WĘDRÓWKA EMMY
Niepewność - czy to to???
A więc zaczęło się tydzień temu, w środę 10 lutego... Już kilka dni wcześniej żartowaliśmy, że fajnie byłoby urodzić akurat 10 lutego bo mój tata ma imieniny i miałby super prezent pierwszą wnusię...
Rano obudziłam się o 6 gdy mąż wychodził do pracy (ale nie nie, nie sama... jestem wyjątkowym śpiochem. obudziły mnie skurcze, dość silne. Ale nie wzięłam tego na poważnie, wiedząc, że mam przepowiadające od miesiąca). Bąknęłam jednak do męża, że "gdyby co" to będę go wzywać, w końcu było już kilka dni po terminie...
Wstałam, bóle nie ustępowały ale nie zamierzałam ani ich liczyć ani zwracać uwagi.. Poszłam pod prysznic ale po nim bóle były nadal, silniejsze... Tak to sobie leciało aż około godziny 10/11 zorientowałam się, że są naprawdę silne i zaczęłam liczyć. Co 5-6 minut... myślę - no dobra, tak już nie raz było o godzinie 11 skurcze ustały… wściekłam się, że znowu dałam się nabrać! Z tej złości złapałam się za odkurzacz i zaczęłam porządki... gdy ochłonęłam, usiadłam na sofie, skurcze wróciły... nie każdy był tak samo silny, ale jak już mnie złapał to mnie wywracało... myślę - czekam do 15 na męża i zobaczymy tak to się kręciło, wzięłam drugi prysznic, skurcze cały czas co 5 minut. O 13 byłam już na 99% przekonana, że to DZIŚ zadzwoniłam do męża, powiedziałam, że boli coraz mocniej i żeby był w pogotowiu... o 14-ej było już bardzo boleśnie, zadzwoniłam na porodówkę i powiedziałam co się dzieje, o regularności skurczów... kazali przyjechać. Zadzwoniłam po męża by się zbierał a w między czasie poszłam zrobić naleśniki, co by nie jechać na głodno robiąc naleśniki skurcze były co 4-4,5 minuty trwające minutę (nie muszę tłumaczyć dlaczego kilka naleśników było spalonych??). Mąż przyjechał, wziął prysznic, zaczęłam się zbierać i co? skurcze ustały! to chyba adrenalina tak działała… ale nie było odwrotu, porodówka powiadomiona - JEDZIEMY! oby tylko nie odesłali nas do domu…
Szpital
W szpitalu byliśmy około 16. Podpięli mnie pod KTG - skurcze regularne co 4 minuty, dość bolesne jak mi się wtedy wydawało teraz mnie to śmieszy! Oj głupia ja, nie wiedziałam co będzie potem…
Badanie ginekologiczne - mamy 3 cm rozwarcia! Zostajemy
Dostaliśmy salę, położną, która przychodziła co pół godziny i cóż… zaczęła się zabawa
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/a80cf8d1d9e5.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/401c7d78f58a.jpg
RODZIMY!
Skurcze były znośne, o godzinie 16 rozwarcie na 3 cm - pierwsza myśl- „uda się dziś czy dopiero jutro?”
Godzina 17:00… mąż siedzi na fotelu, ja stoję przy oknie podziwiam widoki, dzwonię do rodziców i zdaję relacje… ból? znośnie… ciekawe czy już coś idzie
Była położna, zaproponowała wejście do wanny a najpierw akupunkturę by złagodzić ból krzyża. Akupunktura… heh… dziwne doświadczenie czy pomogło? może tak, może nie… nie wiem sama ale spróbowałam… za to wanna? no zbawienne!
około godziny 18 rozwarcie było na 5 cm a ja w wannie… ręcznik pod głową, cała w ciepłej wodzie, mąż mnie głaskał po głowie, światło przygaszone a w tle Enya… miałam plan by wziąć swoją muzykę ale zapomniałam! i dobrze, bo tylko by mnie drażniła Enya była super!
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/7bb01d0a53f5.jpg
godzina 19- wyszłam z wanny, położna i Dawid pomogli mi ubrać się w koszulę… coś jest źle z tętnem dziecka. położna przychodząc co 30 minut sprawdzała tętno detektorem i w tym momencie przestało się jej podobać… poszłam na łózko i podpięli mnie pod ktg. po wyjściu z wanny skurcze były bardzo bolesne, dużo wymiotowałam, rozwarcie na 7-8 cm… KTG bardzo złe, nie czuję ruchów dziecka a tętno skakało do ponad 200! Mąż bardzo zmartwiony, położna przestraszona - wzięła wynik i poszła zapytać lekarza co robimy..Myśleliśmy, że będzie CC ale lekarz zadecydował, by przebić pęcherz płodowy i umieścić na głowie dziecka sondę. Po przebiciu pęcherza i umieszczeniu sondy - tętno 140-150! Jest dobrze odetchnęliśmy z ulgą… położna powiedziała, że jeśli chcę, mogę wrócić do wanny..
około 20 byłam znów w wannie.. skurcze były już nieznośne, położna sprawdzała rozwarcie - 9 cm… ohh, już blisko… leżałam na plecach a skurcz trwał chyba nieskończenie… wypracowałam sobie rytm i leżąc na plecach odbijałam się stopami od wanny i tak „bujałam”… to pomagało Dawid cały czas pilnował bym mocno oddychała, bo zdarzało się zapomnieć. Między skurczami zamykałam oczy i próbowałam odpocząć. Mam wrażenie, że dużą część wydarzeń mam wyrwaną i nie pamiętam wszystkiego..
godzina 21 - rozwarcie 9,5 cm… idzie wolno… za wolno… mała naciska na kroczę, czuję, że chce wyjść ale nie mogę przeć… ból nie do opisania. sam skurcz w brzuchu nie był bolesny, ale to uczucie napierania na dół - koszmar. Błagam położną o sprawdzenie, czy już mamy dychę ale ona mówi, że za szybko… Dla mnie było to jak wiele godzin męczarni a minęło dopiero kilka minut.
godzina 22 - rozwarcie 10 cm! leżałam już na łózku, pytam czy mogę przeć? nie! mała jest za wysoko, musimy czekać aż zejdzie. Położna powiedziała, że muszę iść się wysikać bo czasem jest tak, że pęcherz blokuje zejście główki. Dawid i położna pomogli mi dojść do toalety, ja w rozkroku bo mała była tak nisko, że nie mogłam iść, ale nic nie mogłam wysikać… położna przyniosła stołek do rodzenia, usadziła mnie i powiedziała, że musimy opróżnić pęcherz mechanicznie.. Nie wiem jak ona to zrobiła ale widziałam igłę i rurkę i bolało… ale przy bólu porodowym było mi wszystko jedno
Powiedziała, że mogę zacząć przeć, ale jeszcze nie z całej siły a jedynie „ile muszę” by zepchnąć dziecko…
Godzina 22:30 - PUSH! PUSH! To było najbardziej niezwykłe doświadczenie. Ból w czystej postaci. Chciałam umrzeć, udusić się kablem od KTG albo powiesić na rurce od gazu rozweselającego… Skurcze same w sobie, przy bólu parcia, to było NIC! Jednak było to wspaniałe przeżycie. Tak pierwotne, naturalne… Położne rozścieliły na podłodze matę i ręczniki, ja klęknęłam na podłodze a głową i ramionami opierałam się na łóżku… Dawid siedział na nim i trzymał mnie za ręce podczas parcia… Czułam jak malutka wychodzi, to rozrywanie… tego nie da się opisać. Ale wiedziałam, że za chwilę będzie po wszystkim. Chciałam dać z siebie jak najwięcej więc parłam z całych sił, czasem 3-4 razy na skurczu. Chciałam być cicho ale nie potrafiłam, krzyk sam wydzierał się z piersi… W pewnym momencie położna kazała się skupić i nie przeć, a jedynie oddychać szybko jak piesek… zanim ta informacja dotarła do mojego mózgu -zaparłam (tylko dlatego mam szwy w środku) ale po chwili zorientowałam się co mam robić bo mąż pokazywał mi jak oddychać… MAMY GŁÓWKĘ! położna powiedziała, że jest bardzo kosmata pozostało tylko urodzić ciałko - co dla mnie nie było wcale mniej bolesne od rodzenia główki bo Emma była spora i zaklinowała się ramionkami, położne musiały ją ciągnąć i obkręcać by wyszła…
JESTEŚ
Godzina 22:52 - Emma jest z nami
Klęcząc na tej podłodze, poczułam jak fala krwi i wody wypływa ze mnie. położne złapały dziecko i podały mi je dołem, między nogami… wzięłam ją w ręce, całą zakrwawioną i w śluzie przytuliłam mocno. Pomogli mi wstać z tej kałuży krwi i śluzu i położyć się na łóżku… cały czas tuląc Emmę. Nikt jej nie dotykał, tylko ja. Tego zapachu i dotyku nie zapomnę do końca życia, nawet teraz płaczę wspominając to… położyłam się na plecach na łóżku, Emma była na mnie tak „świeża” i naturalna, wciąż podpięta pępowiną.. jej główka, cieplutka… nie mogłam przestać jej głaskać i całować.. Dawid przytulał nas i płakał razem ze mną, nie mogliśmy uwierzyć, że ona już jest, cała i zdrowa Tamten moment i tamte emocje zapamiętam do końca życia…
Poczekano, aż pępowina przestanie tętnić a dumny tata przeciął ją… to była ta chwila, kiedy w końcu staliśmy się prawdziwą rodziną. Zalała mnie fala miłości i ciepła, to było jak uderzenie. W jednej sekundzie całe moje życie zostało przewartościowane, wiedziałam, że to co się właśnie stało zmienia całe nasze życie i mnie przede wszystkim. Fala miłości spłynęła też w stosunku do mojego męża. Poczułam, ze kocham go jeszcze bardziej. Był wspaniały! Bardzo mnie wspierał i bez niego chyba nie dałabym rady. To nas bardzo zbliżyło i sprawiło, że w jego spostrzeganiu mnie coś się zmieniło…
Po urodzeniu dziecka, położna nacisnęła mocno na brzuch, szarpnęła za pępowinę i tak urodziłam łożysko… Leżałam na plecach wciąż tuląc małą a położna szyła, sprawdzała czy nie ucierpiała cewka, odbytnica… Zapytałam o stan mojego krocza. Powiedziała, że jest wspaniale, że jedynie małe obtarcia na wewnętrznej stronie warg sromowych ale na zewnątrz jest nic nie uszkodzone. założyła kilka szwów w środku, podała zastrzyk domięśniowy na obkurczanie macicy i pomogła ułożyć się wygodniej na łóżku…. to był czas dla nas
pierwsze chwile
Od kiedy Emma przyszła na świat, cały czas była z nami. Około północy gdy położne skończyły zajmować się mną, podjęłam pierwszą próbę nakarmienia jej. Najpierw pół godziny jedna pierś, potem druga. Położna pomogła mi przystawić małą… Po karmieniu dopiero zdjęto ją ze mnie. Odbyło się ważenie, mierzenie, położna wytarła małą i ubrała, dała zastrzyk z witaminą K. Potem przyniosła nam obojgu kanapki i sok, kazała się posilić a mi spróbować oddać mocz co miało potwierdzić, że wszystko ok. Emma powędrowała na ręce do taty a ja wstałam i poszłam pod prysznic… Pewnie gdybym nie rodziła na podłodze na czworaka wyglądałabym inaczej, i gdyby też podano mi czyste zawinięte dziecko… dosłownie cała byłam w krwi.. brzuch, piersi… ale było to cudowne uczucie. Naturalne i niepowtarzalne.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/2d5e4298bc61.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/82f01d601ba6.jpg
Po prysznicu ubrałam się w ubrania, wzięliśmy maluszka i zostaliśmy przeniesieni do hotelu. W tej chwili, opuszczając oddział, dotarło do mnie, że jestem matką i to ode mnie zależy teraz, co będzie po opuszczeniu tego miejsca. W hotelu od razu położyłam się do łóżka, malutka spała w swoim łóżeczku a ja patrzyłam na nią aż do rana. Nie, nie dało się spać
Dawid pojechał do domu by odpocząć, bo sam również dał z siebie wszystko… Lecz też nie spał. Do rana spływały SMSy o treści „Kocham Was”.
Od tamtej pory, czyli już tydzień ta miłość i sielanka trwa nadal.. Emma scaliła naszą rodzinę i sprawiła, że w końcu nasze życie jest kompletne… Mam nadzieję, że te emocje nigdy nie przeminą bo nawet nie śniłam, że można być tak szczęśliwym. Mimo bólu, krzyku… poród to było najwspanialsze wydarzenie, będę do niego wracać myślami… może zabrzmi to absurdalnie, ale chciałabym jeszcze raz to poczuć…
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 10:26
Urodzona w środę w nocy, w czwartek około 3 w nocy zostaliśmy przeniesieni do hotelu przyszpitalnego i tam byliśmy do soboty. Malutka była badana przez pediatrę, miała wszystkie testy - jest całkowicie zdrowa. Te dni w szpitalu były ciężkie, mała praktycznie wcale nie spała, ciągle płakała... przystawiałam ją do piersi praktycznie bez przerwy przez co przez pierwsze 2 doby spałam 1,5 godziny... myślałam, że może coś jej jest, nie bardzo umiałam sobie poradzić... Urodziła się z wagą 4150 g, w drugiej dobie spadła do 3934 g a w trzeciej do 3774 g Jak się później okazało, była głodna, dlatego tak płakała
W sobotę w domu był meksyk, mała cały czas przy piersi, ja nie mogłam pójść się wykąpać bo mała ciągle płakała... wisiała na cycu godzinę ale nie jadła... ja ściągałam pokarm laktatorem prawie cały czas i podawałam jej kubeczkiem aby coś jadła, a potem znowu do piersi bo znów był płacz. w nocy z sobotę na niedzielę spałam godzinę mąż też wykończony... w niedzielę zadecydowaliśmy o podaniu jej mm i butli... Moje dziecko w końcu się najadło! ssała pierś godzinę a potem wypiła 60 ml z butelki po czym ZASNĘŁA!
Emma jest cudowna Od kiedy zaczęliśmy się wszyscy dogadywać i odkrylismy sekret małego głodomorka jest sielsko anielsko W dzień śpi w swoim łózeczku lub na sofie w salonie z nami, w nocy zaś śpi z nami Nie chodzi o wygodę, wstawanie itd a jedynie o to, że ona potrzebuje czuć, że jesteśmy blisko.
Ogólnie rzecz biorąc, macierzyństwo mi bardzo służy i podoba się Muszka jest prześliczna i taka kochana jej minki i to jak śmiesznie robi gdy chce jeść takie "o, o ,o " no kocham nad życie!
Mimo 4,15 kg wagi nosimy ciuszki newborn i pajace 56, ale są jeszcze ciut za duże Moja waga w dniu porodu to było +19kg czyli .... 94 kg
Dzisiaj, na 7 dni po porodzie mam 84,7, więc jestem w połowie drogi... Brzuch jest w miarę płaski... wyglądam po prostu jak osoba z nadwagą, czyli zwyczajnie jak na mnie jedynie skóra jest dość miękka ale liczę, ze się zejdzie po Wielkanocy ruszam z siłownią i ćwiczeniami
Ale i tak... dla tej kruszynki warto
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e3c96114acd6.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 13:05
2 TYGODNIE
Dzisiaj mijają 2 tygodnie mojej kruszynki Jest cudowna, każdego dnia inna... Kocham patrzeć jak się zmienia Jest bardzo silna i strasznie szybko się rozwija! Podnosi już główkę, rozgląda się, zaczyna uwaznie przyglądać się twarzy
Wciąż jednak jest przylepiasta tak jak była, nie lubi być sama, nie śpi w łóżeczku... całe dnie musi być z mamusią, gdy zaśnie w dzień- nie da się jej odłożyć... nie wiem jak to ugryźć
Dzisiaj po raz pierwszy zasnęła przy cycu i udało mi się odłożyć ją i posprzątać! pierwszy raz!
W ogóle malutka praktycznie nie śpi w dzień, za to w nocy przesypia noce z 2 pobudkami i śpi w sumie 10 h w nocy ale w dzień buszuje i 6 godzin, potem 30 min drzemki i znowu buszowanie do wieczora
Mamy problem z ropiejącym oczkiem ale przemywamy solą fizjologiczną i jest coraz lepiej naprawimy oczko
Malutka rośnie szybko, niektóre ciuszki, te najmniejsze są już na styk, zacznę je odkładać niebawem... no i kąpiel! to co tygryski lubią najbardziej uwielbia kąpiel, słuchamy sobie wtedy muzyczki a mała uwielbia się długo pluskać pierwsza kąpiel nam nie wypaliła bo jak się okazało - Emma ma coś z mamy nienawidzi gorącej wody 35 stopni to dla niej akurat, tak jak i dla mnie od kiedy to odkryliśmy jest super
Przedwczoraj zaliczyliśmy też pierwsze wyjście - zakupy! było super, mała spała... jednak kiedy zgłodniała, w panice kończyliśmy zakupy i uciekaliśmy do domku mieliśmy stresik ale było nieźle
A u mnie na wadze z 19 kg które przybrałam, pozostało 7,5 mam nadzieję, że jeszcze trochę zejdzie
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 10:39
Moja ślicznotka ma już ponad 3 tygodnie
Jest cudna i widać jak rośnie, z dnia na dzień jest coraz fajniejsza
Ma bardzo długie fazy aktywności i nie do końca mogę wyczuć kiedy jest zmęczona... ale to przyjdzie
Wczoraj np spała do 9 rano a potem dopiero od 17 do 20... przez co nocne spanie rozpoczęło się o północy a zakończyło o 6 Mam nadzieję, że dziś będzie lepiej bo jestem zmęczona. Ale wiadomo, Emma na zegarku się nie zna, choć szkoda :d
Mama zostaje do wtorku... pomaga dużo choć też mocno się wtrąca i stara się sterować, co mnie denerwuje, ale przetrzymam...
Mamy mały kryzys z mężem, który uważa, ze jeśli chodzi do pracy to on ma spokój i nie mam prawa wymagać by zajmował się malutką a kiedy chcę by ją ponosił lub nakarmił to zarzuca mi, że ja się nie chcę dzieckiem zajmować błędne koło mam nadzieję, że się ułoży...
Nasza kropeczka już ślicznie trzyma główkę i fajnie przygląda się twarzy coraz częściej ma też fazy spokojnego czuwania, sama leży i przygląda się... bez płaczu, stękania
Jutro chcemy pójść do helsestasjon by zważyć Emmę. 2 tygodnie temu ważyła 4160g. Dzisiaj próbowałam ją ważyć razem ze mną po czym zważyłam się sama. Wychodzi ok 4,7-4,8 kg duuuuża klusia
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 10:39
Dzisiaj bylam zważyć klusię, ma 4560 g czyli przez 2 tygodnie przybrała 400 gram. To według naszej pielęgniarki idealnie bo dziecko powinno przybierać 200g/tyg a ostatnio było 200g na 4 dni i narzekała
Wiec jest dobrze
Oczko nadal ropieje ale pielęgniarka dzis powiedziała ze to normalne i dopóki oczko nie jest zaczerwienione to nic sie nie dzieje... Masujemy kanalik lzowy i moze przejdzie
Kupiłam dzisiaj malutkiej fajną kurteczkę bo wiosna idzie a kombinezon powoli robi sie za malutki
No i mamuśka dzis zaszalała na wyprzedaży i kupiła 5 bluzek (w cenie 1) i była u fryzjera i czuje sie super!
z okazji weekendu mąż obiecał ze ogarnie jedną pobudkę Emmy tak wiec ja wstaje pierwsza a potem ok 5/6 mąż cieszy mnie to
Za kilka dni z okazji miesiąca Emmy zrobię wpis podsumowujący no i jakaś notka pod tytułem hit czy kit czyli motyw wyprawkowy powraca
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 marca 2016, 23:04
Licząc, że któraś ciężarna czyta moje wypociny, postaram się napisać kilka słów o rzeczach, które się sprawdziły i takich, które okazały się być totalnym niewypałem...
Ciuszki...
Na wstępie tylko powiem, że rozmiar 56 to absolutne minimum. Klusia urodziła się z wagą 4150g i przez tydzień/ półtora nosiła 50 - newborn, teraz za kilka dni kończy miesiąc i nadal nosi 56 pajace z NEXTa są akurat, ale kilka ciuszków jest wciąż za dużych tak więc cieszę się, że nie dałam się namówić na rozpoczynanie rozmiarówki od 62... z całą pewnością 5 bodziaków, 3 pajace i 3 pary spodenek by wystarczyło, ja mam jednak pół komody więc wszystkie rzeczy będą założone po kilka razy...
BODY - jak dla mnie zarówno kopertowe jak i wkładane przez głowę są ok może to dlatego, że moja córcia nie marudzi przy przebieraniu i bez problemu daje sobie zakładać rękawki, nogawki i ciuszki przez głowę
PAJACE - HIT! na noc? super! w dzień nie lubię, traktuję jako piżamkę. Ale to mega wygodne ubranka, świetne do szybkiej zmiany pieluszki w nocy lubimy podpasowały nam z NEXTa
SPODENKI / LEGGINSY - uwielbiam na dzień, jednak sprawdzamy szerokość gumy - wąska wbija się w brzuszek, a jak maluszek ma taki pękaty bębenek jak Emma to szybko portki będą za wąskie.
ZAPINANIE NA PLECACH - dlaczego kit? wiadomo... niewygodne
PÓŁŚPIOCHY - no nie lubię. Emma ma krótkie nóżki i jej wypadają z tych stópek... w efekcie 2 nóżki wędrują do jednej nogawki albo wypadają całkowicie...
BAZA ISOFIX - super wygodne rozwiązanie, bezpieczne. Fotelik się nie gibie, wpina się w kilka sekund, łatwo wypina. Polecam
CHUSTA - dla mnie bomba moja przylepka uwielbia być blisko mamy, a mama lubi mieć wolne ręce
LEŻACZEK DO WANIENKI - nam się bardzo przydaje jest fajnie wyprofilowany, pasuje nam i Emmie.
BUTELKI "MAM"- re we la cja! antykolkowe dla takich łapczywców jak Emmiuszka są świetne, potrafi zjeść całą butlę bez wylewania połowy bo smoczek jest tak wyprofilowany, że zatyka całą buźkę. No i nie zapowietrza się, nie dławi dla mnie numer jeden
KOSZ NA BRUDNE PIELUCHY ANGELCARE - super! w domu nie ma zapaszków, worek zapełnia się co 2 dni. Gorąco polecam
KOJEC - "sleepyhead" - nie wiem jak to się poprawnie nazywa po polsku... pisałam w którymś wpisie - extra. Malutka jest bezpieczna śpiąc z nami, a i w salonie na sofie może leżeć sama i wiem, że mi się zleci
PIELUCHY TETROWE - mi się przydaje dużo - do odbijania, przy ulewaniu. No i karmiąc butelką mojego głodomora, któremu wycieka wszystko bokami nazywamy je "SERWIETA" i w momencie, kiedy jest płacz na głód, zakładam wokół szyi "SERWIETĘ" na kształt śliniaczka i od razu płacz się kończy, troski odchodzą
ROŻEK - dla mnie lipa. Tzn czasem zawijam malutką w to, bo jej ciepło, ale jest niewygodny do odbijania po karmieniu i w ogóle jakoś szału nie robi - mogłabym się obyć bez.
BUTELKI AVENT - lipa. Wiem, ze innym dzieciom pasują ale Emma się zatykała i dławiła a karmienie trwało w nieskończonosć, ciągle wylewało się jej bokami, trzeba było co chwile wydzierać butlę - coś jej w nich nie pasuje.
PIELUCHY "PAMPERS" - okropieństwo! U nas jest marka Libero i są najlepsze. Naprawdę świetne choć droższe od pampers. Ale pampersy, bynajmniej 1 i 2... no masakra takie watolinowe, przemakają... nie podoba mi się to wcale. zużyłam i więcej nie kupie
HUŚTAWKA - u nas furrory nie robi, aczkolwiek dopiero od tygodnia Emma potrafi poleżeć sama kilka minut, więc damy huśtawce szanse kilka razy Emma polezała z 5-10 minut i nawet przysypiała więc może jeszcze się polubią?
Reasumując... nakupiłam wszystkiego jak głupia. Moja lista wyprawkowa była długości "Pana Tadeusza". Dzis, po miesiacu mojego matkowania stwierdzam, że dałabym radę wychować dziecko mając prócz ciuszków, których lubię mieć duzo, 5 pieluch tetrowych, 2 butelki i kocyk tak naprawdę, można się obyć bez tych wszystkich dupereli, których, de facto, większości nie używamy
Łóżeczko stoi pościelone, ubrane w kolorowe tekstylia, ochraniacz którego kolory wybierałam kilka dni - mała nie chce spać w swoim pięknym łózeczku... Kosmetyki? Nie wiem, chyba do końca życia będę zużywać te kremy, które jej kupiłam. Olej kokosowy wystarcza
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 marca 2016, 19:39
W środę wieczorem podaliśmy młodej tran - ooops, to był błąd cały czwartek upłynął nam pod znakiem kolki darła się niemiłosiernie a ja nie mogłam jej pomóc póki co odstawiliśmy go i wrócimy za 2 tygodnie kiedy układ pokarmowy dojrzeje
Pomijając czwartkową akcję kiedy Emma była naprawdę nieznośna, spała od 8 rano do 22 w sumie 2 razy po pół godziny na rękach, a ja myślałam że skończę w wariatkowie - ale nie wina dziecka, biedactwo cierpiało pomijając ten czwartek to mała jest cudna
Jestem zakochana i podziwiam jest niesamowicie bystra i piękna i taka moja
MIESIĄC 1
Podsumowując pierwszy miesiąc
Emma waży 4820 g (przybrała 670g od wagi urodzeniowej i 1046g od najniższej wagi)
Ciuszki wciąż nosi 56 - niektóre są już odłożone za małe, ale większość, głównie H&M, Lindex i inne skandynawskie marki pasują akurat
Emma:
-przygląda się twarzom
-popiskuje radośnie i wydaje duuużo dźwięków
-zauważa zabawki nad przewijakiem
-uśmiecha się
-podnosi i trzyma główkę zarówno będąc na ramieniu jak i leżąc na brzuszku
-kojarzy, że podanie butli poprzedza podłożenie pieluchy tetrowej, zwanej roboczo serwietą, co ją uspokaja i powoduje uśmiech
-uwielbia kąpiel
-lubi być noszona
-kocha patrzeć na TV, lampy i przez okno
-łapiąc się za moje ręce podciąga się
-przewraca się z brzuszka na plecy
Mama:
A mama jest zmęczona i niewyspana ale zakochana po uszy mimo swoich +7 kg
A oto ona cudowna!
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/28a0f3498a2f.jpg
zwariowałam na jej punkcie
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 10:41
Po ciężkiej nocce z 5 pobudkami (ja nie wiem co się z mym maluszkiem stało) nastał dzien- niestety juz o 7...
Postanowiłam z racji tego, ze jutro mamy sesje, podjechać kupić nową koszulkę dla męża, co by w spranej nie poszedł.. Jedziemy sobie autobusem miejskim, ja dumna z wózkiem, i nagle czuje cos o właściwościach bomby biologicznej... Tak, Emma postanowiła zrobić kupę śmierdziało niemiłosiernie! na szczęście sie nie obudziła i dojechalysmy do CH
Po spacerku który zajął nam 3 h dopiero teraz zasnęła mi na rękach, wiec siedzimy i czekamy na tatę (pizzę obiecał wiec i ja czatuje przy drzwiach)
Jutro sesja, jestem ciekawa jak wyjdzie a potem na urodziny do znajomej pierwsze wyjście Emmy "w gości"
A i zaczynamy walkę z ciemieniuchą myślałam ze nas minie to paskudztwo ale niestety
Mały maruder od 2 dni nie wie czego chce. W nocy śpi słabo jak na nią, w dzień prawie wcale a jeśli tak to tylko na rękach... Marudzi, jęczy, je tak brzydko jakby butelkę widziała po raz pierwszy w życiu... Pomyślałam - drugi skok! No bo tak, korygując wiek względem terminu by się zgadzało... I co czytam? Że powinna podnosić główkę, łapać przedmioty, wyciągać rączki, słuchać wydawanych przez siebie dźwięków, patrzeć na światła... spoko, ale ona już to wszystko robi... oszalała?
Miał być dłuższy wpis ale maruder się obudził ...
EDIT: Maruder chciał na rączki włączyłam metallicę i dalej drzemie
Stwierdzam, że po miesiącu macierzyństwa wiem jedno - kawa jest dobra (nigdy nie piłam)
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 10:40
A więc stało się Emma dziś w nocy spała w łóżeczku...
Jak sie okazuje- jej jest wsio ryba gdzie spi :o
Spała w lozeczku bez najmniejszego problemu. I tak od 20:30 do 23 kiedy to nastąpiła pierwsza pobudka było git bo ja nie spałam tylko czatowalam kiedy wstanie. O 23 zjadła i ją odłożyłam bo zasnęła mi na rękach trwało to 10 minut. Ja wróciłam do łóżka..
Schody zaczęły sie potem...
O 1 obudził mnie Dawid ze mała płacze... Jak sie okazało, w zasranej niani padły baterie zaszłam (zabieglam bądź zaleciałam byłoby tu lepszym określeniem), mała wyje wzięłam ją u przytuliłam i od razu zasnęła... Wróciłam spac...
O 3 obudził mnie płacz. Zanim dobiegłam z butelką to młoda sie juz zanosiła przez co usypiałam ją do 4 gdy ją uśpiłam to mogłam równie dobrze odłożyć ją do łóżeczka... Ale prawie nie spałam i nie dałam rady biegać jeszcze 15 razy...
Wniosek jest taki ze dziecko mam zajebiste i gdyby nie to ze ja nie nadążałam to byłoby idealnie... Niani nie słyszę choć jest głośna wiec dziś idę spac do pokoju malutkiej... I gdy sie obudzi to na ręce i z nią będę szła robić mleko aby nie dopuścic do rozbudzenia przez płacz... Do sypialni wrócę kiedy zredukujemy pobudki do 1 w ciagu nocy
Pociesza mnie to ze z nią tak gładko poszlo...
A skoro tak to moze dać nam jeszcze czas az zejdziemy do 1 wstawania i dopiero przenieść? Ale boję się, że wtedy już nie będzie jej tak wszystko jedno gdzie śpi...
Mimo, że w łóżeczku spała tylko od 20 do 3, to zaliczyła 2 pobudki uważam to za wielki sukces! gdyby tylko matce starczyło sił to spałaby do rana, ale skoro tak opornie szło usypianie to wzięłam ją do nas bo byłam strasznie zmęczona. Dzisiaj powtórka, trzymajcie kciuki ale nie za Emmę... za mnie, za mnie
Wczoraj Emma skończyła 7 tygodni i z tej okazji miałyśmy kontrolę i pierwsze szczepienie
Przebadali ją calutką - wszystko ok Pielęgniarka pochwaliła, że jest silna i fajnie się rozwija. Dostałam też kilka rad odnośnie jej spania i jedzenia. Klusia waży już 5330 g
po kontroli pojechaliśmy po nagrodę... dla dzielnej mamy ekspres ciśnieniowy wspominałam, że bez kawy nie mogę funkcjonować?
Pielęgniarka poradziła wczoraj abym w nocy nie karmiła małej przy każdej pobudce. Ostatnio budzi się w nocy co 2 h, zjada 20 ml i śpi kolejne 2 godziny. Pielęgniarka kazała czekać ok 3-4 h od ostatniego karmienia. Tak też dziś zrobiłam - mała zjadła o 19:30 a zasnęła o 21:30. PIerwsza pobudka była ok 1 - zjadła ok 80 ml więc ok jak na nią. Potem o 3:30 obudziło mnie kwękanie - normalnie już bym robiła po butlę i ją wyciągała zanim się rozpłacze, ale tym razem postanowiłam zaczekać i zobaczyć co się wydarzy to się wydarzyło... zasnęłam a o 4:30 obudziło mnie kolejne kwękanie koniec końców obudziła się o 5:30... Czyli co, ja ją co noc budziłam? szał...
No ale już wiem by czekać I tak oto dzisiaj była noc z 1 pobudką
a teraz o 6:45 zasnęła mi na rękach
Dzisiaj w planie : wybrać karuzelę z projektorem lub karuzelę i oddzielnie projektor
Milego dnia
W czwartek za szybko pochwaliłam dzien.. Nie wiem czy to szczepienie, stres po podróży i świętach a moze negatywna atmosfera w domu (ciche dni z mężem) ale to co sie działo było straszne. Malutka obudziła sie o 5:20, potem przysnęła na kolanach 20 minut... I to by było na tyle - do 23:30! :o płakała, wyła, zanosiła sie a ja nosiłam, nosiłam, nosiłam.... Calutki czas lulalam i tulilam bo cos było nie tak płakała, nie pozwoliła odłożyć sie nawet na sekundę! To było straszne ale gdy w końcu zasnęła o 23:30, spała do 10:30 z 3 pobudkami na jedzenie i potem cały dzien odsypiała. Uratował nas w czwartek wózek- tak, obiecałam sobie ze nigdy nie bede jeździć po salonie by uspic dziecko a jednak i dzis w nocy tez spi w wózku w sypialni u nas bo matka egoistka postanowiła sie wyspać w swoim łożku a nie na rozkładanej sofie
A i wczoraj dostałam okres - równo 5 tygodni po skończeniu kp. Szybko strasznie, miałam nadzieje ze dłużej pożyje bez tego dziadostwa.. Wrocil bolesny niestety. Nie tak jak przedtem ale bolesny muszę sie wybrać na kontrole po porodzie i poprosić o skierowanie do gina
Kupiliśmy dzisiaj karuzelę
Malutka zasnęła po karmieniu u mnie na kolanach ale przy przenoszeniu do łóżeczka się obudziła - oczy jak 5 zł i zdziwienie .. ale postanowiłam się nie poddawać.. wkładałam smoczka - wypluwała, marudziła... ja wkładałam znowu... karuzelka grała a oczy zaczęły się kleić głaskałam po brzuszku i usnęła!
zajęło to 40 minut ale udało się bez wyjmowania jej z łóżeczka
Mam nadzieję, że to nie jednorazowy wybryk i jutro to powtórzymy i liczę że z każdym dniem ten czas będzie się skracał
Usypianie... a co to?? Dzisiaj mała zasypiała w łóżeczku 3 razy... w dzień, wieczorem x 2 (obudziła się po 20 minutach by dojeść- żarłok)... każde usypianie trwa dosłownie chwilę i nawet jej już nie dotykam, po prostu siedzę i pilnuję wieczorem, pierwszy raz wykąpałam sama bo mąż pojechał na festiwal piwa, po karmieniu odłożyłam malutką do łózeczka, włączyłam karuzelę, położyłam rękę na jej buzi... odlot w może 30 sekund odwraca główkę, zamyka oczka i stara się zasnąć ona już wie po co jest łózeczko uważam to za mój pierwszy sukces wychowawczy od usypiania na rękach przez godzinę chodząc po salonie by odłożyć dziecko do mojego łózka, do tego momentu... naprawdę uważam to za wielki sukces!
Ale Emcia dzisiaj dała mi popalić... od 6 rano do godziny 16:30 spała 3 x 20 min... wyszłyśmy koło południa na spacer
zjadła 140 ml i ubrałam ją, wyszłyśmy... w połowie drogi do celu się obudziła a po chwili wpadła w histerię... weszłam do centrum handlowego by sprawdzić czy nie ma kupy - nic! wzięłam na ręce, nosze, uspokajam - nic! skapitulowałam i zadzwoniłam po męża by nas zgarnął bo darła się tak jakby ktoś ją torturował! zajechalismy do domu i nie mogłam jej uspokoić... dałam butlę i wydoiła 100 ml :o :o byłam w szoku!! w życiu by mi do głowy nie przyszło że po takiej porcji może dopaść głód żarłok
Emma kończy dziś 2 MIESIĄCE
Moja mała - duża dziewczynka
Ciuszki nosimy już od kilku dni 62, waży ok 6 kg Jest cudowna
Emma:
-głuży i robi "auuuuuuuu"
-zauważa zabawki nad przewijakiem i gada z nimi
-uśmiecha się pełną buźką
-wysoko trzyma główkę
-rozpoznaje mamę i tatę
-uwielbia kąpiel
-kocha patrzeć na TV, lampy i przez okno
-łapiąc się za moje ręce podciąga się
-przewraca się z brzuszka na plecy
-zjada piąstki
-robi bąbelki ze śliny
-śpi 12-13 h na dobę
-zjada ok 700 ml mleczka
-zasypia sama w łóżeczku
-zaczyna mieć rytm dnia
Jest najwspanialsza
a mama? wciąż gruba i wciąż niewyspana ale najszczęśliwsza
SZCZĘŚCIA NIE DA SIĘ KUPIĆ... ALE MOŻNA JE SOBIE URODZIĆ
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 11:01
U nas wiosna pełną gębą więc i humory dopisują
Dogadujemy się z malutką coraz lepiej, a ona zmienia się z dnia na dzień! Potrafi coraz dłużej lezeć spokojnie i się rozglądać, potrafi być w huśtawce i 15 minut i krzyczeć na pawia Emila no cudna jest! i najfajniej krzyczy na ojca jak dotknie ją brodą Mamy radochę ze ho ho!
Wczoraj był jakiś mega dzień śpiocha bo spała w dzień 6 h z przerwą na jedzenie... przez co zasnęła o 22:30 i to w wózku bo za nic nie mogłam jej uśpić :o i zajął się tym tatuś - a on inaczej nie umie
Ale dzisiaj po spacerku zasnęła sama w łóżeczku i śpi w nim od 2 h tak więc z usypianiem nie mamy już zasadniczo problemów...
Oby tylko nocne spanie się wydłużało bo 2,5 - 3 h to póki co max... o 4 mogę pomarzyć ale doczekam się myślę
Jestem z siebie dumna bo coraz bardziej ogarniam o co chodzi, wiem już kiedy czego chce, umiem odczytywać sygnały no fajnie jest
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 11:00
My już chyba po skoku... Ostatnie dni były ciężkie, malutka marudziła, cały rytm dnia nam się posypał! Na szczęście już wraca do normy
Gada tyle, że aż dziw "Buuu" "Abuuua" to nasze słowa ale dzisiaj pięknie z tatą rozmawiała! Cudowna jest jak tak gada z resztą, co będę opowiadać, pokażę: https://youtu.be/5SuDhCKDrgY
Zaliczyłyśmy dzisiaj spacerek, potem byłyśmy po buty do biegania dla mnie, bo w ciąży mi chyba stopy urosły bo WSZYSTKIE buty mnie obcierają :o szok
po miłym dniu chwila relaksu i zaraz uciekam spać, bo Emmuszka jest rannym ptaszkiem i czeka mnie pobudka około 5-6 rano więc nie ma siedzenia
Duży już ten mój maluch... Tak zaczęłam rozmyślać o tym, że te chwile już nie wrócą. Czas zapieprza tak szybko, a chciałabym złapać wszystko... chciałabym nigdy nie zapomnieć zapachu jej małego ciałka, tych pisków radosnych bo paw Emil ma kolorki (!)... Całuję ją i tulę ile się tylko da bo wiem, że to nigdy nie wróci... I choć od zawsze rozmawialiśmy o 1 maluszku i postanowiliśmy że Emma będzie sama i damy jej wszystko co najlepsze, poświęcimy się jej bez reszty... tak teraz wiem, że będę tęsknić za dotykiem tego maluszka... Dobrze że mam masę zdjęć i filmów, wracam do nich codziennie...
I co ciekawe, macierzyństwo wzbudziło we mnie jakąś inną stronę - wrażliwą i delikatną, wręcz empatyczną! Dziś w TV było coś o zwyrodnialcu który niespełna roczną dziewczynkę bił, gryzł i przypalał papierosami... rozpłakałam się jak tylko to usłyszałam... Nie wyobrażam sobie by mojemu dziecku, lub jakiemukolwiek innemu mogła się wydarzyć krzywda nie chcę tego...
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2016, 10:58
Dzisiaj Emma po raz pierwszy przespała (wg internetu) noc
Spała ciurem 6h 40m od 20:20 do 3 a potem jeszcze do 5:30
CUDOWNIE!
oby zaczęło się to zdarzać częściej
Dzisiejsza noc od 20 do 6:30 z ... 7 pobudkami
Kogoś tu za szybko pochwaliłam
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 kwietnia 2016, 10:57
wczoraj Emcia skończyła 10 tygodni... ale ten czas leci! Rośnie w oczach Ledwo zaczęła nosić 62 a ja już powoli 68 wyciągam, które ciuszki mniejsze... a okazało się że kilka bodziaków 68 mam wielkością jak 62 tak więc zakupy już wkrótce
Dzisiaj nocka od 20:30 do 6:30 z pobudkami o 1, 2:45 i 3:30... coś jakoś nie mogła usnąć, i bawiła się w zabawę "wypluwam smoka a ty mi go wkładaj" więc wzięłam ją do siebie do łóżka bo już miałam dość biegania 1749268 razy do łóżeczka
Ah te nocki do siebie nie podobne, dzisiaj 3 pobudki i to w tak małych odstępach, wczoraj za to spała od 20:20 do 6:45 i pobudki o 1:30 i 4:30 Noc do nocy nie podobna... Ale mała rośnie, napewno będzie coraz łatwiej
W niedzielę przyjeżdza moja mama z moimi dziadkami więc poznają swoją pierwszą prawnuczkę
A za tydzień... teściowa... na tydzień!
...
gdyby nie było wpisów to znaczy że mnie aresztowali za morderstwo
Niesamowicie to opisałaś... Ja sama czekam na poród, jestem już po terminie. Wiem, ze dam radę, muszę i nie mogę doczekać się tych emocji. Strach oczywiscie też jest, ale dzięki takim opisom czuję, że będzie dobrze. Gratulacje i duzo dobrego dla Was!
Pieknie to opisałaś :) jeszcze raz gratuluje i duzo zdrowka dla Was,malutka jest cudowna <3
Niesamowicie czyta się Twój opis porodu. Na prawdę wspaniale się spisałaś. Też marzy mi się poród w takich intymnych warunkach, bez całej tej nerwówki i zamieszania...zobaczymy jak to będzie. Gratulacje ogromne! Córeczka jest prześliczna! :)
Gratuluje kochana! ! :) jaka ona jest piekna <3
Oj, popłakałam się... a na końcu malutka Emma - jaka śliczna! Zupełnie serio, piękny noworodek :) :) Gratuluje :)
Czytam opis Twojego porodu i...wcale sie nie boje :) nawet o bólach napisałaś w tak pozytywny sposób,ze az jestem podekscytowana by je poczuć. Bez wątpienia jest to niesamowite przeżycie i pomimo wszystkiego warto je wspominać z uśmiechem :)
"Chciałam umrzeć, udusić się kablem od KTG albo powiesić na rurce od gazu rozweselającego…" - w tym momencie zarechotałam radośnie, aż moje dziecię popatrzyło na mnie zdziwionym wzrokiem ;) Piękny poród ;)
O rety! Chyba każda przyszła mama życzyłaby sobie takiego porodu:) gratuluję i pozdrawiam