https://www.youtube.com/watch?v=s2UkrkiC74Q
Nie chce mi się pisać tego samego,więc tylko krótkie informacje:
1) Uszyłam przewijak turystyczny:
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/b8b56176b77d.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/47b5b1033603.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e260978aa7fd.jpg
2) Przyszły organizery - większe niż się spodziewałam. Poukładałam kosmetyki i leki,a jeden z organizerów jest w szafce,włożyłam do niego skarpetki,rajstopki i czapki.
3) Wyprałam i wyprasowałam rozmiar 68. Zostały ręczniki,śpiworki i jakieś pokrowce. Ostatnia runda prania ciuszków będzie,jak przywiozę od mamy rzeczy,które dostałam od kuzynki.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/7226e2b52f4e.jpg
Dobra,koniec wpisu na dziś.. Komputer tak mnie wkurwia,że zaraz rozwalę klawiaturę. Więcej napiszę,jak mi przejdzie.
Aha, jedyny pozytyw dzisiejszego dnia - uszyłam dla Męża poduszkę.
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/19d2d8e7c482.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/5ae1e40e44ef.jpg
-kocyk
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/1505221e7646.jpg
-rożek/becik
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/edf54241c7b1.jpg
Rzeczy dziś uszyte nie są dla mojego Michasia,jest to prezent dla mojej przyjaciółki Karoliny (byłam u niej świadkiem na ślubie). Karolina nie jest jeszcze w ciąży,z dzieckiem chcą poczekać ok. 1-1,5 roku,ale jak Karola zobaczyła mój przewijak turystyczny w sówki,to bardzo jej się spodobał. Stwierdziła też,że jak już się wezmą za rozmnażanie,to ona chce ode mnie pościel albo kocyk albo coś jeszcze innego właśnie z motywem sówek Nie wiem,czy będę mieć siły i czas za rok,więc postanowiłam uszyć dla niej te rzeczy teraz, tym bardziej,kiedy sama jestem w szale szycia Dziś powstał więc rożek i kocyk,a w planach mam jeszcze właśnie przewijak turystyczny,dokładnie taki jak ja mam,bo tyle materiału mi zostało Ale to może uszyję w piątek,bo jak zawsze po szyciu - mój kręgosłup musi solidnie odpocząć. Ale z efektu jestem nawet zadowolona,chociaż minky do szycia nie polecam,bo to cholerstwo się masakrycznie źle szyje.. Rożek szyłam dziś po raz pierwszy i efekt tak mi się spodobał,że planuję też stworzyć taki dla mojego Michaśka, będzie miał na zmianę z tym,który dostał od swojej Babci. Bo plan mam właśnie taki,żeby na początku kłaść go spać w rożku,a potem przełożyć go do śpiworków Zobaczymy,co Młody na to powie
Wczoraj przeglądałam też allegro (w tym miejscu już słyszę śmiech Sosenki i Lentilki )i przez przypadek (ZUPEŁNIE przez przypadek ) trafiłam na aukcję z 2 ręcznikami z Ikei. Ręczników akurat chcę mieć więcej,więc zaczęłam licytować I udało się aukcję wygrać - za 20 zł To,co mi się w nich podoba,to to że mają kapturek na środku,a nie z boku
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e43494e46710.jpg
U tej samej allegrowiczki wylicytowałam też zestaw 16 pieluch tetrowych i 11 flanelowych oraz 2 zestawy kocyków (2 welurowe i 2 polarowe). Ale te rzeczy to nie dla mnie, chcę je wysłać koleżance,której sytuacja finansowa jest nieciekawa. I tutaj podzielę się świadectwem - jak chcemy coś komuś dać,tak po prostu,z dobroci serca,to Pan Bóg zawsze błogosławi i nie naraża nas też na niepotrzebne koszta. Rzeczy,które wymieniłam,udało mi się wylicytować po naprawdę śmiesznych cenach (łącznie 17 zł),chociaż byłam gotowa zapłacić więcej. Do tego zestawu dorzucę też koleżance jeden z moich ręczników Więc dobre zakupy nie tylko dla mnie
Na koncie Misia pojawiła się też mata edukacyjna. Mata edukacyjna marzyła mi się już kiedyś,ale te ceny wydawały mi się bezsensowne.. Adrian stwierdził też,że to jest tylko gadżet i bez sensu wydawać kasę. Zasugerował,żebyśmy poczekali z zakupem,bo może Misiek dostanie to jako prezent po narodzinach od jednych czy drugich gości,którzy wpadną popodziwiać naszego pierworodnego. Moja mama jednak tak bardzo chciała kupić coś dla wnuka i tak długo marudziła,że w końcu sama zasugerowałam matę edukacyjną. Ale ustaliłam górny limit,który mogła zapłacić,bo producenci chętnie wyciągneliby od niej grube pieniądze,a ona z miłości do malucha chętnie by im na to pozwoliła Jeśli dobrze ją zrozumiałam,to mata wygląda tak:
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/34e37c828918.jpg
Mam nadzieję,że będzie służyć
Następną wizytę u lekarza mam 28 września,ale w tym tygodniu miałam zadzwonić do kliniki i umówić się jeszcze na kolejną wizytę w październiku. Gdybym chciała umówić się na październik po wizycie na koniec września,nie miałabym szansy. Dzwoniłam tam dzisiaj,ale nie prowadzą jeszcze zapisów. Pani rejestratorka kazała mi zadzwonić za tydzień..
Z rzeczy typowo ciążowych - wszystko ok. Brzuchol rośnie, każdy ruch Michaśka widać gołym okiem na brzuchu,a jest tak duży,że mam wrażenie,że wypełnia całe moje wnętrzności I pewnie trochę tak jest Cieszę się,że już w przyszłym miesiącu się zobaczymy Zleciało szybko Być może w piątek,a być może w przyszłym tygodniu znajomy mamy przywiezie kosz mojżeszowy dla Młodego wypełniony ciuszkami i zabawkami,więc wtedy pewnie dokończę urządzanie kącika niemowlęcego. Trochę już się nie mogę doczekać, chciałabym powiedzieć,że już WSZYSTKO jest gotowe A w sobotę pakujemy torbę do szpitala
Wczoraj byliśmy na Poznań Bike Challenge,w którym mój Mąż brał udział na dystansie 50 km. Na początku był zapisany na 120 km,ale się przepisał,bo miał za mało czasu,żeby się rozjeździć i sam stwierdził,że może nie dać rady. Ale 50-tkę śmignął i to w niezłym czasie Dołączyłam do niego już po wyścigu,a że droga z Grunwaldu na Maltę była długa i męcząca,to niestety,nie zachowałam się ładnie na początku i przy znajomych nawarczałam na Adiego.. Było mi mega głupio i po chwili go przeprosiłam,ale co tu dużo ukrywać - trochę mu ten dzień zepsułam i przykro jest mi do dzisiaj. Później było co prawda tylko lepiej i nasz wypad nie był do końca stracony,ale jakiś niesmak pewnie i tak został. Pokręciliśmy się na miejscu, poszliśmy na deser, posłuchaliśmy muzyki, Adik wziął jeszcze udział w minutowym challengu allegro,który wygrał i zebraliśmy się do domu. Już jak doszliśmy na przystanek,to czułam się źle,bo nogi i krępoosłup były w wątpliwym stanie,ale starałam się nie robić problemu. Niestety,jak z powodu maratonu okazało się,że dojazd do domu będzie mega utrudniony,to Adrian zaproponował,żebym poczekała na niego na stacji,a on na rowerze wróci do domu i przyjedzie po mnie samochodem. Na początku nie chciałam,ale w pewnym momencie stwierdziłam,że zaraz chyba umrę i wtedy się poddałam. Trochę za duży wysiłek jak dla mnie to był jednak i skutki odczuwam do teraz.. kręgosłup boli, łażę jak połamana, schylić się nie mogę..dobrze,że nie mam dziś korków ani żadnych innych gości,bo nawet się nie łudzę,że będę w stanie posprzątać...jak umyję naczynia,to będzie to szczyt moich możliwości..
Z rzeczy bardziej optymistycznych, w sobotę spakowaliśmy torbę do szpitala A raczej dwie torby - jedna dla mnie i druga dla dziecka Mąż wziął udział w tym procesie - wyłożyłam mu na ławę wszystkie rzeczy do spakowania,a on to później układał Poszło mu błyskawicznie Jak patrzyłam jak upycha wszędzie te różne rzeczy to się nawet zaczęłam zastanawiać,jak ja potem cokolwiek znajdę Ale spoko, czepiać się nie będę,bo w całkiem małych walizkach zmieścił dużo Lubię mieć zapas, nie chcę,żeby czegokolwiek zabrakło mi lub Michasiowi,więc do szpitala spakowana jestem jak na wojnę. Nie wiem,co może mi się przydać,więc wzięłam wszystko Przy drugim dziecku będę mądrzejsza,ale teraz nawet gdyby ktoś mi powiedział,że czegoś nie potrzebuję,to i tak to wezmę Poniżej podaję listę,a po porodzie planuję zrobić adnotacje w kwestii czy coś było potrzebne czy nie
TORBA KAROLINY:
-podpaski poporodowe - 2 paczki
- majtki siateczkowe - 6 sztuk
- podkłady na łóżko - 1 paczka
- wkładki laktacyjne - 10 sztuk
- płyn do higieny intymnej (z panthenolem)
- 2 ręczniki (1 ciemny)
- żel pod prysznic
- szampon
- pasta i szczoteczka do zębów
- antyperspirant
- krem do twarzy
- szczotka do włosów
- gumka do włosów - 3 sztuki
- mała maść na brodawki
- chusteczki odświeżające (Cleanic - do porodu)
- kompresy jałowe - 10 sztuk
- Tantum Rosa
- butelka z dziubkiem - pusta do Tantum Rosa
- Octenisept
- balsam do ust
- chusteczki higieniczne - 2 paczki
- papier toaletowy - 2 rolki
- ręcznik papierowy - 1 rolka
- telefon + ładowarka
- kubek i sztućce
- butelka z filtrem (duża)
- T-shirt do porodu
- 2 koszule do karmienia
- szlafrok
- ciepłe skarpetki
- kapcie/klapki
- 2 staniki do karmienia
- krąg połogowy
- landrynki
TORBA MICHAŁA:
- 3 komplety ubrań
- ubranie na wyjście
- 2 bawełniane czapeczki
- niedrapki + skarpetki
- 3 pieluchy tetrowe
- 3 pieluchy flanelowe
- butelka ze smoczkiem
- smoczek
- kocyk/ręcznik porodowy
- rożek
- kocyk
- ręcznik z kapturkiem
- pampersy
- chusteczki nawilżające do pupy
- Bepanthen
- Sudocrem
- Linomag
- szczotka do włosów
- płatki kosmetyczne
- cążki
- podkłady do przewijania
- krem do buzi
Jak Adrian zobaczył,ile rzeczy wyciągam,to tylko poprosił,żebym mu jeszcze nie robiła kanapek Chciałam też spakować torbę awaryjną, z dodatkowymi rzeczami,które być może będą potrzebne,ale Mąż nie wyraził zgody. Stwierdził,że głupi nie jest,w razie czego znajdzie w domu i mi przywiezie... A jak nie znajdzie w domu,to kupi i mi przywiezie... Więc już coś do przodu Na kosz i ostatnie ciuszki dalej czekam...
Zaplanowany rożek/becik dla Michalątka:
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/f75e5c89cf0b.jpg
Ps. Lentilkaa,jeszcze nie rodzę
A więc, oto my z NASZYM brzuchem
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/dc4a4a988049.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e40edd64c079.jpg
Kręgosłup dalej boli,ale za to pojawił się banan na gębie
Ps. Rożek jest prawie gotowy, czeka tylko na mocowanie rzepa,który jutro odbieram z poczty
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2015, 23:16
Uszycie chustek to było jedno i czasowo nawet nie wyszło tak źle,ale wszywanie zatrzasków to chyba najbardziej żmudna rzecz,którą zdarzyło mi się robić w ostatnim czasie... Niemniej, chustki są,więc moja kochana Victoria sobie odpocznie i szycie na razie odłożę,chociaż polubiłam bardzo Ale to ostatni miesiąc (słownie: cztery tygodnie mniej więcej ) wolności,więc czas się odprężyć, zrelaksować i nie przejmować ani nie nadwerężać niczym Na kosz i ostatnią partię ciuszków jeszcze czekam,więc nie mam wrażenia jeszcze,że ostatni guzik został zapięty. Myślę,że to dobrze,bo tak jak Madu kiedyś napisała - jak sobie pomyślę,że jest już wszystko i wszystko gotowe,to chyba tak się odprężę,że urodzę A na to jest jeszcze czas Chociaż tego kosza,to już się,kurka wodna,doczekać nie mogę
Brzusio dalej rośnie,przynajmniej takie mam wrażenie,ale wiem,że to dziecię,które jest coraz większe,a nie brzuch sam w sobie. Michał jest ostatnio bardziej aktywny,rozpycha się bezlitośnie,ale staram się mieć więcej cierpliwości dla tego mojego małego brzdąca Odegram się,jak już się urodzi
Innym pozytywem jest to,że udaje mi się powoli sprzedać książki powystawiane na allegro. Pozbywam się kolekcji mojej ukochanej Christie w oryginale,bo na rocznicę ślubu dostałam od Męża Amazon Kindle (czytnik e-booków) i teraz wszystkie książki mam tam wgrane i na Kindlu je czytam. Wersji drukowanej się pozbywam,żeby ulżyć półkom oraz żeby mieć mniej dźwigania w czasie przeprowadzki Na razie sprzedałam 3 książki,mam nadzieję,że się uda więcej
Moją jedyną irytacją ostatnich dni jest to,że nie mogę się umówić na wizytę do lekarza na październik.. Miałam się kontaktować po niedzieli w zeszłym tygodniu i dzwoniłam tam w środę,ale powiedziano mi,że zapisy na październik jeszcze nie ruszyły i mam zadzwonić za tydzień. Dzwoniłam tam więc wczoraj i poprosiłam o umówienie mnie na połowę października,na co pani w rejestracji powiedziała mi,że te terminy są już pozajmowane i może mnie wpisać na 23.10. Serioooooo????? Odparłam jej na to,że ten termin absolutnie odpada, mam termin porodu na 29.10. i chcę się zobaczyć z lekarzem wcześniej. Dowiedziałam się wtedy,że będzie jeszcze możliwość wizyty w sobotę 10.10. lub 17.10.,ale oni jeszcze nie wiedzą,która sobota będzie możliwa,bo pan doktor jeszcze się nie określił. Kazali mi zadzwonić po 16:00. Jak zadzwoniłam po 16:00,to dalej nie wiedzieli i kazali mi zadzwonić w piątek. Kuźwa,ile razy można dzwonić w jednej sprawie do prywatnej kliniki??????????????????? Ja wiem,że mój pan doktor jest bardzo dobry i przez to oblegany,tym bardziej,że jest to ginekolog chrześcijański,ale bez przesady - organizacja powinna być deko lepsza...
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 września 2015, 09:19
Miło jest mi zawsze,kiedy słyszę komplementy dotyczące rzeczy,które szyję - i za to dziękuję Wczoraj miałam korki z moją Gosieńką (5 klasa) i jak tylko zobaczyła chustki,które uszyłam,złapała jedną i próbowała sobie założyć na szyję Oczywiście, nie miała szans Jednak tak jej się podobały, i to zupełnie szczerze,że obiecałam,że dla niej też uszyję,ale odpowiednio większą Z tych,które uszyłam,pozwoliłam też,by Gosia i jej mama wybrały dwie dla dzieci znajomych Mama Gosi jest przekochaną kobietą, bardzo wyrozumiałą, długo już współpracujemy i dostałam od niej dużo rzeczy dla dziecka - zarówno nowych, jak i używanych. Wczoraj,na przykład, przyniosła mi w prezencie bodziaka w r.74 - ot,tak po prostu, "bo był tak ładny,że nie mogła się powstrzymać"
Uszycie chustek dla Gosi będzie więc dla mnie przyjemnością Chociaż w jakimś stopniu będę się mogła odwdzięczyć
W Pro Life Clinic kazano mi dzwonić dziś od 9:00,aby umówić się na wizytę w październiku. Efekt? Udało mi się dodzwonić po 13:00, po tym jak rzucałam po domu wszelkimi możliwymi k...... Udało się umówić na 17.10. na 9:20. Wizyta jest rano,więc przynajmniej nie będzie obsuwy...Ale organizacja pourlopowa zdecydowanie wymaga tam poprawy...
Ciążowo jest ok. Częściej niż zwykle dręczy mnie zgaga (nawet po szklance wody), suszy mnie niemiłosiernie, ciągle latam siku, męczę się i dyszę przy najmniejszym wysiłku (np. wstaniu z kanapy...),a samo wstanie z kanapy to wysiłek logistyczny,do którego potrzeba strategii.. W nocy wstaję,mam wrażenie, co chwilę..oczywiście, nie wstaję co chwilę,ale co godzinę już tak i stąd moje wrażenie.. Kręgosłup bez zmian,chociaż mój Mąż wywiedział się odnośnie masażu dla ciężarnych,który przynosi mi niesamowitą ulgę. Pomimo tego wszystkiego,czemu piszę,że ciążowo jest ok? Bo jestem w ciąży,która rozwija się prawidłowo. Dziecko jest zdrowe i radosne, co było widać na USG. Niczego nam nie brakuje, mamy wszystko skompletowane i to bez żadnego wysiłku. I to jest moja filozofia ostatnio. Dolegliwości miną, dziecko i świadomość rozwijającego się we mnie nowego życia zostaną na zawsze
Dziś zrobiłam małe prasowanko - zielone ręczniki z allegro, uszyty przeze mnie rożek, chustki pod szyję, bluzeczka od kuzynki i mikołajkowy pajacyk. Musiałam też wyprać dwie czapki (śliczne!) i skarpetki otrzymane od kuzynki,bo wyprałam je z pajacem mikołaja i po wyciągnięciu z pralki miały cudowną czerwoną poświatę... Wyprałam je więc z naszymi rzeczami najpierw,a wczoraj wrzuciłam znowu do prania z rzeczami dziecięcymi. Nie jest źle, czerwień w dużej mierze odpuściła Na kosz i resztę ubranek w dalszym ciągu czekam....
Ciążowo w dalszym ciągu ok, skurcze mam nadal,ale nie są bolesne. Spina mi się po prostu brzuch i wtedy jest mało komfortowo,ale nie mam myśli "rany! zaczęło się!" Po prostu wiem,że moja macica,która przyjęła małego gościa, musi trochę potrenować Wczoraj po sprzątaniu miałam też lekkie bóle miesiączkowe i od 2 dni lekko pobolewa mnie spojenie łonowe (chyba spojenie łonowe...),jak się ruszam. Więc staram się jakoś za dużo nie łazić Ale to wszystko biorę po prostu jako oznaki zbliżającego się porodu i tyle. 35 tydzień to nie przelewki i moje ciało na pewno o tym wie Wczoraj wieczorem i dzisiaj rano Mały był bardzo aktywny. Tak mnie skopał,że aż mnie trochę brzuch pobolewał,jak się obudziłam.. mały piłkarz Ale też domyślam się,że jest mu już trochę niewygodnie.. Jeszcze tylko troszkę
Mogłabym powiedzieć,że nic ostatnio nie kupiłam,ale nie byłaby to prawda Powinno mi się odciąć dostęp do allegro... I pieniędzy... Kupiłam kolejny ręcznik i zestaw kolorowych pieluszek
Już nawet nie obiecuję,że to koniec..bo jaki byłby w tym sens?
Ostatnimi czasy wzięliśmy się za plan remontowy naszego mieszkania we Wrześni. Kiedy się tam wprowadzimy,to jeszcze nie wiadomo. Ale chcemy zrobić kosztorys i wiedzieć,jak bardzo jesteśmy w czarnej dupie z kasą. Na pierwszy ogień pójdzie kuchnia. Myślałam,że jak ruszymy temat remontu to będę wiecznie nieszczęśliwa,bo remontów nie znoszę. Ale nie jest źle. Planowanie i szukanie rzeczy dla nas, ze świadomością,że to dla nas na stałe,a nie na jakieś wynajmowane mieszkanie jest nawet fajna No i na kuchnię damy radę odłożyć,a wyremontujemy ją jeszcze przed przeprowadzką,więc jak zamieszkam we Wrześni to będę mieć piękną, świeżą kuchnię Czadzik
Z rzeczy bardziej optymistycznych, kupiłam dziecku kilka książeczek dla niemowląt,bo słyszałam o nich dużo dobrego Znalezione na allegro i OLX
- karty z obrazkami kontrastowymi
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/d97681c0a0b7.jpg
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/eb9dbffcdf26.jpg
- szeleszcząca książeczka Lamaze z różnymi fakturami
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/52daddd43cd1.jpg
- książeczka kontrastowa
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/4b4d24f4fabf.jpg
Niemowlaki podobno lubią A czy tak jest naprawdę,to się okaże
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2015, 17:57
Z drugiej strony, moje wyższe ciśnienie może być spowodowane tym,że w ostatnich dniach łatwiej jest mnie zdenerwować,a mam wrażenie,że ludzie to jacyś debile. Serio. Jak jechaliśmy do lekarza w poniedziałek,to wkurzyła mnie kobita za kółkiem,która jechała przed nami. Mieliśmy zielone,ileś samochodów przed nami przejechało i akurat jak ona przejeżdżała (a za nią my),światło zmieniło się na pomarańczowe. Ale kobieta tak dziarsko wjechała za sygnalizację,że byłam święcie przekonana,że przejedzie ona, my i jeszcze auto za nami. A ta durna krowa zaraz za sygnalizatorem stwierdziła,że jednak nie będzie ryzykować i dosyć gwałtownie zahamowała. Adrian dał po hamulcach aż zapiszczało, mnie rzuciło do przodu i pas mi się lekko wbił w brzuch,co na tym etapie nie jest przyjemnością,a do tego było już dość późno.. Nie wytrzymałam i przez lusterko jej powiedziałam i pokazałam,co o niej myślę.... Do tego ta "miszczyni kierownicy" tak stanęła,że już oczywiście sygnalizacji nie widziała,więc nie miała pojęcia,jak się zielone zapaliło i trzeba było na nią trąbić. Akurat tutaj nie było z tym problemu,bo chyba każdy chciał na nią trąbnąć,więc jak tylko zapaliło się zielone,to kilka klaksonów się odezwało Inna sytuacja, z dzisiaj: na allegro kupiłam karty Oczami Maluszka i książeczkę szeleszczącą, obydwie rzeczy u tej samej sprzedającej. Napisałam do niej z prośbą o przesłanie danych do przelewu i informacji odnośnie kosztu wysyłki tych 2 przedmiotów. Nie doczekałam się odpowiedzi,więc dziś napisałam znowu. Reakcja była szybka,a w odpowiedzi usłyszałam,że dane są na stronie przedmiotu,a przesyłki to ona wysyła oddzielnie,bo tak są od razu pakowane (osoba prywatna,która sprzedaje rzeczy po swoim dziecku). Wkurzyłam się,bo co za idiota tak robi????? Odpisałam jej,że oczywiście, zapłacę podwójną kwotę za przesyłkę,ale niech tylko spróbuje wysłać je w jednej,to zgłoszę sprawę do allegro,a jej wystawię bardzo odpowiedni komentarz (i tak go zresztą wystawię). A po nadaniu przesyłek życzę sobie maila z NUMERAMI nadania. Nadmieniłam też,że informacja o braku możliwości wysłania 2 rzeczy jedną paczką powinna być umieszczona w opisie przedmiotu, skutecznie zniechęciłoby mnie to do wzięcia udziału w jej aukcjach. Głupia krowa. GRRRRRRRRRRRRRRRR I jak ja mam mieć normalne ciśnienie????????????? Z drugiej strony,to są jakieś totalne głupoty,które powinnam olać.
A ciążowo? Bez zmian. Spojenie boli chyba nawet coraz bardziej,więc nie wiem,czy ta przerwa nie jest tam większa Przynajmniej szybciej pójdzie No i parcie na pęcherz - wychodzę z toalety i już wtedy się zastanawiam,czy nie powinnam tam wrócić
Byliśmy wczoraj w kościele na mszy odpustowej w Parafii pw. św. Michała,bo było Święto Archaniołów,a zarazem imieninki naszego synuśka Po mszy rozdawali Michałom czekoladę i małe książeczki z sentencjami - nasz brzuszek też się załapał A dzisiaj pojechałam odebrać książeczkę kontrastową (tą miękką z zieloną obwódką) i jestem nią zachwycona! Co druga "strona" szeleści, jest porządnie wykonana, solidnie zszyta. Jak Michał nie będzie chciał,to sobie zostawię
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2015, 15:10
Sytuacja allegrowa się wyjaśniła. Wymieniłam z panią sprzedającą wczoraj kilka maili i przyznaję,że nerwy wzięły górę i najechałam na nią jak na łysą kobyłę. Nie wiem,czy do końca zasłużyła czy nie, pewnie w jakimś stopniu tak,bo po kiego grzyba wysyłać dwie paczki w jedno miejsce oddzielnie,skoro można dwa przedmioty wsadzić do jednego pudełka i nadać razem? Niemniej, wymiana zdań była nie do końca przyjemna, ale od słowa do słowa spuściłam trochę z tonu i za gwałtowną reakcję ją przeprosiłam. Zaznaczyłam jednak,że powinna mnie zrozumieć, tym bardziej,że już się kiedyś w ten sposób nieładnie nacięłam. Ona też odpuściła i kolejne maile były bardzo miłe po obu stronach, z czego się cieszę. Przesyłka idzie do mnie priorytetem, razem z gratisem i resztą kasy za przesyłkę Z jednej strony się cieszę,ale z drugiej jest mi głupio,że w pierwszym odruchu potraktowałam tą kobitę niekoniecznie dobrze Ale było, minęło. Pomodlę się za jej chorego synka, może choć tak jej to wynagrodzę. A swoją drogą, tak to właśnie ze mną jest. Jestem osobą wierzącą, nawet bardzo wierzącą. Pan Bóg jest dla mnie bardzo konkretną osobą,a nie jakimś konceptem czy Bozinką na obrazku i dzięki Jego ogromnej pracy nad moim charakterem oraz ogromnej łasce naprawdę się zmieniłam przez te ileś lat. Lubię pomagać innym, nie jestem przywiązana do kasy i chętnie się nią dzielę, działam we Wspólnocie, przestrzegam przykazań i zasad, czytam Pismo Św. i regularnie gadam z Bogiem o różnych rzeczach. I wszystko byłoby naprawdę fajnie, gdybym potrafiła chociaż raz na jakiś czas stulić pysk i zamiast najeżdżać na ludzi,którzy mnie wnerwiają, spojrzeć na nich właśnie z miłością i miłosierdziem. I to jest dla mnie ta najtrudniejsza kwestia dotycząca wiary, z którą wciąż i niezmiennie się zmagam. Nie jestem duchowo biedna, powiedziałabym,że dostałam wiele i czuję się związana z Niebem,ale mimo to, nie określiłabym się jako "dobra katoliczka",bo brakuje mi właśnie tej fundamentalnej dobroci serca,która objawia się miłością do drugiego człowieka nie wtedy,kiedy jest chwila duchowego uniesienia czy akurat się modlę lub uwielbiam Boga,ale właśnie wtedy, kiedy patrzę na tego ludzia przede mną i myślę sobie "ty idioto".. Bo żadna sztuka ukochać bliźniego, kiedy wszystko jest fajnie; sztuką jest błogosławić drugiego,kiedy tak naprawdę chciałoby się ścisnąć takiego głąba z gardło i wytrząsnąć z niego życie.. Więc walczę...i dziękuję Bogu za każdym razem,kiedy uda się wygrać z tą skazą,która jest we mnie.. Szkoda,że tych podziękowań nie jest więcej.. I w takich momentach myślę sobie,że dobrze,że Bóg nie ma takiej skazy charakteru jak ja,bo śpiewałabym cienkim głosikiem...
Mam wrażenie,że Michał jest coraz większy..nie wiem,czy to jeszcze możliwe,ale chyba tak,bo brzuch mi powoli na gębę zachodzi Ale nic, jeszcze tylko troszunię.. Pierwszą rzeczą,którą zrobię po porodzie i po powrocie do domu,to...POŁOŻĘ SIĘ NA BRZUCHU Tak mi tego brakuje... Pomijam,że teraz już nie istnieje pojęcie "wygodna pozycja do spania" (może być co najwyżej "pozycja,w której aktualnie jestem w stanie wytrzymać na tyle długo by zasnąć i nic nie pamiętać..),ale swobodnego leżenia na brzuchu mi brakuje I chciałabym przestać chodzić jak kaczka I chciałabym,żeby ta dupina,która wypina mi się pod żebrami wypinała się już w swoim łóżeczku Spojenie zasadniczo boli mnie albo coraz bardziej, albo tak samo,ale nie pamiętam,że bolało mnie tak bardzo,bo w zasadzie czuję je przy każdym ruchu. Siku chce mi się non stop, więc wyprawy dłuższe gdziekolwiek nie mają żadnego sensu, chyba żebym miała prywatnego Toi-Toia na sznurku.. No i cały czas się modlę,żeby Młody określił się zdecydowanie do 17.10. na wyjście. Nie chcę mieć wywoływanego porodu i nie chcę mieć cesarki. Wiadomo, jak mus to mus,ale mam nadzieję,że się uda uniknąć tych kombinacji. A z dobrych rzeczy,to trochę lepsze ciśnienie dzisiaj i brak paciorkowców "tam na dole" Czekałam na ten wynik,bo zakładałam,że jak ta końcówka jakaś taka niezgrabna,to pewnie jeszcze jakieś dziwne stwory się do mnie przyczepią,ale na szczęście nie A jutro Mężulo zabiera moje siku na posiew
Wczoraj pojechałam w końcu odebrać przesyłki,które na mnie czekały. Zamówiłam dodatkowe minky do szycia,bo obiecałam mojej uczennicy,że uszyję jej chustki z polarem,ale,niestety, tak gdzieś ten polar schowałam,że go do tej pory nie znalazłam.. Dokupiłam więc materiału. I zamówiłam rzep i zatrzaski,żeby dokończyć rożki,które uszyłam. Kupiłam wcześniej rzep samoprzylepny i to był ogromny błąd! Największe gówno,z jakim miałam do czynienia! Myślałam,że jeśli jest to rzep samoprzylepny,to jest on tak specjalnie zrobiony,że jak go przykleję,to nic go nie ruszy. Taaa... Nic go nie musiało ruszyć,żeby się odkleił po 5 sekundach. Stwierdziłam,że go po prostu przyszyję i tyle. To była kolejna zła decyzja. Bo klej był za słaby by trzymać się materiału,ale wystarczająco upierdliwy,żeby obkleić igłę i nitkę w maszynie..co ja się namęczyłam,żeby to cholerstwo odpruć..wyrzuciłam to badziewie,a kupiłam normalny rzep,który przyszyłam do rożków, tym samym wieńcząc moje becikowe dzieła Dziś będę się zajmować chustkami dla Gosi Było też dość zabawnie wczoraj,bo podczas mojej wyprawy,jak wracałam autobusem,to pewna starsza pani zagadnęła mnie,pytając czy to jedno dziecko czy bliźniaki No,ale jakbym widziała kogoś z moim brzuchem,to też bym się pewnie zastanawiała Plusem jest to,że wszyscy chcieli mi miejsca ustępować
Chustki wczoraj uszyłam, a jak już szyłam dla Gosi,to dla Micha też jeszcze doszyłam 3 sztuki,bo zostały mi resztki sówkowej bawełny Dziś wszyłam tylko rzepy i okres szyciowy uważam za zamknięty. Nie dla mnie już ślęczenie przy maszynie, tym bardziej,że mi się tam brzuch nie mieści
EDIT:
Capriciosa zeżarta, teraz choćby potop
Ps. Chyba mi piersi urosły i są dzisiaj bardziej tkliwe niż zazwyczaj...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 października 2015, 16:56
Młody się rusza, czasami tak,że aż podskakuję Zaczynamy z Mężem strasznie za nim tęsknić i już się nie możemy doczekać. Dziś rano Adrian spojrzał na mój brzuch i stwierdził,że już by chciał mieć swojego syneczka na rączkach Adi ma urodziny 13.10. i cały czas liczy na to,że mu Michał zrobi prezencik urodzinowy I że będą mogli świętować razem, z każdym rokiem coraz to innym trunkiem Dobrze by było, żeby Michaś nie zechciał przyjść na świat jutro, bo w Poznaniu jest maraton i całe miasto jest sparaliżowane. Akurat mieszkamy w takiej dzielnicy, gdzie przebiega chyba większa część trasy, więc jak nam się trafi jechać do szpitala,to raczej tylko karetką - bo naszym autem to się z Grunwaldu nie wydostaniemy... A druga sprawa jest taka,że mój Mężuś idzie dziś na pępkowe kolegi i do domu wróci pewnie w stanie wesołym Więc jechać do porodu też nie bardzo
Dziś w końcu udało nam się spotkać z przyjaciółką,która zaproponowała,że zrobi nam zdjęcia pamiątkowe z ciąży. Nie mieliśmy profesjonalnej sesji, bo Adrian nie chciał (nie znosi zdjęć),ale jak Karolina miała nam parę fotek strzelić,to nawet dał się namówić. Chodziło mi tylko o pamiątkę z czasu ciąży i żeby Michał też widział, jak na niego czekamy Jak już jakieś fotki dostanę,to je lekko obrobię i może wrzucę do pamiętnika
Jeśli o zakupy chodzi, to nie kupiłam ostatnio nic. Mówiąc szczerze, to nawet mi się nie chce... Hmm, może to też objaw zbliżającego się porodu????
Aha! Kwestia kosza.... kosza na razie nie będzie...jak się Mały urodzi, to będziemy go kłaść spać w gondolce od wózka, a w weekend po jego narodzinach przyjedzie moja Mama z bratem i wtedy kosz przywiozą. Trochę szkoda, bo chciałabym go mieć już na miejscu,ale co zrobić? Pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da...
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 października 2015, 18:06
:)