Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Marzenia o rodzinie, które zaczynają się spełniać :)
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Marzenia o rodzinie, które zaczynają się spełniać :)
O mnie: Jestem rękodzielniczką i logistykiem :). Z mężem jestem od 10 lat, małżeństwem jesteśmyw 4 lata. Niby miałam ułożone i stabilne życie, ale brakowało nam tupotu małych stópek. 25 cykl starań okazał się szczęśliwy :) :)
Moja ciąża: Wyczekana, wystarana, po wielu załamaniach i łzach.
Chciałabym być mamą: Troskliwą i kochająca bez granic :)
Moje emocje: Na początku nie dowierzałam, ciężko mi było uzmysłowić sobie, że po dwóch latach starań noszę w sobie nowe życie. Teraz jestem po prostu szczęśliwa :), co prawda boję się, chyba jak każda staraczka, ale szczęście przebija bardziej :)
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

21 grudnia 2018, 07:48

Mój pierwszy wpis na fioletowej stronie :). Nie wierzyłam, że kiedyś tutaj zawitam :).

Wczorajszy dzień okazał się jednym z najszczęśliwszych w naszym życiu - po zrobieniu badań krwi okazało się, że w moim brzuchu ktoś zamieszkał <3. Ktoś wyczekiwany od ponad dwóch lat <3. Beta hcg nie pozostawiła watpliwosci: 1183 - 5 tydzień ciąży.
Poszłam od razu do lekarza, widać pęcherzyk w macicy <3. Na razie jest malutki, ale doktor mówił że odpowiada 5 tygodniowi :).
Mam zapisany Duphaston, kwas foliowy i witaminki dla pierwszego trymestru :). Mam dobrze się odżywiać, dużo odpoczywać i nie stresować się :).

Nasz najpiękniejszy prezent na Święta <3 <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 grudnia 2018, 07:50

21 grudnia 2018, 10:57

Nieco wywołana do tablicy przez LenaAnna <3 opowiem Wam jak to ze mną było :) Usiądźcie wygodnie, zróbcie sobie herbatę/kawę bo opowieść będzie długa :)

Wyszłam za mąż ponad 4 lata temu, Mąż nie chciał dziecka tak od razu, więc przez 2 lata brałam tabletki antykoncepcyjne. Po dwóch latach, gdy kolega z pracy powiedział, że będzie ojcem, w moim mężu obudził się instynkt rodzicielski :). Powiedział, że odstawiamy tabletki i będziemy się starać o Maleństwo. Nieco przygasiłam jego entuzjazm, po odstawieniu tabletek chciałam chwilę poczekać, żeby organizm mi się uspokoił.
Tak więc w kwietniu 2016 odstawiłam tabletki, a pod koniec lipca 2016 w 1 cyklu starań zaszłam w ciążę. Nasza radość trwała do 8.09.16, wtedy lekarze rozkładali już ręce i stwierdzili puste jajo płodowe... Z uwagi że była to końcówka 8 tygodnia, zapadła decyzja o zabiegu łyżeczkowania, który odbył się 09.09.16.

Po zabiegu krwawiłam jakiś tydzień, jak w czasie normalnego okresu. W połowie cyklu byłam tak naprawdę już zagojona, wygojona i wszystko było dobrze.

Zielone światło dostaliśmy w listopadzie 2016r i niestety od tamtej pory nie udawało się NIC. Wiedziałam kiedy mam owulację, wiedziałam kiedy powinniśmy się starać, ale pomimo to miesiączka przychodziła co miesiąc...

Od września 2017 zrezygnowaliśmy z mojego lekarza w Wołominie, bo nie mógł już nam pomóc i przenieśliśmy się do Kliniki Bocian w Warszawie. Kazali nam starać się naturalnie, żeby był pełen rok. Staraliśmy się o wiele dłużej.

Miałam robione wszystkie badania, Mąż również - badania nasienia, fragmentacja DNA, kariotypy, hormony, drożność jajowodów, różyczki, hivy i inne. I wszystko było idealnie, ale ciąży nadal nie było :(

W maju i czerwcu br mieliśmy inseminacje, które pomimo że były w idealnym momencie nie dawały rezultatu :(.

Postanowiłam odciąć się od Bociana i przeniosłam się do lekarza poleconego mi przez znajomych, dr Wojewódzkiego. Na szczęście przyjmuje prywatnie w Ząbkach więc miałam blisko, zarówno z pracy jak i z domu. Jestem pod jego opieką od lipca tego roku. I to był strzał w 10!. To był pierwszy lekarz, który mocno zastanowił się nad przyczyną naszych niepowodzeń. Stymulował moje owulacje przez 3 cykle i monitorował mnie. Zastanawiały go moje plamienia, które pojawiały się nawet na 7 dni przed terminem miesiączki, pomimo wysokiego progesteronu, miałam je przez dwa lata.
Doradził mi abym zrobiła histeroskopię, bo po łyżeczkowaniach czasami robią się zrosty, które mogą być niewidoczne na USG.

Zabieg miałam przeprowadzony na początku października w klinice Bocian w Białymstoku (wybrałam tą klinikę ze względu na koszty, jak również na jej renomę). I bach! Znaleźli u mnie sporą bliznę na dnie macicy, zapewne powstałą po łyżeczkowaniu, nacięli mi ją, zrobili dodatkowo scratching endometrium i drożność jajowodów.
Mieliśmy starać się w tym samym cyklu, ale niestety nie monitorowałam się po zabiegu i zrobił mi się torbiel :(.

Ten nasz szczęśliwy cykl rozpoczęłam 17 listopada :). Od 2 do 6 dnia cyklu brałam Lamettę, później monitoring i w 14 dniu cyklu zastrzyk z Ovitrelle. W 18 dniu cyklu poszłam sprawdzić czy pęcherzyk pękł, pękły nawet dwa <3. Zaczęłam brać Duphaston na ewentualną wspomogę fazy lutealnej 2x1 tabletkę dziennie, według zalecenia - aż do terminu miesiączki.

Inaczej zaczęłam czuć się już w sobotę, podczas <3 czułam, że z piersiami jest coś nie tak, sutki mnie bolały. Na początku myślałam, że to może Mąż za bardzo się wczuł w rolę. Ale ból narastał z każdym dniem. Doszedł do tego metaliczny smak w ustach, chwilowe bóle brzucha, mega zmęczenie i problemy ze snem. Przestała mi smakować moja ulubiona owocowa herbata i zaczął mi bardzo przeszkadzać dym papierosowy.
No i oczywiście brak miesiączki w spodziewanym terminie. Miałam dość długą fazę lutealną - 16 dni więc czekałam, że może okres się pojawi. Myślałam, że te wszystkie objawy i brak okresu są spowodowane braniem Duphastonu.

Wczoraj pojechałam na betę, bo nie chciałam sama odstawiać Duphastonu, a nie wierzę testom ciążowym :D.
Powiem Wam, że gdy dostałam wyniki to byłam przekonana, że znów zobaczę 0,4 czyli nieciążowe. Zrobiłam dodatkowo wskaźniki tarczycowe, moja mama ma problemy z tarczycą więc ja też staram się ją kontrolować co jakiś czas.

Nawet nie wyobrażacie sobie mojej miny, gdy zobaczyłam 1183! <3 Byłam w pracy, więc nie mogłam okazać emocji. Byłabym rewelacyjną aktorką, w środku cała latałam, ale twarz miałam kamienną ;).
Od razu wpadłam w panikę, bo przecież Duphaston mi się kończył. Zwolniłam się chwilę z pracy i pojechałam do Ząbek. Doktor pogratulował, wyściskał i potwierdził 5 tydzień ciąży <3 <3.
Na USG było widać malutki pęcherzyk, 1 szukę :). Dostałam leki i kategoryczny zakaz stresu :)

Za dwa tygodnie mamy kolejną wizytę, na której powinno być już serduszko <3 <3. Jestem pełna pozytywnych przeczuć <3 <3

21 grudnia 2018, 21:04

Jestem tu :) nadal nie mogę uwierzyć :D. Niby przespałam się z tym, ale chyba jeszcze nie do końca to do mnie dociera :D.
Mąż przez pół nocy przytulał mnie i trzymał rękę na moim brzuchu <3.

Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień dosadnie mi pokazał, że jestem w ciąży <3. Niby jutro teoretycznie zaczynam dopiero 6 tydzien, ale już mam mega nudności. Rano wzięłam chłodny prysznic i trochę przeszło, ale potem wróciły, gdy byłam w pracy.

Groszek <3 wybrał idealny moment na pojawienie się w naszym życiu :). Mam wolne do 01.01.19 włącznie, więc jeżeli będę się źle czuć to będę w domu i w każdym momencie będę mogła się położyć.
Zdecydowaliśmy z Mężem, że jak wrócimy do pracy po urlopie to powiemy kierownikowi o ciąży. Wolę żeby wiedział, że coś się dzieje, bo takich mdłości będzie pewnie coraz więcej.

Wiem, że to dziwne, ale ja naprawdę cieszę się, że mam objawy :). Przy pustym jaju płodowym tylko urósł mi biust, nie było nudności, wymiotów ani bólu brodawek. To że mam dolegliwości znaczy, że Groszek się rozwija <3.

Jutro rano jadę na powtórkę bety i progesteronu. Sprawdzę przyrost. Za tydzień pojadę do laboratorium zrobić badania zlecone przez lekarza.

Będzie dobrze :) mocno w to wierzę :)

22 grudnia 2018, 14:44

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam z przytupem. Podczas mycia zębów ukruszyla mi się lewa górna dwójka. Poleciałam z płaczem do męża, no bo jak ja będę wyglądać z taką dziurą w święta!
Na szczęście udało nam się znaleźć stomatologa, który dziurę mi załatał :).
Generalnie muszę zadbać o zęby, ale poczekam do początku drugiego trymestru żebym mogła ewentualnie dostać jakieś małe znieczulenie.

Ze spraw ważniejszych: byłam dzisiaj na powtórce bety i progesteronu. Co prawda lekarz mówił że na tym etapie już nie trzeba ale ja wolę dmuchać na zimne ;).

Wyniki:
Beta HCG - 2543, przyrost o 108,5% <3 <3
Progesteron - 28,36 - nieco spadl, ale nadal dobry

Dzisiaj nie miałam już takich mdłości jak wczoraj, za to mocniej bolą mnie piersi i podbrzusze. Wytrzymam :) dla Groszka wszystko <3 <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 grudnia 2018, 09:24

23 grudnia 2018, 14:19

Wczoraj mieliśmy pierwszy ciążowy sex. I dla mnie to było ciężkie. Moje libido jest równe minus 100 :( :(. To był jeden z bardzo niewielu momentów w którym było mi niekomfortowo.
Ale Mąż ma swoje potrzeby, a lekarz nie zakazał współżycia. Wiem, że nie powinnam się zmuszać do tego, ale z moim samopoczuciem może być coraz gorzej, a przecież Mąż nie będzie miał ośmiu miesięcy celibatu.

Czuję się średnio: w nocy nie bardzo mogę spać, więc za dnia jestem zmęczona. Piersi dzisiaj dają mi ostro popalić, bolą, pieką i są ciężkie. Mdłości troszkę się pojawiają i to tak bardziej w okolicach południa niż rano.

I dobrze :) nikt nie mówił że będzie łatwo :). Rośnij Groszku <3, teraz nie mam możliwości kontrolowania bety, kolejne badanie zrobię w czwartek lub piątek przy okazji innych badań zleconych przez lekarza.

Bety były wysokie, przyrost piekny, nie plamię, mam objawy i nie mam powodów do niepokoju. Ale chyba zaczynam lekko panikować, czy na pewno wszystko jest w porządku. Uspokoję się chyba dopiero jak zobaczę serduszko na USG...

27 grudnia 2018, 15:12

Święta, Święta i po Świętach jak to mówią :). Nie żeby coś, ale naprawdę cieszę się, że jest już po :D. Ciężko było udawać przed rodzinką, że nic się nie dzieje. Musiałam mocno zaciskać zęby, żeby się nie wygadać. Zwłaszcza jak Teść ze łzą w oku życzył mi Dzieciątka, bo wie, że to nasze największe marzenie <3.

Samopoczuciowo jest różnie, czasem jest oki, a czasem mocno średnio. Na razie nie wymiotuję, ale mam odruchy wymiotne, takie mocne szarpanie od żołądka. Myślę, że to kwestia czasu i wkrótce zaprzyjaźnię się z toaletą.

Dzisiaj z samego rana poleciałam do laboratorium zrobić badania zlecone przez doktora. Oczywiście, że nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam też Betę ;)

Wyniki:
Beta: 11829 <3 <3
Progesteron: 33,60
Morfologia: prawidłowa
Ogólne badanie moczu: prawidłowe
Glukoza na czczo: 90,5
WR: ujemny
HBS: ujemny

Mąż się ze mnie już powoli śmieje, bo gadam do brzucha :D, wiecie coś w stylu: "Dobranoc Groszku" albo stoję przed lodówką i mówię "No to co Groszku? Na co masz dzisiaj ochotę?".
Często też głaszczę się po brzuchu, w nocy jak się przebudzam to też za każdym razem rękę mam na dole brzucha :)
Chyba powoli zaczyna do mnie docierać <3 <3.

Za równy tydzień wizyta :) nie mogę się doczekać :)

29 grudnia 2018, 13:05

W ogóle nie mogłam w nocy spać. Wierciłam się i kręciłam z boku na bok próbując ułożyć się tak, żeby piersi bolały jak najmniej. Chciałam się przenieść na kanapę do drugiego pokoju, żeby chociaż Mąż się wyspał, ale stanowczo zaprotestował. Powiedział, że to nasze wspólne dziecko, wspólne dolegliwości i wspólnie przez to przejdziemy. Jak ja nie będę spała to on też <3. Mówiłam już, że kocham wariata? :) <3 <3.

Zwlekłam się z łóżka dopiero po 11:00, od rana miałam mega mdłości, teraz się już trochę uspokoiło, ale czasami jeszcze mnie szarpnie. Leżałam sporo na lewym boku z głową wyżej (praktyka wyciągnięta ze szpitala, gdy miałam mdłości i wymioty po narkozach), pomogło mi to :).
Na szczęście teściowie nie za często przychodzą na górę, więc nie muszę się tłumaczyć ze słabego samopoczucia, jeszcze kilka dni i nie będę musiała niczego ukrywać :).

Czytałam ostatnio mój pamiętnik na Ovufriend i nie mogę wyjść z podziwu, że jedna blizna uniemożliwiała mi zajście w ciążę... Dwa lata łez, rozczarowań i załamań, przez bliznę o której nawet nie wiedziałam.

Ale na szczęście ją usunęli i mogę teraz cieszyć się ciążą :) i wiem, że to głupie bo to jeszcze za wcześnie, ale należę do dość szczupłych osób i gdy leżę na plecach to po prawej stronie na dole widzę bardzo delikatne wybrzuszenie w porównaniu do lewej strony. Wiem, że być może to wzdęcie albo coś innego, ale często trzymam tam rękę :).

Dużo odpoczywam :), robię tylko to co niezbędne :). Teraz np. szydełkuję małego, śpiącego Dinozaura. Jak zobaczyłam wzór to nie mogłam się oprzeć <3. Jak skończę to pokażę Wam zdjęcie :)
Gdy jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży to chciałam moje wyszydełkowane maskotki przeznaczyć na WOŚP, ale teraz siedzą na komodzie i czekają na Maluszka <3 <3

31 grudnia 2018, 15:30

I już mamy koniec roku :). Ostatnio stwierdziłam, że gdy para stara się o dziecko to ten czas naprawdę leci nawet nie wiadomo kiedy. Pamiętam, że rok temu w Sylwestra dostałam okres, a teraz siedzi w środku taki mały Groszek <3 <3 i co i rusz daje o sobie znać :)

W sobotę weszliśmy w 7 tydzień i mam chyba wszystkie możliwe objawy :) zaczynając od mdłości z rana, poprzez latanie co chwila do łazienki, kończąc na bólu głowy i senności :). Ale ciąża to bardzo pouczający stan :) więc wyrobiłam sobie dwie praktyki:
1. Zawsze mam przy łóżku wodę niegazowaną i biszkopty, ZAWSZE, rano ratuje mi to życie.
2. Codziennie piję świeżo wyciśnięte soczki :), na Gwiazdkę dostaliśmy od mojej Mamy sokowirówkę więc mogę sama robić różne soki, ostatnio postawiłam na marchew, jabłko i pomarańczę :)

I śmiejcie się ze mnie, ale wczoraj nie mogłam założyć moich ulubionych dżinsów, bo strasznie mnie cisnęły. Rozszerzam się czy co? Na razie latam w leginsach, ale muszę coś wymyślić bo w środę wracam do pracy :D. Ale się kierownik zdziwi :D

1 stycznia 2019, 18:23

Skończyłam Dinusia <3 , jest uroczy <3

6ej4v7.jpg

Dwa dni do wizyty, a ja zaczynam panikować... Niby jest ok, niby mam objawy, niby źle się czuję, ale zaczynam strasznie bać się tego co będzie w czwartek... Przy poprzedniej ciąży wizyta też była w czwartek, a w piątek już zabieg. Nie chcę przechodzić tego kolejny raz...

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2019, 18:23

4 stycznia 2019, 07:45

Przyznam, było ciężko... Wczorajszy dzień mega mnie zmęczył, a czułam się niezbyt dobrze. W pracy nie miałam czasu myśleć o wizycie i nie mogłam nawet pogadać do brzucha... Kilka minut przed wejściem do gabinetu bardzo się denerwowałam, ręce mi latały. Mąż też był zestresowany, chociaż próbował to ukryć, bardzo doceniam, że wszedł ze mną do gabinetu.

Mam wrażenie, że im bardziej się denerwuję, tym lepsze wieści mnie czekają :). Popłakałam się na fotelu, gdy lekarz pokazał nam na USG naszego Groszka <3 <3 i jeszcze bardziej rozryczałam się, gdy zobaczyłam mocno pulsujący punkt <3 <3 <3 Mamy serduszko <3 <3 <3. Tej chwili nie zapomnę do końca życia, Mąż trzymał mnie mocno za rękę i wiedziałam, że to jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu :).
Nasza Kruszynka ma 7mm <3 , mocno bije jej serduszko, doktor pokazał nam gdzie jest główka i brzuszek <3. Według USG mamy 6tc + 3 dzień, według OM 6tc + 6 dzień, ale to naturalna różnica :) Założyliśmy już kartę ciąży <3


2hrpte9.jpg

Powiedzieliśmy wczoraj rodzicom i rodzeństwu, wszyscy byli nieco zszokowani, ale mega szczęśliwi.

Dzisiaj powiemy o tym w pracy, bo mam od dzisiaj zwolnienie więc i tak by się wydało.

Kolejna wizyta dopiero 31.01. Jak ja przeżyję ten miesiąc niepewności :D. Najchętniej latałabym co tydzień sprawdzać czy jest wszystko dobrze :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 stycznia 2019, 07:46

13 stycznia 2019, 13:06

Chwilkę mnie tu nie było. Miałam dość intensywny tydzień, bo musiałam przekazać w pracy obowiązki kolegom. Musiałam pamiętać o wszystkich szczegółach i popisać im maile z informacjami.
Kolega który docelowo ma mnie zastępować jest przerażony ilością rzeczy które robiłam. Czemu mnie to nie dziwi ;). Dopiero jak odchodziłam to ludzie się skapnęli ile obowiązków na mnie zwalili.

Gdy w piątek wychodziłam z firmy, to poleciało mi kilka łez. Niby marzyłam o tej chwili od dawna, ale zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę ludzie z magazynu zostali sami... Na mnie zawsze mogli liczyć, zazwyczaj brałam wszystko na klatę i ukrywałam ich błędy, żeby kierownik nie wiedział. Zawsze całym sercem byłam za nimi, a teraz będą sami...


Brzuszkowo wszystko u nas w porządku, za wyjątkiem mojego samopoczucia. Zauważyłam, że na początku nowego tygodnia ciąży mam straszne mdłości oraz jestem senna i słaba. Nie mogę jeść słodkiego i tłustego, najlepiej reaguję na orzechy, szpinak i kanapki z żółtym serem :)
Rano i wieczorem mam pogadanki z Groszkiem :). Mąż wieczorami często całuje brzuszek <3. Mówimy, że wszyscy czekamy tutaj na Niego/Nią i że wydziergam mu/jej wszystko co będzie chciał/a :)

W przyszłym tygodniu pojadę do lekarza, który zajmował się mną gdy wyszłam za mąż. Pracuje w szpitalu i codziennie jest pod ręką, więc mogę do niego podjechać w każdej chwili :). Na pewno ucieszy się, że w końcu się udało, bo on nie mógł mi pomóc.

15 stycznia 2019, 11:51

Mąż wczoraj opowiedział mi co się działo w pracy :D. Dawno się tak nie uśmiałam :D.

Rano kierownik zwołał zebranie biura oraz magazynu i powiedział, że mamy nową, trudną sytuację, bo nie ma Marty (!!!) (sprawa 1). W związku z częstymi pomyłkami w środę będzie rozmawiał z każdym indywidualnie na temat poprawy jakości i wydajności pracy (sprawa 2).

Co do sprawy 1:
No nie powiem, miło z jego strony, że zauważył moją nieobecność :D. Ta sytuacja mnie śmieszy (chociaż może nie powinna), bo nawet nie usłyszałam słowa "dziękuję" ani od chłopaków, ani od prezesów za to, że pracowałam jeszcze tydzień pomimo tego, że miałam już zwolnienie. W ogóle odnosiłam wrażenie, że są na mnie pogniewani, że już odchodzę.
Trudna sytuacja, bo nie ma Marty... Szkoda, że dopiero teraz zobaczył ile miałam obowiązków, ile robiłam dla firmy i ile znaczyłam dla magazynu.

Może gdyby sytuacja była inna, może gdybym dostała podwyżkę, o którą pytałam to może przemordowałabym się jeszcze te kilka miesięcy. Ale w obecnej sytuacji, nie warto...

Co do sprawy nr 2:
To już mnie w ogóle rozwaliło :D. Nagle skończyły im się pomysły? A kto dawał mi złote rady i zmieniał je co tydzień, pomimo że na biurówce wcale się nie znają?
Pomijam już fakt, że jak mój Mąż poprosił o podwyżkę to usłyszał, że przecież była rok temu o 100 zł brutto :D. I jak ma sypać pomysłami, jak mu się to nie opłaca?
W ogóle jak kierowcy mają wypowiadać się o pracy magazynu, a magazyn o pracy kierowców? Przecież to jest jakieś kuriozum, bo specyfika pracy jest różna.

Tak naprawdę to biuro reguluje to co się dzieje, tylko oczywiście tego nikt nie widzi. To biuro reguluje odbiory dla kierowców, to biuro daje wysyłki i trasy do naszykowania na następny dzień.
Moja rada? Odpuścić. Gdy byłam sama, albo zastępowałam kolegę, to nic się nie wydarzyło jak przesyłka wyszła do klienta następnego dnia, jak widziałam że zamówień na Warszawę jest dużo to rozpisywałam trasy od razu na 3 kierowców żeby się wyrobili, albo przekładałam dostawy o jeden dzień, żeby magazyn też mógł odetchnąć trochę od tego szykowania.
Da się? Oczywiście, że się da, tylko trzeba trochę dobrych chęci i myślenia o ludziach których ma się blisko, a nie o handlowcach, którzy jak mogą to Cię zjadą od góry do dołu.

Aż jestem ciekawa dzisiejszych opowieści :D :D

16 stycznia 2019, 13:43

Wiecie co? Niby jestem w ciąży już od jakiegoś czasu, ale chyba dopiero dzisiaj dotarło do mnie, że będziemy rodzicami <3 <3. A to wszystko przez mojego doktora, bo pokazał mi dziś Maluszka na USG 4D i teraz zamiast rozbierać choinkę to siedzę i wpatruję się w to zdjęcie <3 <3 <3

akkb5y.jpg

Nasze Dziecko <3 nasze Szczęście <3 Owoc miłości i determinacji mojego Męża <3

Kochamy tego Maluszka najbardziej na świecie <3

Pięknie biło mu serduszko (148), wszystko jest na dobrej drodze <3.

Doktor mówił, że mam się nie stresować jak powoli będą mijały mi dolegliwości, bo to normalne. Polecił dużo odpoczywać i dużo mówić do brzuszka :).

Kolejna wizyta 01.02. i będziemy ustalać termin badań prenatalnych :) :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2019, 13:46

23 stycznia 2019, 15:43

Siedzę w kuchni i czekam aż dopieką się muffinki. Mocno wzięło mnie na pieczenie :). Ostatnio robiłam z truskawkami, a dzisiaj z borówkami. Muffinki to na chwilę obecną jedyna słodycz, którą akceptuje mój organizm :). Czekolady, wafelki, batoniki są w odstawce. Może to i lepiej, przynajmniej nie przytyję :).
Ogólnie czuję się coraz lepiej :). Mdłości powoli mijają, ale za to jestem strasznie senna i mogłabym spać cały dzień. I więzadła zaczynają mnie boleć, ale to z rana.

25 stycznia 2019, 14:55

9tc+6

Za tydzień wizyta i zaplanowanie badań prenatalnych. Z jednej strony nie mogę się doczekać, ale z drugiej strasznie się boję i bać się chyba będę już zawsze. We wtorek podjadę do laboratorium zrobić badania zlecone przez doktora, żebym miała wszystkie wyniki na wizytę.

Od środy zaczęłam nieco panikować, bo ani biust tak bardzo nie bolał i mdłości jakby zmalały. Ale za to dzisiaj powróciło z podwójną mocą... Strasznie mnie szarpie i mam mocno wyostrzony węch.
Wczoraj byłam z Mężem w galerii, myślałam że kupię sobie jakieś spodnie, bo moje dżinsy już ledwo zapinam, a jednak wolałabym mieć luźniej na brzuchu. No ale oczywiście nie było nic interesującego. Niedługo chyba w ogóle będę musiała rozejrzeć się za spodniami ciążowymi. Niby waga od grudnia stoi w miejscu, ale nawet Mąż zauważył, że zaokrągliłam się w dolnej partii brzucha :).

Powoli myślę nad urlopem, jeżeli będziemy chcieli gdzieś ruszyć w Polskę to max do połowy czerwca, później chcę być już cały czas na miejscu. Pierwotnie mieliśmy jechać w góry - ale to był plan zanim dowiedzieliśmy się o ciąży :). Z brzuszkiem jednak wolę nie hasać po górach :). Myślę nad Krakowem lub Poznaniem. Takie miejsce żebyśmy mogli sobie na spokojnie spacerować :)

31 stycznia 2019, 08:57

10tc+5

Wróciłam właśnie z laboratorium z wynikami badań.
Ogólnie chyba są w normie, tylko ja panikuję jak zawsze...

Wyniki:

Nie stwierdzono przeciwciał odpornościowych do antygenów krwinek czerwonych

TSH: 2,11
FT4: 15,57
Progesteron: 21,88
Toxoplazma IGM - niereaktywny - 0,14
Toxoplazma IGG - < 0,2
Różyczka IGM - niereaktywny - 0,3
Różyczka IGG - 338,0 - byłam szczepiona

Martwi mnie ten dość niski progesteron :(, od kiedy go badałam wartości były wyższe, raz miałam tylko wartość 28, a tak wszystko powyżej 30. Ale nie plamię i nie krwawię więc chyba jest w normie.

Zestresowałam się też wartością TSH, teoretycznie jest ok, bo mieszczę się w normach, ale też nigdy nie przekroczyłam wartości 2. Widocznie ciąża mnie trochę rozregulowała.

Mam nadzieję, że z Maluszkiem jest wszystko dobrze, jutro się dowiem.

Przesadzam prawda?

1 lutego 2019, 22:11

10tc+6

Dzidzia ma 4,17cm <3. Poryczałam się, gdy zobaczyłam na Usg jak macha do mnie rączkami i kopie nóżkami. Aż było mi trochę wstyd... Doktor podszedł do tego bardzo po ludzku :), chyba nie dziwią go już takie reakcje.
Według Usg mamy 11tc+1, Maluszek nadgonil z nawiązką wcześniejszą różnicę :).
Ogólnie wszystko jest dobrze :). Szyjke mam bardzo długą, twardą i zamkniętą. Nie mam krwiaków, zniknęła też torbiel z lewego jajnika.
Dzisiejsza waga: 56,2 kg także rosnę w normie :).
Dostałam Euthyrox 1x1 tabletkę z rana żeby jednak poprawić wyniki tarczycy. Doktor woli jak jest poniżej 2.

9.02 czyli w sumie za tydzień mamy Usg prenatalne. Na razie mam nie robić testu pappa. Jeżeli wyjdzie coś niepokojącego na usg to wtedy zrobimy.

Kolejna wizyta kontrolna będzie 25.02.

4 lutego 2019, 11:00

11tc + 2

Przyszedł mi zamówiony obrazek do wyszycia koralikami :). Obiecałam sobie, że jak zajde w ciążę to wyszyje i oprawie obrazek do Kościoła. A że u mnie słowo jest droższe od pieniędzy to dzisiaj zabieram się do pracy :). Już widzę jaki będzie piękny :).

Generalnie chyba mija mi paranoja o to, że coś się może stać. Już nie lecę do łazienki gdy czuję, że coś leci, już nie sprawdzam papieru po podcieraniu czy nie ma krwi.
Piątkowa wizyta bardzo mnie uspokoiła i nie mogę doczekać się soboty :). Mój Mąż będzie ze mną nas Usg prenatalnym :). Obiecałam mu, że poczekam na niego ze słuchaniem serduszka <3. Nie może się doczekać żeby zobaczyć naszą Dzidzie :). Wiadomo że na zdjęciach to co innego niż na żywo :).

9 lutego 2019, 12:34

OM 12tc + 0 , USG 12tc + 4 :)

Wróciliśmy z USG prenatalnego, przed którym masakrycznie się denerwowałam. Bardziej ręce mi latały chyba tylko przed USG serduszkowym <3.
Na szczęście Mąż był ze mną i troszkę mnie uspokajał. Gdyby go nie było to chyba zeszłabym na zawał w tej poczekalni :p.

Badanie trwało ok pół godziny, bo Dzidziuś nie bardzo chciał współpracować :) był strasznie ruchliwy, machał rączkami, nóżkami i kładł się na boku (to w tatusia :D ). Ale trochę pogłaskałam brzuch i Dzidziuś położył się na pleckach więc doktor mógł zbadać przezierność, która wyszła bardzo dobrze: 1,77mm :)
Generalnie wszystko jest bardzo dobrze :) Kość nosowa jest widoczna :) mózg, żołądek, nerki jak najbardziej w normie :). Serduszko i przepływy również :). Dzisiaj po raz pierwszy słyszeliśmy jak mocno bije <3 <3. Oczywiście się popłakałam, Mężowi również zakręciła się łza w oku :).

I być może będzie Synuś <3 <3 , jeszcze nie wiadomo do końca, bo Dzidzia starała się zakryć <3.

Mamy 6,02cm i według USG Dzidzia jest starsza już o 4 dni niż wynikałoby to z terminu ostatniej miesiączki <3. Sporo nadrobiliśmy (na początku była młodsza o 3 dni :p), ale doktor zadowolony :).

Nie mogę nacieszyć się zdjęciami i opisem badań <3 <3. Teraz już musi być dobrze <3 <3

11 lutego 2019, 11:02

12tc +2

W sobotę po badaniu pojechaliśmy razem Teściami do mojej Mamy, bo organizowała imieniny. Pomijam fakt, że po drodze ścięłam się z Teściową bo wystąpiła do mnie z pretensją, że nie piję mleka. Szczerze? Piłam do niedawna po 2 szklanki dziennie i naprawdę mam już go dosyć. Doktor powiedział, że mam pić i jeść to na co mam ochotę (za wyjątkiem wiadomo: alkoholu, surowego mięsa i ryb, serów pleśniowych). Więc nie zamierzam się zmuszać. A ona do mnie z tekstem: "Zobaczysz jak nie będziesz miała pokarmu". Nosz kurła! Jestem na końcówce 3 miesiąca, myślę że picie mleka teraz nie pomoże mi w ewentualnym karmieniu piersią. A jeżeli nie będę miała pokarmu to będę karmiła mlekiem modyfikowanym. I gdzie tu problem? Dla mnie nie ma.

Za to po dotarciu do Mamy humor mi się poprawił, bo Chrześniak przywitał mnie mocnym buziakiem i tuleniem do brzucha <3.

"Cześć Dzidziusiu :) jestem Twoim starszym bratem i już Cię kocham :)". Rozczuliło mnie to totalnie :). Siostra powiedziała, że Bartuś nie może się doczekać na to Dziecko :), termin "sierpień" czy "wakacje" jest jeszcze dla niego odległy i nieco się niecierpliwi, bo chciałby już :).
Często przychodził do mnie i do Męża, dużo się przytulał <3 <3. Podczas ich zabawy stwierdziłam, że Mąż będzie świetnym ojcem :) zupełnie jakby był do tego stworzony :).

Tylko mojej Siostrze nadal się nie udaje... :( Wyznała mi, że tak naprawdę nie zabezpieczają się od sierpnia i od tamtego czasu nic się nie zadziało :(. Poradziłam jej, żeby poszła do lekarza na monitoring, bo może ma coś nie tak z owulacją. Mówiła że ogólnie ma krótki cykl, ostatnio zmniejszył jej się do 23 dni. Poza tym jej Mąż też nie jest już najmłodszy - w tym roku kończy 40 lat.

Zaskoczyło ją to jak dobrze znam swoje ciało, że wiedziałam kiedy okres ma się pojawić, że owulacja się zbliża nawet wtedy, gdy nie monitorowałam cyklu. Fakt zajęło mi to trochę czasu, ale warto nauczyć się rytmu swojego organizmu.
Pokazałam jej moje wykresy na OF, temperatury, objawy i leki. Może z tego skorzysta.

Nie chcę żeby przechodziłą przez to co my... Myślałam, że za drugim razem uda im się równie szybko jak za pierwszym, ale jak widać organizm lubi płatać figle.
1 2 3 4 5 ››