Muszę przyznać, że na te Święta nie zrobiłam nic . Dzisiaj będę piekła babkę waniliowo-nutellową, a jutro muffinki z malinami. Nie sprzątałam za bardzo, nie gotowałam, bo zwyczajnie się to nie opłaca i jedzenie by zostało. Jutro na śniadanie schodzimy do rodziców, potem jadą oni do cioci. Na obiad zrobię zawijasy z pieczarkami i sałatkę ze świeżych warzyw (Mąż na diecie więc warzywka muszą być ). W poniedziałek jedziemy na cały dzień do mojej mamy, pewnie i tak da nam jedzenia na cały tydzień.
Dzisiejszą noc przeżyłam średnio, obudziłam się ok 3:00 i do 6:00 kręciłam się w łóżku. Synuś dość mocno kopał, może przez to nie mogłam spać .
Wczoraj byłam w przychodni zapytać o opiekę okołoporodową zgodnie z prośbą lekarza. Trafiłam na bardzo fajną położną, która będzie przychodzić do mnie po porodzie, gdy zgłoszę Synka do przychodni.
Z racji tego, że nie chodzę nigdzie do szkoły rodzenia to położna zaproponowała mi tzw. nauki przedporodowe, które będą we wtorki lub środy w okolicach 12:00. To bardziej takie spotkania, gdzie położna będzie rozmawiać ze mną na temat kosmetyków dla dziecka, pielęgnacji, będę ćwiczyć podnoszenie na lalce itp. Taka szkoła rodzenia za darmo .
Na pewno z tego skorzystam, bo w sumie co innego mam do roboty .
W końcu przyszły mi wkładki laktacyjne i glukoza, myślałam że się nie doczekam! Nie polecam apteki DOZ, przesyłkę z dwoma produktami robili cały tydzień .
Wkładki założyłam sobie od razu, bo momentami siary jest sporo i zwykłe waciki nie dawały rady.
Jestem przeszczęśliwa . Dzisiejsze badania połówkowe wypadły bardzo dobrze , Synuś wszystkie parametry ma w normach. Waży 520 gram . Serduszko ma jak dzwon 143 uderzenia na minutę . Nerki, pęcherz, żołądek, parametry mózgu, kręgosłup, kończyny w normach , mogłam nawet policzyć paluszki na rączkach i stopach .
I co dziwne, jest już ułożony główkowo . Ciekawe czy już mu tak zostanie .
Łożysko mam wysoko na ścianie tylnej, dlatego tak wyraźnie czuję kopniaczki , szyjka jest zamknięta i długa na 3,8cm. Ilość wód płodowych w normie.
Pytałam doktora o twardnienie brzucha, powiedział, że jeżeli nic mnie nie boli i brzuch stawia się po jednej stronie to najprawdopodobniej Synuś się wypycha . Powiedział też, że macica będzie się rozciągać, bo Synuś będzie teraz intensywnie rósł więc mogę odczuwać rozpieranie od środka.
Martwiłam się też czy nie uciekają mi wody płodowe, bo w ostatnim czasie mam większą ilość śluzu, muszę nosić wkładkę. Ale powiedział, że to normalne w drugim trymestrze i jeżeli nie będzie ich bardzo dużo to mam się nie stresować. Poza tym szyjkę mam szczelnie zamkniętą więc te wody nie miałyby którędy uciekać .
Ach... Ten nasz Syn będzie łamał dziewczynom serca . Nasz mały przytulasek , na USG było widać jak się przytula do jednej strony brzucha, zazwyczaj widzę go po lewej stronie
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 kwietnia 2019, 20:20
Jak pomóc Mężowi, który zawiódł się na rodzicu?
Mąż bardzo chce zmienić pracę, w tej męczy się psychicznie, swoje nerwy przynosi do domu. W tej pracy nikt Go nie docenia, nikt o Nim nie myśli.
Gdy przychodzi do pracy to musi wsiąść w samochód i jechać na Warszawę z punktami, wraca przed 14:00 i od razu musi jechać na odbiory na Annopol. A w tym czasie dwóch innych "kolegów" grzeją tyłki na magazynie i ani myślą się ruszyć. Pragnę zaznaczyć, że Mąż ma stanowisko i pensję magazyniera a nie kierowcy.
Jutro rano jedzie na rozmowę do firmy, która jest 5 minut od naszego domu. Też na magazyn, na dzień dobry dają mu takie same pieniądze jak ma tutaj po 5 latach pracy.
Ale mamusia oczywiście jest na nie, nie mógł jej przetłumaczyć, że to już nie są te czasy że w jednej firmie pracuje się 30 lat. Już foch, już płacz że nie da rady i go wywalą.
Nie wiem czemu tak sądzi, mój Mąż jest zaradny, nie da sobie zrobić krzywdy i nie zmieni pracy na gorszą.
Wspieram go jak mogę, ale widzę, że jest podłamany. Wiem, że dobrze robi. Dla mnie nie liczą się pieniądze tylko jego komfort psychiczny i to żeby znów z przyjemnością chodził do pracy.
Teraz jest idealny czas na zmianę, ja jestem w ciąży, dostaję pieniądze z ZUS, później będziemy mieli pieniądze z macierzyńskiego. Poza tym mamy takie oszczędności, że gdyby faktycznie w tej nowej firmie poszło coś nie tak, to na spokojnie mógłby nie pracować nawet rok.
Dzisiejszą noc przeżyłam źle, budziłam się często i czułam, że mam spięty brzuch. Chyba wyszedł stres z całego tygodnia.
To nasze życie, nasza decyzja, która już została podjęta, nie mamy zamiaru jej zmieniać.
Największy foch jest o to, że Mąż na początek będzie miał umowę zlecenie. Owszem, ale tylko na dwa miesiące, bo nowa firma chce sprawdzić czy będzie dobry w tym co robi i jak będzie pakował i rozkładał towar. Będzie miał odprowadzane składki, będzie ubezpieczony. Potem dostanie umowę o pracę.
W każdej firmie dają teraz na początek umowę zlecenie, ja gdybym miała firmę to też bym dała. Nawet w obecnej firmie mieliśmy na dzień dobry 3 miesiące zlecenia.
Nie wiem o co im wszystkim chodzi. Mam ochotę powiedzieć im ile mamy na koncie i że nie interesuje mnie ile Mąż będzie zarabiał i jaką formę umowy będzie miał.
Dla mnie najważniejszy jest Jego komfort, żeby nasz Syn miał uśmiechniętego, szczęśliwego i spokojnego Tatę, a nie wiecznie zmęczonego, znerwicowanego i złego.
Będzie pracował od 8 do 16 czyli będzie wyjeżdżał z domu o 7:45 a będzie wracał o 16:15, będzie w domu o 3 godziny więcej niż teraz. Ale oczywiście nie, wszystko jest źle, bo nie jest tak jak chce teściowa.
Moja mama twierdzi, że powinniśmy pogadać z rodzicami i wszystko im wyjaśnić. Nie mam zamiaru. W stronę mojego Męża leciały takie wyzwiska i epitety, że nie będę tego powtarzać, bo nie przeklinam. Powiedziałam mojej mamie jedno: Jeżeli teściowa nie przeprosi mojego Męża, to będziemy tylko mijać się w drzwiach, żadnych rozmów, żadnych wspólnych ustaleń, żadnego wspólnego ogarniania wyprawki. Nie mam zamiaru po raz kolejny wyciągać ręki na zgodę, bo znów będę w nią ugryziona przy każdej najbliższej okazji.
Mąż chciał być fair, powiedział rodzicom o zmianie, ale nie spodziewał się takiej reakcji. Mamy nauczkę na przyszłość, żeby nic nikomu nie mówić i robić swoje bo to nasze życie.
Mam cukrzycę ciążową, niby gdzieś w środku miałam przeczucie, że się pojawi, w końcu jestem z rodziny cukrzyków, ale jednak miałam nadzieję, że mnie to ominie.
Od wczoraj trzymam się diety, powoli przyzwyczajam się do 6 posiłków dziennie zamiast 3. Mam glukometr i kilka pasków więc przez 3 dni mogę sobie cukier mierzyć.
Na 21 maja jestem zapisana na Karową, gdzie będzie dogłębna diagnostyka, razem z ginekologiem, ktg, usg i dietetykiem. Mam nadzieję, że będzie dobrze i ominie mnie insulina .
Od niedzieli mocniej czuję Synka , to jest już bardziej przesuwanie pod skórą niż kopniaki . Nawet widać to na powierzchni brzucha
Poczyniłam kilka zakupów dla Synka , w Lidlu są teraz bardzo fajne rzeczy dla dzieci , więc generalnie mam kilka par bodziaków na długi rękaw, spodenki, leginsy, bluzy z kapturem i matę niemowlęcą . Dodatkowo dzisiaj na ciuchach znalazłam kilka bodziaków, spodenek, śpioszków i jedną bluzę z kapturem zapinaną na suwak . Także wyprawkowe szaleństwo trwa w najlepsze .
Stwierdziłam, że będę kupować ciuszki używane, bo przecież i tak muszę je uprać i wyprasować razem z innymi rzeczami, więc będą świeże i pachnące . A nowe ubranka dla dzieci są diabelnie drogie, chyba muszę zmienić branżę .
Nadal jestem na diecie, co prawda już przyzwyczaiłam się do tylu posiłków i zauważyłam, że po pieczywie orkiszowym rośnie mi cukier, także dziś na kolację i posiłek nocny zaopatrzyłam się w pieczywo żytnie. Zobaczymy jak wyjdzie cukier po kolacji.
Jutro Mąż będzie miał ciężki dzień, ostatni dzień w obecnej pracy... Wiem, że będzie to mocno przeżywał. Mój wrażliwiec . Za każdym razem, gdy dopada Go dół, to staram się go przekonywać, że będzie dobrze i że bardzo dobrze zrobił. Zwłaszcza, że biuro nie bardzo przejęło się Jego zwolnieniem się z pracy. Pewnie jak zwykle docenią Go po fakcie.
Od poniedziałku idzie już do nowej pracy, a w przyszły weekend może zorganizuję wyjazd do Lublina, chociaż na dwa dni, żeby odpoczął (dla Niego najlepszym odpoczynkiem są spacery i wyspanie się ).
Dzisiaj nawet niebo płacze, że Mąż odchodzi z firmy . Jeszcze nie raz będą przeklinać dzień w którym złożył wypowiedzenie i że Go nie zatrzymali .
Jestem dumna z Niego odważył się na coś, na co ja nie miałam odwagi przez ponad rok. Ale mnie trzymała jeszcze iskierka nadziei na ciążę, a Jego to w sumie już nic nie trzymało, zwłaszcza po moim odejściu.
Mąż wczoraj powiedział mi, że w sumie to dopiero teraz zaczął doceniać to, że jestem i że lepszej żony nie mógł sobie wymarzyć . Mocno Go wspieram w Jego decyzji, codziennie rano robię mu posiłki na cały dzień, żeby nie był głodny (ostatnio nawet zawiozłam mu obiad do pracy, bo przewrócił mu się pojemnik i obiad wylądował na podłodze w samochodzie), staram się sprzątać i ogarniać całą naszą górę, żeby nie musiał już nic robić po powrocie z pracy.
Nie wyobrażam sobie co by się działo, gdybyśmy nie byli jeszcze małżeństwem , zapewne by zrezygnował z tej nowej pracy, albo wysiadłby psychicznie.
Przez te dwa tygodnie bardzo potrzebował bliskości (nie mówię tu o sexie bo ten był raz w przeciągu tego czasu), żeby mógł w każdej chwili zadzwonić, przytulić się, potrzebował pogłaskania i dużej ilości uwagi.
A co u mnie? Niedawno skończyłam śniadanie, dopijam jeszcze herbatę. Od przedwczoraj boli mnie kręgosłup w odcinku lędźwiowym, to tak przy dłuższym staniu np jak zmywam. Ale mam piłkę gimnastyczną, więc gdy czuje że zaczyna boleć to wskakuję na piłkę i kołyszę się na boki. Synuś to lubi , jak się urodzi też będę z Nim ćwiczyć na piłce .
Jedyne czego się obawiam, to to, że przez dietę zacznę chudnąć nie wiem jaki wpływ będzie to miało na Małego. Czuję Go codziennie, ale to też nie są takie mocne kopniaki, może to dlatego, że całkowicie zrezygnowałam z cukru.
Za chwilę zaczynamy trzeci trymestr, ostatnia prosta .
Dzisiejsza wizyta jak zwykle przyjemna, nasz mały akrobata miał stopę przy czole , ja nie wiem co on tam wyprawia , znów odkręcił się głową do góry . U mnie to chyba nie ma za specjalnego znaczenia, bo będzie cesarka. Ale dzisiaj nie bardzo chciał się pokazywać , zasłaniał się rączkami . Waży 850 gram , ja przytyłam 0,5kg w dwa miesiące , że tak powiem się trochę zdziwiłam że tak mało. W sumie to nie za bardzo się zmieniłam, jestem taka sama tylko mam piłkę z przodu , z tyłu nie widać że jestem w ciąży A no i biust jest dużo większy niż wcześniej
Ale muszę przyznać, że czuję Go już przez większą część dnia i nocy . Czuję gdzie ma główkę i gdzie nogi . Często sobie rozmawiamy , tzn ja gadam do brzuszka a on na moje pytania mi odstukuje .
Bardzo żwawo reaguje też na głos mojego Męża . Jeszcze 3 miesiące
W sumie temat wyprawki mam prawie zamknięty, kupiłam rzeczy kosmetyczne, apteczne, rożek, przewijak, łóżeczko, materacyk, kocyk, pieluchy tetrowe i rogal do karmienia. Czekam jeszcze na pościel i wanienkę na stojaku, ale przyjdą na dniach.
Wózek zamówię na początku czerwca, jak będzie dostępny bo wszędzie czekają na dostawę gondoli.
Ubranka kupuję na bieżąco.
Byłam wczoraj na konsultacji cukrzycowej w szpitalu na Karowej w Warszawie. Ogólnie bardzo przyjemnie, tylko dużo czekania, bo osób było dużo. Widać, że ta cukrzyca ciążowa jednak jest częstą przypadłością.
Miałam badanie ginekologiczne, konsultacje z dietetykiem i szkolenie z obsługi glukometru.
No i pierwsze KTG przez 20 minut leżąc słuchałam serduszka Synka , nie ukrywam, że mocno się wzruszyłam . Stwierdziłam, że nie lubi wszelakich badań, bo wczoraj kopał prosto w aparat do ktg .
Generalnie u Maluszka wszystko jest dobrze, u mnie szyjka jest długa, twarda i zamknięta. Gdyby nie ta cukrzyca to mogłabym powiedzieć, że ciąża jest wzorcowa . Mam nadzieję, że uda mi się wyregulować cukry i będzie wszystko w porządku.
Siostra miała wczoraj pierwsze badania prenatalne, wszystko jest w najlepszym porządku, trochę narzeka tylko na swojego lekarza, bo jest dość milczący i stwierdza ogólnie że wszystko jest dobrze. Być może będą mieli Córcię , ale lekarz powiedział żeby jeszcze się nie nastawiali bo na tym etapie siusiak mógł jeszcze się schować.
Mąż drugi tydzień chodzi od nowej pracy, na razie jest zadowolony, może jeszcze nieco spięty ale wyrobi się . Za półtora tygodnia jedziemy do Lublina na weekend więc troszkę odpocznie .
Wczoraj zrobiłam nieco porządków, ogarnęłam komodę, żeby schować rzeczy dla Synka . W pierwszej szufladzie mam kosmetyki, ale podejrzewam, że i tak dla mojej wygody wylądują na komodzie, żebym miała je zawsze pod ręką . W drugiej szufladzie są ubranka, a do trzeciej na chwilę wrzuciłam rożek i poduszkę do karmienia, później zapewne tę szufladę zajmą kolejne ubranka lub zabawki .
Przemeblowania w pokoju jeszcze nie robiliśmy, zrobimy je za ok 2 miesiące jak będziemy składać łóżeczko . Także Synuś będzie miał swój kącik .
Mocno rusza się już w brzuchu . Ciekawa jestem ile waży, wydaje mi się że już ponad 1kg, bo robi mi się trochę ciężko . Za to moja waga waha się w granicach 60,8-61,2kg , także szału nie ma...
Cukier różnie, powoli już uczę się, czego nie mogę jeść a na co mogę sobie pozwolić. Chociaż w poniedziałek miałam kryzys, bo jadłam tylko rzeczy zbożowe i bardzo mało a cukier skakał do 180... Może to dlatego, że w niedzielę byliśmy u znajomych i może zjadłam za dużo. Obecnie jest w okolicach 140. Ja nie jestem ważna, mogę być głodna, ale najbardziej martwię się o Maluszka, żeby z Nim było wszystko dobrze...
Niestety moje rzeczy do rękodzieła, włóczki i materiały do biżuterii wylądowały w pudłach, na jakieś czas muszę się z nimi pożegnać. Ale wiadomo są rzeczy ważne i ważniejsze
A w weekend jedziemy do Lublina . Lubię takie wypady . Mąż trochę odpocznie, jednak praca jest mocno fizyczna, ma sporo siniaków, bo zarzuca szpule z kablami na biodro, a te szpule ważą ok 30kg... Ale najważniejsze jest to, że jest już spokojniejszy, co czwartek jeździ z kolegami na piłkę, więc troszkę się już zintegrował . Dobrze będzie
Wróciliśmy z Lublina , niecałe 3 godziny jazdy, a frajdy co niemiara . Myślałam, że przez kołysanie w samochodzie Synuś w brzuchu będzie spał, ale gdzie tam . Czułam Go cały czas, chyba skakał z radości, że jedzie z rodzicami na weekend . Zauważyłam też, że gdy w radiu leci piosenka której słucham w domu to też bardziej intensywnie podskakuje .
Generalnie pobyt był całkiem przyjemny , mieliśmy hotel jakieś 10 minut pieszo od Starego Miasta, więc spacerowaliśmy kilka razy dziennie , nie przemęczałam się, wiadomo , Mąż pilnował żebym się nie zmęczyła i często siadała.
Mąż się zregenerował, wiem, że brakuje mu dłuższego urlopu, ale w tym roku raczej sobie na to nie pozwolimy... Mąż niecały miesiąc temu zaczął nową pracę więc nie dostanie tyle wolnego, a później już musimy być w domu, bo zwyczajnie będę bała się, że Synuś będzie chciał spotkać się z nami wcześniej niż w dniu terminu . Zastanawiam się, czy w październiku nie ruszyć nad morze, Synuś będzie miał wtedy 2 miesiące, ale zobaczymy jak ogarniemy się z Małym i jaki będzie miał temperament .
W ogóle to w piątek wkurzyłam się na księgowego, bo nie wysyła na bieżąco druków do ZUS. Dobrze, że mamy oszczędności, bo przy takim wysyłaniu druków to moglibyśmy paść z głodu . Bo on nie ma czasu, nosz ręce mi opadły... Mam nauczkę na przyszłość, żeby nie zgadzać się na zwolnienie.
Byłam dzisiaj na badaniach. Morfologia w porządku, a mocz to żyje swoim życiem . Jak pozbędę się leukocytów to pojawia się białko (mało bo 25 ale zawsze), znów jak pozbędę się białka to pojawiają się leukocyty . Ja nie wiem co jest ze mną nie tak . Na szczęście bardzo nie odbiegam od normy więc za specjalnie się nie stresuje .
Morfologia jest dobra, co prawda kilka parametrów jest zawyżonych ale to dosłownie troszkę. Cieszę się, że hemoglobina jest na stałym, w miarę wysokim poziomie, chyba uda mi się uniknąć anemii, czego bałam się przy stosowaniu diety
Jutro wizyta kontrolna, zajrzymy co się dzieje u Synka , coraz bardziej reaguje na głos mojego Męża to jest niesamowite . W ogóle to czuję, że będzie ich łączyć bardzo mocna więź, mam wrażenie, że Synuś czuje co się dzieje poza brzuchem . Jak Mąż wraca z pracy to brzuch zaczyna mi mocniej falować i gdy Mąż zmieniał pracę i był w dołku psychicznym to Mały kopał mocno jak Mąż przykładał rękę lub policzek do brzucha, tak jakby chciał go pocieszyć .
Wizyta kontrolna odbyła się z samego rana i muszę przyznać, że chwilę posiedziałam u doktora . Ponad pół godziny :p. Jak wchodziłam to poczekalnia była pusta, a jak wychodziłam to już z 7 osób czekało . Ale lubię te wizyty, bardzo mnie uspokajają
Synuś waży już 1300 gram , to dlatego tak mi ciężko . Ułożony jest główkowo, doktor mówił, że raczej już zostanie w tej pozycji, bo nie ma miejsca na wygibasy :p. Więc wyjaśniło się, dlaczego mam zgagę i bolą mnie żebra . Mały stopami smyra mnie w tych rejonach . Wszystkie parametry, tj. kość udową, brzuszek i główkę ma w normie, akurat na 29 tydzień . Trochę bałam się, że przez cukrzycę z Synkiem może być coś nie tak, ale okazuje się okazem zdrowia . Zdjęcia nie mam, bo oczywiście Synuś stwierdził, że ma gdzieś to całe badanie i najpierw zasłaniał buzię rączkami, a później odkręcił się tyłem .
25.06 mamy ostatnie 3 USG genetyczne z pomiarem wszystkich parametrów.
Za jakiś czas doktor umówi mnie z anestezjologiem ze szpitala w celu omówienia szczegółów cesarki. Trochę się zaniepokoiłam, bo doktor mówił, że anestezjolog może podjąć decyzję o wkłuciu się w kręgosłup, a tego bardzo chcę uniknąć . Nie chcę ingerowania w ten mój i tak wymęczony kręgosłup, boję się, że nie będą mogli się wkłuć przez pręty i implanty . No ale zobaczymy na konsultacji. Muszę zabrać od Mamy wszystkie moje prześwietlenia z lat, kiedy miały miejsce operacje.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2019, 19:00
Byłam dzisiaj w sklepie ciążowym, kupiłam sobie spódniczkę i sukienkę na te upały . Po domu to jeszcze pół biedy, wskakuje w luźną koszulkę i tyle, gorzej jak musiałam wyjść, chociażby do lekarza, bo miałam problem żeby zmieścić się w coś lekkiego, a z ciążowych tematów mam tylko długie dżinsy, w nich bym się ugotowała na twardo :p.
No i kupiłam sobie stanik, fajny, wygodny, taki z odpinanymi miseczkami. W rozmiarze 80G... O_O Czaicie to ? Urosłam z 80C na 80G . Rozwaliło mnie to . Zdawałam sobie sprawę, że będę większa, ale G??? Aż Mąż się że mnie śmiał, bo przecież mi mówił, że zrobiłam się duża w tej partii .
W ogóle Mąż ostatnio okazuje brzuszkowi bardzo dużo czułości często głaszcze, długo trzyma rękę na brzuchu, przytula się i rozmawia z Synkiem . Już tak jak ja nie może się doczekać
Synuś radośnie podskakuje w brzuchu chociaz wiem, że te upały też mu dokuczają. Staram się pić dużo wody, siedzę w pokoju z wiatrakiem,chodzę lekko ubrana i nie wychodzę na słońce, gdy jest najbardziej gorąco.
Na szczęście u mnie nie ma jakiś szczególnych dolegliwości, nie puchną mi nogi, woda się nie zatrzymuje, jedyne co to od czasu do czasu spina mi się brzuch, ale jest to zupełnie bezbolesne.
Szyjkę mam zamkniętą, twardą i długą na 36mm, więc nie mam powodów do obaw, bo to krótkie skurcze przepowiadajace. Doktor mówił, że jeżeli spinanie będzie mi przeszkadzać to mam łyknąć sobie jedną nospę.
Powoli się roztapiam . Do tego nie mogę jeść lodów, jedyne co mi zostaje to schłodzone koktajle owocowe na jogurcie dwa razy dziennie i duuużo wody. Mąż kupił ostatnio bardzo fajną formę na kostki do lodu, więc jakoś sobie radzę . Wbrew pozorom Synuś radośnie kręci się w brzuchu, tak jakby w ogóle nie było mu gorąco .
Ale jest plus tego wszystkiego . Mogę za dnia zrobić 3 prania i wszystko wysycha dosłownie w godzinę .
Byłam dzisiaj na małych zakupach i kupiłam maliny . Zjadłam kilka, dla Synusia to nowy smak bo jadłam je pierwszy raz w tym roku i chyba mu posmakowały, bo miło mnie smyra
Mamy mały sukces . Mój Mąż podpisuje dzisiaj umowę o pracę . I po co były te wszystkie nerwy i awantury?
Mąż jest dumny, bo to oznacza, że są z niego zadowoleni skoro już po miesiącu dają umowę .
Dziś jest nasza 5 rocznica ślubu . Tak samo była piękna, słoneczna i ciepła aura . Lubię wracać myślami do tego dnia . To był jeden z najszczęśliwszych momentów w naszym życiu , długo przygotowywany i planowany. Zupełnie jak drugi najszczęśliwszy moment - zobaczenie pozytywnego wyniku bety po dwóch latach walki i zobaczenie Groszka na USG .
Mąż dzisiaj szedł do pracy na II zmianę (od 11:00), więc poranek mogliśmy spędzić razem , ja co prawda musiałam wstać w okolicach 7:00, żeby zjeść śniadanie, bo Synuś już mocno się niecierpliwił i kopał mnie co chwilę . Ale Mąż mógł pospać chwilę dłużej . Potem było dużo przytulania, głaskania i rozmów do Brzuszka .
W ogóle to wczoraj przyjechał wózek , od razu go złożyliśmy i stwierdzam, że jestem w nim absolutnie zakochana . Jest taki leciutki i śliczny , widać że jest solidnie wykonany, na pewno będzie nam się z nim dobrze spacerowało . Dokupiliśmy do niego również fotelik samochodowy więc mamy już wszystko dla Maluszka .
Miałam dzisiaj ciężką noc . Obudził mnie duży ból między łopatkami . Bolało mnie w każdej pozycji, nawet wstałam na chwilę, ale wtedy ból był mocniejszy, położyłam się więc z powrotem. Miałam już obudzić Męża, żeby spróbował mi rozmasować to miejsce, ale na szczęście z pomocą przyszła mi moja poduszka ciążowa. Udało mi się ją tak ułożyć, że pozwoliło mi to na chwilę rozluźnienia i zaśnięcie.
Rano w ogóle nie słyszałam budzika, na szczęście Synuś zaczął dość intensywnie się ruszać, bo Mąż by zaspał do pracy albo pojechałby bez jedzenia.
Generalnie jestem dzisiaj strasznie senna, boli mnie głowa i plecy są sztywne, tak jakbym miała przyczepioną deskę do kręgosłupa. Ledwo zmusiłam się do zjedzenia śniadania, gdybym nie była w ciąży wcale bym nie jadła.
Zastanawiam się czy to przypadkiem nie jest od zmiany pogody, do wczoraj było dość upalnie i słonecznie, dzisiaj jest już chłodniej i trochę deszczowo. Wcześniej nie miałam takich objawów, ale wiadomo ciąża zmienia wszystko .
Coraz mocniej bolą mnie piersi i czuję, że jeszcze urosły. Siara też zaczyna lecieć coraz mocniej, nie funkcjonuję już bez wkładek laktacyjnych. Ciekawa jestem czy będę miała pokarm, czy będę mogła karmić Małego piersią.
W przyszłym tygodniu zabieram się za pranie i prasowanie ubranek dla Synka . Najwyższa pora, potem może być już ciężej. W połowie lipca złożymy łóżeczko i zrobimy przemeblowanie pokoju (w sumie to wystarczy przesunąć dwie komody i wynieść na strych moje biurko ). Miesiąc przed terminem wolę mieć już wszystko gotowe, żeby nie martwić się, że coś jest nie zrobione.
We wtorek mam ostatnie 3 usg prenatalne, a za tydzień wizytę u doktora. Zapytam go o te objawy, chociaż pewnie powie, że to od pogody.
Ciekawa jestem ile waży Synuś , brzuszek mam coraz większy, ale wygląda jak piłka albo mały arbuz . Nie poszło mi nic w boki, ani w nogi i ręce. W ogóle z tyłu nie wyglądam jakbym była w ciąży . A nawet jak się przeglądam w lustrze to widzę zarys talii, nie wiem jak to możliwe .
Wczoraj miałam USG 3 trymestru, a dziś rano wizytę u lekarza .
Nie ukrywam, że bałam się tego badania, w poniedziałek złapał mnie spory stres, bałam się, że przez cukrzycę z Małym może być coś nie tak.
Ale na szczęście okazało się, że wszystkie parametry są w normie, główka jest większa, ale to podobno jest częste, generalnie anatomicznie jest dobrze . Serduszko ma jak dzwon, przepływy w normach, łożysko bardzo dobrze pracuje, ułożenie główkowe, waży ponad 1800g .
Oczywiście nie bardzo chciał współpracować , to już tradycja, że zakrywa się rączkami . Był ułożony na prawym boczku no w tatusia jak nic .
Widać, że Mały jest niezadowolony z tych całych badań , no bo ile można
A moja waga? Dzisiaj 60,3 kg . Doktor mówił, że jestem jednym z niewielu przypadków takiego trzymania wagi , więc raczej wszystko zostawię w szpitalu , wyjdę do domu płaska jak deska z przodu . Ale z drugiej strony jak ja mam tyć przy tej diecie , nie da się . Wszystko gotowane na parze, warzywa najczęściej jem surowe - chyba że wymagają ugotowania, np kalafior, piję dużo koktajli owocowych z jogurtem.
Doktor dzisiaj potwierdził, że na tym etapie naprawdę jest dobrze i mam się nie stresować.
We wtorek mam podjechać do szpitala na konsultację z anestezjologiem w sprawie cesarki i wyznaczenie terminu, na szczęście doktor będzie na miejscu i będzie mnie wspierał w rozmowie .
17.07 będzie ostatnia wizyta przed rozwiązaniem, od 36 tygodnia będę miała robione KTG w szpitalu.
Synuś już bardzo mocno się wypina Śmieszy mnie to jak faluje mi brzuch . Ale na pewno będzie lubił się przytulać jak trzymam rękę na brzuchu to bardzo często przesuwa się tak, żeby być pod dłonią .
Boziu to już tak niedługo . Jakoś do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy . Dopiero dziś jak doktor powiedział żebym przyjechała na ustalenie terminu cesarki to jakoś to do mnie dotarło .
Mąż odsypia jeszcze wczorajszy remanent w pracy. 12 godzin go nie było, ale dobre jest to, że będzie mógł sobie odebrać nadgodziny, kiedy będzie potrzebował.
Szkoda mi go było, wrócił mega zmęczony, wziął kąpiel, zjadł kolację i padł jak kawka.
A ja siedzę w kuchni, dopijam herbatę i zaraz biorę się za sprzątanie. Postaram się robic to w miarę cicho, żeby nie obudzić Męża.
Mały radośnie podskakuje w brzuchu . Dzisiaj nawet dał mi dłużej pospać, bo konkretne kopniaki zaczął mi dawac dopiero ok 9 , pewnie był już głodny i stwierdził, że pora obudzić matkę na śniadanie .
Ciekawa jestem jego gustów kulinarnych po urodzeniu . Na razie zauważyłam, że nie przepada za bobem, czereśniami i nektarynkami . Mam po nich tak ogromną zgagę, że obiecałam, że wiecej nie będę ich jeść . Za to truskawki i maliny mogłabym zjadać całymi pojemnikami gdyby nie cukrzyca .
W zezzlym tygodniu poprałam i poprasowałam rzeczy Małego. Czekają grzecznie w szufladzie na właściwy termin . Kupiłam jeszcze sobie koszulę do karmienia i dwie małe butelki dla Synka . Niby jestem nastawiona na karmienie piersią, ale takie butelki zawsze sie przydadzą a ja wolę dmuchać na zimne. I fajrant, mamy juz wszystko
13 sierpnia będzie nasza godzina ZERO , tego dnia powitamy na świecie naszego Pierworodnego .
Znieczulenie będzie ogólne, doktor i położna aż przerazili się widokiem prześwietlenia mojego kręgosłupa . W sumie im się nie dziwię, mam w sobie trochę metalu, zwłaszcza w odcinku piersiowym, ale lędźwiowy też jest mocno obłożony . Anestezjolog za nic by się nie wbił.
Wiem co tracę, wiem, że nie usłyszę pierwszego krzyku naszego Synka i że to Mąż zobaczy i przytuli Go pierwszy. Ale jestem w stanie to przetrawić, wiem, że Mąż z pomocą położnych zajmie się nim najlepiej, a dzięki narkozie nasz Synek będzie miał zdrową mamę, która od razu po wybudzeniu będzie mogła się nim zająć.
Nie mogę się już doczekać .