Ale nie o tym.
O drugim. Dziecku. Czy ja właściwie jestem pewna? W sumie nie koniecznie. Jakoś sobie nie wyobrażam kolejnego maluszka w naszym życiu. Jak będzie trudno. Jak będę mieć mało czasu na wszystko. Ale najbardziej nie wyobrażam sobie, że będę w stanie pokochać kogoś tak samo jak Zosię. I tego, że będę jej musiała ograniczyć mój czas i uwagę. Że będę ją zaniedbywać. Boję się tego strasznie. I z jednej strony bardzo chcę maluszka, właśnie dla niej, żeby nie była sama. A z drugiej strony boję się, że ją to jakoś skrzywdzi... Czy będę umiała być sprawiedliwa? Wychować swoje dzieci tak, żeby kochały siebie nawzajem i miały ze sobą dobry kontakt? Czy odnajdę wewnętrzne zen, żeby nie zamordować wszystkich dookoła? No i tak chciałabym i boję się... Więc chyba te starania będą dużo bardziej na spokojnie... Będzie co ma być, w sumie dobrze, że ostateczna decyzja należy do kogoś innego. Wiem, że On wie, co robi
1. Wesele.
Wesele było ok. Co prawda w dzień ślubu zarysowałam młodej samochód, ale nie obraziła się na amen... Zosia ładnie spała i długo się bawiliśmy.
Niestety coraz bardziej dostrzegam jak pieniądze dzielą ludzi i ze swoją przyjaciółką mam coraz mniej wspólnego Wkurza mnie. Niestety pobyt okołoweselny na wsi był co najmniej średni, często był problem z drzemką albo z jedzeniem dla Zosi, musieliśmy czekać co chwilę na coś w nieskończoność i nie wiedzieliśmy co mamy zrobić. Ja rozumiem, że to nie był "nasz" czas i nie można ustawiać wszystkiego pod nas, ale myślę, że trzeba mieć wzgląd na gości z małym dzieckiem. Przynajmniej ja bym miała.
2. Warszawa.
Rodzina męża - bardzo fajna. Babcia trochę schorowana, ale sympatyczna, niestety jej mieszkanie składało się niemal z samego "nie wolno" dla Zosi, ale na szczęście potem przejęła nas kuzynka z dwójką maluchów i było na prawdę fajnie. Znaczy lekko gorzej dla Zosi niż dla nas, bo dzieci jej wszystko zabierały, bo to ich. Tak bardzo się ucieszyła jak obudziła się w domu wśród swoich rzeczy Dostałyśmy trochę ubrań i ubranek i super buciki. Warszawa jest ogromna, upał był straszny, zwiedzanie lekko do kitu w związku z tym. Męczyliśmy dziecko w nagrzanym samochodzie żeby cokolwiek obejrzeć. Znów problem z jedzeniem (tu już ratowały nas słoiczki z obiadkami) i z drzemkami, które w końcu mała postanowiła robić w samochodzie.
Efekt jest taki, że dwa dni nam odsypiała te rozregulowanie, gorąc i stres. I zasypia mi w aucie, mimo, że kiedyś nie zasnęłaby jeśli nie zbliżał się czas 5 godzin od pobudki...
3. Starania.
Są. Może nie super konkretne, ale jakoś idą, zobaczymy co z tego wyjdzie, dzisiaj 21dc, za tydzień albo @ albo teścik... Co sprawia, że punkt 4 napawa mnie lekkim strachem, bo...
4. Praca
Dostałam pracę. Fajną, dobrą, zaczynam od piątku, chciałabym ją zachować. I co, jak jestem w ciąży to po 2 tygodniach pracy zacznę im tam rzygać i umierać? Potem to już mnie chyba nikt więcej nie zatrudni, jak się okaże, że już 2 raz dostaję pracę na 3 miechy, w tym czasie zachodzę w ciążę i przedłuża mi się umowa Szkoda. Trudno. Przynajmniej 2 lata będzie high life... A potem zobaczymy. Moja największa nadzieja jest w tym, że ta ciąża będzie zupełnie inna niż ta z Zosią i będę się czuć znośnie jak najdłużej. Albo że zaskoczymy dopiero w 3 cyklu starań... Ale starań samych odkładać nie chcę, bo jak mi napisały dziewczyny, dzieci to sens życia, a praca raz jest raz jej nie ma. Najbardziej się obawiam zostawienia Zosi. Po prostu nie chcę tego robić i wszystko we mnie krzyczy, że to fatalny pomysł widzieć swoje dziecko 5 godzin dziennie Na razie chyba zostanie z teściową, a potem będziemy szukać niani...
5. Zosia.
Coraz bardziej się buntuje. Coraz częściej gdzieś mnie ciągnie "siłą", potrafi mi kazać wstać z krzesła tylko po to, żeby sama na nim usiąść Wyjazd raczej jej nie posłużył, wczoraj cały dzień się o wszystko zabijała, a przez tydzień wywaliła się tyle razy przywalając w coś główką, że nawet nie zliczę... No i śpi na potęgę...
Mówi: goń goń i biegnie za kimś lub za czymś. Minnie - na piłce i mojej piżamie , na windę powiedziała parę razy tinda, ale już nie chce powtórzyć. Da - daj. Co to - wyszło jej parę razy, ale badam, czy to nie przypadek. Kamkam - klamka. Kokoko - krokodyl. Miś.
Kupiliśmy jej trampolinę i szalała wczoraj pół dnia. Dziś już oczywiście leje, więc sobie nie poskaczemy...
Zosia jeszcze śpi. Wczoraj na placu zabaw zobaczyła, że w jej stronę biegnie dziewczynka i zaczęła uciekać wołając goń goń. Dziewczynka nie załapała, więc Zosia do niej podleciała i dała jej berka i spróbowała jeszcze raz. Niestety dziewczynka nadal nie załapała, bo była miesiąc starsza i widocznie nikt się z nią w berka nie bawił jeszcze
2 cs rozpoczęty, zobaczymy jak ten będzie wyglądał, może pomierzę temperaturę dla własnego spokoju, może się przejdę przed owu do gina. Chciałabym zajść do września... ciekawe czy się da... Czyli wychodzi na to, że daję nam 3 cykle (4 z tym co minął) na spokojne starania, potem zacznę panikować
U mnie 9dc, temperaturę na razie udaje mi się mierzyć, zobaczymy co z tego będzie. Muszę zmienić dietę koniecznie... I pamiętać o witaminach. Eh, nie nadaję się chyba. Jadłabym na okrągło czipsy i czekoladę. Za dużo cukru i syfu Jak się zmusić do diety?? Jak mnie odrzuca od rzeczy, na które nie mam ochoty
Zosia: to to i mini są ulubionymi słowami teraz i wszędzie je wciska. Hm, w sumie już dłuższy czas nie nauczyła się nic nowego... Zaczęła marudzić przy kąpieli, ma manię na temat odkurzacza, mopa i butów. Postanowiłam ją odchudzać Bo już jej się taki wielki wystający bebzonik zrobił. I w związku z tym z pierwszymi sygnałami, że nie chce już jeść daję jej spokój, a nie tak jak wcześniej - zabawiam i wciskam. Nie to nie i tyle. Poza tym drugie śniadanie zmieniam na przekąskę, a nie na pełny posiłek. I tyle. Myślę, że nie ma nic gorszego niż przekarmianie dziecka i to wciskanie na siłę nie było najmądrzejsze z mojej strony. Czyli mamy 3 duże posiłki, 2 razy mlesio i 1 raz przekąska. Myślę, że git Żebym swojej diety umiała tak samo pilnować...
Na polu starań - dzisiaj dzień 23 mojego cyklu z owulacją w okolicach dnia 14 na podstawie temperatury. Czekam co dalej, może w czwartek jakieś badania krwi zrobię, bo muszę tsh zbadać i tak...
Wczoraj byliśmy nad jeziorem 1h jazdy od domu z moimi rodzicami. Pogoda do bani, nie było fajnie, ale Zosia nawet się pocieszyła trochę, niestety jazda samochodem to nie jest to co tygryski lubią najbardziej... I jeszcze jak jechaliśmy to mówię, jak to jest, że taka długa przerwa w tym ząbkowaniu, po czym młoda paszczę ucieszyła, a tam prawa dolna 4 już przebita!!! Także mamy 9 ząbek
Nadal jest faza na minnie i co to, doszło daj, które oznacza i daj i chodź i w ogóle dużo rzeczy
Wczoraj też była mini impreza z okazji mojego starzenia się W sumie było spoko, głośno, a mała za ścianą przebudziła się tylko raz.
Dzisiaj byliśmy nad naszym jeziorkiem na rowerach, mała zachwycona. Woda chłodna, ale wlazła normalnie (jeszcze wczoraj się bała troszkę) i szalała na golasa z ojcem W sumie pływania nie przewidywałam, więc nawet nie miała ręcznika Ale nigdy nie widziałam, żeby tak szalała w wodzie! I nawet jak wpadła twarzą do wody to zamiast płakać jak dotychczas to biła sobie brawo (ja jej tak robię jak zrobi coś potencjalnie płaczogennego i podłapała).
Moja przyjaciółka jest w ciąży W sumie fajnie, ale jakoś tak... niezbyt jej zależało, a zaszła za pierwszym razem. Poszła sobie 8 wyrywać nie będąc pewna czy się udało i brała silne leki. Jak jej mówię żeby nie dźwigała i nie korzystała z sauny to słyszę, że bez przesady... że się nie będzie za bardzo spinać, jak wyjdzie to będzie i tak mnie trochę szlag trafia... Eh... Tyle biadolenia na dziś, czas spać, jutro do pracy
Najpierw byliśmy na ryneczku i placu zabaw, potem pojechaliśmy nas jeziorko, drzemka, spacer na drugi plac zabaw, do parku i potańcówka na różance Teraz już śpi. Na różance bardzo się wstydziła innych dzieci, które chciały z nią tańczyć, ale i tak pokręciła się troszkę z nimi w kółeczko, razem też sobie potańczyłyśmy
Jak wracaliśmy do domu to się popłakałam. Bo chciałabym tak już zawsze, zatrzymać każdą z takich chwili i móc zawsze do niej wrócić, nie tylko w mojej głowie, ale fizycznie, móc zawsze przytulić moją maleńką córeczkę, wziąć ją na ręce i tańczyć, widzieć ten piękny uśmiech na jej maleńkim pyszczku, ten błysk radości w niebieskich oczkach jak się z nią wygłupiamy, i tak mi żal że to wszystko mija, że kiedyś już tego nie będzie. Wiem, że czeka mnie jeszcze (mam nadzieję) milion wspaniałych chwili z Zosią, nowe rzeczy, które będzie można robić razem, inne pierwsze razy, ale wiem też, że każdy z nich będzie dla mnie trochę smutny, właśnie przez to przemijanie... Oczywiście mąż stwierdził, że jestem głupia. Ale co ja poradzę...
Mamy nowe słowa: bzi (bzz), kap kap (deszcz) gumga (gumka), daj nadal jako daj, masz i chodź, ma ( nie ma), pupa, pimpi (pępek), si (gorące), sss (wąż), co to co to na wszystko i bez przerwy, no tak fajnie już można z nią pogadać. Odpowiada na pytania, doskonale komunikuje co chce, powtarza wiele rzeczy.
Praca znowu mi się podoba
Przyjaciółka już niedługo ma usg prenatalne
Zosia jest cudowna. Ostatnio mamy małe problemy ze spaniem, ale ogólnie jest good. Wszystko ją interesuje, niczego się nie boi. Powtarza coraz więcej słów, np. czyste, górne, buła, inny(oczywiście po swojemu) ostatnio jak podliczyłam to wyszło mi, że używa na ten moment około 50 wyrazów! I powtarza bardzo dużo. Umie zrobić sama fikołka Kupiliśmy nowy wózeczek dla lalek i lalę i Zosia zasuwa jak szalona i fajnie sobie radzi, macierzyństwo ma we krwi
Tak więc tego...
28.07.2014 zaczęła się moja największa przygoda, zostałam obdarowana cudem, którego wspaniałości nie da się opisać żadnymi słowami (co nie zmienia faktu, że czasem ma się ochotę go pogryźć...)
28.07.2016 ... czy to znak, że wszystko będzie dobrze? Na razie standard - jestem chora
Dwa dni temu wizyta, kropeczka malutka, ale jak najbardziej pikająca, widziałam, wątpliwości nie ma Z resztą biorąc pod uwagę moje mdłości i rzyganie już wcześniej byłam pewna, że będzie ok. Tylko pierwsza ciąża była dla mnie łaskawa, ale w sumie co to za łaskawość jak maluszek obumarł To już wolę rzygać zdecydowanie.
Chociaż szczerze mówiąc zapomniałam już jak bardzo nie lubię stanu ciążowego. Ah, gdyby się dało jakoś inaczej te małe gobliny hodować... Rodzić mogę, no problem. Jest okrutnie, ale człowiek się przemęczy i wszystko mija. Natomiast mdłości ciążowe tak nie działają. Można iść się zrzygać, a potem i tak się siedzi i umiera Najbardziej mi szkoda Zosi Ona taka mamusiowa, a ja ani weny ani siły dla niej nie mam Oby szybko minął ten stan... Nie wiem jak dam radę w pracy. W piątek była tragedia. Chyba muszę wziąć zwolnienie, ale ciążowe odpada, bo nie przedłużą mi umowy. Co robić co robić...
A moja przyjaciółka?? Z maluszkiem jest wszystko ok, ostatnio miała już prenatalne Ale nie lubię jej oficjalnie, bo nie dość, że zaszła za 1 podejściem jak się nie bardzo starali, to jeszcze ze wszystkich objawów ciążowych ma tylko duże bolące cycki!!!
Zosia powtarza coraz więcej i już tak fajnie przekazuje słowami różne rzeczy, cud malina. Wczoraj złapała swoją małą koleżankę za rączkę i szły razem po różance. Wszyscy mówią, że się super rozwija i że wygląda i zachowuje się na starszą niż jest Nie żeby była jakimś super geniuszem, ale zdecydowanie należy do tych ostrzejszych noży Myślę, że bardzo dużo dała jej ta rehabilitacja, na którą tyle chodziłyśmy i czytanie książeczek od małego ptysia. Książeczki cały czas są ulubione i non stop każe sobie coś czytać. Albo ją przepytujemy gdzie na obrazku są różne rzeczy.
Ostatnio przeszła nam trzydniówkę. Byłam przerażona, bo temperatura w okolicach 39 się jeszcze u niej nie zdarzała, ale paracetamol dał radę i w sumie po dwóch dniach gorączki na trzeci było już spoko, a czwartego dnia wyszły dość delikatne aczkolwiek mnogie krostki na brzuchu i pleckach.
Bilans
3 dni zwracania absolutnie wszystkiego łącznie z wodą i ciągłych mdłości bez chwili przerwy
1 dzień na niemal samej wodzie, też w niedużych ilościach
2 dni na wodzie i jednym posiłku
-3kg na wadze
spadek sił do 0 absolutnego.
Nabycie świadomości, że czopki przeciwwymiotne nie działają
Miałam ochotę zakopać się w ogródku.
A od przyszłego tygodnia zostaję z Zosią sama. Z jednej strony się cieszę, bo jednak niania to chyba nie dla nas. Zosia zaczęła się hm, tak to nazwę, bo nie chce mi się wymyślać porządnej nomenkulatury, trochę niegrzecznie zachowywać. Niania daje jej do jedzenia na spacerze różne dziwne rzeczy (biszkopty, ptysie w cukrze, kiwi...) no i usypia ją twardo jak najwcześniej. Buła, która do tej pory stanowiła bonus w wycieczce do sklepu stała się stałym elementem diety. Nie dawałam młodej mleka przez dłuższy czas, a krostki ciągle się pojawiają, więc na moje to jednak nie mleko krowie...
Z drugiej strony mam spore wątpliwości czy damy sobie radę. Czy nie zbiedzę mojemu dziecku jeszcze co najmniej kilku tygodni moim brakiem sił i mdłościami.
Poza tym trochę się boję o groszka, bo było na prawdę nie ciekawie. Chyba chciałabym podejrzeć szybciej niż za kolejne 3 tygodnie czy wszystko jest ok...
Nowe słowa
Duzie (duże), pies (już nie au au), kot, kon (koń), puste, pisie (pisze), oć (chodź), moj (mój) i dużo więcej, aż nie sposób spamiętać.
Ostatnio spała ze mną od 6:30. Przed 8 czuję, że coś się przemieszcza po łóżku, włazi mi na głowę, otwieram oczy, a tam pochylona nade mną uhahana paszcza mówi "kuku"
Byłyśmy z koleżanką na placu zabaw i w parku i Zosia była taka słodka, wygrzebała jej z koszyka z wózka jabłka i je przenosiła w tę i z powrotem, a potem stwierdziła, że da Kubusiowi (10m) i mu wciskała w rączkę i mówi do niego "posie" (proszę) i go próbowała przytulać jak płakał... No tak mnie zachwyca ostatnio, jest taka żywa i energiczna, a przy tym taka grzeczna i kochana. Aż ta koleżanka stwierdziła, że jak tak na nią patrzy to rozumie czemu tak szybko jestem w 2 ciąży (u nich różnica między chłopakami to 11 lat, specjalnie!)
A potem wpadli moi starzy, bo ojciec z siorą z Norwegii zjechali i przynieśli małej prezenty. I była taka zachwycona towarzystwem, że aż płakała jak wychodzili... Bo dziadek z nią pluszakami rzucał, bo ciocia się z nią goniła po mieszkaniu, bo na rekinie dmuchanym można było patataj porobić A jutro jest plan na basen z tatusiem
Groszek daje o sobie znać, nudności mi nie odpuszczają, ale już na szczęście tragedii nie ma. Czekam na wizytę, miało mijać szybciutko, a ciągnie się jak za pierwszym razem
Coś mnie dzisiaj brzuch pobolewa. Oficjalnie jestem już bez pracy I bez prawa do zasiłku macierzyńskiego. Bombastycznie. Pożegnałam się dzisiaj ze wszystkimi, Zosia była ze mną, ochom i achom nad nią nie było końca Mąż mnie wkurza, bo by chciał żebym wszystko robiła, a ja po kilku godzinach z Zosią czuję się na maxa przeforsowana. A gdzie sprzątanie gotowanie zakupy i inne... Bo on nie ma czasu dla siebie. A jak mu mówiłam, że tak będzie to nie widział problemu Zosia przestała się słuchać, zaczęła robić na przekór, ponadto gil się ciągnie już od tygodnia. Badanie krwi kosztowały mnie 240zł, potem endokrynolog też płatnie i jeszcze czeka mnie ginekolog też płatnie. A kasy już brak. Będziemy ponadto pisać skargę na enee bo nam chamy prąd odłączyły za zaległości które powstały w sumie z ich winy i zrobili to bez ostrzeżenia! Eh, wszystko nie tak. Mam tylko nadzieję, że w tym całym chaosie Groszek jest zdrowy i wierzgający A do wizyty jeszcze tydzień aż... No i zobaczymy co z tym gilem się zrobi jutro, bo zapisałam młodą na basen i będzie szła z tatusiem.
A gil się prawdopodobnie aż tak ciągnął, bo wyszła nam 2 dolna czwórka, wczoraj ją wypatrzyłam
Wizyta już za 3 dni...
Mieliśmy jutro wpaść do znajomych, to młody we wtorek bostonkę wyłapał! I nie ryzykujemy, dziękuję bardzo za takie świństwo...
A co do Groszka, mam już taki brzuszek, że się nie wyprę
Otóż 10t0d, dwa dni temu, wizyta, wszystko ok, Groszek ma ok 3,5cm i serduszko bije na 170 Lekarz mówi, że mocna, zdrowa ciąża. Ale się lekko przestraszyłam, bo w środę wieczorem zaczęłam brudzić, cały czwartek takie śluzowate plamienia i dalej nie jest optymalnie. Ale lekarz się kazał nie martwić, na wszelki przepisał mi duphaston z zastrzeżeniem, że mam wykupić jakby się zrobiło dużo gorzej, bo teraz to nic takiego. Badania prenatalne mamy 25.10, ale robimy tylko usg, tak jak z Zosią. Nadal mam przeczucie na chłopaka, ciekawe czy się sprawdzi. Jak się nie sprawdzi też płakać nie będę, przynajmniej ubranka się nie zmarnują Przyjaciółka będzie miała synka
No to zaczęłam plamić mocniej. I już dwa razy zdarzyło się, że miałam mocno wilgotną bieliznę, ale bezwonnie zupełnie. Biorę duphaston, lekarz kazał obserwować. Nie wiem skąd te plamienia, trochę mnie to martwi Wizyta 25 na prenatalne, a u mojego lekarza dopiero 3.11... Ale cycki wciąż mocno bolą i dzisiaj z rana wymiotowałam. Popatrzę jeszcze i zdecyduję czy gdzieś się wpychać na wizytę. Tanio nie jest, a ja nie jestem pewna jak to będzie z tym moim zasiłkiem z ZUSu... Biedny ten mój Groszek. Nie gadam z nim wcale, nie czytam mu, nie śpiewam dla niego, musi mu wystarczyć to co robię z jego siostrą.
Zosia przeniosła się na łóżko dla dużej dziewczynki. Szok? W życiu. Reakcja Zosi zerowa. Znaczy trudniej jej się zasypia na noc, ale to tyle. Śpi spokojnie, wydaje mi się, że jest zadowolona. Ja na pewno, bo odpada mi noszenie jej, wkładanie i wyciąganie.
Ostatnio całą mi ją wysypało. Aż się przeraziłam, bo dopiero co mówiłam, że na nic nie ma alergii i nie boje się jej nic dawać. Winowajca? Płyn do kąpieli!! Cholerny johnsons baby. Z lawendą. Najśmieszniejsze jest to, że mąż ją wykąpał ze dwa razy w moim płynie do kąpieli i nie było nic. A po johnsonsie cały tułów w różnej wielkości czerwonych plamkach! Moja wina, ja kupiłam, bo mi ładnie pachniał a stwierdziłam, że już tak chuchać na nią nie trzeba. Jednak znane marki "dla dzieci" to syf.
Oprócz tego Zosia zaczyna budować zdania malutkie. Typu "bej puka", "Ula myju", "mama oć", "eś lala" itp. Wstydzi się obcych, jak wczoraj przyszli goście próbowała mi wejść w tyłek Ale po dłuższej chwili się przekonała i nawet zaczepiała wujków.
Zaczynam już myśleć jak będą wyglądały święta. Wydaje mi się, że moi rodzice znowu zrobią wiochę. A ja się nie złamię. Nie będę jeździć z maluszkiem i w ciąży specjalnie bo im się nie chce przyjść do mnie...
Dzieci kocha się jednakowo... też się tego bałam, a tu niespodzianka traktowane są równo ;) Nie bój się!
kochanie uwierz będziesz w stanie pokochać kogoś tak jak Zosię :) gwarantuję :)