wczoraj ze zmeczenia poszla spac o 16!!!!! balam sie imprezki o 2 w nocy, ale przebudzila sie na szczescie ok 23, wiec ja w pidzamke przebralam i odciagnelam katar na noc i szybka inhalacja.... bo nie spodziewalam sie, ze drzemka sie tak zakonczy na szczescie tez dala sie uspic w okolo 40 minut, takze dramatu nie bylo. ale ja niestety nie wyspana. to charczenie w nocy i pokaslywanie przez splywajacy katar po gardle, powodowaly, ze budzilam sie co chwile i patrzylam czy z mala wszystko ok.... ehhhhhh
dzieki Dziewczyny za odwiedziny, zainteresowanie i Wasze komentarze.... jakos na duchu mnie podnosicie
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 października 2018, 09:29
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2018, 18:30
Majac troche wolnego czasu lub siedzac przy Oli gdy sie bawi zaczelam szukac zrodel malo zobowiazujacych dodatkowych dochodow. I sama sie sobie dziwie ale zaczelam sie bawic w uzupelnianie ankiet (poki co tematyka zywienie, leczenie przeziebien, dzieci itp). Zbiera sie za kazda ankiete punkty i pozniej mozna wymienic albo na realną kase jako przelew na konto lub "talony" na zakupy np zalando itp. Niektore ankiety to 15 min inne nawet 40 min. I nie ma ich codziennie. Mozna zarobić nawet ze 200 zeta za w sumie nic istotnego, bo i tak siedze w necie gdyby ktoras z Was byla zainteresowana dajcie znac. Na priv przesle info z linkiem do rejestracji jako ankieter. Ja dowiedzialam sie przy okazji ankiety o kilku naturalnych specyfikach przy leczeniu dzieci (nie niemowlat;)). Zbieram punkty i nie moge doczekac sie pierwszej wyplaty kyora wydam na bzdeeeety i nic nikomu w domu do tego (mamy wspolne konto i wspolnie planujrny wydatki). Ciekawa jestem tylko jak dlugo zbiera sie punkty do ekwiwalentu pienieznego. Bo siedze przez kolejne miesiace w domu i tych ankiet to moge robic kilka dziennie. Byleby dostepne byly
Dawno nie pisalam.
co u nas?
wychorowane jestesmy. Ola bardzo sie rozwija w ostatnich tygodniach. nie mozna juz jej zostawic na kanapie. potrafi dotrzec do wybranego przedmiotu przez turlanie sie. obraca sie nawet o 360 stopni i laduje poza mata. gdy siedze z boku niej na brzegu maty i mowie do niej: Olu, chodz do mamy!, to ona turla sie do mnie i lapie mnie za rece!!!! to jest niesamowite. ona kuma!!!! dyskutuje tez z nami. gdy spiewam to sie smieje, macha nozkami. czasem lezac na pleckach podnosi sie na nozkach, w sensie bioderka w gore podnosi, albo podnosi klatke piersiowa w gore, jakby rapowala. smiesznie to wyglada na maksa.
a dzis wielki dzien. poniewaz od dluzszego czasu Ola wykazuje ogromne zainteresowanie jedzneiem, tym co sie dzieje na stole itd. uparowalam jej dzis slupki marchewki. zabawki chwyta normalnie bez zadnego zastanowienia, a tu jakby czula ze to bylo cos innego, nowego. byla tak ostrozna i delikatna jakby motyla dotykala. niesamowite. a potem wsadzila marchewke do buzi.... i tu byl dla niej taki szok pozytywny, ze to ma smak, ze jak wyjela z buzi marchewke to moja reke wsadzal do buzi i rozczarowana, ze to nie ma smaku. odgryzla kawalek i o dziwo POLKNELA!!!!! niby dzieci po jakims czasie maja ten odruch zuchwowo gardlowy rozwiniety, ona niestety juz kuma o co chodzi. oczywiscie nie obylo sie bez pokaslywania. widac bylo, ze to nowe doswiadczenie gdy marchewka przechodzi przez przelyk. ale z taka pasja na twarzy ciumkala ta marchewke, nawet widac bylo jak dziaslami probujuje gryzc.. wtedy pewnie oderwala kawalek marcewki zreszta. ale spokojnie nie rozszerzamy jeszcze diety. chce zaczekac jak skonczy te 6 miesiecy ksiazkowo (czyli 24 listopada), psychicznie jest gotowa (bo widac), ale jeszcze nie siedzi samodzielnie. siedzi trzymana na kolanach i raczej te dwa tyg skoncentrujemy sie na cwiczeniu miesni do siadania niz na jedzeniu, ale juz powoli powoli zaczynamy temat. zdjecie ponizej
od soboty sa u nas moi tesciowie. chcemy zeby raz na jakis czas wpadali na kilka dni, zeby Ola zaczela lapac z nimi kontakt. pierwszy dzien przebodzcowana, z kazdym kolejnym coraz lepiej. nie wpierdzielaja sie na szczescie w nic. nie udizelaja "zlotych rad". strzalem w dziesiatke bylo danie tesciowi BLW teorii do poczytania. jak dawalm dzis marchewke to byl super wsparciem merytorycznym i nie musialam nikogo do niczego przekonywac. kurde mega. czuje, ze na Wigilie na bank zjemy przy stole marchewke, bporkula i moze kawalek piersi z kurczaka uparowanej. jeju nie moge sie doczekac. a dziadkow rozpiera duma
i tak nam ostatnio mijaly dni. na urobiona po lokcie, bo wikt i opierunek tesciom. ale spoko. juz dawno nie czulam sie spelniona jako Pani domu. moglam zajac sie kuchnia, gdy oni zerkali na Ole. fajnie miec czasem kogos do pomocy.... szkoda ze tak ze dwa dni w tyg na pare godz ktos nie wpadnie ale luz juz sie przyzwyczailam, ze jestesmy same. Najbardziej lubie chwile, gdy Ola postanowi przyturlac sie tak blisko, ze jest cialem do ciala i ewidentnie widac, ze chce buziaka lub pomiziac sie.
ja wiem, ze to brzmi cukierkowo. troche tak jest. sa tylko gorsze chwile u nas, ale dzieco jest nadal nie placzace (placze gdy jest bardzo glodna lub bardzo zmeczona i wtedy szybka reakcja - butla i spiulki i od razu jest git) i nadal przesypia peiknie noce. ostatnio wyeliminowala jedna z trzech drzemek, co oznacza, ze teraz spi w ciagu dnia 2x po ok 20 min...... ale przez to zasypia nawet o 17.30 .... i spi do 6, czasem 7.20 takze na szczescie ma ten ciag snu, co rozwoj zapewnia.
ja ankiety dopuscilam, jest tak jak pisalysciue, kilka dni i ankiety niedostepne. wale taki interes. a kasy de facto nie potrzebuje, wiec no trudno.
mielismy tez maly wyapdek, balam sie, ze Ola bedzie miala sliwe pod okiem na przyjazd dziadkow, ale o tym napisze w osobnym [poscie, jako przestroga dla innych mam. ale nie chce pesymistycznego nalotu na ten wpis
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2019, 12:46
postanowilam radykalnie sie wziac za siebie. pamietacie pewnie jak wkleilam zdjecie sprzed cwiczen w domu, bo chcialam schudnac.... no potem sie rozchorowalam ja, potem Ola i ciagle bylo cos. zamiast cwiczyc i chudnac to faszerowalam sie byle czym na poczekaniu i slodyczami tez... takze zamiast na plusie jest na minusie. czuje sie zle, wiec zeby nie narzekac zamierzam sie w koncu za siebie wziac... tylko jakos tak ciagnie mnie strasznie do tego typowo polskiego menu i slodyczy.... przepyszne zamrozone pierogi z miesem domowej rboty... maja sie zmarnowac? moja babcia przez moich tesciow przywiozla mi kapuste z grochem.... no bardzo dietetycznie a co ja zrobie, ze ja strsznie lubie.... masakra. bardzo musze przestawic swoja psyche na inne tpory zywieniowe. wiem, ze moge i umiem, bo juz kiedys pod okiem dietetyka zrzucilam ponad 10 kg.... tylko po efekcie jojo i ciazy i jojo po ciazy, to mam do zrzucenia teraz 15 takze ten
co do diety, nie wytrzymalam, dzis rano dalam Oli do sniadania mieciutkie avocado. bawila sie super jedzeniem, ciumkala, upaprala sie, widac ze w slinie sporo rozdrobnionego nawet lyknela, ale nie spodziewalam sie, ze znajde w kupie jakies kawalki (wczorajszy kawalek marchewki z obiadu wrocil do nas dzis rano ), no a po sniadaniu w pieluszce w poludnie kupa z kawalkami avocado!!! jestem dumna i pisze te obrzydlistwa, bo Ola nie zaksztusila sie ANI RAZU dzis. dlatego myslalam, ze nic nie zjadla. a wiec idac za ciosem uparowalam jej pol marchewki pokrojonej w 4 slupki. widzialam jak kilka kawaleczkow przelknela. takze czekam na zatoczenie kregu natury aaa i jeszcze z zupelnej ciekawosci, gdy Ola bawila sie wczoraj na rekach taty cala zielona gruszka, zrobilam w niej dziurke, zeby poczula smak (nie chce jej dawac owocow, chce zaczybnac od warzyw, ale ja glupia matka... no coz bylo to silniejsze), no wiec zrobilam dziurke w gruszce a moje dziecko az oszalalo z radosci, wyciagala jezyczek, lizala ta dziurke, a jak jej sie odebralo gruszke to leciala calym cialem za gruszka do przodu. a potem ryk, ze juz nie ma. no a ja chcialam tylko sprawdzic ;p wiec juz wiem, ze owoce pojda kiedys duzo latwiej. no bo slodkie. takze wracam do warzyw i gzrcznie praktykujemy. mialam czekac te dwa tyg, ale ide troche za ciosem. obiecalam sobie, ze raz dziennie cos jej podam, tak dla zabawy siadamy wtedy przy stole, Ola na kolanach u mnie i jedziemy z koksem.... aaaa najbardziej ona lubi kiedy ja trzymam marchewke, a ona steruje moja reka. przez przypadek to wyszlo, a okazalo sie, ze jest cwaniutka. wiem, ze nie moge jej tego uczyc, ale smieszne i mile doswiadczenie to bylo
Ola jeczy. nudzi jej sie lece
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2019, 12:46
Po co przenosze sie na prywatne szczepienia i place 3x wiecej za szczepionki niz na nfz (tak tak. 6w1 300 plus pneumokoki 300 ) zeby odbijac sie od drzwi?
Dzis byla wizyta szczepienna. Ktora zostala przelozona na "zadzwonie do Pani, jak beda szczepionki, estymacyjnie koniec listopada". No zesz w morde jeza (nie obrazajac naszego Jezyka ). Tak wiec dzis wazenie tylko i pomiary obwodow.
Oli brakuje rowno 10 dni do 6 miesiecy. Wazy 7910. Lekarz powiadziala, ze ma perfekcyjne proporcje. Nie jest ani za gruba ani za chuda. O dziwo nie zjebala mnie za mm. Powiedzialam, ze wlasnym mlekiem karmie juz tylko rano (taka smutna prawda. Mleko ucieka juz ... rano ostatnio odciagam ok 70 ml.... gdzie jeszcze miesiac temu butelka pelna 160ml a czasem 220....). Ale powiedziala ze to super. Ze zawsze tych przeciwcial troche dostaje. Podniosla mnie tym bardzo na duchu. Az zaczelam pic znowu femaltikier. Moze choc na jeszcze jedno karmienie uda się rozbujac.... ja wiem ze jak na kpi tylko, bez dostawiania malej to i tak chyba niezle 5.5 miecha pociagnelam. I nawet myslalam o wygaszeniu laktacji. Ale po tej wizycie chyba z troche poczulam sie zmotywowana. Aaa no i niepotrzebnienpodawalam jej witamine d3. Kazali mi do tej pory bo kpi mialonwieksze proporcje. A tak d3 w mm dostaje.
W sobote jedziemy do lodzi. Nocujemy u moich tesciow cale 3 dni. Weekend obfity w spotkania. W sobote urodziny mojego chrzesniaka. W niedziele odwiedzamy znajomych. W poniedzialek musze stawic sie w sadzie na zeznania jako swiadek przeciwko własnej matce.... ehhh. Te dziewczyny, ktore mnie sledzily dluzszy czas, wiedza ze mam chora mame. Czas uporządkować sprawy. Dzieki temu, ze tata podjal te kroki docelowo bedziemy mogli ja leczyć. Takze trzymajcie kciuki zeby stawila sie w sadzie i zeby sprawa nie wlekla sie wiekami.
A ja modle sie, zebysmy 3 infekcji nie zlapaly. Bo przeciez szczepienie znowu przelozone.
Edit. Rano bylo avocado jedzone a w poludnie marchewka i brokul gotowane na parze. Tzn nie jedzone tylko bawione. Ale zbajduje malusienkie kawalki warzyw w kupie wiec sie cos tam dzieje dobrego w buzi. I potwierdzam teorie ksiazkowa. Glodnego dziecka bez mleka sie nie zabawia jedzeniem bo ryczy taki blad rano zrobilam. Myslalam ze jest najedzona. A ona w polowie w ryk. No spoko. Ja tez sie ucze. Z fajnych faktow. Od razu jak siada do stolu wyciaga raczki i otwiera buzie. Wie p co chodzi. Z rzeczybktore mnie martwia i musze doczytac.... od 6tego mieisaca powinna dostawac mieso. Bo jej sie zapasy zelaza koncza. Pediatra cos tam gadala o sloiczkach. Ale ja jej nie wyprowadzalam z bledu, ze ide sciezka blw wiec wieczorem ide na grupe "blw na luzie" na fejsie poszperac w praktycznych radach innych mam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2018, 16:22
Wczoraj maz wziął urlop na żądanie. Fajny dzien razem spedzilismy. Ciut odpoczelam.
Zarezerwowalismy tez wakacje na przyszly rok.
Pierwszy urlop zaczynamy w maju od koncertu Lennego Kravitza. A potem lecimy z Olą na Kos. Upolowalismy wypasiony hotel z first minute.
Potem w czerwcu jedziemy ze znajomymi na Mazury. To oni polecaja jakis super osrodek z masą atrakcji dla dzieci w roznym wieku.
Ola od 1 lipca idzie do zlobka. Ja od 1 sierpnia wracam do pracy. Ale we wrzesniu jedziemy do Juraty. Chcemy, zeby ta Jurata byla u nas tradycja obchodzenia rocznicy slubu i bierzemy ten sam hotel co w tym roku. Na hotels.com akurat byla promocja i 5 nocy wyszlo nam za tyle co 3 noce w tym roku.
W ogole z planowaniem tych rezerwacji to byl spontan. Obudzilam sie wczoraj o 6 i zaczelam sprawdzac pocztę. A tam wlasnie okazja na hotels.com. wiedzac ze i tak planujemy Jurate od razu zrobilam rezerwacje. W sumie moge ja odwolac w każdym momencie, bo bezzaliczkowa. A po sniadaniu maz zlapal bakcyla i zaczal ogladac oferty zagraniczne w 2 biurach, z ktorych jeździliśmy dotychczas. No i jak zobaczylismy ten hotel.... i ceny .. bylo jasne, ze placimy zaliczkę i bierzemy. Na wszelki wypadek wykupilismy ubezpieczenie od rezygnacji. Z malym dzieckiem nigdy nic nie wiadomo. Oby wyszlo. To bedzie 1wszy lot samolotem Oli mam nadzieje, ze siary nie narobi. Bedzie juz miala rok. Wiec moze byc kapryśna.
A dzis jakis kulawy dzien. Ja juz po kawie a czuje sie jak po 2 dniach imprezy.
Laktacja: wieczorem udaje mi sie odciagnac ok 40 ml. Rano ok max 70 ml. Walcze dalej
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 listopada 2018, 09:05
bardzo sie balam tego wyjazdu. glownie ze wzgledu na podroz z Wawy do Ldz, gdyz przez posiadanie psa i podrozowanie z nim nie moge siedziec z tylu obok malej. balam sie, ze znowu bedzie nieuspokajalny ryk..... pierwsza stacja pod Wawa na autostradzie postoj na kawe.... ledwo ruszamy, Ola buzia w podkowe i za chwile bedzie ryk.... no wiec mamy nowy spsob podrozowania. poki co dziala, wszyscy oprocz mnie zadowoleni. otoz przesiadlam sie na tylne siedzenie na srodek. z mojej prawej Ola w foteliku, ktora moglam zabawiac i miziac (dzieki czemu nawet spala 40 min),a po ojej lewej pies... po mojej lewej. jej dupa na siedzeniu, a cala reszta na mnie (pies jest adoptowany, ma jakies leki samochodowe i jak tylko jest sposobnosc laduje sie na kolana i poza autostrada slini sie tak, ze mozna ciuchy zmieniac.. biedna sie stersuje). no ale do rzeczy. przez taki uklad w aucie ja cala obolala, bo sie ruszac nie moglam. lewego posladka nie czulam jak dojechalismy ale sukces jest. dziecko spokojne. droga powrotna idnetyko. takze chyba tak bedziemy jezdzic dla dobra malej.
pisalam, ze weekend pelen wrazen mial byc . i byl. niekoniecznie pozytywnych.
SOBOTA
w sobote przed impreza rodzinna udalo mi sie polozyc Ole na drzemke. wstala pieknie o 16.30 wiec wiedzialam, ze nie pojdzie spac o 17.30 jak to sie jej zdarza.
zabralismy dziecko wyspane, najedzone i rozesmiane. wchodzimy do domu mojego wuja. P. stawia mala w foteliku na podlodze, ja zdjemuje kurte, odwracam sie. a tesciowa mojego wuja (babcia 5tk iwnuczat dodam, bo to istotne pod wzgledem oczekiwanego doswiadczenia z dziecmi) trzyma Ole. to byly moze 3-4 sekundy.... jak tylko tozobaczylam podbieglam, zeby zabrac jej Ole. widzialam, ze robi sie juz podkowa na buzi... i poszlo. dziecko wystraszylo sie jej smiertelnie. plakala przez 1.5 godziny. przez tego pierdolonego babszytla, ktory pierwszy raz na oczy widzi dziecko i ni stad ni zowad bez pytania bierze ja na rece spedzilysmy w sypialni same 3 godzny imprezy. Ola miala taki atak placzu i strachu polaczony, ze nie pomagalo doslownie nic. miala wrecz tik nerwowy glowki od lapania powietrza (skret glwoki w lewa strone, nagly i szybki). balam sie nawet czy ten babsztyl jej czegos nie zrobil, bo zeby az tak plakac, to nmigdy nie slyszalam..... nie pomagalo dmuchanie nad gorna warge (sposob z peirwszej pomocy), tulanie, noszenie, speiwanie, piszczenie, zabawki, mleki, pielucha. nicccccc. do tegos topnia, ze dziecko nie sikalo przez 2 godziny. tak sie zablokowala. Dziewczyny, ja przezylam tarume zycia wtedy. tak sie o nia balam.... nawet rozwazalam czy do spzitala nie jechac, podac cos na uspokojenie. DRAMAT!!! nie zycze nikomu..... a plan byl taki piekny, wzielam jej nawet mate do turlania, zeby byla przy stole... dziecko sie wyspalo. bylo radosne.... i ten pierdolony babsztyl brakiem oglady, kultury i podejscia do dzieci zniszczyl wszystko. to byl naprawde dramat.
oczywiscie moj tata ja opierdolil zgory na dol... a moj wujek przyszedl i mi wytknal, ze trzeba bylo pilnowac dziecka. no zesz kurwa mac! kto bierze obce dziecko na rece bez pytania. ja sie tego nie spodziewalam. ale moze ma racje. to moja wina. moglam jej choc na chwile z oczu nie spuscic, to by sie tak nie stalo. Boze, co ze mnie za matka...... z drugiej strony dostalam taka nauczke, ze teraz juz wiem, ze nie chodzi tylko o pilnowanie dziecka na kanapie, zeby nie spadlo. to jest jak jazda samochodem. musisz myslec za innych uczestnikow ruchu i przewidziec ich manewry..... moja wina. moglam powiedziec, zeby nikt jej nie ruszal....
NIEDZIELA
znajomy sie pochorowal (juz 2 dni wczesniej), wiec asekuracyjnie odwolalismy spotkanie, zeby sie Ola nie zarazila. W koncu czekamy na opozniona szczepionke. ale to i dobrze. Ola odpoczela po wrazeniach dnia poprzedniego. Tak czy siak nie widac po niej bylo sobotnich emocji. moze nie bedzie miala jakiejs tarumy.....
Poniedzialek
rozprawa w sadzie... opozniona o 2 godziny. niestety moja matka sie nei stawila. bedzie kolejna rozprawa za 3 miesiace z doprowadzneiem ja przez policje rpzez sad. szukamy innego sposobu. boje sie, zeby jej krzywdy nie zrobili, bo bedzie stawiala opor. takze slabo.
i zbey sie dobic napisze Wam co nam sie przydarzylo jakies 2 lub 3 tyg temu. nie pamietam dokladnie, bo probuje zapomniec, ale sie nie da. przesladuje mnie to i bedzie pewnie dlugo jeszcze. jestem najgorsza matka na swiecie. a bylam taka madra, jak mi zwracano uwage (Pani sprzatajaca mnie nie raz pytala, dlaczego sie nie boje....). a o co sie nie boje? A o zostawianie Oli na kanapie. to byl dzien kiedy obracanie sie na brzuszek/plceki itd przeszlokolejna metamorfoze. kilka obrotow w jedna strone, by sie przemiescic. Nie wiedzialam, ze tak potrafi... wyszlam na chwile wyjac butelke z podgrzewacza. gdy wrocilam do pokoju setce mis tanelo. Ola zwisala juz w polowie z kanapy glowka w dol. rzucilam wszystko by ja zlapac, zlapala skarpetke, wyslizgnela sie nozka.... Ola uderzyla glowka w podloge. niestety mamy drewno (nie wykladzine, panele itd), co oznacza, ze bardzo twarda ta podloga.
byl placz ok 3 min. balam sie wstrzasnienia mozgu itd. obserwowalam ja. nie stala sie spiaca, marudna. wszystko bez zmian. dziecko pogodne, bawilo sie, smialo, mialo aptetyt. poszla spac normalnie. nie bylo wymiotow. wiem, ze nie mogla miec wstrzasnienia, bo wysokosc ok 20-30 cm z ktorych spadla (zwisala juz w polowie. wiem, ze to glupie tlumaczenie, ale chcialam jak najbardziej oszacowac potencjalne ryzyko powiklan. suma sumarum: nic jej sie nie stalo. dzieci maja faktycznie twarde te glwoki..... ale drogie mamy... pod zadnym pozorem nie ufajcie dzieciom. jak tylko zaczynaja obracac sie same, to jest moment anby nigdy ich nie zostawic w niedozwolonej pozycji... ja jestem beznadziejna matka jak sie okazuje, wiec ten blad polenilam. wierzcie mi. wyrzuty sumienia nie do zniesienia. nawet snily mi sie koszmary.... nikt oprocz Was nie wie o upadku. jest mi tak wstyd, ze nawet mezowi nie pwoiedzialam. jemu powiedzialam, ze tego dnia mala uderzyla sie obracajac w szczebelki lozeczka... na wszelki wypadek, gdyby trzeba bylo jechac do lekarza.... liczylam sie z konsekwencjami. ale nie jestem w stanie sie przyznac
takze. mozna se czytac ksiazki i edukowac itd... ale bledy i tak sie popelnia... a obu traum mojego dziecka moglam uniknac. glupia ja
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2018, 05:06
Jak ja sie cieszę, ze juz jest z nami. Mam wrażenie, ze czas pędzi, ale jakoś tak obok nas:) naprawdę mam wrażenie, ze dogonilam uciekajacy czas. Dobrze jest byc mama. Cudowne i egoistyczne uczucie:)
Ola robi postepy. Turla sie jak oszalala, znienia kierunki, obraca się na brzuszku wokol wlasnej osi. Lezac na pleckach potrafi odpychac sie nóżkami tak, ze idzie glowa w górę. Podnosi bioderka w gore. Klatka rusza w górę i dół, jakby rapowała. Przytula się tez czasem sama. Widac, ze chce. Całuje mnie. Tzn otwiera buzie i snaruje mnie jezykiem po policzku:) a potem tuli do szyi. Uwielbiam. gdy jest na wpół siedząco podnosi solidnie główkę. Posadzona na kolanach siedzi i iglada ksiazeczki, zabawki i je stale pokarmy
Rozszerzanie diety: jadla juz marchewkę, brokuła, fasolkę szparagową zieloną, zielonego świeżego ogorka, avocado, jabłko, gruszke. Dzis na urodzinowy obiad bedzie fasolka szparagowa, batat i kaealek pieczonej piersi z kurczaka do possania soków. Narazie nie odrzucila żadnego smaku. Kawałki jedzenia w kupie. Brokula zaczyna trawic, bo znienia kolor na czarny. Wiec układ pokarmowy ruszyl z trawieniem. Ewidentne slodkie smaki gora . Je , tzn bawi się jedzeniem chetnie. Czasem kończy placzem, bo chce brzuszek napełnić, wiec butla mleka czeka gotowa (mimo, ze karmienie czasem 15 min przed stalymi).nie zjada dużo. Ale juz polyka troche, co widze pare godz pozniej
Wcziraj byłyśmy na castingu. Ola kocha byc w centrum uwagi i pozuje do aparatu. Zrobiliśmy sesje 30 prostych zdjec. Taku prezent na 6 miesiac. Bez ozdób i strojow do portfolio. Zobaczymy. Może ktos sie odezwie. Podobno ma cos w sobie. Przed nami dwulatek spedzil 40 min i plakal, zeby zrobic te 30 fot. Ola dala rade w 10 min. Na kazdym się uśmiechał a. A ja dumna. Bo pojechalysmy same autem w godzinach szczytu. Bylo odwracanie sie, bo smoczek. I spiewac musiałam w jedna stronę. Ale z powrotem przespala cala droge. Byla najmlodsza z dzieci na castingu, ale najbardziej radosna i otwarta na ludzi. Mam nadzieje, ze nie rosnie mi aktorka
Jaki krem ochronny na zime polecacie dla maluchow i dlaczego? Chcialabym, zeby byl naturalny i skuteczny jednoczesnie... nie wiem co wybrac
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 listopada 2018, 13:38
Przyzwyczailam sie do 2 drzemek po 20 min. A potem spac o 17.30 do 7 rano. Ostatnie 3 dni postanowila dorzucic jeszcze jedna drzemke ok 30 minut w okolicach 16. A wiec chodzi spac ostatecznie ok 20... 21 i jej szajba odwala
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2019, 12:46
Jak przekonalyscie swoje pociechy do picia wody? Nie chodzi mi o technike picia tylko o smak. Mamy kubek z rurka Tommy Tippee czy jakos tak. I Ola od poczatku zalapala, ze sie ciagnie, zeby cos lecialo. Ale krzywi sie jakbym conajmniej swiezo wycisniety sok z cytryny jej podala myslalam o ugotowaniu lekkiego kompotu z jablek. Skoro i tak je surowe. Ale nie wiem czy to dobry pomysl. Jak to u Was wygladalo?
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2018, 15:55
W skrocie dzis u nas tak. Nasz obiadek i moja cera naczynkowa. Cukinia wymiata !!!
Zimowy misio. U nas dzis -7 !!!
Wody dwa lyki dzis. Bede proponowac do skutku. Ponoc niektore dzieci wymagaja sporo czasu. Poki jest zima yo luz. Mleko wystarczy. Latem musi juz pic wode. Wiec mamy pare miesięcy;) a rodzice dzis szaleja. Zamawiamy tajskie i robimy grzance na kolacje
Postanowienie adwetowe: zero slodyczy do swiat od 1.12 oraz plan treningowy
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 maja 2019, 12:47
Szczotka zmiotka i mokra szmatka konieczne po kazdym posiłku
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/34a30533633c.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/914b3d3bb522.jpg