Czyli witam w moim świecie. Zacznijmy od mojej mamy, która dziś stwierdziła, że jestem: wredna, złośliwa i ogólnie naburmuszona. Mam się ogarnąć, bo moje dziecko też takie będzie. Tak więc w związku z powyższym, aby nie pozostać jej dłużną poprosiłam, by nie jadła już cebuli, bo mi przeszkadza.
Następna w kolejności teściowa, martwi się, że kiedy mi źle jem banany. Przecież na samych bananach żyć nie mogę. Co ja jednak poradzę, że dzięki bananom robi mi się lepiej.
Ostatnio mdłości się trochę zwiększyły, ale nie tak by nie były nie do wytrzymania. Jednak uważam na to co jem i ile.
Na koniec moja dzisiejsza zachcianka to jajko na miękko. I tu dupa, bo przecież nie wolno, bo salmonella i te sprawy. Szukając jakiś informacji u Wujka Google znalazłam takie zdjęcie, no i teraz to już będę zła wredna i naburmuszona.
A i zapomiałabym! Przesąd na dziś: zdejmij ten łańcuszek, bo się dziecko pempowiną okręci. Przesądna nie jestem, ale zdejmę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lutego 2016, 13:00
-to idź, nie krępuj się zrobi Ci się lepiej
- Nie, to tylko mi nie dobrze jakoś
I tak od tygodnia, dzień w dzień.
No i dziś ten dzień nastąpił! Z jednej strony przerażenie no, bo co jak mnie w pracy weźmie?
Z drugiej strony ulga, dzidziuś rośnie!
P.S. Z braku laku i kit dobry, muszę zadowolić się jajecznicą.
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 marca 2015, 20:27
Nie chce mi się pracować, wszyscy w robocie olewają to ja tym bardziej mogę. Zaraz zasnę na klawiaturze. Nie myślę o niczym innym jak to, że siedziałabym bez sensu i gapiła się w monitor. Już bardziej interesujące jest chyba czytanie jakiś plotek na głupim portalu plotkarskim niż robota. Już dawno nie miałam takiego lenia!!!
No dobra zrobię sobie 5 minut przerwy w nic nie robieniu na pracę. A niech tam, w końcu za coś mi jednak płacą
Znów dziś miałam jakiś przebłysk złośliwości, wredoty i ogólnie humorzasta jestem!!! Płakać mi się chce!!!! Dlaczego??? No dobre pytanie!! Też nie wiem, chyba tak dla zasady. Bo mogę!
Chciałabym na Tatuśka pokrzyczeć, bo mogę i popłakać, bo też mogę! On nic nie zrobił, mógłby!
Sama nie wiem o co mi chodzi, tak wewnętrznie jest mi źle i smutno!
W ogóle mi się w tej mojej głowie poprzekręcało. Wczoraj cieszyłam się, że wymiotowałam.
To też nie jest normalne, no i najgorsze jest to, że zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo mnie pokręciło.
No to zmiana lekarza i cholera jasna no. I teraz mam dylemat, bo miałam do niego zaufanie. Pomógł zajść w ciążę i miał ją prowadzić. Teraz to sama nie wiem za tydzień wizyta.
Ja to zawsze mam takiego farta.
No i fajnie! Mam zaliczonego pierwszego bełta w pracy! Na szczęście nikt nie zauważył, ale zaczynam się zastanawiać, bo chyba za szybko się cieszyłam, że nie mam mdłości. Teraz zaczynają się i to coraz częściej.
Najgorzej jest w autobusie! Zadziwia mnie fakt, że ludzie myślą, że wylanie na siebie pół flakonu perfum jest w porządku.
Kurde zaplanowaliśmy sobie weekend a ja taka nie ogarnięta. Pewnie cały prześpię, lub chociaż przeleżę. Już tak wiele sobie zaplanowałam! Może nie będzie tak źle póki mam banany. Pomagają mi lub sobie wmówiłam. W sumie bez znaczenia, póki pomagają. W sumie nawet te nudności mnie tak nie bolą ani nie przeszkadzają, jeśli są gwarancją, że moja kijanka rośnie. Może trochę mnie oszczędzi, bo podobno już słyszy:) Jak się kijance zrobi mnie szkoda to może nie będzie bujać
Będzie dobrze! Dam radę byle tylko była toaleta i będzie git! Damy radę !
No i chyba jakby ujawniły się geny Tatuśka. Tak sobie myślę, że ani ja, ani u mnie nie było takiego szału na lody. Natomiast jego babcia! Oj musi kobieta mieć loda w zamrażarce! Nie mogę cały czas jeść lodów, ale niestety jest to jedyna rzecz, po której nie rzygam! Dziś nawet pisząc ten post jem loda!
Ogólnie moje dziecko, jest chyba pochłaniaczem słodkich rzeczy. Sama już nie wiem co mam jeść. Wczoraj zjadłam śledzia na którego miałam taką ochotę, szkoda, że tylko ja! Moje dziecko szybko pozbyło się go z mojego organizmu:) Dziś na śniadanie do pracy kupiłam dżem, może zostanie ze mną na dłużej.
Kulinaria za nami to czas na weekendowe wspomnienia. Całą sobotę przeleżałam na leżaku na tym boskim słoneczku! Fajnie było tak razem z dala od wszystkiego. Planowaliśmy rozmawialiśmy. Tatusiek skończy remont balkonu, żebym miała gdzie posadzić moją ukochaną lawendę. W lato czeka nas wielki remont! Nie mogę się doczekać, kiedy skończymy kącik dla malucha. już go widzę miał być standardowo różowy lub niebieski, ale chyba nie wytrzymam i zrobię neutralny zielony. To zależy kiedy Tatusiek znajdzie czas na malowanie!
Teściowa mi się rozczuliła, w sumie to jest już babcią, ale jej wnuki są już dorosłe i potrzebowała chyba jakiegoś maluszka w rodzinie. A tu jeszcze od ukochanego syna Opowiadała mi, że już ma pochowane ciuszki i zbiera pieluszki tetrowe. Kochani są wszyscy wokół nas. Moja mama kupiła już całą bibliotekę bajek na dobranoc. Mój tata ma całe mnóstwo resoraków, bo on czuje, że to wnuk. Moja bratowa już popakowała kocyki. Kocham ich wszystkich. Jak tak dalej pójdzie to ominie mnie całe kupowanie wyprawki a dziecko nawet nie będzie miało szans wszystkiego założyć. Jeszcze nie powinnam się tak chyba cieszyć, ale już nie mogę się umartwiać. Będę Mamą, On będzie Tatą! Założyliśmy rodzinę! I coraz częściej myślę, że musimy iść do schroniska dopełnić ją do końca. Dla mnie rodzina to mama, tata, dzieci i przyjaciel pies.Bo chyba nie wspominałam, że Skuter jest psem moich rodziców.
Czeka mnie długi tydzień, jutro stomatolog, w czwartek ginekolog i chciałabym dotrzeć może w środę do fryzjera. Zobaczymy
Nie ważne, dam radę!
Kupiłam dziś Tatusiowi jego ulubione paluszki słone. Niech ma! W końcu nie tylko ja, jak zauważyłam mam zachcianki. No i ibuprom, bo zupełnie jak mnie męczą go ostatnio bóle głowy. Ja nie mogę sobie ulżyć to niech on sobie chociaż pomoże. No i ci w czwartek ginekolog i kolejny tc zleci.
Dziś byłam na wizycie u gina. Zbadał obejrzał wyniki badań i mówi wszystko ok, widzimy się za miesiąc. Mam zrobić usg i badanie moczu. Pobrał cytologię i badanie czystości pochwy. Martwił się, że pracuję i wciskał zwolnienie. E tam nie biorę, jeszcze ją się w domu nasiedzę a mam wrażenie, że już to najgorsze samopoczucie i niechęć do świata mi odpuszcza. Co jednak powiem to powiem. Nie ma takich babek jak położne. Zadbały, pogadały co można czego nie. Kochane babeczki. Morał z ich opowieści był taki, że jestem w ciąży chce płakać, to płaczę, krzyczeć to krzyczę a ogólnie to mam mieć wszystko w dupie i się nie denerwować. To szkodzi najbardziej!
Dostałam od doktora zaświadczenie, że jestem podwójna i chyba muszę się przyznać w pracy. Oby mój kochany kierownik nie dostał zawału.
No i skoro mówiłyśmy ostatnio o produktach ubocznych przemiany materii to! Wchodzę na fotel do badania i czuję, że bączek się zbliża! I co teraz? Jezu on mi tu cytologię a ja mu bąka w twarz? Zaciskam zęby i modlę się o litość, aby nie teraz! Przecież przed chwilą nawet nic nie poczułam a teraz na samolocie mi się chce! Tak zacisnełam tyłek, że do tej pory nic ze mnie nie wyszło. Przeszło mi jednak przez myśl, że nie wytrzymam chyba i będę musiała ginekologa zmienić!
Jak już wspomniałam, kochane są te moje położne. Jedna dziś zadzwoniła do mnie, żebym odebrała paczuszkę. Oto co dla mnie przygotowała całą pakę bajerów dla malucha.
Dodam, że to znajoma więc dlatego o mnie tak dba. Kilka lat jeżdżenia razem autobusem robi swoje:).
Dała mi swój numer telefonu powiedziała, żebym dzwoniła kiedy tylko coś potrzebuję. No i, że pozbiera więcej takich prezencików:).
Super bardzo się ucieszyłam, szczególnie z kremów na rozstępy i zniżek na zakup nowych. I witamin na przeziębienie. Jednak największym hitem jest buteleczka do karmienia.
Jak się cieszę. Wysmaruję się po pachy!
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lutego 2016, 13:00
Powiedziałam dziś w pracy. Najpierw mój kochany Pan kierownik, wycałował mnie i ucieszył się. Potem Pani kierownik. Kurcze serce mi walił jakbym co najmniej była w liceum i zaszła w ciąże z zaskoczenia.
Sama nie wiem czemu się tak zdenerwowałam. Może dlatego, że to nigdy nie wiadomo jaka będzie reakcja. Dostałam wykład, że rodzina jest najważniejsza. Teraz to już z główki:)
Co do weekendu to całą sobotę do popołudnia spędziłam przy garach aż po podanym obiedzie ukochanemu i niespodziewanym gościom, padłam i usnełam.
W niedzielę super! Pogoda u nas była całkiem niezła. Słońce co chwila wychodziło zza chmurek. Wystawiłam sobie leżaczek i tak sobie na nim wegetowałam. Co chwilę przysypiałam, zerkam jak Mój krząta się po ogrodzie. Gdy tylko widział, że na niego zerkam. Śmiał się głośno. Kocham Go bardzo mocno!
I tak oto mamy poniedziałek!
Kurcze święta a ja nie mam ani trochę siły. Robię wszystko po trochu i na raty. W między czasie szukam miejsca żeby się przespać.
Tak się nie da żyć! Nawet w pamiętniku nie chce mi się pisać. Tylko zauważyłam, że albo jest taki okres, albo nikomu nie chce się pisać.
Dziś wyczytałam, że od 11 tygodnia zaczną przechodzić mdłości i nabiorę siły. Oby, bo już nawet ja mam dość własnego lenistwa.
- braku mdłości
- dużo energii
-dużo zdrowia dla was i waszych pociech
- cierpliwości
- spełnienia marzeń
- bezbolesnego, szybkiego porodu
- wielu przespanych nocy
- bezbolesnego ząbkowania
- samych cudownych chwil i wspomnień
Buziaki kochane :*
Jejku jak ten czas mija! Tak długo czekałam na ten dzień. To właśnie dziś mam zaznaczone w kalendarzu "granica bezpieczeństwa". Bardzo się cieszę!
Krótkie streszczenie:
Jem słodkie, słodkie dobre na wszystko Jak jest mi nie dobrze a bywa, choć podobno powinno przechodzić to Ptasie Mleczko pomaga. On mówi, żebym skończyła już z tym słodkim, bo będę wieeelka, jednak nie utyłam nawet kilograma.
Dziś dzień zaczęłam od Big Milka w czekoladzie a ponad to mam jeszcze pączka, oponkę dwa serki waniliowe i taki słodki pudding z bitą śmietaną. A i zapomniałabym! Jeszcze dwie princessy i kinder bueno. Choć uwielbiam kinder bueno to noszę je w torebce już od dwóch tygodni.
Według mnie geny dają o sobie znać. Jego babcia tak lubi lody, prababcia też nigdy nie pogardziła. No i mój ulubiony świąteczny biały barszcz z kiełbaską lub jajeczkiem. Nie mogę jeść! Choć uwielbiam, zwracam. Więc w święta w samochodzie, usłyszałam, od Niego, że jeszcze się nie urodziło a już takie grzeczne i wie co dobre. Co konkretnie znaczy Tatuś nie lubi barszczu białego i jego dziecko też nie! No ja coś czuję, że tych dwoje da mi w życiu popalić!
usłyszałam jeszcze coś pięknego w święta. Gdy wieczorem powiedziałam, że idziemy z młodym spać usłyszałam od Niego "idźcie, kocham".
Z rzeczy istotnych, umówiłam się wczoraj na Usg na 20.04 i chyba Pani po złości zapisała mnie na 17:45, więc cały dzień przekoczuję w pracy. Potem 23.04 wizyta u gina i majówka!
Agresja! Miałam nie pisać tego posta, bo czuję się źle z tym co czuję. Jak wredna sucz. No i od początku może!
Czas ciąży to miał być czas dla mnie i dla Niego, czas oczekiwania i przygotowań. Wiedzą tylko bliscy i ci co muszą np w pracy. Nie lubię ogłaszać całemu światu o tym jakie mam życiowe plany! Co więcej nie co dzieję się w naszym łóżku.
No i tu zaczyna się historia typu: wchodzę na fejsa a tu jedna dziewczyna z Jego rodziny jak przypuszczam jest w ciąży. Drażnią mnie teksty typu: "o jem zupę - ale zachcianka", " o rzygam tęcza- zazdrościcie?". Takie kurde teksty. I te wszystkie kometarze o jakie to słodkie, że rzygasz tęcza.
Może i jestem wredna, ale chciałam się cieszyć w naszym rodzinnym gronie. Może to hormony a może jestem wredna.
Dziś link do piosenki, której sobie słucham. Fajnie jest mieć nasz mały świat. Mam nadzieję, że link zadziała, bo jest na telefon.
http://m.youtube.com/watch?v=uZeIxNr2eoU
Spędziliśmy miły weekend na powietrzu. Patrzę teraz w lustro i widzę, że moja buzia złapała trochę słońca. Jestem zmęczona a zjadłam przez cały weekend tyle ile chyba w cały tydzień nie zjadłam. Wszyscy mnie tylko obserwują i zastanawiają się czy to chłopiec czy dziewczynka. Sądząc po ilości słodyczy jakie pochłaniam to podobno dziewczynka. No i dzięki Bogu za teścia pracującego w Wedlu. Chociaż przydał by się jeszcze ktoś pracujący w jakiejś lodziarni:). Jakoś dziś zaczęłam się zastanawiać. Kurcze czasu coraz mniej a On nie ma czasu zrobić u nas remontu. Musi! Układa w głowie tylko ten terminarz. Cieszę się, że ma zlecenia, bo jest kasa, jednak o ile my mogliśmy nie raz zmarznać tak nasze dzieciątko nie może. Remont jest konieczny! Zaczynam czuć się duża i chyba powinnam powoli dokumentować moje spore rozmiary:). Może od następnego tygodnia:). A teraz poleżę sobie w wannie na koniec weekendu
Postanowiłam ambitnie, że czas odstawić już lody na śniadanie, tony żelków i innych nie zdrowych produktów. W końcu nie chcę, aby moje dziecko nabawiło się nadciśnienia dlatego,że jego mama w ciąży nie mogła wybierać lepszych produktów.
Przyszykowałam sobie na śniadanie do pracy serek wiejski z pomidorkiem i szczypiorkiem czyli mój ulubiony posiłek z przed ciąży. Zobaczymy jak zareaguje mój organizm. Wątpliwości pojawiły się gdy zamiast pysznego loda postanowiłam z rana zjeść soczyste jabłuszko! Nie przepadam za jabłkami, nie to, że ich nie lubię, ale nie szaleję na ich punkcie. Nie płakałabym gdyby ich nie było. Tatusiek też ich nie jada i znów pojawia się kwesta genów! Właśnie dopadły mnie mdłości po tym jabłku czyli młodziak ogólnie do jabłek ma chyba taki sam stosunek jak rodzice.
Już nie śpię tyle ile na początku ciąży! Wystarczy przespana noc i drzemka w autobusie. Myślałam, że w ogóle czuję się już jakoś lepiej i mogę więcej, ale dzisiejsze jabłko wyprowadziło mnie z błędu!
Tak w ogóle to ojciec mojego dziecka, chyba chce mnie psychicznie wykończyć, bo przyniósł mi informację, że niedaleko naszego domu ustawili budkę z lodami, które uwielbiam! Zabierał mnie do podobnej w zeszłym roku na pyszne lody. Trenuję silną wolę, ale nie wiem jak to się skończy.
W poniedziałek mam USG! Już nie mogę się doczekać!
Cholera jasna! Jakoś czułam się duża, ale dopiero na zdjęciu się zobaczyłam. Ze specjalną dedykacją dla Lentilki oto ja:
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lutego 2016, 13:01
Długo wyczekiwane USG genetyczne. Jezu nigdy nie czułam się tak jak dziś! Słyszałam serduszko, pięknie bije. Moje leniwe dziecię, w nosie miało pana doktora i spało! Dopiero jak poruszał moim brzuchem to łaskawie zaczęło współpracować. Widziałam dwie nóżki, i dwie rączki i po wyjściu z gabinetu się popłakałam.
Zresztą tyle emocji i przeżyć co miałam dziś to dawno nie miałam. Wsiadłam nie do tego autobusu, prostak kierowca nie chciał mi otworzyć drzwi więc przejechałam pół Warszawy bez sensu! Na pewno temu kierowcy myszy coś zjedzą, choć przypuszczam, że mózg mu już zjadły. Dzięki Bogu szybko trafiłam na autobus powrotny i zdążyłam na to usg. Moi rodzice mieli po mnie przyjechać, ale jak mama usłyszała, że jadę w złym autobusie to od razu dostała rozwolnienia, ale dotarli i mnie odebrali. Jak wyszłam zaryczana z przychodni to moja mama zaczęła ryczeć ze mną. Wiedziała, że boję się że coś jest nie tak i jak zobaczyła jak płacze to zgłupiała, bo nie wiedziała czemu. Jak powiedziałam, że wszystko ok, to zaczęła ryczeć bardziej. Mój tata z tego wszystkiego mimo mieszkania w Warszawie całe swoje życie, raptem zapomniał jak wygląda miasto i pokręcił drogę do domu. Jak ochłonę to wrzucę fotkę mojego "Sida leniwca". Najgorsze jest to, że po przygodzie z kierowcą przyszła mi do głowy przykra rzecz! Nie ma życzliwych ludzi na tym świecie. Chyba, że są tylko w Warszawie trudno na nich trafić. Pozdrawiam was wszystkie i zaraz idę spać
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 kwietnia 2015, 19:44
W ostatnim dniu I trymestru podsumujmy:
- mdłości obecne już myślałam, że po wszystkim jednak wczoraj przytulanko z toaletą
- zachcianki obecne- szczególnie na słodkie, lodem nie wzgardzę
- zmęczenie wieczne, ale już i tak jest lepiej
Ogólnie chyba nie mam co marudzić. I na zakończenie tego I trymestru moje 57 mm szczęście. Wg. Usg termin mam jak na belli czyli 31.10. Buziaki ciotki
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lutego 2016, 13:01
Wysłałam dziś do teściówki mmsa ze zdjęciem mojego malucha i podpisałam "Cześć babciu! To moje pierwsze zdjęcie" tak się ucieszyła, że od razu zadzwoniła do swojej mamy a babci tatuśka. No i babcia tatuśka mówi nam,że mama tatuśka ucieszyła się, że dostała pierwszą wiadomość od wnuczka. Na co tatusiek dość głośno zawarczał na babcię: "chyba od wnuczki".
No i tak to jest z tymi chłopami i nic na to nie poradzimy. Jednak kochamy ich bardzo mocno choć często trudno zrozumieć ich świat!
Żółte owoce rozweselają :) Też uwielbiam bananay :D