Tadam! Równo 50% ciąży za nami
Za tydzień badania połówkowe, trochę stresik jest, ale już nie mogę się doczekać wyprawka powoli się kompletuje, przy czym to "się" jest tu najbardziej istotne - ja nie kupuję jeszcze nic, a wszystkiego przybywa zarówno bratowa jak i szwagierka zwożą mi kartony, które aż boję się otwierać haha, ale widziałam, że i miś-szumiś, którego normalnie pewnie bym nie kupiła, się tam zaplątał, więc pełen wypas
Czuję się fajnie, nawet dosyć atrakcyjnie z tym rosnącym brzuchem (jeszcze). Chociaż bywa i tak, że moje samopoczucie kształtuje się na poziomie walenia wyrzuconego na brzeg morza najbardziej zajarany brzuchem jest mój mąż, codziennie mówi mi, że pięknie wyglądam (do tej pory bardzo rzadko to robił, ot romantyk), a jak dostrzegł linea negra na moim brzuchu to mało nie padł z zachwytu :p nie wiem kto mi męża podmienił, ale ten "nowy" jest całkiem spoko
Dzisiaj zaczynamy 22 tc. To znaczy, że ten przeklęty dla mnie 21 tc minął i doszłam do etapu ciąży, na którym jeszcze nigdy nie byłam.
Jutro połówkowe, trochę się stresuję, pewnie niepotrzebnie. Ale w sobotę obudziłam się zlana potem, bo śniło mi się, że usłyszałam na usg, że serduszko nie bije... Od tego czasu jestem trochę niespokojna i chcę mieć to już za sobą. Na szczęście młodzież w brzuchu plumka sobie powoli i daje znać, że jest, bo pewnie bym oszalała z niepokoju. Taki już chyba los matek Aniołków...
I tak oto z synka zrobiła się córeczka!! ❤ Jesteśmy w lekkim szoku, przywiązaliśmy się do myśli o synku, a tu jednak mała księżniczka Wiem, że w głębi serca mąż marzył o dziewczynce i widzę tą radość w jego oczach Z synka oczywiście też się cieszył, najważniejsze przecież, aby dzieciątko było zdrowe ❤ mam tylko nadzieję, że w sobotę już na 100% będzie pewne i nic się już nie zmieni. W sobotę właśnie idziemy na dodatkowe połówkowe u jakiegoś super profesora. Moja doktor nie widzi nic niepokojącego, wręcz według niej wszystko jest idealnie, ale ona nie jest specjalistą od badań genetycznych i poleciła innego lekarza. Dla własnego spokoju pójdziemy na to badanie, od razu doktor zrobi też echo serduszka
U mnie wszystko dobrze, szyjka trzyma rewelacyjnie i znowu się wydłużyła do 3,8 cm. Pessar idealnie spełnia swoją rolę. Łożysko mam na przedniej ścianie, fakt, że ruchy dziecia nie są jakieś spektakularne, ale codziennie czuję jak plumka czuję się szczęśliwa ❤
Dzisiejsze dodatkowe usg połówkowe nic nie wyjaśniło w kwestii płci dziecia. Nasza Panna (?!) skrzyżowała nogi i przez bite 40 min nie chciała pokazać co tam skrywa... Ja wiem, że najważniejsze, aby dzieć był zdrowy (na szczęście na tym etapie wszystko jest ok), ale trochę zawód jest... Chciałabym już kupować te wszystkie piękne rzeczy, a ciągle się wstrzymuję. Wiem, że to głupie, ale co poradzę...
Dzieciu okazał się faktycznie małym Okruszkiem, jest nieznacznie powyżej 10 centyla, czyli drobiazg. Przepływy na szczęście dobre, póki co doktor stwierdził, że taki jego urok, ale lekarz prowadząca musi bacznie się przyglądać, czy nie będzie wczesnej hipotrofii... Trochę mnie to wystraszyło, ale staram się myśleć pozytywnie. Tatuś dumnie oglądał dziecia na monitorze razem ze mną i mało nie padł z zachwytu kolejne podglądanie 16 sierpnia...
Okruszku, niezależnie od tego, co tam skrywasz mama i tata strasznie mocno Cię kochają ❤❤❤
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lipca 2018, 15:59
W takie dni jak dzisiaj zastanawiam się co mi strzeliło do głowy, żeby zachodzić w ciążę?! Te upały totalnie mnie wykańczają, nie mam siły by żyć... Dzisiaj o 9:00 było już 26 st. a o 10:00 29!!! Od trzech dni upał jest dla mnie nie do zniesienia, siedzę jak ten troll w pieczarze (czyt. w chałupie z totalnym zaciemnieniem) i na przemian chłodzę się w wannie i przy wiatraku fatalne samopoczucie sprawia, że mam doła, chce mi się wyć do księżyca i mam zbyt dużo czasu na... MYŚLENIE!
No właśnie, myślenie. Myśl o totalnych zmianach w naszym życiu zaczyna mnie przerażać. Zastanawiam się jak sobie poradzę, czy starczy mi cierpliwości, czy będę potrafiła ochronić Okrucha przed całym złem tego świata? Czy się dogadamy? Czy zostanie w tym wszystkim choć trochę przestrzeni dla mnie? Czy z M. nadal będziemy w sobie tak mocno zakochani? Czy ograniczamy się tylko do roli rodziców? No właśnie, co z nami? Ehh. Tyle pytań i żadnych odpowiedzi...
Ostatnio bardzo dotkliwie uświadomiłam sobie, że moje życie będzie zupełnie inne! Koniec z tym co znane, bezpieczne, lubiane... Z jednej strony czuję ogromną ekscytację i cieszę się na nowe wyzwania, a z drugiej troszkę żałuję tego, co niechybnie stracę. I niech mi nikt nie mówi, że wszystko z czasem da się pogodzić. Pewnie po części tak, ale nie wszystko...
Wiem, marudzę. Ale ten upał rzuca mi się na mózg. Nienawidzę lata od zawsze śmiać mi się chce, bo mieszkać w Gdańsku i nienawidzić lata to chyba grzech? Ludzie wydają kupę hajsu za leżenie na plaży ściśnięci jak sardynki i rybkę z hurtowni w Poznaniu, a ja omijam te wszystkie "atrakcje" (plaża, Jarmark) szerokim łukiem... Dla mnie już jutro może napadać śniegu i być -30 stopni (czekam na gromy). Zresztą Małż śmieje się, że skoro jest lato stulecia kiedy jestem w ciąży, to jak urodzę na pewno będzie zima stulecia hihi
Dziękuję Ci Boże za ten 25tc... Wiem, że to nie jest jeszcze granica 100% bezpieczeństwa, ale teraz to już chyba z górki. Bardzo w to wierzę ❤
Jeżeli przeżyję 2 falę upałów, która ma nadejść jutro, to przeżyję już wszystko. Cholera, mam już dosyć.
Najpiękniejszy widok? Jak Twój mężczyzna z uśmiechem na twarzy szlifuje łóżeczko dla dziecka. I jest tym faktem autentycznie wzruszony ❤ Będzie cudownym tatą. Wiem o tym ❤
No szlag mnie jasny trafi! Nadal nie mam wyników krzywej cukrowej mam nadzieję, że ich nigdzie nie zagubili, bo chyba się rozpłaczę. Jutro rano pojadę z aferą do labo, a o 12:45 mamy spotkanie z Okruszkiem Już nie mogę się doczekać ❤
Pamiętam jak jeszcze całkiem niedawno, jako staraczka, napisałam w swoim pamiętniku: "Chciałbym zakopać się w ciepłym łóżku, zasnąć i obudzić się już w ciąży. Najlepiej w 25 tc, kiedy minie ta okropna "granica przeżywalności płodu". I jeszcze, żeby było dużo słońca..."
Udało się każdy tydzień to większa szansa na pozytywny koniec (a właściwie początek)!! Nie mogę uwierzyć, że za kilka dni zaczynamy III trymestr. To dla mnie jakiś totalny kosmos!!
Na ostatnim usg okazało się, że dzieć ładnie nadgonił i jest już w granicach 50 centyla. Kamień z serca, bo strasznie martwiło mnie, że jest taka malutka... Piszę "malutka", bo nadal idziemy w kierunku dziewuszki (90%), ale nadal nie jest to pewniak. Nasz maluszek uparcie układa się w taki sposób, że nie ma szans stwierdzić płci na 100%. Opieramy się więc na stwierdzeniu, że "nic tam nie wisi"
Obecnie jesteśmy z mężem na etapie kłótni o imię dla naszej dziewczynki mamy wytypowane 3 i nijak nie możemy się dogadać. Najgorzej, że wszyscy dookoła dodają do tego swoje 5 groszy i próbują nam wmówić, że te 3 imiona, które wytypowaliśmy są niekoniecznie fajne i próbują przekonać nas do swojej koncepcji. I takim oto sposobem mamy mętlik w głowie, tym bardziej, że wcale nie jesteśmy pewni, że to dziewczynka. Fajnie nie? dodam tylko, że dla chłopca imię mamy już od dawna
W III trymestr należy wejść z przytupem. Tak też uczyniłam i obudziłam się z bolącym gardłem i gilem po pas. Do tego 2 dni temu, pomimo brania profilaktycznie co 3 dni tabletek na grzybka, przyplątała się infekcja. Doktor na urlopie, więc do czasu jak wróci zaordynowałam zwiększenie częstotliwości przyjmowania Natamycyny + pimafucort w maści. Wszystko to przyjmowałam podczas ostatniej infekcji, więc na pewno nie zaszkodzi, już czuję poprawę. Za tydzień powinnam mieć też wynik wymazu z szyjki, więc akurat jak doktor wróci z urlopu będziemy działać dalej. Dzisiaj nie wychodzę z łóżka, przeleżę to przeziębienie i będę się modlić o to, aby wydobrzeć do piątku, bo mąż zabiera mnie na weekend na Hel taka mała namiastka urlopu, którego w tym roku niestety nie mieliśmy.
Poza tym wszystko u nas dobrze, kompletujemy wyprawkę, chociaż ostatnio trochę zapał minął. Syndrom wicia gniazda co raz silniejszy, a tu sił niewiele i zakaz prac domowych od lekarza. Poważnie zaczynam rozważać poproszenie o pomoc pani do sprzątania, której za to zapłacę, bo spać po nocach nie mogę z powodu myśli, że nie dam rady tego wszystkiego ogarnąć. Mąż bardzo dużo mi pomaga, właściwie większość prac domowych wziął na siebie, ale ile mogę wymagać od tego biednego chłopa? Jemu i tak należy się order za wzorowe opiekowanie się problematyczną cieżarną
Mojemu mężowi to w ogóle należy się osobny wpis, bo to jak bardzo utwierdza mnie w przekonaniu, że będzie najlepszym tatą na świecie (tak jak i najlepszym jest mężem) to szok!! ❤ jestem szczęściarą, że mogę dzielić z Nim życie ❤
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 sierpnia 2018, 13:05
Taka sytuacja z wczoraj. Stoję w Lidlu w kolejce do kasy, 15 min do zamknięcia sklepu, a kolejka jak diabli. Mąż przypomiał sobie, że w aucie ma dużą siatę z Ikei, więc poleciał do tego auta. Za mną młody łepek z 4 pakiem piwa (stał na końcu kolejki, ale kilka osób go przepuściło), tracą mnie w ramię i tekst "E. To ja pójdę przed Ciebie, bo tylko piwko mam, nie?". No szlag mnie jasny trafił. Stoję w mega kolejce, sama mam kilka produktów, ledwo stoję przez ból spojenia. I pewnie bym go nawet wpuściła, nie mam z tym problemu, jak ktoś grzecznie poprosi, albo mam ogromne zakupy, a za mną stoi ktoś z 1 produktem. Ale to jego ryczące "EE" mnie po prostu zagotowało. Więc pytam się chłopa, czy mu nie wstyd, bo ja w ciąży, ledwo stoję i mi ciężko, a nikt mnie nie przepuszcza. Chłoptaś zaczął mnie wyzywać, że co to ja sobie wyobrażam, że specjalnej troski nie jestem, "no chyba, że mam Downa, hehe". Fajnie nie? A co najlepsze Pan, który w kolejce stał jako pierwszy poprosił tego gbura na początek kolejki!! Mną nikt się nie zainteresował, szeptali tylko między sobą, że "babom w ciąży się w dupach poprzewracało". Cholera co jest nie tak z tym światem?! a może to faktycznie moje wymysły? Może to ja zareagowałam źle?
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 sierpnia 2018, 09:30
Ukryłam wykres na tablicy, bo skończył mi się abonament i w sumie nic nie mogę na nim zaznaczyć. Jeszcze jako "wieloletnia" staraczka dostałam "prezent"- abonament za 1zł/mc. Zapłaciłam za kilka miesięcy i koniec. Za 30 zł miesięcznie wolę kupić coś dziecku
Ze spraw ciążowych do porodu zostało mi mniej niż 3 miesiące. Mniej niż 3 miesiące do spotkania z miłością mojego życia ❤ ogromnie się cieszę i tak samo ogromnie się boję, ale wiem, że damy radę! wyprawka już praktycznie skompletowana, w weekend malujemy łóżeczko, i powoli urządzamy kącik dla maluszka. Jutro jedziemy oglądać wózki, ja jednak zafiksowałam się na Mutsy i2 i nie wiem, czy w ogóle dam sobie przemówić do rozsądku, bo jednak to spory wydatek. Oprócz Mutsy wytypowałam 5 innych modeli, zobaczymy co spodoba mi się na żywo
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 września 2018, 15:17
Kurcze od 2 dni mam jakiegoś dziwnego doła... Chce mi się wyć, bo wydaje mi się, że nie dam rady wszystkiego ogarnąć do narodzin Okrucha. Przekładam wszystko z kąta w kąt, nie wiem jak to wszystko zorganizować, ułożyć, żeby miało ręce i nogi przy tym to przekładanie i przenoszenie strasznie mnie męczy... Wczoraj kupiliśmy w Ikei mnóstwo organizerów, ale ja nie wiem do końca jak je wykorzystać jak pogrupować to wszystko, jak ułożyć, aby było funkcjonalnie...
Poza tym kiepsko śpię w nocy, trudno mi już przekładać się z boku na bok. Potrzebuję chyba po prostu, żeby ktoś się nade mną politował, poniańczył, pogłaskał po głowie, porozpieszczał i zapewnił, że dam sobie ze wszystkim radę. Ehhh... Nie lubię tak marudzić, bo wiem, że ludzie mają dużo gorsze problemy, a ja właściwie sama nie wiem o co mi chodzi
Z pozytywów - dzisiaj puściłam pierwszą pralkę z ciuszkami. Póki co tylko "neutralne", bo ciągle nie wiemy na pewno kto się tam kryje. I to też mnie wkurza, rzygam już tym białym, szarym i kremowym. To akurat negatyw. Inny pozytyw jest taki, że imię dla dziewuszki przyklepane. Będzie Emilka.
Dzisiaj moje 27 urodziny. Nie lubię robić podsumowań, bo do tej pory nie były one dla mnie zbyt łaskawe... Dzisiaj jest inaczej w końcu ten dzień kojarzy mi się ze szczęściem. A szczęście bryka w brzuchu (ojjj daje popalić), trzyma mnie na co dzień za rękę (mój mąż) i wspiera mnie w tym co robię (rodzina i przyjaciele). To cholernie miłe kiedy siadasz rano, pijesz kawę i myślisz sobie, że w końcu jesteś szczęśliwa ten rok był fajny! Jedyne czego żałuję, to niektóre znajomości, które moja ciąża zakończyła. Trochę mi przykro, ale staram się zrozumieć, szczególnie te kobiety, które walczyły razem ze mną, a dzisiaj straciły już nadzieję...
Czego sobie życzę? Tylko tego, aby za rok o tej porze to uczucie szczęścia nadal było obecne w moim życiu i podsumowania były bardziej łaskawe
Jesteśmy po usg III trymestru już oficjalnie, na 100% czekamy na księżniczkę Emilkę pięknie się dzisiaj "pokazała"
Z danych "technicznych" mała waży około 1490g i ma być z tych drobniejszych. Według Pani Doktor dobijemy do max 3kg. Ja też ważyłam jakieś 2800g i byłam dzieckiem donoszonym. Może to i dobrze, poród może będzie trochę lżejszy, przynajmniej tak się łudzę hehe Emilka leży już główką do dołu, u mnie wszystko zamknięte na 4 spusty. Pessar zdejmujemy na koniec października, nie mogę się doczekać ❤ po tylu tygodniach posuchy już planujemy z mężem intensywne wywoływanie porodu hehe
Lecę szykować kiecki do prania tatuś jest mega dumny i szczęśliwy, że "ustrzelił" wymarzoną córeczkę ❤
Włączył mi się power w tyłku. W końcu!! Piorę, prasuję, układam, planuję. Przez ostatnie 2 dni moja aktywność jest większa niż przez całą ciążę
Mój świat zalewa fala różu i tak jak zawsze upierałam się, że róż jest bleee, tak teraz kiedy wyobrażam sobie w nim naszą córeczkę jestem zakochana już tak blisko!! ❤
Miłego weekendu ❤
Moje sny są co raz dziwniejsze. Dzisiaj śniło mi się, że urodziłam... mojego chrześniaka 10 mies, 12kg żywej wagi. Po urodzeniu tego kolosa od razu przystawiłam go do piersi, a on ciumkał jak szalony Rano koszula zalana mlekiem.
Powoli myślę nad pakowaniem torby do szpitala. Niby mam jeszcze trochę czasu, ale gdzieś tam z tyłu głowy mam myśl, że kiedy na koniec października zdejmą mi pessar wszystko może nagle ruszyć z kopyta... A ja ciągle w polu jeżeli chodzi o organizację wszystkiego.
Co raz częściej wyobrażam sobie jak Emilka będzie wyglądać, jak fajne wpasuje się w nasze życie i jak bardzo pokocha ją cała nasza rodzina ❤
Jestem dziwnie spokojna jeżeli chodzi o poród. Nie boję się bólu jako takiego. O małą też się nie boję, czuję, że wszystko będzie dobrze. Boję się tylko, że coś może się stać ... mi samej. I nigdy nie utulę tego mojego szczęścia. Wiem, to głupie i egoistyczne, ale naprawdę cholernie się tego boję.
Trudny czas. W nocy źle śpię. Chodzę sikać średnio 5-6 razy. Na szczęście kochany mąż kupił i założył mini lampkę do kontaktu, żebym się nie przewróciła po ciemku. Biodra bolą, ciężko mi przewracać się z boku na bok. No i pojawiają się pierwsze skurcze. Póki co bezbolesne, ale co raz mocniejsze. Młoda ma już mało miejsca, ale jest strasznie ruchliwa. Mimo mojej sporej oponki na brzuchu wyraźnie widzę jak się przeciąga i porusza, a myślałam, że to widoki zarezerwowane tylko dla szczupłych dziewczyn
Wyprawka praktycznie skompletowana. Został tylko fotel do karmienia (zamawiam w przyszłym tygodniu), śpiworek i torba do wózka. Jutro odbieramy w końcu wózek (ostatecznie zdecydowaliśmy się na Maxi Cosi Adorra 2w1). Śpiworek i torbę zamówię jak już będę miała wózek w domu i mam nadzieję, że w końcu coś wybiorę.
Co raz bliżej...
Wiem, że czuwa. Wiem, że nie pozwoli nas tym razem skrzywdzić. I kocham z całych sił, mimo, że nie dane nam było nacieszyć się sobą.
Śpij córcia i pamiętaj, że rodzice nie zapomnieli. I nigdy nie zapomną ❤
Od kilku dni strasznie swędziały mnie dłonie. Oczywiście od razu wmówiłam sobie, że to cholestaza, dlatego wczoraj pobiegłam zrobić badania. Jestem o 100zł lżejsza, ale też dużo spokojniejsza, bo cholestazy z pewnością nie mam ufff.
Za tydzień lekarz i spotkanie z Emilką, ciekawe ile urosła? Ciekawe też czy ostatecznie Doktor wyciągnie mi pessar, czy będzie się chciała wstrzymać jeszcze kilka dni? We wtorek wszystko będzie jasne