X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Michalina - małe szczęście!
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6

9 stycznia 2017, 11:35

30t3d

Wczoraj aplikacja na telefonie powiedziała, że w przyszłym tygodniu, nawet gdyby się mała urodziła, miała by szansę na samodzielne oddychanie. Ale niech siedzi sobie w brzuszku jak najdłużej, żeby urodziła się zdrowa i szybko mogła wrócić do domu poznać swój pokój i swoich czworonożnych przyjaciół.
Jesteśmy "gotowi". To znaczy większość mebli jest, nie ma jeszcze tylko łóżeczka dostawnego do naszego łóżka w sypialni. Brakuje czegoś, żeby powiesić półki, roleta nadal zrolowana leży na parapecie, czekamy na zasłonki. Brakuje też naklejki na ścianę i różne takie duperele do dekoracji.

16 stycznia 2017, 22:16

31t3d

Uf! Tyle się działo! W sobotę urządziliśmy małej baby shower. Pierwszą odsłonę z dwóch. Byli moi znajomi ze studiów, są przekochani. Wygłaskali brzuch, wycałowali. Mała dostała piękne prezenty. Podgrzewacz i wyparzacz, pluszaka, kocyk, książeczki, karty edukacyjne, smoczki. Cud malina!
Upiekłam gigantyczny tort. Zabarwiłam go na różne odcienie różu i przyczepiłam literki "Baby girl Michalina". Całkiem udany eksperyment, choć dałabym więcej kemu tym razem.

Trwamy sobie w 32 tygodniu. W 33 jeśli wierzyć lekarzowi, że mała jest troszkę do przodu. Kamień z serca. Każdy dzień dłużej w brzuchu to znacznie większa szansa,że mała urodzi się zdrowa. A niczego nie chcę bardziej by mała była zdrowa. I szczęśliwa. Wielka ulga, chyba dopiero teraz oddycham z ulgą. Torba do szpitala spakowana, wystarczy dorzucić kilka drobiazgów, ale blizej niż dalej.

Jestem w domu. Mała nie chce babci kopać. Kupiłam dzisiaj małej kilka cudownych rzeczy. Wiem, że nie ma już tego gdzie trzymać, ale tak trudno mi się powstrzymać. I kupiłam kolejną koszulę do szpitala. I kilka kosmetyków typu szampon, żel pod prysznic,dezodorant.

Jestem pewna, że ostatnio czułam jak mała zaciska małą dłoń. Kocham tą dłoń.

19 stycznia 2017, 16:12

31t6d

I po wizycie. Dzisiaj doktor coś wyjątkowo nie w sosie, jakiś smutny, aż mi się udzielił jego nastrój.
Misia uciska mnie w szyję macicy, która jest zamknięta i ma odpowiednią długość, ale może boleć. Mam mniej chodzić i leżeć przed i po obiedzie. Słodko sobie leżała i machała rączkami i nóżkami. Na tym starym sprzęcie na NFZ wygląda jak niedźwiadek bez paluszków.

Mała waży 1800g. Wszystko wydaje się dobrze. Jestem uradowana :)

20 stycznia 2017, 14:06

32t0d

Siedzę i wegetuję. Mam trzy dni koszmaru. Wraca wszystko z pierwszego trymestru. Męczy mnie nawet mruganie. Jakby mi ktoś założył na mózg zasłonkę. Nie mam motywacji, nie mam koncentracji, nie mam siły. Nie wiem czy to tymczasowe i wystarczy przeczekać, czy już będzie tak do końca?

Puściliśmy wczoraj małej piosenkę, żeby się ukulturalniała. Ale Maciek wybrał piosenkę o paleniu zioła. Od tej pory się tak rozkręciła, że trzymam laptopa na brzuchu i muszę go ręką powstrzymywać, bo istne szaleństwo.

23 stycznia 2017, 12:41

32t3d

Dzień dobry. Koszmarna noc. Koszmarna. Najpierw koty biegały jak szalone, potem wstawałam 8 razy siku, a potem Michalinka zrobiła sobie dyskotekę. I tak nie dałam rady wstać na badania. ZNOWU.
Dzisiejszą noc zamierzam spędzić na materacu u małej w pokoju więc się wyśpię i wstanę.Taki mam plan. Może jutro będzie lepiej, bo dzisiaj totalne zmęczenie i zniechęcenie i marudzenie. Nawet Maciek uciekł do pracy, bo miał mnie dość.

W weekend mieliśmy baby shower part II. Całą sobotę sprzątaliśmy, gotowałam i potem nie miałam już siły zabawiać Maćkowych znajomych. Dostaliśmy cudowne prezenty. Wszyscy kochają Michalinkę.

Dzisiaj jedziemy oglądać porodówkę!

24 stycznia 2017, 15:26

32t4d

Dzisiaj noc przespana. Koty padły dużo szybciej niż ja. Poszły spać wcześnie, około 21:00. Wiem, że poszły już "spać", bo w dzień drzemią z nami w salonie, a na poważny sen idą do sypialni. I tam właśnie sobie spały. Położyłam się około 22 drugiej, ale zasnęłam dopiero w okolicy 23. I dali chłopaki spać w nocy! Chwilę się potłukli, ale ładnie przespali i dali i mi przespać noc. Jak niewiele trzeba czasem do szczęścia!

O 7 rano pobudka. Pojechałam na badanie krwi. Myślałam, że będę godzinami czekała w kolejce do laboratorium, ale nikogo nie było! Weszłam, pani pogmerała w żyle i wyszłam. Ekspresowo! Wróciliśmy do domu i zabraliśmy Pączusie do weterynarza, bo niepokoiło nas to jego sikanie po kątach. Sarnę mieli w gabinecie. Taką maleńką sarenkę z wielkimi oczami. Coś słodkiego! Pączek, jak to on, nie jest zachwycony ani pakowaniem do transportera ani badaniami. Nasyczał ile wlezie, wyrywał się dzielnie. Ale tuliłam go i całowałam, bo nic dziwnego, że się bał. Nawet mu brzuszek wygolili i robili USG pęcherza. Okazało się, że maleństwo ma zapalenie pęcherza. Dostał zatrzyki, zestaw zatrzyków na tydzien do przodu i karmę suchą. Ale nie będziemy szaleć z tą suchą karmą, bo on nie lubi suchej. Zobaczymy co to będzie. Dostał też coś przeciwbólowego i szaleje z rurką. Chyba się nie pogniewał bardzo.

Wczoraj byliśmy na porodówce. Myślałam, że będę panikować, ale położna, która nas oprowadzała była tak miła i szczerze zakochana w noworodkach, że nie mogę się doczekać tego wszystkiego. Boje się jak diabli, wiadomo, ale podchodzę do tego jak do największego wyzwania w swoim życiu. Jak do egzaminu. Zadania, które trzeba wykonać. Pełna motywacja i skupienie. Wiadomo, że będzie bolało jak nie wiem co. Że nie będzie przyjemnie. Że będzie krępująco i głupio. Wiem to i jestem przygotowana, że nie bez powodu nie ma wyborów miss porodówek, ALE nagrodą jest Michalinka, którą dostanę do wycałowania. A dla tej chwili warto znieść wszystko. I tak nie da się tego przeskoczyć. Jestem bardzo ciekawa jak to sobie natura wymyśliła, jak zareaguję na taki stres i na taki ból. To taki egzamin dla mnie i mojego ciała, nie da się przewidzieć jak zareaguję.

Nic praktycznie mam nie brać do szpitala, bo wszystko dają, ale jak wróciliśmy do domu to zaczęłam wypakowywać torbę, ale i tak się nie domyka :D Mamy nie brać ubranek dla młodej, bo oni w szpitalu wszystko mają. Położna mówiła, że to nie Chanel ani Dior, ale będzie dużo wygodniej po prostu zdejmując ich ubranko i zakładając kolejne niż ciągle dowożąc nowe. I że zostanę tam 3 dni i że trzy dni naprawdę dziecko może pochodzić w tamtejszym wdzianku.

Pokazała nam blok porodowy, wszystko opisała. Maciek sto razy dopytywał gdzie ma zaparkować i którędy wejść jeśli zacznę rodzić w nocy a szpital będzie zamknięty. Ja dopytywałam bardziej o to co spakować. A ona opowiadała kiedy jechać do szpitala i jak szybko. Taka szkoła rodzenia w pigułce.
Mają drabinki, materace, worki sako. Można pić, nie można jeść, ale mamy dużo cukierków sobie zorganizować. Przed porodem trafiam do jednoosobowej sali przedporodowej, gdzie sobie z mężem siedzimy. Potem na blok porodowy. A potem na 2h znów do tej sali przedporodowej żebyśmy sobie pobyli z maluszkiem. Bardzo podkreślała, że pozwalają zachować intymność i że nikt mi maluszka nie będzie po porodzie zabierał tylko dadzą mi go na brzuszek.

Bardzo pozytywnie mnie nastroili. Nic tylko rodzić! Co prawda panuje teraz zakaz odwiedzin, bo jest okres chorobowy, ale niby do marca mają zdjąć ten zakaz. Po 37 tygodniu mogę tam jechać. Wcześniej muszę wybrac inny szpital, bo oni nie mają sprzętu dla wcześniaków.

29 stycznia 2017, 11:39

33t2d

No i mamy 34 tydzień. 35 tydzień jeśli wierzyć, że malutka jest 10 dni do przodu z terminem sądząc po rozmiarach. Ale ja wiem kiedy ona powstała i ta data idealnie pokrywa się z datą z pierwszego USG czyli 17 marca. Za 3 tygodnie ciąża będzie donoszona i będziemy gotowe na spotkanie.

My jesteśmy. Wczoraj mierzyliśmy czy wózek zmieści się do samochodu. Zmieści, ale bardzo na styk. Na wyprawę nad morze będziemy musieli zorganizować jakiś inny samochód.

Jestem ciekawa tego porodu. Ale w ogóle się nie boję o siebie. Ja dam radę, zniosę wszystko. Całe swoje życie marzyłam o dziecku i nie zabierze mi tej radości głupi strach o to, że poboli. Wiem, że poboli. Dziwne żeby nie. W końcu wydobędę na świat człowieka. Ale boje się, że mała będzie się bała. Z ciepłego, cichego, ciemnego brzuszka nagle trafi w miejsce gdzie będzie głośno, jasno i zimno. Chciałabym ją schować, żeby nie musiała się tego bać. To musi być okropne uczucie. Strach nie do opisania. Nic dziwnego, że maluszki nic nie pamiętają ze swoich pierwszych dni. A potem ją wezmę w ramiona i opowiem jak bardzo ją z tatusiem kochamy i jak ważna jest i że zrobimy wszystko żeby już nigdy nie musiała się bać.

U nas Pączek nadal choruje. Wczoraj nasikał do łóżeczka. Na całe szczęście materacyk był tak obwarowany foliami, że samemu łóżeczku nic się nie stało. Nawet się nie gniewam, rozumiem, że ma zapalenie pęcherza. Wczoraj minął 5 dzień jak przyjmuje antybiotyk. Dwa zastrzyki dziennie, bardzo mnie to stresowało, chociaż znosił dzielnie, jak to on. To fantastyczny kot. Bardzo źle znosi kurację. Zaraz po zastrzyku jest ekstremalnie pobudzony, syczy na Nobla, nerwowo się liże, a potem całą noc wymiotuje. Lekarz kazał zmniejszyć dawkę. Zmniejszyliśmy, ale i tak jest to samo. Dobrze, że wczoraj ostatnia dawka. Teraz tylko czekać aż malusi poczuje się lepiej.

Myślimy o mieszkaniu. Chcemy kupić coś 3 sypialniowego + salon i kuchnia. Około 75m. Każde z nas będzie miało swój pokój. Braciszek lub siostrzyczka Michalinki też. Nie będą to jakieś gigantyczne apartamenty, ale każdy będzie miał swój kącik. A jak nas jeszcze przybędzie to kupimy dom. Ale to bardzo dalekie plany. Póki co zastanawiamy się za co kupić bułki na śniadanie.

Ah, dzisiaj jedziemy na niedzielny obiadek do mamusi <3

2 lutego 2017, 14:36

33t5d

Nie wiem już jak liczyć tę ciążę. Zgodnie z jakimiśtam wymiarami małej jeszcze w Belgii wychodziło, że urodzi się 18 marca. Zgodnie z moimi obliczeniami daty jej powstania wychodzi 17 marca. A ostatnio lekarz, na tej prywatnej wizycie powiedział, że jest duża i on przesuwa termin na 8 marca. Oszaleć można. Trzymam się tego, że urodzimy się 17 marca, ale coś czuję, że tyle nie wytrzymamy, ale to może być tylko mojego pobożne życzenie, bo chcę już ją mieć.

Maciek też już nie może się doczekać. Każe mi ją już mu oddać, bo on chce z nią tańczyć i ją przytulać. Codziennie wieczorem robi tańce jej śpioszkami. No nie możemy się doczekać naszego małego cuda.

Byliśmy na wizycie przedwczoraj u lekarza na NFZ. On twierdzi, że dziecko waży 1600-1800g, a może i dwa kilo. No bardzo dokładnie wymiary. Odkładamy finanse zeby iść prywatnie, bo ten na NFZ jest żałosny. Według niego dziecko w niecałe dwa tygodnie przytyło 1kg, a ja przytyłam tylko 0,5kg. Powiedział, że to może być błąd pomiaru albo coś tam. Ogólnie do tej pory mam +10kg na plusie. Nie jest bardzo źle :) Ogólnie mała jest już główką w dół, zostało tylko czekać i nie nakręcać się strachem przed porodem.

8 lutego 2017, 10:06

34t5d

Jutro obrona. O 9:00 rano. Będę cały dzień poza domem. Łącznie prawie 7h w pociągu. Stresuje się, ale staram się przekonać, że dla dobra i siebie i małej muszę odpuścić. Mam serdecznie dość tej magisterki. Jeśli się obronię odczuję jedynie ulgę. Nie radość. Już dawno powinnam mieć to za sobą. Nie moja wina, że moja promotorka naprawdę rzucała mi kłodę za kłodą. Nic nie pomagała, nie doradzała. Gdybym sama nie interweniowała u dziekana, to w ogóle bym się nie broniła. Bo kto wysyła pacę magisterską pocztą zwykłym listem?

Przepakowałam moją gigantyczną torbę do szpitala. Wzięłam malutką walizkę podręczną, na wypadek gdyby stres coś jednak przyspieszył. Bardzo podstawowe rzeczy: koszula, kapcie, kosmetyki, dokumentacja, kilka pieluszek tetrowych.... Mam nadzieję, że nic się nie wydarzy, ale lepiej się zabezpieczyć.

Maluchu! Trzymaj kciuki jutro za mamę!

10 lutego 2017, 11:39

35t0d

Witam się w 36 tygodniu ciąży!
Wczoraj wyszłam z domu o 5;30, wróciłam o 21:00 i byłam tak zmęczona i padnięta, że ze zmęczenia nie mogłam zasnąć. A potem padłam i nie obudziły mnie nawet koty, choć raz się przebudziłam i wiedziałam, że się tłuką.

Obroniłam się. Jestem magistrem krytyki literackiej. Nie, nie jestem z siebie dumna. Nie jestem szczęśliwa. Ale udało się. Michalinka będzie miała wykształconych rodziców.

Nadal jestem zmęczona.

12 lutego 2017, 11:16

35t2d

Wczorajszy wieczór był ciekawy. Pierwsze skurcze, pierwsze twardnienia brzucha. Wzięłam kąpiel, ustało.Przed samym snem znów wróciło. Maciek przygotował ubranie na szafce nocnej gdyby w nocy musiał szybko reagować. Ale zasnęłam. Dzisiaj od rana znów delikatnie, bezbolesne, ale wyczuwalne skurcze. Muszę wytrzymać jeszcze trochę żeby móc rodzić w szpitalu w którym chcę rodzić.

Jestem zmęczona. U Pączusia znalazłam wczoraj dwie ranki na pleckach.Podobno od zastrzyków. Jest mi go tak szkoda, że ciągle mam przed oczami te jego ranki. Dodatkowo ja mu podawałam ten antybiotyk więc się czuję winna, chociaż podobno to nie moja wina, a tak się dzieje i już. Nie boli go to w ogóle, ale nic nie poradzę i ciągle myślę o tych rankach.

Planujemy kwiaty na tarasach. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać.

13 lutego 2017, 13:05

35t3d

No i wczoraj wieczorem znów ból nie do wytrzymania. Z krzyża. Wykąpałam się, wskoczyłam w piżamkę, ale mała zaczęła bardzo się wiercić, do tego doszedł silny ból w szyjce. Nie chciałam Maćka ciągać po szpitalach, bo dzisiaj miał warsztaty dla licealistów, ale bałam się. Internet jak zawsze spotęgował objawy. Zebraliśmy się. Do Wrocławia na Borowską. Drogi puste, jechało się jak marzenie. Na Izbie podłączono mnie pod KTG, tam wyszły brak skurczu i serce małej biło 120-150 uderzeń. Potem bardzo niemiły, a wlaściwie obojętny doktor, dał mi do zrozumienia, że panikuję. Zbadał mnie na fotelu i USG. Szyjka ma 3,6cm, mała waży 2800g. Wszystko wygląda dobrze. Dostałam nakaz brania magnezu, odpoczynek i wizytę u mojego ginekologa.

Wizyta w szpitalu tylko upewniła mnie, że muszę zacisnąć nogi i wytrzymać jeszcze 11 dni żeby spokojnie móc urodzić w Oławie.

14 lutego 2017, 10:10

35t4d

Na początku odliczałam dni do badań prenatalnych. Teraz odliczam dni do donoszonej ciąży,żeby móc w spokoju rodzić w Oławie. Jeszcze 10 dni.

14 lutego 2017, 19:06

35t4d

No i po lekarzu. Takich historii się nie spodziewałam! Nie mam szyjki, doktor dotknął palcem główki małej. Skurcze jakieś dziwne wychodziły na KTG. Ja miałam ciśnienie 152/88. A mała tętno między 150 a 200. Doktor powiedział, że on obstawia, że urodzę jutro albo pojutrze. Kazał się umówić na następny tydzień. Umówiłam się na 23, ale on powiedział, że raczej się nie spotkamy....

Przepakowałam torby. Przygotowałam łóżeczko. Czekamy.

16 lutego 2017, 12:08

35t6d

Nadal nie urodziłam. Mam brzuch twardy i napięty, że jajka można o niego rozbijać. Byliśmy wczoraj w gościach u rodziny i nawet nic mi nie doskwierało. Dzisiaj od rana ogromne kucia w szyjcie, twardnienie i szalone zmęczenie. Chyba znów zacznę ogarniać dom, bo mniej boli jak stoję i się ruszam. Wczoraj prasowałam, ścierałam kurze, zmywałam, porządkowałam rzeczy na półkach. Dzisiaj zamierzam kontynuować działanie.

17 lutego 2017, 09:54

36t0d

Teoretycznie jeszcze miesiąc. A praktycznie?
Czas na wspominki: Staraliśmy się o dziecko więc kilka dni przed każdym okresem nie wytrzymywałam i robiłam testy. I ciągle nic i nic. Zaczęłam bać się robić testy, drżałam na samą myśl o jednej kresce, więc przedłużałam. Ale, że musiałam robić testy, to robiłam owulacyjne. Jedni mówią, że owulacyjne wskazują wczesną ciążę, inni, że nie. Więc to nie było jednoznaczne, a przynajmniej mogłam robić sobie testy.
W dniu testu ciążowego pojechaliśmy na 15:00 do Brukseli, bo byłam umówiona z dwoma mamami żeby omówić szczegóły zajęć, które miałam prowadzić z ich dziećmi. Byłam 8 dni przed okresem. Pobolewał mnie brzuch, więc nie robiłam sobie nadziei, że tym razem się udało. Piliśmy kawę na zewnątrz restauracji, a ja poczułam mokrość. Po spotkaniu poszłam do kawiarnianej łazienki i okazało się, że mam krew na bieliźnie. Myślałam, że zaczął rozkręcać się okres. Trudno było jednak mi się z tym pogodzić i koniecznie chciałam zrobić test, szczególnie, że następnego dnia miała przyjechać Martina z Jankiem i chciałam mieć pewność czy mogę z nimi imprezować. Kupiliśmy najtańszy test w Kruidvacie, 2 sztuki za 2,5 euro. Wróciliśmy do domu. Maciek wziął się za zmywanie, a ja kręciłam się bez sensu do domu, aż wreszcie uznałam, że nie będę czekała do rana, bo skoro mam dwa testy, to mogę jeden zmarnować już dzisiaj. Zrobiłam test i włożyłam go do szafki nocnej. Sama położyłam się na łóżku. Nie chciałam ciągle nerwowo zerkać. Cichutko zamykałam i otwierałam szufladę, żeby Maciek nic nie usłyszał. W końcu patrzę na test a tam delikatnie blada druga kreska. Bez wątpienia tam była! Wyskoczyłam jak poparzona z łóżka i pobiegłam do kuchni. I krzyczę "Maciek, będziemy mieli dziecko!". Maciek z mokrymi rękami od zmywania, z pianą na dłoniach podniósł mnie, okręcił i przytulił. Jeszcze długo nie mogliśmy uwierzyć. Teraz się śmieje, że strach zmywać.

A teraz? Z chwilę nasze cudo będzie w naszych ramionach.

21 lutego 2017, 10:34

36t4d

Trochę poszalałam ostatnio. Przedwczoraj zdezynfekowałam całą sypialnię. Wyprałam materace, wszystko wyrzuciłam z szaf i poukładałam na nowo. Umyłam okna, wytrzepałam zasłony, pościerałam kurze. Wczoraj zajęłam się łazienką. Zdezynfekowałam każdy kafelek, umyłam wannę i prysznic. Posprzątałam w szafkach. A wieczorem dowiedziałam się, że muszę mieć 37+1 żeby spokojnie jechać do Oławy. Dzisiaj więc dzień leżakowania. Będę szydełkować i oglądać "Sześć stóp pod ziemią". Maciek zabronił mi nawet zmywać, więc leżę i czekam na piątek.

24 lutego 2017, 12:01

37t0d

Witam się w 38 tygodniu! Mogę już jechać rodzić do Oławy!
Wczoraj na wizycie (ten sam doktor, który 10 dni temu nie dawał nam tygodnia) stwierdził, że dziecko jest nisko, ale bez szaleństwa i pewnie dotrwam do terminu. W książeczce wpisał mi datę 20 marca! Kiedy moja data jest na 17 marca! Rozpłakałam się, zmienię sobie datę po kolejnej wizycie. Mam to gdzieś. Moja data to 17 marca!

Juz nie mogę. Jestem strzępkiem nerwów. Mam dość ciąży. Wszystko mnie boli.

3 marca 2017, 16:57

38t0d

Witam się w 39 tygodniu!
Dzisiaj z samego rana pojechaliśmy do przychodni. Maciek poszedł do laboratorium. Potem do ginekologa. Kolejka na 2h czekania. U położnej wszystko dobrze, skurczy brak.
U lekarza informacja, że mała jest bardzo nisko w kanale, rozwarcie na 4cm. Wszystko może rozpocząć w każdej chwili, albo wcale.

Będę kontynuować ćwiczenia na piłce, herbatę z liści malin i stymulację sutków.

9 marca 2017, 10:41

38t6d

Jutro znów lekarz. Już mu nie wierzę, od 3 tygodni mówi, że to lada moment...
Nie oszczędzam sił. Dużo sprzątam, nadal pracuję, codziennie obiad + deser. Wieczorami mam bóle, każdego wieczora coraz mocniejsze. Wczoraj w pewnym momencie myślałam, że to już. Nie pomógł nawet ciepły prysznic. Ale uspokajało się, uspokajało i w końcu zasnęłam.
Teraz znów czuję dyskomfort w podbrzuszu, może coś się kiedyś rozkręci. Trochę się boję jak to będzie, ale nie przeskoczę, choć bardzo bym chciała jednak przeskoczyć :D
‹‹ 2 3 4 5 6