X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Na drodze do szczęścia, czyli aniołki i cała reszta - po fioletowej stronie
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

15 grudnia 2014, 20:30

a4ee9fb58ad63119med.jpg

Moja przyozdobiona przez małża Ginewra :D

21 grudnia 2014, 01:46

Szybki update :)
Połówkowe już we wtorek :) Oby oby Zosi nie wyrosły jajka :D
Mój Bąbel zaczął kopać. Konkretnie. Nie smyra, nie bąbluję, tylko ćwiczy na mamusi ciosy karate :D Dzisiaj obudziła mnie o 3 w nocy taką serią kopów, strasznie dziwne uczucie... Myślałam, że będzie błogie i przyjemne, ale ja poprostu czuję jakby mi tam wnętrzności latały. Za to świadomość, że Zosia jest zdrowa i silna - bezcenna.
Remont- czas start. Dziadek zjechał do kraju, będzie wnusi pokoik urządzał :D Razem z tatusiem oczywiście.
A dzisiaj już padam na twarz. Od ósmej nie śpię, najpierw wyprawa do Niemiec, potem Media Markt, Castorama, potem zakupy z teściową i na koniec poszłam do przyjaciółki, bo mi zaraz wyjeżdża na święta.
A pan małżonek miał wczoraj wigilię firmową i o 2 w nocy dopiero go zwiozłam do domu...
Buziaki :*

24 grudnia 2014, 01:37

Padam!
Mój ojciec przyjechał o 7 rano, remont pełną parą. Zrobiłam pierogi, uszka, dwa ciasta niecałe, od cholery roboty, a to wcale nie koniec :/ Oczywiście zostały mi niepomalowane ściany, nieprzykręcone listwy i brak progów, ale to już po świętach, grunt, że pokoik jest i podłogi leżą...
Nie mogę tak wcześnie wstawać bo potem jestem nie do życia.

Na usg połówkowym - nie było kolejek! Weszliśmy odrazu :) Moje maleństwo ma wszystko w normie, jest zdrowiutkie i waży około 402g. Ilość wód też ok i rozwiązała się zagadka słabego czucia ruchów (od ponad tygodnia już nie słabego ;) ) pomimo bycia szczypiorem - łożysko jest na przedniej ścianie. No i pyta nas jaka płeć - mówię, że dziewczynka do potwierdzenia. I pytam czy jak się ładnie ułoży to jest możliwość 3D. Możliwość była, ale jak tylko przyłożył sprzęt to się zaśmiał i mówi "proszę zobaczyć jak leży". Miał być prezent dla dziadków, śliczne zdjęcia dla nas i co??? Moja złośnica leżała paszczęką w dół zasłonięta łapkami, z nogami po turecku, z pupcią w mojej miednicy :D Co się mnie naprzestawiał żeby cokolwiek zobaczyć... A jak już leżałam na lewym boku stwierdził, że szkoda, że mam kości, bo byłoby lepiej widać :D Ale widziałam nosek, buzię, śliczną stópkę i rączkę i dowód jej dziewczyństwa też się pojawił w pewnym momencie :) Pomierzona, sprawdzona, tylko na 3D nic się nie nadawało. Ale myślę, że się obraziła za to huczenie wiertarki i wyżynarki i dlatego nie chciała współpracować ;)

Życzymy wszystkim zdrowych, pogodnych, wesołych świąt. Niech się spełnią Wasze marzenia, a jeśli już się spełniły, to niech już zawsze będzie tak pięknie :* Aga, Zosia i Paweł.

31 grudnia 2014, 00:47

Śnieg! W końcu... Minimalnie bo minimalnie, ale napadał i mnie ucieszył niesamowicie :)

Kupiłam fotel do pokoju dziecięcego za 100zł :) Do tego mąż przywiózł dzisiaj fotelik do karmienia i wanienkę które odkupiliśmy od znajomych. Wszystko mamy niebieskie.

Zosia kopie na potęgę, mąż już od ponad tygodnia czuje jej kopy jak przyłoży rękę, trzy dni temu go tak kopała z 5 minut :)

1 stycznia 2015, 22:44

Nowy Rok.
Chyba najpiękniejszy w moim życiu :) Już się nie mogę doczekać mojego kochanego maleństwa. Po sylwestrze remontu ciąg dalszy, zabawa się całkiem udała. Siedzieliśmy do 5 :) Potańczyłam, uczciłam wybicie dwunastej truskawkowym piccolo (jak 90% koleżanek z Majówek ;) ), fajerwerki oglądaliśmy z górki z widokiem na całe miasto. Super. Ostatni sylwester tylko we dwoje... Po śniegu już ani śladu. Chciałam, żeby mąż mi sesję z brzuszkiem zrobił, to akurat musiał zgubić ładowarkę do aparatu i dooopa jedna wielka.
Życzę wszystkim żeby rok 2015 był rokiem szczęścia, miłości i spokoju :*

5 stycznia 2015, 10:31

23tc
Meldujemy się po glukozie. Mam nadzieję, że wyniki będą dobre, bo drugi raz już nie chcę...
Pół nocy nie spałam, bo się stresowałam. Dobrze, że męża ze sobą wzięłam, że miał wolne i chciało mu się wstać. Potrafi być taki kochany :) Pomijam fakt, że kłucie już mnie dawno tak nie bolało :/ Samo wypicie glukozy spoko, jak rozpuszczony cukier puder. Ale po 40 minutach nie wiedziałam czy będę rzygać czy mdleć. A musiałam siedzieć cały czas w przychodni, nie chcieli mnie puścić do domu mimo, że mąż mnie autkiem woził i mam bliziutko :( W końcu udało mi się nie zrobić żadnej z tych rzeczy, ale wrażenia nie za ciekawe.
Remontu ciąg dalszy, idzie opornie.
W środę zaczynamy zajęcia w szkole rodzenia :) A w czwartek już wizyta <3

7 stycznia 2015, 18:08

Odebrałam wyniki.
Hemoglobina, hematokryt i erytrocyty leciutko za nisko.
Leukocyty, neutrofile lekko za wysoko.
Ketony w moczu na górnej granicy.
Zważając, że od jakiegoś czasu nie biorę żadnych witamin - wydaje mi się, że jest spoko :)
No i glukoza. Byłam przekonana, że wyjdzie wysoko, bo wciągam na potęgę słodkie, czekoladę, ciasta, jogurciki, deserki, gazowane napoje. I wyszło mi 66 w normach od 60 do 99. I 64 w normie do 140.
Odczyn Coombsa mi tylko jeszcze został do odebrania, ale to mówili, że może być dłużej.
Najlepiej, że jak wychodziłam z wynikami zaczepiła mnie kobieta mówiąc "dzień dobry" i dotykając po brzuchu. Na pewno gdzieś ją już widziałam, ale i tak byłam przekonana, że z kimś mnie pomyliła. Odpowiedziałam i wyszłam, a ona za mną. I pyta się ile ma już dzidzia.. No to mówię, że 23 tygodnie skończone. O, super. A gdzie chodzę do szkoły rodzenia? Odpowiedziałam, a ona, że czemu nie tutaj. Mówię, że nie wiedziałam, że prowadzą. Okazuje się, że tak, że za darmo i że ona właśnie też prowadzi zajęcia. KTO TO DO LICHA BYŁ??? Zamęczy mnie teraz ta zagwozdka...

A Zosia się dzisiaj turbo rozpycha. Pierwszy raz poczułam ją z dwóch stron naraz. Chyba się przeciągała i z jednej wypchnęła główkę a z drugiej szkitki <3

9 stycznia 2015, 21:54

23t4d
Dzień zaczął się kijowo. Najpierw się pokłóciłam z mężem, potem się okazało, że wszystkie moje ciążowe rzeczy w praniu i nie mam się w co ubrać! Żadne spodnie sprzed ciąży nie zapinają mi się na brzuchu! A bluzki mnie wkurzają, bo za krótkie się zrobiły... Ale mój mąż ( który nadal wytrwale remontuje, choć idzie mu jak krew z nosa) wspaniałomyślnie zgodził się, żebym sobie kupiła dwie koszulki, sweter i leginsy. Oczywiście rozmiary m/l, chociaż przytyłam tylko 2,5kg od wagi wyjściowej, a na promocjach same xs, gdzie normalnie dla mnie był raj :) Więc znów maraton po castoramie, realu i NewYorker się na listę załapał.
Udało mi się też w promocji dostać magnez, bo po wczorajszej wizycie, na której wszystko wyszło super, lekarz powiedział, że skoro czuję, że mi się brzuch napina to mam wciągać po 3 tabsy dziennie. No to będę wciągać :) Przekonał mnie też ostatecznie do mojego wyboru szpitala. Chociaż powiedział, że różnie można trafić, najlepiej na młodą położną albo nawet studentkę, a najgorzej na starą wypaloną babę :P Szkoda, że na to nie będę mieć wpływu, Zosia podejmie pierwszą ważną decyzję w swoim życiu, a ja się dostosuję ;)
Na koniec dnia mąż zaskoczył mnie pozytywnie, bo zapamiętał, że w netto jest promocja na pampersy i poszedł z własnej nieprzymuszonej woli kupił córce pieluchy :D
No i wczoraj miałam "wizytę" u mojej siostry co się na kosmetyczkę szkoli i zostałam poddana mikrodermabrazji i maseczkom wszelakim, pierwszy raz w moim życiu. Muszę przyznać, że całkiem jej to idzie :)

Ah, i hit dzisiejszego dnia - stoję w smyku i oglądam ubranka i nagle słyszę "przepraszam panią". Jakiś gość idzie w moją stronę, myślałam, że może chce o coś zapytać, a on "jestem fotografem i muszę pani powiedzieć, że pięknie pani w ciąży wygląda. Żona potwierdza". Strzeliłam buraka, ale skrzydełka aż mi chyba z samozadowolenia wyrosły :P Zwłaszcza, że stałam w starym swetrze, bez makijażu i nieuczesna. Już chciał sobie pójść, ale stwierdziłam, że wykorzystam okazję, bo i tak chciałam żebyśmy zrobili w pewnym momencie profesjonalną sesję z brzuszkiem, więc spytałam czy nie ma przypadkeim wizytówki. Nie miał, ale dał mi numer do siebie i mam dzwonić jak się zdecyduję :)

20 stycznia 2015, 00:29

Witamy się w 26 tygodniu :)
Postanowiłam opisać dzisiejszą przygodę, może się komuś kiedyś przyda :)
Otóż wczoraj przed snem zaczęło mnie coś swędzieć na żebrach po lewej stronie. Że często tak mam, podrapałam i prawie się zwinęłam z bólu. Podciągam koszulkę a tam kilka krostek. Myślę - coś mnie uczuliło. Tylko czemu boli?
Z rana postanowiłam zweryfikować. Przyjrzałam się dokładnie. Autodiagnoza - półpasiec? Ale brak jakichkolwiek innych objawów. Poza tym kto kiedy i gdzie miał czelność napluć i mnie zarazić? Dzwonię do przychodni - termin na czwartek. Żart... No to dzwonię do cioci czy mnie obejrzy, bo półpasiec w ciąży to nic dobrego. Zdążyłam się popłakać, że znowu coś się dzieje, wpaść w panikę i się uspokoić. Podjechałam - diagnoza cioci - chyba półpasiec. Ale nawet nie była pewna co i czy mi może polecić no i powiedziała, że może to też być jakiś inny wirus. Zadzwoniłam do gina - jeśli to półpasiec to mam wziąć tabletki na wirusa, a trzeba je zacząć brać jak najszybciej.
No to w ramach weryfikacji kolejnej trafiłam na izbę przyjęć do szpitala. Po odesłaniu mnie z jednego miejsca w drugie i wymownym "ale jak to bez skierowania i z czym do ludzi" wzroku, zostałam szybciutko wzięta do pokoju badań. Myślałam, że będę czekać w nieskończoność, jak zawsze w szpitalach, ale rozczarowałam się pozytywnie. Lekarz "proszę mi pokazać tego "półpaśca"". Podciągam bluzkę. On na to "no faktycznie półpasiec" i poszedł. Po jakiś pięciu minutach zszedł drugi lekarz - zakaźnik na konsultację. Rzucił tylko okiem, spytał czy mocno boli, czy mam inne objawy i mówi "jaki półpasiec. Zwykła opryszczka!". Na brzuchu???? No więc, ponoć w ciąży to dość powszechne. A ja nigdy w życiu opryszczki nie miałam! I na ustach dalej nie mam. Za to mąż już zdążył chwycić i mu zaczęła na ustach wychodzić wieczorem :P
Najśmieszniejsze jest to, że mój mąż próbując mnie pocieszyć zanim pojechaliśmy w rajd weryfikacyjny powiedział, że jemu to wygląda na opryszczkę :P Zdiagnozował mnie bezbłędnie ;)
Koniec końców dostałam Heviran, lek bezpieczny w ciąży. Jest to lek i na opryszczkę i na półpaśca i na ospę chyba też.
I taki wniosek - słowa "jestem w ciąży" powodują, że nikt nie próbuje się kłócić, że nie powinno nas tu być i nawet jak spojrzy z wyrzutem to pomocy nie odmówi.

24 stycznia 2015, 19:17

25t5d
Dzisiaj wybija nam 100 dni do porodu :) tzn do wyznaczonego terminu. Z okazji studniówki naszej księżniczki mąż zrobił mi sesję zdjęciową, chyba z 300 sztuk :) Niektóre wyszły fajne, inne mniej, zrobiłam folder do oglądania przez znajomych a reszta dla mnie ;)
Jak to wspaniale nosić pod sercem swoje szczęście i sens życia <3

A to my
50cae4ca82d4141amed.jpg
6e0f044f2e2ce58fmed.jpg
6c22fe7c9667ffb9med.jpg

4 lutego 2015, 23:50

Dziękuję za miłe komentarze, jesteście kochane :*
Zaczęliśmy 3 trymestr, w tym momencie zostało dokładnie 3 miesiące do terminu. A ja dalej (odpukać) czuję się całkiem nienajgorzej. Owszem, strasznie szybko się męczę, kijowo się oddycha, plecy bolą, mąż mnie wkurza, pojawiły się drobne problemy ze snem (zespół niespokojnych nóg??), ale w porównianiu z trymestrem nr 1 i tak jest rajsko :) Zosia kopie. Szturcha. Przewala się. Kręci. Przeciąga. No chyba ma jeszcze sporo miejsca całkiem. Jutro wizyta, mam nadzieję, że uda mi się wydębić jakieś informacje o przybliżonej wadze, bo ostatnie mam z 23 grudnia.
Ja natomiast od wagi wyjściowej przytyłam 4 kilo. Coś się obawiam, że do 10 nie dociągnę, a bardzo chciałam.
Nadal mam nadzieję, że bezproblemowo przyjdą mi pieniążki z ZUSu, bo z kasą krucho, a ja tak bym chciała pokupować już resztę potrzebnych rzeczy. Spakować torby. I mieć wewnętrzny spokój.
Wzięłam udział w internetowym konkursie "rosnę w miłości" i udało mi się wygrać rameczkę na odciski stóp i rączek <3
Ciekawe informacje ze szkoły rodzenia:
- używać cały czas tych samych pieluszek, bo są tak produkowane, że przy zmianie będą często odparzać pupkę;
- przez pierwszy miesiąc można kąpać malucha w samej ciepłej wodzie, nie potrzebne żadne żele, mydełka, emolienty i innne cuda;
- trzeba zakupić lampkę i spać z włączonym światełkiem, bo zapobiega to śmierci łóżeczkowej, światełko jest bodźcem do oddychania no i od razu widzimy co się dzieje z maluszkiem;
- jak używamy chusteczek nawilżanych nie smarujemy kuperka kremem, bo jest to zbędnę. Można delikatnie popudrować i styka;
- Nie używamy oliwki. Zatyka pory i wysusza skórę.

Z nieciekawych rzeczy - panuje u nas jakaś epidemia. Moja matka się rozchorowała, teraz mój mąż, a matka właśnie zadzwoniła, że połowa jej szkoły ma jelitówkę, żebym przypadkiem nie przychodziła.

A takiego pajaca na wyjście ze szpitala kupiłam dzisiaj księżnicce - nie mogłam się powstrzymać :)
61bba3debcefd073med.jpg

Dziewczyny z majówek kupują głównie na 62, ale mi się wydaje, że takie 56 tuż po wyjściu będzie ok. Raczej nie spodziewam się olbrzyma, ale nawet jakby się urodziła koło 58 to 56 powinno być dobre. Chociaż zawsze mogę się mylić :D

5 lutego 2015, 18:33

Po wizycie nowych wieści brak. Szyjka długa i zamknięta. Mała żyje i wierzga. Nie zmierzona nadal niestety. 24 lutego mamy usg trzeciego trymestru, a 27 mamy się pojawić w szpitalu w celu zwiedzenia porodówki :D Dostałam ochrzan, że magnez biorę nieregularnie :P
Napisałam na forum opinię o cc na żądanie no i wyszło na to, że jestem nietolerancyjna i zakompleksiona. Jestem ogromną zwolenniczką porodu siłami natury, to fakt. Tutaj chyba mogę napisać, że gdybym musiała mieć cesarkę nie byłabym z tego powodu specjalnie szczęśliwa. Na prawdę uważam, że nie warto dać się pokroić z czystego strachu przed porodem. Miałam dwie laparoskopie, taki pikuś w porównaniu do rozcinania wszystkiego i wiem jak to boli. I jak długo się do siebie dochodzi. I mam też endometriozę, która uwielbia wyskakiwać w ranach po cc. Jak ktoś nie wie o co chodzi śpieszę z wyjaśnieniem: endometrioza to rozrost tkanki macicy poza macicą. To oznacza, że ogniska które znajdują się gdzie im się podoba w naszym brzuchu krwawią przy @ powodując okropny ból i tworząc zrosty. Im bardziej rozsiana tym mniejsze szanse na dziecko. Ja miałam zrośnięty jajnik z jelitem, odczepili, to mi się oba jajniki zrosły z macicą z tyłu. Wiadomo, dla dobra dziecka skoczyłabym w ogień mając gdzieś całą resztę. I uważam, że jeśli ktoś ma dobry powód albo wręcz zalecenie lekarskie - to jak najbardziej, bez namysłu. Ale jeśli ktoś się tylko boi, że będzie mocno bolało, według mnie powinien to przemyśleć porządnie. I nie dlatego, że będzie lepszy czy gorszy, bo to w ogóle jakaś bzdura, tylko dla własnego dobra. Czy naprawdę jestem taka okropna, bo chciałabym żeby każdy był tego świadomy zanim podejmie taką czy inną decyzję? I nie, nie idealizuję sn, bo tam też dużo rzeczy może pójść nie tak. Ale żeby stwierdzić, że cc bo lepiej, bo mniej boli, bo krocze będzie nienaruszone?
Nie wiem, czasem mam wrażenie, że nie umiem wyrażać dobrze swoich myśli i jestem źle rozumiana przez to. Każda mama jest wspaniała jeśli kocha swoje dziecko i każdy decyduje tak jak czuje.
A tak przy tym wszystkim, zwłaszcza po przeczytaniu opisu Ebrzozowskiej, czułabym, że coś mi umknęło gdybym musiała mieć cesarkę... Ale to też tylko moje prywatne odczucie.

25 lutego 2015, 10:14

Czas na update.
Co na tapecie?
Wczorajsze usg III trymestru. Z małą wszystko super, wód ma ile trzeba, siedzi główką w dół a nóżki ma prawie pod moimi żebrami :) A ja ją czuję tylko na dole. Albo nie wierzga, albo mamusia nieczuła... W każdym razie waży około 1540g mój klocuszek kochany. No i oczywiście buzi nie pokazała. Aż się lekarz śmiał, że bez makijażu się nie pokaże taka księżniczka :P Od wczoraj ma też co chwilę czkawkę. Czuję się jakby mi oko latało, tylko zamiast oka jest macica :P
Oprócz tego dzisiaj wizytujemy dentystę. Mam nadzieję, że nic strasznego mi nie zrobią...
No i mój ukochany ZUS. O tym możnaby książkę napisać. Jestem na zwolnieniu od połowy listopada. Od 17 grudnia pieniążki powinnam dostać z ZUSu. W styczniu cisza. Na początku lutego szef informuje mnie, że ZUS się o mnie upomniał i mogą dzwonić.Nie dzwonią. Cisza. Aż kilka dni temu dzwoni do mnie pracodawca żebym mu przesłała pierdoły których mu brakuje bo on do 28 lutego ma je dostarczyć do ZUSu. No ryczałam przez cały dzień jak głupia, bo byłam przekonana, że w końcówce lutego już nie ma chuja we wsi i dostanę pieniądze. Rachunki nie popłacone, z wypłaty męża prawie nic nie zostało, dziecku nie mogę nic kupić. No i w końcu wczoraj przychodzi do mnie pismo, że rozpoczęli wyjaśnianie zasadności mojego roszczenia o zasiłek i że rozpatrzą wszystko do... 16 marca!!! O żeby ich tam wszystkich wszy w dupe pogryzły!!! Trzy miesiące bez pieniędzy i jeszcze w ciąży!!! Jak to napisałam na forum, przecież zawsze mogę zjeść psa, duży jest to na długo starczy. Już nawet mnie szlag nie trafił, bo bardziej się nie da. Ja nie wiem, czy ludzie nie potrafią być ludzcy? Przejąć się czyimś losem a nie jedynie własną dupą? Jak nigdy życzę im poprostu, żeby znaleźli się w tej samej sytuacji, każdy jeden, a co.

26 lutego 2015, 01:14

A taką brykę będziemy mieć. Dziadek kupił wnusi używaną, ale wygląda jak nówka. Musi tylko przywieźć do Polski :)

a7856a8c0a966388med.jpg

To jest Tutis Zippy Classic. Ruski wehikół :P

2 marca 2015, 00:09

W piątek zwiedzaliśmy sobie porodówkę. Jedyna, którą do tej pory widziałam (4 lata temu) wyglądała jak sala tortur albo jak u rzeźnika. Samolot, kawałek zasłonki, leżanka, wszystko w zimnych kaflach, na środku odpływ, uh. Ta którą widziałam w piątek przy tamtej to 5 gwiazdkowy kurort porodowy :) Ładne łóżko z granatowym materacem, żółta wanna z hydromasażem na środku, toaleta z prysznicem w osobnym pomieszczonku, drabinki, materac, lina, piłka, full wypas. I tak chciałam tam rodzić, ale teraz już żadna siła mnie nie zmusi żebym poszła gdzie indziej.
Mój lekarz jest cudowny, oprowadził nas po całym oddziale, jakbyśmy miały zamiar tam mieszkanie wynająć :) (ja i jeszcze jedna jego pacjentka). Sale poporodowe są w większości pojedyncze. Śmiał się, że coś cichutko specjalnie dla nas, bo zazwyczaj panie taaaaak straaaaasznie krzyczą ;) (4 z 5 sali porodowych były zajęte). No i oczywiście nie pamiętał, że mu mówiłam, że będziemy robić usg 3 trymestru i pomierzył mi malutką jeszcze raz. Najpierw ją zmacał przez brzuch i stwierdził zmartwiony, że coś malutka ta moja córeczka :P Po czym zrobił pomiary i mówi do mnie: nie wiem jak to pani dziecko to robi, ale ma pani taki mały brzuszek, ona się wydaje taka mała przy dotykaniu, a tu wszystkie pomiary w normie. Hehe, mój mały ninja :D

No i na tym moje radości się kończą. Czuję się wyprana. Depresja mnie bierze chyba. Pieniędzy jak nie było tak nie ma. Mąż znów przywlókł jakieś choróbsko do domu. Z rana idę do dentysty znów borować bez znieczulenia, a dopiero przestał mnie boleć ząb po poprzednim :/ Obniżyłam swoje wymagania do minimum, chciałam kupić używane łóżeczko byle by już było gotowe. Najpierw jednego wieczoru znalazłam idealne za 60zł, a gdy zadzwoniłam na drugi dzień okazało się, że oferta od wczoraj nieważna :( Ale potem znalazłam jeszcze dwa. Jedno za 50zł, drugie za 70zł. Do tego za 50 kazałam zadzwonić mężowi, twierdząc, że będzie miał więcej szczęścia. Odebrał facet, stwierdził, że on nic nie wie i żeby zadzwonić za godzinę jak żona wróci. Już więcej od nas telefonu nie odebrali. Z babką od tego za 70 skontaktowałam się mailowo. Ustaliłyśmy cenę na 60zł, dzień i godzinę odbioru. Poprosiłam o adres szczęśliwa, że już dzisiaj będę mieć łóżeczko w stanie prawie idealnym i.... już mi nie odpisała. A przeczytała obie wiadomości które zostawiłam :( Czasem nienawidzę ludzi :/ Mogła chociaż napisać, że jednak rezygnuje z transakcji ze mną. W związku z tym wszystkim chodziłam przygnębiona, a mój mąż jeszcze na mnie nakrzyczał. Więc znów pół dnia przeryczałam. I tak w kółko. Czemu choć raz nie może być poprostu dobrze? Że już nie wspomnę o tym nieszczęsnym licencjacie który nade mną wisi. Już dawno powinnam była do niego podejść, ale zupełnie nie mam do tego głowy. Wyć do księżyca chyba zacznę, może pomoże?

4 marca 2015, 14:27

Od dwóch dni boli mnie brzuch. Podbrzusze po bokach konkretnie. Mam twrady brzuch. Jakbym miała ciągły skurcz. Albo wzdęcie. Plus wrażenie, że powinnam iść do toalety. Nie wiem co to, jutro mam wizytę, więc panikować jeszcze nie będę, może jutro :P
Chyba wycie do księżyca poskutkowało, bo... mamy łóżeczko :D Bez materaca i innych rzeczy, ale samo łóżeczko jest. Daliśmy za nie 50zł, stan jest ok. Troszkę odrapane i jeden bok jest pęknięty, mąż będzie musiał go jakoś wzmocnić, bo to akurat ten przy wyjmowanych szczebelkach. Ale jak się ktoś nie przygląda to nie widać, że coś jest nie tak. Wygląda tak:
1eb56a04e9651ce0med.jpg

5 marca 2015, 20:57

Ostatnio piszę tu i piszę :)
31t3d
Jesteśmy po wizycie u lekarza i tym razem dobrych wieści mniej. Z Zosią wszystko ok, mamusia się nie spisuje :/ Okazuje się, że to twardnienie to nie tylko moja schiza. Co prawda z zewnątrz szyjka się jakoś bardzo nie skróciła i jest zamknięta, ale od wewnątrz zrobiły się 2cm rozwarcia. Więc dostałam nakaz leżenia. Mam brać magnez, nospe i luteinę. Wizyta za dwa tygodnie. Mamy wytrzymać conajmniej te dwa tygodnie, bo po 34tc już nawet sterydów na płucka nie trzeba i dzidzia nie powinna mieć problemów specjalnie. Najlepiej, żebyśmy dały radę do 36tc, a już w ogóle cudownie gdyby do 38tc. Ponoć nie ma opcji żebym dotrzymała do samego końca. Zobaczymy, na moje naturalne zachodzenie też patrzeli sceptycznie, a Zosia dała radę. W każdym razie zmienia to trochę postać rzeczy, ponieważ: 1) Muszę jak najszybciej skompletować do końca torbę do szpitala na zaś; 2) Jeśli cokolwiek zacznie się dziać to nici ze szpitala który wybrałam, mam jechać do Zdrojów, bo tam Zosia będzie miała lepszą opiekę; 3) Nie prałam i nie prasowałam jeszcze niczego, więc czas najwyższy, do pralki wrzucę, nastawię, mąż będzie prasował, trudno; 4) Cokolwiek nie zostało dograne spada na męża; 5) Mój ojciec przywozi rzeczy z Norwegii dopiero pod koniec marca, miał być miesiąc zapasu, a tu może się okazać, że nie ma tak dobrze.
Mąż niepocieszony, bo dostał zakaz picia i wybywania na długo z domu :P Musi być w stanie dojechać do tych Zdrojów w razie czego.
Najbardziej mnie wkurza to, że już jestem prawie na finiszu, teraz jeszcze muszę leżeć, a pieniędzy z ZUSu jak nie było tak nie ma i jak je dostanę pod koniec marca, to może się zdażyć że zaraz potem pójdę rodzić (bo opcji wcześniej niż kwiecień nie zakładam absolutnie). Te 4000 złotych by się niesamowicie przydały właśnie teraz, dopóki rachunki przychodzą takie straszne, potem to już sobie bez problemu poradzimy bez :/ Moi rodzice bardzo pomagają, ale ja wolałabym żebyśmy byli w stanie zapewnić wszystko dziecku sami. Czuję się jak gówniara z liceum co niechcący zaszła w ciążę i o rany i co teraz :/ A doświadczenie podpowiada mi, że kto płaci ten wymaga i nie będę miała łatwo :/
Ach no i kolejny hit dzisiejszego dnia - popsuł się piec, zostaliśmy bez ogrzewania. Tak jest, łaskawy losie, co jeszcze masz dla mnie w zanadrzu???

11 marca 2015, 22:29

Jest trochę lepiej. Dalej miewam skurcze, ale już nie aż tak jak wcześniej. Przyznaję się bez bicia, że nie leżę grzecznie, kręcę się po domu, ale staram się nie robić za dużo i nie stać za długo. Wyprałam większość ciuszków, część poprasowałam, resztę będzie prasował mąż. W niedziele moja mama przywiozła mi torbę nowiutkich ciuszków dla wnusi, wypranych i wyprasowanych :D dwa kocyki, dwa prześcieradła, pieluszki, chusteczki, szklaną butelkę, szczoteczkę do włosków i torbę z apteki od dziadka. Mam 50 flaszek soli fizjologicznej i 100 gazików jałowych. Dzisiaj jeszcze dostałam torbę rzeczy od koleżanki, część super, część bez szału, więc kolejne pranie na horyzoncie.
Zapasów z ZUSem ciąg dalszy, tym razem chcieli ode mnie świadectwa pracy, których nie mam bo nigdy nie miałam, bo to moja pierwsza praca na umowę o pracę :P Ale po prostu robią co mogą żeby wszystko jeszcze bardziej przedłużyć. Czyli na pieniążki do kwietnia nie mam co liczyć.
Byłam dzisiaj na pobieraniu krwi, 100zł zostawione w laboratorium, ale wszystkie potrzebne badania odhaczone i mam spokój. Ponadto pierwszy raz w życiu zostałam przepuszczona :D

Torba dla Zosi spakowana. A w niej:
paczka pieluch
chusteczki nawilżane
smoczek
mała butelka
dwie czapeczki
dwie pary skarpetek
dwie pary łapek niedrapek
dwa razy body bez rękawków
dwa pajace (jeden 56, drugi 50 jakby co)
dwa razy body z długim rękawkiem
jedne półśpiochy
kocyk
tetry x 2 i jedna flanelowa pielucha

Moja torba:
ręcznik
żel pod prysznic
mydło biały jeleń
szampon
tantum rosa
podkłady bella i na łóżko
majtasy z siatki
wkładki laktacyjne
laktator ręczny
mała woda

brakuje mi:
drugiego ręcznika
papierowych ręczników
koszul do karmienia
staników do karmienia
t-shirtu do rodzenia
klapek
pasty i szczoteczki
szlafroka
wody w większej ilości
telefon i ładowarka
książka? / czasopismo
landrynki
kubek i sztućce
drobne

no i de facto samej porządnej torby :P

14 marca 2015, 18:34

Przyszedł nam przewijak :) Czekam jeszcze na lampkę, termometr i torbę. No i na mojego ojca z wózkiem i łóżeczkiem, który będzie pod koniec miesiąca :P
Tak się prezentuje narazie wyprawka mojej księżniczki:
395a4fdcab21c24cmed.png
Mam już koszule i staniki do karmienia. W sumie... mam już wszystko co niezbędne :) Zostały jeszcze jakieś pojedyncze pierdółki.
Ale ale, moja kochana, ty siedź tam jeszcze w środku, już wszystko prawie gotowe, ale na ciebie jeszcze przyjdzie czas :* Przed 36tc zabraniam prób wydostania się z macicy!

19 marca 2015, 15:30

33t3d
Być może ostatnia wizyta u lekarza :)
Rozwarcie - postępów brak :) Ale mała jest już na tyle rozwinięta, że nie będziemy nic hamować jak zacznie się akcja porodowa. Wiadomo, teraz każdy dzień się liczy, ale powiedział, że już nie muszę leżeć. A mała tak napiera na szyjkę, że czuł ją przy badaniu i stwierdził, że mój poród zacznie się od spektakularnego odejścia wód ;) Za długo ponosić bym jej też nie chciała, bo łożysko też już jest gotowe do porodu i ma drobne zwapnienia, więc bałabym się, że nie dostaje ode mnie wszystkiego co trzeba :/ Następną wizytę ustalił na 16 kwietnia, ale powiedział, że nie sądzi żebym dotrwała. Cóż, miałam mieć małego byczka, będzie mały baranek :P (po dziadku).
Pobrał wymaz na paciorkowca, wyniki w przyszłym tygodniu, więc wcześniej nie rodzimy :P Ale na wszelki wypadek chyba wsadzę podkład pod prześcieradło, bo jak mi chluśnie w nocy na materac...
No i straszył mnie cesarką. Bo ponoć wąska jestem. Ale ja wierzę, że nie aż tak i że Zosia jest na tyle nieduża, że damy radę. Zwłaszcza jeśli urodzi się troszkę wcześniej. W sumie ucieszył się, jak mu powiedziałam, że bardzo nie chcę cesarki, stwierdził, że jestem wyjątkowa, bo większość pacjentek chce i że z takim podejściem pewnie damy radę. Jak dla mnie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ma być naturalnie :) Mała ułożona główką, nie za duża, pcha się wcześniej, łożysko też daje znać, że już powoli czas. I żeby nie było, że demonizuję cesarkę, po prostu moja endometrioza jest tak rozsiana, że każde grzebanie w środku zmniejsza drastycznie szansę na kolejne dziecko, a zwiększa ból i prawdopodobieństwo kolejnych operacji :/ Wiadomo, jak będzie trzeba, to wszystko dla dobra dziecka. Ale jeśli mam szansę dać radę sama, to jak to Magic napisała, choćbym się miała zesrać na złoto, urodzę naturalnie ;) Ostateczna decyzja zapadnie w szpitalu jak przyjadę rodzić. Zmierzą mnie, małą, zobaczą jak poród przebiega i podejmą decyzję.
Czasami dalej nie mogę uwierzyć, że znalazłam takiego lekarza. Jest taki kochany ;) Pytał mnie czy będziemy mieć jakąś pomoc przy dziecku na początku, czy już wszystko gotowe w domu. Zawsze czuję, że życzy mi jak najlepiej i że jest całkowicie szczery.
Zosiu, kochanie, mamusia czeka na Ciebie z niecierpliwością. Byłoby super jakbyś posiedziała w środku jeszcze ze trzy tygodnie, albo chociaż dwa i pół. Błagam, tylko nie decyduj się wychodzić w Wielkanoc!
1 2 3 4 5 ››