Przedwczoraj wizyta. Stan szyjki - bez zmian. Łożysko ok, wody spoko. Izula dość drobna, bo z pomiarów wyszło 1100g, ale wdg mnie jest spoko i i tak jest dość spora. Umówmy się, 2320g w 36tc to też nie jakiś super duży dzieć, więc czemu drugi miałby być większy? W każdym razie wszystkie wymiary mieszczą się w normie, przepływy są dobre. USG 3 trymestru u specjalisty sobie darujemy, skoro mój lekarz mówi, że jest ok, to jest ok. A połówkowe zrobiliśmy super dokładne z badaniem serca i w ogóle.
Szew. No trzyma. Od 4 tygodni bez zmian. Będziemy go ściągać w 36tc. I też dla mnie ok, bo potem to bym chodziła cały czas spanikowana, że to już prawie, a ja tam dalej zaszyta



Wielkimi krokami zbliża się poród mojej przyjaciółki, już są na wylocie, 35tc. Jestem tym dzieckiem niemal tak samo podjarana jak swoim


Zosia w środę na basenie nie była, bo katar wrócił ze zdwojoną siłą. I ja chyba też coś dostałam od niej, bo mnie gardło bolało mocno. Nadal mam twardnienia brzucha, nadal mam okrutne duszności, gdzieś w tym miesiącu muszę iść zrobić badania krwi i mocz, bo od grudnia nie robiłam, a taaaak mi się nie chce... Poza tym jak na złość załącza mi się wicie gniazda, chęć przemeblowania i wysprzątania na błysk całego mieszkania. A jak to zrobić jak nie można?
Mąż się wzbija na kulinarne wyżyny, coraz lepiej mu idzie gotowanie. Chciałam z nim gdzieś wyjść z okazji walentynek, ale prawdopodobnie jestem bez szans


Wczorajszy dzień ciężki, Zosia mi wstaje coraz wcześniej, a mi się kończą pomysły na to co mam z nią robić... Z okazji Walentynek dostałam... puszkę ananasów


Dzisiaj było tak pięknie (10 stopni i słonko) że poszłam z małą na plac zabaw. Z resztą Zosia dzisiaj była aniołem cały dzień. Nie robiła na przekór, słuchała się, nawet poszła na drzemkę, a teraz już śpi


I już nie mogę się doczekać jak będzie nas 4! Dzieci są zajebiste!!!! Pewnie na początku będę dostawać pierdolca, ale potem


68 dni do terminu, 40 dni do wolności

Brzuch wielki. Ciąży. Bolą plecy. Zespół niespokojnych nóg nie daje spać, hemoroidy podstępnie wyłażą nieproszone. Ale już przekroczyłam drugi wyznaczony sobie próg. Pierwszy - granica przeżywalności, drugi - 30tc bo to już w miarę bezpieczny czas, trzeci - 34tc już tuż tuż, wtedy mała będzie miała już rozwinięte płucka, 4 - 36tc kiedy ściągną mi szew i albo urodzę albo zacznę w końcu funkcjonować jak człowiek, poćwiczę, ponoszę swoje dziecko, jakieś


Iza jest bardzo aktywna. Czuć i widać ją super mocno, Zosia była zupełnie inna. Ciężko było ją uchwycić na nagraniu, a jak już to było to takie wypinanie, pojedyńczy kopniak. A tu lata mi cały brzuch

Pogoda raz lepiej raz gorzej, dzisiaj akurat słonecznie i byłyśmy z Zosią na placu zabaw

Myślę, że Zosia, jak to na nią przystało, znów przebije moje oczekiwania i będzie genialną siostrą. Nie wiem co prawda co się stanie jak dojdzie element zazdrości, ale jak teraz patrzę jak traktuje młodsze maluchy i jak bawi się z dziećmi to jest na prawdę spoko. Dzieli się zabawkami bez problemu, zachęca do wspólnej zabawy, przytula, głaszcze, nie próbuje wszystkiego zawłaszczyć i bardzo dba żeby było sprawiedliwie. Ma oczywiście zachowania w stylu: teraz ja to chcę i spycham kolegę z auta, ale da się jej wytłumaczyć, że 1. kolega się teraz bawi, zaraz odda, 2. nie wolno nikogo popychać, porozumiewamy się słowami 3. spróbuj dać coś w zamian, może się wymienicie i oboje będziecie happy. Póki co nie przejawia tych wszystkich zachowań, które mnie tak kłuły u innych dzieci w wieku 2+. Nie ma histerii o zabawki, nie ma: zostaw to moje, nie ma bicia i popychania, nie ma oddawania młodszym (została użarta i się popłakała, ale nie próbowała się zemścić, uznała, że kara nakrzyczenia przez mamusię jest wystarczająca). Rozumie bardzo dużo, coraz więcej. Jak mówię, że coś mnie boli to dostaję buziaka, jak mówię, że mi przykro/smutno to mnie przytula. Robi to, co ja jej


Witaj euforio!


Coraz bliżej

Po dzisiejszej wizycie, szyjka lekko krótsza, no ale, dziecko tyje, czas mija, a matka się za bardzo nie oszczędza jednak... No i w rezultacie mamy 17mm. Nie tak źle jeszcze




Zosia. Wczoraj byłyśmy na rytmice i na basenie, nie chciała wychodzić, a potem przespała calutką noc i dopiero nad ranem zwaliła się do mnie i pospała jeszcze do 8

Przedwczoraj wywaliła się w wannie i przywaliła nosem, aż poszła farba. Ryk okrutny, tatuś wziął na ręce, ja tamowałam krew papierem toaletowym i mówię do niej "nie płacz tak, bo zobacz jak krewka leci", a ona natychmiast ucichła zafascynowana, potem mi zabrała papier i sama zaczęła wycierać nos!
Dzisiaj byłyśmy u bliźniaków, są już tak samo wysokie jak Zosia! Koniec z oddawaniem Gabi za małych rzeczy po Zosi


Zus przysłał wczoraj pieniążki i już kupę kasy zostawiłam w rossmanie. Była promocja na mleko Zosi, na pieluchy, do tego kupiłam soczki, owoce, sobie maziadło do paszczy, kupuję mniej więcej raz na 3/4 miesiące, więc staram się nie oszczędzać na sobie zbytnio... No i się kulamy jakoś. Muszę zapłacić za marzec za rytmikę, za basen, rachunki, ehh, wszystko się rozejdzie standardowo

Iza kopie tak, że aż boli. Wpycha syrki w żebra.
Mam skurcze. We wtorek myślałam, że pojedziemy na ip, bo średnia między nimi to było ok 6 minut. Przez 2 godziny mimo leków

Rachunku za gaz nam nie rozłożą na raty

Męża gonię żeby pity rozliczył, a on jak zwykle ma czaaaaaaas

Zosia miała trzy cudowne noce pod rząd, ach, jakby jej już tak zostało...
Teściowa i babka chyba upadły mocno na łeb. To jakie debilizmy im się myślą to koniec świata. Brata męża mają eksmitować z mieszkania i one nie widzą problemu żeby znowu przyszli tu mieszkać, po wszystkim co się działo. Pojebało je. I to fest.
Dziś znów byłyśmy u bliźniaków

Trzeba zrobić porządek z rozliczeniami za 2014 i 2015, za cholerę nie wiem jak to zrobić, mój mąż ma głęboko, w końcu nam walną jakąś super karę i będzie...
Już tak blisko magicznej granicy



Natomiast 3 dni temu przyszedł na świat prześliczny, cudowny, kochany mały Piotruś!!! Ale żeby nie było, że się myliłam jakoś, wcale nie zaczęła rodzić



Zosia. Lat niemal 2.
Bunt, nie nie nie, standardowo na zmianę z aniołkiem. Odkąd zaczęłyśmy wychodzić, na rytmikę (Zosia nie chce wracać do domu), do parku, na plac zabaw, pada na drzemki i w nocy zasypia normalnie




Na 9.04 zaprosiliśmy już gości, obym nie musiała ich przemawiać



Mąż mnie ostatnio tak wkurzył, że autentycznie rozważałam wyprowadzkę od niego. Ale powiedzmy, że się poprawił i jest ok.



Magiczna granica przekroczona. Wczorajsza wizyta - najgorsza w historii moich wizyt ciążowych u tego gina. Pobrał GBSa, zbadał ręcznie i posłuchał serduszka Izy. Więc nie wiem nic!! Nie wiem czy szyjka się nie skróciła przypadkiem, nie wiem czy Iza rośnie prawidłowo, czy stan wód jest ok, czy wszystkie przepływy są jak trzeba. Wiem tylko, że szew trzyma. No i bomba. Szkoda, że z Zosią na tym etapie byłam w szpitalu bo wód było na granicy małowodzia, a za chwilę się okazało, że łożysko dojrzałe, jakieś zwapnienia i się nawet zastanawiał, czy nie rozwiązać wcześniej ciąży, ale nie zdążył, bo sama się rozwiązała ;)No i nawet skierowania nie dostałam na zdjęcie szwu, bo dostanę... na następnej wizycie!!! O szalony, nawet coś o 38tc przebąknął, ale powiedziałam, że nie ma opcji. Ja pierdziu, szyjka nie trzyma, skurcze pojawiają się seriami już od 31tc (a twardnienia brzucha to już nawet nie wspomnę), a on chce żebym do 38 tygodnia zaszyta biegała! Gdzie moja upragniona wolność na końcówkę ciąży?? No i tym sposobem jestem umówiona na 36t6d i wtedy dostanę skierowanie. Jupikajej, tuż przed świętami. W szpitalu pewnie będą mnie po stopach całować



Byłyśmy u bliźniaków wczoraj i chyba nam sprzedali jednak wirusa, bo Zosia ma katar


A dzisiaj Zosia była na swojej pierwszej wizycie u dentysty

Oczywiście drzemki nie było, mimo, że ją wybiegałam na placu zabaw. Za to już drugi raz zapomniałam jej dać obiad!! I dostała dopiero na kolację... No i poszła spać wcześniej, bo już super zmęczona była biedna. Niech śpi jak najdłużej, może jutro stan noska się poprawi.
Nie wiem jak wygląda w sumie katar u innych dzieci takich małych, u nas jeden albo 2 pierwsze dni najczęściej wyglądają tak, że nie leci jej z nosa tak po prostu. Nieeeee, to by się przecież dało odciągnąć i zablokować kroplami. Nie. Nie można odciągnąć niemal nic, krople nic nie dają, a każde kichnięcie to potop. Więc przynajmniej ze 20 razy na godzinę jest wielkie "apsik" jeszcze większe mentalne "kurwamaćjapierdolę" matki i lecę wycierać z gili dziecko i okolice. No i zazwyczaj budzi się w nocy często niestety. Teraz i tak już długo nie było katarku, więc nie mam co narzekać. Najtragiczniejsza tragedia będzie jak będą dwie i będą się zarażać nawzajem. Chyba na psychotropach będę biegać

Jutro przychodzi moja matka, mąż ma nadgodziny, w poniedziałek wraca teściowa. Aaaa, chyba nie pisałam, mój stary sobie połamał palce u ręki, bo spadła na niego maszyna w pracy. Ten to wiecznie poobijany, pokrojony, poucinany, ja nie wiem jak on dożył swojego wieku

No to co, 41 dni do terminu, 20 do ściągnięcia szwu, jakby nie patrzył już bliżej niż dalej, 14 dni do urodzin Zosi, 16 dni do imprezy. Opłatki przyszły, teraz brakuje już tylko... całej reszty

Akurat dzisiaj czuję się totalnie fatalnie. Mam nadzieję, że jeszcze przejdzie...
Zaklęłam rzeczywistość, wizytę mam przeniesioną na 10, bo 12 lekarza nie będzie



Przyszła kuchenka na urodzinki zamówiona, goście potwierdzili przybycie. Zakupy mam po części dokonane. Brakujące itemy dla Izy chyba też już wszystkie... Jakoś i tak nie czuję się gotowa. Tu nie dosprzątane, tu nie dopakowane, nie doprane, nie doprasowane, tu urodziny, tu święta... Z pierwszym było zdecydowanie łatwiej

Mała chyba zeszła niżej. Rzadziej się duszę,za to w szyjce częściej kłuje, hemoroid bardziej wkurza, chodzę jak totalny pingwin




Zosia wczoraj spędziła cały dzień na dworze, od mojej mamy dostała barbie, ochrzciła ją Elzą i cały dzień się nią bawiła, w tym śpiewając sobie pod nosem "mam te moc, mam te moc"









Sto lat księżniczko

Kuchenka została wręczona, dziecko absolutnie zachwycone, jeszcze bardziej zachwycona towarzystwem babć i dziadka (bo wszyscy co się składali musieli koniecznie patrzeć jak dostaje prezent

Iza nie wyszła i chyba się nie zapowiada, może czeka aż jej wyjście odblokują, a może tak jak mi wróżycie jeszcze ponoszę :)Nie mogę się doczekać poniedziałkowej wizyty, taka jestem ciekawa ile waży już i co tam u niej oprócz tego, że codzienna gimnastyka rozpycha mi brzuch na wszystkie strony...

Mamy 37tc dziś.
Zabiegana byłam, że hoho. W sobotę zakupy i dwa torty do zrobienia, w niedzielę dwie imprezy, Zosia dostała tyle prezentów, że strach się bać! Gości wypuścić nie chciała, dzieciaki się super bawiły, cały dzień w sumie co chwilę przychodził ktoś, więc wieczorem też padłam. Ale nie żałuję, solenizantka była zachwycona, a to najważniejsze

Poniedziałek i wizyta. Zosia wysłana z babcią na rytmikę.
Tu już mniej optymistycznie. Wkurzyłam się, bo lekarz mi małej nie pomierzył wcale, bo "sprzęt nie taki", to ja nie wiem za co ja 140zł zapłaciłam... Na szczęście to już ostatnia w tej ciąży... Szyjka 6mm, rozwarta na 5mm, a on do mnie mówi, że ściągniemy szew w 38tc! No i takie też dostałam skierowanie. Do szpitala dzwonić i się umawiać. Na ip babka mnie odsyła do poradni, nr który dała nie odpowiada, cały dzień próbuję się dowiedzieć czegokolwiek i za cholerę się nie da! Czyli mam skierowanie na 38tc, informacji zero, nie wiem czy dziecko dobrze przybiera, bo ostatni pomiar małej to 28tc!!! Tyle co rzucił okiem, że wdg niego wody są ok i łożysko w dobrym stanie.
Wtorek.
Mąż ma wolne, bo byliśmy pewni, że idę ściągać szew, a tu psikus. Jedzie pomagać mojemu ojcu w ogródku.
Dodzwaniam się do sekretariatu, babka idzie pytać na ip. Tym razem dostaję informację, że mam się zgłosić z tym skierowaniem na ip i z innymi dokumentami, i że tam po badaniu lekarz zadecyduje, czy ściąga już, czy ustali termin. No dobra, przynajmniej na czymś już stoję. Cały dzień biję się z myślami, czy jechać już czy dopiero po świętach... Robimy coś pożytecznego: zakupy i podpisanie umowy kredytowej z salonem, żebyśmy mogli odebrać auto.
Środa.
Ojciec wiezie mnie na ip, Zosię zabiera ze sobą. Zosia w drodze do dziadków obrzyguje pół samochodu... To chyba najbardziej traumatyczne, zwłaszcza, że mnie tam nie było już, ale fotelik i tak musiałam potem czyścić sama



Zaliczyliśmy basen (według mojej matki jesteśmy nienormalni, bo dziecko się z rana porzygało, a my je wieczorem na basen wzięliśmy

Dziś.
Nie rodzę jednak

Za to byłyśmy z Zosią na indywidualnych zajęciach na basenie. Pierwszy raz miała być sama z instruktorem. I co? I matka roku odciągnęła ją od basenowych zabawek tak żwawo, że dziecko wywaliło twarzą w podłogę i rozwaliło obie wargi na 5 minut przed wejściem do wody! Krew leciała strumieniem, babki nas ratowały, Zosia płakała tak, że nie szło jej uspokoić. Na szczęście zęby całe... No sama bym sobie wpierdoliła jakbym nie była w ciąży... W końcu ją przebrałam i pan Marcin ją dostał taką biedną, poszkodowaną i szlochającą. I co? Po 5 minutach dziecko zapomniało o sprawie, ładnie z nim ćwiczyła, bawiła się, nurkowała, no cud miód


Potem poszłyśmy wyciągnąć kasę z banku, bo jutro jedziemy po nasze auto. Poprałam trochę ręcznie Izki rzeczy, Zosia poszła na drzemkę zmęczona pływaniem i zapewne niezapomnianymi wrażeniami zaserwowanymi przeze mnie... A na dworze maskara. Leje, grad jakiś, zimno, zaraz ciepło bo słońce.
Plan?
Chciałam podjechać do przyjaciółki bo wyjeżdża na święta. Trzeba zrobić jakieś zakupy. Moi starzy kupili nam suszarkę, która przybędzie jutro



To co, Izolda? Lany poniedziałek aktualny????
Izabela Anna przyszła na świat w 37t2d z wagą 2880g, 53cm i 10pa.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2017, 21:11
Żeby z tym szwed nie było jak u mnie. Sciagany w 37 tyg w szpitalu. Zero skurczy, wypisana do domu na drugi dzień. A urodziłam równo dwa tygodnie po zdjęciu szwu. Codzienne duża aktywnośc. Trzy dni przed porodem masaż szyjki. Prowadzący nie wierzył ze tak długo mi zejdzie zanim urodze :) za to poród szybki i mmało bolesny :)