
Połówkowe już we wtorek


Mój Bąbel zaczął kopać. Konkretnie. Nie smyra, nie bąbluję, tylko ćwiczy na mamusi ciosy karate

Remont- czas start. Dziadek zjechał do kraju, będzie wnusi pokoik urządzał

A dzisiaj już padam na twarz. Od ósmej nie śpię, najpierw wyprawa do Niemiec, potem Media Markt, Castorama, potem zakupy z teściową i na koniec poszłam do przyjaciółki, bo mi zaraz wyjeżdża na święta.
A pan małżonek miał wczoraj wigilię firmową i o 2 w nocy dopiero go zwiozłam do domu...
Buziaki :*
Mój ojciec przyjechał o 7 rano, remont pełną parą. Zrobiłam pierogi, uszka, dwa ciasta niecałe, od cholery roboty, a to wcale nie koniec

Nie mogę tak wcześnie wstawać bo potem jestem nie do życia.
Na usg połówkowym - nie było kolejek! Weszliśmy odrazu






Życzymy wszystkim zdrowych, pogodnych, wesołych świąt. Niech się spełnią Wasze marzenia, a jeśli już się spełniły, to niech już zawsze będzie tak pięknie :* Aga, Zosia i Paweł.

Kupiłam fotel do pokoju dziecięcego za 100zł

Zosia kopie na potęgę, mąż już od ponad tygodnia czuje jej kopy jak przyłoży rękę, trzy dni temu go tak kopała z 5 minut

Chyba najpiękniejszy w moim życiu



Życzę wszystkim żeby rok 2015 był rokiem szczęścia, miłości i spokoju :*
Meldujemy się po glukozie. Mam nadzieję, że wyniki będą dobre, bo drugi raz już nie chcę...
Pół nocy nie spałam, bo się stresowałam. Dobrze, że męża ze sobą wzięłam, że miał wolne i chciało mu się wstać. Potrafi być taki kochany



Remontu ciąg dalszy, idzie opornie.
W środę zaczynamy zajęcia w szkole rodzenia


Hemoglobina, hematokryt i erytrocyty leciutko za nisko.
Leukocyty, neutrofile lekko za wysoko.
Ketony w moczu na górnej granicy.
Zważając, że od jakiegoś czasu nie biorę żadnych witamin - wydaje mi się, że jest spoko

No i glukoza. Byłam przekonana, że wyjdzie wysoko, bo wciągam na potęgę słodkie, czekoladę, ciasta, jogurciki, deserki, gazowane napoje. I wyszło mi 66 w normach od 60 do 99. I 64 w normie do 140.
Odczyn Coombsa mi tylko jeszcze został do odebrania, ale to mówili, że może być dłużej.
Najlepiej, że jak wychodziłam z wynikami zaczepiła mnie kobieta mówiąc "dzień dobry" i dotykając po brzuchu. Na pewno gdzieś ją już widziałam, ale i tak byłam przekonana, że z kimś mnie pomyliła. Odpowiedziałam i wyszłam, a ona za mną. I pyta się ile ma już dzidzia.. No to mówię, że 23 tygodnie skończone. O, super. A gdzie chodzę do szkoły rodzenia? Odpowiedziałam, a ona, że czemu nie tutaj. Mówię, że nie wiedziałam, że prowadzą. Okazuje się, że tak, że za darmo i że ona właśnie też prowadzi zajęcia. KTO TO DO LICHA BYŁ??? Zamęczy mnie teraz ta zagwozdka...
A Zosia się dzisiaj turbo rozpycha. Pierwszy raz poczułam ją z dwóch stron naraz. Chyba się przeciągała i z jednej wypchnęła główkę a z drugiej szkitki

Dzień zaczął się kijowo. Najpierw się pokłóciłam z mężem, potem się okazało, że wszystkie moje ciążowe rzeczy w praniu i nie mam się w co ubrać! Żadne spodnie sprzed ciąży nie zapinają mi się na brzuchu! A bluzki mnie wkurzają, bo za krótkie się zrobiły... Ale mój mąż ( który nadal wytrwale remontuje, choć idzie mu jak krew z nosa) wspaniałomyślnie zgodził się, żebym sobie kupiła dwie koszulki, sweter i leginsy. Oczywiście rozmiary m/l, chociaż przytyłam tylko 2,5kg od wagi wyjściowej, a na promocjach same xs, gdzie normalnie dla mnie był raj

Udało mi się też w promocji dostać magnez, bo po wczorajszej wizycie, na której wszystko wyszło super, lekarz powiedział, że skoro czuję, że mi się brzuch napina to mam wciągać po 3 tabsy dziennie. No to będę wciągać



Na koniec dnia mąż zaskoczył mnie pozytywnie, bo zapamiętał, że w netto jest promocja na pampersy i poszedł z własnej nieprzymuszonej woli kupił córce pieluchy

No i wczoraj miałam "wizytę" u mojej siostry co się na kosmetyczkę szkoli i zostałam poddana mikrodermabrazji i maseczkom wszelakim, pierwszy raz w moim życiu. Muszę przyznać, że całkiem jej to idzie

Ah, i hit dzisiejszego dnia - stoję w smyku i oglądam ubranka i nagle słyszę "przepraszam panią". Jakiś gość idzie w moją stronę, myślałam, że może chce o coś zapytać, a on "jestem fotografem i muszę pani powiedzieć, że pięknie pani w ciąży wygląda. Żona potwierdza". Strzeliłam buraka, ale skrzydełka aż mi chyba z samozadowolenia wyrosły



Postanowiłam opisać dzisiejszą przygodę, może się komuś kiedyś przyda

Otóż wczoraj przed snem zaczęło mnie coś swędzieć na żebrach po lewej stronie. Że często tak mam, podrapałam i prawie się zwinęłam z bólu. Podciągam koszulkę a tam kilka krostek. Myślę - coś mnie uczuliło. Tylko czemu boli?
Z rana postanowiłam zweryfikować. Przyjrzałam się dokładnie. Autodiagnoza - półpasiec? Ale brak jakichkolwiek innych objawów. Poza tym kto kiedy i gdzie miał czelność napluć i mnie zarazić? Dzwonię do przychodni - termin na czwartek. Żart... No to dzwonię do cioci czy mnie obejrzy, bo półpasiec w ciąży to nic dobrego. Zdążyłam się popłakać, że znowu coś się dzieje, wpaść w panikę i się uspokoić. Podjechałam - diagnoza cioci - chyba półpasiec. Ale nawet nie była pewna co i czy mi może polecić no i powiedziała, że może to też być jakiś inny wirus. Zadzwoniłam do gina - jeśli to półpasiec to mam wziąć tabletki na wirusa, a trzeba je zacząć brać jak najszybciej.
No to w ramach weryfikacji kolejnej trafiłam na izbę przyjęć do szpitala. Po odesłaniu mnie z jednego miejsca w drugie i wymownym "ale jak to bez skierowania i z czym do ludzi" wzroku, zostałam szybciutko wzięta do pokoju badań. Myślałam, że będę czekać w nieskończoność, jak zawsze w szpitalach, ale rozczarowałam się pozytywnie. Lekarz "proszę mi pokazać tego "półpaśca"". Podciągam bluzkę. On na to "no faktycznie półpasiec" i poszedł. Po jakiś pięciu minutach zszedł drugi lekarz - zakaźnik na konsultację. Rzucił tylko okiem, spytał czy mocno boli, czy mam inne objawy i mówi "jaki półpasiec. Zwykła opryszczka!". Na brzuchu???? No więc, ponoć w ciąży to dość powszechne. A ja nigdy w życiu opryszczki nie miałam! I na ustach dalej nie mam. Za to mąż już zdążył chwycić i mu zaczęła na ustach wychodzić wieczorem

Najśmieszniejsze jest to, że mój mąż próbując mnie pocieszyć zanim pojechaliśmy w rajd weryfikacyjny powiedział, że jemu to wygląda na opryszczkę


Koniec końców dostałam Heviran, lek bezpieczny w ciąży. Jest to lek i na opryszczkę i na półpaśca i na ospę chyba też.
I taki wniosek - słowa "jestem w ciąży" powodują, że nikt nie próbuje się kłócić, że nie powinno nas tu być i nawet jak spojrzy z wyrzutem to pomocy nie odmówi.
Dzisiaj wybija nam 100 dni do porodu



Jak to wspaniale nosić pod sercem swoje szczęście i sens życia

A to my



Zaczęliśmy 3 trymestr, w tym momencie zostało dokładnie 3 miesiące do terminu. A ja dalej (odpukać) czuję się całkiem nienajgorzej. Owszem, strasznie szybko się męczę, kijowo się oddycha, plecy bolą, mąż mnie wkurza, pojawiły się drobne problemy ze snem (zespół niespokojnych nóg??), ale w porównianiu z trymestrem nr 1 i tak jest rajsko

Ja natomiast od wagi wyjściowej przytyłam 4 kilo. Coś się obawiam, że do 10 nie dociągnę, a bardzo chciałam.
Nadal mam nadzieję, że bezproblemowo przyjdą mi pieniążki z ZUSu, bo z kasą krucho, a ja tak bym chciała pokupować już resztę potrzebnych rzeczy. Spakować torby. I mieć wewnętrzny spokój.
Wzięłam udział w internetowym konkursie "rosnę w miłości" i udało mi się wygrać rameczkę na odciski stóp i rączek

Ciekawe informacje ze szkoły rodzenia:
- używać cały czas tych samych pieluszek, bo są tak produkowane, że przy zmianie będą często odparzać pupkę;
- przez pierwszy miesiąc można kąpać malucha w samej ciepłej wodzie, nie potrzebne żadne żele, mydełka, emolienty i innne cuda;
- trzeba zakupić lampkę i spać z włączonym światełkiem, bo zapobiega to śmierci łóżeczkowej, światełko jest bodźcem do oddychania no i od razu widzimy co się dzieje z maluszkiem;
- jak używamy chusteczek nawilżanych nie smarujemy kuperka kremem, bo jest to zbędnę. Można delikatnie popudrować i styka;
- Nie używamy oliwki. Zatyka pory i wysusza skórę.
Z nieciekawych rzeczy - panuje u nas jakaś epidemia. Moja matka się rozchorowała, teraz mój mąż, a matka właśnie zadzwoniła, że połowa jej szkoły ma jelitówkę, żebym przypadkiem nie przychodziła.
A takiego pajaca na wyjście ze szpitala kupiłam dzisiaj księżnicce - nie mogłam się powstrzymać


Dziewczyny z majówek kupują głównie na 62, ale mi się wydaje, że takie 56 tuż po wyjściu będzie ok. Raczej nie spodziewam się olbrzyma, ale nawet jakby się urodziła koło 58 to 56 powinno być dobre. Chociaż zawsze mogę się mylić



Napisałam na forum opinię o cc na żądanie no i wyszło na to, że jestem nietolerancyjna i zakompleksiona. Jestem ogromną zwolenniczką porodu siłami natury, to fakt. Tutaj chyba mogę napisać, że gdybym musiała mieć cesarkę nie byłabym z tego powodu specjalnie szczęśliwa. Na prawdę uważam, że nie warto dać się pokroić z czystego strachu przed porodem. Miałam dwie laparoskopie, taki pikuś w porównaniu do rozcinania wszystkiego i wiem jak to boli. I jak długo się do siebie dochodzi. I mam też endometriozę, która uwielbia wyskakiwać w ranach po cc. Jak ktoś nie wie o co chodzi śpieszę z wyjaśnieniem: endometrioza to rozrost tkanki macicy poza macicą. To oznacza, że ogniska które znajdują się gdzie im się podoba w naszym brzuchu krwawią przy @ powodując okropny ból i tworząc zrosty. Im bardziej rozsiana tym mniejsze szanse na dziecko. Ja miałam zrośnięty jajnik z jelitem, odczepili, to mi się oba jajniki zrosły z macicą z tyłu. Wiadomo, dla dobra dziecka skoczyłabym w ogień mając gdzieś całą resztę. I uważam, że jeśli ktoś ma dobry powód albo wręcz zalecenie lekarskie - to jak najbardziej, bez namysłu. Ale jeśli ktoś się tylko boi, że będzie mocno bolało, według mnie powinien to przemyśleć porządnie. I nie dlatego, że będzie lepszy czy gorszy, bo to w ogóle jakaś bzdura, tylko dla własnego dobra. Czy naprawdę jestem taka okropna, bo chciałabym żeby każdy był tego świadomy zanim podejmie taką czy inną decyzję? I nie, nie idealizuję sn, bo tam też dużo rzeczy może pójść nie tak. Ale żeby stwierdzić, że cc bo lepiej, bo mniej boli, bo krocze będzie nienaruszone?
Nie wiem, czasem mam wrażenie, że nie umiem wyrażać dobrze swoich myśli i jestem źle rozumiana przez to. Każda mama jest wspaniała jeśli kocha swoje dziecko i każdy decyduje tak jak czuje.
A tak przy tym wszystkim, zwłaszcza po przeczytaniu opisu Ebrzozowskiej, czułabym, że coś mi umknęło gdybym musiała mieć cesarkę... Ale to też tylko moje prywatne odczucie.
Co na tapecie?
Wczorajsze usg III trymestru. Z małą wszystko super, wód ma ile trzeba, siedzi główką w dół a nóżki ma prawie pod moimi żebrami



Oprócz tego dzisiaj wizytujemy dentystę. Mam nadzieję, że nic strasznego mi nie zrobią...
No i mój ukochany ZUS. O tym możnaby książkę napisać. Jestem na zwolnieniu od połowy listopada. Od 17 grudnia pieniążki powinnam dostać z ZUSu. W styczniu cisza. Na początku lutego szef informuje mnie, że ZUS się o mnie upomniał i mogą dzwonić.Nie dzwonią. Cisza. Aż kilka dni temu dzwoni do mnie pracodawca żebym mu przesłała pierdoły których mu brakuje bo on do 28 lutego ma je dostarczyć do ZUSu. No ryczałam przez cały dzień jak głupia, bo byłam przekonana, że w końcówce lutego już nie ma chuja we wsi i dostanę pieniądze. Rachunki nie popłacone, z wypłaty męża prawie nic nie zostało, dziecku nie mogę nic kupić. No i w końcu wczoraj przychodzi do mnie pismo, że rozpoczęli wyjaśnianie zasadności mojego roszczenia o zasiłek i że rozpatrzą wszystko do... 16 marca!!! O żeby ich tam wszystkich wszy w dupe pogryzły!!! Trzy miesiące bez pieniędzy i jeszcze w ciąży!!! Jak to napisałam na forum, przecież zawsze mogę zjeść psa, duży jest to na długo starczy. Już nawet mnie szlag nie trafił, bo bardziej się nie da. Ja nie wiem, czy ludzie nie potrafią być ludzcy? Przejąć się czyimś losem a nie jedynie własną dupą? Jak nigdy życzę im poprostu, żeby znaleźli się w tej samej sytuacji, każdy jeden, a co.

Mój lekarz jest cudowny, oprowadził nas po całym oddziale, jakbyśmy miały zamiar tam mieszkanie wynająć




No i na tym moje radości się kończą. Czuję się wyprana. Depresja mnie bierze chyba. Pieniędzy jak nie było tak nie ma. Mąż znów przywlókł jakieś choróbsko do domu. Z rana idę do dentysty znów borować bez znieczulenia, a dopiero przestał mnie boleć ząb po poprzednim





Chyba wycie do księżyca poskutkowało, bo... mamy łóżeczko



31t3d
Jesteśmy po wizycie u lekarza i tym razem dobrych wieści mniej. Z Zosią wszystko ok, mamusia się nie spisuje

Mąż niepocieszony, bo dostał zakaz picia i wybywania na długo z domu

Najbardziej mnie wkurza to, że już jestem prawie na finiszu, teraz jeszcze muszę leżeć, a pieniędzy z ZUSu jak nie było tak nie ma i jak je dostanę pod koniec marca, to może się zdażyć że zaraz potem pójdę rodzić (bo opcji wcześniej niż kwiecień nie zakładam absolutnie). Te 4000 złotych by się niesamowicie przydały właśnie teraz, dopóki rachunki przychodzą takie straszne, potem to już sobie bez problemu poradzimy bez



Ach no i kolejny hit dzisiejszego dnia - popsuł się piec, zostaliśmy bez ogrzewania. Tak jest, łaskawy losie, co jeszcze masz dla mnie w zanadrzu???

Zapasów z ZUSem ciąg dalszy, tym razem chcieli ode mnie świadectwa pracy, których nie mam bo nigdy nie miałam, bo to moja pierwsza praca na umowę o pracę

Byłam dzisiaj na pobieraniu krwi, 100zł zostawione w laboratorium, ale wszystkie potrzebne badania odhaczone i mam spokój. Ponadto pierwszy raz w życiu zostałam przepuszczona

Torba dla Zosi spakowana. A w niej:
paczka pieluch
chusteczki nawilżane
smoczek
mała butelka
dwie czapeczki
dwie pary skarpetek
dwie pary łapek niedrapek
dwa razy body bez rękawków
dwa pajace (jeden 56, drugi 50 jakby co)
dwa razy body z długim rękawkiem
jedne półśpiochy
kocyk
tetry x 2 i jedna flanelowa pielucha
Moja torba:
ręcznik
żel pod prysznic
mydło biały jeleń
szampon
tantum rosa
podkłady bella i na łóżko
majtasy z siatki
wkładki laktacyjne
laktator ręczny
mała woda
brakuje mi:
drugiego ręcznika
papierowych ręczników
koszul do karmienia
staników do karmienia
t-shirtu do rodzenia
klapek
pasty i szczoteczki
szlafroka
wody w większej ilości
telefon i ładowarka
książka? / czasopismo
landrynki
kubek i sztućce
drobne
no i de facto samej porządnej torby



Tak się prezentuje narazie wyprawka mojej księżniczki:

Mam już koszule i staniki do karmienia. W sumie... mam już wszystko co niezbędne

Ale ale, moja kochana, ty siedź tam jeszcze w środku, już wszystko prawie gotowe, ale na ciebie jeszcze przyjdzie czas :* Przed 36tc zabraniam prób wydostania się z macicy!
Być może ostatnia wizyta u lekarza

Rozwarcie - postępów brak




Pobrał wymaz na paciorkowca, wyniki w przyszłym tygodniu, więc wcześniej nie rodzimy

No i straszył mnie cesarką. Bo ponoć wąska jestem. Ale ja wierzę, że nie aż tak i że Zosia jest na tyle nieduża, że damy radę. Zwłaszcza jeśli urodzi się troszkę wcześniej. W sumie ucieszył się, jak mu powiedziałam, że bardzo nie chcę cesarki, stwierdził, że jestem wyjątkowa, bo większość pacjentek chce i że z takim podejściem pewnie damy radę. Jak dla mnie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ma być naturalnie



Czasami dalej nie mogę uwierzyć, że znalazłam takiego lekarza. Jest taki kochany

Zosiu, kochanie, mamusia czeka na Ciebie z niecierpliwością. Byłoby super jakbyś posiedziała w środku jeszcze ze trzy tygodnie, albo chociaż dwa i pół. Błagam, tylko nie decyduj się wychodzić w Wielkanoc!
U ciebie już świątecznie a ja muszę czekać do soboty na pana męża i córkę