Waga: 4500g
Wzrost: 56cm
Ale ten czas leci... Jaś w piątek skończył miesiąc, a dzisiaj mieliśmy ostatnią wizytę położnej, także zostaję sama ze wszystkimi wątpliwościami
Mały jest już coraz bardziej świadomy , położna dzisiaj zwróciła uwagę, że szuka mnie wzrokiem gdy ktoś inny ma Go na rękach. Bardzo lubi również patrzeć w okno i leżeć w naszej pościeli, bo jest w biało czarny wzór . Ma również dłuższy czas czuwania - tzn. leżenia w łóżeczku i gadania do siebie albo najlepiej do mnie jak siedzę obok . Lubi też leżenie na brzuszku , jestem bardzo zaskoczona bo na prawdę długo trzyma główkę w górze . Położna mówiła, że może szybko zacząć siadać i raczkować, bo jest bardzo silny. Powiem szczerze, że cieszy mnie to, bałam się trochę, że przed dietę którą miałam w ciąży Mały będzie słabszy.
Co prawda w sobotę wieczorem i w nocy mieliśmy lekki kryzys, bo byliśmy pierwszy raz u mojej Mamy i Jaś chyba musiał to odreagować. Płakał, nie chciał spać, chciał ciągnąć pierś co godzinę. W niedzielę nad ranem gdy Go karmiłam rozglądał się po pokoju jakby chciał się upewnić że na pewno jest w domu. W niedzielę dużo spał, aż musiałam go wybudzać na karmienie. Teraz wróciło już wszystko do normy .
A co ze mną?
Chyba już dobrze , jeszcze leciutko plamię, brzuch mnie nie boli, a i kręgosłup jakby trochę odpuścił . W czwartek mam wizytę u swojego lekarza.
Czuję się lekko przemęczona, ale chyba zaczynam ogarniać wszystko lepiej niż myślałam, przynajmniej Mąż tak twierdzi :p
Waga: 5320g
Wzrost: ok 56cm-62cm
Wczoraj zmarła babcia mojego Męża, 97 lat - sędziwy wiek. Jeszcze 3 tygodnie temu była na chodzie, co prawda ciężko już było się z nią dogadać, ale pewne informacje jeszcze do niej docierały. Pewnego dnia zaczęła bardzo ciężko oddychać i każdy dotyk sprawiał jej ból bo krzyczała w niebogłosy. Odeszła w szpitalu, była już nieświadoma tego co się dzieje. Cieszę się, że zdążyła poznać Jasia, to jej pierwszy prawnuk. Teściowie są w trakcie załatwiania formalności.
Nie wiem tylko czy uda mi się pójść na pogrzeb, jeżeli Jaś będzie spał to mogę wybrać się z wózkiem do Kościoła. Jeżeli nie, to pojadę na cmentarz po południu.
Generalnie sporo się działo przez te prawie 4 tygodnie.
4.10 mieliśmy mieć szczepienie, ale pediatra nie pozwoliła, bo stwierdziła, że Jaś ma zbyt duże napięcie mięśniowe i trzeba to skontrolować (zaczął nam się przekręcać z brzucha na plecy i często ma zaciśnięte piąstki). Także w piątek mamy wizytę u neurologa dziecięcego i usg główki.
W środę jedziemy na usg bioderek, które mam nadzieję wyjdzie dobrze (Mały tak macha nogami, że nie dopuszczam myśli że będzie inaczej), 24.10 jedziemy na wizytę do chirurga żeby omówić usg.
Ogólnie Jaś bardzo rozwinął się przez ten miesiąc . Dużo się uśmiecha, na razie do mnie i do Męża, do Dziadków jakoś nie chce . Robi to często, np gdy się budzi i widzi nasze twarze nad łóżeczkiem albo jak Mąż wraca z pracy no i oczywiście jak się z nim wygłupiamy tutaj Mąż wiedzie prym .
Mały lubi też z nami "rozmawiać", oglądać czarno-białe obrazki i co mnie najbardziej cieszy - przytulać się . Cieszy się też jak mu śpiewam, ale najczęściej przy tym zasypia (może dlatego żebym już skończyła to wycie ).
Ma już stałe pory aktywności, jedzenia i drzemek. Nauczyłam się rozpoznawać rodzaje płaczu (inaczej płacze na jedzenie, a inaczej na spanie i ból istnienia). W nocy budzi się dwa razy: w okolicach 2 i 5 rano.
Nadal karmię go piersią, na pokarm nie narzekam, mam go tyle, że przed karmieniem muszę odciągnąć trochę laktatorem, inaczej Jaś się krztusi bo za dużo i za szybko leci.
Jesteśmy teraz na etapie, że niektóre ubranka w rozmiarze 56 są za małe, ale 62 są jeszcze za duże . Także muszę dopasowywać garderobę i sprawdzać co mu zakładam .
Co do mnie:
Obecnie ważę 51,7kg. Czuję się troszkę zmęczona, ale staram się na maxa wykorzystywać czas jak Jaś śpi: sprzątam, gotuję, piorę, szydełkuję, czytam.
Tydzień temu byłam na kontroli u lekarza, w pierwszym terminie nie udało mi się pójść bo Jaś bardzo płakał i nie mogłam wyjść. Do sedna: ogólnie wszystko jest w najlepszym porządku, rana pięknie się zagoiła, w środku też jest już wszystko dobrze, mięśnie trzymają się mocno, szyjka oki. Wstępnie mamy odczekać rok i możemy starać się o drugie Maleństwo.
Za dwa tygodnie mam kolejną wizytę, będziemy robić cytologię i mam do tego czasu zastanowić się nad formą antykoncepcji na ten rok. Mam do wyboru 3 opcje:
- gumki - znienawidzone przez Mojego Męża
- jednoskładnikowe tabletki antykoncepcyjne - którym znów ja nie ufam do końca, bo jak przez przypadek wezmę ją o innej porze to może nie zadziałać
- zastrzyk antykoncepcyjny - po którym płodność może wrócić dopiero po 10 miesiącach od odstawienia
No i co mam wybrać? Chyba stanie jednak na tabletkach, muszę zaufać swojej organizacji i mieć nadzieję, że będą działać .
Waga: coś ok 6kg
Wzrost: 56-62cm
Tydzień temu mieliśmy wizytę u neurologa. Od pierwszego wejrzenia pokochałam tą kobietę , widać było że to jej powołanie, udało jej się nawet wywołać uśmiech u Jasia, co do tej pory udawało się tylko mnie i Mężowi . Ogólnie powiedziała, że Jaś bardzo dobrze się rozwija pod względem neurologicznym, co prawda ma lekkie napięcie mięśniowe z lewej strony, ale doktor pokazała nam ćwiczenia do robienia w domu, które to napięcie zniwelują . Kolejna wizyta w okolicach 7 miesiąca, przed wizytą mamy zrobić USG przezciemiączkowe.
Wczoraj mieliśmy pierwsze szczepienie, na szczęście tym razem nic nie wyszło, pediatra zadowolona, Jaś zdrowiutki, więc decyzja: szczepimy! Dobrze, że Mąż był ze mną i trzymał Jasia bo ja bym chyba go schowała pod bluzkę . Jaś był aż purpurowy od płaczu, ja też prawie się popłakałam. Pielęgniarka poklepała mnie po plecach i powiedziała, że jestem dzielna bo rodziców zawsze bardziej boli niż dziecko .
Na szczęście dostaliśmy od neurolog zaświadczenie uprawniające do bezpłatnych szczepionek skojarzonych 5w1, bo gdyby miał dostać zwykłe to chyba bym tego nie przeżyła... Dostał jeszcze szczepionkę na WZW i pneumokoki. Po wszystkim Jaś wtulił się we mnie i zasnął tak mocno, że nawet nie obudził się gdy po 30 minutach od szczepienia ubieraliśmy go na powrót do domu .
Strasznie bałam się tego szczepienia, a raczej tego co będzie później. Czytałam różne opinie o dolegliwościach dzieci po szczepionkach, zaopatrzyłam się w paracetamol w czopkach i sodę na okłady.
Okazało się, że to wszystko (odpukać!) było całkowicie zbędne . Nasze Dziecię oprócz ogromnej senności i nieco mniejszego apetytu nie ma żadnych dolegliwości, zupełnie jakby nic się nie stało .
Jest pogodny i uśmiechnięty, nie ma gorączki, na nóżkach ma tylko małe kropeczki tam gdzie było kłute. Wczoraj miał dużą potrzebę przytulania, zasypiał na mnie i nie dawał się odłożyć, taki przytulak, nie ukrywam, że lubię gdy to robi .
Jestem dumna z Niego, że tak dobrze to zniósł
Jaś ma swoją codzienną porę drzemki, a ja siedzę w kuchni i robię obiad. Dzisiaj spaghetti . Mąż wraca z pracy po 14 więc będzie miał już gotowe jedzonko . Jak starczy mi czasu to przed jego powrotem sprzatnę jeszcze łazienkę, bo już woła do mnie o czystość .
Moja Siostra trafiła w poniedziałek do szpitala z atakiem kolki nerkowej . Teraz jest już dobrze, ale poniedziałek był nieciekawy ból złapał ją w trakcie jazdy samochodem, biedna aż wymiotowała z bólu . Przestraszyła się że to poród się zaczyna, na szczęście z Małą jest wszystko w porządku i mam nadzieję że przejdą przez ten ostatni miesiąc bez nagłych alarmów.
Również w poniedziałek ja miałam wizytę u lekarza. Robiliśmy cytologię i ogólną kontrolę.
Dostałam receptę na jednoskładnikowe tabletki dla karmiących, w końcu na nie się zdecydowałam. Dzisiaj zaczynam je brać, telefon ustawiony na konkretne godziny żebym nie zapomniała o wzięciu tabletki.
Dziwne to przez tyle czasu nie martwiłam się o antykoncepcję, aż tu nagle znów muszę się do niej przyzwyczaić
Kuźwa. Wczoraj w Warszawie na działkach znaleźli noworodka w reklamówce. Ciężko mi uwierzyć. Są okna życia, a ktoś zostawia taki cud na działkach w reklamówce? Dobrze, że facet tam był i dziewczynka jest cała i zdrowa. Mocno mnie to uderzyło... Tyle par stara się o dziecko, tyle par traci dzieci, a ktoś dostaje taki cud i pozbywa się go w taki sposób? Dramat...
Jaś mocno się rozwija , trzyma już główkę bardzo wysoko gdy leży na brzuszku i macha nogami tak, że gdyby podniósł tyłek to poszedłby przed siebie na czterech . Bardzo lubi się przytulać , dzisiaj mnie zaskoczył (jak zawsze pozytywnie), po porannym karmieniu i pościeleniu łóżka podeszłam do Jasia , żeby z Nim "pogadać" , a On popatrzył z uśmiechem i ściskając swój kocyk wyciągnął do mnie rączki. Przytuliłam go, okryłam owym kocykiem i po minucie odleciał . Mały cwaniak , wie że przytulanie ala kangurowanie działa usypiająco .
W ogóle jest już taki kontaktowy , bardzo dużo się uśmiecha, gada po swojemu (i to ile! szok) , zaczyna interesować się zabawkami, zdjęciami i magnesami na lodówce .
Wyrobił się już nam plan dnia, nadal karmimy się piersią. Na pokarm nie narzekam, czasem muszę wstać w nocy i się odciągnąć bo było by jedno wielkie bum .
Ja ważę niecałe 51kg, od ponad tygodnia biorę tabletki. Ale próba przytulania była tylko jedna... I to tylko próba, bo bolało mnie i to tak że musiałam przerwać . Nie wiem czemu, pewnie w weekend ponowimy próbę, jak znów pojawi się ból to muszę porozmawiać o tym z lekarzem.
Wczoraj zostałam ciocią po raz drugi , Siostra urodziła śliczną, malutką Córeczkę . Poród był ekspresowy, dostała bóli o 19, a o 21:45 Malutka pojawiła się na świecie . Jestem z Niej taka dumna i ze szwagra też - że nie zemdlał . Jutro jedziemy do nich .
Gdy staraliśmy się o Jasia, nie spodziewałam się, że nasze Dzieci będą z tego samego roku , że nam obu spełni się marzenie
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2019, 14:11
Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi, że kiedyś wypomni mi siedzenie w domu... Zaczęło się od tego, że Jaś nie chciał spać i popłakiwał. Trzymałam go na rękach, ale siedziałam na łóżku. Było późno, mi po całym dniu już pękał kręgosłup. Mąż oczywiście rzucał dobre rady, żebym z Jasiem pochodziła itp, ale sam leżał na łóżku z nosem wetkniętym w telefon.
Powiedziałam, że skoro sądzi że to pomoże to niech Go weźmie i pochodzi po domu. Mąż stwierdził, że on jest zmęczony po pracy, a ja siedzę w domu, więc mam się Jasiem zająć.
No tak, ma rację: przecież ja siedzę w domu, który sam się sprząta, obiad sam się gotuje, pranie samo się wstawia i rozwiesza, Jaś sam się karmi, przewija, przebiera i sam się sobą zajmuje, zakupy same się robią.
Wstaję o 5 rano, kładę się o 22 przy dobrych układach. Wstaję do Jasia 3 razy w nocy. Ale przecież siedzę w domu...
Czasem nie mam siły nawet wziąć prysznica czy umyć włosów.
Ale kogo to obchodzi?
Kocham Jasia najbardziej na świecie, opieka nad nim jest cudowna mimo całego zmęczenia i osłabienia. Widzę, że mnie kocha, że jestem dla Niego całym światem. Śmieje się, gdy tylko otworzy oczy i mnie zobaczy, dużo się do mnie przytula, gada do mnie i wyrywa się do mnie, gdy ktoś inny ma go na rękach.
Ale czasem chciałabym wrócić do pracy, żeby Mąż zobaczył że to wcale nie jest tak fajnie, gdy calutki dom jest na głowie, że dzień nie zawsze jest poukładany, że czasem padam na twarz i pęka mi kręgosłup, ale przecież jeszcze muszę wykąpać i nakarmić Jasia.
Organizacja Chrzcin też jest na mojej głowie, dzisiaj mieliśmy jechać na salę, żeby obgadać szczegóły przyjęcia. Oczywiście nie pojedziemy, bo Mężowi zachciało się zostać dłużej w pracy. Rece mi już opadły, następnym razem nie będę się prosić, ogarnę wszystko sama, jak zawsze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 listopada 2019, 12:41
Jaś drzemie, a ja właśnie skończyłam ogarniać zaproszenia na Chrzciny. Mam już ogarnięty Kościół, salę na przyjęcie i fotografa. Muszę jeszcze ogarnąć ubranko dla Małego i tort. A no i sukienkę dla siebie, najlepiej z dekoltem albo suwakiem z przodu, żebym mogła bez problemu nakarmić Jasia.
Planujemy zaprosić wszystkich w Święta, mam nadzieję, że się uda.
Byłam dzisiaj z Jasiem u pediatry, bo ma na policzku taką czerwoną plamę i już z dwa tygodnie z nią walczyłam. Nic nie pomagało, ani Linomag, ani Bepanthen, ani moje mleko, woda i sól fizjologiczna.
Zaczęłam już panikować, że to skaza białkowa, alergia, początek AZS albo inne cholerstwo. Chciałam to sprawdzić, bo za 2 tygodnie mamy szczepienie i w razie co chciałam to wyleczyć.
Na szczęście pediatra uspokoiła mnie, to mała zmiana łojotokowa. Zapisała nam maść robioną w aptece i delikatną maść do pielęgnacji buzi.
W ogóle Jaś w weekend zaczął podnosić tyłek podczas leżenia na brzuchu , przebierał nogami, ale ręce mu zostają i trochę się składał . Nie ogarnął jeszcze, że do raczkowania musi też pracować rękami . Ma na to jeszcze trochę czasu .
Zaczął też łapać się rączkami za kolanka, jeszcze troszkę i będzie łapał za stopy . Jest uroczy .
Cały czas się do mnie uśmiecha, udało mi się go dzisiaj rozśmieszyć tak, że aż się zanosił .
Kocham Go bardzo
Z Mężem chyba jest oki, chyba, bo nie chce mi się z nim kłócić. Wczoraj byłam z Jasiem sama cały dzień, bo najpierw praca od 11 do 20, a później pojechał na mecz. Wrócił w okolicach 22, jak już szykowałam się spać. Rozmawiamy normalnie, tak gdyby mi nigdy nie wytknął siedzenia w domu.
Może dzięki temu jestem bardziej zorganizowana, chyba chcę mu udowodnić, że dam radę ze wszystkim. Może bardziej to doceni, gdy wrócę do pracy i Jaś będzie pod opieką Teściów.
Teoretycznie będzie pod ich opieką tylko kilka miesięcy, bo planujemy kolejne starania pod koniec przyszłego roku. Jak wyjdzie - zobaczymy. Z Jasiem też miało być szybko i planowo, a staraliśmy się dwa lata... Co prawda teraz nie wyobrażam sobie drugiego dziecka, może jak wrócę w sierpniu do pracy to będzie to dla mnie bardziej realne.
Niby biorę tabletki, chociaż w sumie nie wiem po co. Współżycie może było ze 3 razy w trakcie brania. Moje libido jest równe minus milion... Lekarz mówi, że to normalne. Organizm daje znać, że nie potrzebuje współżycia i kolejnej ciąży. Chociaż ja tłumaczę to zmęczeniem.
Dziś rano stał się cud . Jaś dzisiaj obudził się o 6:00 i po karmieniu ani myślał spać. Mąż wstał, wziął go na ręce, a mi kazał położyć się i jeszcze przysnąć. No się trochę zdziwiłam O_O.
Nie spałam, ale mimo wszystko miło, że Mąż poczuł się do pomocy .
Co prawda Jaś nie chciał usnąć u Męża na rękach, zrobił to dopiero jak ja go wzięłam, trochę ponosiłam i pośpiewałam.
Co Mężowi się stało - nie wiem. Chyba wyglądam już tak źle, że sam stwierdził, że jednak potrzebuję pomocy .
I news: Jaś nauczył się sam zasypiać w łóżeczku . Co prawda nie zawsze, bo często jeszcze chce na ręce żeby się przytulić, ale coraz częściej mu się zdarza przysnąć samemu . Dzisiaj położyłam go do łóżeczka, włączyłam karuzelę żeby go czymś zająć i poszłam powiesić pranie. Wracam - a Jaś śpi sobie w najlepsze . Pozwolę mu pospać jeszcze z godzinkę - potem muszę go wybudzić, bo inaczej nie będzie chciał spać w nocy.
Ostatnio wydziergałam mu zielony kocyk, który chyba będzie jego ulubionym . Bardzo lubi pod nim spać.
W weekend przyjeżdżają do nas znajomi Cieszę się ogromnie, bo nie widziałam się z nimi od czerwca, a uwielbiam ich . Muszę tylko wymyślić menu
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2019, 18:49
Dopijam herbatę i dojadam muffinki z dżemem z czarnej porzeczki 🤗.
Relaksuję się póki Jaś drzemie .
Mieliśmy całkiem przyjemmy weekend w sobotę przyjechał brat Męża z żoną. Jaś mnie zaskoczył, bo widząc ich zrobił podkówkę i wtulił się we mnie jakby bał się że go zabiorą :p . Zrobił to pierwszy raz.
W niedzielę natomiast przyjechali znajomi i Jaś był już bardziej kontaktowy, dał się nawet wziąć na ręce innej osobie niż ja i Mąż . Musimy zdecydowanie częściej się spotykać, bo aż wstyd że robimy to tak rzadko. Postanowiliśmy, że będziemy spotykać się co miesiąc lub max co dwa. Mam nadzieję, że wytrwamy .
Mąż wczoraj zgłosił się do DKMS. Nie wiem co go naszło, ale zamówił pakiet rejestracyjny. Ja jestem w bazie już ok 5 lat, na szczęście nikt do tej pory nie dzwonił. Na szczęście - to znaczy, że mój genetyczny bliźniak nie potrzebuje mojej pomocy
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 grudnia 2019, 18:49
Kiedyś nie rozumiałam, gdy ktoś mówił że płakał z miłości do dziecka. A sama to dzisiaj zrobiłam . Nie z bezsilności, nie ze zmęczenia, tylko z miłości .
Jaś mnie do tego sprowokował. Położyłam Go do łóżeczka, bo już ręce mnie bolały od noszenia, a była pora spania. Usiadłam na fotelu obok łóżeczka i uśmiechałam się do Synka . Jaś wpatrywał się we mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
Zaczęłam głaskać Go po policzku i skroni, robiłam tak, gdy był malutki, jeszcze w szpitalu . Zamknął oczy i uśmiechając się zasnął .
Ja patrząc na Niego się popłakałam
Tak strasznie Go kocham jest naszym cudem
Od niedzieli jestem z Jasiem u Mamy. Dzisiaj wracamy do domku, w sumie zaraz będę się zbierać. Jaś śpi, więc będę mogła na spokojnie się spakować i jeszcze pozmywać Mamie.
Bałam się bardzo tej naszej wycieczki, pierwszy raz jechaliśmy sami w taką dłuższą trasę i Jaś pierwszy raz miał spać w innym miejscu niż swoje łóżeczko.
Przetrwał to wszystko bardzo dobrze . Spało mu się nawet lepiej niż w domu , zasypiał ok 22 i budził się na karmienie dopiero ok 5 rano.
Udało nam się obskoczyć wszystkich z zaproszeniami na chrzciny . Jaś stanął na wysokości zadania , do wszystkich się śmiał i dawał brać się na ręce, więc rodzina zachwycona .
Chyba zakochał się w mojej Siostrze . Tak ją zaczepiał, gadał i śmiał się . I dobrze w końcu to będzie Jego mama chrzestna, jakby nie było będzie trochę jej .
Spędziliśmy trochę czasu u Siostry, jej córcia jest urocza taka malutka . Co prawda ma małe problemy z brzuszkiem, ale poradzą sobie .
Mój przyjazd był bardzo potrzebny naszej trójce: Mamie, Siostrze i mi. Mama nacieszyła się Jasiem, Siostra mogła liczyć na rozmowę ze mną i wsparcie. A ja w końcu wyszłam trochę do ludzi .
Muszę robić tak częściej
Dokładnie rok temu dowiedziałam się, że jesteś .
Byłam w pracy, gdy przyszły wyniki bety. Serce szalało, ale twarz była kamienna.
Po wizycie lekarza i powrocie do domu rozryczałam się ze szczęścia.
Od tego momentu często głaskałam jeszcze płaski brzuch prosząc żebyś ze mną został.
I zostałeś , tydzień temu skończyłeś 4 miesiące. Codziennie dziękuję losowi za Ciebie, za to że mogę patrzeć jak się zmieniasz, jak wyciągasz rączki po zabawki, jak cieszysz się dotykając naszych twarzy.
Nasz świąteczny prezencie kochamy Cię najmocniej na świecie
No i po Świętach .
Jaś nadostawał zabawek i leżaczek do którego musi się przyzwyczaic . Jakoś przeżyliśmy, w sumie to dla nas Święta skończyły się w pierwszy dzień świąt, gdy wieczorkiem wróciliśmy do domu od mojej Mamy. Wracając zajechaliśmy jeszcze do rodziny Męża z zaproszeniami na chrzciny i w sumie już wszyscy są zaproszeni.
Wczoraj mieliśmy leniwy dzionek, dużo przytulania, spania.
Niestety od soboty walczymy z katarem. To prawda, że siłę dziecka poznaje się dopiero w momencie odciagania kataru .
Ja też byłam chora, co rok mam problem z zatokami. Na szczęście i Jaś i ja powoli dochodzimy do siebie.
W przyszłym tygodniu podjedziemy do pediatry, żeby go osłuchała czy katar nie spowodował zapalenia gardła albo coś.
Ten nasz Maluch jest już taki kontaktowy 🥰. Bardzo lubi z nami rozmawiać, głaszcze nas po policzkach, dużo się śmieje 🥰.
Bardzo ładnie bawi się zabawkami i już normalnie je chwyta, pozbył się małpiego chwytu.
Czasem uda mu się samemu usnąć w łóżeczku, jednak najbardziej lubi wtulić się we mnie i zasnąć w moich ramionach 🥰.
Waga: 7kg
Wzrost: 63cm
Sylwester minął nam szybko, Jaś dość nerwowo zareagował na Nowy Rok. O 21 ktoś obok nas wystrzelił petardę, Jaś się obudził i nie mogłam go uspokoić i ululać. Usnął ok 22:30 i wstawałam do Niego co 2 godziny w nocy, bo a to chciał ciamkać, a to miauczał żeby Go pogłaskać.
Dzisiaj jest już spokojniejszy.
Wczoraj też byliśmy u pediatry, bo katar nie chce odpuścić. Na szczęście Jaś osłuchowo jest czysty, gardło blade, uszy też zdrowe. Dostaliśmy Nasivin Baby i zalecenie inhalacji 2x dziennie. Zacznę je od piątku, bo wtedy przyjdzie mi zamówiony inhalator.
Ale widzę że ten Nasivin działa, Jaś śpi już z zamkniętą buzią, oddycha przez nos.
Co do mnie: ważę 49,8kg. Zniknę niedługo, jak będę chudła w takim tempie.
I chyba jestem przemęczona, pojadę na morfologię, mam nadzieję, że nie przyplątała mi się jakaś anemia . Bo czuję się źle , od kilku dni mam zawroty głowy, dzisiaj cały dzień mnie mdli i najchętniej przespałabym cały dzień.
Pomyślałam nawet, że może to ciąża... ale szybko odgoniłam tę myśl. To niemożliwe, przecież biorę tabletki, codziennie o tej samej porze. Okresu nie miałam, tylko trzydniowe plamienie przed świętami: 18.12-20.12.19r.
9.01 mam lekarza to może coś mi doradzi na ten spadek mocy...
Jutro wybieram się do firmy, obiecałam kierownikowi, bo dzwonił do mnie w zeszłym tygodniu.
Z tejże okazji siedzę w kuchni i piekę muffinki. A niech mają, znają przecież moje dobre serduszko i zdolności pieczenia .
Nakarmię Jasia przed samym wyjazdem, więc nie powinien marudzić Mężowi . Pojadę może na godzinkę, wypiję herbatę i wracam.
Udało nam się wygrać z katarem 🤗. Nasivin Baby pomógł 🤗. Od razu Jaś jest radośniejszy, a ja spokojniejsza .
Co prawda w sobotę mocno się wkurzyłam na teściową... zostawiliśmy Jasia Teściom, żeby nie ciągać go po marketach. Jak już wracaliśmy teściowa przez telefon cała szczęśliwa powiedziała, że dała Jasiowi wody na łyżeczce i był zadowolony. Ale tylko kropelkę. Nosz kurła... mówiłam 1000 razy, że Jaś do 6 miesiąca będzie dostawał tylko moje mleko, bo tak zdecydowaliśmy z Mężem i pediatrą. Ale nie, ona musiała sprawdzić jsk Jaś zareaguje.
Powiedziałam tylko ostrym tonem, że więcej mają mu nic nie dawać. Może przesadzam, bo to tylko kropelka wody. Ale dostał ją bez naszej wcześniejszej wiedzy i zgody. Musiałam zareagować, bo nastepnym razem znając moją teściową to dostałby całą łyżeczkę, a potem całą szklankę.
Rozszerzeniem diety zajmę się sama, podawaniem wody też, ale to pod koniec lutego.
Na poprawę humoru w sobotę dostałam od Męża pierścionek . Powiedział, że to za Jasia 🤗 , za to że tak dzielnie zniosłam ciążę i cesarkę, że tak wspaniale się nim zajmuję i za to, że w ogóle jest .
Pierścionek jest śliczny 🤗 delikatny, Mąż idealnie trafił w mój gust 😊.
W rozmiar też trafił, aż byłam w szoku. Teraz noszę rozmiar 12, pierścionek zaręczynowy miałam na 13,5. Tak, palce schudły mi o półtora rozmiaru.
Pierścionek zaręczynowy oddałam do zmniejszenia do jubilera. Będę go teraz nosić razem z obrączką.
I chudnę sobie dalej, dzisiaj na wadze 49kg. I to po świętach.
Sporo się działo przez ten czas niepisania.
Jaś bardzo mocno się rozwinął:
- przewraca się z pleców na brzuszek i odwrotnie
- zanosi się śmiechem, ale śmieje się tylko do mnie, męża, mojej siostry i mamy. Do teściów jakoś nie chce.
- łapie się za stopy i próbuje włożyć je do buzi
- stara się pełzać, ale jeszcze mu to nie wychodzi
- potrafi sam wziąć zabawkę jeżeli jest lekka i leży obok
- przekłada zabawki z rączki do rączki
- nauczył się krzyczeć
- mówi di di di jeżeli chce pierś
- gada - dużo, często i nie zawsze cicho
- nosi rozmiar 68
Najlepsze jest to że większość z powyższych umiejętności nabył dosłownie dzień po chrzcinach. Wszystko na raz.
Gada tyle, że aż boję się co będzie, gdy znacznie mówić .
Na chrzcie był bardzo grzeczny, nie plakał, nawet uśmiechnął się do księdza . Na obiedzie trochę marudził, ale to dlatego że był już zmęczony.
Ogólnie jestem zadowolona przyjechali wszyscy zaproszeni goście, jedzonko było pyszne, tort śliczny i bardzo dobry.
Co do mnie:
Tydzień po wizycie na logistyce dostałam telefon od prezesa, czy mogłabym przyjechać porozmawiać na temat mojego powrotu do pracy.
Pojechałam przekonana, że wyślą mnie na urlop wychowawczy i z taką myślą weszłam do biura.
To co mi powiedzieli, sprawiło że do tej pory jestem w lekkim szoku. Mogę wrócić do pracy już w sierpniu, zapłacą mi za cały zaległy urlop i do tego dostanę awans.
Kuźwa! Przez 5 lat mojej pracy nikt mnie nie dostrzegał, zniknęłam na rok i nagle takie coś? Będzie stanowisko kierownicze, służbowy samochód, podwyżka. Totalnie mnie zatkało...
Ciąg dalszy z wczoraj...
Podchodzę do tego wszystkiego z dużą rezerwą i niepewnością. Mam wrócić do pracy dopiero za pół roku, przez ten czas może wydarzyć się dosłownie wszystko.
Z Jasiem zostanie teściowa, w tym roku idzie na emeryturę więc zdeklarowała się że się Jasiem zajmie. Bardzo się tego boję... Jaś będzie jeszcze mały, ciężko mi go będzie zostawić, jest taką przylepą, uwielbia przytulaski. Ale lepsze zostawanie w domu z dziadkami niż żłobek. Chyba od połowy lipca będę go musiała musiała powoli przyzwyczajać do mojej nieobecności.
No i musimy odłożyć nieco nasze plany dotyczące drugiego dziecka. Przynajmniej na rok... Mąż był zły, ale już mu przeszło. Wie, że jeżeli to wszystko okaże się prawdą, to jest moja duża szansa.
Jednak cały czas zastanawiam się skąd pojawił się u nich taki pomysł.
Dziś Jaś miał swój wielki dzień . Pierwszy raz spróbował czegoś innego niż moje mleko . Padło na brokuła . Muszę przyznać, że nasz Synek bardzo dzielnie próbował nowego smaku i nawet nie wypluł niczego, tylko trochę się krzywił .
Może zadziałało to, że najpierw dałam mu pobawić się łyżeczką, mógł sobie ją podotykać, pociamkać itp.
Powinnam dać mu tego brokuła już tydzień temu, ale walczyliśmy z katarem więc i tak by niczego nie czuł.
Ale jestem dumna
Rozszerzania diety ciag dalszy... Dziś do menu wjechał ziemniaczek, który Jasiowi nie za specjalnie posmakował :p, już po 1 łyżeczce nie chciał więcej i zaciskał usta. Rozumiałam, nie naciskałam, zwłaszcza że nawet mi to nie smakowało . Taka papka o konsystencji budyniu :p.
Jaś jest taki ciekawy tych nowych smaków otwiera szeroko buzię na widok łyżeczki, nie pluje ( na razie) i co najważniejsze nie ma odruchu wymiotnego, co czasem się zdarza u dzieci.
Nauczył się pełzać, obracać wokół własnej osi. Zazwyczaj pełza do tyłu
W czwartek mamy kolejne szczepienie, sprawdzimy ile waży - podejrzewam że ok 8,7 kg . Ciężki się robi, zwłaszcza gdy usypia na rękach i jest całkiem bezwładny :p.
Co do mnie:
Ważę ok 48kg, nadal mało. W czwartek byłam u lekarza, udało się wyleczyć nadżerkę powstałą po ciąży i nie będzie potrzebny laser. Ufff. Generalnie wszystko ładnie, pięknie, zagojone, mięśnie trzymają się mocno. Następna wizyta dopiero w połowie maja więc mogę trochę odetchnąć.
Pokarmu mam nadal bardzo dużo, aż chwilami bolą mnie piersi. Był czas, że zmieniałam wkładki laktacyjne 4 razy dziennie bo tak ciekłam...
Ogólnie czuję się trochę zmęczona i osłabiona, niby morfologię mam w porządku ale muszę zrobić jeszcze tsh.
Super wiadomości, tylko zazdrościć 😁